Futbolin
*Chaszcze nie chaszcze, zarośla, drzewa, niech po stokroć lasy będą przeklęte! Takie to myśli kręciły jej się w umyśle gdy przedzierała się przez las. Ścieżki nie znalazła, albo uznała za zbyteczne, co teraz przeklinała zarówno jak i tysiąc innych możliwych rzeczy. Znowu pod osłoną nocy, w blady jasny dzień przenigdy nie wylazłaby z przyjemnego cienia, ale nigdy nie mówić nigdy... Zęby już jej lekko szczękały, może z gniewu, że po co jeszcze tu lezie, a może od tego ile razy jaki krzak `trzepnęła przypadkowo` witając po chwili niemile kropelki rosy, aż mokre są buty... Po za narzekaniami pałętającymi się w myślach czujność niejaką, albo jej krztę zachowywała, jak to sobie ubzdurała. Dało się słyszeć iż co niedługą chwilę marudziła cicho pod nosem, każdy ma swe zboczenia. Nawet była tak miła i raczyła zabrać ze sobą kostur, rzekomo służący jej za pretekst do podpory, choć kostury mogą mieć wiele zastosowań, czyż nie? Coś w tym jest... Kolejna gałąź bogowie wiedzą skąd trzepnęła ją w twarz, szczęście że była mała. Warknęła do siebie coś pod nosem wolną dłonią kaptur mocniej na głowę naciągając. Kiedy w końcu `nawinie się pod nogę` ta przeklęta twierdza? Jak na zawołanie. Zwolniła nieco tępa widząc iż coś czarnego wyłania się spomiędzy drzew, a raczej prześwituje przez nie, tak jej się wydawało. Wnioskować od razu można, że to to czego szuka. Nie przyśpieszyła już tempa, ale powoli zbliżała się do o dziwo zrzędzenie losu od strony, gdzie była brama. Niedługą chwilę później już była prawie przed nią `zaszczycając ją` krzywym spojrzeniem. Pora chyba wejść, zawsze jednak istniało `ale`. A jak do cholery tam za murami, nie żeby coś się czaiło, co prędzej stało na warcie, nie miała ochoty interweniować ze strażnikami, jeszcze nie. Przez tą krótką chwilę myślenia, sama weszła, bez wiedzy samej siebie, możliwe to? Dosłownie gdyby to było możliwe wszystko bokiem by jej wyszło. Rozejrzała się po okolicy, zupełnie przypadkowo akurat obrała drogę do rzekomej sali. Postukiwanie kostura, ciche echo, szła korytarzem przyglądając się malowidłom. Nie żeby były szczególne, ale... Jej `skromne` zdanie nie obejmowało tego. Dziwne uczucie towarzyszyło temu gdy przemierzała korytarz, od dawna tak dziwnego odczucia nie doświadczyła. Spojrzała na wprost przed siebie, na hebanowe drzwi. Zbliżając się jeszcze bardziej, zobaczyła podobiznę Lolth, wzdrygnęła się. Z chęcią by naznaczyła paroma ładnymi szramami `to coś`, taki nawyk. Dridery wydawały sie jej już mniej interesujące. By dłużej nad tym nie myśleć otworzyła drzwi do pomieszczenia za nimi. Cisza. Przerwała ją wchodząc do środka, znowu postukując, to chyba było oczywiste że w każdym domu drowów zawsze są różnego rodzaju zabezpieczenia, wspomnienia z Podmroku. Nie było potrzeby się kryć, choć nie przeczy, łatwiej by było, bez kolejnego niemiłego odczucia. Od razu w oczy rzucił jej się portal, podeszła bliżej. Nie za dobrze przechodzić przez portal który nie wiadomo gdzie prowadzi, jednak ryzyko trzeba podjąć... Weszła w portal mrużąc na chwilę oczy. Gdy zjawiła się po `drugiej stronie` dłoń zacisnęła się w powietrzu, nie miała kostura, ani z pewnością już żadnej innej przydatnej broni. Ciekawe co jeszcze jej zniknęło, oby tylko broń. Znowu zaczęła badać wzrokiem komnatę, z podłogi aż pod przeciwny koniec sali, gdzie krzesła i tron się znajdowały. Na dłużej niż chwilę przykuły jej uwagę, jednak czy sens jakiś wpatrywać się w coś, czego za dobrze nie widać i określić nie można szczególniej? By się pośpieszyli... Nie wiedząc czemu coś ją jakby ciągnęło w tamtą stronę, chęć obadania i zobaczenia, nie przeszła jednak więcej niż dwa i pół jarda. Znowu rozejrzała się po komnacie jakby chciała coś wyszukać.*
.
*Nagle w komnacie rozbrzmiał głos*Na Twoim miejscu bym sie cofnął...* Głos umilkł. W dali na dalszych siedziskach można było dostrzec czerwone punkty na kształt oczów...Nie były to zwykłe oczy przeciętnego drowa...te oczy jak się raz zobaczy, później o nich ciężko zapomnieć. Prócz oczu można było dostrzec lekkie odbicia jakby światła...prawdopodobnie było to niezwykle zadbane ostrze kosy bojowej tajemniczej postaci z głębi pokoju.
Po chwili ciszy dało sie usłyszeć ponownie ten sam głos, który jeszcze przed chwilą dawał rady przybyszce* Czego tu chcesz? *zadał pytanie po którym zapadła kolejna z kolei cisza, oczekująca na przerwanie poprzez odpowiedź kobiety*
*Najbardziej skrajne miejsce również było zajęte... Jednak postac na nim siędząca nie miałą zamiaru się jeszcze ujawniać... Ogarniający zaś ją mrok zapewniał ochronę przed normalnym wzrokiem... Postać siedziała i po prostu obserwowała co się wyczynia*
*Nie żeby usłuchała, z początku, nie będzie robić tu za psa na łańcuchu. Przestała się rozglądać, przynajmniej z kręcenia głową, oczy zaś powoli wodziły po komnacie, źródła dźwięku mniej więcej szukając, aż zatrzymały się mniej więcej tam gdzie dostrzegała coś czerwonego, najpewniej czerwone oczy osobnika. A już się `martwiła`, że brak osób w komnacie, co było jednak bardziej nieprawdopodobną teorią, z pewnością wszędzie ktoś jest. Mruknęła znowu coś cicho do siebie jakby z niejaką drwiną*
- To już ni kroku zrobić nie można..?
*Rzecz jasna pytanie bardziej było skierowane do niej samej, albo ot `zbędny` komentarz. Powoli cofnęła stopę w pół kroku gdy miała jeszcze do przodu postąpić. Na pytanie tylko prychnęła cicho jakby pytający zadał `niewłaściwe pytanie`, tak było w jej przypuszczeniu...*
- Czego? O to samo mogłabym zapytać... ciebie. Oczywiście to może być `teraz` już `trochę` nie w czas
*Zdawało się jakby specjalnie mówiła `teatralnym` tonem jeśli nie porównywalnym bogowie wiedzą czemu do sarkastycznego. Żadnych per pan pani, uznała to chyba za zbyteczne albo była na tyle `niewychowana`, a może celowa? Czcze domysły. Przy tym dziwnie wywinęła dłonią w powietrzu, nie raptownie a płynnie, zupełnie jakby miała zamiar coś tłumaczyć. Ciekawe czemu tak, a nie inaczej powiedziała... Znowu tylko domysły. Przeszła z nogi na nogę, jakby chcąc się upewnić czy jeszcze czuje własne nogi, stanie nikomu przyjemnym na dłuższą metę nie było. Czego spodziewać się po Wiecznie Narzekającej? Zmrużyła lekko oczy, jakiś cień przemknął jej przez twarz, za krótko raczej by domyślić się co znowu za tym stało. Uwagę jej przykuło to owo odbicie światła, w oku coś jej błysnęło. Pozostała w bezruchu, prawie co jakiś czas lekko kołysząc się na nogach, jeszcze środki uboczne trzepiących mocno gałęzi po nogach, pomijając że nie tylko nogi ucierpiały.*
*Drow nie należał do tych z mocnymi nerwami...nie było mu to potrzebne...a to co wyprawiała kobieta było dość irytujące dla niego...Lecz były na tej sali osoby, którym jego nagła agresja mogła nie przypaść do gustu. Chwycił za swoją broń kładąc łączenie ostrza i części chwytnej na udzie, zaś drugą ręką wyciągnął kamień i rozpoczął rzeźbienie ostrza.
Lekkie iskry rozbłyskiwały pomieszczenie na tyle słabo, że można było dostrzec masywy lecz giętki pancerz drowa na wysokości torsu, nogi oraz pas przy którym wisiały dość tajemnicze buteleczki*
*Wiedział, że kobieta zrozumiała odpowiednio jego znak, bowiem nie ma zamiaru bawić się w jakieś przekomarzanki*
*Znowu jakiś dziwny wyraz na jej twarzy wystąpił, czasami trudno zrozumieć osobę, drowkę podobną niekiedy do opętanej, ale to inna historia. Nawet może i jaką satysfakcję odczuła, co mało pomogło w `posunięciu się dalej w tym rozdziale`, zupełnie jak w książce. Wyprowadzać kogoś z równowagi, igranie na nerwach, no i coś do okaleczania i wystarczy, chyba. Wątpiła jakoś by mówca już odpowiedział czy przemówił. Ignorancja, pomyśleć by mogła, to też nie wpływało za dobrze na nią samą. Obserwowała krótką chwilę jak, zapewne ktoś ostrzył ostrze czegoś. Pokręciła głową i na twarz wrócił jej grymas, taki sam jak przy marudzeniu w drodze tutaj. Czemu by wyrzutów nie zrobić, z pewnością nieodpowiednia chwila jak i nieodpowiednie zachowanie. Choć marudzić chociażby `najłagodniej`, czemu by nie?*
- `Ciekawy` sposób dogadywania się z hmm.. `gośćmi`
*Wypowiedziała na głos ów myśl nacisk na pierwsze jak i ostatnie słowo nakładając, znowu sarkastyczny? Czyżby specjalnie udawała że myśli, iż na tyle jej wolno, czy czuje się tak pewnie? Może to prowokacja jaka? Z tymi pytaniami nie do niej.*
*Drowa widocznie czynność ostrzenia swojego oręża uspokajała...Przestał zwracać uwagę na gościa...Dodając już spokojnie parę zdań w jej kierunku*Pamiętaj, że to my zadajemy pytania... Ty jedynie odpowiadasz jak uznamy,że chcemy znać odpowiedzieć...*Po tych słowach dodał jeszcze jedno zdanie, lecz już znacznie ciszej, na tyle cicho by osoby blisko niego mogły je usłyszeć* albo stąd nie wyjdziesz... żywa.... *Jego zdanie zakończyło sie ponownym dźwiękiem tarcia kamienia o stal.*
*No i się skończyła samowola, ale kto to powiedział? Usta jej lekki grymas wykrzywił i mimowolnie cisnęło jej się na usta jeszcze rzekome `potwierdzenie`*
- Ależ oczywiście
*Dalej nie zmieniała tonu, miała w zwyczaju `prawie` zawsze ciągnąć tym samym. Ręce splotła na piersi, stopę nieznacznie przesunęła, nos `zadarła` do góry, niewiele, bo o cal jaki. Jadowicie żółte oczy zmrużyły się, jakby chcąc koniecznie coś zobaczyć przez panującą ciemność w końcu sali. Owszem ostatniego nie słyszała, ale czy przez to była taka aż tak zagłębiona w niewiedzy? Diabli wiedzą.*
*On miał czas... nigdzie mu się nie spieszyło, kontynuując swoją czynność dalej czekał na odpowiedź wcześniej zadanego pytania.*
*Milczenie zawsze coś oznacza, albo oczekiwanie, albo jeszcze coś innego. Albo i dla niej to dogodny moment by `złożyć propozycje` jak to nazwała. Przez krótką chwilę myślała jak to `ułożyć`, nie trwało to długo. *
- Z pewnością przydałyby się wam `umiejętności` jeszcze jednej osoby... Czy może się mylę i wolicie nie poszerzać swej `niewątpliwej`.. siły?
*Znowu zakończyła pytaniem, jak dla niej to mógłby być pretekst, by lekko ulegli? Jakoś w to nie wierzyła, ale każdy sposób dobry. Z pewnością może mieć jeszcze parę teorii w zanadrzu*
*Drow nagle usłyszał coś co mogło być interesujące... odpowiedź na jego pytanie... tak jakby odpowiedź... ale była wystarczająca by przerwać ostrzenie i zadać kolejne pytanie*Więc jakie to "umiejętności" posiadasz?
*Dłonią złapała się za podbródek zastanowienie niejakie udając. Przynajmniej dalej pyta, zdawało jej się, że `śmierdzi` to niesubordynacją, a szkoda.*
- Mhm.. ktoś od `cichej roboty` z pewnością nie raz nie dwa mógłby być wam przydatny
*Nie umiała tego inaczej ująć. Przez krótką chwilę cień podstępności zaigrał na jej twarzy, albo było to po prostu zwykłe złudzenie `masek` jej twarzy*
*Spojrzał na drowa siedzącego w skrajnym miejscu i zapytał sie go językiem dłoni* kto jej pokazał to miejsce?
*Mroczny kątem oka dostrzegł wiadomość jaką mu przekazał Wojownik... W odpowiedzi wymownie wzruszył ramionami i używając tego samego środka komunikacji przesłał odpowiedź - Tego trzeba będzie się od niej dowiedzieć... *
No więc kto Cię tu przysłał?*odwracając się od towarzysza z ciemności wyszło to pytanie*
- Powiem że to pytanie jest trochę nie na miejscu.. Wolałabym określenie kto mnie tu `zwabił`, bądź zachęcił czy coś w tym sensie.
*Zakończyła dłonią przed sobą gest wykonała, tak jakby mówiła `A zresztą`. Problem był jeden, nie było podpisu, co gorsza pozbyć sie pozbyła ów zwitka. Ponownie milczenie u niej zagościło, które jak zwykle nie trwało długo*
- Ale czy `ktoś` spoza tej twierdzy był by w stanie posiadania wiedzy o położeniu jej jak i o tym `czym` jest?
*Kończenie pytaniem widać było u niej częstą rzecz.*
Zwabić można ofiarę w pułapkę... *Rzekł osobnik siedzący w cieniu na najbardziej z boku umiejscowionym fotelu... Głos jego był dość ostry i niezbyt przyjemny dla nieprzyzwyczajonych uszu.* Czyżby ofiara była aż tak ślepa, że nawet nie wie kto ją zwabił ? *Dodał jeszcze pytanie, które w zasadzie jedynie podkreśliło pytanie zadane wcześniej przez Senitha...*
*Prychnięcie jeno z jej ust wyszło, właściwie o sekundę za szybko, za co skarała się w myślach chwil później. Przejęzyczenie boli, albo przynajmniej nieco ukłuje. Burknęła bardziej do siebie niż pytającego*
- Zapewne...
*Barwa tonu wnosiła tylko to jakby chciała zaprzeczyć wypowiedzianemu słowu. Może przynajmniej w tym aspekcie powinna nie odchodzić od `prawdy`. Dla własnego pogorszenia zapewne sytuacji dodała ironicznie*
- Powiedziałam zwabić? Miałam na myśli, hmm powiedzmy nakierowanie.
*Tak, zawsze ma do dorzucenia swoje `dziesięć słów` jak i komentarze. Zagryzła wargę, a już za chwilę ponownie podjęła ciągnięcie tego dalej*
- Świstek... że pozwolę to tak sobie nazwać... został dostarczony przez osobę, jak mniemam `Waszego` żołnierza. Może mam powiedzieć więcej na temat tej jakże mało istotnej sytuacji?
*Skończyła z dozą tonu który najczęściej jej towarzyszył od samego tu pobytu, jak i wszędzie indziej. W tym słowo `waszego` wypowiedziała z naciskiem, jakby chcąc powiedzieć, że ona wie swoje i że jak zwykle ma rację, a i kto wie jakie są jej przekonania. Dziwnym i nie dziwnym trafem coś pomijała, a może nie?*
Oh... "nakierowanie" *Właściciel głosu powtórzył dość kpiącą nutą* Myślę, iż z ogromną ciekawością wysłuchamy relacji z tejże nieistotnej sytuacji... Wszakże te często bywają najbardziej ekscytujące... Czyż nie ? *Tym razem trudno już było odgadnąć czy kpina nadal pozostała w tych słowach...*
*Cichy szept można było znowu usłyszeć, marudziła, a to o to że już nie mają o co pytać, czy coś podobnego, na jedno wychodzi. Przestąpiła z nogi na nogę, zaczerpnęła powietrza i znowu zaczęła ciągnąć dalej, tyle że monotonnym tonem, jakby to ją nudziło, specjalnie?*
- Wątpię czyżby aż tak ekscytujące, jeśli jednak tak bardzo nalegacie... Jak już wspomniałam, żołnierz, czy czymkolwiek innym był, należał niewątpliwie do waszych, mhm.. `oddziałów`. Wątpliwe by po ulicach drow szwendał się jak bezpański pies, z wybaz.. wyszytym symbolem Lolth, jakoś takiej otwartości na otoczenie ciężko sie spodziewać po pojedynczym osobniku.. nasuwa się na myśl jakaś większa organizacja. Czy może się mylę i jest inaczej? Nie sądzę...
*Dwa ostatnie słowa już były ponownie szeptem wypowiedziane, niektóre słowa mogą być nieodpowiednie dla nieodpowiednich uszu, a być może było to jej kolejne przekonanie wynikające z, czegoś na pewno. Nawet jej się wydawało że coś pominęła, i lepiej jak na razie i tak zostanie, samo zdarzenie nic nie znaczy, ot przesyłka.*
*Osobnik w mroku najwyraźniej zignorował marudzenie pod nosem niewiasty, albo najzwyczajniej w świecie go nie dosłyszał... Jedynie odparł na to co usłyszał* Jakiż to jednak mógł mieć ten tajemniczy osobnik cel w sprowadzaniu Cię tutaj skoro jak widzisz... nikt Cię tu nawet nie oczekuje ? *Czy osobnik mówił prawdę czy też kłamał trudno było stwierdzić...*
*wtrącił sie w końcówkę zdania...* nie wytrzymam tego...* starał się uspokoić, wiedział że ma na to nie długi czas... czym prędzej sięgnął do swojego pasa po jedną z tajemniczych buteleczek... odkorkował i łyknął jednym łykiem cała jej zawartość* od razu lepiej* powiedział do siebie*
*Pierwsze co to zirytowało ją to co powiedział głos który odezwał się na samym początku, gdy tu się zjawiła, zupełnie nie w temacie, a może owszem. Dziwne uczucie znowu zagościło, chęć rzucenia się do gardła? Nie, nie może tak postąpić, nie tu i nie teraz. Złożona z wielu szaleństw psychika drowki była i czasem lekkim przegięciem i dla niej. W połowie kroku do przodu szybko cofnęła stopę pewniej na ziemi stojąc.*
- Nie każdy musi wszystko wiedzieć. A może... nie powiedziano Ci?
*Równie obojętnie powiedziane, co równie obojętny wyraz twarzy, bądź odpowiedni do tej sceny. Może prowokowała, a cholera tam wie, co za cele ma ta fanatyczka. Dodała jeszcze, może ot tak z wiadomości ogólnej*
- Jednak czy ktokolwiek by tu siedział `akurat w tym momencie` gdy ja się zjawiłam? To nie wygląda mi na zbieg okoliczności, wiecznie tu siedzieć nikt nie będzie... i czekać jak na cud
*Ostatnie mruknęła do siebie ponownie pod nosem, szeptanie do siebie to było jednym z jej przyzwyczajeń, a co tam.*
Nie każdy tu się wyzakazuje niewiedzą... *Zaczął* Choćby taką jak Ty o mych kompetencjach... *Chwyba miał zamiar powiedzieć coś jeszcze lecz jednak jego uwagę przyciągnął wojownik siedzący w drugim fotelu. Nie przepadał za tym, gdy przeszkadza się mu w rozmowie i chciał już dać temu wyraz, lecz przyszedł mu do głowy inny pomysł...* Jakże to nieuprzejmie z Twej strony raczyć się trunkiem samemu... *Słowa te do drugiego drowa skierowane były* ...bądź bardziej gościnny i poczęstuj naszą zmęczoną podróżą i wymijającymi odpowiedziami Przybyszkę... *Skończył, a ton jego był conajmniej dwuznaczny... Niby to uprzejmy i miły a jednak coś złośliwego jakby go zabarwiało...*
Muszę*odpowiedział od razu, jednak wyraz twarzy drowa wskazywał na to, że jednak musi to zrobić. Chwycił kolejną buteleczkę z pasa, nachylił sie lekko i turlnął buteleczkę w stronę przybyszki, tak jakby wątpił w jej umiejętności do łapania różnych rzeczy... Wolał nie ryzykować, by tak idealny trunek został zmarnowany* wypij sobie * skierował słowa w stronę gościa*
*Pociągnęła nosem, być może z jej dziwnego poczucia nieufności do wszystkiego `co się rusza`, bynajmniej. To jakaś kpina... Gdy butelka pod turlała się w zasięg jej nogi, ta ją lekko wysunęła by dalej gdzieś nie zawędrowała, to jest w miarę denerwujący ją dźwięk. Kolejny powód do marudzenia... Nawet nie schyliła się po nią by podnieść, ktoś by powiedział że grzeczności nie ma, jednak kto by na to zwracał uwagę. Zakasłała, z pewnością uprzedzając albo chcąc dać słowami coś jasno do zrozumienia*
- Z `przykrością` jednak będę musiała odmówić.. Nie pijam takich `trunków`. A przynajmniej domyślam się że ma zawartość jaką ma.
*Dwuznacznie. Woli nic nie pić, przynajmniej do odwołania. Ostrożności nigdy bez, a może tylko jej kaprysów? Zerknęła na butelkę koło stopy, by jako tako wydawało się, że na chwilę przyciągnęła jej uwagę.*
Ależ z nie mniejszą 'przykrością' będziemy jednak nalegać... *Dało się słyszeć w odpowiedzi, do tego w takiej samej tonacji jakiej przed chwilą użyła drowka... * Czyżby bowiem nasza 'szlachetna' Przybyszka nam nie ufała i czegoś się obawiała... *Osobnik zaczął się zastanawiać na głos.* Obawiała ze strony tych, do których pragnie przystąpić ? *Ciągnął dalej* Nie do pomyślenia... *Zwrot ten zakończył wypowiedz i trudno powiedzieć czy był skierowany do kobiety, do drugiego siedzącego tu mężczyzny czy tez może do ściany...*
*Zamierzała wykorzystać wszystkie możliwe sposoby, jakie jej przyszły do głowy, by jednak nie wypić zawartości buteleczki. Pociągnęła cicho nosem na butelkę dalej patrząc, z niejaką zgrozą, jakby też za chwile miała roztrzaskać butelkę w przypływie opętania. Powoli schyliła się i podniosłą butelkę, by równie szybko wyprostować się. Przyjrzała się temu. Odwodząc wzrok od butelki zaczęła*
- Ja n.. Skądże znowu, a czego miałabym się obawiać?
*To było co prędzej stwierdzenie niż pytanie. Dobrze wiedziała czego można się spodziewać. Czy..*
- Nie chodzi o samą `ufność`, jednak skąd możesz mieć pewność że to może mi przypasować? Może.. może jestem abstynentką?
*Rzuciła tą teorię z równie wielkim nieprzekonaniem do własnych słów w umyśle. Mogło to być jednak dobrym wytłumaczeniem, mogło. Każde oszczerstwo dobre, byle miało sens i wiarygodność.*
*Och jakże on to lubił... Gdy ktoś próbuję się wyrwać, wykręcić i czegoś uniknąc zachowując wciąż pozory pewności siebie... Słowne gierki, potyczki czy jakby to jeszcze nazwać często go nakręcały... Niczym woda na młyn... Toteż niemal błyskawicznie padły słowa* Czy mamy więc rozumieć, że Twa jak to ujęłaś 'abstynencja' sprawia aż takie problemy ? *Duży nacisk postawił na ostatnie słowo* Co bowiem gdybyśmy się wykazali taką nierozwagą by nająć Twe, z pewnością niepowtarzalne... *Ironia* ...umiejętności a wtedy podczas powierzonego Ci zadania doszłoby do podobnej sytuacji ? *Tu zrobił pauzę* Też abstynencja srawiłaby taki kłopot ? Przecież to jest jawna słabość, czyż nie ? *Pozwolił zawisnąć pytaniu w powietrzu...*
Jedynie brak tej miksturki przy moim pasie mógłby Ci przysporzyć sporych kłopotów...* Dodał jeszcze jedno zdanie z uśmiechem na ustach do pytania poprzednika*
*Jej dłoń mocniej zacisnęła się na trzymanym obiekcie. Przez dłuższą chwilę milczała, spode łba łypiąc w kierunku siedzisk, i rozmówców. Zreflektowała się, odsuwając na bok zamierzenie o kolejnych bujnych marudzeniach w myślach.*
- Czy to jest jednak powodem do przyczepiania się `niewiadomego` i od razu stwierdzenie iż w reszcie też sprawi problem? Bardzo pochopne działanie...
*Ostatnie zdanie powiedziała bezgłośnie, do siebie, poruszając tylko wyłącznie wargami. Na słowa drugiego drowa zaś nie zważyła, a przynajmniej nie skomentowała na głos.*
- Wątpię jednak by to miało związek z powierzonymi mi zadaniami, a tym bardziej zakończenie ich farsą. Chyba, że te zadanie polegałoby na siedzeniu w przybytku i `kosztowaniu` trunków kielichami
*Dodała żartobliwie, ponownie przy końcu zdania ściszając ton. Choć byłaby to dziwniejsza odmiana zleceń, i jakże niedorzeczna. Oczy jej zwęziły się, zapewne coś analizując, bądź może podjęła kolejną próbę przeniknięcia ciemności wzrokiem. Wolną rękę nagle uniosła na wysokość obojczyka by pokiwać palcem, jakby każąc coś nader łagodnie, albo przecząc*
- Jednak abstynencja częściej nie jest źródłem kłopotu, ni słabością. Po drugie śmiem zauważyć, że to było tylko propozycją, a jeśli nie to za `rozkaz` przyjąć tego nie można
*Ponownie nudny wywód, zamierzony. Nawet widziała w tym jakby pewną zgodność, no ale jak to ona, o wszystkim myślała po niekiedy na przekór.*
Abstynencja jest sztywną formą... Od tej częściej ceniona jest elastycznośc... *Odparł jedynie na pierwszy z wywodów... Po chwili dopiero przechodząc do kolejnego* Propozycja ? Skoro zatem wolisz by rzeczy oczywiste dodatkowo wskazywać Ci niemal palcem to... pozwól, że się poprawię... *Rzekł z przesadzoną grzecznością poczym sformułował poprawioną już wypowiedź... * Wypij to. *Oczywiście miał na myśli zawartość flaszeczki... A ton nie pozostawiał wątpliwości, że tym razem nie jest to 'propozycja'.*
*Teraz dopiero ugryzła się w język, za dużo mówić też nie popłaca. No i po co wspominałaś?, skarała siebie w duchu. Butelka ma być jej udręczeniem? Ponownie zerknęła na butelkę, jakby walcząc ze sobą, otworzyć czy nie otworzyć.*
- Być może
*Skomentowała krótką, z niemniej mniejszym zainteresowaniem co do butelki. Odkorkowała ją i przybliżyła do twarzy, chyba sprawdzała jaką ma woń. Nadal przekonania co do tego nie miała, jeszcze raz zaryzykować można, może i bezczelnie, ale zawsze.*
- Nie trzeba wskazywać.. Miałam na myśli to, że gdyby było wcześniej tym co ujęłam, to czy musiałabym postępować zgodnie z waszym rozkazem, nie podlegając pod wasze prawa? W pewnym sensie rzecz jasna
*Zakończyła powoli, udając obawiającą się że zbyt szybka mowa pozostawi luki. Zwęziła usta, ponownie nieufnym spojrzeniem obdarzając przedmiot.*
Skądże znowu... *Padło w odpowiedzi, lecz szczerości w tym stwierdzeniu próżno było szukać* Wszak dopiero osądzamy, czy pod nasze prawa podlegać będziesz... *Tu po części przynał rację drowce* I zawsze możesz przecież buteleczkę odłożyć i wyjść drogą, którą tu przybyłaś... * Stwierdził starając się włożyć w tonację neutralną nutę... Nakreślenie rozmówcy pozornego wyboru często skutkowało bardziej niż nakaz... Czy będzie tak i w tym przypadku ? Poza tym drow postanowił zachować już dla siebie to, że raczej wyjście stąd wcale takie proste nie będzie...*
*Rozważała chwilę nad tymi słowami. Bardzo jasno to widzi..*
- Więc mam rozumieć, że jednak nie mam wyboru
*Wywracając oczyma, bezbarwny ton przybierając, wszakże to porażka jak dla niej. Gdyby to miała jednak przyznać na głos, wiadomo że by tego nie uczyniła. Wygląda na to, że tak czy siak, powinna wypić jej zawartość, mimo nierozwagi jaką odczuwała. Wycofać sie też nie opłacało, cel miała jasny, no a w każdym razie.. Na cholerę przedzierała się przez chaszcze lasu! W przypływie czarnego humoru burknęła do siebie*
- Zdrowie..
*Więcej niż parę uderzeń serca minęło, nim zdecydowała się przystawić gwint butelki do ust. Powoli upiła niewielki łyk, jakby samo jej ciało protestowało wypiciu tego.*
*Napój w pewnej mierze smakował jak wywar z ziół, lecz odpowiednio dobrane zioła stanowiły odpowiednią konsystencje... a także tłumiły smak czegoś jeszcze... czegoś co było głównym składnikiem...Każdy w twierdzy wiedział z czego jest ten napój... jednak oni wiedzieli podczas gdy nowo przybyli nie mieli zielonego pojęcia, to też drow z tak wielką chęcią częstował ich swoim wyrobem.
Smak nadany poprzez zioła dla przeciętnej osoby bym przysmakiem...kolorem Napój bardziej przypominał jakieś ciemne piwo niż wywar z ziół, jednak stało sie tak za sprawą roślin jak i czerwonej płynnej cieczy wypływającej z jelenia, który w tej chwili marnuje sie w komnacie drowa.
Jednak wszystkie składniki mógł wyczuć jednie bardzo dobry smakosz trunków... pod warunkiem, że w przeszłości poczuł smak krwi na swojej twarzy*
*Przy pierwszym i jedynym łyku już się skrzywiła, chyba znała tłumiony składnik tego trunku. Zioła nie zioła, skąd wiedziała, że to nie będzie jej podchodziło..? Czcze przeczucie. Buteleczkę `odstawiła` od ust, trzymając od siebie w pewnej odległości, jakby znowu stała się dla niej fobią. Wykrzywione usta jeno tylko krótki ułamek sekundy zagościły na jej twarzy. Spytała z udawanym kaszlnięciem*
- To smakuje jak Braegh.. Tyle że bez czegoś jeszcze
*Skomentowała. Widać niejaką `wiedzę` o trunkach mieć musiała, conajmniej słyszeć o nim. Wiedziała jedno, nie spróbuje tego już więcej w przyszłości*
*W tym właśnie momencie drzwi do komnaty otwarły się a na progu stanęła Drowka. Przekrzywiła lekko głowę w prawą stronę i wbiła spojrzenie srebrnych oczu w gościa. Po twarzy jej przemknął cień uśmiechu. Ktoś kto ją znał mógłby dostrzec w nim odrobinę szyderstwa. Stała tak przez chwilę w milczeniu patrząc jedynie. Poczym potrząsnęła głową i wkroczyła do środka. Nic w jej ubiorze nie zdradzało kim może być. Ot zwykła Mroczna Elfka odziana w mocno zakurzony strój podróżny. I czort wie czemu mająca w białych włosach jakoweś listowie. Na pierwszy rzut oka uzbrojona jedynie w nóż jakim posługiwać się mogły zbiry z Calimprotu czy innego równie parszywego miasta Naziemców. Na pierwszy rzut... Cóż... Pozory jednak czasem mylą.*
Jak mniemam przypadło Ci do gustu... *Rzekł osobnik, jakby z nutką złośliwości... I wtem do sali weszła kolejna postać. Drow przeniósł na nią wzrok, choć tego widać nie było i wydał tylko z siebie ciche...* Och...
- Pff..
*Prychnęła na komentarz osobnika nie siląc się na bardziej barwną odpowiedź. Właśnie popsuł jej humor.. o ile w takim momencie jakiś miała. Obróciła głowę by zobaczyć co zapałętało się, by dorzucić parę `niespodzianek` kich czy czego, by całkowicie pozbawić ją dobrego nastroju na parę bliższych dni. A może i nie. Jakoś nie specjalnie widziała jej się ta postać, wchodzić tak bez pukania? Nasunęło jej się na myśl. Ponownie czarny humor nawiedził ją to i mogła dalej marudzić. To wszystko mogło się sprowadzać do jednego, najgorszego. Zmrużyła oczy, nie za sympatycznie obserwując przybyłą osobowość*
Widzę, że w końcu raczyłaś przybyć. *Kobieta dziwny nacisk położyła na słowo "raczyć"... ni to szyderczy ni ironiczny.* Zaprawdę dużo czasu Ci to zajęło, choć nie jesteś tą, której się spodziewałam... *Tu Drowka spojrzała na drugą samicę.* Dos ph'naut Yathrin d'Kiaransalee *Zdanie wypowiedziano w języku drowów. I było typowym zdaniem oznajmującym. Co dziwniejsze nie kryło drugie dna. Ot zwykłe stwierdzenie tego co widać... Choć nie wiadomo czego spodziewać się miała Arcykapłanka...* Vel'uss ph'dos whol Kiaransalee?
*Drow najwidoczniej po pojawieniu się nowej osoby w komnacie nie zwracał już większej uwagi na Przybyszkę - toteż i jej prychnięcie pozostało bez jakiejkolwiek odpowiedzi. Uwaga bowiem mrocznego skupiona była na drugiej kobiecie - "Przynajmniej się w końcu pojawił ktoś kto się nowej zabawki spodziewa... - przemknęło mu przez myśl gdy słuchał padających tu słów*
*Wyszczerzyła zęby, jakże srodze się drowka myliła. Najlepiej dawać innym rozczarowanie, jakże przyjemny widok. Dalej mając typowo naburmuszono-złowrogi nastrój skrzyżowała ręce na piersi, uprzednio buteleczkę korkiem zatykając. Nawet nie siląc się na drowi powiedziała z nutą zgorzkniałego rozbawienia w głosie*
- Domyśl się.. Chociaż myślę, że to oczywiste
*Niezbyt uprzejme, nie przyszła tu służyć za pochlebcę słownego.*
Masz racje. *Ukurzona Drowka była podejrzanie zgodna.* Kapłanką nie jesteś. *Czyżby lekki sarkazm pojawił się w jej głosie? Oczy zaś zmieniły kolor na błękitny, gdy kobieta starała się dzięki utrwalonemu zaklęciu wykrywania magii ocenić tamtą. Lekki uśmiech błądził zaś na jej twarzy przez cały ten czas...*
*drow już tylko wysłuchiwał co się dzieje w komnacie... wiedział ze sytuacja gościa już nie jest nie najlepsza.... o ile kiedyś w ogóle była...*
*Widać ocena jaką została poddana druga Drowka potwierdziła jej przypuszczenia bo skinęła głową. Na tyle mocno, że jakiś zbłąkany liść z jej włosów wylądował na podłodze.* Oprócz pyskowania potrafisz coś jeszcze? *Zapytała dość neutralnym tonem w duchu rozważając implikacje wynikające z ewentualnego przyjęcia wyznawczyni Pani Umarłych.*
*Kolejny komentarz zostawiła już dla siebie, lecz to iż nadal lekko się szczerzyła można było odczytać jak `a szkoda` z bliżej nieokreślonym wyrazem na twarzy. Przestała się szczerzyć wracając do typowego wcześniejszego stanu.*
- To jak komplement..
*Mruknęła pod nosem, na temat jej pyskowania. Owszem, język jeszcze jej nie zawiódł. Milczała jeszcze przez krótszą chwilę, specjalnie czyniąc tą przerwę. Czy miała jakiś cel w milczeniu? Może zdenerwowanie ów kobiety? Z jak zwykle bliżej nieokreślonych przyczyn.*
- A jakże.. Inaczej czy oferowałabym swoje umiejętności?
*Albo pomija pewne pytania, albo uważa to za zabawne. Zaiste.. Nawet i ponownie krzta kpiny wpełzła na jej twarz. Pochyliła lekko głowę, ot tak sobie*
- Biegle posługiwać się bronią? Nie wspominając o niepostrzeżonym poruszaniu się. Czy muszę wymieniać..
*Ostatnie zadała pytanie do siebie. Ostatnio coś wymagają zbyt wiele, a raczej zbyt wiele pytają. Znowu marudzi..*
*Drowka leciutko wzruszyła ramionami słysząc taką odpowiedź. Chyba nie spodziewała się niczego więcej. Pozwoliła sobie na sarkazm.* Zapewne spodziewasz się, że nie omieszkamy tego sprawdzić? *Tu skinęła głową w kierunku jednego z mężczyzn, z którym do tej pory rozmawiała tamta. I przybierając już oficjalny ton rzekła.* Drogi Fechmistrzu... Zdaje mi się, iż jeden z Twoich podwładnych... Niejaki Raevilin czuje ostatnio niedosyt wrażeń... Sugerują, by ów niedosyt zniwelować. *Tu znacząco spojrzała w kierunku Mrocznej Elfki.*
*Odpowiedzią była cisza... Przynajmniej przez pierwsze kilka chwil... Najwyraźniej mężczyzna przetrawiał zwrot "Drogi" jaki został przed chwilą użyty. W końcu jednak się odezwał* Oczywiście... Osobnik ten potrafi doskonale obchodzić się z kobietami. *Nie wiedzieć czemu, ale w głosie drowa wkradła się jakaś złośliwość...*
*Powstrzymała się przed zawarczeniem na głos, jednak tylko stłumić w większym stopniu jej się to udało. Zawsze coś. Przygryzła wargę powstrzymując się przed protestem. Zwątpili? Czemu jej to nie dziwi?*
- Niestety
*Przyznała z nutą zrezygnowania w głosie. Bez sprawdzenia już nie mogli?, pomyślała w duchu. Gdy usłyszała co dalej mówi kobieta, aż gniew jej gardło ściskał. Wytrwała spojrzenie kobiety.*
- Jakoś nie chce mi się w to wierzyć.. Z pewnością nie jest to aż taką koniecznością..?
*Dokończyła pytaniem. Chciała by tak było, i można to niekiedy sprawić, w nielicznych przypadkach..*
Ależ skarbie... *Z perfidną wręcz słodyczą w głosie odezwała się do wyznawczyni Pani Umarłych Sorena.* Zdecydowanie Ci się spodoba. *Dokończyła równie lukrowanym tonem, który brzmiał fałszywie. Obdarzyła kobietę nieszczerym uśmiechem i skierowała się do wyjścia. Widać było już postanowione.*
*Drow zaś siedzący do tej pory przez całą rozmowę wstał i międzyczasie przywołał jednego ze stojących dalej żołnierzy. Gdy zaś Sorena zakończyła i skierowała się do wyjścia powoli i bez zbytniego pośpiechu postąpił do przodu. Tak, iż wyłonił się z mroku - żołnierz szedł za nim* Czyżbyś się czegoś obawiała ? *Zapytał, chcąc tym samym odwrócić uwagę Kandydatki od wychodzącej drowki*
*I znowu prychnięcie. Spode łba jeszcze kobietę obserwując po tym zaiste okropnym uśmiechu, mruknęła do siebie `parę` słów. Lista rzeczy godnych marudzenia właśnie powiększyła się, ciekawe tylko kiedy co poniektóre zbesztać.. Nadąsana przeniosła wzrok ku drowowi który się do niej zwrócił.*
- Skądże.. Ja tylko twierdzę że to jest zbędne.. Jeszcze wam czasu niepotrzebnie zabierze
*Niejaka nuta troski się wdała, rzecz jasna udawana. Wykłada karty, które jeszcze mogą być przydatne.*
Ależ wręcz przeciwnie... nie będzie to stratą czasu. Wszak umiejętności własnego garnizonu trzeba również utrzymywać na właściwym poziomie. A gdy nadarza się okazja do kolejnego treningu to trzeba z niej korzystać... *Drow uśmiechnął się lekko* To chyba oczywiste, prawda ? *Zatrzymał się kilka metrów przed kobietą, żołdak zrobił to samo...*
- Naprawdę? Co za szkoda..
*Mruknęła sarkastycznie. Przestąpiła z nogi na nogę, czyżby niecierpliwość czy ki czort dawał o sobie znać? Zwróciła uwagę na krótką chwilę na żołnierza obok drowa. Źrenic zwęziły jej się czego nieznacznie. Wyszczerzyła się ponownie.*
- Zawsze można ją `przełożyć`.. Jeszcze będą niekorzystne warunki i czas dla trenujących
*Puścił mimo uszu pierwszą uwagę jedynie poszerzając swój uśmiech* Ależ warunki są idealne a sprawdzający nie zwykli narzekać na zbyt wielki natłok obowiązków... *Ileż 'uprzejmości' było w tym stwierdzeniu... Brakowało jeszcze tylko określenia "A wszystko to specjalnie dla Ciebie"* Zatem racz podążyć za tym oto mężczyzną... *Tu dłonią skinął na stojącego z tyłu* ...on zaprowadzi Cię dalej. *Zakończył, zamierzając tym samym uciąć już tą dywagację.*
- Idealne? A powinni..
*Skomentowała. Czyżby wszyscy aż się tak podporządkowywali? Zupełnie jak uwiązani na łańcuchu. Na wszystko można narzekać, złośliwy uśmieszek zaigrał chwilę na jej twarzy, równie szybko znikając. Uczepiła się ostatniego słowa*
- Dalej?
Owszem... Dalej... Na zewnątrz... *Rzekł mając na myśli obszar poza ścianami tej komnaty - wszak przynajmniej on nie miał zamiaru siedzieć tutaj cholera wie ile.* Wykonać... *Mruknął przenosząc wzrok na żołnierza i odwracając się ponownie w stronę z której wyszedł z mroku. Widać uznał rozmowę za zakończoną. A najwidoczniej był na tyle pewny siebie, jak i swej pozycji, że mógł pozwolić sobie na taki gest względem kobiety.*
*Żołnierz zaś skinął jedynie głową na znak zrozumienia słów swego przełożonego a następnie swój trochę znudzony wzrok przeniósł na drowkę...*
*Przytaknęła, z pewnością do siebie. A jakże mogło być inaczej? Gdyby to była inna sytuacja, to z pewnością takie postępowanie najlepsze by nie było. Jeszcze jej ta `krzta` dawnego zachowania została. Teraz ta ponownie spojrzała na żołnierza, no i na co czekał? Mruknęła, na tyle głośno i bezczelnie by ten dosłyszał*
- Ruszysz się czy nie..?
*Jakiś ledwo widoczny grymas przeszedł przez twarz żołnierza - jakby niezadowolenia, a może obawy ? Niemniej nijak mu się spodobała perspektywa, iż kobieta będzie coś odreagowywać na nim... Niemniej jednak wielkiego wyboru nie miał toteż jedynie mruknął* Za mną... *Po czym ruszył w zacienioną część komnaty, w której pewnie niejedne drzwi się znajdowały.*
*Chociaż zareagował, to już coś, pomyślała oczami wywracając. Gdy ten się ruszył, z początku stała jeszcze obserwując. Czy jednak wywnioskuje coś z tego? Nie, to i też poczłapała za nim, w pewnej odległości.*
*Żołdak na początku widząc wahanie kobiety już się miał odwrócić i zapytać co tez jej się stało, jednak po chwili widząc, że rusza za nim odetchnął w duchu z ulgą. Niemniej jednak 'parka' dotarła do jednych z bocznych wejść do komnaty i mogła ją opuścić*
[Shae'nven proszę o rejestrację na forum. Rekrutację możemy uznać za zakończoną a temat zamknąć.]