ďťż

Kharn (1080)

Baza znalezionych fraz

Futbolin

*Słońce już dawno zaszło już za linię horyzontu a miejscowa karczma wypuszczała ze swych trzewi ostatnich bywalców... Na zewnątrz zaś w mroku jednej z uliczek stał niemal nieruchomo rumak z jeźdźcem w siodle... Lico jeźdźca skryte było we cieniu kaptura a cała jego sylwetka prezentowała sobą jakby znudzenie oczekiwaniem. Jednak w pewnym momencie w zasięgu wzroku jeźdźca pojawił się jego cel. Wysoki, dobrze zbudowany i łysy osobnik... Jeździec uśmiechnął się lekko i zmusił wumaka do powolnego stępu... Tak by podążać za zataczającym się wojownikiem...*

Kharnowi huczało nieco w głowie, po całonocnej libacji.* za parę godzin świta mruknął do siebie.
Idąc przed siebie czuł jak w głowie mu coś rytmicznie stuka, jak w rytm kroków. Zatrzymał się i potrząsnął głową, ale stukanie nie odeszło.* ki diabeł *mruknął. Nie spodziewał się tak wcześnie kaca. Stukanie dochodziło jednak zza pleców, uderzenia podków o bruk w środku nocy, dość wyraźnie zwracały na siebie uwagę* koń? *zapytał sam siebie i spojrzał za siebie mrożąc jedno oko by lepiej po drinku widzieć. jego ręka bezwiednie spoczęła na stylisku topora a drugą wyciągnął w bok żeby oprzeć się o ścianę gdy świat zawirował lekko. Ktoś chyba faktycznie jechał konno, nie widział dokładnie, ciemno było...*

*O tak, bez wątpienia był to koń, mało tego... Osiodłany i kimś na swym grzbiecie... Gdy zaś mijały kolejne chwilę zwierzę było coraz bliżej stojącego wojownika. Jakieś 4-5 metrów przed człowiekiem dopiero się zatrzymał. Postać na koniu, której lico skryte ciągle w mroku kaptura było przyglądała się wojakowi dla podkreślenia tego jakby przechylając lekko głowę w bok... Jeździec nie sięgał - przynajmniej jakoś wyraźnie po broń... Może był aż tak pewny siebie ? W końcu jednak postanowił się odezwać* Tyś jest jednym z tych najemnych mieczy, które ostatnio w mieście zawitały ? *W pytaniu trudno było szukać jakiejś specjalnej intonacji czy drugiego dna... Ton był neutralny by nie powiedzieć, że wręcz formalny.*

*Kharn podrapał się z tyłu głowy, przyglądając się jeźdźcowi* No, właściwie czemu nie. Złoto zawsze się przyda a z drugiej strony, z chęcią zażył bym nieco ruchu *powiedział unosząc brew* a co chodzi, ktoś ci waszmość nastąpił na odcisk, czy kompanię zbierasz? Tak siak czy owak, jakieś warunki bym poznał? *wpatrzył się w jeźdźca dociekliwie mrużąc jedno oko bo po pijaku słabiej widział, dodał* jak na ten przykład, z kim mam przyjemność, hę?.

Kompanię... *Powtórzył osobnik* Tak, to chyba byłoby dobre określenie... Mój Pan szuka ludzi, których usługi miałby na wyłączność... Ludzi, którzy strzegliby jego przybytku... Ludzi, którzy wypełnialiby powierzone przez niego zadania... Często krwawe i brutalne... * Tu jeździec zrobił krótką pauzę* Moja tożsamość zaś dla dobra nas obu powinna pozostać ukryta... Wszak nie jest też ona teraz istotna... *Wodze trzymał pewnie w odzianych w ciemne rękawice dłoniach... Tak by w każdej chwili mógł zerwać wierzchowca do biegu...*

Skoro twój, jak to mówisz Pan, wysyła posłańca, konno i do tego bezpośrednio do Mnie *Kharn znowu się podrapał po łysinie* to może sugerować, że oferta będzie również znaczna finansowo co i wysiłek włożony w poszukiwania Najemnika, hę? *Wojownik pokiwał głową, mruknął coś sam do siebie i powiedział* to co mówisz, ochrona, zadania, walki i wojny, to nic nowego Ja na tym zarabiam *uśmiechnął się, ukazując pokruszone uzębienie* a krew, no cóż *poklepał topór* krew dla bogów krwi a czaszki pod tron Karsertha. *wykonał dziwny znak w powietrzu* Podaj ofertę, albo miejsce, zaintrygowałeś mnie... wysłanniku.

Zapłata bedzie z pewnością godziwa... *Rzekł jeździec luzując uchwyt na lejcach prawą dłonią i cofając ją tak by zniknęła za połą płaszcza...* Wszak mój Pan dba o swoją własność... *Mimo, iż przez to zdanie ktoś mógłby poczuć się traktowany przedmiotowo to zostało ono wypowiedziane zaskakująco "delikatnie". Dłoń ponownie pojawiła się na widoku tym razem trzymając zwinięty w rulon pergamin... Szybszy ruch ręki i rzut zawiniątkiem... Na tyle lekki by nawet wpływ alkoholu nie przeszkodził w złapaniu go przez mężczyznę...* Staw się na wskazanym miejscu... Ta mapa, jest jednocześnie Twą przepustką... I gwarantem życia... *Dodał po chwili uśmiechając się paskudnie w mroku kaptura...*

*Kharn otworzył zawiniątko z mapą, popatrzył chwilę na zawartość* dobra, wyruszę z samego rana, teraz jeśli pozwolisz muszę iść i odespać to co wypiłem... *włożył zawiniątko za pasek.* Śmierć *prychnął* Bogowie tylko na to czekają.

*Jeździec przyglądał się w milczeniu jak człowiek przegląda mapę... Zareagował dopiero na jego słowa* Ależ oczywiście... Szerokiej drogi... *Pozwolił sobie na źdźbło ironii w głosie obiema dłońmi znów chwytając lejce i powoli zmuszając konia do zawrócenia...*

2.
Ano, uwidzim sie jeszcze *mruknął za odjeżdżającym Wysłannikiem i potoczył swoje ciało w kierunku swojego domu, ha baraku bardziej, no właściwie szopy kurnej którą odkupił od innego mieszczanina, pijaka. Zabudowa ta znajdowała się za miastem i trochę trwał nim dotarł na miejsce. Robiło się już jasnawo.
Tak jak wtarabanił się na swój barłóg tak ledwie zdążył zdjąć większe płyty pancerza i zapadł w sen. Gromkie i donośne chrapanie, wprawiające ściany w wibracje, oznajmiło wstającym sąsiadom że Kharn wrócił z Karczmy.
Rano. Tak około pory późno obiadowej Kharn spadł z barłogu na klepisko, potoczył błędnym wzrokiem po okolicy, namacał topór, potem miecz i pancerz. Po chwili wahania wstał.
Zapakował się w swoje klamoty usiadł przed ołtarzykiem Karsertha i zaciął się w dłoń nożem nakapał na figurkę i po krótkiej modlitwie wyszedł ze swojego domu.
Sprawdził jeszcze raz mapę i wracając jeszcze po dwie butelki `zapalanki`, wyruszył wreszcie w drogę do niezbyt odległego Lasu Kłamstw. Słońce mimo popołudnia prażyło dość mocno, albo tylko jemu tak się wydawało. Złorzecząc do siebie po drodze i prowadząc od czasu do czasy, dialogi dotarł wreszcie do Lasu. W cieniu przysiadł i chlapnął sobie nieco ognistego napoju.
Wszedł w las, poprawiając dwuraka na placach tak aby o gałęzie nie zawadzał, tarczę i topór trzymał w rękach, a bo to wiadomo co się będzie w chaszczach czaić.
Nie niepokojony obecnością i całkowitej ciszy dotarł do oznaczonego miejsca. Jego oczom ukazała się wielka, majestatycznie górująca nad lasem, twierdza. Po chwili wahania Kharn stwierdził że to jednak jest TWIERDZA, taka nazwa bardziej pasowała do wielkich i pięknych budowli z jakiegoś czarnego kamienia. Teren zdawał się być opustoszały jednak i bez obywateli tego miejsca można było stwierdzić kto zacz?* Hy, wali elfem na kilometr *powiedział wesoło do siebie Kharn* A mówiłem ci Panie że coś podejrzany ten Wysłannik był. *Zatrzymał się na chwilę jakby zamyślony* Jak uważasz, ale moim zdaniem te ostrouchy zawsze dobrze płacą, tym bardziej Mroczki, a że zdradliwa z nich ekipa, to co z tego taka ich Mać, ale złoto mają pewne a nie z cyną mieszane. No baaa, to w porządku. *Chwilę po rozmowie ze sobą i utwierdzeniu się we własnych przekonaniach Wojownik ruszył w głąb Twierdzy, mijając pierwszą bramę skręcił i podszedł do najbliższego wspaniałego budynku przyjęć dla interesantów, tak sugerowała mapa, zachwycił się oglądając piękne kształty.* Czego to te Drowy nie wymyślą, tak ładnie budulec kładą a takie wredne z nich skubańce *pokręcił głową i uśmiechnął się* ciekawe czy jak by przywalił z Trebusza to by ta budowla padła po szóstym czy dziewiątym strzale. Nieeee do dziesiątego nie myślę by strzymał *gadał dalej do siebie. Podszedł bliżej i rozglądając się po okolicy kopnął delikatnie w kamień. Nic się nie odłupało. Zamachnął się toporem kiedy niejasne przeczucie i mrowienie w karku spowodowało że przełożył testy wytrzymałościowe budynku na czas nieokreślony. Takie uczucie zawsze miał kiedy celowano do niego z broni dystansowej. Jakoś wprowadzało go to w dyskomfort. Wszedł do budynku przez wielkie drzwi. Mapa chyba była magiczna, działała jak uniwersalny klucz.
Wielki korytarz zatrzymał na chwilę uwagę Kharna, wyrzeźbiona do perfekcji historia Drowów wciągnęła go nieco i tak spokojnym krokiem oglądając piękne postacie, większość z rzeźb była albo składana w ofiarach, albo składała w ofierze i całość była przeplatana seriami walk rzezi i mordów wykonywanych seryjnie.* Piękne, wzruszył mnie to* Kharn pociągnął nosem* tyle krwi, to wspaniałe, Kse…*chrząknął nie kończąc* będzie zadowolony, taak ale się zarobi, myślę że warci to kontrahenci *tu zadumał się znowu na chwilę i wzruszył ramionami przy kolejnej płaskorzeźbie.* No dobra, nuda trochę, czas ucieka *Ruszył w głąb korytarza chwilowo znudzony powtarzającymi się obrazami. Mimo że nie bał się śmierci to kurczył nieco głowę czując podświadomie że coś w mroku nad jego głową się czai, a takie go uczucia też nie lubił. Dotarł do masywnych drzwi strzeżonych przez dwie wielkie rzeźby Driverów. Dziwne wrażenie na ich twarzach powstrzymał jego rękę przed sprawdzeniem czy aby na pewno to rzeźby. Pchnął mocno wielkie drzwi które zadziwiająco lekko się otworzyły i łupnęły o ściany. Kharn podniósł obydwie ręce nieco do góry i przyłożył do ust wskazujący palec* ciiii, idioto, ale z ciebie palant, przecież wiadomo że naoliwione i doskonale wykończone ja wszystko tutaj. *Złorzeczył na siebie donośnym szeptem. Wszedł do pomieszczenia z jasno świecącym portalem. Spojrzał do środka ale mieniące się kolory uniemożliwiały zerknięcie na drugą stronę. Spojrzał w tył ale nikogo tu nie było, uczycie że jest obserwowany i do niego mierzono wcale nie zelżało. Podszedł do portalu i zatrzymał się wpatrzony nieco bliżej, stał tak przez chwilę w martwej ciszy.* Ale napięcie się zrobiło co? *zapytał normalnym głosem w pustkę, jednak jeżeli nawet ktoś go słyszał to nie dał się nabrać na ten zmyślny podstęp. Kharn wzruszył ramionami i obszedł nieco portal z boku, napięcie się nasiliło jak i uczucie niebezpieczeństwa.* Tak se tylko oglądam, nic nie ruszam, wyluzjta się. *Nie znalazłszy nic za portalem, nie miał już innego wyjścia. Pomyślał jeszcze nim wszedł w światło ile strzał bądź strzałek by się w niego wbiło gdyby zawrócił. Dał dużego kroka i wkroczył w portal.
Pojawił się w dużej komnacie, nawet się mógł rozprostować, ale cała jego broń zniknęła, rozejrzał się czy przypadkiem nie upuścił, ale nie musiała zniknął po drodze przez portal* Cholerne Magiki *mruknął do siebie* nie dość że nie poczęstują to jeszcze zabiorą. *i tu mu zaświtał pomysł w mrokach jego umysłu. Sięgnął za pazuchę i wyciągnął flaszkę `zapalanki` pociągnął konkretny łyk* hy, to nie broń, tego nie zabrali *ucieszył się.
Komnata była skryta w mroku oprócz jaśniejszego pająka na podłodze na który spływał snop światła, to potęgowało tylko panujący mrok, po paru chwilach jego wzrok się przyzwyczaił i zaczął dostrzegać kontury tronu i zdobionych krzeseł, jeżeli ktoś na nich siedział to się słowem nie odezwał. Kharn rozejrzał się za czymś do posadzenia swojego wielkiego cielska, jednak dla niego fotela nie było.* Ech ta ich gościnność *mruknął do siebie. Walnął jeszcze łyczka i czekał. W sumie w gościach należało czekać aż się gospodarz odezwie. Spojrzał jeszcze raz na mapę którą dostał upewniając się że doszedł tam gdzie miał dojść. Rozejrzał się po fotelach…

*W ciemności tak gęstej, że miało się wrażenie, iż odcina dopływ świeżego powietrza ktoś się poruszył. Ruch pełen gracji a jednocześnie dystyngowany... Ruch, którego nie dało się z powodu panującego tu mroku dostrzec. I melodyjny głos bez śladu jakiegokolwiek akcentu.* Najemnik?

*Kharn podskoczył w miejscu, prawie upuszczając glinianą butelkę, szybko się poprawił i schował ją za pas. Przyłożył pięść do płyty napierśnika aż zadudniło i skłonił głowę w kierunku z którego dobiegł melodyjny głos.* Jako się rzekło Pani, Kharn jestem i tak jak myślę w drodze zatrudnienia. *Podniósł przed siebie mapę* Waszeci wysłannik mnię tu przyjść polecił. To jestem. *po tej wybitnej jego zdaniem kurtuazji zdał się na krzywy uśmiech i podniósł wrok*

Człowiek... *W odpowiedzi po dość długiej chwili ciszy padło kolejne słowo. Głos był chłodny, lecz jego tembr przyjemny dla ucha.* Pijus... *Domyślać się było można, że owa postać, najpewniej siedząca na jednym z krzeseł a może nawet na tronie, wskazała teraz na ową glinianą flaszkę co to z takim namaszczeniem intruz ją pielęgnował.*

Pijus...? *Najemnik uniósł brew i po chwili dodał* Nieeee tam, woda święcona, oczyszcza od środka mą grzeszną duszę, ha ha *spoważniał w ułamku sekundy i skupił wzrok na trzecim krześle od tronu* A co za różnica? *przez jego twarz przemknął wyraz furii* Piję bo lubię i jak nie mam co do roboty *podparł się pod boki, już spokojniej dodał do siebie mamrocząc* Uspokój się w gościach jesteś *a na głos powiedział* Zostałem zaproszony bo potrzebujecie najemników, zgadza się?

Potrzebujemy? *Intonacja zdecydowanie była pytająca. Jednakże pytanie to nie zostało skierowane do Człowieka... Zdawać by się mogło, że skryta w cieniu postać nie jest jedyną osobą będącą na podwyższeniu...*

Możemy potrzebować Jallil... *Padła odpowiedź - tym razem odezwał się mężczyzna o dość nieprzyjemnej barwie głosu.* Nie znaczy to, że potrzebujemy natychmiast i każdego... *Na skrytej w mroku twarzy pojawił się cień uśmiechu*

*Człowiek słuchał tego dialogu przez chwilę w milczeniu, memłając tylko jakieś słowa pod nosem, pochylił się przyglądając drugiej postaci. głos jakby był mu znany.* Może... *przedrzeźniał, nieco elfa i rozłożył ręce* Może się było namyśleć zanim mnie tu zaproszono... *pokręcił głową uspokajając sie nieco* A skoro planujecie ekspansję na powierzchni bo inaczej nie widzę celu na gromadzenie Najemników, to potrzebujecie kogoś kto może stworzyć armie chodzącą po powierzchni właśnie. *trzasnął pięścią w dłoń* A nie wasze elfy, bo nie wiem jak wy ale ja ze światłem słońca i księżyca daję sobie radę. A potrzebujecie armii która się nie rozpuści w świetle dnia tak jak to wasze delikatne badziewie. Armii która będzie w stanie oblegać twierdze i zamki, dzień i noc *znacząco dał nacisk na słowo dzień* i maszerujące za dnia również. *Zaśmiał się w głos.* Jak planowaliście walczyć z zamkami, nie wiem *rozłożył ręce* Wiem natomiast że w Podmroku walczy się inaczej niż na powierzchni a wy, z całym moim szacunkiem. *ukłonił się tam gdzie siedziała kobieta* nie nadajecie się do walk na górze ani do robienia oblężeń ani do gromadzenia armii innej niż bandy gobliniego mięsa biegnącego przed wami i rozpadającego się na ostrzach wroga. *Zamyślił się i podniósł do góry rękę* potrzebujecie "miecz" ale taki który możecie użyć w każdych warunkach, ja potrafię wykuć taką broń która w twoim ręku Pani będzie czynić pogrom na powierzchni. Bo watahy goblinów i innych zielonych *powiedział z przekąsem* jak by nie były przydatne to zawsze będzie tylko spróchniała maczuga a nie miecz.

*Kobieta zaśmiała się... A był to dźwięk przyjemny do ucha. I może nawet nieco zaraźliwy?* Nie walczę mieczem... A nawet jeśli... Wasza Powierzchniowa broń zdecydowanie nie pasuje do mojej dłoni. *A dłonie miała delikatne o smukłych paluszkach. Zdecydowanie nie sprawiające wrażenia nawykłych do trzymania miecza.* Twoje słowa Rivvil Sargtlin są jednak ciekawe... I może nawet zostaną rozpatrzone? *W ostatnich słowach czaiła się leciutka złośliwość. Co jak co, ale chyba żaden Drow nie przyzna, iż ktoś kto nie jest Mrocznym Elfem może być równie biegły co on w danej dziedzinie.*

I jakże 'barwna'... *Mężczyzna się wtrącił. A słowo jakiego użył zostało wypowiedziane dość specyficznie* ...autoprezentacja. Jak widać człowiek ten potrafi zaprezentować więcej niźli smakowanie zawartości flaszeczki. *Czyżby nutka złośliwości* A jak się cenisz Najemniku ? *Te słowa padły już bez wątpienia do człowieka*

Czyżbyśmy doszli do jakiegoś wstępnego porozumienia? *zapytał Kharn, zdzierając ręce* Cenię się dość wysoko ale nie na tyle aby być jakimś wyjątkowym, zachłannym skąpcem. Na początek powiedzmy że, podle dalszych działań, do mnie należy trzydziesta cześć łupu z możliwością pierwszeństwa wyboru. Po kolejne Pirmo *podniósł dwa palce do góry* Wynagrodzenie stałe plus koszta utrzymania i płatności armii, chyba że sami wolicie zaprzątać sobie głowę takimi drobnostkami. Moje koszta to jak wiadomo żołd i to właściwie wszystko. Ale co do wielkości to wolę poznać Wasze zdanie *ukłonił się znowu w kierunku kobiety* Wszakże jeszcze nie mamy żadnej umowy ani porozumienia a to ja powinienem na ofertę czekać. To jak? *pociągnął łyka wpatrując się w tron.*

*Słysząc nic innego jak tylko przedłużającą się ciszę ze strony tronu drow postanowił sam tutaj ciągnąc rozmowę* Może zacznijmy od rzeczy najprostszych i zarem... najistotniejszych *Uśmiech wykrzywił wargi Mrocznego* Jak wielce cenisz swe życie człowieku ? *Padło po chwili pytanie, znów o wartośc - lecz tym razem konkretnej już rzeczy...*

Zadajesz dziwne pytania. *Najemnik zwrócił się do Drowa* żeby nie nazwać tego inaczej. życie swoje cenię sobie bardziej niż ty moje ale to zrozumiałe, co do konkretnej wyceny to nie mam pojęcia *rozłożył ręce* Nie znam wartości mojej osoby w gildii zabójców. nie umiem podać ceny.
A jeżeli chodzi o to czy za odpowiednią opłatą będę służył temu domowi i zginę w walce dla niego to tak istnieje taka cena. *Człowiek znowy podrapał się w głowę.*
Ale zależy od tego czy dojdziemy do jakiś wniosków czy będziemy tylko strzępić języki na bezowocnej wymianie zdań. *pokazał zęby w podłym uśmiechu.*
Tak więc koszt najmu mojej osoby to 1000 sztuk złota wypłacane w każdą pełnię *tu zawahał się* pełnię, fazy księżyca tak?, cały widać *pokazał ręką w powietrzu.*

*Niewidoczna do tej pory postać, która wślizgnęła się niewiadomo kiedy do komnaty, czy też była już w niej od początku rozmowy, słysząc ostatnie słowa prychnęła z pogardą, po chwili do uszu zebranych dobiegł kpiący śmiech. Mimo to postać nie skomentowała swojego zachowania żadnym słowem i pozostała w cieniu.*

Widzę że nawet macie tutaj klauna *wskazał ręką w kierunku z którego dochodził śmiech* Pani *zwrócił się do elfki* Waszmość *skłonił się także w stronę drugiego elfa* Jaka wasza decyzja? Chcecie prowadzić wojnę na powierzchni i czy potrzebujecie w tym mojej osoby. W końcu po coś zostałem tu zaproszon. *skłonił głowę znowu*



*Od strony miejsca, które zajmował mężczyzna dało się słyszeć poruszenie... * Może powinieneś się bliżej zaznajomić w owym jak to nazwałeś 'klaunem'... *Z mroku w obręb skalanego światłem obszaru wysunęła się sylwetka mrocznego elfa...* ...wtedy bardziej zgłębisz tajniki jego 'poczucia humoru' *Kontynuował swój pochód tak by przejść obo najemnika... A konkretnie po jego lewej stronie.* Zaproszony zaś zostałeś byśmy zobaczyć mogli co też prezentujesz swą mierną osobą... *Mówił całkiem neutralnie, tak jakby to była oczywistość* Czy choć trochę różnisz się od goblińskiego ścierwa o jakim wcześniej wspominałeś... A życie Twe... *Kolejny krok sprawił, że był już z boku mężczyzny* ...jeśli dla Ciebie cenne jest to zapewne zdajesz sobie sprawę, iż przyjście tutaj było krokiem w jedną stronę, czyż nie ?

*Kharn spojrzał w duł na elfa i wąski uśmiech rozciągnął jego usta. Oczy błysnęły zrozumieniem kiedy rozpoznał swojego rozmówcę* Wiedziałeś że przyjdę czyż nie, a co do podjętych kroków to ja też wiedziałem że wchodząc tu wybieram z góry. Wasza natura nie różni się wiele od demonów z którymi paktuje mój brat [komplement] i tak samo niebezpieczni jesteście. *Kharn zaśmiał się do siebie* A nasza rozmowa, cóż kiedy byłem w armii księstw zachodu graliśmy tam grzechotnikami w kamyki. Leży taki zwinięty a ty wrzucasz kamienie w okrąg jego zwojów i unikasz jadowych kłów. *za gestykulował imitując węża i kamyki* A i Groblińskie Ścierwo *dodał podnosząc palec do góry* nie znam się tratuje koniem i rozjeżdżam na mokre plamy. Tak robiliśmy ciężką konnicą w Księstwach.

*Mrocznego w zasadzie wszystko jedno było czy człowiek go rozpozna czy tez i nie... Wszak często podróżował po mieści w przybranej wyimaginowanej osobowości, wszak głupotą byłoby z jego tutaj rangą obwozić się w całym splendorze po mieście...* Wiem wiele rzeczy... *Odparł również wykrzywiając usta w lekkim uśmiechu.* Zaś wasze barbarzyńskie sposoby pertraktacji są istotnie ciekawe... *Drow poruszał się dalej i minął Najemnika, a w swej wypowiedzi nie próbował nawet ukrywać tego, że uważa się za kogoś lepszego niż jakikolwiek człowiek* Lecz my wolimy coś bardziej... Hmmm... Praktycznego... *Dokończył za jego plecami i skinął dłonią w kierunku przeciwległej ściany komnaty, prosto w mrok* Glenn... Doer ghil xuil draa killianen. *Rzekł jeszcze... A słowa te już z pewnością nie były adresowane do człowieka*

Coś bardziej praktycznego od zaciężnej konnicy? *zapytał człowiek odwracając się za gestem Elfa w kierunku ściany. nic nie zrozumiał ale i tak był gotowy do działania. zmienił tylko uchwyt na butelce tak aby móc nią w razie czego uderzyć cokolwiek by sie nie wyłoniło z mroku* Pertraktacji! *Zdziwił się* Pan Wojny i przelewu krwi (Tu wstaw imię bóstwa: np. Kerserth) nie pertraktuje tylko każe zabijać, palić, plądrować. *podniósł nieco głos* I nie za pomocą słów zamierzam wam służyć. Tylko rozlewem krwi. Z resztą *dodał spokojniej* Jesteście nadrzędną rasą *spoważniał w rozmowie* i żyjecie naprawdę długo. Ja umrę jak dobrze pójdzie za 40-50 lat a wy za kolejne 40 lat zapomnicie że taki istniał. Więc nic nie stoi na przeszkodzie w posiadaniu czegoś takiego jak ja. Hmm? *zapytał, zwracając jednak uwagę na to co się mogło dziać w około.*

*Postać stojąca przy ścianie znowu zabrała głos* W najlepszym wypadku zginiesz za chwilę. Przy gorszym obrocie spraw dołączysz do nas jako nasz pies gończy i pożyjesz może trzy lata. A zapamiętany nie zostaniesz, chyba, że zginiesz w widowiskowy sposób. *Drow, bo nie mogło być żadnej wątpliwości, że wypowiedziane słowa należą do jednego z przedstawicieli tej rasy, nazwany uprzednio "klaunem" , zdawał się wyłożyć jasno pozycję człowieka, choć dziwić mogło, że uczynił to w tak bezpośredni sposób. Czy chciał zaoszczędzić trudu człowiekowi? Może zniżył się do poziomu niżej rasy, aby ten dokładnie to zrozumiał? Prawdopodobna była też próba... * Zrozumiano? *pytanie padło jakby od niechcenia, zdawało się, że mówca nawet nie czeka na odpowiedź.*

Nie od zaciężnej konnicy tylko od waszych prymitywnych gier z wężami... *Drow wyjaśnił to nieporozumienie a potem tylko uśmiechnął sie ponuro...* I jak widzę mój Oficer wiajśnił resztę poruszonych przed chwilą kwestii... *Rzekł z nieskrywaną wyższością... Choć w myślach zakołatało mu się, że człek wie co mówi... Przynajmniej w kwestii rzemiosła wojennego i sprowadzenie go tutaj nie było krokiem w złą stronę... Teraz jednak tylko pozostałą kwestia 'motywacji'...*

*Drowka zaś przysłuchiwała się w milczeniu owej wymianie zdań. Była nawet nieco rozbawiona postępowaniem człowieka... Nie na tyle jednak, by dać temu wyraz w jakikolwiek sposób. Siedziała więc czekając na dalszy rozwój sytuacji. Co jak co... Przedstawienie było udane... A kolejna ofiara na ołtarzu jej Pani? Rzecz warta rozważenia...*

*Ten nazwany klaunem też był Drowem, Kharn zmieszał się nieco, mógł się wcześniej domyślić, ale cóż Elf był u siebie i to on miał broń, na razie trzeba mu było przyznać rację.* Zrozumiano, zrozumiano... *odparł z delikatną drwiną w głosie. Pozornie zwrócił też uwagę z powrotem na pierwszego z elfów. Tak aby ewentualnie atak z tego z boku był do obronienia* A tak ... porównanie do jadowitego i niebezpiecznego diamentowego grzechotnika. *popatrzył na elfa w całości* nie wiele odbiega od faktu, jadowity, szybki i baaardzo niebezpieczny. No jak rozmowa z tobą Waszmość i Panią *wskazał na fotel z którego dochodził damski poprzednio głoś.* Kwestie mojego pobytu tu i waszej gościnności są chyba dość znane nawet wśród ludzi. Najczęściej kończą na obiedzie ... u Driderów haha...khmam *pohamował śmiech widząc brak uśmiechu na ustach Drowa* Tak więc przecież wiedząc o tym sam tu przyszedłem i nadal oferuję swoje usługi. *Dał krok w bok tak żeby móc się pokłonić jeszcze raz Drowce i Drowowi, pozornie nie zwracając uwagi na trzeciego obecnego.*

*Drow zaiste się nie uśmiechnął choć wizja Jiva dobierającego się do człowieka była dość zabawna... Niemniej jednak odsunął od siebie myśli o driderze i skupił na tym co człowiek dalej rzecze... A usłyszał kolejny potok pochlebstw zwieńczonych na dodatek ukłonem... Mroczny postanowił poczekać z tym co zamierzał, toteż znów w mrok padła komenda* Xor nau... Gotfrer bauth nindel. *I teraz już rzekł do człowieka* Zamierzamy sprawdzić czy słowa swe czynem poprzeć potrafisz... Toteż najbliższy kawałek czasu spędzisz w murach tej twierdzy... *Ciekawe o jakim kawałku czasu mroczny mówił ? Dla tej rasy bowiem nawet 10 lat może być czymś niedługim* ...przekonamy się czy będziesz przydatny. *Spojrzałw stronę tronu* Jeśli tak, to czeka Cię tu wiele... profitów... *Nie sprecyzował również co dokładnie ma na myśli* No i przede wszystkim będziesz żył... A to przecież wielce istotne, czyż nie ? *Kończąc pytanie wzrok znów przeniósł na człowieka...*

Na czym to będę spędzał czas? *zapytał człowiek, przekrzywiając lekko głowę* Ale sprawa profitów jest kusząca, cieszy mnie że doszliśmy do konse... ksnesu... *popukał się palcem w głowę* porozumienia. Za te jak mówisz profity jestem gotów przelewać krew w waszym imieniu. *wyciągnął rękę jakby chciał przybić transakcje z elfem, ale cofnął z powrotem, nie chciał przypadkiem urazić Drowa łamiąc mu delikatne kości klepnięciem, te małe istoty wyglądały tak delikatnie, ale wiadomo że pozory mogą mylić.*

*Bardzo dobrze, iż człowiek cofnął swą dłoń bowiem Mroczny nie miał najmniejszego zamiaru podawać mu swojej. Miał zasadę by się nie spoufalać z - w jego mniemaniu, gorszymi od siebie* Kwestia Twej kwatery jak i dyspozycji dla Ciebie zostanie poruszona w odpowiednim czasie... *Rzekł jeszcze i odwrócił się tak by stać frontem do tronu* Czy jest jeszcze coś Jallil, co chciałabyś tu usłyszeć ? *Zapytał siedzącej tam kobiety...*

Wystarczy. *Kobieta rzekła zdecydowanie.* Zakończmy już tę dość długą konwersację. *Urwała i długą chwilę wpatrywała się w Człowieka.* Sądzę, że masz już wobec niego pewne zamiary. Pozostawiam go więc Tobie. *To rzekłszy wstała i cicho wymknęła się bocznymi drzwiami z komnaty. Temat najwidoczniej uznała za zamknięty.*

Doskonale... *Drow mruknął do siebie cicho, lecz stojący obok czowiek mógł to usłyszeć... Kolejne słowa zaś wypowiedziane głośniej skierowane były już do niego* Żołnierz zaprowadzi Cię do miejsca w którym dowiesz się więcej... *Tu stryknął palcami przywołując tym samym jednego ze strażników* Zaprowadź tego człowieka na Arenę... Tam niech Valaghar sie nim zajmie... *Brzmiała komenda*

*Zółnierz zaś skinął głową na znak zrozumienia poczym spojrzał na większego od siebie człowieka...*

*Człowiek ukłonił się wychodzącej Pani, skinął głową temu pierwszemu i odwrócił się w stronę nadchodzącego żołnierza, posłał uśmiech elfowi, odsłaniając nieco kły pochylił się dominując nieznacznie małą postać* Prowadź więc... proszę.

*Fechmistrz widząc, że żołdak skinął głową odwrócił się i podążył w stronę z której wyszedł w mroku - tym razem znikając w nim skutecznie*

*Żołnierz zaś skrzywił się na słowa człowieka... Tak jakby musiał wykonać kolejny żmudny obowiązek. Jednak wyjścia nie miał i rzekł jedynie* Za mną... *Po czym poprowadził człowieka do jednego z bocznych wejść do komnaty...*

[Kharn, proszę o rejestrację na forum... Temat zaś zamykam.]