ďťż

Dokarmianie dzikich zwierząt

Baza znalezionych fraz

Futbolin

Jak w tytule- dokarmiacie?

U mnie jest dużo bażantów , sporo saren , są i zające.
Sarny i bażanty widuję niedaleko domu.
Sarnom juz zawleklismy kostke siana w górki , dzisiaj jedna zaczepiona do ogrodzenia, bo są ich ślady na łące.
Choc nie wiem, jak one dają rade brnąć po tym sniegu.

Nie znam niestety zwyczajów dzikich zwierząt i nie wiem, jak im lepiej pomóc i co mozna dawać.

Jakie miejsca są dla nich najlepsze.


sarny lubią zagajniki i łąki.
bażanty podobnie.

sarnom mozna dawac ziarno, sianko, lizawki.
bażantom ziarno, bo owadów raczej nie ma.
zajęcom sianko również ziarno..
Sarny lubią też krzaczory typu leszczyny i wysokie trawy na twoim miejscu nie dokarmiałabym saren a tym bardziej bażantów no chyba że chcesz na rosół złapać .Ja dokarmiałam efektem czego był obżarty do gołego winogron znikające maliny i "przeorane" truskawki (sprawka bażantów) poobgryzane drzewka-pączki liścienne i kwiatowe zżarta sałata marchewka dopiero co wykiełkowana (sarny) jednym słowem działka-ruina. Dlatego też nie dokarmiam zwierząt bo potem mają czelność podłazić pod sam płot i wyżerać co im się żywnie podoba
Nasz balkon odwiedza codziennie mnóstwo ptaków,od tych mniejszych jak sikorki po większe typu wron,odkąd się zrobiło zimno mają zawsze dobrze zaopatrzoną stołówkę , mały wysiłek a z pewnością wielu z tych ptaków pomoże to przetrwać zimę


Sarny i bażanty odpadają ale co do ptaszkóe to jestem za postawieniem ładnego karmniczka
Dalvivo, pracowałam kiedyś w puszczy Augustowskiej i mimo, że jeleni się nie dokarmiało, a po podwórku goniły psy przyłaziły do sadu na przedojrzałe jabłka..

ale to nie zmienia faktu, że dzikie zwierzęta najlepiej dokarmiać w miejscu ich zamieszkania.. dlatego przecież paśniki są w lasach, nie na podwórku leśniczego
Hehe no fakt tyle tylko że miejsce zamieszkiwane przez sarenki jest oddalone o jakieś 300m od końca mojej działki a zapuszczają się prawie pod chałupę
Dalvivo, sarenki to mały problem... gorsze są dziki..
U mnie na szczęście nie ma dzików ale u koleżanki są i są tak natrętne że kiedyś się do szopy "włamały" i zjadły zapas marchewki i jabłek na jakiś tydzień
Przynajmniej sobie pojadły.;)

My dokarmiamy ptactwo wszelakie. Na drzewie wieszamy połacie słoniny dla sikorek, mamy karmnik na ziarno, ptaki jedzą, aż im się dzioby trzęsą.;)
Bażanty dokarmiam rozsypując ziarno w kilku "strategicznych" miejscach, bez szkody dla otoczenia. Zazwyczaj wszystko bywa zjedzone.;)
Miejscami strategicznymi jest betonowa płyta jakieś 200 m od domu, taki mały "dołek" niedaleko miejsc, gdzie zazwyczaj są gniazda i coś a'la karmnik, ale to nie jest karmnik, kawałek daszka starej szopy. Wszystkie miejsca są daleko od domu, więc nie ma strachu, że pies się do tego bażanta dorwie.;)
Sarenkom dowoziliśmy siano do paśników, do lasu, ale od jakiegoś czasu sarny chyba zmieniły żerowisko, bo w ogóle się nie pokazują.
Jeszcze mamy "etatowego" zająca, który od kilku lat mieszka po prostu w okolicach domu. Ma swoje stałe miejsce, gdzie rośnie koniczyna, regularnie tam przychodzi i wydaje mi się, że to jest dokładnie ten sam stary, samotny samiec, ma charakterystyczne lewe ucho.
W zimie go nie zauważyłam, więc może się gdzieś przyczaja albo niszczy drzewka sąsiadowi.;)
u mnie zając obgryzł młode drzewko na wysokości metra
Wprawdzie nie sarny, ani nie dziki, ale od paru lat dokarmiam dzikie koty.
Zobaczę , czy sarny ruszyły siano na łące.
Sąsiad z lornetką mówi, że widział je kiedyś koło wiaty.

U mnie nie ma lasów, w górkach są zagajniki , ale na swojej łące też kiedyś widziałam stado sarenek
Bażanty to codzienność, wczesną wiosną pomieszkiwały na lonżowniku- kogut z dwiema kurami .
Akurat tego ptactwa to u mnie co niemiara, tak samo jak kuropatw.

Ale ziarno pewnie bażantom zjedzą inne ptaki , które zresztą też dokarmiam.
Bardzo dużo jest sikorek- chyba przepędziły wróble, to zostało tylko 3 sztuki tych milutkich ptaszków
Za to przedwczoraj , do słoniny sikorek przyleciał dzięcioł.
Mam też takie śmieszne czarne ptaki, mniejsze od kawek, mające pomarańczowe dzioby i bardzo śmiesznie , niezdarnie poruszające się po ziemi.
Nie boją się ludzi- codziennie rano czekają w pobliżu misek psich , wiedząc, że zostanie im trochę kaszy.
Ale ku mojemu zdziwieniu jedzą też mieszankę chińską

Nie znam ich nazwy.
No do nas regularnie od września podchodziła rodzinka sarenek. Nasz sad graniczy z lasem. Jak wyjadły tamte jabłuszka to im dorzucaliśmy z drugiego sadu. Codziennie o tej samej porze przychodziły to była naprawdę fajne. W grudniu ojciec im postawił karmnik do siana.

Niestety w styczniu przyplątał się bezdomny pies który teraz mieszka przy domu i skutecznie je odgonił
Ale ślady gdzie nigdzie są więc widać jeszcze że krążą.

czarne ptaki, mniejsze od kawek, mające pomarańczowe dzioby
kosy?

U mnie też są kosy czasami jak idę karmić króliki to chodzą za mną żeby coś uszczknąć no ale pogłaskać się nie dają. Podchodzą nawet na około metr ode mnie
ja generalnie ograniczam się do ptaszków (gołębie i wróbelki, bo głównie te na osiedlu są), kolejny 5-kilowy worek kaszy będzie się kończył... saren ogromne ilości, ale nie mam pomysłu, jak pozyskać i zawlec taki kawał siano dla nich, bo bardzo dużo śniegu tam jest (w polach), ostatnio gdy szłam i zobaczyłam stadko, żeby porobić im zdjęcia, to wpadłam w śnieg po uda, nawet biodra miejscami i szłam tak ok. 10 metrów, żeby dojść do nieco udeptanej przez jakiś samochód terenowy dróżki... masakra
Oprzęgnij konika dołącz sanki i problem załatwiony o ile konik w zaprzęgu chodzi
Dalvivo, próbowałaś oprząc konia saniami w prawie metrową warstwę śniegu? Gwarantuję, że sanie nie będą sunąć sobie po powierzchni i ciągnięcie będzie raczej niemożliwe...
Nie mówię o jazdę w zaspach Jest tam jakaś w miarę przejezdna droga? no chyba że nie ma takiej możliwości to w tym wypadku proponuję wodery ubrać i snopek na plecy

Nie mówię o jazdę w zaspach Jest tam jakaś w miarę przejezdna droga?

Tak tak sarny mają zwyczaj odśnieżyć drogę do swoich domów i stołów

, próbowałaś oprząc konia saniami w prawie metrową warstwę śniegu?
za młodu moich rodziców.. (u mamy na wsi nie mieli pługa) zaprzegali konie do sań w taką pogode
Eeee chyba gafę strzeliłam
Mój mąż zawiózł traktorem balota siana (kostek nie mamy) pod granicę lasu tam gdzie zwykle sarny biegają. śladów na polu pełno, balot od 3 tyg leży nietknięty a sianko takie ze palce lizać - było bo teraz troszkę na powietrzu się zmieniło. No ale fakt faktem nic nie ruszone. U mnie w lasach pełno saren dzików i zajęcy ale widać chyba wszystkie dobrze dokarmione pzez leśniczego. A ja byłam taka miła i zrzędziłam mężowi...
wszelkiego rodzaju ptactwo na gospodarstwie się używi szczególnie że mój mąż ze zbożowego codziennie coś wyrzuca no i stajnia otwarta to po koniach owies zbiorą. a dodatkowo w tym roku w stajni zamieszkał wróbelek. taki maleńki. jeszcze nigdy nam się to nie zdażyło. codziennie rano widzę jak wylatuje gdy otwieram stajnie a wieczorem widze jak skacze bo belce pod sufitem. jak widać cwana bestia z niego
Wiedział gdzie trafić hotel jak ta lala w dupcię ciepło a i stołówka darmo

Bez przesady

Nikt o zdrowych zmysłach nie pchał koni na pola, czy łąki zasypane tak dużą warstwą śniegu, jeszcze z lodem.

no ciekawe, bo po polach właśnie jeździli..bo pola i drogi to prawie to samo.. jak już pisałam.. na wsi u mojej mamy nie jeździły pługi.. i nie mówię o czasach z przed 40 lat, bo wtedy moi rodzice byli już małżeństwem i mieszkali w mieście..

moja mama pamięta czasy kiedy prądu nie było.. bo ona na zapadłej wsi mieszkała, z jednym sklepem i najbliższym kościołem pare km dalej.. o przepraszam szkoła podstawowa była..

ale jak guli, wiesz lepiej i tam byłaś i widziałaś jak jeździli to szacun.. najlepiej przecież nie ruszac się z domu i umierać z głodu..
Widać wieś wsi nierówna, to samo dotyczy właścicieli koni.

Jestem w wieku Twoich rodziców, we wsi gdzie jeździłam do dziadków był jeden sklep, kościół i sporo koni.
Ale też droga przez wieś, nie asfaltowa , choć utwardzona.
Autobusy nie jeździły, środkiem lokomocji były konie, ale dbano o nie i nikt nie fundował im pracy ponad siły, czyli ciągnięcie sań po zaspach.
Może dlatego, że było bardzo użyteczne.

Ja widzę, że moje nawet bez obciążeń mają problemy z poruszaniem się w tak głębokim sniegu.
Nie wyobrażam sobie, żebym im kazała jeszcze w takich warunkach ciągnąć sanie.

Cóż , inne doświadczenia.
guli, moi dziadkowie nie mieli koni, bo ich nie było stać, ale moja mama mówi to co widziała i że, aż jej ciężko na sercu było jak widziała jak się konie męczą w zaspach..

no ale z drugiej strony jakoś trzeba było od czasu do czasu gdzieś dotrzeć..

swoją drogą żeby odśnieżyć drogę, to konie też po zaspach iść musiały..

P.S.
guli byłaś u dziadków w zimie i na dłużej?
Troszkę nam temat zdryfował

Pewnie, że trzeba było gdzies dotrzeć.
Tylko ludzie też inaczej funkcjonowali dawnej na wsi.
Byli właściwie samowystarczalni, jesli chodzi o jedzenie.
Do sklepu jeździło się po zapałki, naftę, środki czystości.
Poza tym, jak do sklepu dowieźli zaopatrzenie, to znaczyło ,że droga już przetarta samochodem , więc i konie ciągnęły sanie bez problemu

Ludzie znali warunki , w jakich żyli , więc robiło się spore zapasy na zimę.
A,, mój dziadek miał oczywiście konia, na którego wsadzał mnie na oklep i prowadzał po drodze, a ja byłam ogromnie dumna
A w temacie.
Siano na pastwisku ciągle nieruszone przez sarny.
Chyba poczeka na odwilż , to konie do niego dotrą

Znalazłam zdjęcie z karmnika dla sikorek- kto zgadnie jaki dziki zwierz do niego dotarł?


guli, szczur?
Na szczęście to tylko mysz, a raczej nornica
Ale sikorki odpędziła

Poza tym, jak do sklepu dowieźli zaopatrzenie, to znaczyło ,że droga już przetarta samochodem ,
zależy gdzie był sklep i gdzie się mieszkało.. sklepy za zwyczaj przy głównej drodze.. domy nie koniecznie..
jeździć trzeba było też po drewno, do lekarza, do kościoła..

A u nas na balkonie gołebie złożyły jajko.. i budują gniazdo.. szkoda, że na reklamówce z rzeczami roboczymi męża..

nie wiem co z nimi zrobić
guli, powaliło mnie to zdjęcie , To na pewno nornica?a nie po prostu mysz,tzn nie widać za bardzo na tym zdjęciu,ale myślałam,że nornice nie mają takich długich ogonków
Uważam że to myszka nornica lub ryjówka, u mnie jest pełno takich zwierzątek jeśli chodzi a ścisłość to machnęłam się o stronę i niewidziałam dalszych wpisów dlatego tak wywnioskowałam
Jeśli chodzi o myszy i nornice to myszy są mało wytrzymałe na mróz, wystarczy taką "wystawić" na zimno to od razu się trzęsie. Myszy lubią raczej ciepłe schronienia, nornice jak sama nazwa wskazuje mieszkają w norkach pod ziemią różnią się od myszy tym że mają dłuższy ryjek, są przeważnie całe ciemno siwe z prawie czarnym paskiem od łebka po ogon i sierść rosnącą pionowo do góry jak u kreta co pomaga w "cofaniu" się w norkach. Nornice są odporniejsze na mróz i nie "wchodzą" do domów raczej żyją "na dziko" i zjadają wszystko do czego uda im się dotrzeć.
a ryjówki są maleńkie..
To w takim razie nornica, bo miała ciemniejszy pasek na grzbiecie- coś jak koniki

To ja dokarmiam wszystkie tego rodzaju stworzenia
Myszy w innym futerku w domu są dosyć hałaśliwe.
Piszczą, szurają , kocicy nie dają spokojnie spać

Artanis a gołębica siedzi cały czas na jajach?
Nie można jej zrobić innego gniazda, żeby uratować mężowskie ubranie?
nie siedzi cały czas, ale jak tylko sie pojawiam na balkonie to ona przylatuje.. boje się, że mnie zaatakuje jak będę chciała jajko ruszyć.. no i gdyby jeszcze jakieś gniazdko było, a to tylko w około porozrzucane patyczki...
Artanis, nawet nie strasz tym "gniazdem", bo do nas na balkon też ostatnio przylatują cukrówki,byłam ogólnie zachwycona bo jednak nie specjalnie dużo jest cukrówek, mam nadzieje,że sobie nie ubzdurają,że mogą u mnie zamieszkać...


Artanis, normalnie poległam Te pare patyków to jest gniazdo rozumiem Żebyś tylko potem nie miała problemu z wypraszaniem gościa z balkonu...
Dobrze, że jajka są na reklamówce a nie bezpośrednio na spodniach... ptasia kupa zawiera bardzo dużo azotu, wiadomo że jak siedzi na jajkach to też niestety się załatwia. Gdyby siedziała bezpośrednio NA spodniach to po wylęgu mogłyby jedynie nadawać się do pieca o noszeniu nie ma mowy, taka "wżarta" kupa nie spierze się do końca a jak już to będą paskudne plamy albo spodnie się w praniu podrą. Artanis, ptaszek ciebie nie zaatakuje tym bardziej że przylatuje do Ciebie, jak bardzo zależy Ci na tych spodniach to przez rękawiczki jajka przełóż i zastąp spodnie czymś innym, dobre by było żeby torebka została. Jak młode zaczną latać to się wyniosą ale licz na to że będą się u Ciebie stołować