ďťż

Serce Doliny

Baza znalezionych fraz

Futbolin

Naprawdę dziwne miejsce. Otula je gęsta mgła, która opada tylko w czasie deszczu. Całą dolina jest w niej pogrążona. Jest tu cała masa skał o które można się zabić, a przynajmniej zranić kiedy się nie uważa. Płynie tu nieduży strumyk, zimny, ale jest. Bowiem tu znajduje się podziemne źródło. Niekiedy zapuszczają się tu kopytne i bywa coś do jedzenia. Wieczorem Słońce pada na dolinę, sprawiając, że mgłą wygląda niczym złote nici. Lecz krótko trwa ten spektakl. Potem świat znów jest szary. Samotnicy śpią na posłaniach z trawy i roślin , choć nie jest to za wygodne.


Czarnogrzywy wyłonił się powoli z mgły, jego ślepia błyszczały z zadowolenia a na pysku widniał uśmieszek.
Rozejrzał się krótko, wskoczył na jakąś skałę i ułożył się na niej wygodnie, nie liczył na niczyje towarzystwo.
Przyszła za lwem, ale tak, żeby jej nie zauważył, szła pod wiatr, by nie wyczuł jej zapachu.
Nie usiał jej widzieć, ani słyszeć, wystarczyło, że usłyszał jej myśli.
Oblizał wargi i przymknął szkarłatne ślepia, kiedy wiatr zawiał prosto w jego pysk, najwyrażniej wiatrowi podobała się zabawa jego grzywą.
Skrzyżował łapy i otworzył ślepia wbijając wzrok w gęstą mgłę przed sobą.


*weszła* hej*powiedziała rozgądająć się*
Westchnęła, wyczuwając, że lew wie już o jej obecności. Podeszła więc i usiadła obok samca, patrząc na niego w milczeniu. Widząc lwicę z Lwiej Ziemi instynktownie oblizała kły i wysunęła pazury.
Wiedział, czego lwica od niego oczekuje, ale jak na razie wolał ją trochę pomęczyć.
Kątem oka zerknął na przybyłą, Lwioziemka, instynktownie warknął.
- Ave.
Zeskoczył ze swojego głazu i począł okrążać Lav.
*spojrzała na niego* wiecie to pa*ucieka*
To fakt. Lew uwielbiał znęcać się nad swoją partnerką, co jeszcze bardziej ją zdenerwowało.
Prychnął i uśmiechnął się kpiąco, nie zatrzymywał lwicy.
- Co za tchórze.
Pokręcił pyskiem.
- A czego się spodziewałeś po Kociaczkach z Lwiej Ziemi. - wyszczerzyła się w uśmiechu i przewróciła na grzbiet, patrząc teraz w niebo. - To banda słabeuszy. Gdybyśmy tylko mieli więcej wojowników, pokonalibyśmy ich. - dodała po chwili.
- Wystarczy pozbyć się tylko ich przywódcą, reszta w panice podda się nam.
Podszedł i stanął nad nią, uśmiechnął się cwaniacko.
Końcówkami grzywy łaskotał lwicę po pysku.
Co mu szkodzi, trochę się z nią zabawić i podrażnić.
Przekręciła się na brzuch, nie chcąc być w najbardziej uległej pozycji przed lwem.
- Dobrze kombinujesz. A co zrobimy z jeńcami? - spytała i oblizała kły.
- Albo się do nas przyłączą, albo zginą. Proste.
Wzruszył beznamiętnie barkami.
- Jesteś niezwykłym wampirem Emmett. - zamruczała i machnęła lekko ogonem.
- Tak wiem.
Odpowiedział nonszalancki, skromność przede wszystkim.
- A skoro mowa już i wampirach, to mam ochotę się napić czyjejś krwi.
Oblizał kły, otrząsnął grzywę, zerknął na lwice.
- No chyba nie masz na myśli mnie? - zaśmiała się i przymrużyła oczy. - Znaczy możesz, ale lepiej chyba pić krew od żywego. - powiedziała po chwili.
Zmrużył oczy, przyglądając się jej, jednak nie wytrzymał i zaśmiał się.
Odsunął się parę kroków do tyłu i pokręcił z rozbawieniem pyskiem.
Lir powolnym krokiem zawitała w te strony. Wzrok miała zamyślony, więc niezbyt przejmowała się tym czy ktoś tu jest. Mruknęła coś pod nosem, siadając gdzieś na uboczu.
Usłyszał czyjeś kroki, wzrok skierował na przybyłą lwicę.
- Hah, o to nasze zaginione kaczątko.
Witaj ponownie.
Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Określenie 'kaczątko' postanowiła pościć mimo uszu. Skierowała spojrzenie na lwa, jednak po chwili i tak zwróciła je w poprzednim kierunku. - Witaj. - dla niej to był początek jak i zarówno koniec wymiany zdań. Nieczęsto się zdarzało, by rozwijała z kimś dłuższą konwersację.
Skierował swe kroki w jej stronę.
- Jak Cię zwą?
Mruknął, okrążając ją powoli.
- Lirael. - znów jedno słowo. Jednakże, kątem oka obserwowała osobnika. Wolała raczej nie liczyć na coś niespodziewanego.
Machnęła lekko ogonem i usiadła, patrząc teraz na Emmetta i Lirael. Spróbowała odgadnąć z jego myśli co lew zamierza.
- Lireal.
Powtórzył cicho, zdmuchnął z pyska kosmyk grzywy.
- Ciekawe imię.
Odezwał się po chwili do lwicy, przystanął przed nią, podniósł pysk nieco do góry, patrząc na nią.
Irytowało go to, że niema wstępu do jej myśli.
- Przyznam, że udało mi się spotkać osobników z ciekawszymi imionami niż moje. - lekko odchyliła głowę do tyłu. Nie spoglądała na Emmetta, tylko gdzieś dalej.
- Pewnie tak.
Zerknął kątem oka na Shetani.
- Mnie za to zwą Emmett lub Astaroth.
Warknęła cicho, wystawiając kły, nienawidziła być ignorowana, a w dodatku pragnęła tego samca jak żadnego innego, chciała mieć z nim jak najszybciej silne potomstwo, z którego wyrośnie przyszła armia bezlitosnych wojowników Złej Ziemi. Podniosła się do siadu i obserwowała lwy czujnie.
- Dane mi było to wiedzieć. - mruknęła cicho i do siebie, jej ogon przesunął się po podłożu. Zerknęła na lwicę, jednak bez ciebie jakiegokolwiek zainteresowania. - Nieczęsto spotykane imiona. - rzekła nieco głośniej.
Przymknął ślepia i uśmiechnął się pogardliwie pod nosem, na myśli Shet.
Machnął ogonem i usiadł do niej przodem.
Prychnęła cicho i odwróciła się do lwa tyłem. Była na niego wściekła i była wściekła na siebie za swą naiwność. Emmett co prawda powiedział, że będą władać razem i stworzą silne stado, ale jak dotąd ani przez chwilę nie potraktował jej jak swojej partnerki. Bądź co bądź, choć nie oczekiwała od niego miłości czy przywiązania mógł okazać jej chociaż pożądanie i namiętność. Cokolwiek. Czuła się w tym momencie po prostu upokorzona, zranił jej dumę. Zacisnęła mocno powieki i kły. Nie rozpłacze się za nic. Nie da mu tej satysfakcji.
Wykrzywił pysk w kpiącym uśmiechu.
- Cóż się stało?
Spytał w jej myślach, nieco rozbawiony jej zachowaniem.
Hah, Lir jako jedyna nie za bardzo zainteresowała się stosunkami między Emmettem, a nieznaną jej lwicą. Co jej do tego było ? A no właśnie nic. Postanowiła jednak, oddalić się jeszcze nieco dalej, by nie odczuwać ich obecności. Cóż, musiała porozmyślać, choć nigdy nie przyznała by tego otwarcie. Ułożyła się na boku i wpatrzyła w jakiś punkt przed sobą.
- Nie, nic.
Odpowiedziała w jego głowie bojąc się, że znowu ją zechce w jakiś sposób podręczyć.
Podniósł się i podszedł do niej, usiadł obok, wpatrując się w dal.
Milczał, sam dobrze wiedział o co chodzi.
Westchnęła, czując, że oczy ją okropnie bolą i że musi sobie ulżyć. Była twarda, ale zdarzały jej się też chwile całkowitej słabości i bezradności. A że nie chciała za nic, by zobaczył jej łzy wstała i mruknęła.
- Jakby co będę w naszym legowisku, znajdziesz drogę po zapachu. - powiedziawszy to oddaliła się w stronę terenów Złej Ziemi.
Zerknął za lwicą a potem na drugą, co mu pozostało?
Z taką rozgadaną lwicą jak Li na pewno będzie miło rozmawiać.
Uśmiechnął się z sarkazmem do siebie, podniósł się i oddalił za Shet.
Jakby nie było, ocknęła się z długotrwałej zadumy. Pokręciła powoli karkiem i przymrużyła ślepia, jednak niezbyt odczuła ból w tej części swego ciała, której używała przez ostatnie kilka godzin stosunkowo rzadko. Przebiegła wzrokiem po polanie i z zadowoleniem stwierdziła, że jest sama. Cisza i spokój... Czegóż chcieć więcej ?
Lew wolno szedł przez coraz gęstsza mgłę, oblizał z polna pysk.
Wyczuł zapach lwicy, tej samej.
Spuścił pysk prawie dotykając nosem ziemi, doszedł do małego źródełka i zaczął powoli chłeptać wodę.
Kroki ? W tej chwili wszystko słyszała dwa razy wyraźniej, niż sama by tego chciała. Jednak nie miała za bardzo czym się przejmować, bo zapewne i tak zostanie zignorowana. Ziewnęła więc.
Nie pomogło mu to ugasił pragnienia, ale czasem dobrze, jest się zachowywać jak normalny lew.
Potrząsnął grzywą i odwrócił się nieco zmęczony, przetarł ślepia łapą i zatrzymał wzrok na lwicy.
Zerknęła na lwa. Tia, kojarzyła go, choć poznała jedynie jego imię. Wyciągnęła się na tym skrawku polany, na którym leżała.
Co mu szkodzi krótka rozmowa, skierował kroki w jej stronę.
Usiadł obok.
- Skąd do nasz przybywasz?
Nie bawił się w przywitania i pytania typu ,,co u ciebie?".
Milczała przez dłuższą chwilę. - Z krain sprzymierzonych. - odparła, jednak po chwili zdała sobie sprawę, że może nie wiedzieć o co jej chodzi. - Z Kyralii, nie sądzę żebyś kiedyś o takiej krainie słyszał. - od razu wątpi w jego wiedzę ? Widocznie ma do tego należyty powód.
*weszła ave
- Coś Mi sie o uszy obiło, jednak nie staram się zapamiętać miejsc, które mnie nie obchodzą.
Odpowiedział, wzruszając niedbale ramionami.
- Zastanawiające jest czy obchodzi cię coś po za własna końcówką ogona ? - była bezczelna ? To za małe słowo, by określić to, że zwracała się do kogoś takim tonem. Widać, że dla niej niezbyt liczyła się czyjaś pozycja.
*spojrzała na rozmawiajaących*hm...
- Szczerze? To nie.
Uśmiechnął się nieco dziwnie, trzeba przyznać, że jest odważna.
Tylko do czego ją ta odwaga doprowadzi.
- Narcyzm. - skomentowała pod nosem, choć nie było to odpowiednie słowo. - Lub ignorancja do wszystkiego poza własnym sobą. - tak, to już brzmiało lepiej, przynajmniej wedle jej gusta. Dźwignęła się na łapach, by nie leżeć.
Zaśmiał się w duchu z niej.
- Jeśli to Cię, u szczęśliwi.
To jeszcze obchodzi mnie moje stado.
Mruknął, spuściwszy nieco pysk, żeby być na równi z nią.
Postarała się by wyraz jej pyska przypominał naglę zdziwienie tą wiadomością. W środku jednak, miała wielką ochotę się zaśmiać. - Doprawdy ? Tego się nie spodziewałam. - mruknęła i przeszłą się parę kroków, by rozprostować mięśnie.
Wywrócił oczami, szurnął ogonem po ziemi, obserwują jej ruchy.
Przeciągnęła się leniwie, przystając na chwilę. Rozejrzała się po okolicy, jakby dla własnej chęci poznania wszystkich szczegółów w owym krajobrazie. Jednakże nie trwało to zbyt długo, bo powróciła na swoje wcześniejsze miejsce. - Czyli stado i ty sam ? - drążenie tematu pt. 'Nic mnie nie obchodzi' powróciło do realizacji.
- Ta jest.
Odpowiedział dziwnym tonem, zdmuchnął kosmyki grzywy z pyska i spojrzał w niebo.
- Zaczynam mieć wrażenie, że unikanie towarzystwa to najlepsze co mi się w życiu przytrafia. Za dużo dziwnych osobników łazi po ziemi. - nie ma to jak dziwny monolog, nie wnoszący nic konkretnego do tematu.
- Ja się zaliczam do tych dziwnych osobników?
Spytał z nutką rozbawienia w głosie.
- Tak. Jesteś doprawdy dziwnym osobnikiem. - zaczęła kiwać głową, jakby w rytm jakiejś muzyki. - Jeszcze brakuje tego byś był zielony i miał czułki.
Oblizał pysk, nieco zaciekawiony, ale i poirytowany jej zachowaniem względem jego.
- Imponujesz Mi swoim charakterom, ale za dużo sobie coś pozwalasz.
Zmrużył szkarłatne ślepia lekko.
- Tak ? - wydawało się, że niezbyt się tym przejmuję. - Jesteś w stanie mi zagrozić ? Jeśli tak, proszę. Dla mnie niezbyt się liczy kim jesteś i czy masz własne stado czy nie. Pewność siebie idzie w parze z głupotą. - zakończyła ten dziwny monolog.
Wszedł z głową uniesioną do góry, miał lekko wysunięte pazury i delikatnie wystawione kły
- Grozić?
Zmarszczył czoło, po czym uśmiechnął się z pobłażliwie.
Kątem oka zerknął na syna, a potem znowu na lwicę.
- Nie mam zamiaru.
- Widocznie sformułowałam zdanie nie tak jak chciałam. - odparła nawet aż zbyt spokojnie. Zerknęła bez żadnego zainteresowania na lwa. - jednakże, jesteś pierwszą osobą, od..nie pamiętam od jak dawna, której nie odrzuciła moja sposób i sposób bycia.
- Ciekawisz mnie.
Odpowiedział szczerze, przeciągnął się.
- Ciekawię ? - wydawało się, że mało nie wybuchnęła śmiechem. - Co może być ciekawego w zwyczajnej lwicy ? - przymrużyła lekko ślepia.
Popatrzył na oba lwy i zaczął uważnie obserwować co się tam dzieje

[ Dodano: 2009-02-27, 19:13 ]
- Może.
Odpowiedział, patrząc uważnie na poczynania młodego lwa.
- Zabierz to sprzed moich oczu, albo zaraz wyląduje na drugim krańcu tej polany. - mruknęła, choć w jej głosie pobrzmiewała nutka irytacji.
Cześć ! - Powiedział do lwicy
Zaśmiał się cicho pod nosem.
Skrzywiła się lekko. I do tego nie widziała w tej sytuacji nic dobrego. Gdyby jednak znała tego lwa lepiej, na pewno by się nie wahała i zdzieliła go po łbie. Ech, życie nie jest sprawiedliwe. - Czasami jest tyle rzeczy, które chce uczynić, jednakże niezbyt mogę. - westchnęła rozżalona.
- Nie przejmuj się moim synem.
Spojrzał na niego ostro.
- To twój syn ? - teraz jej zdziwienie było prawdziwe. Porównując jednego lwa z drugim, nie widziała ani nuty podobieństwa. Chrząknęła. - Rozumiem. - zwróciła łeb na bok.
Wywrócił oczami.
- Przybrany.
Nagle " z nikąd" pojawiła się lwica. Kroczyła dumnie, niczym królowa.
-Witam.-przywitała się z lwami po czym usiadła.
- Domyśliłam się parę chwil wcześniej... - stwierdziła z przekąsem. - Siedząc mu w głowie. - dodała nieco ciszej.
- Ah, więc i ty potrafisz czytać w myślach?
Uśmiechnął się z przekąsem, wzrok skierował na przybyłą.
- Ave.
Rzucił chłodno.
- Powiedziałam to na głos ? - poderwała pysk do góry i rozejrzała się jakby w zdenerwowaniu.
- Ja to usłyszałem.
Odpowiedział, szurnął ogonem o ziemie.
- Moja definicja tego, ze powinieneś być zielony i mieć czułki była trafna. - skierowała pysk w jego kierunku. - Teraz ty mnie zaciekawiłeś.
- A to czemu?
Zerknął na nią dziwnym beznamiętnym wzrokiem.
- Bo usłyszałem twoją wypowiedź?
- Nie do końca oto mi chodziło. - stwierdziła chłodno. - Ty jako jedyny raczyłeś wziąć ową wypowiedź pod uwagę to i tak zadziwiające, że jej nie zignorowałeś. Mogłeś przecież pomyśleć, żem wariatka czy inny chory psychicznie osobnik.
- Gdybym Cię wziął za wariatkę, to tak samo jakbym to samego siebie wziął za wiariata.
Mruknął, patrząc w niebo.
- To możemy stanowić parę zielonych ufoludków, którą powszechnie można uważać za wariatów. - nikt nie stwierdzi czy powiedziała to jako żart. - W skrócie po prostu: PZUKPMUZW.
Lwica siedziała dość daleko od lwów. Nie słuchała ich rozmów.
- Te zielony ufoludki jakoś sobie daruję.
Mruknął.
- Nie chcesz być zielonym ufoludkiem ? - odchyliła się lekko w tył. - Śmiesz twierdzić, że niegodne jest nazywanie cię ufoludkiem ? Cóż to za brak tolerancji! Rasista!
Zignorował wypowiedzi Ojca jak i Lirael, pomyślał o swoim celu w życiu.
- Nie śmiał bym pomyśleć, że wasze wypowiedzi wyglądają jak flirciki. - Powiedział chłodno
po czym wyszedł
Popatrzył na nią, chyba jego towarzystwo działało na nią dziwnie.
- Dobrze się czujesz?
Spytał po chwili.
- Chyba leżenie parę godzin w jednej pozycji mi nie służy. - stwierdziła, gdy się opamiętała.
- Chyba? Raczej na pewno.
Pokiwał pyskiem.
- Albo to twoje towarzystwo tak działa na moją głupotę.
- Dziwne, bo ja raczej spokojny i normalny jestem.
Przymknął ślepia.
- Za normalnego raczej trudno mi cię uznać. - stwierdziła z dziwnym rodzajem rozbawienia w głosie.
- A to czemu?
Spytał ze spokojem, który powoli i tak tracił na sile.
- Samo gadanie ze mną jest objawem wariactwa. - ona wydawała się być spokojna, niezależnie od obrotu sytuacji. Sam jej spokój mógł irytować.
- Czyżby?
Otworzył jedno oko i popatrzył na nią.
- Oczywiście. - była chyba aż nazbyt pewna własnego zdania. - Tylko wypatrywać pierwszych objaw szaleństwa.
Pokręcił pyskiem, był odporny na różne wariactwa.
- Widzisz ? Kręcisz pyskiem, a to oznacza, ze mi nie wierzysz. A jak mi nie wierzysz, znaczy, że nie chcesz przyznać mi racji.
- Ja się nie poddaje, takiego typu wariactwom.
Mruknął.
Przyszła, domyślając się, że Emmett tu będzie i usiadła nieopodal. Nie wyglądała najlepiej, a jednak w jej oczach widać było zadowolenie.
- Idę na badanie do Marfikiego. Przyjdź kiedy znajdziesz chwilę. - powiedziała do Emmetta telepatycznie i odeszła w stronę starego baobabu.
I znów nastała chwilą dłuższego milczenia. - Chyba masz lepsze towarzystwo do odwiedzenia niż ja. - mruknęła, mając na myśli oczywiście lwicę, która przed chwilą tu była. Nie musiała być nawet aż tak uzdolniona jak jest, by usłyszeć jej kroki. Poruszyła końcówką ogona.
Wszedł zamyślony
- Tia.
Wywrócił obojętnie ślepiami, podniósł się.
W sumie zasiedział się tu, kątem oka na syna zerknął a potem na lwicę.
- Do następnego.
Odszedł.
- Jak owe 'następne' nastąpi. - mruknęła z przekąsem. Dźwignęła się na łapy i odeszła w swoim kierunku.
Znów poczuł się samotnie

[ Dodano: 2009-02-27, 23:30 ]
Lwica wciąż siedziała. Tym razem nie przeszkadzała jej samotność. Było jej obojętnie czy ktoś tu przyjdzie czy też nie.

[ Dodano: 2009-02-28, 22:13 ]