ďťż

Assghan (748) & Morglum (994)

Baza znalezionych fraz

Futbolin

*Drzwi budynku dały się łatwo otworzyć a za nimi mieścił się korytarz prowadzący do głównej sali...*


*we wnętrzu skrył się tuż za progiem, a gdy młodszy wkroczył do środka, sprezentował mu kuksańca w kark. Lekko, żeby go nie uszkodzić* Orientuj się! *krzyknął, szczerząc zęby w radosnym uśmiechu. Z Morgiem jak z dzieckiem - raz rzucał agresywne uwagi, gotów do walki, chwilę potem ciekawie pytał o drogę, lub nawet protekcjonalnie pouczał młodszego Orka. Po chwili czekania na obiecanego mu przewodnika* Idzie on? *zapytał w przestrzeń, chociaż czekał niedługo zaczynało mu się powoli nudzić, najchętniej przystąpiłby już do wykonywania swoich "obowiązków", najlepiej z grupą innych zielonoskórych zabijaków*
Assghan już jes *Zielonoskóry stał nieco oddalony. Wpatrywał się w naścienne malowidła. Choć sztuka nigdy go nie interesowała, to widok wojny zawsze był mu bliski* Długo bendziem czekać na szarakóf?
Taa, lepij, coby siem pospieszyli, bo mi sie nie kce tak już stać... A może se pójdziem, o tam? *wskazał korytarz*


//Dobrze, Panowie jednak na dziś to już będzie wszystko... Osoba z którą dalej potoczy się rozgrywka pojawi się dopiero jutro... Więc jeśli chcecie pograć ze sobą to nie krępujcie się, ale "szaraki" pojawią się dopiero jutro, jak osoba o którą mi chodzi po prostu pojawi się na necie //
//Ufff jak dobrze:)//
Na waszym miejscu bym tam nie szedł*z półmroku dobiegł głos jednego z drowów, w miejscu wskazanym przez jednego z zielonoskórych. Drow kończąc swoje słowa powoli zbliżał się do nich. Z każdym krokiem było widać jego sylwetkę oraz perfekcyjnie naostrzoną kosę bojową, która trzymał w prawej ręce. Jego dłonie były całe od krwi, lecz szaty również nie wyglądały na zbyt czyste, jakby obowiązki przerwały to co dla niego było przyjemne. Stanął parę kroków przed nimi i warknął do siebie* po co nam te śmierdzące orki* westchnął i rzekł do nich* mam was zaprowadzić do komnaty.

// i nie robic offtopów //
*Choć nie znał towarzysza nawet dobrej godziny, i zdążył zamienić z nim ledwo kilka zdań, był niemal pewien, że Ten rzuci jakimś wymyślnym przekleństwem, a może nawet czym twardszym... "Nie reagować, niech Zakuty zrobi pierwszy co głupiego... A może Assghan co powie? Żeby nie wyjść na uleguego i suabego przy Zakutym..." Po krótszej chwili rozmyślania, odwrócił wzrok od malowidła i "odpowiedział na pytanie"* Bo wy nie kcecie szarych łapków brudzić byle czym, a my zrobiom to z chęcią *Powiedział, po czym powoli podszedł do przewodnika.*
No, to jazda. *mruknął, przestając się opierać nonszalancko o ścianę* I lepij daj mnie cuś do picia, bo mnie suszyć zaczyna. *dodał, ruszając za drowem*
Dobrze powiedziane*skinął głową w stronę orka. Nagle nadeszła go myśl* Wy orki lubicie takie rzeczy*sięgnął po 2 buteleczki przyczepione do jego pasa. Jedną podał bliżej stojącemu orkowi,zaś drugą lekko rzucił w stronę drugiego* Pijcie zasmakuje wam* uśmiechnął się lekko na myśl, że chociaż komuś może to smakować, a komu innemu jak nie orką*

/jeszcze nigdzie nie poszliśmy //
*bez większego namysłu odkorkował i wysuszył całą buteleczkę, po czym ostentacyjnie wypluł to na podłogę* Co to ma być, dzicze szczyny!? *rozjazgotał się nagle*
*parsknął śmiechem* Co z Ciebie za ork, co się krwią brzydzi...I Ty chcesz sobie dla nas się brudzić? Może zamiast tego będziesz krzesła nam nosił i gotował? Idźcie przodem wzdłuż korytarza*Z milknącym śmiechem, z bardziej arogancką mową dopowiedział jeszcze parę słów* Nie chce mi się na was czasu marnować... Idźcie...
Gorzałe byś dał, a nie mnie tu jakomś psiom juchom szczujesz. Chodź młody. *mruknął i poczłapał wskazanym korytarzem...*
*Czekał aż przejdą obok niego, nie spuszczając z nich wzroku* Gorzałe mogę Ci w Twój wielki rzyć wpakować* powiedział do nich gdy oni go właśnie minęli. Ruszył 3 kroki za nimi.*
*stanął jak wryty* Coś powiedział!? *warknął, odwracając się gwałtownie. Drow zapewne wiedział, że Ork nie pożyje długo, jeżeli spróbuje ataku, ale to wciąż marne epitafium...*
*widząc stojącego orka, drow na przystanął* Nie Twój interes co mówiłem, ja tu zadaje pytania. Rusz się, siła to nie wszystko.* Kończąc zdanie kiwnął lekko lewą ręką na znak, że ork ma się ruszyć z wielce lekceważącym stosunkiem*
*To było za dużo dla dumnego Orka. Zanim Drow nawet zdążył zauważyć zmianę w oczach zielonoskórego, sygnalizującej zbliżający się atak, gdy zielona łapa wyskoczyła ku jego gardłu, aby się na nim zacisnąć, zadusić wszelki głos, zgnieciony wciśniętą do przełyku grdyką*
*Ork jednak trochę się przeliczył z zasięgiem swoich ramion. Trzy kroki odległości dzielące go miedzy drowem były zbyt duża odległością do pokonania. Ręka minęła drowa o parę centymetrów. Odruchowo odskoczył trochę w tył łapiąc kosę w obydwie ręce i szykując się do ataku przeciwnika*
*Choć lepiej byłoby zostawić kompana samemu sobie, i czekać tylko jak jego głowa bezwładnie padnie na ziemię, a zaraz za nią cała reszta cielska, to... hmmm... w końcu zielonoskórym jest. Może z innego klanu, ale ork jak się patrzy. Co prawda nie miał zamiaru rzucać się na szaraka jak jaki berserk, chciał załagodzić sprawę nieco inaczej* MORGLUM UWARZA!! *Rzucił w stronę towarzysza, wskazując lewym łapskiem na drowa, drugim zaś sięgając po "muot". W końcu musi jakoś odciągnąć uwagę Morgluma od samego siebie, i skierować ją na "adwersarza". Przecież nie może od tak podejść i od tak dać mu przez łeb "muotem". Lepiej, żeby nie wiedział co się stało... Jak będzie po wszystkim, powie że szarak rzucił jaki czar czy cuś...*
*Widząc, że chybił nie czekał ani chwili. Odskoczył do tyłu, wolną ręką zatrzaskując front pancernego kołnierza, chroniącego twarz Morga aż pod oczy. Chwycił mocniej tasak, gotów do bitki. Żółte oczka świdrowały Drowa, cielsko, choć ciężkie i, zdawałoby się, niezdarne było naprężone. Wojownik był gotowy do natychmiastowej reakcji na atak Drowa, (choć nie wiedział, co dzieje mu się za plecami...)*
*"Nawet nie wie że biegnę... Zara nie bendzie nawet wiedział jak go wołają... Że też Assghan go ratuje..." I już bez zbędnego myślenia, głupich scenek, czy odzywek, Assghan "uratował" Morgluma, zadając mu cios w tył głowy... Nie hamował się przy tym specjalnie. W końcu Ten nosił hełm, no i był orkiem, wielkim, twardym...*
*Wielki, twardy, w pancerzu i w ogóle... Ale jak stał, tak stać przestał. Padł jak rażony gromem, mordą do dołu, jego oręż uderzył z hukiem na ziemię, nie mniejszy łoskot uczynił też jej właściciel... solidny wgniot widniał na potylicznej części kołnierza...* //Tamten to się chyba w przepaściach internetu zgubił...//
*Teraz przyszedł czas na najgorszą część "ratowania", rozmowę z drowem... Assghan zaczął już myśleć nad tym co powiedzieć... Oczywiście wszystko to co robił przed chwilą było pod wpływem impulsu, nie zastanawiał się więc co będzie dalej... Może komplement walnąć? Chociaż jaki, skoro zna się same obelgi, a nazwanie kogoś, nie takim wielkim chu... no... to nie pomoże. O próbie przewidzenia ruchów drowa też nie było mowy, w końcu szaraki są pokręcone, "Pany i Władcy"... Znowu trzeba będzie improwizować...*
Eee Morgluma heum uciskał w łeb, krew nie dopływała... tak... nie spał też... głodny był... i w ogóle to on tempy jes... Assghan robi tu za myśloncego... Szef go nie karze... a jak ma, to niech pamięta, że... Morglum to... to syn wodza...
*Drow był już przyszykowany, już miał ruszyć i wypuścić cięcie w stronę orka, lecz jego reakcje zatrzymała dość zaskakująca scena dwóch orków. Dosłownie ułamek sekundy dzielił upadającego orka od zaplanowanego ciosu drowa*Co oni wyprawiają do cholery*pomyślał sobie przeciągając wzrok na wykonawce uderzenia*Weź go i idź do przodu, zaraz będziemy na miejscu*powiedział do przytomnego orka*Głupie to one są, ale chociaż jeden wie kiedy nie ma szans* powiedział cicho do siebie*

//czasami nie odpisuje tak szybko, czas mi nie pozwala i sesja//
*Wszelkie przemyślenia zostawił dla siebie. Bo i po co dalej rozmyślać nad czymś czego pojąć się nie da... "A walić tych szaraków... Uratuj takiemu życie, a jeszcze wyzwie od głupiego..." Chociaż może i lepiej, że Ci nie dostrzegają w nich niczego więcej niż bezrozumnej kupy mięsa...* Już już... *Powiedział zniechęcony, po czym chwycił Morgluma łapskami za nogę, i zaczął go wlec we wskazanym kierunku, rysując przy tym podłogę...*
*Wystarczyło przebyć kilka metrów by znaleźć się przed wejściem do właściwej kamnaty... Wejściem przesłoniętym przez masywne i nietypowo zdobione wrota, które... o dziwo... Zaczęły się powoli otwierać gdy cała trójka zbliżała się do nich*

//Trochę wam pomogę bo widzę, że sesja stanęła... Jednak, że moja postać jest zajęta w tej chwili to wcielam się w NPC-ów, co proszę mieć na uwadze.//
*Przez to, że musiał wlec towarzysza, był ustawiony tyłem. Co kilka kroków, zerkał przez ramię, czy aby nie wpadnie na coś, czego domownicy, nie chcieliby ujrzeć strzaskanego na ziemi...* Drowi bożek... *Wybełkotał pod nosem, widząc nietypowe zdobienie na wrotach. Darował sobie komentarz o wyższości Gorka i Morka, po prostu przewlókł towarzysza przez próg, i zaraz wylał na niego całą manierkę z wodą, którą miał przy sobie* Stawaj Zakuty... Zara bendziem na miejscu, a Assghan nie ma zamiaru za Zakutego gadać... *Zaraz podszedł bliżej portalu. Wcale nie podobało mu się to, że musi przezeń przechodzić. Gardził magią wszelkiego rodzaju, nawet klanowym szamanom nie ufał. Co do magii...* Zakuty nie wszczyna lepiej burd jak przejdziem... znowu dostanie jakim czarem... *Powiedział, zrobił głęboki wdech, wydech, po czym z lekkim oporem przekroczył portal*
*Gdy tylko ork wszedł do portalu światło niemal go otoczyło... Jaskrawy blask wbił się w oczy a jakieś dziwne moce próbowały wydostać żołądek orka przez jego przełyk i usta. Jednak trwało to tylko ułamek sekundy... Nagle wszystko zniknęło a zielonoskóry pojawił się w nowym miejscu... W ciemnym miejscu jedynie z jednym oświetlonym punktem na samym środku. O dziwo "muota" nie było już tutaj... Broń orka wyparowała i demony tylko mogły wiedzieć co się z nią stało. W komnacie panowała cisza i spokój... Morglum zaś został po drugiej stronie portalu...*
Chędożona magia. *Były to pierwsze słowa, ze strony orka, któremu jak widać podróż wcale się nie podobała. Zapewne nie robiła ona żadnego wrażenia na domownikach, ale będąc kimś kto, podczas 24 lat życia, widział ledwo kilka sztuczek... Oczywiście, nigdy nie odpowiadał na nie aplauzem, plwał na całą tą "sztukę" którą jest magia. Ale mniejsza o tym, resztę przemyśleń i odczuć postanowił zachować dla siebie. Dobrze wiedział że nie jest sam w komnacie, wiedział też, że nie ma przy sobie broni."Drowy..." Specjalnie nie palił się na rozmowę z nimi. Dobrze wiedział, że zaczną od wytykania mu rasy, następnie przejdą do gadania między sobą w niezrozumiałym dla niego języku, następnie zaczną się głupie chichoty, dziwne znaki, a na końcu zadadzą mu pytanie na które sami znają odpowiedź.. Ale cóż, to on tutaj jest gościem, i to on jest bezbronny...* Któryś siem odezwie? *Przerwał ciszę. Może i niegrzecznie, ale kolejne chwile stania w bezruchu i wpatrywania się w postacie znajdujące przed nim stawały się coraz bardziej irytujące*
*Orkowi odpowiedział szelest... Gdzieś z boku... I dopiero po chwili z ciemności wyłoniła się postać niskiego, nawet jak na standardy swej rasy drowa - zwykłego żołnierza Domu. Stanął bez słowa wpatrując się w przybysza. W tym samym momencie zaś gdzieś z miejsca usytuowanego przed orkiem wydobył się głos* Ork... *PRoste stwierdzenie* A nie miało was być dwóch? *Zakończone pytaniem... Do kogo należał głos trudno było powedzieć.*
Pewnie leży przed tamtym portalem... Assghan musiał go uspokoić... *Mówił lakonicznie, nie wdawał się w jakiekolwiek szczegóły incydentu, który miał miejsce kilka minut temu. Bo i po co? Niech Zakuty sam się tłumaczy z próby zabójstwa drowa. Jak widać, solidarność rasowa odeszła gdzieś na bok. "Ciekawe czy Zakuty oprzytomniał? Chyba Assghan nie przegiął z ciosem? A nawet jeśli...".*
*Słowo "leży" i "uspokoić" nasunęły pytającemu dość jasne wizje tego jak to uspokojenie mogło wyglądać... I w zasadzie nie interesowałoby to zbytnio mrocznego, choć nie dało się ukryć, iż komplikowało trochę sprawy. I już właściciel głosu miał zadać kolejne pytanie, gdy w komnacie pojawił się ktoś nowy. Tym razem był to już Fechmistrz osobiście... Nie starał się nawet pozostać niezauważonym i wyszedł w bardziej oświetloną część sali... Teraz gdy był pieszo było znacznie widać różnicą wzrostu między nim a orkiem... Spojrzał na zielonego i mruknął* Mam nadzieję jednak, że Twój towarzysz będzie w pełni funkcjonalny, gdy już przestanie leżeć... Hmmm...?
*Po raz kolejny dzisiaj widział owego Fechmistrza. Nie wiedział dobrze jaką pełni funkcje w Domu Yraen, ale wydawał się być szanowaną osobą. Ork nie znał, a może zapomniał imienia mrocznego, więc po prostu nazywał go Jeźdźcem.* Jak wstanie, poczuje ból łba... ale Zakuty pewnie jes przyzwyczajony do takich rzeczów... Drowek i Jeździec kcą jeszcze o co zapytać? *Można powiedzieć że ork był zdziwiony. Żadnych po co tu jesteś, czego chcesz, ani tym podobnych...*
*Mroczny przystanął... Przypatrywał się jeszcze chwilę orkowi. Pytania po co tu jest byłyby idiotycznymi skoro sam go tu sprowadził w określonym celu.* Dobrze... Byleby to nie trwało wieczność... *Mruknął jakby do siebie* Tak jak mówiłem... To będzie Twój nowy dom... Choć oczywiście nie tu będziesz rezydował... *Uśmiechnął się lekko i dał znak dłonią orkowi by ten podążył za nim, sam zaś się owracając i stawiając pierwszy krok ku ciemniejszej części sali...*
*Wszedł za orkiem przez portal, niemal nie potknął się o leżącego orka, przeszedł obok nich i stanął w cieniu po drugiej stronie sali* Zamyśliłem się trochę przez chwile ale widzę, że zielone półgłówki dotarły* Oparł się o ścianę i założył rękę na rękę wysłuchując już później fechmistrza*

//sorki troche nie mialem czasu odpisac:(//
*Drow przystanął słysząc komentarz przybyłego przez portal mrocznego* Właściwie to dotarł jeden... *Odparł łypiąc w stronę Senitha* Jeśli odnalazłbyś drugiego, który według ustaleń obecnego tu orka powinien gdzieś leżeć to sprowadź go tutaj... *Dokończył, jakby korygując tym samym wiedzę drowa o stanie faktycznym orka na metr kwadratowy komnaty*
*Nawet nie zareagował na "półgłówków". Łeb miał zaprzątnięty innymi sprawami. Poza tym, nie miał zamiaru popełniać błędu towarzysza, który tak bardzo ceni sobie ten cały honor...* Daleko te kwatery? *Zapytał. Nie miało to większego znaczenia, po prostu wolał opuścić komnatę w której dziwnie się czuł. Bynajmniej, nie przez panujący tu mrok, w końcu orkowe ślepia niezgorzej widzą w ciemnościach. Chodziło mu raczej o towarzystwo. Tak jak narzekał na małomównych szaraków, tak teraz wolał żeby co niektórzy zamilkli...*
Do nich właśnie zmierzamy... *Rzekł do orka i kontynuował swój marsz w stronę jednego z wyjść z komnaty... W tej ciemniejszej części przybytku* Gdy zjawi się drugi przysłać go na Arenę do Valaghara... *Drow rzucił jeszcze głośniej w powietrze, ta komenta bez wątpienia skierowana była do pozostałych w komnacie drowów*
*Już bez zbędnej gadaniny, podążał za drowem. Nie zauważył, że ta część jest ciemniejsza od poprzedniej. Może dlatego, że wzrok wbił w prowadzącego, i nie rozglądał się po przybytku.*
*I tak też dość szybko drow i ork opuścili komnatę pozostawiając wszystkich za sobą w oczekiwaniu na drugiego orka...*

//Assghan proszę o rejestrację na forum.//
Aaaj... *jęknął przeciągle, otwierając oczy. Rzeczywistość powoli wracała po dłuższej chwili polegiwania na podłodze, może ocucił go nieco chłód posadzki...?* Kurr... *warknął. słabo pamiętał do on tu miał niby robić... był jakiś niby las, jakieś góry, a potem... ? Wsparł się na rękach i doprowadził do pozycji pionowej, po czym oparł ciężko o ścianę... Myśli zaprzątała mu jedna rzecz "dzie jest mój rembak!?", jednak nie robił nic, stał dalej oparty o ścianę i oddychał ciężko, wciąż mocno oszołomiony* //myślałem, że zdążymy z tą sesją, zanim wyjadę na ferie no ale nie zdążyliśmy...//
Wreszcie się obudziłeś...* odrzekł drow stojący niedaleko... Czekał na niego dość długo, ale czekanie dało swoje skutki* Nie ma Twojej broni, by Twój "przyjaciel" nie musiał Ci ratować więcej życia...* wstawaj i rusz się idziemy... na arenę* wskazał orkowi drzwi prowadzące do areny by nimi przeszedł*
Jakie ratowanie, co? Dzie mój rembak, co? Nie ide na żadnom arene bez rembaka. *oświadczył. Na widok Drowa skojarzył parę faktów. Przeczuwał, ze nie jest tu po to, żeby ich wymordować, raczej miał tu jakiś interes... I był jakiś inny Ork...? A niech to, dzięki solidnemu ciosowi Assghana Morg wciąż nie powrócił na swój niewysoki poziom intelektualny...*
Przestań zrzędzić..i idź, nie mam czasu*Drowa już wyraźnie irytowała głupota orka. Chwycił broń w dwie ręce. Teraz zaczął wskazywać kierunek ostrzem...*Albo ork się podporządkuje albo nie będzie miał już więcej pretensji*Myślał sobie.... I czekał na ruch orka w kierunku drzwi*
*pomacał się po pasie. Tkwił tam jeszcze duży nóż rzeźnicki, "w razie czego zrobi się z niego użytek"pomyślał, po czym ruszył we wskazanym przez Drowa kierunku...*
*przechodząc przez drzwi,a później przez mały korytarz natrafili na większe pomieszczenie gdzie czekał na nich strażnik, zapewne ten sam który eskortował kolegę zielonego*

//ok, przejdźmy do http://www.yraen.wxv.pl/postlink/929.htm#929
W takim razie się rejestruję już.

//Konto aktywowane a temat zamykam//