ďťż

płochliwa klacz

Baza znalezionych fraz

Futbolin

witam, mam nadzieję że mi pomożecie.
od ok 1,5 roku mam swoją klaczkę.
problem w tym iż stała się bardzo płochliwa.
rok temu byłam na niej na rajdzie. jechaliśmy ulicą, mijały nas samochody - 0 problemów
ostatnio wracaliśmy z terenu grupą. klaczka wystraszyła się czegoś (nie wiem czego) weszła na jezdnię. z tyłu przejezdzał samochód, klaczka kopnęła najpierw wybijając okno od strony pasażera, następnie z obu nóg kopnęła w drzwi pasażera. na szczęście, nikt na tylnym siedzeniu nie jechał. na szczęście konikowi się nic nie stało.
ale... ja mam traumę. boję się wyjezdzać, gdyż boję się co będzie jak ona się wystraszy i komuś coś się stanie lub jej.
prosiłam o pomoc instrukora. problem w tym, że klaczka pod innymi osobami strasznie kombinuje, podskakuje, buntuje się. tak naprawdę jest walka zanim wyjedzie się w teren.
może macie jakieś rady, jak pomóc jej się przyzwyczaić, żeby się nie bała.
apropo. wracając z terenu jechaliśmy odcinek właśnie tą drogą wzdłuż jezdni, samochody nas mijały, konik nie reagował, ok 100m przed wejsciem na teren stadniny.......
będę wdzięczna za jakąkolwiek pomoc.


jeśli ten konik jest twoją własnością to proponuję wykupic polisę OC
mam OC i konik też ma swoje ubezpieczenie.
"prosiłam o pomoc instrukora"

i co powiedzial?


masza, a może popracować z koniem,żeby nie była tak płochliwa?Bo skoro kiedyś nie było problemów to musiały się one skądś wziąć...

"prosiłam o pomoc instrukora"

i co powiedzial?


pojechał na niej raz w teren.
przed wyjazdem była walka zakończona połamaniem przed konisie plastikowych schodków do wsiadania i nadużyciem pomocy przez instruktora......

myślałam by wpuścić ją na mały wybieg i poprosić tatę by jeździł samochodem wokół wybiegu. a po pewnym czasie jak klaczka się uspokoi, żebym ja na niej siedziała a tata jeździł wokół samochodem.
kiedyś naprawdę się nie bała ruchu ulicznego.... teraz, nie wiem co się stało.....

nadużyciem pomocy przez instruktora......
masza, widac, ze wasz problem jest zlozony. "strachy" nie pojawiaja sie znikad. moga wynikac z braku szacunku do czlowieka, z braku zaufania do jezdzca, z nieobycia, z nadmiaru energii... mozna wymieniac i wymieniac. jednorazowe wsiadanie instruktora nie pomoze. skad jestes? moze ktos moglby do was podjechac i ocenic sytuacji. a moze masz mozliwosc wyjechac na wakacje (z koniem albo chociaz sama) do kogos, kto z wami popracuje?
masza, co Ty masz za instruktora ?Od dawna go masz...? Może to jego metody doprowadziły do takiego zachowania klaczy?
Obis, nie ocenialabym tak pochopnie moze instruktor normalny, tylko sytuacja zle odebrana i opisana przez pryzmat niewiedzy. zauwaz, ze nie mamy pojecia, na jakim poziomie wyszkolenia jest masza. trudno tez powiedziec, co ma na mysli, piszac o naduzyciu pomocy.
met, może faktycznie to moja nadinterpretacja ... ale to ze względu na fakt,że kiedyś z koniem było wszystko ok, bo tak ja to rozumiem, skoro problemu nie było... a tu nagle mamy instruktora nadużywającego pomocy ( mi się to odrazu kojarzy z batem i "łydą")...

edit:
I jeszcze jedno, instruktor chyba nie powinien z koniem walczyć a pracować...
"pojechał na niej raz w teren. "

ja rozumiem z watku, ze ingerencja instruktora w nasza pare na tym sie skonczyla
pisząc o nadużyciu mam na myśli złamany palcat.....

faktycznie, jak ją kupiłam, zero szacunku do człowieka.
jednak przez te 1,5 roku to się zaczęło zmieniać. to nie tylko opinia ludzi, którzy tam przyjeżdżają regularnie
klaczka zmieniła swoje nastawienie do mnie.
charakterek ma, pod siodłem chodzi regularnie, na lonży.

"pojechał na niej raz w teren. "

ja rozumiem z watku, ze ingerencja instruktora w nasza pare na tym sie skonczyla


stety czy niestety
kupił kilka koni do ujeżdzenia i nie ma czasu pomagać hotelowemu.
po drugie, na pytanie" i jak szła w terenie" była irytacja i stwierdzenie, już ci nie pomogę...
met, no to złamany palcat na koniu już o czymś świadczy...
masza, chodzi pod siodłem na lonży, czy chodzi pod siodłem normalnie(tzn bez lonży) na ujeżdżalni i również w terenie,a lonża swoją drogą(pytam,bo znam takich co zajeżdżając biorą konia na lonże i od razu w teren...)? ile w ogóle ma lat ten koń?
Obis - nie bylo mnie tam, nie wiem, co zaszlo: jak i dlaczego. skoro instruktor mial tylko incydentalny kontakt z koniem, to znaczy, ze nie tam trzeba szukac zrodel problemu.
pod siodłem a swoją drogą na lonży.
ona ma 7 latek. generalnie kupiłam ją zajeżdżona, tyle że jej była właścicielka jeździła tylko w wakacje a tak klaczka stała na wybiegu. z powodu życiowej sytuacji musiała ją sprzedać.
kupując ją od początku uczyłyśmy się sygnałów. klaczka nie znała wolt czy zmian kierunków.
ale bardzo szybko się uczy i chętnie to robi.
na lonży nie chodziła. długo to trwało ale się nauczyła.

nie wiem czy prosząc o pomoc nie pogorszyłam sprawy.
jednakże, powiem szczerze, ja się boję. boję się że ona sie wystraszy, zrobi krzywdę sobie i komuś......
met, Nie szukam tam źródła problemu, stwierdzam tylko,że instruktor zachowujący się w taki sposób to jakaś totalna pomyłka...
Ja myślę że tu nie koniecznie jest spłoszenie się konia bo skoro by się spłoszył to by raczej uciekał a nie atakował auto. masza, a gdzie Ty mieszkasz?? może bym wstąpiła i pogadała z łobuze Zwierzęta mają fantastyczną pamięć i może to byc jakaś trauma przeżyta w przeszłości

Obis - nie bylo mnie tam, nie wiem, co zaszlo: jak i dlaczego. skoro instruktor mial tylko incydentalny kontakt z koniem, to znaczy, ze nie tam trzeba szukac zrodel problemu.
coż użycie bata, w sytuacji problemu z "nadpobudliwym" że to tak ujmę koniem jest szczytem największej głupoty i niekompetencji..

W ogóle używanie bata w jakiejkolwiek sytuacji, po za czystą złośliwością konia lub w przypadku "zagrożenia życia" jest po prostu idiotyzmem!