Futbolin
Klacz 12 lat. Rekreacyjna, nie eksploatowana nadmiernie (kilka razy w tyg. 1 do 2 h).
Kuleje/znaczy na prawą przednią w kłusie na łuku w lewo, w prawo kulawizna nie jest widoczna.
Nic nie puchnie, ani nie puchło, nic nie grzeje ani nie grzało. Klacz ma nakostniaki, ale na obu nogach równo.
Klacz chodzi na pastwiska, bieganie nie pogłębia kulawizny a próba postawienia na parę dni jej nie zmniejszyła.
Trwa to już koło miesiąca...
Weterynarz oczywiście był, niestety bez sprzętu prześwietlającego. Obmacywał nogę od góry do dołu, robił próby zginania (po nich dopiero upewniliśmy się, że to ta noga, bo kulawizna pogłębiła się na kilka kroków). Nie udoło się określić nawet chorego obszaru nogi.
Kulawizna była na tyle słaba i nieokreślona, że koń ma jedynie wcierki z absorbiny w całą nogę, chodzi na pastwiska i na lekkie jazdy pod drobinkami (lonża w prawo). Wet uznał, że albo przejdzie albo się coś konkretnego "wykluje". Sytuacja się jednak nie zmienia i trwa.
Chciałabym spytać czy ktoś spotkał się z czymś podobnym. Jakie mogą być przyczyny? W jakim kierunku powinniśmy szukać, ew. jaka diagnostyka z jakim sprzętem?
Będę wdzięczna za wszelkie pomysły.
Zróbcie rtg w kierunku trzeszczek
Valkiria, żeby zrobić RTG dobrze by było wiedzieć z jakiego miejsca idzie kulawizna, a trudno to zauważyć, skoro koń jako tako nie kuleje...
no ale rtg by się przydało bardzo...
Dziś po kolejnej "porcji"prób diagnozowania, konsultacji telefonicznej z drugim wetem (specem od nóg), ponowieniu i przedłużeniu prób zginania, lonżowaniu na zmniejszającym się kole...
Zapadło, że to jednak lewa przednia. Na razie stawiamy na problem w obszarze ścięgien (może jakichś głębszych partii).
Zdaniem wetów trzeszczki powinny się odezwać po próbach zginania wyraźniej, choć na razie nie można ich wykluczyć.
Jeśli obecna kuracja nie pomoże będziemy ściągać weta z RTG.
tylko RTG i blokady diagnostyczne dadzą konkret
takie szukanie "a moze tu a moze tam" niewiele wniesie
Równie dobrze problem może leżeć w obszarze łopatki, czy kręgosłupa...
Szaraduszko zwlekajac z diagnostyką porządnie podnosisz koszty leczenia... Policz co się bardziej opłaci - pełna diagnostyka i leczenie teraz , czy leczenie zachowawcze z możliwym późniejszym ratowaniem tego, co "zostało z konia" (oczywiście po pełnej diagnostyce)? W pierwszym przypadku przynajmniej bedzie wiadomo co jest z koniem - czy wskazany jest ruch, czy też boks? Etc...
W pełni zdaje sobie sprawę, że profesjonalne usługi weteryneryjne są szalenie drogie... ale osobiście decydując się na okulistę - wezwałam dobrego i szalenie drogiego specjalistę od oczu... Zdiagnozował guz w oku (na początku tego roku). Dziś koń ma się świetnie, po problemie nie ma śladu... Drogo? Moze i tak, ale profesjonalnie i - co dla mnie i konia najważniejsze - skutecznie...
Brzmi podobnie do mojego, który miał zapalenie mięśnia miedzykostnego. Miał robione próby zginaniowe(skoro u ciebei dały efekt to jak nie mozecie nogi ustalić???), miał też robione znieczulenia diagnostyczne, aby ustalić dokładnie fragment nogi, oraz rtg w kierunku trzeszczek.
Dostał antybiotyk i po paru dniach zaczął już hasać, życze ci tego samego Ale weź porządnego weta!
w 2 wizyty powinien móc bez problemowo ustalić która noga i w jakim obszarze!
Miałam identyczną sytuacje z moim koniem, na prostych wszystko ok a na łukach wyraźna kulawizna i okazało się że to mięsień międzykostny
Ja mam podobny przypadek.Pochodzi ok. miesiąca,niby wszystko jest ok,a przychodzą dni,że na kole na prawą przednią idąc na lewą ręke(czyli noga na zewn.)utyka.Na prostej ciężko stwierdzić ,że kuleje.Nie dokucza mu to chyba bardzo,bo na padoku lata i bryka.Dostawał zastrzyki sterydowe,stał po kilka tygodni i przechodziło,lecz się odnawia.Jutro ma mieć robione USG i okaże się czy to mięsień międzykostny,czy może coś innego.
Dziękuję za odpowiedzi.
Jest zdiagnozowana na ile się da bez aparatury. Ufam swoim wetom, bo potrafią powiedzieć kiedy nie wiedzą, nie mają pomysłu i kiedy ściągać aparaturę. 10 dni stoi, potem rozruch. Jeśli będzie kulała po tej kuracji będzie prześwietlana. Wówczas wiadomo, od trzeszczek... do skutku:)
Próby zginaniowe ponowione nie dały wyraźnych oznak. Przede wszystkim zmniejszanie koła na lonży pokazało wreszcie wyraźnie, że jednak skraca lewą (wewnętrzną) nogę, a prawa tylko dziwnie wyglądała przejmując ciężar lewej.
Też miałam kiedyś uraz mięśnia międzykostnego u konia, ale on wówczas kulał mi kawałkami. 2-3 kroki potem było czysto. Wet w pierwszym momencie uważał, że panikuję i że nic nie jest. Po badaniu chwalił, że się uparłam żeby go ściągać:) Koń szybko wrócił do zdrowia.
miałam podobną sytuację, kulawizna wzmacniała się na łuku w jedną stronę. Wet zrobił i próby zgięcia i znieczulenie diagnostyczne i RTG, okazało się że trzeszczki.
pisałaś że próby postawienia konia na kilka dni nic nie dawały.. myślisz że tym razem pomogą!? Ja bym wezwała weta specjalistę 'od nóg', wydasz raz więcej a tak jakbyś zsumowała koszty kilku wizyt 'zwykłych' weterynarzy pewnie wyjdzie na to samo a miała byś pewność co jest przyczyną kulawizny i zyskałabyś na czasie
Jest zdiagnozowana na ile się da bez aparatury. Ufam swoim wetom, bo potrafią powiedzieć kiedy nie wiedzą, nie mają pomysłu i kiedy ściągać aparaturę. 10 dni stoi, potem rozruch. Jeśli będzie kulała po tej kuracji będzie prześwietlana. Wówczas wiadomo, od trzeszczek... do skutku:)
o jakiej kuracji mowa?
przepraszam, ale dla mnie zamknięcie w boksie konia na 10 dni (bo tak rozumiem stwierdzenie ze 10 dni stoi) bez wyraznych do tego przesłanek (bez diagnozy) to kompletny bezsens i nie zapłaciłabym takiemu weterynarzowi ani złowtówki za takie pomysły. Zaufanie zaufaniem, ale nie da się zdiagnozować konia bez odpowiedniego sprzętu, tym bardziej, że jak zostało już powiedziane moga to być trzeszczki, a to nie wyjdzie inaczej jak w rtg
Wiadomo, że nie stoi dla stania. Dostała leki i dożylnie i opatrunek na nogę, ale chyba nie muszę tu opisywać co, gdzie i w jakich dawkach.
Trzeszczki bierzemy pod uwagę. Ale choć tylko rtg może je zdiagnozować, najpierw muszą być podstawy by w tym kierunku iść. A próby zginania na trzeszczki nie wskazywały. Stąd postawiliśmy na co innego.
Nie atakujcie proszę
szaraduszko, leczenie bez diagnozy to nie tylko wyrzucanie pieniędzy w błoto, ale i możliwość zaszkodzenia koniowi (chyba, że dożylnie dostał wit C ) Miałam Cię za osobę rozsądną, ale to co robisz do rozsądnych nie należy...
I przykład podobnego zachowania - właściciela konia w moim pensjo:
Koń pokasływał, kasłał coraz mocniej, temperatura podniesiona , koń osowiały, mało jadł, etc. Właściciel leczył konia domowymi sposobami, oraz kontaktował się z wetami przez telefon, kupując różne leki (m.in. dla świń sic!). Na moje prośby i grośby o diagnostykę - mówił to, co Ty tj. "a może to pomoże" i dalej leczył konia bez diagnozy. Zwierzak koszmarnie schudł, sierść miał matową i nastroszoną, kaszlał koszmarnie - zatem właściciel sprowadził weterynarza... od piesków. Kolejne niediagnozowe leczenie zaprowadziło konia na skraj wyczerpania. W końcu postawiłam warunek: albo zgodzi się na dobrego weterynarza (notabene forumowego), albo ma się wynosić ze stajni. podziałało. Koń miał płukane płuca (oskrzela?) - zdiagnozowano zapalenie płuc + gronkowiec + paciorkowiec w płucach - koszmar. Długa kuracja antybiotykowa była bardzo wyczerpująca dla tak wyniszczonego organizmu... Do tego trzeba było podawać wiele innych leków. Co więcej leki i leczenie było szalenie kosztowne (kilka tyś zł). Dziś koń żyje i ma się dobrze, ale gdyby diagnozować go już przy pierwszym kaszlu - koszty leczenia byłyby o 90% niższe, a zwierz nie musiałby dostawać takich ilości bardzo bolesnych zatrzyków... Właśnie dlatego wczesna diagnostyka jest o wiele rozsądniejsza niż leczenie "a może się uda"