ďťż

Powitanie

Baza znalezionych fraz

Futbolin

*Bramy Twierdzy otwarły się i budowla wypuściła ze swych objęć czterech jeźdźców. Dwóch Gwardzistów - drowów specjalnie przeszkolonych i zajmujących szczególne miejsce w Armii Domu. Stanowili ochronę i asekurację pozostałej dwójki. Tą dwójką był bowiem jeden z Cieni Domu - Raevilin oraz Fechmistrz - Kessrin. Wrota zamknęły się za nimi*


*Fechmistrz dosiadał swego ulubionego rumaka. Weterana już kilku wojennych wypraw. Ubrany był tradycyjnie - ciemny paszcz, pod nim lekka kolczuga... Przy pasie dwa miecze. Tym razem nie kłopotał się ukrywaniem swej tożsamości toteż włosy jego spływały na plecy, przesłaniając wiszący luźno kaptur. Lekko ponaglił konia i rzucił do pozostałych* Udajemy się na skraj lasu... Tam poczekamy *I nie czekając na odpowiedzi ze strony pozostałych ruszył do przodu*
*Jechał obok Fechmistrza bez żadnego słowa, bacznie obserwując otoczenie. Niby jechało z nimi dwóch żołnierzy, jednak wolał zaufać sobie innym*
*Fechmistrz poprowadził ich najkrótszą drogą do miejsca, które wskazał komu trzeba. Miejsca spotkania i miał pewną nadzieję, że nie jedzie na darmo. Z Cieniem też miał pewne rzeczy do omówienia, więc gdyby nie doczekali się "gości" Wykorzysta ten czas na rozmowę na osobności. Teraz jednak najważniejsze było dotrzeć do celu co im się w końcu udało. Dotarli do miejsca, w którym las był już rzadszy i tu Fechmistrz się zatrzymał, dając i znak postoju pozostałym*


*Zatrzymał się na znak Fechmistrza i z siadł z konia w celu zbadania otoczenia*
*W pewnej odległości od miejsca ich postoju, spomiędzy drzew widać było migające światło ogniska... Drow nie wyznaczył "gościowi" miejsca spotkania zbyt dokładnie, więc i tak dobrze, że znalazł się na tyle blisko miejsca spotkania...*
*Blask ogniska został zauważony natychmiast. W ciemnym lesie nie trzeba było bacznego oka by je zauważyć, więc nawet nie informował o tym Fechmistrza, sądząc że miejsce pobytu gości jest mu znane*
*Drow nie schodził z konia... Ba, nawet nie miał takiego zamiaru. Pochylił się jedynie i puścił wodze... Następnie kilka ruchów dłońmi by przekazać niemą wiadomość do Cienia* Sprawdź to i zaproś rezydenta obozu tutaj...
*"Na wschód stąd znajduje się mniejsze pasmo gór... Ludzie zwą je Vlos Krik'vlicss. Na południe zaś od nich znajdziesz las... Na jego skraju spotkamy się..." Tak jak zielonoskóry nie miał najlepszej pamięci, tak te słowa, wryły mu się w łeb, jak nigdy.*
Leź... skręć... las... eee proste... * Powtarzał od czasu do czasu, tak dla pewności... Gdy ork, ujrzał już rzeczony Las Kłamstw, postanowił przycupnąć na chwilę, w końcu drowy na pewno nie przybyły prędzej niż on... Chociaż... Jakby to wyglądało, gdyby miał się spóźnić... Postanowił stanąć gdzieś na widoku, z nadzieją, że to mroczniaki, dojrzą go pierwsze.*
*Ruszył w kierunku ogniska, z zachowaniem ostrożności. Nie wszedł wprost w światło rzucane przez ogień, stając na granicy gdzie był prawie niewidoczny, przyglądając się poczynaniom jednego z gości, który okazał się orkiem. Poczekał jeszcze chwilkę, po czym powiedział trochę głośniej, tak by ork go usłyszał*Zgubiłeś się? Za mną
*Fechmistrz zaś odprowadził wzrokiem Cienie a potem spojrzał przed się... Mimo, że było już ciemnawo i tak nie trudno było zauważyć masywną sylwetkę dalej. Drow uśmiechnął się, wszak to stuprocentowa skuteczność. Skinął na jednego z Gwardzistów by tu został i poczekał na Raevilina a sam wraz z drugim ruszył z wolna w kierunku stojącego dalej orka. Nie spieszył się, a opuściwszy ostatnie zarośla sam był również już doskonale widoczny... Tak jak i towarzyszący mu drow.*
*Obozowisko wyglądało, jakby Ork bawił tu od dłuższego czasu - między dopalającymi się głowniami leżały opalone kości dzika, w trawie - gliniane skorupy jakiegoś gąsiora, zapewne wpierw osuszonego. Ork odziany był w grubą zbroję - samoróbkę, do której dołączono wysoki pancerny kołnierz, osłaniający większość twarzy i kark. W trawie obok niego leżał ogromny, szeroki na długość dłoni i gruby na dobre 2 centymetry tasak, prymitywnie, choć solidnie osadzony na prostym drewnianym trzonku. Dał się zaskoczyć Drowowi, jednak się nie przestraszył. Spojrzał na niego, po czym podniósł się ciężko* A dzie kcesz leźć, a? *zapytał*
Nie zgubiłem, tylko czekam na podziemnego. *Uznał, że lepiej będzie nazywać ich podziemnymi, niźli ylfkami, do których te nie pałają miłością* A Ty pewnie podziemny... *No coż, trzeba odstąpić od ciepłego ogniska, i na wpół surowego kawałka mięsa, bogactwo i sława czeka. Przynajmniej tak myślał...* Podziemca prowadzi...
Miałeś się z kimś spotkać,tak?*spytał*Więc za mną*odwrócił się nie czekając ani na odpowiedź ani na orka*
*Dwa konie zbliżyły się w końcu na tyle blisko, by można było spokojnie mówić - nie sięgając po krzyk. Pierwszy z drowów przemówił* Zgadza się, iż nie zbłądziłeś... A nawet wypełniłeś pierwszą część umowy. * Jeśli ork przywiązywał wagę do brzmienia głosu mógł stwierdzić, że ten głos już kiedyś słyszał.* Chodź... Oczekujemy jednak jeszcze na kogoś i lepiej będzie jeśli nie będziemy stali na otwartej przestrzeni. *Drow mimo, ze był na swoim terenie to nie przepadał za pozostawaniem na widoku... Poza tym, domyślał się, że drugie ognisko jest autorstwa właśnie tej osoby na którą jeszcze czekają. Powoli zawrócił konia i ruszył ponownie w stronę lasu*
Dobra. *mruknął w końcu, podniósł broń i ruszył za Drowem, ze zgrzytem zbroi, ciężkim krokiem, z głośnym trzaskiem gałązek*
*Drow szybko lecz cicho kierował się do koni, zupełnym przeciwieństwem był ork podążający za nim. Miał już zamiar jakoś go skarcić jednak stwierdził że i tak nic by to nie dało. Dotarli do miejsca postoju*
*Morg nie szedł wiele wolniej od Drowa, choć kiepska zbroja znacznie ograniczała możliwość poruszania się, był daleko wyższy. Dotarł do miejsca postoju i bez słowa oparł się nonszalancko o jakieś drzewo, przyglądając się strażnikom... po chwili zaczął dłubać w nosie*
Podziemca we własnowej osóbce. *W jeźdźcu rozpoznał drowa, z którym to rozmawiał za pierwszym razem. Dziwaczny akcent, i ton głosu, sprawiły, że nie mógł go zapomnieć.
Już bez zbędnych gadek, i przylizywania się, zielonoskóry podążył za jeźdźcami, którzy to zaczęli powoli wjeżdżać w las.*
*Nie jechał zbyt szybko coby ork za nim nie musiał biec... I tak po kilku chwilach dwóch jeźdźców wróciło do punktu wyjścia... Gdzie wrócił również Cień a także stał i dłubał w jednej ze swych dziur drugi zielonoskóry* O proszę... Widzę, iż mamy komplet. *Zaczął mroczny...*
Drugi ork *Powiedział z niewidocznym uśmieszkiem na twarzy. W końcu nie jest już "sam", bo drowiego towarzystwa, nie uznawał za najlepsze. W końcu rzadko się odzywają, a do tego mają się za panów.* Bendziem do kogo jadake otwierać, w przerwach na rąbanie.
*Przyglądnął się uważnie obu orkom, nie odzywając się ani słowem. Stał i czekał*
*Ork rozszerzył nozdrza, przyglądając się ziomkowi. Assghan był od niego o jakieś 15cm wyższy, ale znacznie mniej postawny, Morg zdawał się być szerszy i wyższy. Miał też ciemniejszy odcień skóry, miał na niej więcej blizn - znaczy, Morg był starszy.* No. *rzekł w końcu* Jadziem? *zapytał w końcu swojego szybkostopego przewodnika*
Nim "pojedziem" *Drow próbował naśladować specyficzny sposób mówienia* ...może powiecie jak na was wołać? *Pytanie było adresowane do obu orków* Chyba, że wolicie by wskazywać was palcem mówiąc "Ty"... *Dokończył zatrzymując wierzchowca i dając znak towarzyszącemu mu drowowi by zrobił to samo*
Nie wolicie. *burknął, wyższość, z którą odnosił się do niego Drow wyraźnie mu się nie spodobała.* Myślałżem, że jak takiś cwany, to wiesz, a? *zapytał z drwiną w głosie. Wybuchowy charakter Morga zaczynał dawać o sobie znać... z takim lepiej obchodzić się jak z jajkiem, gdyż bardzo prawdopodobne, że może po prostu rzucić się z rykiem, nawet i bez wyraźniejszego powodu...*
*Widząc nerwowe zachowanie orka włożył rękę pod płaszcz. Gotowy w razie potrzeby do szybkiej interwencji.*
Żem jes Assghan. Ass-Ghan *powtórzył jeszcze raz, wyraźniej powoli, dzieląc imię na dwie części. Nie chciał żeby ktokolwiek przekręcał je na Agana, Sgana, itd, w końcu to można odebrać za obrazę...*
Morglum *przedstawił się w końcu* A Ty co tam pod tem wdziankiem szukasz? Jak siem musisz kuśkom swojom zabawić, to lepij poczekaj, aż sam bendziesz *rzekł, zwracając wzrok na Raevilina, ze złośliwymi ognikami w oczach*
*Może i młodszy, może i węższy w barach, i nie miał zaszczytu zdobyć tylu blizn... Ale, miał coś czego towarzyszowi brakowało, względną ogładę. Co prawda podobało mu się, jak Morg zwraca się do podziemców, ale myślenie od czasu do czasu się opłaca...* To jedziem szaraki? *niemal wykrzyczał. Lepiej szybko odwrócić uwagę drowów, i zająć się czym innym*
*Zlekceważył słowa orka, tak jakby wogóle ich nie usłyszał*Ruszam?*spytał patrząc na Fechmistrza*
Doskonale... *Mruknął Fechmistrz lekko popędzając konia* I "drogi" Morglumie szczerze wątpię, iż nasze rasy dzielą podobne gusta spędzania wolnego czasu... *Dodał jeszcze w odniesieniu do ostatnich słów orka... Oczywiście z odpowiednią dawną sarkazmu w głosie* A teraz udamy się do miejsca, które będzie waszym nowym domem... *Specjalnie nie powiedział nawet na jak długo... Spojrzał na Cienia porozumiewawczo i ruszył do przodu, lecz skierował się w stronę inna niż ta z której przyjechali*
*Morg nie zareagował na sarkazm Drowa, widać - nie zrozumiał. Ruszył po prostu za jeźdźcami, patrząc ukradkiem na młodszego Orka - ten wydał mu się wyjątkowym słabeuszem.* Dzie jedziem? *zapytał w końcu, zżerany przez ciekawość*
*Wskoczył na swojego konia,popatrzył na obu orków i ruszył za Fechmistrzem. *
*Już bez gadania, myślenia, pierdzenia itp, zielonoskóry ruszył za jeźdźcami. No cóż, będzie musiał pracować, wraz z stereotypowym przedstawicielem rasy. Widać każdy klan ma inne podejście...*
*Drow prowadził niezbyt szybkim tempem cała grupkę jakimiś ścierzynkami... Jego założenie było dość proste by pokluczyć po lesie nim rzeczywiście udadzą się do Twierdzy. Zwiększy tym prawdopodobieństwo, że orki nie zapamiętają drogi. On prowadził, wraz z Cieniem a pozostała dwójka zbrojnych jechała za orkami, tworząc nawet jako tako zwarty pochód. I tak jadać przez las między kolejnymi zaśpiewami ptaków czy jakimś rechotem żaby drow postanowił wygłosić mała przemowę. nie odwrócił się do orków ino rzucał słowa za siebie* Zostaliście najęci by wzmocnić szeregi naszej armii... *Zaczął bez pardonu* ...dostaniecie zakwaterowanie i jadło i żołd... *Pytanie o dokładne miejsce w które zmierzają pominął milczeniem* W zamian oczekuję waszych "usług" wykonywanych bez najmniejszego wahania... *A przypominając sobie poprzednią rozmowę z jednym z orków i jego poziom rozumienia takich sformułowań dodał* Czyli macie bić, miażdzyć, gnieść, plądrować, rabować, gwałcić i co tam jeszcze zazwyczaj orki robią... *Uśmiechnął się lekko sam do siebie*
No. Siem rozumie. Póki mi płacisz, jasna rzecz. *Mruknął cicho, przyglądając się swojej broni, w międzyczasie upychając kawałki rzemienia i dziczej skóry w szparę między trzonkiem a ostrzem tasaka i dociskając nity, które poluzowały się w trakcie zdobywania środków na podróż na skraj lasu.*
Assghan już gadał, że taka umowa mu pasi. I jeszcze bedom mu płacić za to. Thee, dobrze jes *I rzeczywiście, patrząc z perspektywy zielonoskórego było dobrze. W końcu, nie jeden mógłby robić coś takiego za darmo.*
*Uśmiechnął się tylko słysząc słowa Fechmistrza, zwłaszcza tą drugą część dotyczącą bicia, miażdżenia, plądrowania, rabowania itp. Sam jednak jechał w ciszy, nie odzywając się wogóle*
Cieszy mnie, iż się zgadzamy w tej kwestii... *Ciągnął dalej drow* ...i jestem wielce przekonany, że poznacie tez i nowe formy "zapłaty" oraz całkiem nowe waluty w jakich owa zapłata może być wam dostarczona... *Wszak drow nie miał zamiaru mówić wprost, że własne życie cenniejsze może być niż stos pieniędzy* ...ale wszystko w swoim czasie.*Tu zrobił przerwę...* Oczywistym jest też, że gdy pojawi się więcej orków to któryś z was będzie dowodził... *I pozwolił zawisnąć temu zdaniu w powietrzu... Miał swego faworyta, choć też zastanawiał się nad pewnym podziałem ról... Lecz ciekaw był jak orki podejdą do tej kwestii... Orszak zaś posuwał się nadal do przodu...*
Czeka ich powitanie na miejscu?*spytał używając jedynie gestów rąk*
*"Inne waluty? Ciekawe co kce dać zamiast zuota i świecidełkóf? Któryś z was... Jakby nie móg powiedzieć, że Assghan..." Rozmyślał sobie ork. Nie odzywał się już ani słowem, od czasu do czasu rzucał tylko przelotne spojrzenie na Morga i szedł dalej...*
No. *pokiwał głową. O ile nowa forma wypłaty będzie złota, okrągła i w dużej ilości, był bardzo zadowolony. Kawałek o wodzu też mu się spodobał - on też wiedział, kto będzie rządzić, a jeśli nie będzie, to zrobi tak, żeby nie było rządzić komu innemu. Sprawdził, czy ostrze nadal się rusza, zadowolony z efektów swojej pracy*
W Twierdzy ktoś ich od nas przejmie... *Kilkoma zręcznymi ruchami dłoni przekazał wiadomość do Cienia. A do orków rzekł* Zaraz będziemy na miejscu, a gdy będziemy już w środku porozmawia z wami ktoś inny... Ktoś kto będzie potrafił przemówić... Hmmm... Waszym językiem. *Drow uśmiechnął się dobierając ostatnie słowo i mając na myśli już konkretną osobę - choć oprócz niej rzecz jasna, pośle tam też swego oficera.*
*uniósł w końcu wzrok znad swojej broni* A ty co tam temi rączkami machasz, e? *zapytał, mrużąc podejrzliwie oczy. Był spostrzegawczy. Dobry wojownik jest spostrzegawczy. Zły natomiast jest martwy.*
*Irytowało go już troche zachowanie jednego z orków, jednak nie chciał nic robić. Napewno zostaną miło przywitani na miejscu*
Nie za dociekliwość będzie Ci płacone... Przynajmniej nie za dociekliwość skierowaną w tą stronę... *Dokończył drow bardziej ostro niż brzmiała jego poprzednia wypowiedź... I gdy zakończył wymawiać ostatnie słowo zza drzew wyłoniła się budowla do, której zmierzali...*

//Tak czysto informacyjnie to opis Twierdzy znajduje się w dziale Rekrutacja i Sala Przyjęć, więc możecie tam zajrzeć jak sama Twierdza wygląda //
*Pełzają już wydawało mu się, że krajobraz zaczyna się powtarzać, a to drzewo z złamaną gałęzią widzi trzeci raz z rzędu... Ale słowa "zaraz będziemy na miejscu" uspokoiły go. A poza tym, po kiego diabła mieliby ich oszukiwać.*
Znowu ork? *W końcu nie przeszło mu przez myśl, żeby ktoś elfiego pochodzenia mógłby mówić po orkowemu. "To jużby se był czeci. Kiego tylu? I tak odpadnom przy Assghanie." *
Niech tylo Morg nie próbowuje wyrwac ręców podziemcy *Powiedział, z nadzieją, że podpuści kolegę...*
Zara tobie wyrwe, szczeniaku. Morglum, nie Morg, dobrze Ci radze, bo siem nie bendziesz miał czym po jajcach drapać, jak sobie z twoich paluchów naszyjnik zrobie. *oświadczył hardo. Udału mi się podpuścić "kolegę", jednak lepiej dla niego, aby podpuszczanie sobie darował... Tym sposobem Assghan odwrócił uwagę Morgluma od ostrej odpowiedzi Drowa, co mogłoby się skończyć rychłą draką - biorąc pod uwagę rosnące znudzenie starego orka.*
Jeszcze trochę i się nawzajem pozabijają, zanim dojedziemy*pokazał rękami, a chusta ukryła jego uśmiech*
*Drow omal nie ryknął śmiechem... Jednak się w ostatniej chwili zdołał opanować... Skinął tylko twierdząco do Cienia... Jak on już dawno nie współpracował z orkami, niemal przez to zapomniał o ich "ogładzie" - a choć nie liczył to gdzieś świtała świadomość, że czas ten trzeba liczyć w dziesiątkach lat. Nie miał zamiaru wtrącać się w zawężanie przyjacielskich stosunków między zielonymi i po prostu nadal prowadził orszak do bramy, która zaczęła się już lekko uchylać - najwidoczniej jeźdźcy wraz z dwoma pieszymi byli oczekiwani*
*"Zakuty nie taki gupi..." Zielonoskóry nie zareagował na groźby orka. Nie będzie walczył, nie rzuci się na niego. Nie tego nauczyli go bratowie z klanu. "Oszukuj, wal jak nie patrzajom, honor dla suabych."* Assghan siem ukarza i przeprasza... *Stanął nieco dalej od towarzysza, a bliżej drrowa.* Już nie kucim siem, majom przecie tera wspólnych wrogóf. A Assghan nie jest przece krzat czy ylf... Włazim do twierdy *Powiedział, i jak to typowy filister, dostrzegający jedynie czubek swojego nosa, nie interesujący się głupotami takimi jak sztuka i architektura, szedł przed siebie*
*Oj będzie z nimi ciekawie pomyślał o dwóch osobnikach podążających za nimi*
No, lepij, cobyś wiedział, kaj siem zwracać do starszych i lepszech. *burknął, nieco bardziej udobruchany* Taa... wyglunda jak warownia klanu Strzaskanego Zemba, zanim żem jom splundrował i spalił. Pewno krasnoludzka robota. *powiedział tonem znawcy, chociaż blefował, co nietrudno było odkryć. Orkowie mieli zwyczaj osiedlania się w miastach warownych i twierdzach zdobytych na innych rasach, o które zresztą potem walczyli nawzajem, a gdy twierdza przestawała być atakowana, porzucali ją i ruszali w dalszą drogę...*
*Drow nie uznał za stosowne skomentowania mądrości jakimi ork się chwalił... Po prostu przejechał przez bramę i stanął, zatrzymując tym samym i cały orszak... Rozejrzał się i wskazując ręką jeden z budynków rzekł* Idźcie tam... W środku zaczekajcie na osobę, która poprowadzi was dalej. Czy to jasne? *Zapytał odwracając się tak by spojrzeć na orków.*
No. *ruszył w tamtą stronę od razu, w końcu za wykonywanie tych śmiesznych poleceń mają mu płacić. Pchnął drzwi ręką w pancernej rękawicy i wkroczył do środka, rozglądając się...*
*Również zatrzymał się, nie schodząc jednak z konia. Nie wiedział czy jego zadanie już się skończyło, czy może czeka go kolejne. Popatrzył się na orków,gotowy na kolejną sprzeczkę między nimi. Byli z różnych plemion, więc nie byłoby to niczym dziwnym*
Jak najbardziej. *Zaraz podążył za starszym towarzyszem, znikając za nim w mrokach pomieszczenia.*
*Drow śledził wzrokiem odchodzące i znikające w końcu w budynku orki* Cudnie... *Rzekł sam do siebie i zsiadł z konia... Spojrzał na Raevilina i uśmiechnął się znacząco* Teraz wrócimy do przerwanego przesłuchania a potem... *Znów pauza* ...porozmawiamy o Twojej przyszłości.*I cholera wie co to miało znaczyć, Fechmistrze skierował się do innego budynku, który mieścił w swym wnętrzu Salę Przyjęć*

//I tak... Panowie zielonoskórzy zaraz dostaną swój temat w Sali Rekrutacyjnej i tam już proszę przenieść się z pisaniem Ten temat po odpowiedzi Raevilina zostanie zamknięty.//
//A sesja kończymy dzisiaj, czy już jutro. Osobiście wolałbym drugą opcje.//
*we wnętrzu skrył się tuż za progiem, a gdy młodszy wkroczył do środka, sprezentował mu kuksańca w kark. Lekko, żeby go nie uszkodzić* Orientuj się! *krzyknął, szczerząc zęby w radosnym uśmiechu. Z Morgiem jak z dzieckiem - raz rzucał agresywne uwagi, gotów do walki, chwilę potem ciekawie pytał o drogę, lub nawet protekcjonalnie pouczał młodszego Orka*
//Żaden problem by zakończyła się jutro... To już jak wolicie... Morglum, pisz już w nowym temacie w Rekrutacji, dobrze?//
*Bez słowa ruszył za Fechmistrzem kierując się do sali przyjęć, myśląc też jak to zaplanowano jego przyszłość*

///sorki że tak długo///