ďťż

Zdobycz z łowów

Baza znalezionych fraz

Futbolin

*Słońce zdołało już wstać i powoli zmierzać na swe właściwe miejsce na niebie gdy traktem wiodącym do Twierdzy zbliżał się samotny jeździec... Im bardziej zbliżał się do murów tym tempo jego wolniejsze się stawało, tak że w końcu zatrzymał się przed główną bramą. Wierzchowiec mógł być znany żołnierzom stojącym na warcie, tak jak i osoba go dosiadająca... Drow, bo nim właśnie był spojrzał na wrota i ręka spokojnie zsunął kaptur z głowy, odsłaniając swą twarz i długie białe włosy jak i rozsunął płaszcz tak by symbol jego Domu był na widoku. Zmrużył lekko oczy, by nie czuć dyskomfortu wywołanego światłem słonecznym... Rżenie zaś konia, które właśnie się rozległo miało zwrócić uwagę żołnierzy pełniących wartę przy bramie... Oprócz jeźdźca na koniu znajdowało się coś jeszcze... Jakiś pakunek, przykryty materiałem i przywiązany tuż za siodłem... Dość duży pakunek...*

*Gwardziści pełniący dziś wartę przy bramie, na blankach, wyprężyli się na baczność w jeźdźcu rozpoznając swego Dowódcę. Najstarszy rangą, bodajże kapral przypominał kamienny posąg z dłonią uniesioną do czoła w geście salutu. Z drugiej zaś strony wrót trwały gorączkowe przepychanki. Zapewne wartownicy otwierali bramę wiodącą poza mury zewnętrzne. Po niedługiej chwili rozwarły się one powoli... Majestatycznie wręcz... I oczom Drowa ukazał się niemal szpaler podobnych do kaprala posągów.*

*Krzywy uśmieszek wykrzywił twarz drowa gdy powoli wjechał do środka... Bez wątpienia lubił gdy żołnierze Domu prężyli się przed nim, lecz akurat dzisiaj nie miał czasu by się tym napawać. Zatem gdy tylko przekroczył bramę i znalazł się za murami zeskoczył ze swego wierzchowca i zwrócił do żołnierza najwyższego rangą jaki był w zasięgu jego wzroku.* Zaprowadzić mego wierzchowca do stajni i kazać go oporządzić... *Ton jego był czysto formalny* To zaś... *Tu dłonią machnął w kierunku pakunku za siodłem* ...zanieść do sali przyjęć.

*Najbliższym żołnierzem w zasięgu machnięcia Drowa okazał się najzwyklejszy w świecie starszy szeregowiec. I on właśnie przejął wierzchowca Dowódcy prowadząc go ku stajniom. Przytroczony za tylnym łękiem pakunek podskakiwał w rytm kroków zwierzęcia...*

*Chwilę przyglądał się odprowadzanemu zwierzęciu i swojej zdobyczy obijanej na końskim grzbiecie... Miał nadzieję, że nie poobijają Jej za bardzo, choć tak naprawdę niewiele mu na tym zależało... Sięgnął tylko do pasa i odwiązał prowizoryczne mocowanie zdobycznego miecza... Trzymając go wyciągnął dłoń w kierunku najbliższego żołdaka...* Zanieś to do zbrojowni... *A gdy miecz z jego ręki już zniknął sam powoli ruszył w kierunku jednego z okolicznych budynków...*

*Chwilę jakąś to trwało nim żołdak odstawił konia. Właśnie wracał z jakowymś kamratem ciągnąc coś po bruku dziedzińca... Towarzyszyło temu miarowe Klap... Klap... Żołnierze podążali w tym samym kierunku, co niedawno przybyły Drow.*

*Drow zaś spokojnie otworzył główne drzwi niewysokiego budynku... Przeszedł przez korytarz luzując zapięcie płąszcza, tak by ten już nie opatulał tak szczelnie jego postaci... Kolejne drzwi prowadzące do komnaty otworzył i zatrzymał się wewnątrz... Czekał...*

*Na korytarzu zaś dało się słyszeć szuranie i stukot podkutych żołnierskich butów. Minęła chwila i drzwi otwarły się ponownie pchnięte mocno ręką jednego z wojowników. I oto na progu stanął znany już Przybyszowi starszy szeregowy i jego kompan. Między nimi zaś zwisał bezwładnie pakunek, który jeszcze nie dawno smętnie poniewierał się na końskim grzbiecie. Klap! Zabrzmiało w ciszy, gdy jakaś część bagażu po raz kolejny spotkała się z kamienną posadzką.* Jabbuk... *Starszy rangą zwrócił się do Dowódcy i obydwa drowy pochyliły głowy w geście szacunku.*

Bwael... *Mruknął drow widząc żołnierzy* Skrel ol gaer... *Rzekł już głośniej wskazując na kąt komnaty... A konkretnie na miejsce przy ścianie tuż niedaleko dwóch monumentalnych krzeseł.* ...lu'p'luin nindel alu lu'tesso Ilhar nindel usstan inbal folbol whol ilta. *Kontynuował wracając wzrokiem do żołnierzy... W końcu nie na darmo targał tutaj swą "zdobycz"*

*Żołdacy strzelili obcasami. Nawet dość zręcznie im to wyszło zważywszy na fakt posiadanie nadplanowego obciążenia w postaci tobołka na podłodze. Tobołek był dość spory... Wielkości średniego wzrostu człowieka. Drowy mimo, że ciekawe jego zawartości nie odważyły się jak do tej pory go odpakować. Teraz zaś powlekli ową "zdobycz" we wskazany kąt. I stanęli przy nim. Starszy rangą zwrócił się do Dowódcy wskazując metalowy hak w kamiennej ścianie - widać pozostałość po jakimś malowidle albo innym "upiększaczu".* Jabbuk? *Rzekł pytająco, nie wiedząc na ile może sobie z targanym towarem pozwolić i czy Oficer zgodzi się by zawiesić go na owym haku. Drugi, młodszy stopniem podtrzymywał w tym czasie tobołek. Zapewne właśnie jemu przypadnie w udziale wykonanie drugiej części rozkazu...*

*Mroczny jedynie skinął głową twierdząco... W zasadzie nawet na swój sposób rozbawiła go kreatywność poddanych... A z takiej perspektywy, jego gość będzie miał o wiele lepszy widok na komnatę...*

*Starszy z drowów uśmiechnął się widząc przyzwolenie Dowódcy. Skinął głową drugiemu i przystąpili do jakże ciekawej czynności jaką było odpakowywanie tobołka. Udało im się odwinąć go ze szmat w krótką chwilę. I nawet jeśli to co kryło się pod materiałem zaskoczyło żołnierzy, nie dali tego po sobie poznać. Z ogromnym entuzjazmem zaczepili sznury krępujące dłonie owej istoty na plecach za pomocą wolnego fragmentu liny do haka. Owa istota, żywa skądindąd, będzie miała dość niemiłą pobudkę. W takiej pozycji nikomu nie byłoby wygodnie... Tym bardziej, że każdy gwałtowniejszy ruch groził wyłamaniem rąk ze stawów barkowych. Wojownicy sprawiali wrażenie zadowolonych ze swego dzieła. Młodszy zasalutował Oficerowi i czym prędzej oddalił się by wypełnić drugą część rozkazu. Starszy stał w bezruchu czekając na dalsze polecenia...*

*Efekt pracy żołnierzy najwidoczniej zadowolił Mrocznego, bowiem nawet żołdaka który pozostał odprawił skinieniem dłoni... Podszedł do wiszącej na haku drowki... Bo osoba, przytaszczona przez żołnierzy i przed chwilą "odpakowana" z płachty materiału była właśnie drowią kobietą. Mroczny zbliżył się na tyle by ręką podnieść jej głowę, podtrzymując ją za podbródek... Przyjrzał jej się teraz dokładnie... Dokładnie obserwując rysy jej twarzy... Wolna ręka sięgnęła do jednej z kieszonek płaszcza i wyciągnęła stamtąd niewielką fiolkę, umieszczoną w osłonce z materiału by podczas podróży się nie potłukła... Podsunął ją sobie pod usta i zębami wyciągnął niewielki koreczek... Głowę drowki uniósł bardziej ku górze, tak przesuwając dłoń by jej broda znajdowała się między jego kciukiem a palcem wskazującym... Lekki nacisk dłoni i odpowiednie uformowanie i drowka zrobiła dziubek... Otwierając swe usta. Usta w które mroczny wlał zawartośc fiolki... Dość kwaśny roztwór spłynął po jej języku aż do przełyku i w końcu do żołądka... Pustą fiolkę odrzucił na bok i czekał, wciąż trzymając twarz kobiety... To co właśnie jej zaaplikował przyśpieszy znacznie zwalczanie trucizny usypiającej przez organizm... Tak, iż powinna zaraz się wybudzić...*

Ciche kaszlnięcie i lekki ruch głową, mający na celu uwolnienie się z ręki drowa utwierdził go tylko w jego przekonaniu. Drowka syknęła coś przez wykrzywione w grymasie usta, półprzytomna jeszcze, czując ból w całym ciele. Do otwarcia ślepi jednak jej się chyba nie spieszyło, gdyż nadal pozostały zamknięte...

*Pozostały żołnierz widząc co się dzieje strzelił jeszcze obcasami i chyłkiem wymknął się z komnaty. Widać wychodził z założenia, że jeśli zniknie z oczu Dowódce tamten nie wymyśli mu dodatkowego zajęcia. Tym bardziej, że czas jego dzisiejszej służby zbliżał się powoli ku końcowi...*

*Znów twarz drowa wykrzywił krzywy uśmieszek... Nawet pozwolił drowce się wyzwolić z uchwytu, cofając dłoń i będąc ciekawym czy będzie ona w stanie samodzielnie utrzymać głowę we właściwej humanoidom pozycji... * Guuan phor... *Mruknął niskim głosem, na tyle wolno i wyraźnie by zamroczona jeszcze drowka mogła te słowa zrozumieć... Lecz nawet jeśli nie podziała mowa to przecież zawsze można sięgnąć po inne środki... Choćby na przykład uderzenie otwartą dłonią w twarz potrafi zdziałać cuda w kategorii budzenia...*

Słysząc znajomy już głos, powoli zaczynała sobie jako-tako zdawać sprawę z sytuacji. Powstrzymała się od komentarza, który cisnął się jej na usta. Na jakiś czas. Najpierw trzeba się dowiedzieć czegoś więcej.
Pochyliła lekko głowę i spojrzała na drowa wściekle, wzrokiem w miarę już przytomnym. To była jej jedyna odpowiedź.

Ach... *Wydał z siebie widząc, że Drowka ma się już nawet całkiem dobrze* Witaj w swym nowym miejscu zamieszkania... *Rzekł już we wspólnym wykonując niemal teatralny gest ręką... Gest mający wskazać całą komnatę w której się znajdowali* Mam nadzieję, iż jest Ci wygodnie... *Tu już dało się wyczuć wiele ironii* ...i z prawdziwą przyjemnością będziesz kooperować, prawda ? *Ręka wróciła na swoje miejsce...*

Kooperować? Oh, ależ oczywiście, jak na nią przystało...
Zaśmiała się cicho, krótko, nieprzyjemnie. Właściwie, to po części przypominało to kaszel. No, ale jak tu się śmiać w takiej sytuacji jak ona? Może miała perlistym chichotem wybuchnąć?
Przywołała na twarz uśmiech, nieco złośliwy i ironiczny... Może nie wyszedł najlepiej, gdyż ból nie pozwalał się do końca skupić, ale to zawsze coś...
- Ależ oczywiście... - mruknęła, sztyletując drowa spojrzeniem swych szkarłatnych ślepi.

Zacznijmy więc od... *Tu drow pogładził się lekko po brodzie jakby podkreślał to iż się zastanawia* ...bliższego poznania się. *Wypowiedź zakończył uśmieszkiem... * Przypomnij mi skąd pochodzisz ? *Ton jakiego używał pasowałby do popołudniowej herbatki w jakiejś rezydencji ludzkich szlachciców...*

Tak, jakby go to obchodziło... Uniosła jedną brew, wzrok kierując w podłogę, jakby zastanawiała się nad sensem pytania - a towarzyszył temu wciąż szyderczy uśmieszek. Powoli zaczynała ignorować ból.
- Powiedzmy, że... Llurth Dreir - odpowiedziała obojętnie, wzrok znów na drowa przenosząc. Czort jeden wiedział, czemu - skłamała, czy może nie było to dla niej zbyt ważne?

Powiedzmy... *Powtórzył z tą samą intonacją co Drowka* ...to za mało. *Tym razem reką szukając czegoś w kieszonce płaszcza... W końcu nawet coś znalazł... I był to sztylet... Bardzo znajomy Drowce sztylet... Jej sztylet... Wzrok Mrocznego z broni powędrował na twarz kobiety i jakby nigdy nic jego wolna dłoń powędrowała po jej ciele do miejsca w którym znajdowała się brosza, której używała... Wprawnym ruchem dłoni ze sztyletem pozbawił broszę jakiejkolwiek przyczepności do jej ubrania... Trzymał ją teraz w dłoni i przyglądał dokładniej* A co mi powiesz o tej rzeczy ? *Miał to szczęście, że nim w mieście drowka rzuciła kulę ciemności widział jak sięga ku broszy i przywołuje za jej pomocą zdolność lewitacji... Czyżby więc to była brosza z insygniami Jej Domu ? *

Drowka uśmiechnęła się krzywo, wzrok kierując wpierw na swój sztylet, później na broszę. Po chwili przeniosła spojrzenie znów na drowa, patrząc mu prosto w oczy.
- Czyżbyś nagle oślepł, że o wszystkim trzeba Ci opowiadać...? - syknęła.

*Słysząc takie a nie inne słowa drow jedynie pokręcił lekko głową, w niemal ludzkim geście... Kontakt wzrokowy z drowką zerwał się bowiem przyglądał się ciągle broszy... Sztylet zaś zakreślił kółko w ręce drowa będąc zręcznie obracanym między jego palcami. Zaraz po tym drugie... Trzecie, aż w końcu przy akopaniamencie przedłużającej się chwli ciszy skierowany został w okolice gardła Drowki... Tak by ostrze naciskało na krtań... Nie na tyle mocno jednak by ją zranić.* Powiedzmy, iż urzekło mnie piekno Twego głosu... I rad byłbym słyszeć go więcej... *Coś co może byłoby komplementem tu zostało przedstawione jako jego parodia... A mężczyzna z broszy spojrzał znów na skrępowaną Niewiastę...*

Rzeczywiście oślepł.
Przyglądała się obrotom sztyletu w palcach drowa, próbując sobie przypomnieć jak dawno zatruwała broń i czy trucizna jeszcze jako-tako by podziałała... Ot, tak, by zająć czymś myśli. Dotyk zimnego mithrilu wyrwał ją z tego płytkiego zamyślenia.
Na mężczyznę spojrzała, wzrok szybko na broszę przeniosła, a z broszy znów na drowa.
Była na tyle głupia, nierozważna, czy może po prostu aż tak mało znaczyło dla niej jej własne życie? A może po prostu jej Pan dawał o sobie znać, nieznacznie czynami kobiety kierując...
Uśmiechnęła się szyderczo w odpowiedzi.
- Cóż, co by Ci tu powiedzieć... - rzekła cicho, nie bez wysiłku... w wygodnej pozycji się bądź co bądź nie znajdowała. Mimo wszystko zdołała głos jadem i kpiną w nasycić.
- Brosza. Fioletowo-czarna z elementami srebra... Ale to chyba widzisz... I chyba nie muszę Ci opowiadać, co oznacza symbol na niej...?

*Jeśli trucizna na ostrzu była świerza to drow mógł to odczuć jako pieczenie na palcach... Lecz był raczej przekonany, że bez zetknięcia z raną trucizna raczej nie podziała... Choć mógł rzecz jasna się mylić... Niemniej jednak był na tyle sprawny, by przy tak prostej sztuczce jak obracanie sztyletu się nie zaciąć nim... Podczas wywodu zaś Drowki, sztylet dotykał Jej gardła... Wywodu, którego mroczny gdzieś po czwartym słowie przestałw zasadzie słuchać... Intonacja i forma wypowiedzi o wiele częściej stanowi lepszy środek przekazu niż towarzyszące temu słowa... Poczekał jedynie, aż skończy by wydać z siebie znudzone* Taaaaak... *Przesuwając sztylet z krtani w bok, na linię szczęki i dalej... Płazem przesuwając po policzku... By broń w końcu odsunąć od Jej buźki i całkowicie się odwrócić... Już tylko w myślach drow robił sobie luźną nalizę sytuacji... Drowka złapana i zniewolona... W przeświadczeniu mrocznego była słaba... Zachowująca pozory pewności siebie w miejscu w którym nic nie znaczy... Kolejna oznaka słabości i próby kurczowegego trzymania sięczegoś czego już nie ma. Ryzykująca swe życie bez żadnej potencjalnej korzyści... Słaba i do tego głupia... Brak zaś chęci i możliwości zrozumienia postanowił już oszczędzić... Doszedł jedynie do wniosku, że pewna czerwonowłosa drowka jest bardziej pojętna. Rozważania te zaś doprowadziły go do jakiejś namiastki stolika, stojącego w sali... Odłożył na niego broszę...*

Pochyliła głowę, co ułatwiło jej nieco oddychanie. Skrzywiła usta w grymasie. Ból był potworny, całkowite go ignorowanie nie wchodziło w grę. Ciało jej zdrętwiało, domagało się choć najmniejszego ruchu, a to nie wchodziło w rachubę... zaczynała walczyć ze sobą, a to nie było miłe uczucie... Zaklęła cicho.
Spode łba obserwowała mężczyznę, powiodła wzrokiem za broszą. Chwile zatrzymała na niej wzrok, po czym znów przeniosła go na drowa. Co jeszcze wymyślisz, psi synu...?

*Od strony drzwi dobiegł odgłos kroków. Coś jakby czterech ludzi szło korytarzem powłócząc nogami i jednocześnie depcząc siebie wzajemnie. W końcu dźwięki umilkły i rozległo się delikatne skrzypienie drzwi wejściowych, które zostaly pchnięte mocną ręką kogoś. Ów ktoś stał właśnie w progu i napawał się widokiem jaki zastał. Nic, że widział jedynie plecy Drowa... Zdawać by się mogło, że pomimo rzadkich spotkań jakie odbywały się pomiędzy nimi, był w stanie wyobrazić sobie jego minę. Wyszczerzył więc zęby w nieco okrutnej parodii uśmiechy. Grymas na jego twarzy pogłębił się, gdy przeniósł wzrok na Drowkę, która niczym worek szmat zwieszała się ze ściany. Zapewne ramiona, które miała wygięte pod zupełnie nie anatomicznym kątem musiały boleć niemiłosiernie... Widać było jednak, że ani zajęty nieco Drow, ani nowoprzybyły nie zamierzają nic z tym zrobić. No... Nic nie uwzględniało jedynie zadania większego bólu i większej niewygody kobiecie.*

*Drow jeszcze pogrążony był w swych rozmyślaniach gdy jego uszu doszło szuranie z korytarza... Następnie skrzypnięcie drzwi i już pewny był, że ma nieproszonego tutaj gościa... Odwrócił się i wyraz jego twarzy z całą pewnością nie świadczył o radości... Rzecz by nawet można, że przybrała dość jednostajny i ponury wyraz... A wszystko przez osobnika sterczącego właśnie w drzwiach... Choć w zasadzie mroczny spodziewał sie tego, iż właśnie go tam zobaczy... Wszak nikt inny w całej Twierdzy nie robił tyle hałasu wokół siebie...* Zgubiłeś tu coś ? *Mruknął jedynie w kierunku Przybysza, w myślach tylko sobie mówiąc, że jak to bydle jeszcze bardziej przytyje to już na pewno w drzwiach się nie zmieści...*

*Drow w zasadze nie miał racji... gdyż osobnik stojący na progu schudł nieco ostatnio. Może przysłużyły mu sie spacery jakie niedawno odbywał po twierdzy w towarzystwie pewnej kowalki. Jeśli to tylko możliwe wyszczerzył się jeszcze bardziej do Fechmistrza i wskazując na wiszącą kobietę rzekł jedynie* Zabawkę... *Co zabrzmiało niemal wzruszająco...*

*Mroczny chwilę się przyglądał niezbyt pożądanemu gościowi... Trwało to kilka sekund by kilka następnych zmarnować na rozejrzenie się dookoła...* Zasadniczo nie widzę tu żadnego robactwa, którym mógłbyś się pobawić... *Burknął, w końcu zawieszając wzrok na Drowce... * Chociaż... *Dodał jednak ciszej po chwili...*

*Stojący na progu osobnik albo usłyszał co wymruczał do siebie Fechmistrz, albo też miał wrodzone tendencje samobójcze, które sprawiały, iż pozwalał sobie na irytowanie Drowa. Znów rozległo się szuranie i do komnaty wszedł nikt inny jak ulubieniec Opiekunki... Drider.*

*Mroczny jedynie się przypatrywał temu jak drider wpełza do komnaty... Doprawdy nie był to najpiękniejszy widok, lecz drow już w pewnym sensie się do niego przyzwyczaił.* Hmmm... *Mruknął* Skoro już się tu wtoczyłeś... *Słowa jego wręcz pałały uprzejmością* ...to może zrobisz coś pożytecznego i zapoznasz się z naszym nowym "gościem" ? *Ręką niedbale machnął w stronę wiszącej Niewiasty* Ach, i chyba nie muszę wspominać, że tylko Lolth wie jak bardzo ta drowia kobieta mogła się przyczynić do zwiększenia ilości Twego gatunku... *Rzekł jeszcze z paskudnym uśmieszkiem... Fechmistrz bowiem lubił mieć pewność co do motywacji żołnierzy, gdy się za coś zabierają... A przecież poczwara wcale nie musiała wiedzieć, że wisząca drowka nawet nie wyznaje Lolth a do kapłaństwa jest jej równie daleko...*

*Owszem... Podszedł do wiszącej kobiety. Rzec można, iż nader chętnie. Słowa Drowa zbył jednak milczeniem. To, że teraz miał taką a nie inną postać było sprawą między nim a Arcykapłanką... I nikomu nic do tego. Zaś ci, których Fechmistrz tak uprzejmie nazwał "jego gatunkiem" obchodzili go równie mało co sembijska władza. Czyli niewiele. Stał teraz tuż przed wiszącą i przyglądał jej się z wysokości. Bardzo powoli wyciągnął rękę i ujął jej brodę. Podejrzanie delikatnie.*

Nasłuchując kroków powoli zamykała ślepia. Równała oddech, próbując choć na chwilę nie skupiać się tak na bólu.. Szlag, jak to było z tą medytacją?
Przysłuchiwała się jednym uchem wymianie zdań, raz rozwarła lekko powieki, by spojrzeć na mężczyzn spode łba, poprzez kosmyki włosów, które opadły jej na twarz. Ale tylko na ułamek sekundy. Na dotyk dridera nie zareagowała nijak wyraźnie, mimo dreszczy, które połaskotały ją lekko wzdłuż kręgosłupa. Skoro nie mogła nijak się od niego uchronić, to czemuż jeszcze dawać większą rozkosz swym oprawcom, ukazując swe zdenerwowanie? Chociaż... Zamiłowanie do szyderstw w najmniej odpowiednich momentach i wrodzone lekceważenie niebezpieczeństw wzięło górę. Cichy śmiech, przypominający raczej pomruk, wydobył się z jej płuc.

To żyje... *Zauważył drwiąco Półdrow i ścisnął mocniej trzymany podbródek. Mocniej w tym przypadku oznaczało dużo mocniej... Nie na tyle by zmiażdżyć jej żuchwę.* Choć do najpiękniejszych nie należy... Co sądzisz Fechmistrzu, by nieco upiększyć tę jej niezbyt udaną fizjonomię? *Słowa te skierowane były do stojącego nieopodal Drowa. A pytanie zadano tonem konwersacyjnym... Drider raczej nie spodziewał się, iż usłyszy odpowiedź. W zasadzie po Fechmistrzu to on się niczego nie spodziewał... Może prócz trucizny na ostrzu.*

*Drow jedynie przyglądał się, lekko krzywiąc z sobie tylko znanego powodu... Choć może nie tylko sobie tak naprawdę... Zastanawiał sie bowiem co półpajakowi się przytrafiło ostatnio, że gada coś o pięknie jakby sam miał o tymże pojęcie... Niemniej jednak postanowił swe myśli zachować dla siebie, mruknął jedynie...* Nie czyń tylko niczego obleśnego... Gdy tu skończymy chciałbym jeszcze na wieczerze się udać...

*Zdawać by się mogło, że Półpająk nie usłyszał ostatnich słów. Nic bardziej mylnego. Jedynym komentarzem na jaki sobie pozwolił było lekkie zmarszczenie czoła. Puścił brodę Drowki i odsunął się nieco przyglądając jej się z pogardą. Dziwnym zdawać by się mogło, iż taki stwór powstały w wyniku klątwy kapłańskiej patrzy w ten sposób na pełnokrwistą Drowkę. Prawdą jednak był, że stwór ów miał pewne "zasługi" i związane z nimi "przywileje". Zastanawiał się przez chwilę po czym sięgnął po jeden z nożyków do rzucania, które nie wiedzieć czemu miał zatknięte przy pasie. Bardzo powoli wyjął go i oglądał przez chwilę. Potem ruchem niemal pieszczotliwym sprawdził ostrość jego czubka. Na posadzkę spadła kropla krwi...* Zapewne zależy Ci na wyglądzie śmieciu... *Wymruczał niemal serdecznie do wiszącej kobiety.* Wam zawsze na tym zależy. *Zapewne chodziło mu tu o kobiety Mrocznych Elfów, które cechowała dość duża próżność.* A jeśli nie na tym znajdę coś czego nie będziesz chciała się pozbyć...

Cóż... Lloth była znana z tego, że przy wybieraniu wyznawców nie wybrzydza i każdy debil może ją czcić, jednak ta banda pokrak to już chyba lekka przesada - przemknęło drowce przez myśl. Lekko się skrzywiła, gdy drider `nieco mocniej` ujął jej brodę, jednak cień szyderczego uśmiechu nadal nie schodził z jej ust. Gdy puścił, głowa jej opadła ponownie, by nie `nadwyrężać` mięśni karku... Hm, tak, jakby teraz jeszcze mogło być gorzej, jeśli o nie chodzi.
Spróbowała spojrzeć na broszę, którą odebrał jej fechmistrz, ale półpająk skutecznie to uniemożliwiał.
Oblizała usta, patrząc spode łba na to... coś.
- Jakże trywialne... - odezwała się cicho, nieco chrapliwym głosem. Że zdanie niedpowiedziane pozostawi, jasnym było. A co chciała przekazać? Domyślać się można jedynie, a domysły wszak często bywają błędne...

Och... *Dało się usłyszeć za plecami Półpająka gdy mroczny elf westchnął...* Najwyraźniej ktoś tutaj nie docenia Twych wyszukanych metod Mój Przyjacielu... *Rzekł następnie do dridera spacerując w kierunku wschodniej ściany, a zwrot jakiego użył był nad wyraz fałszywy, co też bez żadnych problemów dało się wyczuć...*

*Drider obrócił się i skłonił lekko i jakby z pewnym szyderstwem rzekł.* Ilharess oceni. *Po czym raz jeszcze stanął twarzą do Drowki i bardzo delikatnie ujął pasemko jej włosów i począł nawijać je na palec. Śmiał się przytym jak... jak szaleniec.*

Niewątpliwie... *Mruknął w odpowiedzi - "O ile raczy się tu kiedyś pojawić" - dodał już w myślach i począł obserwować jakże naturalne zachowanie półpająka, opierając się plecami o ścianę wzdłuż której przed chwilą spacerował...*

*Wszedł powoli do sali nisko kłaniając się Fechmistrzowi. Poza Opiekunką i sobą samym, była to chyba jednyna osoba do której czuł jakiś szacunek, za powodu takiej czy innej przyczyny. Nie odezwał się ani słowem, czekał na reakcję Fechmistrza*

*A wtem do sali wszedł niespodziewany gość... Bez dwóch zdań zwrócił uwagę mrocznego elfa . Fechmistrz zatem odwrócił wzrok od roześmianego dridera i wydał z siebie jedynie* Taaaaaaak ? *Czyżby znudzone ? Oczekiwaniem ? A może to tylko złudzenie...*

Mam pewną prośbę do Ciebie, Fechmistrzu*patrząc na drowa kontynuował* Dotyczy ona grupy mieszkańców, zajmujących się tą samą profesją co ja. Mianowicie, od dłuższego już czasu nie ma wybranego nowego Mistrza Cieni* nie mówiąc nic więcej obserwował Fechmistrza, czekając na jego reakcję*

Doprawdy ? * Drow odparł prostując się... Jakby na tą chwilę rozgrywka między driderem a drowką przestała go interesować... * Ciekawe jakaż to prośba... Lecz wierzę, iż zachowasz tutaj na tyle dzentelmeńską postawę... *Jakże to słowo przesłodzone zostało* ... by nie zanudzać naszego gościa organizacyjnymi sprawami... *Tu głową skinął na skutą mroczną elfkę i zabawiająego się z nią ulubieńca Opiekunki... Wierzył, też że złodziej wykaże się rozsądkiem i nie będzie poruszał istotnych spraw w obecności "obcych"*

*Dopiero teraz zauważył "zabawkę" dridera* Wybacz, ale cóż to jest?*Spytał, najwidoczniej mając na myśli ową zabawkę*

To ? *Drow powtórzył, nadając temu pytający akcent i robiąc to na tyle głośno by wisząca niewiasta mogła usłyszeć...* Ta oto samica miała być łowcą... Myśliwym tropiącym kogoś... Została jednak, jak widzisz ofiarą... *Paskudny uśmiech zakończył tą niezbyt wyczerpującą odpowieź...*

*Uśmiechając się paskudnie rzekł* To już jej problem, nie mój. Napewno będzie dobrą zabawką dla... *Wskazał głową na dridera nie wiedząc jak dokładnie go nazwać* Więc kiedy móglibyśmy porozmawiać o moim problemie

O taaaak, bez wątpienia... *Mruknął patrząc na widowisko* Co do Twego "problemu" zaś to jak tylko Arcyarcy Wielmożna Pani tego Domu się tu zjawi to udamy się w bardziej ustronne miejsce by go omówić... *Tu jakby się zamyślił chwilę...* Tymczasem zaś możesz oddać się przyjemności podziwiania tej maszkary... *Tu wskazał na dridera, lecz starał się by to zdanie nie zostało już wypowiedziane zbyt głośno i przypadkiem nie wytrąciło półpająka z koncentracji* ...w akcji.

*Ukłonił się lekko i przeniósł wzrok na dridera zajmującego się kobietą*

*Drider zaś mocniej ujął nożyk w dłoń. Drugą zaś chwycił za włosy kobiety. Co dziwne nie przestawał się śmiać nawet gdy stal dotknęła skóry drowki. Ścięte pukle spadały na podłogę.*

Do śmiechu dridera dołączył również śmiech drowki... Opętańczy.
- Tylko na tyle cię stać, marna kreaturo? - spytała, lekko szarpnęła głową. Raczej z odruchu niż z konieczności, ostrza i tak nie mogła uniknąć... Jednak jakie to miało znaczenie? Teraz, kiedy Ghaunadaur przejmował nad nią kontrolę, tylko on się liczył...

Spójrz jaka energiczna... I jaka niepokorna... *Drow skomentował w stronę Raevilina...* Gdyby ten potencjał wykorzystać w El'lar d'Ssinssrigg byłaby jedną z najefektowniejszych podwładnych Miraai, nie sądzisz ? *Kątem oka spojrzał na złodzieja... Nie na długo jednak by nie utracić nic z widowiska...*

Jeśli ktoś oczywiście lubi tego typu rozrywke.*skomentował krótko*Wybacz Fechmistrzu, ale na mnie już czas. Pozwolisz, że zostawię Cię z tym widowiskiem samego

*Drow uśmiechnął się słysząc słowa złodzieja... Uśmiech zaś miał w sobie jakąs sadystyczną nutkę... Gdy zaś kolejne słowa drowa dotarły do jego usu skinął jedynie nieznacznie głową i rzekł* Nie ma czego wybaczać... Rzekłbym nawet, że nie wiesz co tracisz... Po tym wszystkim zaś znajdziesz mnie w mej komnacie na Arenie... *Tym jakby zakończył swą wypowiedź...*

*Skierował się do wyjścia, nie zapominając o ukłonie.*

*Ten właśnie moment wybrała sobie na wejście pewna kobieca postać. W zasadzie niczym się nie wyróżniała. Odziana była w mocno przykurzony strój podróżny i nie wiedzieć czemu w dłoniach dzierżyła miotłę. Stanęła w progu i szybkim spojrzeniem obrzuciła zgromadzonych w środku. Skrzywiła się nieco słysząc niemal opętańczy rechot Półpająka. Zaś Fechmistrza obdarzyła nieco krzywym uśmiechem.* To to? *Zapytała z umiarkowanym zainteresowaniem brodą wskazują wiszącą na haku łysą Drowkę.*

*Drider zaś widząc nowoprzybyłą odsunął się od swej obecnej "ulubienicy" i zgiął w ukłonie.*

A ta... Jakoś nie przejęła się wielce. Odczekała w ciszy, aż drider przestanie się nią bawić, przewracając ślepiami co jakiś czas. Zdmuchnęła biały kosmyk z nosa, zamrugała, by jakie zabłąkane, obcięte włosy do nich nie wpadły. Trudno się mówi... I tak miała je skrócić, marniały strasznie. Teraz, ścięte nierówno nożem na jakieś co najmniej dwa centymetry odrosną szybko, mocniejsze... //Uznaję, że jedynie strzyżenie to było - skalpy 'nieco' obficiej opisane być powinny, czyż nie? ;]//
Rzuciła okiem na przybyłą drowkę, mruknęła coś pod nosem... Czyżby krasnoludzkie obelgi? Bardzo możliwe.

*Prawie wpadł na wchodzącą postać. Nie rozpoznając jej przeszedł obok niej przyglądając sie jej zakurzonemu strojowi i miotle*

*Fechmistrz wyprostował się i skłonił lekko... By po chwili wzrokiem podążyć we wskazane miejsce... Uśmiech ponownie zagościł na jego twarzy* Owszem... I jak widzisz Jallil, Twój ulubieniec raczył nawet troszkę ją "upiększyć"... *Ostatnie słowo dość dziwnie zabrzmiało a drow swoim myślą pozostawił jedynie komentarz, że "piękno" nie dla wszystkich oznacza to samo..*

*Skinęła głową niby to potakująco i podeszła bliżej owego trofeum co to tak smętnie dyndało na haku. Na mamrotania samicy nie zwróciła uwagi. Wzrok jej przyciągnął Drider i do niego rzekła.* Przyprowadź mi ją z łaźni. *Nie powiedziała jednak kogo ma na myśli, ani poco ową "ją" chce tu widzieć. Półdrow skłonił się jeszcze niżej i wyszeptał.* Jak każesz Pani. *Poczym spiesznie opuścił komnatę. Mroczna Elfka spojrzała raz jeszcze na wiszącą postać i zwróciła się do stojącego w pewnym oddaleniu Drowa.* Upiększenie jak to nazwałeś zdaje się być na korzyść. To coś umie?

Najbardziej to pakować się w tarapaty... *Drow pozwolił sobie na małą złośliwość* Poza tym, ma renomę biegłej w swym fachu... Przynajmniej w murach ludzkiego miasta... Jednak nie udało się jej jeszcze wykazać pełnią talentu... *Na tym zakończył, choć znalazłby jeszcze kilka przykładów w jakich drowka mogłaby się wykazać...*

Dobrze. *Padło jedno krótkie słowo będące odpowiedzią na wywód Mrocznego Elfa.* Miraai wspominała coś o pewnych brakach... *Zawiesiła nieco głos spoglądając porozumiewawczo na samca. Zdawać by się mogło, iż jest nieco rozbawiona. Może coś knuła?* Umiesz mówić w innym niźli krasnoludzki? *Spytała jeszcze wiszącą niewiastę od niechcenia.*

Drowka jakby całej wymianie zdań się nie przysłuchiwała, pochłonięta strzepywaniem, zdmuchiwaniem i innymi praktykami mającymi na celu pozbycie się własnych kudłów z twarzy. Oczywiście wyniosłość Matki Opiekunki nie umknęła jej uwadze, jednak w myślach ją jedynie skomentowała. Gdyby odważyła się na głos wyrazić swe zrozumienie co do mówienia o niej 'to' - wszak taki babochłop co to właśnie przylazł czymś się musi dowartościować - mogłaby skończyć źle. Nie, żeby się bała, jej to było obojętne - duszyczkę ma w objęciach Ghaunadaura przeca; jeno nie zdążyłaby w końcu się wyrwać i przysłużyć Lloth, ale mówi się trudno - po prostu nie miała akurat ochoty na te niby to finezyjne i okrutne tortury. Swoją drogą... Ciekawe, co też by jej teraz zrobili? Zdobyliby się na coś więcej niźli biczowanie? Hm, możliwe, gdyby nie było dridera... Jakoś mało pojętny był, się zdaje, jeśli o wszelakie 'upiększanie', 'torturowanie', 'znęcanie się' i inne takie chodzi...
Z tych jakże zajmujących i fascynujących rozmyślań głos przybyłej ją wyrwał, najwyraźniej do niej skierowany. Łepek uniosła lekko, z uśmiechem szyderczym jak to w zwyczaju miała.
- Elfi, wspólny, ludzki... - odpowiedzi w drowim, znudzonym nieco głosem udzieliła. Jednak, czy prawda to cała była, kto wie?
- A co? Zastanawiasz się, którym do niego - lekki ruch głowy, wskazujący fechmistrza - mówić, cobym Waszych 'jakże ważnych planów' nie przejrzała? - tu uśmiech lekki jej usta wykrzywił, gdy ostatnie słowa z niemałą dawką ironii wypowiedziała.

*Stało się tak, że słowa te usłyszał i Fechmistrz i od razu wymknęła się mu z ust odpowiedź* Gdyby ktoś tu chciał byś czegoś nie słyszała to 'poprosiłoby' się naszego zdolnego 'Upiększacza' by zatkał Twe uszy miast ganiał po korytarzach... *Wdzięczny uśmiech wykrzywił jego twarz, lecz zaraz przeniósł wzrok na Opiekukę i postanowił resztę tego co myślał zachować już dla siebie...

Rozkosznie irytująca. *Skomentowała Drowka podchodząc do jeńca. Stała teraz przed nią i spoglądała na nią z niemałym rozbawieniem. Zawsze bawiło ją to jak samice jej rasy znoszą niewolę. Bardzo brzydko jej zdaniem. Ale cóż można zrobić... Ludzie powiadają, że jak sie nie ma co się lubi to się lubi co się nie ma, a bierze się co jest. Czy coś w tym stylu. Przekrzywiła lekko głowę w prawą stronę i wyciągnęła dłoń i podniosła twarz więźnia nieco w górę, chwyciwszy za brodę. Uchwyt miała o niebo delikatniejszy od Dridera.*

Białowłosa 'posłusznie' uniosła łepek, uśmiechem aż nader przymilnym, a przez to jedynie aroganckim, drowkę obdarzając.
- Cieszę się, że się podoba - rzekła jedynie, w oczy Matce Opiekunce spoglądając.
Ogólnie, to stała się jakaś nader uprzejma i usłużna. Szyderczo uprzejma i usłużna, jeśli można tak powiedzieć... Co taką zmianę spowodowało? Obecność kobiety, czy może 'odgórna' 'interwencja'...? Czort raczy wiedzieć.

*Ta zaś odpowiedziała równie ciepłym i uroczym uśmiechem. Aż dziw, że mięśnie mimiczne jej twarzy zechciały się w coś takiego ułożyć... Oczy jednak pozostały zimne i zadziwiająco niebieskie... Kolor ten był wynikiem utrwalonego zaklęcia, które pozwalało jej wykryć magię... Zarówno tą w kimś jak i ostatnio użyte zaklęcia z kręgu objawień. Przyglądała się jej tak przez dość długą chwilę. Czyżby badała zdolności Mrocznej Elfki?*

*Drow zaś stał nadal oparty o ścianę ze skrzyżowanymi rękoma na piersi. Przez myśl mu przechodziło kilka kwestii, począwszy od tego co z przywiezioną tutaj 'zabawką', poprzez to czego będzie chciał od niego jeden z Cieni Domu i kończąc na tym co dziś dobrego na wieczerzę będzie...*

*I w tym, arcyważnym dla wiszącej kobiety momencie wrócił Jiv. Jednak chyba nie sam, gdyż po otwarciu drzwi przystanął przy nich czekając na kogoś. Twarz jego tym razem przypominała wykutą z kamienia... Po prostu równie wiele można było z niej wyczytać, co z kamiennej posadzki, po której wszyscy stąpali.*

*czekać długo nie trzeba było, do sali wkroczyła kolejna niewiasta... odziana w ciemnozielony strój składający się ze spodni oraz nieco jaśniejszej bluzy... ale nie strój był dość "dziwny", a sam wygląd, biało-czerwone długie włosy, ze znaczną przewagą tych drugich oraz złote ślepia... Nieliczni jednak wiedzieli że takie nietypowe cechy niemal zawsze oznaczały jakieś wady czy upośledzenie od chwili urodzenia...
Czerwonowłosa przystanęła bardzo blisko dridera i po sali z ciekawością się rozejrzała...*

*Zaraz za ta wesola trzodka wszelakich przejawow drowich odchylow weszla bialowlosa przedstawicielka najmroczniejszej z ras. Odziana w skorzane spodnie ktore opinaly jej nogi oraz bluzke w kolorze oliwkowym ktora odpowiednio zawiazana ukazywala brzuch. Zdziwilo ja wielce widok podwieszonej kobiety. Usmiechnela sie mimowolnie i wzrokiem swoim omiotla sale. Czyzby to byla ta sama w ktorej ona nie tak dawno "sprawdzana" byla?*

*Oparty o ścianę drow łypnął na wchodzącą grupkę. Pierwszego i największego osobnika zignorował - dziś już i tak za długo go widział. Pozostałe zaś osoby bardziej go zaciekawiły. I o ile na Czerwonowłosej drowce już miał okazję się poznać nie raz to dość mocno się zastanowił po cóż ona tu została sprowadzona. Druga zaś niewiasta znana mu tez była z trochę "innych" okoliczności... Toteż posłał w jej stronę jedynie lekki uśmiech...*

Białowłosa uśmiechnęła się lekko do Opiekunki, wpatrując w jej oczy. Chwilę nad ich kolorem się zadumała, z niejakim podziwem może...? Jakoś nie przejmowała się tym, co drowka mogła spojrzeniem osiągnąć.
Umiejętności? Niech sobie bada. Szpieg, wojownik, skrytobójca, łowca... Jakoś tak by można ją określić. Zdolności z tych dziedzin posiadała, nie wszystkie, prawda, niektóre jednak wspólne były... A magia? Talentu żadnego, a nawet jeśli, to umiejętnie stłumiony. Ogień faerie, kula ciemności... nic ponad te, rzadko używane z resztą, sztuczki.
Myśli, uczucia? A proszę bardzo... Pogarda, szyderstwo, kpina i zastanawianie się nad korzyściami z przeżycia... Nad dalszym losem... Bo oczywiście ucieczka raczej w rachubę nie wchodziła. Te i wiele innych. Z zachowania jednak je można wyczytać było, po co więc się ku magii uciekać? A może hipnozy czy innego cholerstwa próbuje niebieskooka? A, śmiało... Zobaczy się, czy Ghaunadaur rady temu będzie, czy zechce swą służkę pod rozkazy kapłanki Pani Pająków oddać...
Stukot odnóży dridera o posadzkę nie umknął jej uwadze. Kątem oka go ujrzała, podobnie jak dwie drowki, które po nim przybyły. Nie spojrzała na nie jednak, wciąż w oczy Opiekunki się wpatrując.


*Dostrzegla usmiechajacego sie mrocznego. Zastanwiala sie czy to on byl tym ktoremu reke zlamala? Nigdy nie miala pamieci do meskich twarzy. Po chwili jednak pojela ktoz sie do niej usmiecha. Skinela lekko glowa czy to w formie przywitania czy tez oddania honoru owej osobie wszakze byl zaraz po Matce najwazniejsza postacia w domu.

*Kobieta zwróciła się teraz do przybyłych pozornie tracąc zainteresowanie wiszącą. Uśmiechnęła się do nich oszczędnie i gestem nakazała Driderowi by podszedł sama odsuwając się nieco od więźnia.* Rozwiąż. *Zażądała i widać chodziło jej o jeńca. W duchu zaś pogratulowała sobie, że mają w swych szeregach pewną czerwonowłosą upierdliwą pannicę. Przyda się teraz jak nigdy. Czekała...*

*Jiv podszedł zaś do wiszącej niczym szynka na żerdzi postaci i wyszczerzył się paskudnie. Prawa dłońpowędrowała za pas i szybkim ruchem wydobyła zza niego miecz. Kolejny ruch poprzedzony zamachem i lina przytwierdzająca Drowkę do haka puściła. "Ciekawe czy upadnie?" W głowie jego Pani pojawiła się krótka myśl.*

*druga z przyprowadzonych po zapoznaniu się sytuacją w sali, zastanowiła się cóż się tu dzieje, a co ważniejsze - po co tu została sprowadzona, rozglądając sie jeszcze raz po sali przelotnie bez większego zainteresowania na którymś jej punkcie...
Dopiero po chwili ślepia Swe złote wlepiła w stronę Matki Opiekunki...*

Lekko napięła mięśnie ramion w momencie, w którym rozkaz Opiekunki padł. Uśmiechnęła się lekko. Czekała, aż drider się zbliży. Upadek świadczyłby o... Nie, nie mogła sobie na to pozwolić. Ustać jednak też nie będzie łatwo...
Więzy puściły. Zleciała na podłogę, wykrok niewielki jedną nogą robiąc. Padła na jedno kolano, lewe, czemu cichy syk jej towarzyszył. Mięśnie bolały... Chwilę trwało, nim do wstania się zebrała, wzrok podnosząc na niebieskooką. Stanęła na nogach, choć drżały nieco, gdy krążenie w nie powracało.

*Niewielki, ledwie zauważalny gest i słowa skierowane do Półpająka.* Pomóż jej. *Półdrow podszedł i chwycił tamtą za odzież, tuż przy karku. Nie odezwał się ni słowem. Arcykapłanka zaś wykonała kolejny ruch ręką, tym razem w kierunku Czerwonowłosej, nakazując jej podejść. Pozwoliła sobie również przelotnym spojrzeniem obdarzyć Kowalkę.*

*trzeba było czekać kilka mizernych chwil zanim do głowy rudowłosej drowki doszło co ma wykonać...* I...ść... *wypowiedziała, przerywająco jedno, krótkie słowo i ruszyła się, podchodząc do trójki na środku sali...*

*Wtedy i ona ujrzala Opiekunke. Sklonila sie z znacznie wiekszym poddanstwem niz w przypadku Fechmistrza. Nastepnie uniosla wzrok i patrzyla na to co robia z niczego sobie drowka. Kacik ust mimowolnie uniosl sie do gory w cos na ksztalt kpiacego usmiechu. I mimo iz chciala sie go pozbyc nie mogla sie powstrzymac. Przymknela oczy opanowujac targajace nia uczucia i znow spojrzala z znacznie wiekszym dystansem na "wieznia".*

*Widząc zbliżającą się Sheerę pozwoliła sobie na delikatny uśmiech, który zniknął z hebanowej twarzy tak szybko jak się pojawił. Gdy dziewczyna stanęła Arcykapłanka podeszła do niej i dziwnie łagodnym tonem nakazała.* Przyjrzyj się jej dokładnie... Podoba Ci się? *I przechyliwszy lekko głowę czekała na odpowiedź.*

*Myliłby się ktoś, kto by stwierdził, iż Arcykapłanka nie dostrzegła ukłonu Jannary. Miast jednak odpowiedzieć dłonie jej ułożyłt się w nastęujące znaki. "Przyglądaj się i zobacz jak "nagradza" Opiekunka." I choć może zdawać się to niemożliwy, jednak delikatne drżenie rąk przy słownie "nagradzać" sprawiło, iż wyglądało one raczej na szyderstwo... Lub karę.*

*Półdrow trzymał swój bagaż zadziwiająco cierpliwie. I widać nie mógł się powstrzymać, bo wyszczerzył zęby w uśmiechu. Nieco porozumiewawczym uśmiechu skierowanym do... Fechmistrza.*

*spojrzała pierw na Opiekunkę, a gdy pytanie usłyszała to przeniosła Swój obojętny, ale nieco wciąż zdziwiony wzrok jaki utrzymywała od kiedy tu przyszła na obcą kobietę, którą Opiekunka miała na myśli* Podo... pać...? *zapytała, nieco wykrzywiając łepek* Podo... pać... *powtórzyła tym razem bardziej twierdząco choć nad tą odpowiedzią to raczej nie myślała tylko ot tak "wybrała"...*

*Skrzyzowala rece na swojej piersi przygladajac sie calemu zajsciu. Zastanawial sie jakby ona odpowiedziala na pytanie Opiekunki. Wzrok swoj wbila w drowke. Dokladnie omiotla jej cialo oraz twarz. Gdyby nie ta poczwara trzymajaca ja za kark mozna by bylo cos wiecej o niej powiedziec. Nie mniej atrakcyjnosci nie mozna bylo jej odmowic zwlaszcza w tak dosc interesujacej pozie.*

*Drow kilka chwil wcześniej lekkim skinięciem głowy odwzajemnił gest Jannary a teraz już wpatrywał się w szczerzącego się do niego dridera. No co jak co ale akurat tego widoku to mu nie brakowało, toteż by jakoś zmienić sytuację zakreślił dłońmi kilka znaków, które w migowym języku drowów znaczyły tyle co...* Skup się bo upuścisz...

*Odpowiedzią Dridera był jeszcze szerszy uśmiech. Szczerzył się więc teraz jak opętany... albo szalony... I wyglądało to zapewne dość ciekawie.*

*Arcykapłanka zaś skinęła głową Sheerze jakby jej odpowiedź ją w pełni satysfakcjonowała.* Podejdź bliżej, dotknij jeśli chcesz. *Zaproponowała nadal tym niesmacznie łagodnym tonem jaki nieprzystawał zupełnie do Drowki.*

*Gdy tylko podły owe słowa Półpająk przybliżył nico twarz do samicy, którą zapewne bardzo "delikatnie" podtrzymywał i rzekł nadal uśmiechając się obłędnie.* Sugeruję współpracować.

*Ta do której Opiekunka "przemawiała" choć to mogło wyglądać na manipulację, podeszła o jeden krok do przodu, jednak dotknąć już nie dotknęła, może było to zbędne, choć w jakim celu tu była sprowadzona to dalej niewiadomo było...*

*Dziwila sie wielce czemu czerwonowlosa nie skorzystala z nadazajacej sie okazji. Najwidoczniej nie interesowala ja plec piekna. Usta wykrzywily sie w grymas lekkiego niezadowolenia oraz usmiechu co musialo wygladac dosc dziwnie. Stala dalej wpatrzona w obie drowki co jakis czas wzrok przenoszac na Matke Opiekunke by wywnioskowac co tez jej chodzilo po glowie.*

*Drider widząc niezdecydowanie Sheery wolną ręką wyciągnął zza pasa niewielki nożyk... Ot taki co to z obieraniem jabłek się kojarzy. Uśmiechnął się do Czerwonowłosej i szybkim ruchem przeciągnął ostrzem kalecząc policzek więźnia. Rana nie była na wylot. Była jednak wystarczająco głęboka. A dokładniej została przecięta skóra i mięsień. Krew spływała wartkim strumieniem po twarzy samicy. Jiv uśmiechnął się raz jeszcze do Sheery i pokazując jej skrwawionym nożem jeńca. Uniósł przy tym nieco białą brew a wyraz jego twarzy zdawał się sugerować, by i ona spróbowała.*

*Arcykapłanka zaś patrzyła teraz na kowalkę... Zdawać by się mogło, iż to co wyczynia jej pupil zupełnie jej nie interesuje. I ten delikatny ruch palców... Leniwy... Jakby od niechcenia. "Chcesz się przyłączyć?" Gesty ułożyły się w takie oto pytanie. Pytanie, na które odpowiedzieć miała dotychczasowa Służka.*

*Drow zaś widząć, że jego zdobyczą zaopiekuje się teraz kto inny postanowił wrócić do bardziej naglących spraw niż zabawa. A może najzwyczajniej w świecie zaczął się nudzić? Kto wie? Faktem jednak było, że wyprostował się i spojrzenie swe kierując w stronę Arcykapłanki skłonił się lekko - co miało być gestem pożegnalnym. Chwilę po tym zaś podążył do wyjścia z sali.*

Drowka szarpnęła się w uchwycie dridera, ręką policzka dotknęła, przygryzając język, by nie krzyknąć z bólu. Strumienie krwi przeciekły jej przez palce i spływały w dół, do łokcia, przez karwasz. Ciche przekleństwo warknęła, spojrzenie nienawistne za wychodzącym drowem posłała. Szlag by to...

*Pytanie czy rozkaz? A moze proba silnej woli? Zdawala sobie sprawe iz demonica na pewno powiedziala Opiekunce o sklonnosciach kowalki jednak nie wiedziala coz chodzi po glowie Arcykaplanki i obawiala sie tego wielce. Podeszla jednak do "zdobyczy" Fechmistrza i kucnela przy niej. Dlon przejechala po przedramieniu drowki i zebrala struge niekonczacej sie krwi. Palce caly pokryty ciemna ciecza zanurzyla w swoich ustach. Smak cierpki rozplynal sie po wnetrzy jej buzi. Usmiech zaraz za tym sie pojawil. Ujela dlon przycisknieta do policzka i starala sie odsunac ja od rany.*

*rudowłosa łepek skrzywiła, z ciekawością i jednocześnie niewiedzą obserwując cóż drider robi* Jif być... tesz... czer...wony wł...os? *chyba drowka zrozumiała po chwili, podeszła, nóż pewnie z ręki dridera wzięła, pogapiła się nań kilka razy głowę krzywiąc, jakoby musiała się "domyślać" co uczynić ma, potem spojrzała na boczne lico zakrwawionej kobiety. Co prawda to utrzymać krótką i ostrą broń potrafiła, ale zdecydowanie gorzej było z wyprowadzaniem ciosów, co już lada chwila uczynić chciała naśladując pupilka Opiekunki...*

Czując dotyk rzemieślniczki jedynie lekko drgnęła, wściekłym wzrokiem ją mierząc. Cięcie na policzku miało jednak jedną zaletę - nie czuła już bólu w rękach. Gdy jednak Jannara jej dłoń ujęła, by odciągnąć ją od krwawiącego policzka, rękę jej odepchnęła, próbując złapać za dłoń jej aby ją wykręcić w nadgarstku... Odrętwienie jednak zrobiło swoje, zdołała jedynie nieco odrzucić od siebie kowalkę.
- Precz! - syknęła wściekle, gardłowo, krok do tyłu robiąc i odchylając się lekko, by jeszcze przy tym od ciosu rudej umknąć. Czuła już podświadomie, że wszystko jest stracone i, niczym zwierze w pułapce, kąsała jak najdotkliwiej mogła. A że wiele nie mogła? No cóż... Nie była jednak gotowa do przysłowiowego odgryzienia łapy tkwiącej w potrzasku. Czyżby wolała zginąć? Możliwe...

*kobieta z nożykiem zamachnęła nim i... trafiła! Powstała kolejna rana cięta, nieco wyżej, mniejsza jednak, z drugiej strony dobrze że się cofnęła bo cios byłby zdecydowanie gorszy...* Być.. Jif... *zadowolona ze Swego "czynu" spojrzała złotymi ślepiami na dridera, choć... nie umknęło Jej uwadze jak druga kobieta spożywa krew zranionej... Oczywiście jedyne co przyszło do głowy rudowłosej to zrobienie tego samego...
Palcem zgarnęła nieco krwi i ją zasmakowała...* Do...pre być... jeść... do...pre być jeść...

*Cofnięcie się jeńca sprawiło iż oparła się na czymś owłosionym, co mogło się z przerośniętym pajęczym odnóżem skojarzyć. Drider ruch ów pozostawił bez werbalnego komentarza... Jedynie nieco wyżej podniósł trzymaną do tej pory samicę. Teraz już jej stopy nie dotykały podłogi... Jedyne co mogłaby osiągnąć w tym temacie, to po maksymalnym wyprostowaniu stopy dotknęłaby posadzki koniuszkami palców. Czyn Jannary skwitował lekkim, może nieco szyderczym skrzywieniem warg... Za to po tym co uczyniła Sheera uśmiech pełen aprobaty pojawił się na jego twarzy. Skinął jej lekko głową w ten sposób okazując zadowolenie.*

*Opiekunka przyglądała się jedynie całemu zajściu. Jeśli chciała coś sprawdzić teraz najprawdopodobniej nadarzała się doskonała po temu okazja.*

*Pokrecila gowa z wyraznim niezadowoleniem. Chciala byc chociaz odrobine mila dla kobiety jednak widac iz ta nie chciala. Tez byla kiedys w podobnej sytuacji co ona i mimo swojej dumy potrzebowala chocy odrobiny rozsadku. Zblizyla sie ponownie. Spojrzala na druga ranke jaka powstala i przystawila swoj jezyk do niej. Poczela bardzo powoli lizac owa rane jednoczesnie co jakis czas przejezdzajac koniuszkiem jezyka po nie zranionej skorze drowki.*

Cichy warkot z jej ust się wydobył, gdy drider uniósł ją ponad ziemię. Szarpnęła się, dłońmi odruchowo spróbowała jego rękę złapać, by choć trochę się 'podciągnąć'. Czując dotyk rzemieślniczki, podświadomie nieco łeb przekrzywiła, jakby próbując uciec spoza jej zasięgu... Zrezygnowała jednak z odpychania jej od siebie, poddała się jej niejako. Jedyną rzeczą, która przeszkadzała Lisicy w tym specyficznym 'pocałunku', był fakt uwięzienia, to, że rzemieślniczki nie można było nazwać sojusznikiem - była jedynie wrogiem, kolejną przeszkodą w wydostaniu się z tej przeklętej warowni. Niestety? Może. Ale i tak zmienić tego stanu rzeczy raczej się nie dało.
Łypnęła na Jannarę z ukosa, uśmiech krzywy na jej ustach się pojawił.
- Smakuje..? - warknęła przez zęby.

*Uniosla sie i spojrzala jej w oczy.* Nie jest tak najgorzej. *usmiech zadowolenia pojawil sie na jej ustach. Wiele mysli krazylo jej po glowie. Poczawszy od zamiarow Arcykaplanki az po to jak sie skonczy cale to przedstawienie. Nie ulegalo watpliwosci iz tak czy siak final bedzie niezwykle ciekawy. Przejechala palcami po jej ranie zastanawiajac sie ile czasu bez uzycia magii sie zagoi i nie bedzie szpecic jej twarzyczki. Dlon przesunela sie na szyje sprawdzajac jej dlugosc i gladkosc. A wystarczyl jeden ruch kowalki by jej palce zacisknely sie na gardle drowki.*

Krew powoli zaczynała gęstnieć, lepić się. Białowłosa szybkim, oceniającym spojrzeniem obdarzyła kowalkę, gdy ta spojrzała jej w oczy. Widok krwi na jej ustach i ciemnej skórze był nadzwyczaj... poruszający. Lekko uniosła łeb, gdy ta po jej szyi dłonią wodziła, napinając mięśnie. Syknęła cicho, wykrzywiła usta w grymasie i przymknęła oczy na chwilę, czując uścisk. Spojrzała na rzemieślniczkę, łapiąc oddech przez rozchylone usta z trudnością. Spróbowała ułożyć usta w złośliwy uśmiech, jednak niezbyt jej się to udało..
- Co tak słabo...? - warknęła przez zęby - No dalej, uduś, jak chcesz...

*Patrzyla jak drowka lapie powietrze niczym ryba bez wody. Czekala az po raz kolejny ta otworzy wargi by wpic w nie swoje z dosc duzym impetem. W ustach ijej zaczela plynac jej wlasna krew ktora jeszcze nie zdarzyla splynac do gardla kowalki. Przytrzymywala jeszcze jej gardlo przez chwil kilka aby miec pewnosc iz ta nie zamknie ust. Odczekawszy chwilke puscic je w koncu. Palce poczely krazyc po policzku "zdobyczy" kilkakrotnie drazniac rane wykonana przez Czerwonego Wlosa.

*Czerwonowłosa drowka wciąż zranioną kobietę uznała jako martwą rzecz, wręcz jak miskę wypchaną pokarmem z której pobierała część czerwonej substancji na palec i go oblizywała i tak wielokrotnie... smakowało Jej... ale dość szybko się skończyło bo przestało z ran lecieć, a resztę kowalka zlizała... nadal chciała więcej, patrząc to na nóż trzymany w ręce, to na półpajaka i kończąc na twarzy kobiety, zastanawiając się pytającym wzrokiem czy ma znów machnąć nożem by poleciało więcej... jedzenia...*

Finezyjne. Doprawdy. Czyżby kowalka miała równie dziwne... zainteresowania, co więzień?
Nie opierała się, nie próbowała wypluwać krwi. Lekko się szarpnęła, gdy palce drowki dotknęły rany, usta kobiet się rozłączyły. Lisica oblizała wargi z własnej krwi, z niejakim zamyśleniem patrząc na rzemieślniczkę. Po chwili jednak wzrok na czerwonowłosą przeniosła, na którą uwagi prawie uprzednio nie zwracała. Wbiła w nią spojrzenie, jakby próbując odgadnąć jej myśli. Trudne to nie było, wyczuła, że 'zabawa' jej się podobała i chce więcej... Syknęła przy tym kilkakroć, za każdym razem, gdy Jannara rozcięcia na policzku dotykała.
Jakoś przestała się bronić. Czasem się szarpnęła, próbując odsunąć, ale wiele to nie dawało. Osłabiona już trochę była, siły z niej odeszły... Ale kto wie, kiedy wybuchnie znowu w przypływie emocji?

*Usmiechnela sie zalotnie i odsunela sie dosc powoli. Stanela w pewnej odleglosci od Kaplanki co by nie zarzucic jej spoufalania sie. Wolnymi ruchami reki wykonala prosty znak. "Dziekuje". I wydawac sie moglo iz nie drgnela nawet wykonujac ten gest jakby rzeczywiscie sprawilo jej to niemala przyjemnosc.*

*rudowłosa poczuła wzrok kobiety na Sobie... odwzajemniła go Swymi złotymi ślepiami w których cholernie trudno było się tak naprawdę doszukać co kobiecie chodzi teraz po głowie...* Być... jeść? *zapytała, wyjątkowo obojętnym głosem, całkowicie pozbawionym emocji, krzywiąc przy tym łepek, jakby pod kątem przyjrzeć się chciała, jednocześnie zapominając co jeszcze przed chwilą zrobić miała, chyba zapominając...*

A ta tylko 'jeść' i 'jeść'... Cóż to, głodzą ją tutaj, czy jak? Powstrzymała się jednak od tego pytania. I tak nie otrzymałaby na nie odpowiedzi. Powiodła koniuszkiem języka po górnej wardze, wzrok powoli na Opiekunkę przeniosła. Uniosła jedną brew, pytająco, a przy tym nieco arogancko.
- No i co teraz? - spytała cicho, w drowim, i uśmiechnęła się krzywo, nie siląc na jakiś złośliwy komentarz. Czekała.

*nagle "coś" Ją z tego spokojnego stanu wyrwało* Ty...lko jeść i... jeść... być jeść... być... gł..odzom...? *jakież było zdziwienie gdy rudowłosa odpowiedziała pytająco na... powstrzymane pytanie, a w dodatku pokiwała twierdząco głową!*

Gwałtownie wzrok od Opiekunki odwróciła. Zdziwienia malującego się na jej obliczu nie powstrzymała od razu. Dopiero po chwili się zreflektowała, uśmiechnęła lekko. Ponownie spojrzenie przeniosła na Sorenę, uprzednio skinąwszy głową rudej. Tak, wyjaśniło się, czemu też rudzielec jeszcze żyje...

*Sorena w odpowiedzi obdarzyła ją najszczerszym z możliwych serdecznym uśmiechem i rzekła wlewając w swe słowa ogrom słodyczy.* Teraz, skoro już poznałaś osobę od której będzie zależeć Twe życie... *Nie sprecyzowała świadomie i z rozmysłem o której z Drowek mówi. Nie wyjaśniła też jeszcze co miała na myśli wspominając o życiu jeńca.* ...i zapoznałaś mego Pupila... *Tu ów Pupil - Drider pozwolił sobie na dość mocne szarpnięcie.* ...możemy przejść do rzeczy... *Ten koszmarnie przesłodzony uśmiech nadal był przyklejony do hebanowej twarzy Opiekunki. Żadna Drowka posiadająca jako tako zdrowe zmysły nie zaaplikowałaby sobie raczej tak lukrowanego wyrazu twarzy... Ekhm... Żadna?*

*Niewatpliwie slowa Arcykaplanki zastanowily rowniez kowalke. Domyslac sie tylko mogla iz owa osoba jest Czerwony Wlos zwlaszcza iz ta zasmakowala w zdobyczy. Oczywiscie niewatpliwie ukazalaby tym ponizenie dla jenca gdyz zycie jej lezaloby w rekach osoby ktra sama nie potrafi o nie zadbac. Bo nie posadzala towarzyszki kompieli o chocby strach przed smiercia w obliczu mozliwosci zdobycia jedzenia.*

*obracanie się głowy kobiety spowodowało iż "rudzielec" zauważył już zaschnięte rany na Jej twarzy i przypomniała Sobie o... pysznym żarciu... przeniosła wzrok złotych ślepi na nóż który wciąż w ręce trzymała... potem jednak pytająco na Opiekunkę... ale się odwróciła, spoglądając na... dridera* Jif... być jeść? *bo to On Jej to "pokazał" i pewnie pytała czy znów może dziabnąć i się pożywić...*

*Drider zaś wyszczerzył się w dość specyficznym uśmiechu, który mimo, że trwał jedynie chwilę tylko przez istotę wielce naiwną mógł być odebrany jako miły. Pokręcił przecząco głową i odezwał się nieco zachrypniętym głosem.* Później.

*Arcykapłanka zaś niedoczekawszy się odpowiedzi, której i tak najprawdopodobniej się nie spodziewała zwróciła się najpierw do Jannary.* Teraz stąd odejdziesz i przygotujesz kuźnię. Gdy to uczynisz, a daję Ci na to nie więcej niż trzy dni ktoś po Ciebie przyjdzie. *Wydawszy to polecenie straciła jakby zainteresowanie Kowalką. Nadszedł czas na Czerwonowłosą.* Dam Ci ją. *Tu niedbałym gestem wskazała jeńca.* Nie służy do jedzenia... *"A przynajmniej nie tylko..." Dokończyła w myślach ciekawa czy Sheera odczyta to co powinna.* Będzie Cię uczyć swego fachu... *Znacząco zawiesiła głos.*

*Odczekala az kobieta skonczy mowic. Wziela gleboki oddech i pozwolila sobie na lekka arogancje odzywajac sie bez pytania.* Kuznia juz jest gotowa Arcykaplanko. Trzeba tylko rozpalic w piecu i przyniesc materialy a niezwlocznie bede mogla zaczac produkcje broni dla zolnierzy. *Dosc spokojny glos staral sie ukryc lekka nutke podniecenia. Bylo to o tyle trudne ze nawet jednodniowy brak uderzania mlotem byl dla niej czyms okropnym.*

*całe szczęście że rudowłosa zanim tu przybyła to miała okazję sie soczyście najeść...* Pó...śniej... być póź..niej... *przytaknęła driderowi, o dziwo rozumiejąc.
Gdy usłyszawszy iż Opiekunka coś przemówić chce to się doń twarzą szybko obróciła, wysłuchując co ma do powiezienia* Nie... być jeść.... nie być... tylko jeść... usz...yć fa...chu...? *tu się skrzywiła, o co chodziło i o kogo? Tego już ruda nie wiedziała...*

Białowłosa jedynie skinęła głową, bardziej do siebie, niż do innych. A więc tak... Niech będzie. Z resztą - jakby miała coś do gadania... Wprawdzie pobyt w twierdzy niezbyt jej się uśmiechał, ale cóż... Lepsze to, niż śmierć. Starsze Oko mógłby być niezadowolony...
Spojrzała na rudą, później znów na Opiekunkę. Lekki uśmiech zaigrał z niewiadomych powodów w kącikach jej ust, jednak utrzymał się jedynie sekundę. Przecięte policzki bolały przy tym bardziej..

*Usłyszała odpowiedź Jannary i pozwoliła sobie na teatralne westchnięcie... Ba... Wzniosła nawet oczy ku sklepieniu dając w ten sposób wyraz... Zniecierpliwienia? Zakończyła jednak dość szybko ten teatrzyk.* Nie sądzę Służko. *Słowa jak i wzrok Arcykapłanki przepełniał lód.* Wyjdziesz stąd i otworzysz kuźnię tak jak Ci poleciłam... *Teraz spojrzała znacząco na samicę, która dyndała smętnie w łapie Dridera. Jej spojrzenie zdawało się dość wyraźnie mówić... "Albo skończysz jak ona." Zamilkła być może wsłuchując się we własne myśli... Tę jednak chwilę przerwało pytanie Czerwonowłosej. Westchnęła po raz kolejny... Tym razem jedynie w duchu i z zadziwiającą cierpliwością odpowiedziała Rudej.* Jak być Cieniem. Będzie Cię uczyć fachu, czyli jak być Cieniem. Jak być niezauważalną dla większości świata... Między innymi. *Nie mogła darować sobie odrobiny sarkazmu na koniec.*

*pokiwała twierdząco* Czer...wony wł...os ro...su...mieć... ro...zu...mieć... *słowa Opiekunki co prawda "załapała" ale czy również załapała co miała na myśli? Czy też może ot tak bez zamysłu... Trudno to było po rudowłosej drowce rozpoznać która wyjątkowo mało emocji ujarzmiała i często niezbyt panowała nad nimi...*

Chwila ciszy po słowach rudowłosej nastała, przerwana kaszlnięciem. Bynajmniej mającym na celu wrócenie na siebie uwagi - ot, kilka 'kłaczków' w okolice ust białowłosej się zaplątało, by 'poddusić' ją trochę.
Szarpnęła się lekko w uchwycie dridera, mając podświadomą ochotę wierzgnąć i kopnąć go niby przypadkiem. To się jednak nie stało.
Szkarłatnymi ślepiami spojrzała na Sheerę, po chwili znów na Opiekunkę. Rozchyliła usta, by o coś zapytać zapewne, bądź jaki komentarz wygłosić, lecz zrezygnowała z tego pomysłu. Nie znajdowała odpowiednich słów. Lepiej poczekać w milczeniu na dalszy przebieg zdarzeń...

*Drowka widać uznała temat za zamknięty. Dała znak jednemu z żołnierzy by wyprowadził nową Służkę Domu oraz jej nominalną Panią - Sheerę. Sama zaś podeszła do stolika i od niechcenia sięgnęła po leżącą tam broszę. Przez chwilę ze zmarszczonym czołem przyglądała się błyskotce i na koniec wrzuciła ją do kieszeni bluzy. Nie patrząc na jeńca rzuciła beznamiętnie.* Spraw się... A może Twój Pan... *Tu zapewne miała na myśli Ghaunadaura Starsze Oko.* ...pozwoli Ci jeszcze pożyć. *Po tych słowach dała jeszcze znak Driderowi by opuścił nadal spętanego więźnia na podłogę... I skierowała się ku wyjściu.*

[Proszę o rejestrację na forum oraz mechaniczne dołączenie do klanu i ustawienie tagu klanowego.]

*Żołnierz widząc, że jest wywoływany naprężył się jak struna i podszedł do opuszczonej przez dridera pannicy... Spojrzał na nią od głowy aż po stopy i wpadł mu do łba genialny pomysł. Schylił sie by sięgnąć do pogmatwanej liny na posadzce, wziął jeden koniec w dłoń i upewniając się, że lina nadal obejmuje stopy drowki - nie na tyle jednak by się nie mogła poruszać, wyprostował się z trzymanym końcem liny w doni*

*Drider zaś skinął głową z aprobatą i wypuścił z dłoni jej odzież, którą pomimo odstawienia samicy przez chwilę jeszcze trzymał. Dłoń zaś oparł teraz na rękojeści miecza. Poczym wyminął nową Służkę i również opuścił komnatę.*

Obserwowała poczynania żołnierza z grymasem na twarzy. Mruknęła coś pod nosem, rzuciła okiem na piwafwi, poniewierające się na podłodze. Nawet nie poczuła, jak spadło, nieprzytrzymywane broszą... Szlag.
Przeniosła pytający wzrok na Sheerę. Czekała na jej ruch, reakcję, jakąkolwiek decyzję. Wszak teraz od niej była zależna...

*rudowłosa zrobiła to samo... popatrzała się pytająco na żołnierza, a raczej na to co kombinował przy... Jej Służebnicy...ale to raczej się z jedzeniem niewiele wspólnego miało toteż chwilę potem zmieniła wyraz twarzy na ciekawski... wciąż jednak w prawej ręce trzymała nóż z uschniętą już krwią na ostrzu...*

*Zaiste... Trzymanie w reku liny tak, coby móc w razie czego pociągnąć i zwalić drowkę na glebę nie kojarzyło sie w jakikolwiek sposób z jedzeniem. Przed żołnierzem stała jednak teraz najtrudniejsza cześć zadania. Zachęcić Czerwonowłosą do wyjścia stąd u udania się w miejsce, gdzie swą Służką będzie mogła się zająć. Skinął zatem lekko głową w stronę drzwi i rzekł* Pani? Czy możemy już ruszać?

*Zaiste... Myślenie rudowłosej bywało różne... tak samo z Jej reakcją...* Być... cień... być... u...dzyć... fa....hu... *o dziwo, zapamiętała słowa Opiekunki, ale czy pojmowała w pełni ich sens?* Ru...szdź... iść... *na pewno by wołała jak się by mówiło w Jej "języku", ale cóż... nikt pewnie by się do tego nie kwapił...* Iść... iść... *skierowała się powolnym kroczkiem do jedynych drzwi z tego pomieszczeniu, a przynajmniej jedynych jakie wypatrzyła...*

Oczywiście... *Odparł jedynie na potok słów Czerwonowłosej i naprawdę wielce mu ulżyło gdy zobaczył gdzie drowka się kieruje. Toteż pokrzepiony myślą, że nie było tak trudno ruszył za nią, w ręku nadal trzymając koniec liny. Zasadniczo to jeśli nowa Służka się nie dostosuje i nie pójdzie za nim to najwyżej będzie musiał szarpnąć a potem ciągnąc...*

A ta... no cóż. Prychnęła coś pod nosem, jakieś 'chwilę' mruknęła i obróciła się. Sięgnęła po piwafwi swoje, w nieładzie leżące na podłodze, i dopiero, gdy szmaty tej kawał w łapie miała, za rudą krok postawiła. A przy tym z ukosa żołnierzowi spojrzenie mordercze rzuciła...
No ale zawsze mogło być gorzej, czyż nie?

*Żołnierz odpowiedział uśmiechem... nawet na miejscu ów był, bowiem nie musiał ciągnąc kobiety za sobą... I tak oto w tym niezbyt szybkim tempie skierowali się za Czerwonowłosą do wyjścia...*

*Drowka korzystajac z zamieszania jakie sie zrobilo chylkiem ruszyla wypelnic polecenie Arcykaplanki. Tak by byla zadowolona.*

*rudowłosa drowka do drzwi i przez nie przeszła, kierując się w stronę... a raczej za driderem którego jeszcze na widoku miała...* Być.. iśc... Jif... *coś mamrotała pod nosem. Ciekawe zaś było gdzie tym razem polezie...*

*Półpająk zaś słuch miał dobry. Wiedział więc, że ktoś za nim podążą... Kątem oka zerknął jeszcze przez ramię, czy oby na pewno cała procesja jaką pozostawił w Sali Przyjęć. Nawet jeśli miał ochotę jęknąć zrobił to jedynie w duchu. Widać było jedynie lekki ruch ramion, gdy Drider wzruszył nimi dość teatralnie i zmienił kierunek marszu... Szedł teraz w stronę Lochów.*

*Rudowłosa kierowała się wciąż za driderem, tylko ciekawe dlaczego akurat za Nim... no i dokąd... niemniej jednak na to drugie pytanie trzeba było się już wkrótce przekonać...*

*Żołdak kierował się zaś na Czerwonowłosą, nawet nie wiedząc tak naprawdę, że drowka za punkt odniesienie obrała sobie dridera. Tego zaś, że prowadzona na linie drowka pójdzie za nim był pewien...*

[I tym optymistycznym gestem temat zostaje zamknięty]