ďťż

Valgaav (1628)

Baza znalezionych fraz

Futbolin

*Przemierzając Las Kłamstw we wcześniej obranym kierunku, Slathailn przyprowadził niewielką grupkę do miejsca docelowego - Twierdzy Domu Yraen. Budowla górowała nad Lasem, jakby w niemy sposób wskazując, kto jest właścicielem okolicznych terenów. Drow zatrzymał się, czekając aż grupa zbierze się przed Twierdzą.*


*Łowca zatrzymał się przed wystającą ponad las Drowią fortecą, z trudem ukrywając zdumienie. "A więc to jest ich siedlisko?"- rozmyślał w duchu... Trzeba było przyznać ,że tropiciel z północnych lasów spodziewał się czegoś zupełnie innego. Przywykł raczej do tego ,że tak mroczni jak i krasnoludy to istoty raczej z podziemi, jeśli nawet nie zawsze tak było. A twierdza Domu stojąca na powierzchni dziwiła łowce nie mniej niż widok orka-poety. Choć zapewne była niczym w porównaniu do budowli Drowów w podmroku... Łowca mimo zdumienia starał się zachowywać czujność i uważać na swoich "towarzyszy" co prawda gdyby mieli złe intencje mogli by zająć się nim już wcześniej ale zawsze lżej się żyje nie mając sztyletu za plecami.*
*Wartownicy na blankach spoglądali na przybyłą grupkę z umiarkowanym zainteresowaniem. Zdawać by się mogło, że wręcz ignorują "gości". Ktoś jednak błysnął intelektem rozpoznając prowadzącego grupkę drowa i pobiegł do swego zwierzchnika. Rozkazy wszak brzmiały: nie otwierać bramy. A zwykły szarak, czyli żołdak szeregowy nie śmiał ich zmieniać. Tym bardziej, iż wśród pełniących służbę znajdowały się również półdrowy. Naziemiec jednak miałby spore trudności w rozpoznaniu kto jest kim...*
*Łowca zaczął się niepokoić ujrzawszy strażników na murach... coś było nie tak. Ale cóż... "biednemu zawsze wiatr w oczy i h** w d***" - jak to mówił wiele razy łowcy pewien zaprzyjaźniony krasnolud... kiedy jeszcze mógł mówić. Tak czy inaczej tropicie nieco inaczej wyobrażał sobie współprace z drowami, prędzej spodziewał się gościnnego przyjęcia i sztyletu w plecach, ale zamknięta brama?? Człowiek spojrzał z ukosu w stronę Slatha... "Czy coś jest nie tak?" - uśmiechnął się złośliwie. - "A morze potrzebujesz mojej pomocy w zdobyciu tej twierdzy?? Zaraz wyspinam się na mur i zdejme te dwa tuziny strażników po lewej a ty zajmij się tymi po prawej... A zaraz... nie jestem pająkiem żeby chodzić po pionie." - w końcu łowca skończył i spojrzał raz jeszcze na mury twierdzy, nagle uderzyło go to ,że jest ona w zasadzie kompleksem budynków na co wcześniej nie zwracał szczególniej uwagi, przez moment wydawać mu się mogło ,że część strażników wygląda nieco inaczej niż Slath ale nie przejął się tym zbytnio... mogło mu się zdawać... "Więc co robimy??" - spojrzał na Slathiln i drugiego towarzyszącego im drowa z poważną miną...

\\ przez 3 dni nie mogłem doczekać się postów to pomyślałem że sam coś napisze^^


Czekamy* odpowiedział Cień, na którym Twierdza wciąż wywierała pewne wrażenie, będąc obrazem potęgi rasy drowów usytuowanym na powierzchni. Ujrzeć ją mogło nie wielu, a prawie nikt nie był w stanie przekazać o niej jakiejkolwiek wiadomości nikomu z zewnątrz. Ciekawiło go też to, dlaczego tak długo muszą czekać na otwarcie bram...*
*A ktoś wyższy rangą, ktoś kogo by można było nazwać oficerem, czy podoficerem... W każdym bądź razie ktoś kto dowodził tą zmianą wart na bramie siedział w jednym z pomieszczeń w baszcie gdy jeden z żołnierzy poinformował go o wizycie pod bramą. A, że służba nie dróżba jak to mawiali ludzie to i musiał podnieść swe szanowne dupsko i udać się na dół. był pełnej krwi drowem, który już pewne doświadczenie życia na powierzchni miał na swych barkach. Gdy dotarł do bramy otworzył się w niej niewielki otwór - coś na kształt wizjera i przez niego drow zajrzał kogo to licho niesie z lasu... I albo nieświadomie - bo mógł nie rozpoznać dwójki drowów, albo i z premedytacją i pod pretekstem wykonywania rozkazów mruknął.* Czego?
*Przybyliśmy zdobyć tą twierdze szturmem a ty co myślałeś kretynie?* - pomyślał zirytowany łowca i poczuł trudną do odparcia chęć wypowiedzenia tych słów na głos... jednak milczał dalej. Odsunął się po cichu do tyłu aby Slath i puki co bezimienny (dla łowcy) cień mogli bez przeszkód konwersować z drowem który znajdował się po drugiej stronie bramy... Był to bez wątpienia najprawdziwszy drow, jednak łowcy wydał się raczej słaby... jak na mrocznego... nie wiadomo dla czego tropicielowi wcale nie przypominał Slathailn'a ani drugiego towarzyszącego im drowa...
*Slathailn obserwował przez kilka chwil poczynania łowcy, nie zwracając też specjalnie uwagi na jego pytania. Drow najwyraźniej czekał, aż otworzą przed nim bramę. Gdy w końcu któryś z wartowników zainteresował się grupą, Slath poruszył się niecierpliwie. Po pytaniu, jakie padło z ust strażnika, Porucznik przez chwilę nie robił nic, choć najpewniej chciałby rozszarpać żołdaka. W końcu jednak opanował się.* Otwórz. I przyjrzyj się uważnie, do kogo mówisz. *odparł całkiem spokojnie Slath.*
[OT. Wybaczcie, mam kłopoty z netem. Przez kilka dni tylko gg mi chodziło, bo zablokowali nam sieć w akademiku, nie pytajcie nawet dlaczego.]
*Drowowi odpowiedziała cisza, jednak czas ten osobnik za bramą rzeczywiście wykorzystał by się przyjrzeć facjacie tego, który przemówił. I rzeczywiście go poznał... Wizjer się zamknął z trzaskiem a po kilku chwilach drzwi jednego ze skrzydeł głównej bramy otworzyły się umożliwiając piesze wejście do środka Twierdzy.*
*Slath wykonał krok do tyłu, po czym spojrzał na Valgaava i wskazał kciukiem drzwi* Za Tobą, przyjacielu. *wypowiadając te słowa na twarzy drowa pojawił się uśmieszek. Slathailn zastanawiał się jak zareagują strażnicy, jeśli człowiek wejdzie pierwszy. Może ktoś "przypadkowo" zwolni bełt? Porucznik spojrzał jeszcze na Raevilina, zastanawiając się, czy ten pomyślał o tym samym.*
*Z przyjemnością.* - powiedział łowca zdając się być wręcz zadowolony. Dawnym zwyczajem który obowiązywał w krainach z których ów się wywodził było wpuszczanie cenionych gości przodem. Jednak szybko domyślił się o co chodziło drowowi i uśmiechnął się na swój sposób. Przez głowę łowcy przeleciała szybka myśl - "A morze by tam wedrzeć się z mieczem w dłoni? Było by zabawnie" - jednak po krótkim namyśle porzucił ją, w końcu zapewne nie każdy drow ma takie poczucie humoru co Slath. Jednak łowcy to odpowiadało... w pewnym sensie... W końcu powoli wyłonił się zza pleców towarzyszy i zaczął iść w stronę bramy. Miał nadzieje ,że pozostała dwójka ruszy tuż za nim, a on sam nie dostanie czymś po głowie... Postanowił zachować czujność.*
*Patrzył na całą sytuację z pewnym rozbawieniem. Pierw na reakcję żołdaka, który pewnie już nie długo będzie piastował swój urząd, a następnie na puszczenie jako pierwszego człowieka. Chciałby zobaczyć miny i reakcję wartowników wewnątrz, gdy do środka wejdzie samotna postać człowieka. Popatrzył na Slatha uśmiechając się i gratulując mu w myślach*
*Slathailn spojrzał jeszcze przez moment w kierunku Raevilina, a jednocześnie pozwalając wyprzedzić się łowcy. Drow zastanawiał się, czy nie puścić Raevilina przodem, ale zrezygnował z tego pomysłu. Sam był bardzo ciekawy, co też zrobią wartownicy. I jeszcze jedno... Slath musiał przyjrzeć się temu żołdakowi, który nie rozpoznał ich od razu.*
*No a żołnierz, który dowodził tej warcie czekał za bramą aż ktoś przekroczy jej próg... W głowie się tliło jak tu powitać Porucznika - którego jednak rozpoznał, tak by nie dostać po pysku albo nie skończyć jeszcze gorzej. Towarzyszyła mu jeszcze dwójka żołnierzy, która jednak nie była w stanie najwyższej gotowości bojowej... Spodziewali się bowiem, że za chwilę do środka wejdzie właśnie drow... Wszyscy czekali...*
*Łowca poczuł się pewniej kiedy Slath i Cień ruszyli za nim. Przyśpieszył nieco i minął pewnym, twardym krokiem bramę prowadzącą do wnętrza twierdzy. Okazało się ,że tak jak się spodziewał jest to tylko pierwsza, wejściowa brama. Za nią znajdowały się dwa małe budynki "Pewnie koszary i jakieś miejsce do ,,przesłuchań,," - pomyślał i zastanawiał się czy przypadkiem nie trafi do któregoś z nich. Nieco za budynkami stała druga brama, jeszcze lepiej strzeżona, no i mur był wyższy. "Doskonałe miejsce do oblewania wrzącym olejem oddziałów które przedarły by się przez pierwszą bramę" - pomyślał łowca. Jednak szybko porzucił wyniosłe rozmyślania i zwrócił uwagę na rzeczywistość, która była iście komiczna... Oto stał przed nim niewielki oddział drowów... łowca mógł by przysiąc ,że są jacyś spanikowani i niezbyt groźni. Delikatnie mówiąc też za pewne nie spodziewali się człowieka. Widząc reakcje "komitetu powitalnego" tropiciel odwrócił się do Slath'a z pytaniem... "Czy ja jestem aż taki straszny??" Ciekawiła go też reakcja strażników kiedy już nieco się otrząsną...*
*No a żołnierze na pewno nie tego się spodziewali... Człowiek dla nich był kimś kto nie powinien się tu znaleźć w postaci innej niż niewolnik. I szybko kojarząc fakty większość z trzyosobowego komitetu powitalnego doszła do tego wniosku, że najpewniej Porucznik sprowadził sobie jakąś nową zabawkę. Nie byłoby to w zasadzie czymś zaskakującym czy nietypowym - wszak gdy stare zabawki się psuły to trzeba było się zaopatrzyć w nowe. Jednak trzeci z żołnierzy chyba miał do sprawy inne podejście bowiem ręka szybko powędrowała do zawieszonej przy boku lekkiej drowiej kuszy i błyskawicznie broń ta została wycelowana w plecy odwracającego i paplającego coś do postaci na zewnątrz człowieka...*
*Kusza, kusza, kusza... jakże łowca nie znosił tej zakazanej przez kodeks rycerski broni której dzierżenia nie podjął by się żaden honorowy wojownik. Co bynajmniej nie przeszkadzało drowom... łowcy w zasadzie też by to nie przeszkadzało gdyby nie sentyment do łuków i rzucanych sztyletów. Żeby sprawnie zabijać łukiem trzeba się najpierw dobrze wyszkolić, w kuszy wystarczy zwolnić blokadę aby bełt wysłał cel prosto do piekła... Tropiciel powoli odwrócił się do przodu, miał teraz mrocznego z kuszą tuż przed oczami. Najmądrzejszym teraz rozwiązaniem wydawało się stać bez ruchu i czekać na przyjście pozostałej dwójki, jednak łowca wiedział ,że nie może tego zrobić... ośmieszył by się tylko w ich oczach. W jego głowie powstał szybki plan. Nie było czasu wyciągać mieczy, tym bardziej rzucać sztyletami, (a i zabijanie domowników nie wydawało się mądre) trzeba było działać szybko, "Jeszcze mnie nie zastrzelił." - pomyślał tropiciel - "To raczej nie będzie próbował zabić mnie za wszelką cenę, żeby nie narazić się na gniew zwierzchników, gdyby chcieli już dawno byłbym trupem, a jeszcze po coś żyje." Łowca miał zamiar szybko doskoczyć do drowa z kuszą, skulić się, a następnie raptownym ruchem ręki po ukosie od dołu chwycić mrocznego za gardło tak, aby mógł potem w razie szamotania się celu uderzać jego głową o najbliższą krawędź czegokolwiek. "Średnio dobry plan." - pomyślał, mając przy tym nadzieje ,że w trakcie realizacji drow przypadkiem nie zwolni bełtu w nieodpowiednim (dla łowcy) momencie. Cóż należało to sprawdzić...
Klik *Dało się słyszeć gdy palec drowa nacisnął spust kuszy w reakcji na nagły ruch człowieka... Bełt ze zwyczajną dla tego typu pocisku prędkością pomknął na spotkanie z człowiekiem i gdy już wszyscy obserwujący zdarzenie myśleli, że to się tak zakończy człek się skulił wykazując nie lada refleksem i unikając ostrza bełtu, który pomknął prosto do otwartych drzwi i tego co czekało na zewnątrz... Żołnierz, który strzelił nie dał się jednak tak łatwo zaskoczyć i nie stał jak słup po strzale... A widząc kulącego się człowieka błyskawicznie zrobił wykrok lewą nogą i nim ten jeszcze wystrzelił do góry do jego gardła zamachnął się prawą nogą do soczystego kopniaka... Miał nadzieję trafić zniżonego człowieka zanim ten chwyci jego gardziel.*

*Reszta przyglądała się zajściu z niemała ciekawością i jakimiś dziwnymi uśmiechami na ustach... Widać uznali, że przyda się trochę rozrywki, a może uznali że człowiek i tak jest niegroźny... Może też nie mieli zamiaru interweniować dopóki w łapach ludzkich nie znajdzie się jakaś broń? Tego nie wiadomo.*
*"Mogło być dużo gorzej" - pomyślał łowca stojąc już, w bezpiecznej odległości od drowa który zwolnił bełt i nie zwolnił go przpadkiem. Jeszcze czuł na sobie sprawnego kopniaka. Jednak jego cel został po części wykonany, co prawda nie ogłuszył drowa ale rozbroił. A przynajmniej wykluczył z gry nienawistną kusze, której ładowanie jest bardzo drażliwe i czasochłonne i można je śmiało nazwać samobójstwem kiedy przeciwnik stoi kilka kroków od samotnego posiadacza. Ten jednak "posiadacz kuszy" nie był samotny, jednak jego towarzysze wcale nie kwapili się (przynajmniej w ocenie łowcy) do walki, wyglądali raczej na rozbawionych. Łowca nie miał na razie ochoty się wygłupiać, stał tylko i obserwował strażników czekając na dwójkę swoich towarzyszy (mając nadzieje ,że zabłąkany bełt przypadkiem nie trafił któregoś z nich)... Gdyby drow postanowił walczyć w zwarciu łowca z radością dobył by mieczy...*

// jedna głupia sprawa... ja jadę jutro na wakacje na 4 dni na jakieś zadupie i tam raczej do internetu się nie dorwę Chyba tą chwile na mnie poczekacie?^^
*Slathailn usłyszał, że chwilę po wejściu człowieka przez wrota wybuchł jakiś zgiełk za murami. Zaciekawiony niemal w podskokach znalazł się w przejściu, wypatrując przyczyn hałasu.*
[Poczekamy, nie bój nic. ]
*No tak... Podskoki i pośpiech nie jest zawsze pożyteczny... Slath bowiem właśnie wlazł w drzwi wtarabaniając się na linię lotu bełtu, który radośnie mknął do przodu*

*Żołnierz zaś, którego trafienie człowieka bardzo usatysfakcjonowało uśmiechnął się paskudnie i rzucił w stronę człeczyny* Dos dosib in'loil d' shu !!! *Co najpewniej niczym miłym nie było... Po tych słowach teatralnie wręcz sięgnął ręką do rękojeści miecza i gdy już miał jej dobyć kątem oka dostrzegł wchodzącego przez bramę Porucznika... Zawahał się - wszak człowiek mógł być własnością wyższego rangą drowa... Zawahanie to było też szansą dla łowcy... *

//Się nie bój Poczekamy //
*A łowca w głowie uknuł już kolejny sprytny plan... "Takich żołdaków mają tu pełno" - pomyślał - "Ciekawe co by było jeśli" - łowca nie miał nawet czasu na dokończenie myśli, gdy zobaczył sięgającego po broń drowa... zadziałał instynkt ledwie tłumiony resztkami rozumu... łowca przeskakując z nogi na nogę wykorzystując chwile zawachania mrocznego doskoczył do niego po czym błyskawicznie lekko się pochylił uderzając go z dużego zamachu z łokcia, prosto w brzuch. Ale pohamował się i nie wyciągną broni. Odwrócił się w stronę Slatha będąc pewny ,że strażnik nakryje się nogami... może był to błąd. Po czym powiedział do swojego mrocznego towarzysza z ciętym uśmieszkiem "Dobrze ,że poszedłem przodem... widziałeś ten bełt? Mógłbym przysiąc ,że był dla Ciebie... Ale chyba wszystko już w porządku?" - starał się mówić poważnie, w końcu Slath nie dawno znajdował się na linii bełtu i nie wiedział co się tu stało...*
*Slathailn, który nie zaznajomił się uprzednio z sytuacją, dopiero wchodząc przez bramę zdał sobie sprawę, że żołnierzom przydałoby się nieco treningu w strzelaniu... o ile nadlatujący bełt nie był przeznaczony jemu. Chcąc , nie-chcąc, postanowił wykorzystać to, że był już w ruchu i przenieść tylko jego kierunek w bok, aby uniknąć pocisku, albo przynajmniej ochronić ważniejsze organy. Dodatkowo wykonał ruch lewego ramienia ku klatce piersiowej, wykonując przy tym rotację tułowia. Zawsze lepiej mieć bełt w którejś części kończyny górnej niż w sercu. Drow usłyszał, że łowca coś do niego mówi, ale chwilowo nie starał się tym przejmować, skupiając się na uniku.*
*Szansa, którą najwidoczniej łowca postanowił wykorzystać. Jego ruch nie umknął jednak spojrzeniu żołnierza i gdy tylko człowiek postawił pierwszy krok ten zacisnął znów dłoń na rękojeści miecza i z impetem wyciągnął go z pochwy. Cios miał zostać wyprowadzony jako przedłużenie ruchu wyciągania broni - skośne cięcie z dołu ku górze... Cios jednak minął łeb łowcy tylko dlatego, że ten po raz kolejny się skulił przez zadaniem ciosu ze swej strony. Łokieć człowieka uderzył w kolczugę a z ust mrocznego dało się słyszeć głośne sapnięcie gdy poczuł uderzenie... Opadł na kolano - nie tracąc przytomności lecz wspierając się na mieczu walczył z własnym żołądkiem by ten nie wypuścił na zewnątrz swej zawartości.*

*Ekwilibrystyka zaś Porucznika uchroniła go przed lecącym bełtem, który omijając przylegającą do boku kończynę przeleciał na zewnątrz... Do uszu drowa mógł tylko dolecieć świst przemykającej strzałki.*
*Słysząc jakiś zgiełk za bramą zupełnie go zignorował, nie on pełnił tam warte, nie miał też obowiązku aby potrzeby, wszak było tam wystarczająco dużo żołnierzy. Zignorował również wbiegającego do środka Slatha, który wykonywał jakieś uniki. Jego wzrok spostrzegł jednak strzałkę z kuszy ręcznej, która wyleciała przez bramę. Tak na wszelki wypadek postanowił stanąć trochę z boku wejścia, tak by żaden pocisk, który przypadkiem bądź też nie wyleciałby ze środka, nie zakończył swojego lotu na nim*
*Łowca nie miał w prawdzie zamiaru wchodzić do twierdzy drowów jako jakiś niewolnik lecz musiał przyznać ,że procedura przejścia przez bramę wyrwała się mu poniekąd nieco z pod kontroli. "Lepiej żeby teraz nie doszło do rozlewu krwi." - myślał, już z lekkim trudem przypominając sobie ostrze dzierżone w ręce mrocznego które jeszcze przed chwilą mogło go dosięgnąć. Drugą myślą tropiciela było "Przeklęte drowie kolczugi, pewnie po wszystkim znowu będą mnie ręce boleć." Ale to nie było teraz jego największym problemem... trzeba było dla dobra wszystkich a najbardziej jego samego uspokoić sytuacje. Zrezygnował więc z przelotnej myśli kopnięcia klęczącego na kolanie drowa strażnika i pomknął w kierunku Slath'a, uważając na to by nie dostać czymś w plecy. Miał nadzieje ,że mroczni się jakoś "dogadają"...*

//ha, wróciłem! Czuje się jak nowo narodzony... szkoda tylko ,że nie ma na moim ciele ani jednego miejsca na którym nie żerowały by komary -.- //
*Łowca miał na tyle szczęścia albo po prostu Ci, którzy go witali traktowali sprawę tak poważnie, że nic nie ugodziło go w plecy gdy się wycofywał za Porucznika. Najwidoczniej człowiek nie był warty zachodu a i nikt z tu obecnych nie chciał wykorzystać sytuacji by "przypadkowo" ukatrupić Slatha zamiast człowieka. Dlatego też oprócz tego, który walczył z mdłościami reszta obserwowała co się dalej wydarzy.*

//To cholerne robactwo każdego potrafi dorowadzić do furii. No ale dobrze, że Cię tam nie zażarły całkiem i wróciłeś //
Jeszcze ktoś chce sobie postrzelać?*spytał nieco nazbyt pewnym tonem Slathailn. Doszedł do wniosku, że sytuacja przestałą być gorąca, a stała się... napięta.* A teraz opowiesz mi, co tu się dzieje?*Porucznik nie miał widać litości, bo pytanie skierował do drowa, który najwyraźniej odniósł jakieś szkody po spotkaniu z Valgaavem. Oficer nie zwracając specjalnie uwagi na człowieka ruszył w kierunku "niewyraźnie" wyglądającego żołnierza.*
*A mnie to już nikt nie pyta o zdanie. - mruknął sobie pod nosem łowca sam do siebie... choć przyznał ,że nie chciał by być teraz w skórze tego drowa. "Ale dobrze mu tak" - pomyślał - "I mam nadzieje ,że po jego bucie nie zostanie mi siniec sugerujący trafienie..." Tak czy inaczej Valgaav nieco już ochłonął i zaczął układać w myślach - w razie potrzeby - własną wersje zdarzeń... Jednak bardzo się tym nie przejmował. W końcu to Slath kazał mu iść przodem a tamten drow stanął mu na drodze... no i bełt wystrzelony przez niego był równie blisko tak mrocznego jak i człowieka...*
*A żołnierz słysząc i widząc, że do niego skierowane jest pytanie zebrał się w sobie i wyprostował - najwidoczniej czas na te kilka oddechów wystarczył by mógł się ponownie podnieść. Spojrzał na Porucznika miecz, układając wzdłuż boku i rzekł* Nic... Rutynowa inspekcja Panie. *Suche i formalne stwierdzenie drowa, który przynajmniej nie miał najmniejszego zamiaru relacjonować tego co tu zaszło i wolał pozostać przy jakiejś uogólnionej i sformalizowanej wersji wydarzeń... Abstrahując już od faktu, że obrał sobie ludzkiego łowcę za najnowszy obiekt "szczerej przyjaźni". W każdym bądź razie drow liczył na to, że jego przełożony nie będzie zbyt dociekliwy.*
*Słysząc, a raczej już nie słysząc nic co mogłoby świadczyć o jakichś potyczkach czy innemu rodzajowi przemocy, skierował się do bramy. Był ciekawy tego co zastanie wewnątrz*
*Slath uśmiechnął się, bardzo zadowolony z takiej odpowiedzi. Czyżby zapomniał, że niemal został postrzelony?* Doskonale! Wypełniaj swoje obowiązki zawsze z takim oddaniem, a Lolth może spojrzy na Ciebie przychylnym okiem. *Porucznik chwilę się zamyślił i dodał jeszcze cicho komentarz, przeznaczony tylko dla uszu strażnika.* Następnym razem, podczas rutynowej inspekcji, postaraj się być tym, który stoi na nogach. *można było przysiąc, że zabrzmiało to jak rada, jednak Slath liczył na to, że żołdak zrozumie między słowami, że cała sytuacja postawiła samego żołnierza w ośmieszającej pozycji. Oficer odchrząknął.* A to jest nasz nowy... współpracownik. Będzie tu od czasu do czasu przeżywał. Kto wie, może nawet obejmie jakąś wartę? *Mroczny dał wszystkim do zrozumienia, że oficjalnie łowca jest "pod ochroną" . Oczywiście każdy drow rozumie, co znaczy "oficjalnie" , a Slath zaczął się zastanawiać, czy człowiek szybko odczuje prawdziwe znaczenie tego słowa.* Gdzie jest strażnik, który przyjął nas przy wrotach? *wypalił nagle Porucznik. Zapewne miał na myśli tego drowa, który nie poznał drużyny. Jednocześnie machnął ręką, aby Valgaav podszedł bliżej.*
*A łowca w milczeniu przyglądał się całej sytuacji stojąc za plecami Slatha, zastanawiał się jak też jego mroczny towarzysz zareaguje na tę całą sytuacje i musiał przyznać ,że nieco się zdziwił. Choć z drugiej strony gdyby łowca był na miejscu Slathailn najpierw by zapewne wykpił żołdaka później zapewniał go ,że nic się nie stało a na koniec jak już wszystko ucichnie kazał komuś ukarać go "po cichu". Ale tak czy inaczej łowca był łowcą a Slath był Slathem, i najwyraźniej właśnie kazał mu podejść bliżej. Człowiek nie miał zamiaru protestować ale zwiększył swoją uwagę... podszedł do Slatha wolnym ale pewnym krokiem...*
*Żołnierz skinął głową na znak zgody po słowach Slatha co miało znaczyć tak to, że zrozumiał, jak i to że się zgadza i jak też to, że następnym razem już się postara by to człowiek znalazł się w o wiele gorszej pozycji.

*Za ostatnie zaś pytanie Porucznika rozległ się dźwięk stuknięcia (najpewniej obcasami) gdy wywołany osobnik zasalutował donośnie. Stał z boku, po skosie od Slatha i raczej nie sposobał mu się fakt, iż uwaga teraz przeniosła sie na niego. Jednak nie dał tego poznać po sobie i twardo, bez emocji patrzył na przełożonego.*

*Łowcą w tej chwili nie interesował się nikt*
*Podobnie jak i Cieniem, który zaglądnął do środka. Po czym skierował się w głąb twierdzy, kierując się do swojej komnaty*

//Mój ostatni post pewnie przed wyjazdem, jakby się coś zmieniało to dajcie mi znać. Na PW może być, jakoś to sobie odczytam. A teraz to udanych wakacji życze i do napisania //
*Slathailn zwrócił się w stronę podkomendnego. Przez kilka uderzeń serca tylko na niego patrzył, jakby sprawdzając jego nerwy. W końcu Porucznik się odezwał.* Doskonała robota. Wykonujesz swoje obowiązki zgodnie z rozkazem. Postępuj dalej w ten sposób, a nagroda Cię nie minie.*Slath zastanawiał się, czy tego spodziewał się żołnierz. Oczywiście, nie rozpoznał albo nie chciał rozpoznać przełożonych, ale miał też rozkaz pilnowania wrót. Karanie go za to publicznie wystawiłoby tylko Porucznika na pośmiewisko pomiędzy żołnierzami. Z resztą Slath chciał tylko dowiedzieć się kto okazał się tym impertynentem. Za jakiś czas znajdą jego zwłoki, ale do tego czasu Slath pozostawi go z własnymi myślami. Zapewne żołnierz zdawał sobie sprawę, że otrzymana "pochwała" to tylko wersja pod publikę. A jeśli nie zdawał sobie z tego sprawy... to zasługuje tylko na szybką śmierć, jako śmieć.
Porucznik wrócił myślami do łowcy. Ruszył w stronę bramy, ku wnętrzu warowni. Jedna ręką odprawił żołdaka, a drugą znowu dał znak do Valgaava, aby ten szedł za nim.* Zanim wejdziesz, oddaj swoją broń strażnikowi. *Porucznik wskazał jednego z obecnych wartowników.*
*"A więc idziemy dalej... "- pomyślał łowca - "bardzo dobrze, sterczenie tutaj przy takiej atmosferze jest lekko ,,przygnębiające,,". Tropiciel rzucił jeszcze okiem na żołdaka który nie chciał im otworzyć bramy... (w przekonaniu łowcy) jego twarz była raczej kamienna. W świecie ludzi takie wyróżnienie nie zawsze jest czymś dobrym... Przełożeni częściej patrzą Ci na ręce, kontrolują każdy twój krok. Val mógł się tylko domyślać o ile bardziej niebezpieczne jest to wśród drowów. "Ale cóż... ten kretyn, musiał o tym wiedzieć i mógł otworzyć bramę od razu. - przez głowę człowieka przeleciała myśl, a potem kolejna zastanawiająca go jeszcze bardziej... "Wiec jaką pozycje ma tu Slath? I ten pierwszy drow, którego spotkałem tamtej nocy w mieście." - jednak miał przeczucie ,że w krótcę się dowie, nawet jeśli nie wszystkiego to przynajmniej najistotniejszych rzeczy. Tropiciel zaczął podążać za Slathem i zastanawiał się gdzie jest ich towarzysz... mógł przysiąc ,że jeszcze przed chwilą widział ten Cień kątem oka. Z resztą to było teraz nie ważne, a Slath dawał znak...*
*Tak wspaniałomyślnie pochwalony publicznie żołnierz skinął jedynie głową na znak zrozumienia - nie miał zamiaru się wdawać w debaty ze Slathem. Nie był jednak głupi i zdawał sobie doskonale sprawę, że paplanina jaką przed chwilą usłyszał niewiele wspólnego ma z rzeczywistością i będzie musiał teraz bardzo uważać. Bardziej niż dotychczas.*

*Tymczasem inny żołnierz, który do tej pory służył tu za widownię zrobił krok w stronę łowcy... Polecenie było wyraźne a brak chęci do oddania broni będzie przez drowa potraktowany jako jawny bunt. Tak to sobie żołnierz w głowie ułożył i czekał na ruch człeka.*

//Wybaczcie zwłokę w odpisaniu... Miałem tygodniowy wyjazd bez dostępu do neta //
*Slathailn zatrzymał się przy wrotach, prowadzących w głąb twierdzy. Ruchem ręki ponaglił łowcę, aby ten udał się za nim i jeszcze raz wskazał na drowa, któremu Valgaav miał oddać broń.*
*Łowca pogrążony we własnych myślach ledwie zauważył drowa który stanął mu na drodze. "Podobam Ci się czy jak?" - mruknął łowca w języku ludzi mając nadzieje ,że drow go nie zna i zaczął lustrować strażnika spojrzeniem, od stóp do głowy zatrzymując się na jego wzroku ale (w przekonani łowcy) drow nie przejmował się żadnymi zabawami. - Slath znowu wskazał tego strażnika, no tak, broń. Człowiek jeszcze jej nie odpiął a mimo to nie miał jeszcze bełtu w plecach. "Szkoda czasu." - mruknął tropiciel sam do siebie. Odpiął więc sprawnym ruchem dwa miecze przytwierdzone do pasa, jeden długi, drugi kruki i podał je strażnikowi. Miecze były czarne i solidnie wykonane ale nic poza tym. Wyciągnął także z za płaszcza dwa sztylety do rzucania po czym skłonił się i sięgnął za cholewę buta gdzie tkwił jeszcze jeden. Ten jeden był inny, przeźroczysty niczym z lodu ale również nic poza tym. Podał wszystkie trzy strażnikowi po czym ruszył szybkim krokiem w stronę bramy chcąc dogonić Slatha. Nagle przebiegł mu po plecach zimny dreszcz... czy na pewno zrobił dobrze oddając broń? Z drugiej strony właściwie innego wyjścia nie było.*
*Czy drow znał język w jakim wypowiedział się człowiek czy też i nie nie dał tego po sobie poznać. Niemniej i tak odebraniu broni towarzyszyło szarpnięcie świadczące o zniecierpliwieniu i bynajmniej niedelikatnym potraktowaniu "gościa". Sztylety mroczny przyjął już z mniejszą energią - niemniej jednak jego stosunek do człeczyny nie był zbyt przyjazny. Gdy łowca ruszył zaś za Slathem żołnierz wraz z ekwipunkiem jaki właśnie zyskał ruszył w bok... Co z bronią zrobi, gdzie ją zaniesie albo czy łowca ją w ogóle jeszcze kiedyś zobaczy nie było wszem wiadome.*
*Slath przyglądał się łowcy, gdy ten oddawał broń. Nie powiedział nic, ale zastanawiał się co też musi sobie myśleć człowiek. Gdy żołnierz zabrał ekwipunek, który oddał mu Valgaav, Porucznik wskazał wrota, przy których wstał, po czym sam przez nie przeszedł.*
[OT. Przenosimy temat do Sali rekrutów? ]
*Żołnierze zaś jacy stanowili komitet powitalny rozeszli się na swe pozycje... I tak jednak człowiek mógł mieć odczucie, że ktoś go namolnie i bez przerwy obserwuje.*

//I jak najbardziej... Slath prowadź na Arenę Val, Twe konto na forum zostaje aktywowane... //
*Łowca szedł więc spokojnie za Slathailnem pogrążony w swoich myślach aż przeszedł wraz z nim przez wrota. Zastanawiał się też czy mądrym posunięciem było wchodzenie do gniazda pająków bez ekwipunku. Tak... człowiek tęsknił za swoim ekwipunkiem.*

// Ha nareszcie to kontynuacja będzie w Sali rekrutów w arenie... nie za bardzo orientuje się co i jak to załóżcie temat i dajcie mi znać
//Po prostu podążaj za Slathem Poza tym info otrzymasz również na PW A jako, że tu już kończymy to temat zamykam //