ďťż

Tajemnica ducha lasu

Baza znalezionych fraz

Futbolin

*Kobieta stanęła wreszcie w miejscu, patrząc przed siebie. Choć może słowo "patrzeć", niezbyt pasowało do owego obrazka... Wszakże ciemność i ulewa skutecznie uniemożliwiały jej dostrzeżenie czegokolwiek... Z resztą i tak od jakiegoś czasu szła z zamkniętymi oczyma. Na nic bowiem jej marne, ludzkie ślepia zdać się nie mogły w takich warunkach. Na swój wyczulony słuch, tym bardziej liczyć nie mogła. Szum deszczu był na tyle głośny, że zagłuszał niemalże wszystko... I te szepty... Dobiegały zewsząd i znikąd zarazem... Poruszyła lekko głową, jakoby się rozglądała, choć powieki wciąż miała zamknięte* gdzie jesteś?... *zapytała cicho, wystawiając przed siebie lewą dłoń. Powolutku przecięła nią powietrze, zupełnie tak, jakby nadzieję miała że na coś trafi. Nic jednak nie czuła, oprócz chłodu, jakim obdarowywał ją jej ukochany deszcz* powiedz mi, gdzie teraz... *szepnęła, po czym ruszyła na oślep starając się iść prosto. Jeśli będzie trzeba, to skręci. Nie było sensu stać w miejscu. Tym bardziej że myśl o tym, co może ją spotkać za kilka kroków, nie dawała jej spokoju. Zawsze tkwiła w niej niezdrowa ciekawość... A ta tym razem wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem. Ranna i przemoczona uważnie stawiała kolejne kroki, grzechocząc przy tym swoim pooblepianym brudem, szamańskim kijem. Zupełnie zapomniała o tym, że nie była sama... Zupełnie zapomniała, gdzie miały iść...*


*Drowka westchnęła, kolejny raz, pod nosem. Wyszły na jakąś równinę. Avenir nie była głupia, oglądała mapy, domyślała się, że znajdują się na Smoczej Równinie, ale mogła powiedzieć, zeby to poprawiło jej nastrój. W dodatku czarodziejka zauważyła, że szmanka zamknęła oczy i lezie na oślep, szepcąc coś do siebie...a może nie do siebie? Jednak najważniejszę kwestią było, że Avenir została zignorowana, podbnie jak cel ich "wycieczki". Oj, pani Sorenie się to nie spodoba, tego drowka była pewna.
Na szczęście Avenir widziała w ciemności znacznie lepiej niż ludzka kobieta, słuch też miała bardziej wysotrzony.* Czy ty aby na pewno wiesz, co robisz? *Spytała szamanki, chwytając ją, nie bez wstrętu, za ramię.*
*była niczym w transie. Szła przed siebie nie zważając na nic. Zupełnie tak, jak gdyby ciemność nie była dla niej przeszkodą... Jakby wychodziła na spotkanie dawno oczekiwanemu gościowi... Na szczęście, bądź też nieszczęście, dotyk drowki sprawił, że kobieta wzdrygnęła się, szeroko otwierając oczy. Rozejrzała się, choć niewiele jej to dało. Nie do końca wiedziała gdzie jest i co właściwie robi. Ostatnio zdarzało jej się to coraz częściej. Była przecież słaba... Nic więc dziwnego, że zatracała granicę między rzeczywistością a fikcją. Może i ten deszcz też był tylko omamem? Może wcale nie szła?... Czubkiem kija podrapała się po głowie. Dopiero teraz doszło do niej, że jest jej zimno. Zatrzęsła się, obejmując samą siebie* musimy iść... musimy iść... *powtarzała ciągle, na ponów ruszając przed siebie. Gdzieś przecież musiały dojść! Jak tak dalej pójdzie, nabawi się zapalenia płuc czy innego choróbska. I bez tego była jedną nogą w grobie... I jeszcze miała na sobie tę głupią koszulę. Gdyby miała swoje futra... Westchnęła w myśli, wciąż jednostajnym głosem powtarzając że "muszą iść". Tylko cholera dokąd?*
*I nagle... Przestało padać. Oczywiście nie stało się przez to cieplej ani milej. Niebo jak było tak było zachmurzone i noc była ciemna. Kobiety, jeśliby chciały się porozglądać mogłyby dostrzec daleko jak okiem sięgnąć (po prawdzie tej nocy wcale ni było to tak daleko) łąki. I żadnej drogi. Przynajmniej nie w zasięgu wzroku.*


*Drowka z radością zauważyła, że przynajmniej padać przestało. Lolth niech będą dzięki, przynajmniej tyle dobrego. A szamanka w końcu zareagowała na jej słowa. Byle jak i na krótko, ale dała w końcu znak zycia.* Musimy iść, tak, tak...ale dokąd? *Spytała kwaśno drowka. Wokoło widziała jakże fascynujące nic.* Nie wiem jak ty, ale ja dookoła dostrzegam tylko łąki, łąki i jeszcze więcej łąk. I ani jedej drogi. *Dodała jeszcze po czym zaczęła usiłować przypomnieć sobie drogę do miasta, oraz zastanawiać się nad wyczarowaniem dysku lewitacyjnego. Co wydawało się kuszącym pomysłem.*
*szamanka nie odczuła wielkiej różnicy... Nadal było jej zimno. Z fioletowych, zlepionych w mokre strąki włosów wciąż kapała woda. Ubranie już dawno przylepiło jej się do ciała... Z obrzydzeniem próbowała odkleić od skóry cienki, przemoczony materiał. Na marne... Bowiem kiedy szła dalej, ubranie przylegało na nowo, dodatkowo dając wrażenie, jakoby było jeszcze zimniejsze niż uprzednio. Czuła się okropnie... jednak szła dalej, co chwilę pociągając nosem. Miała wystarczająco dużo problemów... A na domiar złego musiała jeszcze wysłuchiwać zrzędzenia tej cholernej drowki. Ehh... Zachciało jej się zaczepiać nieznajomych na koniu... Zła na siebie, prychnęła cicho. Miała ochotę wyżyć na czymś całą swoją złość... Jak jednak Avenir słusznie zauważyła, wokół nich rozciągały się jedynie łąki... Mocno zirytowana stanęła w miejscu, wbijając w ziemię swoją laskę. Wyglądało na to, że postanowiła zrobić mały przystanek. Zmierzyła drowkę wzrokiem* Każda droga prowadzi do celu. Niektóre z nich są po prostu nieco dłuższe *Oznajmiła, po czym wzięła się za...rozbieranie. Pozbywając się sznurka, który to miała zawiązany w pasie, rozpoczęła nieudolne próby ściągnięcia z siebie mokrego odzienia. Oczywiście materiał utknął w okolicach głowy, a kobieta szarpała się coraz intensywniej, nie mogąc go zdjąć*
*Widząc poczynania szamanki drowka żachnęła się i jednym płynnym ruchem znalazła się przy kobiecie. Kolejnym pomogła ściagnąć koszulinę z ciała fioletowowłosej.* Skoro już chcesz się wyziębić, to przynajmniej zrób to porządnie. *Odrzekła, szczerząc zęby w nieprzyjemnym uśmiechu, ściskając w dłoni mokre odzienie tamtej.* Masz. *Powiedziała, po czym rzuciła ubranie w stronę szamanki, żeby coś z tym zrobiła.* Dobra, jeśli mamy iść, to idźmy. *Dodała jeszcze i ruszyła przd siebie. Zaczęła się zastanawiać, czy użycie odrboiny magii naprawdę nie byłoby dobrym pomysłem. Było jej zimno, cholernie zimno.*
*Stała w milczeniu. Jej twarz nie wyrażała zupełnie nic... Była niczym wykuta w kamieniu... Ponura i obojętna. Dopiero po nerwowych ruchach szamanki można było poznać, iż roznosi ją od środka. Nic jej się nie udawało. Nawet nie potrafiła się rozebrać z tego cudacznego czegoś! A fakt, że drowka pomogła jej się wydostać, wcale jej nie uradował... Koszulę złapała dopiero wtedy, kiedy ta z cichym plasknięciem uderzyła ją w twarz. Jednym ruchem zerwała ją z głowy, mierząc wzrokiem oddalającą się towarzyszkę podróży* a wiesz chociaż gdzie idziesz? *zapytała od niechcenia, wykręcając mokre odzienie. Ze ściśniętego materiału poleciała strużka wody. Kobieta poluźniła chwyt i powtórzyła wykręcanie. Tym razem wody wyciekło nieco mniej* myślałam że to Ty masz iść za mną a nie odwrotnie *stwierdziła jeszcze, spuszczając wzrok. Ostatni raz wykręciła koszulę, po czym pomachała nią tak, by ta mniej więcej wróciła do swojego naturalnego kształtu. Wtedy też poczęła obracać nią w rękach, poszukując tych dziur o których mówiła jej kobieta w stajni. Przecież jakoś to nosiła, więc założyć drugi raz też się musi dać? Zerknęła przy tym w stronę drowki. Nie no... nie będzie jej o pomoc prosić. Kto to widział w ogóle prosić kogokolwiek o cokolwiek... Jakoś sobie poradzi... Z resztą trzeba było wyprzedzić tamtą. Wyrwała więc swój kij z ziemi, przy okazji podnosząc sznurek, po czym ruszyła za nią. Próbowała przy tym owinąć się koszulą i związać tym sznurkiem, ale ta ciągle jej się zsuwała*
*Drowka słysząc pytanie przystanęła i zerknęła przez ramię.* Nie, ja nie wiem, ale czy ty wiesz? Wyglądasz na dosyć zagubioną, poza tym nie przypuszczam, abyś w ciagu ostatnich minut nauczyła się widzieć w ciemnościach. *Avenir stwierdziła szorstko i spojrzała na kobietę. Jej biała brew uniosła się na widok starań szmanki aby teraz z powrotem włożyć koszulę. Ale tym razem czarodziejka nie zamierzała pomagać.* Skoro bardzo chcesz, to proszę bardzo, prowadź. *Czarną ręką pokazała na okolicę, po czym chwyciła brzeg sukni i płaszcza i wycisnęła wodę, chwilowo przestając patrzeć na szamankę wprost.*
*wreszcie owinęła się jako tako, po czym korzystając z okazji, wyprzedziła drowkę, na ponów przejmując rolę przewodnika. Mijając ją, obdarowała jej sylwetkę spojrzeniem pełnym niezrozumienia. To, że niewiele widziała wcale nie grało teraz większej roli. W przeciwieństwie do tamtej szamanka była przekonana, że ze wszystkich zmysłów, akurat wzrok był jej najmniej potrzebny. Po części pewnie dlatego, że nawet w dzień nie widziała nazbyt dobrze... przynajmniej na większe odległości. Głównie jednak swe stwierdzenie opierała na własnym doświadczeniu. Za młodu, nim jeszcze przyjęto ją w poczet szamańskich braci, jej nauczyciel wciąż mawiał, by nie ograniczała się do tego co mówią zdradzieckie oczy. Przecież tak łatwo je oszukać... Tak łatwo coś przeoczyć... Kierowana więc jego słowami, maszerowała przed siebie, na bok odstawiając dogadywania drowki. Miały przecież cel. I choć oddalały się od niego coraz bardziej, tamta nie musiała o tym wiedzieć. Nikt bowiem nie wiedział, gdzie naprawdę był ten cholerny szałas. Jak więc mogła jej udowodnić, że idą w złym kierunku?* radzę, byś mi jednak zaufała... *oznajmiła, na ponów przywdziewając obojętny wyraz twarzy. Jak zwykle ograniczyła się do kilku prostych słów. O co jej chodziło? Zapewne o to, by tamta uwierzyła, że idą naprawdę w dobrym kierunku. Sama też chciała w to wierzyć... A może bardziej w to, że na coś w końcu trafią. Może jakieś miasto albo mała osada? Przecież na tak rozległym i spokojnym terenie musiało coś stać*
*I być może fakt, iż szamanka tak odważnie wyprzedziła mroczną, później zaś poświęciła się deliberowaniu sama ze sobą sprawił, iż nie dość, że zawiodły ją oczy to i pozostałe zmysły raczej też... Chyba żeby przyjąć za pewnik fakt, iż specjalnie znalazła się w miejscu w jakim się znalazła tłumacząc to niedawno odkrytym zamiłowaniem do kąpieli. Bowiem w pewnej chwil grunt się po prostu skończył. Rozległo się ciche PLUM! i fioletowowłosa wylądowała kuprem w strumyku... Brzeg bowiem od tej strony, od której szły kobiety był nieco bardziej stromy. W oddali zaś migotało coś. Może to światło zabudowań a może błędny ognik?*
*Cóż. Wiedziała że coś znajdzie... nie sądziła jednak, że przekona się o tym w tak brutalny sposób. Na szczęście lądowanie tyłkiem w wodzie nie było aż tak nieprzyjemne, na jakie wyglądało. Kobieta tak czy siak była przemoczona i wychłodzona, a na tej zimnicy woda w strumieniu nie wydawała się nawet aż tak zimna. Nic więc dziwnego, że szamanka dobrą chwilę ociągała się ze wstawaniem. Pospieszyła się dopiero wtedy, kiedy przez myśl jej przeszło, że drowka może ją wyprzedzić. Nie miała siły, by później za nią gonić, a wciąż stawać nie było sensu. Skorzystała więc z chwili, kiedy jeszcze była nogami w wodzie i opłukała swoją brudną z bagna laskę, po czym jeszcze bardziej mokra niż przedtem, ostrożnie ruszyła dalej. Woda z mokrej koszuli ciekła jej po nogach. Wzrok zawiesiła na światełku, mrużąc przy tym oczy. Nic jednak prócz niego dostrzec nie mogła. Pewnie zwidy ma jakieś, to i uwagi na to zwracać nie będzie. Jakieś leśne duszki chcą znów ją na bagno zaprowadzić... A swój dzisiejszy limit szczęścia już dawno wykorzystała. Nic więc dziwnego, że kilka kroków za strumieniem obróciła się, by odszukać wśród mroku tamtą. I kiedy wydawało jej się że dobrze patrzy, wyczekiwała grzecznie, aż tamta coś powie. Jeśli i ona to widzi, jest szansa że tam naprawdę coś jest... A wtedy może coś wreszcie zainteresuje drowkę na tyle, by nie zauważyła, jak kobieta sobie czmychnie, oddając się rozkosznej samotności. Na spokój jednak jak na razie się nie zanosiło...*
*Drowka z rozbawieniem obejrzała małe przedstawienie, jakim był upadek szamanki. Potem jednak zauważyła w oddali coś...światło. Wydzielające ciepło źródło światła. Przez chwilę zastanawiała się, czy to czasem nie jakiś błędny ognik, ale wydawało jej się, że jednak nie.* Też to widzisz? *Zapytała tylko Avenir, nawet nie patrząc na kobietę. I tak wiedziała, gdzie tamta się znajduje; nawet mimo kąpieli w zimnej wodzie była...gorąca. I doskonale widoczna. Światło zaś - spokojne. Mimo że nadzieje to nie było powszechne wśród rowoów uczucie, czarodziejka poczuła coś na ten kształt. Może w końcu suche pomieszczenia i porządne ulice.* Jak myslisz, powinnyśmy iść w tamtą stronę? *Spytała jakby od niechcenia.*
*Skoro drowka widziała światełko, tamto musiało istnieć. Chyba że obie nawdychały się bagiennych oparów do tego stopnia, że teraz mają zwidy... Ale żeby takie same w tym samym czasie? Coś w tym było... I to coś sprawiło, że kiedy tylko tamta zadała pierwsze pytanie, szamanka automatycznie ruszyła w kierunku światła. Warto przecież sprawdzić co to jest. Kierowała się nie tyle nadzieją, co zwykłą ciekawością. Tą samą, która od dłuższego czasu kazała jej zboczyć ze ścieżki i prowadzić Avenir przez łąki... Coś w tym było. Jakiś głębszy sens... Szamanka wierzyła, że wszystko to co ją spotkało, nie zdarzyło się z przypadku. Wierzyła w odgórny plan swojego Pana, którego następnym krokiem było dotarcie do tego przeklętego światełka. Oczywiście musiała utwierdzić w tym przekonaniu również drowkę* Oto i cel naszej podróży! *oznajmiła radośnie, po chwili dodając niemalże bezgłośnie* ...a przynajmniej jeden z nich... *wzrokiem przesunęła po nieboskłonie. Gdyby tak te chmury przerzedziły się nieco... byłoby niemalże idealnie. Noc przecież była taka piękna... Przez chwilę udało jej się nawet zapomnieć o zimnie. A może po prostu powoli przestawała czuć cokolwiek?*
*Faktycznie ochłodziło się. Taka temperatura mogła oznaczać wszystko. Od zmiany po gody po... nastanie świtu. Jednak ciemność nadal nie ustępowała. Droga jaką obrał sobie szamanka nie była usłana płatkami róż. Bardziej pasowałoby tu w zasadzie określenie "nieużytek" bowiem pole, czy też łąka pełne było przeróżnych wykrotów i jam. Dziękować bogom wszelakim, że chociaż wyjście z potoku nie było zbyt strome!*
*Drowka usłyszała ciche słowa szamanki i pokręciła głową. Było jasne, ze kobieta nie wie, dokąd prowadzi, ale cóż. Avenir wzdrygnęła się z zimna, jednak opanowała się; mroczne elfy nie rozchorowują się tak łatwo, ale robiło się coraz chłodniej. Było to ogromnie niewygodne i denerwujące, dlatego czarodziejka wiązała ze światełkiem dość spore oczekiwania. Do tego dochodziło lawirowanie między dziurami, norami i rowami.* Będę szczęśliwa, gdy w końcu dojdziemy. *Wymruczała do siebie drowka.*
*Nierówności nie były w stanie przeszkodzić szamance w posuwaniu się do przodu. Owszem, w pewnym stopniu spowalniały jej kroki, bo i musiała uważniej stawiać stopy na koślawej glebie... ale nie były dla niej wielkim wyzwaniem. Wszakże większość swego życia snuła się po lasach, łąkach i górach-a co za tym idzie-przyzwyczajona była do tego, iż ziemia nie zawsze bywa płaska. Wszystko ma jednak swoje dobre i złe strony... I o tyle o ile nieużytek mógł być tą dobrą, to wszechobecny chłód zaliczał się raczej do złych aspektów podróży. Wkrótce szamanka tak skostniała, że chodzenie po polu zaczynało sprawiać jej coraz większą trudność. Ziemia była twarda i lodowata... Czyżby więc zima zaczynała dawać się we znaki, podstępnie pod osłoną nocy zaczynając swoje pierwsze przymrozki? Nie wróżyło to nic dobrego... Tym bardziej, że kobieta nadal miała na sobie tylko przemoczoną koszulę w bagiennych barwach. Powoli owe światełko i dla niej stawało się pewną nadzieją... Ogień... Tego jej było trzeba. Gdyby tylko miała co i czym rozpalić, na pewno zrobiłaby ognisko... A tak? Tak po prostu musiała leźć w stronę światełka... I miała szczerą nadzieję, że tam gdzie się świeci, jest naprawdę ciepło*
*Dość długo (albo długo tylko według nich) trwała ta wędrówka. Koniec końców jednak przed nimi zaczęły majaczyć jakieś zabudowania. O dziwo murowane. Kobiety znalazły jakieś gospodarstwo i szły teraz w kierunku obórki. Wypadałoby jeszcze zaznaczyć, iż posesję otaczał płot drewniany tam, gdzie się kierowały nie widać było żadnej furtki.*
*na szczęście w porę zauważyła płot, dzięki czemu nie wlazła na niego jak święta krowa, ino zatrzymała się tuż przed. Wzrok swój wbiła w drewniane deski. Pod światło wszystko wydawało się ciemne i bezkształtne. Ręką sprawdziła cóż to przed nią wyrosło. A gdy tylko wyczuła drewno, jej myśli od razu nawiedził pewien pomysł. Wizja zrobienia ogromnego, gorącego ogniska była tak silna, że ta zapomniała już w ogóle po co i gdzie szły, skupiając się teraz na poszukiwaniu jakiejś pochodni, lampy czy czegoś... I nawet wiedziała, gdzie takowe coś znaleźć może. W owym celu poczęła wspinać się po deskach, próbując przeleźć na drugą stronę. Pochylona kombinowała przez chwilę... W końcu rzuciła tam swoją laskę, po czym sama próbowała przełożyć górą nogę. Była to ciężka sztuka, tym bardziej, że czułą się sztywna i skostniała. Zaraz jednak poradziła sobie, odkrywając przy tym nową i dość bolesną technikę przełażenia przez ogrodzenia... Ot po prostu przechylając się do przodu fiknęła na drugą stronę, z hukiem przywalając o ziemię. Tym razem jednak już nie wstała... i nie zanosiło się na to, by coś miało się zmienić*
*Drowka zaklęła cicho, gdy spostrzegła karkołomne wyczyny szamanki. Owszem, zabudowanie ją ucieszyło, ale przecież co to za problem obejść płot i poszukać furtki...W tej jednak sytuacji, gdy fioletowowłosa legła na ziemi i wyglądała, jakby nie zamierzała w najbliższym czasie wstać, Avenir nie miała czasu na zabawę z wejściem. W koncu nawet nie wiedziały, do kogo owe budynki należą. Dlatego z prawdziwie elfią zręcznością i gracją podkasała suknię i przywołała zdolność lewitacji i lekko przeskoczyła płot. Rzecz jasna zaczepiła płaszczam o sztachetkę, ale nie przedarła go; zdołała go odplątać i podeszła do leżącej.* Żyjesz? *Spytała uprzejmym tonem, patrząc z góry, czy tamtej aby nic się nie połamało. Nie miała ochoty taszczyć brudnej kobiety.*
*Szamanka jednak wiedziała gdzie się pchać. Wybrała bowiem fragment płotu umieszczony między obórką a stodołą. Lot był po prawdzie arcyciekawy i zdecydowanie potwierdził opinię, iż ludzie to nie ptaki. Nawet tak nietypowi przedstawiciele tej rasy jakim byłą bez wątpienia fioletowowłosa. I tak oto drowka stała nad zamroczoną kobietą zaś nieopodal w stodole światło widoczne przez szpary przemieściło się. Wyglądało to tak jakby ktoś trzymał pochodnie a potem zmienił nieco miejsce. Może warto by było to sprawdzić?*

//Jeśli zdecydujecie się sprawdzić co to za światełko w tunelu to zapraszam do stodoły . Liczę na Was moje Panie //
*szamanka jeszcze przez chwilę leżała bez ruchu, po prostu wpatrując się w martwy punkt. Zaraz jednak zamrugała raz, później drugi... Przesunęła wzrokiem po ziemi, zatrzymując go gdzieś obok drowki* A Ty co tu robisz?... *wymamrotała, usiłując się podnieść na dygoczących rękach. Bezskutecznie. Jęknęła, po czym opadła na ziemię, łapiąc się za głowę. Najwidoczniej właśnie ból głowy jak na razie przeszkadzał jej najbardziej. Mimo to lekko zamroczona gadała dalej. Wciąż jednak patrzyła obok* tyle razy Ci mówiłam, że masz za mną nie łazić! *syknęła oburzona, po czym obróciła się na plecy, wlepiając wzrok w zachmurzone niebo* zrozum... jeszcze nie czas... nie jesteś gotowa *kontynuowała, po raz drugi usiłując się podnieść. Tym razem udało jej się chociaż usiąść. Ponownie złapała się za głowę, próbując rozmasować sporego guza, jaki właśnie sobie nabiła. Drugą ręką po omacku szukała swojej laski* będziesz tu tak stać? Idź rzesz! *warknęła, wolną ręką wskazując miejsce, skąd dobywało światło... czyli stodołę. O co jej chodziło? Pewnie znów ubzdurało jej się coś dziwnego*
*Drowka wzniosła oczy do góry, po czym zwróciła je na stodołę. Światło. Ktoś tam był. Nawet chyba więcej ktosiów. Cóż, na pewno było to niebezpieczne, ale w końcu była mrocznym elfem. Jeszcze raz spojrzała na szmankę z góry.* Wstawaj, idziemy, moja mała. *Powiedziała, po czym uśmiechnęła się leciutko i chwyciła tamtą za ramię, podciągając ją do góry.* Dalej, na nogi. *Dodała i odwróciła ze zdecydowniem w oczach, nie patrząc, czy tamta stoi czy nie. Co nią powodowało? Pewnie sama do konca nie wiedziała. Ale poprawia z godnością suknię i broszę ze znakiem Domu. Skoncentrowała się też i skupiła się na paru prostych zaklęciach, których była gotowa użyć, gdyby zaszła taka potrzeba.* Trzeba iść sprawdzić, co się tam dzieje, rivvil. Ori'gato's alu.
*podciągnięta do góry jakoś stanęła na nogi. W pierwszej chwili nie wyglądała zbyt pewnie, chwiejąc się lekko i niemalże wpadając na tamtą. Zaraz jednak udało jej się wrócić do pionu. Niemrawo zaczęła się obmacywać w poszukiwaniu czegoś. Szybko odkryła, że owej rzeczy przy sobie nie ma... Toteż nieprzytomnym wzrokiem przesunęła po okolicznej ziemi, zaraz też lokalizując swój kij. Dopiero kiedy ten znalazł się w jej prawej dłoni, swą uwagę poświęciła na to, co mówiła drowka. Patrzyła na nią chwilę, lekko mrużąc oczy. Wyglądała przy tym, jakby niezupełnie wiedziała, o co tamtej chodzi* Origa-co? *zapytała, unosząc przy tym brwi* i jakie rivvil? zupełnie nie wiem co do mnie prawisz... *oznajmiła, przenosząc swój wzrok w kierunku światła. Wtedy też uśmiechnęła się do siebie, po czym wskazała owe miejsce lewą dłonią* no popatrz jak grzecznie poszła! *uradowana chwyciła się pod bok. Wreszcie ktoś jej słuchał. Szkoda tylko, że owy ktoś był tylko jej wytworem wyobraźni... Po krótkim namyśle bez zbędnych przygotowań ruszyła w kierunku stodoły. I tak nie miała przy sobie broni, a w walce była kiepska. Cokolwiek więc je czekało, miało sporą przewagę nad wykończoną, zmarzniętą i poobijaną starą kobietą...* czas zwiedzić ten wspaniały, ogromny, drewniany szałas...
*Drowka zadowolona, ze szamanka wreszcie zareagowała prawidłowo, ruszyła w kierunku stodoły, zecydowanym krokiem pokazując, że wie, co chce osiągnąć. Nawet, jeśli naprawdę nie wiedziała.*

/Ok, jutro napiszę post w samej stodole/
*Kobieta bez problemu dała się wyprzedzić. Nie nawet żeby chciała... ale w obecnym stanie zdrowia nie miała siły by się ganiać, czy też choćby odrobinę przyspieszyć. Szybko więc została nieco z tyłu. Jedynym pocieszeniem był fakt, że jednak szła. Zawsze to było coś. Drowka więc mogła się spodziewać, że jeśli wejdzie pierwsza, kobieta wkrótce do niej dołączy*