Futbolin
*Ostatnie dni mijały wręcz w zawrotnym tempie. Przynajmniej dla pewnego drowa. Niemal ciągła podróż z miejsca w miejsce i do tego jeszcze starania by zdążyć na czas z zaplanowanym terminem. Ale całe szczęście się udało... I dopiero najbliższe dni ujawnią czy było warto. Do miasta zwanego Lome-Oira bowiem przybyła pewna karawana. Karawana o której informacje do drowa napłynęły już wcześniej i teraz usilnie chciał ją "powitać" u celu. A karawana ta przybyła aż z jednego z tutejszych drowich miast - tutejszych rzecz jasna w kwestii dość szerokiej. A by było ciekawiej karawana przywiozła ze sobą coś więcej niźli tylko towary. Oto bowiem z drowiej osady przybyła do tego ludzkiego miasta drowia kobieta... Drowia kobieta która właśnie jechała obok wspomnianego już wcześniej drowa. Co prawda towarzyszył im jeszcze jeden osobnik - trzymający się bardziej z tyłu, ale on był już jednym z "pracowników" Domu. Oczywiście z takiej okazji Kessrin nie mógł nie skorzystać i "zaprosił" ową kobietę w bardziej ustronne miejsca - oczywiście przy okazji tłumacząc, że właśnie znalazła się w strefie wpływów Domu Xiltyn. I tak oto teraz cała trójka przekroczywszy most skręciła na dróżkę prowadzącą do gospodarstwa a dalej do posiadłości Domu. Ale bynajmniej pierwszym przystankiem miała być właśnie chatka.*
No i w końcu była na tak zwanej wolności. Jechała sobie spokojnie na jednym z wozów wchodzących w skład tej dziwnej karawany co to wyszła z podziemnego świata i nic nikomu nie robiła. To jak dla niej dość dziwne było, ale po prostu chłonęła otaczający ją, nieznany świat. I ze też akurat na nią musiało trafić, że od razu na wstępie spotkała innych, takich jak ona. Nie była z tego powodu zbyt zadowolona, ale skoro zdecydowała się iść z tym dziwnym mężczyzną to pójdzie. Ciekawa też była gdzie on ją prowadzi. Zaczynała też się irytować całą tą sytuacją.
- Daleko jeszcze? Całej nocy nie mam na łażenie po lesie w nieznanym mi celu - powiedziała w końcu swoim dość niskim głosem. Ręce zaś włożyła do kieszeni swoich spodni, by nie korciło ją chwycić za miecze.
//Kolorki zdjęte. Powód: kolorków używają tylko admini. Nie podlega negocjacjom. Kursywy zaś można używać do podkreślania słowa mówionego. W razie gdyby autorce wpadł pomysł pochylania tekstu.//
*Odpowiedź była równie treściwa co pytanie*Szczerze wątpię, że obecnie miałabyś lepsze zajęcia... *I rzecz jasna odpowiedź padła od tego, z którym już wcześniej kobieta rozmawiała. Wszak jakby nie patrzeć to głównie on był odpowiedzialny za to, że wszyscy są właśnie tutaj. Kontynuował jednak wyciągając rękę w przód i wskazując na zabudowania gospodarstwa.* Zatrzymamy się tam... *Co prawda może widoczność nie była doskonała, ale z odległości jaka ich dzieliła od tego pośredniego celu dało się zauważyć to co tam jest.*
* Popatrzyła na swego przewodnika wzrokiem, który jakby mógł, to by zabił. Jakoś nie podobało jej się to, że wędruje w nieznanym sobie kierunku z osobnikiem, który w dodatku się wywyższa. Zacisnęła dłonie w pięści, by się na niego nie rzucić przypadkiem i nie obić mu jego facjaty. Ale co to by był za widok. W końcu by przestał udawać wielkiego chojraka. Już ona postara się kiedyś by tak właśnie się stało. Póki co jednak jej wzrok powędrował we wskazanym kierunku i jako tako widziała zabudowania. Jego zaś uwagę o tym, że niby nie ma nic lepszego do roboty puściła koło szpiczastych uszy i postanowiła nie zniżać się do jego poziomu. W końcu miała o wiele lepsze rzeczy. Mogła patrzeć na świat i podziwiać noc. *
- A zechcesz mi łaskawie wyjaśnić po co mnie tam ciągniesz?
* Zapytała głosem tak przesiąkniętym pogardą, że nikt nie mógł mieć wątpliwości co do tego, że na razie jej jedynym pragnieniem jest pokazanie temu zarozumialcowi, że z nią nie ma żartów. *
//Ok, zrozumiałam. Po prostu nie wiedziałam, ale już będę się tego trzymać //
*Drow przewrócił nieznacznie oczami. Ostatnio już i tak za dużo miał na głowie a teraz mu jeszcze przychodzi tłumaczyć oczywiste rzeczy. Powoli już tracił cierpliwość do braku jakiegokolwiek poziomu abstrakcji i wyprzedzającego myślenia u swych rozmówców. Może pobyt w tych stronach coraz bardziej już mu nie służył? Trudno powiedzieć. Niemniej jednak na słowa kobiety odparł* Zdaje mi się, że już Ci tłumaczyłem powód dla którego tu jesteś...Czyżbyś zapomniała? *Zakończył znakiem zapytania. Bo prawdę powiedziawszy już przecież odbyli rozmowę o tym jak może wyglądać i czym się kończyć samodzielne działanie kogoś jej rasy na terenie, do którego prawo rości sobie drowi Dom.* Więcej się dowiesz na miejscu. *Dodał jeszcze widząc zbliżające się gospodarstwo. Co prawda był to chwilowy postój, ale będzie tam też możliwość "pogłębionej" rozmowy nic przejadą do celu ostatecznego. Dlatego też mroczny nie zwalniając wciąż kierował się do wjazdu na podwórze gospodarstwa.*
* w odpowiedzi na jego słowa prychnęła tylko wymownie. Miało to rzecz jasna znaczyć, że jeszcze się przekonają co do prawdziwości jego słów. Nie miała zamiaru zaprzedawać swej odzyskanej wolności. Co to, to nie. Za dobrze jej było bez jarzma jakiegokolwiek zwierzchnika nad sobą. Ale co miała robić? Przecież nie zna tego przeklętego lasu, więc nie może sobie pozwolić na bezcelowe po nim chodzenie. Nie miała innego wyjścia, jak tylko podążać za swym przewodnikiem i zaciskać jak najmocniej zęby, by przypadkiem go nie zaatakować. *
*Nie słysząc już żadnych z jej strony słów lekko się uśmiechnął pod nosem i przyśpieszył nieznacznie swego wierzchowca tak by znaleźć się w gospodarstwie. Tam zaś zatrzymał się przy chacie i sprawnym ruchem zsiadł z konia. To tylko potwierdzało, że tu będzie ich kolejny przystanek i być może ostatni już przed dosięgnięciem celu. Fakt jednak, że było to miejsce już stosunkowo bezpieczne i leżące na ziemiach będących pod ścisła kontrolą Domu to można było sobie pozwolić na bardziej "swobodną rozmowę". Drow zsiadłszy zerknął na drowkę czy nadążyła i czy również zbiera się do zejścia z konia.*
* A jakże, ona jechała spięła nieco konia, by nadąrzyć za "tamtym przemądrzalcem", jak sobie drowa w myślach nazwała. A trzeba przyznać, że zadanie to dla niej łatwe nie było. Pierwszy raz w życiu na swe oczy taką bestię jak koń widziała. I jeszcze od razu kazali jej na nim siedzieć, potem jechać i kuźwa sterować nim, czy jak to oni to sobie nazywali. W każdym razie uparta i dumna była, wiec ani słówkiem nie odezwała się o tym, że jazda konno pewne trudności jej nastręczała. No ale w końcu dotarli do jakiś domów, więc mogła odetchnąć z pewną ulgą. *
* Kiedy dojechała już do swych 'towarzyszy' musiała kątem oka spoglądać jak to się z tego czegoś zsiada. Musiała się postarać żeby nie wyjść na łamagę totalną, ale chyba jej się to udało, bo zeskakując nawet na dwóch nogach wylądowała. Tylko akurat podczas owego lądowania kaptur jej się z głowy zsunął ukazała się burza jej czerwonych włosów z białym pasmem z przodu. Na stojącego drowa zaś spoglądały z nieukrywaną wrogością czerwone ślepia. *
*Fakt, że kobieta podążyła za dwójką drowów zamiast robić jakieś głupoty był dobrą wiadomością. Obaj mężczyźni poczekali aż drowka zsiądzie z konia i albo w żaden sposób nie zauważyli, że mogła mieć ona jakiekolwiek problemy z koniem albo postanowili tą uwagę pozostawić dla siebie. Inaczej sprawa się jednak miała gdy kaptur zsunął się z jej głowy. Towarzysz Kessrina na ten widok już miał coś powiedzieć, bo rozdziawił usta ale został powstrzymany wymownym gestem dłoni przez swego zwierzchnika. Kessrin zaś widząc to co widział wykrzywił twarz w dziwnym uśmiechu i wysilając się na przyjazny ton (który powiedzmy sobie szczerze - szczery nie był) rzekł* Wejdźmy do środka... *I nie czekając na odpowiedź sięgnął do klamki drzwi, które zaraz po tym stały otworem. Drom miał zamiar przepuścić drowkę przodem a swemu towarzyszowi wydać polecenie zajęcia się końmi. Rzecz jasna kolor włosów drowki był nietypowy i był jakże widocznym znakiem jej ułomności (w standardach drowów rzecz jasna) - jednak o dziwo Kessrin był ubawiony tym faktem - choć starał się to skrywać jak tylko mógł. Niezwykle bowiem był ciekaw reakcji pewnej drowki na taki widok - i chodziło rzecz jasna o pewną drowkę w mieszczącej się niedaleko stąd Rezydencji.*
* Reakcja jednego z drowów wcale jej nie zdziwiła. Nie zdziwiłby się także, gdyby pod jej adresem popłynęła wiązanka zmyślnych i najprostszych wyzwisk jakie tylko znał. Wiedziała, że kolor jej włosów nie jest najmilej widziany w tak zwanych szerokich kręgach, że inni myślą o niej jako o odszczepieńcu, wynaturzeniu, lub po prostu jak o wybrakowanym towarze. Ale ona wcale nie czuła się gorsza. O nie, wprost przeciwnie. Z jakąś złośliwą satysfakcją uważała siebie za kogoś wyjątkowego. Ot, dziewczyna miała poczucie własnej wartości na dość wysokim jak widać poziomie. Miała też w zanadrzu kilka 'ładnych' słówek w razie gdyby ten, co to tylko od posługiwania, był się odezwał. Ale chyba fatum, czy opatrzność są bardzo złośliwe, bo nie pozwoliły pokazać na co stać dość 'bogate' słownictwo Rahny. Zaś krzywy uśmiech drugiego spowodował, że zmrużyła oczy przygotowana do ewentualnej konfrontacji. Nic takiego się jednak nie stało, ale teraz miała wejść do jakiegoś domu. O wiele lepiej czułaby się jednak na wolnym powietrzu. No ale co było robić? Jak się powiedziało "A", to trzeba dodać "B". Ruszyła więc w kierunku drzwi, by przez nie przejść. *
*Przez drzwi drowka mogła wejść do sienie z której to kolejnymi drzwiami na wprost przejść można było do izby. Tak właśnie zamykający ten dwuosobowy pochód kierował czerwonowłosą samemu zamykając drzwi za sobą. Izba urządzona była praktycznie, bez żadnego przepychu czy zbędnych ozdobników. Drow wskazał na drewniane krzesła stojące przy również drewnianym stole* Spocznij... *Rzekł do niej sam powoli zdejmując z siebie płaszcz. I nawet nie czekając na to czy zrobi o co ją proszono czy tez i nie dodał* Wolisz chwilę pobawić się w kurtuazję czy od razu przejść do rzeczy? *Pytanie mogło być dość zaskakujące, choć z drugiej strony nie da się ukryć, że miało w sobie coś logicznego.*
* Szła zadziwiająco powoli, a nawet ostrożnie. Nie wiedziała co ją czeka za kolejnymi drzwiami, a nawet czy na prostej drodze jej ktoś przypadkiem nie zaatakuje. Przecież to nie było niemożliwe. Na szczęście jednak nic się nie wydarzyło. Słysząc zaś słowa drowa, spojrzała i na niego i na krzesło. Bez zbędnych ceregieli odsunęła nogą krzesło i usiadła na nim. Przy okazji nieco się rozciągnęła - siadła pod kątem i wyciągnęła nogi przed siebie. Zdejmowanie płaszcza sobie darowała, bo nie sądziła, że długo tu zabawi. * Nie mam zamiaru bawić się jak pająk z muchą * powiedziała ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy. * Mów czego dokładnie chcesz * dodała opryskliwym i nieco władczym tonem.*
*Zdjęcie płaszcza w pełni odsłoniło broń jaką miał przytroczoną do pasa. Dwa miecze jeden będący klasycznym mieczem długim drugi zaś to zabarwione na czarno krótkie ostrze. Oba miecze oczywiście tkwiły w pochwach. Na skórzanej zbroi jaką miał też teraz na sobie dało się również zauważyć pewien symbol. W miejscu w którym znajdowały się zapinki od płaszcza po lewej stronie widniała brosza z dwoma skrzyżowanymi mieczami. Czy był to znaczący coś symbol? Tego rzecz jasna drow nie obwieścił wraz ze zdjęciem wierzchniej odzieży. Co do słów kobiety to zastanowił się przelotnie kto niby według niej byłby tu pająkiem a kto myszką - ale nie miał zamiaru ją o to pytać by przypadkiem jej odpowiedzią się już na początku nie rozczarować. Prawdę powiedziawszy to jak na uszkodzoną póki co prezentowała się nawet nieźle i potrafiła najwidoczniej funkcjonować w życiu społecznym. Co prawda ciekawe czemu zawdzięczała to, że tam skąd pochodzi przeżyła - ale na takie pytania czas przyjdzie później. Mroczny więc zrobił dwa kroki do stołu wolną ręką sięgając po drugie krzesło a płaszcz kładąc na stole.* Na początku chciałbym wiedzieć jak planujesz swe "nowe życie"? *Tu niewątpliwie chodziło mu o zycie na Powierzchni.*
* Rahna uważnie patrzyła na drowa swymi przenikliwymi ślepiami. Nie chciała zostać w razie czego zaskoczona. Kiedy usiadł, mogła się trochę odprężyć, ale mimo wszystko nadal zachowała czujność. Życie jednak nauczyło ją, że czujności nigdy za wiele. A jedna chwila nierozwago może kosztować bardzo wiele. Dlatego też zachowywała się dosyć powściągliwie. I też nie od razu odpowiedziała na pytanie, które drow jej zadał. Musiała to nieco przemyśleć. * Przede wszystkim chcę żyć * powiedziała w końcu. * A w jaki sposób? * Wzruszyła ramionami * Potrafię walczyć i to całkiem nieźle, więc może jakoś to wykorzystam. Na razie nie bardzo myślałam co też będę robić na przesławnej powierzchni * dokończyła spokojnym, choć niezbyt przyjemnym tonem. * A po co ci to wiedzieć? * Zapytała. *
*No nie da się ukryć, że spodziewał się czegoś bardziej konkretnego. Choć rzecz jasna w pełni zdawał sobie sprawę z tego, że prawdziwego celu swej obecności tutaj kobieta mu nie zdradzi. W każdym bądź razie za podstawę trzeba przyjąć jej stwierdzenie tego, że chce żyć. To dobra podstawa.* Życie to bardzo ważna rzecz... *Stwierdził tą oczywistość na głos, lecz rzecz jasna miał zamiar kontynuować dalej* Jednak widzisz... W miejscu takim jak to może być ono zagrożone na wiele innych sposobów niż jesteś do tego przyzwyczajona... *I oczywiście nie miał zamiaru powiedzieć w jaki sposób jest ono zagrożone ale drowka powinna domyślać się, że również kierunkiem potencjalnego zagrożenia może być samiec i Ci których reprezentuje. Poza tym, póki co miał zamiar rozmawiać z nią normalnie - nie zwracając uwagi na jej ułomność i jednocześnie próbując określić - przynajmniej pobieżnie w czym jeszcze oprócz barwy włosia może się ona objawiać. Zakończył zaś odpowiedzią na jej pytanie* A wiedzieć choćby po to, by zapobiec niepotrzebnemu marnotrawstwu... *Mówiąc zaś to miał na myśli zbyteczną i daremną śmierć.*
* Drowka popatrzyła na siedzącego naprzeciw niej mężczyznę i zmarszczyła nieco brwi. Przecież gdyby życie nie było dla niej ważne, to by nie wychodziła na powierzchnię. No ale komentować tego nie miała zamiaru. Powiedziała za to: * Gdybym chciała umrzeć to by mnie tu nie było. Nie szukam śmierci * to też była oczywistość. Poza tym ona nie uważała się za kogoś ułomnego. Zawsze uważała, że wiele potrafi i była gotowa by to udowodnić w każdej sytuacji, ale co sie będzie wysuwać? Wyczuwała, że ten samiec jest groźny po sposobie jego bycia. Według niej uważał się za kogoś wysoko postawionego i może rzeczywiście tak było. Póki co nie będzie go drażnić, zwłaszcza, że nie była na swoim terytorium i nie znała tego świata. Ale może też okazać się, że ten drow może być przydatny... Więcej nic nie powiedziała. Czekała na ciąg dalszy. *
Dokładnie tak. *Przytaknął jakby automatycznie jej słowo o bezcelowości wychodzenia na powierzchnię tylko po śmierć. I podjął rozmowę dalej w tym kierunku* Dlatego korzystnym może być zwiększenie swych szans na przeżycie, czyż nie? *Zadał pytanie i nawet nie czekając na odpowiedź dopowiedział jeszcze* A ja jestem w stanie Ci takowe zaoferować. *I najwidoczniej właśnie przechodzili do jakichś większych konkretów. Co prawda brak tu było w tej całej sytuacji klasycznego w rodzimych stronach drowów uniżenia mężczyzny względem kobiety. A ten samiec rzeczywiście wyglądał na pewnego swej pozycji i okazywał to w pełni. Choć rzecz jasna nie wiedział, jak kobieta ze względu na kolor swych włosów była traktowana do tej pory. On jednak wychodził z założenia. że tu układ sił odgrywał równie istotną rolę co podział płci. Jeszcze do tego dochodziła cała maskarada. A kobieta w tej chwili traktowana była jak banitka bez Domu. A to o wiele zmniejszało jej pozycję - a pozycja jak wiadomo dla mrocznych elfów była bardzo ważna.*
Niby jak? * Zapytała z butnym głosem. Ciekawa była w jaki sposób zwykły samiec może zapewnić jej szansę na przeżycie. Jak do tej pory jakoś sama sobie świetnie radziła. Potrafiła w końcu przeżyć siedemdziesiąt lat pod powierzchnią i wcale nie była traktowana jak księżniczka. Wprost przeciwnie. Mimo, że była córką Pani Domu, to jednak wychowywana była jak mężczyzna. By służyć i walczyć, a kiedy trzeba będzie by zginąć. Jednak, gdy nadszedł czas jej śmierci, chęć życia zwyciężyła. I nie miała zamiaru się poddawać. Poza tym miała tą wrodzoną dumę, że jest kobietą i stoi wyżej niż zwykły samiec. Ale zwyczajów panujących tutaj nie znała... *
Proponując Ci współpracę. *Odparł bez ogródek. był to swego rodzaju strzał na ślepo bo nie wiedział co drowka sobą reprezentuje i co potrafi. Jednak już strategia próby i dawania szansy okazała się wydatna na tyle, że i tym razem mężczyzna postanowił ja zastosować. Tym bardziej, że jakby nie patrzeć kobieta była jednak drowką - a to stawiało ją wyżej niż inne śmieci krzątające się po powierzchni. Jeśli zaś strzał okaże się pudłem zawsze takiej osoby będzie można się pozbyć - w ten czy inny sposób.* Ty ofiarujesz nam... *Tu się po raz pierwszy pojawiła liczba mnoga - dał więc mroczny do zrozumienia, że rozmawiając z nim niejako rozmawia też i z tymi których on tu reprezentuje* ...swe usługi... *Miał najpewniej na myśli jej talenty (jakie by nie były)* ...na wyłączność. W zamian otrzymasz godziwe warunki życia, dach nad głową i bezpieczeństwo. *A przede wszystkim (co jednak pozostawało w domyśle) bezpieczeństwo ze strony tych w imieniu których przemawiał drowi mężczyzna.*
* Usłyszawszy propozycję drowa zmrużyła nieco swe ślepia. "Współpraca? A nie czasem: ja robię inni się lenią, jak to było dotychczas?" zastanowiła się. Szybko jednak znów musiała swe myśli do kupy pozbierać, bo oto kolejne słowa samiec z siebie wyrzucał. Zauważyła oczywiście zmianę liczby, w której zaczął mówić. Nie było już 'mnie', tylko 'nam', a to by znaczyło, że funkcjonuje tu coś na kształt Domu. Z drugiej jednak strony kuszące było to co mówił. Umiała walczyć, więc mogła im oferować swe miecze. A tak, to by już się martwić nie musiała o ewentualny dach nad głową oraz o wiele innych rzeczy. * Ciekawe jest to co mówisz * powiedziała w końcu. * Nie wiem jednak czego byście oczekiwali ode mnie. Potrafię w3alczyć. Do tego byłam szkolona
*Co prawda biegła w fechtunku kobieta wśród drowów nie zdarzała się często. Rzecz jasna w sensie naprawdę dużej biegłości trenowanej latami. Rzecz jasna drow nie wiedział po tym co usłyszał jak wiele Czerwonowłosa potrafi - ale miał punkt wyjścia.* Walka... *Powtórzył jakby, ale zaraz ciągnął dalej.* Walka dla nas i w naszych sprawach... Które z czasem i Tobie staną się bliskie... *Czyżby ukryta obietnica czegoś więcej?* Na początek. *Dodał jeszcze na koniec z uśmiechem.*
* Walka była całym jej życiem. Musiała przecież najpierw walczyć o to by przetrwać w poniżeniu nawet ze strony własnej matki. Potem zaś niemal na każdym kroku musiała pokazać, że jest w fechtunku lepsza niż poddani jej matce samce. Dzięki takiemu zahartowaniu nie pozostała w niej nawet odrobina delikatności, że już nie mówiąc o tak zwanej kobiecości. * Całe życie ćwiczyłam się w fechtunku. Potrafię też walczyć wręcz i całkiem nieźle sztyletami * wyliczała ze swoistą duma w głosie. * A co to za sprawy? * Zapytała zaraz. *
*Przysłuchiwał się wymienianych przez nią rzeczach. Oczywiście kwestia sprawdzenia tego ile rzeczywiście potrafi będzie jeszcze poruszona w bardziej praktyczny sposób. Teraz jednak był czas na rozmowę i wstępne ustalenia. Skupił się więc bardziej na zadanym pytaniu* Istotne dla nas i naszej rasy... Rzeczy, która mają zapewnić nam należyte miejsce wśród wszystkich otaczających nas śmieci. *Sformułował to chyba najogólniej jak mógł - tak by kobieta miała mniej więcej zarys tego, że Dom dąży do ekspansji, dominacji i wykorzystywania dla własnych celów istoty wokół. A własne cele tego drowiego skupiska na ziemiach ludzi były też przecież w pewien sposób reprezentatywne dla całej rasy. Mroczny rzecz jasna celowo pominął kwestię wiary oraz poprzedniego Domu kobiety, tak by póki co nie wplątywć tych dwóch wątków w całokształt jaki się rysował. Tym bardziej, że obie kwestie mogły być problematyczne a mrocznemu z pragmatycznego punktu widzenia raczej nie było śpieszno do komplikacji.*
* Ruda z coraz większym zainteresowaniem słuchała tego, co mówił ów samiec. Kiedy zaś wspomniał o 'śmieciach', na jej ustach pojawił się złośliwy uśmiech. Zaczynała rozumieć, że ten świat nie różni się od jej poprzedniego aż tak bardzo, jak na początku sądziła. Widać i tutaj każdy chce mieć władzę, ale nie każdemu to wychodzi. Usiadła nieco wygodniej i powiedziała: * W takim razie mów dalej * bo ciekawa była co też jeszcze powie. Może i rzeczywiście mogłaby się do nich przyłączyć? Kto wie... *
*Mroczny zmienił nieco pozycję opierając się teraz o oparcie siedziska jakie dla siebie wybrał. Krzywo się uśmiechnął - choć przez wielu to co zagościło na jego twarzy nazwałoby profanacją uśmiechu. Nie śpieszył się jak widać - wszak tak naprawdę to on jedynie przedstawiał jej propozycje, nie miał zamiaru o nią zabiegać. A to stanowiło znaczącą różnicę.* Co pewnie może wydać Ci się niezwykłe... Jesteś obecnie na ziemi należącej do Domu Xiltyn *Już bez żadnych ogródek jej to powiedział. Co prawda wątpił aby kobieta gdzieś słyszała tą nazwę. Prawdziwy Dom Xiltyn przestał istnieć dawno temu i daleko stąd a powstała teraz na użytki maskarady ułuda była czystą fikcją. Jednak kłamstwo powtórzone tysiąc razy ponoć staje się prawdą.* I jak najpewniej się domyślasz, możesz być z nami albo przeciwko nam... *Widać nie było tolerancji tak zwanych "wolnych strzelców"* I myślę, że dość prostym jest to co przyniesie więcej korzyści, prawda? *Już nie miał zamiaru drugi raz powtarzać tego, że pierwsza opcja daje jej dach nad głową i względne bezpieczeństwo.*
* Dom Xiltyn? Nie, ta nazwa nic jej nie mówiła. Może gdyby była na jej miejscu jej matka, to by coś wiedziała, ale o wykształcenie aż tak gruntowne Rahny nie dbano. W tym względzie raczej ograniczono się do rzeczy wręcz niezbędnych. Pisanie, czytanie, nieco historii, rachunki, wpajanie wiary w jej 'pusty łeb', no i przede wszystkim dyscyplina. Słowa zaś przez niego wypowiadane rozumiała bardzo dobrze. * Zasady * mruknęła do niego. Niby to było pytanie, niby stwierdzenie, ale można było się domyślić, że chciałaby wiedzieć na ich temat nieco więcej. Nim zadeklaruje swą chęć, bądź awersję do wstapienia w ich szeregi. *
Proste i przejrzyste... *Odpowiedział jej z jakąś dziwną satysfakcją w głosie - choć akurat w przypadku mrocznych elfów trudno było wierzyć, że coś jest proste i nieskomplikowane.* Z racji swych umiejętności przydzielona zostaniesz do odpowiednich zadań... *Tu chwila pauzy tak jakby mroczny się chwilę zastanawiał nad odpowiednim doborem słów* Oczywiście Twe miejsce będzie zależało od Twej pozycji którą sobie wywalczysz... *I najpewniej nie chodziło tu ściśle o walkę a raczej o zasłużenie - choć wiadomo, że wśród mrocznego ludu często owe zasłużenie się sprowadza się do wbicia noże w plecy rywala o tą samą pozycję. Jednak tym stwierdzeniem drow dał jasno do zrozumienia, że panuje hierarchia drabina pozycji. A kobieta raczej powinna się liczyć z tym, że na początku nie będzie zajmować wysokich szczebli - ale zawsze jakaś była. W przypadku pozostania bez Domu pozycja była zerowa* Jeśli będziesz tego przestrzegać to wszytko pójdzie dobrze. *Dodał jeszcze bo to najpewniej była najważniejsza zasada. Całej reszty pomniejszych rzeczy i szczegółowych wytycznych nie będzie jej tutaj przedstawiał*
* Prychnęła dziwnie słysząc o zdobywaniu pozycji. Jakby sama nie wiedziała, że nic jej nie zostanie dane ot tak po prostu na ładne oczy. Już w swoim domu musiała walczyć o to, by nie być całkowitym popychadłem innych jego mieszkańców. I nie żeby sądziła, że od razu będzie kimś, ale ambicje miała i to wysokie i nie miała zamiaru nikogo o nic prosić. Z resztą o pozycję wszędzie trzeba walczyć... * A jeśli jestem zainteresowana tą propozycją to...? * Urwała zdanie, kończąc je pytaniem. Chciała się dowiedzieć czegoś więcej na temat tego, co miałaby robić. Bo w gruncie rzeczy była gotowa przyjąć propozycję swego rozmówcy, ale głupia nie była i więcej chciała wiedzieć nim ostatecznie udzieli odpowiedzi. *
*Jej prychnięcie nie uszło jego uwagi. Tym bardziej, że w pokoju panowała względna cisza. Reakcją z jego strony było minimalne uniesienie prawej białej brwi na dosłownie ułamek sekundy. Potem padło pytanie, na które odpowiedź padła niemal automatycznie* Wówczas pojedziemy dalej, zakwaterujemy Cię, sprawdzimy co potrafisz i rozpoczniemy "współprace" *Niemal wyrecytował wkładając w to jednak więcej lekkiego niż formalnego tonu. Oczywiście zawsze mogła się nie zgodzić i propozycję odrzucić, ale wówczas byłoby trochę trudniej i tych punktów do wymienienia i zrobienia więcej.*
* Patrzyła przez chwilę na swego rozmówcę. Oczy swe zmrużyła, jakby się zastanawiając. W jej głowie jednak była już podjęta decyzja. * W takim razie chętnie zobaczę co możecie mi zaproponować i czy nadam się do waszych szeregów. * powiedziała całkiem bezbarwnym tonem. W gruncie rzeczy jednak miała powody do tego by się cieszyć. Będzie miała gdzie mieszkać i w ogóle przeżyje, a to najwazniejsze dla niej było. *
*Twarz jej rozmówcy nawet na moment nie zmieniła swego wyglądu. Albo tłumił reakcję (jaka by ona nie była) albo spodziewał się właśnie takiej decyzji uznając inną za czysta głupotę.* Doskonale... *Skomentował jedynie podnosząc się z miejsca* Potrzebujesz wytchnienia czy od razu dokończymy przerwaną podróż? *Zapytał będąc już wyprostowanym. Oczywiście teraz już drowka znała cel podróży - może nie pod względem geograficznym ale przynajmniej pod względem celowym.*
* Zareagowała natychmiast, gdy tylko się wyprostował. Ona sama się podniosła i powiedziała: * Nie ma co odkładać coś na później. Najlepiej wszystko załatwić od razu i bez zbędnych ceregieli * w głosie jej zaś tym razem pobrzmiała nuta zdecydowania, przez co mozna było się zorientować, że nie lubi czczej gadaniny i woli wszystko załatwiać od ręki. *
*Skinął jedynie głowa na znak zgody i już zbędnych słów skierował się do wyjścia otwierając drzwi do przedsionka, przechodząc przez niego i przez kolejne drzwi wychodząc na zewnątrz. Tu już towarzyszący im od miasta żołnierz pilnował koni, które korzystając z chwili przerwy mogły się też napoić.*
* Drowka ruszyła za swoim 'przewodnikiem' i także wyszła do przedsionka, a następnie na zewnątrz. Tak ujrzała znowu te bestie, które koniami tutaj nazywali. Skrzywiła się nieznacznie, bo pomyślała, że znowu trzeba będzie na nich jechać. O ile to podskakiwanie i trzęsienie można było jazdą nazywać. * To dokąd teraz? * Zapytała z nonszalancją i odgarnęła swe bujne czerwone włosy do tyłu. Następnie założyła na nie kaptur i czekała na dalsze 'rozkazy'. *
*Upewniwszy się, że czerwonowłosa drowka również wyszła dał znak drugiemu drowowi i wziąwszy w dłoń uzdę po chwili przeszedł do procesu wsiadania na zwierzę. Dopiero w siodle odezwał się odpowiadając na zadane pytanie* Wzdłuż drogi do miejsca, które teraz będzie Twoim domem... *Coś jakby namiastka uśmiechu zagościła na jego twarzy. Drugi drow także dosiadł swego konia i pozostało już tylko czekać na niewiastę. A gdy i ona dosiądzie zwierzęcia będzie można wyruszyć dalej.*
* Dom? Zastanowiła się. Przecież ona tak na prawdę nigdy nie miała prawdziwego domu. I co? Teraz nagle miała coś takiego sobie znaleźć? Uśmiechnęła się krzywo pod kapturem, także nie było nic widać. Ale kiedy uświadomiła sobie, że jednak na prawdę będzie musiała jechać na tej bestii. No ale zacisnęła zęby i pamiętając jak to było poprzednio. Jakimś cudem i bez pokazywania jaką jest w tej dziedzinie łamagą, dosiadła wierzchowca. * To możemy jechać * powiedziała z lekką ulgą w głosie i nawet spięła konia. *
*Oczywiście ów dom trzeba było rozumieć dość specyficznie. Jednak tak... Zasadniczo zmierzali teraz w miejsce, które posłuży drowce za tak miejsce zamieszkania, jak i funkcjonowania a z czasem może i więcej. Ale to już kwestia przyszłości. Teraz cała trójka konnych mogła swobodnie ruszyć do celu...*
//Konto na forum zostaje aktywowane. Zapraszamy do rejestracji. Ciąg dalszy sesji na wewnętrznej części forum //