Futbolin
*Do bram Twierdzy zbliżył się zapakowany bronią wóz, Na koźle siedziała Drowka. Obok wozu, z przewieszoną przez siodło związaną kobietą, jechał na koniu zamaskowany mężczyzna. Podjechali pod bramę twierdzy, czekając aż strażnicy wpuszczą ich do środka*
*Najwyraźniej osobnik pełniący wartę na murze spodziewał się transportu... Albo przynajmniej otrzymał stosowne dyrektywy by stojących pod bramą rozpoznać. Toteż wychylił się tylko na chwilę a zaraz po tym dało się słyszeć kilka głosów... W końcu główne wrota poczęły się otwierać. Nie za szybko co prawda, ale po odpowiedniej dawce cierpliwości otworzyły się na tyle szeroko, że wóz bez problemu mógł wjechać do środka... O jeźdźcu na koniu już nie wspominając.*
*Wóz zatrzymał się na środku placu za bramą. Drowka zeskoczyła z kozła pozostawiając już transport samemu sobie. Tutaj nic mu nie groziło. Wprawdzie większość tego co się znajdowało na nim stanowiła broń. Głównie przeciętnej jakości dla zwyczajnych żołnierzy to jednak w oddzielnej skrzyni znajdowało się kilka rarytasów. Już Arcykapłanka zdecyduje kto zostanie nimi uraczony. Oparła się o wóz podciągając jedną nogę by nią również zaprzeć się. Czekała na jakikolwiek odzew od strony drowiej braci.*
*Wjechał do środka za wozem. Zeskoczył z konia i czekał aż ktoś weźmie wciąż bezwładne ciało i zaniesie w odpowiednie miejsce, gdzie zostanie przyjęta z wszystkimi przywilejami szpiega*
*Brama zamknęła się rzecz jasna gdy już Ci co mieli przejechać przejechali... Za bramą zaś na przybyszy czekała dwójka żołnierzy... Nie kwapili się do tego by robić cokolwiek, ino bacznie się przyglądali czemuś wiszącemu jak worek ziemniaków na jednym z koni. Nikt więcej póki co się nie pojawił...*
*Drowka wzięła głęboki oddech. Do rozmowy z Akolitką miała jeszcze dzień. Oczywiście mogła to załatwić jak najszybciej by już nie musieć żyć z myślą kolejnego spotkania z maleństwem. Zastanawiała się czy też nie wręczyć jej jakiegoś prezentu. Oszczep chyba by do niej pasował. Pięknie by wystawał... Lub miecz katowski... Ciekawy widok byłby niewątpliwie...*
Zabierzcie ją do sali przyjęć, a konia odprowadźcie do stajni*zwrócił się do stojących żołnierzy* I wyślijcie kogoś po Fechmistrza, napewno go to zaciekawi
*Mężczyźni bez dwóch zdań usłyszeli słowa Raevilina. Od razu bowiem jeden z nich skinął na znak zrozumienia i poszedł gdzieś... Drugi natomiast krzyknął po kogoś, kto chyba był tu odpowiedzialny za konie a sam podszedł do wierzchowca... Jedną dłonią dotknął "pakunku" i gdy stwierdził, że ma do czynienia z żywą istotą bez większych czułości zdjął elfkę i przerzucił sobie przez bark, tak iż zwisała po obu stronach jego ciała - i choć to trochę komicznie wyglądało - drow był niższy niż elfka, którą niósł to hardym krokiem skierował się w stronę zabudowań. Przechodząc koło Jannary spojrzał na nią wydatnie a dopiero po chwili zapytał.* Czy mam tam podążyć sam czy będziecie mi towarzyszyć Pani, Panie *Słowa skierowane były tak do kobiety jak i mężczyzny*
*Popatrzył na kobietę, nie znając jej zamiarów. Wspominała coś o Opiekunce, więc nie wiedział czy ma zamiar iść do sali przyjęć czy też udać się do wierzy*
*Miała dzień na zdanie raportu. Więc nie mogłaby podmówić sobie chwili rozrywki. Zwłaszcza iż zbieranie oręża dla twierdzy do tych przyjemnych zajęć nie zależało. Ileż spojrzeń spoconych krasnoludów musiało znosić jej ciało. Kroki swe skierowała ku sali przyjęć gdzie miała okazje już przebywać... Uśmiechnęła się na wspomnienie o tamtej drowce...*
*Ruszył do za nimi do sali przyjęć. Miejsca którego bardzo dawno nie odwiedzał. Ciekawy też był przyjęcia, jakie zgotują kobiecie*
*No cóż... A widząc, że tak kobieta jak i mężczyzna bez słowa ruszyli to żołnierz ze swym bagażem ruszył za nimi*
*Sala Przyjęć mieściła się w niewielkim budyneczku do którego nietrudno było wejść... Jeden niedługi korytarz zwieńczony rozwidleniem i drzwiami... Drzwiami przez które przejść należało, by się znaleźć we właściwej sali - tej przeznaczonej dla witania więźniów i jeńców... Ta zaś urządzona skromnie, ale na swój sposób przytulnie - kilka haków wiszących na ścianie, dwa stoliki, cztery taboreciki i dwa krzesła. W rogu zaś mebel podobny do malutkiego kredensika, który ofiarował bywalcom tego miejsca kilka przydatnych rzeczy - takich jak nożyki, sznury, rzemienie i inne ciekawostki*
*Żołnierz gdy tylko znalazł się w komnacie pomaszerował na mniej więcej jej środek i położył na kamiennej posadzce elfkę...*
*Drowka usiadła na jednym z krzeseł zakładając nogę na nogę. Po raz pierwszy oglądała to pomieszczenie z trochę innej perspektywy. Jeszcze nie było nikogo komu należało oddać należytą część więc mogła sobie pozwolić na chwilę zapomnienia od całego otaczającego świata.*
*Wchodząc do środka rozglądnął się po pomieszczeniu z uśmiechem skrywanym pod chustą. Czekał aż pojawi się Fechmistrz i ewentualnie inne osoby zainteresowane nową zdobyczą*
*A żołnierz odstawiwszy już swój bagaż zasalutował w stronę Raevilina i skierował się do wyjścia... Teraz trójka w Sali miała chwilę czasu tylko dla siebie.*
*Kiwnął żołnierzowi głową po czym zwrócił się do Drowki* Znasz ją?*Spytał wskazując głową na leżącą na ziemi kobietę*
*Odczekała chwil kilka jakby rozważając czy to pytanie czy możliwe warianty odpowiedzi...* Czy znam... Nie wymieniłyśmy grzeczności jednak miałyśmy okazję chwile porozmawiać. *Drowka znała sporo osób z widzenia. Część wojowników przychodziła do jej kuźni nie tylko po to by pooglądać miecze lecz również by zobaczyć ją samą pracującą w spoconym odzieniu. Jednak kobieta nie była jedną z jej klientek.* Zwykła wymiana poglądów na temat nieudolnego ukrywania broni. Nieprawdaż kochanie? *Uśmiechnęła się przesłodko w stronę elfki.*
*Minęło kilka dłuższych chwil gdy do budyneczku weszła kolejna postać... Drowi mężczyzna z charakterystyczną "ozdobą" na lewym poliku. Szedł spokojnie z rozpiętym i luźno zwisającym płaszczu... Nie spieszył się, tak jakby czekał na kogoś, kto powinien za nim iść. Od samych drzwi Sali dzieliło go jeszcze kilka metrów i tak nie widział tych, którzy byli w środku, jak i na odwrót.*
*Nie usatysfakcjonowała go ta odpowiedź, widać drowka nie miała ochoty wyjawiać szczegółów, a on nie miał ochoty na bawienie się w przesłuchiwanie* Trzeba będzie poczekać jeszcze chwilę, aż wróci do siebie. Nie mam ochoty marnować na nią antidotum* Znudzony oparł się o ścianę, czekając cierpliwie na pojawienie się Fechmistrza*
*Drowki to ani trochę nie obchodziło. Czy to jakiego preparatu użył w celu obezwładnienia kobiety. Chociaż nie dało się ukryć iż efekt był wielce zadowalający.* Długo trwa ten cały paraliż? *Zapytała zarówno z ciekawości nad siłą trucizny jak i z obawy przed znudzeniem.*
* i faktycznie szedł... a raczej szedła... drowka... która jeszcze bardziej charakterystyczne "ozdoby" miała... takie jak prawie niespotykane - rude włosy jak i złote ślepia co też rzadkością było, a już praktycznie nie do zobaczenia skrzyżowania ze sobą tych dwóch cech...*
Parę godzin, więc pewnie będę musiał zniwelować działanie jeśli przyjdą szybciej*Cisza mu nie przeszkadzała, ale skoro pytała kobieta wypadało odpowiedzieć. Nie ważne czy prawdę czy nie. Aby tylko coś odpowiedzieć*
*A cisza nie trwała długo... Zmąciło ją bowiem nic innego jak otwarcie drzwi, których zawiasy ostatniego oliwienia na pewno już nie pamiętały. Do sali nadal spokojnym krokiem wszedł Fechmistrz Domu i od progu zlustrował wzrokiem coś leżącego na ziemi, następnie siedzącą Jannarę i na końcu Raevilina...*
*Widząc wchodzącego do sali Fechmistrza stanął trochę prościej, salutując* Misja zakończona sukcesem, bez żadnych problemów... Unieruchomiona w pełni, z wszystkimi kończynami na swoim miejscu, praktycznie nie uszkodzona*dodał po chwili*
*Drowka uniosła się z krzesła by skinąć głową. Nie była żołnierzem domu jednak wiedziała iż Fechmistrz jest tutaj osobą poważaną. I należy mu się szacunek. Nawet jeśli był samcem. Usiadła ponownie na krześle i czekała na przedstawienie. Rozmyślała jeszcze o tej truciźnie. Gdyby znalazła jakiegoś jubilera mogłaby dość niebezpieczną zabawkę wykonać. W głowie już zaczął jej się tworzyć plan mechanizmu sprężynowego...*
*I to właśnie na Cieniu drow skupił swój wzrok... Tym bardziej, że usłyszał od niego takie a nie inne słowa* Doskonale... *Rzekł uśmiechając się* Spisałeś się bardzo dobrze... Jak blisko udało jej się dojść? *Pytanie takie towarzyszyło kolejnym krokom wiodącym drowa na środek sali. Kobiecie odwzajemnił skinienie gdy przechodził obok, lecz większej uwagi teraz na nią nie zwrócił.*
*Poszperał w kieszeniach, aż znalazł to czego szukał. Podał Fechmistrzowi kawałek pergaminu z zapiskami kobiety.* To znalazłem przy niej. Nie wiem Po co jej to było, albo sama była ciekawa umiejscowienia naszej twierdzy, albo ktoś wynajął ją do tego zadania. W każdym razie nie doszła daleko
*Drow przystanął, sięgnął po kawałek papieru i spojrzał na niego... Uśmiech wykrzywił jego twarz gdy prześledził wzrokiem to co się na nim znajdowało* Zaiste... Ktoś ją wynajął... *Rzekł i złożył papier wpół, by po chwili schować go do wewnętrznej kieszonki płaszcza* Zdołała coś powiedzieć? *Kolejne pytanie*
*kiedy "charakterystyczna" drowka się w sali znalazła to pierwsze co to rozejrzenie się... jakby czegoś lub kogoś wypatrywała... jednak też nie omieszkała trochę posłuchać o czym się tu mawia...*
*"Nadciągają kłopoty." Przebiegło przez myśl drowce na widok Czerwonowłosej. Mając wciąż w pamięci jej zabawę z nożem i pocharataną twarz ostatniej zdobyczy Domu spojrzała na elfkę z dziwnym uśmiechem. Całość zaczyna nabierać rumieńców.*
*Na jej twarzy, miast może odpowiedniego do sytuacji strachu, lub może niezmaku i zdziwienia malowała się czysta obojętność, znudzenie. Może będąc bardziej ambitną i rozbawienie wykiełkowałoby w jej sercu, nie zadawałą sobie trudu by obejrzeć pomieszenie, domyśliła się do czegóż ono służy. A jakby językiem trzepnęła, wcale nie mało drogi przebyła, chętnie by to drowowi co ją złapał w twarz wypluła. Dłużej się za wozami wlokła mokrym lasem, niźli ją wieźli w kwaterze z widokiem na kopyta końskie. Pewna tego była, kroki liczyła, to jest konia.*
Nie zdążyła nic powiedzieć. Nie pisnęła nawet słówka. Nie broniła się też wogóle gdy ją przeszukiwałem i wiązałem.*powiedział do Fechmistrza. Odwrócił głowę, a jego spojrzenie padło na wchodzącą do pokoju Czerwonowłosą*Może podać naszemu gościowi antidotum?*dodał po chwili, zwracając się do Fechmistrza*
Taaaak... Za chwilę... *Odparł podchodząc do leżącej elfki* Teraz jeśli masz jakieś racje żywnościowe to możesz je podać naszej "Ulubienicy" *Drow bez wątpienia miał na myśli Czerwonowłosą. Sam zaś przykucnął przy leżącej kobiecie i prawą ręką sięgnął po jej włosy. Zacisnął na nich dłoń i mając taki oto zaczep podniósł głowę elfki wyżej... Tak aby mógł się jej przyjrzeć. Trwało to kilka sekund.* Tak... To ona... *Mruknął do siebie i po tym po prostu puścił włosy, by kobieta mogła znów opaść na posadzkę a sam się uniósł... W jego dłoni niestety jednak zostało kilka wyrwanych włosów*
*Zacisnęła jedynie zęby gdy drow ją uniósł wpatrując się w jego oczy hardo. Bez strachu, pusto. Bo i takie oczy miała - puste i bez głębi. Jak dwa płytkie jeziora koloru złota.*
*Poszperał, poszukał i wyciągnął rację podróżną pokazując ją "Ulubienicy". Ciekawy jej reakcji*
*początkowo większym zainteresowaniem niczego nie obejmowała... dopiero gdy zobaczyła "charakterystyczny" pakunek to czym prędzej się doń doczepiła, wzięła, wręcz wyrwała z rąk i konsumować zawartość na miejscu zaczęła...*
*Drow rzucił okiem na Czerwonowłosą i jej nowe zajęcie, strzepał z dłoni resztki włosia elfki jakie na niej zostało i uśmiechnął się po raz trzeci już tego dnia, co nie było rzeczą zwyczajną.* Ocuć ją... *Polecił Reavilinovi mając tylko nadzieję, że antidotum będzie równie skuteczne co i trucizna. Pewien był natomiast, że całkowity paraliż jest zbyteczny... Tradycyjne więzy w zupełności wystarczą. W końcu zaś podszedł do drugiego wolnego krzesła, stojącego dość blisko pierwszego - już zajętego, i spoczął na nim przenosząc wzrok na kobietę siedzącą obok a dłonią niedbale wskazując na leżącą osobę* Co sądzisz o tej sztuce? *Pytanie bez wątpienia skierowane było do drowki, a tak bezpośrednia forma z jaką mężczyzna się do niej odezwał mogła mieć jakiś związek z funkcją jaką kobieta pełniła tutaj.*
To nie jest nasze pierwsze spotkanie. Już wcześniej wykazała się brakiem ostrożności i lekkomyślnością. *Drowka przeniosła wzrok z elfki na mężczyznę.* Zapewne zaraz zacznie się pyskówka. *Uśmiechnęła się lekko jakby na samą myśl o słyszeniu słów powszechnie uważanych za wulgarne padające z ust szpiega.* Nie można jej jednak nie pogratulować uporu. Cała moja eskorta ze stolicy poruszała się czy to konno czy na wozach. Ona ten szmat drogi pokonała na piechotę. Oddanie sprawie graniczące z głupotą... Typową dla naziemców. *Chyba to było wszystko co miała do powiedzenia. Zapomniała dodać o dość nieprzeciętnej urodzie elfki... Ale to chyba było widać na pierwszy rzut oka.*
Doprawdy? *Drow nie da się tego ukryć udawał zdziwienie* Cóż za zbieg okoliczności... *Ciągnął dalej przenosząc wzrok znów na elfkę* A cóż ma nam do powiedzenia przekonamy się za chwilę... Jeśli oprócz zacięcia i trwałości w postanowieniach ma też trochę rozsądku to wszystko przebiegnie "miło i gładko" *Z wyraźnym przekąsem wypowiedział ostatnie sformułowanie, choć tak naprawdę trudno było zgadnąć co miał na myśli.*
Być może już wtedy zdecydowała się szpiegować nas. Powszechnie wiadomo kto należy do Qu'ellar Yraen. I nasze spotkanie wcale nie było przypadkowe... *Tego nie wiedziała, a i ona chciała poznać kilka odpowiedzi. Czekała więc aż elfia panna odzyska czucie w języku. I wytłumaczy się...*
*Wyciągnął z jednej ze swoich licznych kieszeni małą fiolkę z zielonym płynem w środku. Podszedł do leżącej na ziemi elfki, uniósł jej głowę, otworzył usta i wlał wprost do gardła kilka kropel substancji. Po chwili kobiecie powinna wrócić kontrola nad swoim ciałem*
*A i wracała. Już oblizała spierzchnięte wargi językiem, beztroska mimo iż pozycja mocno niewygodną była, a podłoga.. zimną i tyle. Lekki grymas chwilę zdobił twarz elfki, nim ta na powrót zobojętniała. Rozprostowała ścierpnięte palce u rąk, w karku coś cicho chrupnęła gdy szyję prostowała. W drowa na krześle zasiadającego. Grymas był uśmiechem, uśmiechem ni to cwanym, ni to rozbawionym, krzywym. W pamięć jej zapadł głos.
Żartem jakim to było, testem? Na pułapkę nie była dostatecznie wartościowa.*
//Khem... Tak się wtrącę, ale raczej trudno by było usiąść gdy jest się związanym. A związane zasadniczo są tak ręce jak i nogi zazwyczaj. Proszę o edycję postu.//
*Rudowłosej pannicy jadło się już skończyło... pakunek odeń porzuciła gdzie stała... i przyuważyła jak dawca jedzenia coś kombinował przy leżącym "czymś", toteż w tamtą stronę kierunek ruchu nóg Swych obrała... a gdy podeszła to nie wykazała większego zainteresowania "czymś" co się właśnie poruszyło tylko... fiolką mężczyzny....*
*Widząc Czerwonowłosą schował szybko fiolkę, gdyż zawartość była zbyt wartościowa. Ale gdy ręka powracała, w dłoni zamiast fiolki znajdował się mały pakunek, a w nim kolejna racja podróżna. Wolał poświęcić ją, niż ryzykować pochłonięcie antidotum przez żarłoka. Chociaż i to mogłoby być ciekawym doświadczeniem, gdyż nie wiedział jak zareagowałby jej organizm. Lecz nie była to pora na zabawy, być może przełoży to na inny czas*
*Siedzący drow zaś przyglądał się temu jak świadomość wraca do elfki... Spokojnie i bez pośpiechu pochylił się opierając łokcie na swych kolanach. Uśmiechnął się szerzej do "Gościa" - choć uśmiech ten do najpiękniejszych i najsympatyczniejszych nie należał i rzekł* Witamy... *I choć rzeczywiście głoś mógł być dla elfki znajomy, to już jego właściciel na pewno nie dał się jeszcze poznać...*
Bry. *Mruknęła raczej do siebie niźli do drowa. Głos należało jeszcze podporządkować personie, twarzy którą miała teraz przyjemność, czy też przykrość oglądać, skojarzyć. Zamroczona była, myśli umykały jakby specjalnie, na złość. Chcąc utrudnić jej zadanie. Twarzy mimo usilnej chęci nie mogła poznać, bo i nigdy jej nie widziała całej. Głosu zaś.. trudne dlań to było.*
*Słysząc głos elfki oderwała się od fascynującego zadania jakim było doglądanie swoich paznokci. Dłonie na wyższym kolanie położyła i czekała. Żałowała trochę iż nóż zostawiła przy powozie. Zapewne Czerwonowłosa przypomniałaby sobie cóż można z nim zrobić... Zamiast zapychać się tymi ohydnymi racjami podróżnymi...*
Widzę, iż postanowiłaś odwiedzić swą nędzną osobą nasze skromne progi... *Drow wplótł w to standardowe ludzkie powiedzenie, czy też przywitanie niewielką obelgę, choć dla niego po prostu taka była prawda i zwyczajna kolej rzeczy.* Wierzę, iż miałaś ku temu jakiś ważny powód, prawda? *Zakończył pytaniem nie przejmując się zupełnie w jakiej pozycji znajduje się rozmówczyni... Czekając zaś na jakąkolwiek odpowiedź spojrzał na Raevilina i Sheerę, jak się sobą nawzajem zajmują...*
*na całe nieszczęście popełnił błąd... bo pierw schował fiolkę, a potem dopiero wyciągnął rację... przez co ruda zapamiętała gdzie mniej więcej schował... co innego jakby to zrobił odwrotnie to by nawet tam nie spojrzała tylko zajęła się znów jadłem... a tak zajęła się dopiero teraz...
minęło kilka chwil i się ono skończyło...*
*Postanowiła zaryzykować, niewiele mogła stracić źle strzelając, a chciała być pewna. Potrząsnęła lekko głową uniosłwszy ją z posadzki, jakby chciała odzyskać jasność myśli.* Twoje złoto było mi powodem, włóczęga za mną. A nic innego. *Brodę do przodu lekko wysunęła i napięła mięśnie barków, sztywniała. Niczym trup ciepły, którego jeszcze aura życia otacza.*
Nie mam więcej jedzenia, ale ta tutaj*wskazał na leżącą na ziemi* ma go dużo, tylko je gdzieś schowałą*Starał się mówić wolno aby każde słowo dotarło do Żarłoka*
*Białe brwi uniosły się w mimicznym pokazie zdziwienia na słowa elfki* Złotem opłaca się też dziwki za ich usługi... Lecz akurat elfi pomiot nie spełniłby mych wymagań w żadnej dziedzinie... *Nie krył w słowach swych pogardy jak i wyższości, równocześnie uświadamiając pozostałym, że słowa elfki są najprawdopodobniej kłamstwem* Zatem jeszcze raz... *Zaczął znów po chwili, tym razem wolniej wymawiając każde słowo* Dlaczego tu jesteś?
*Grać w jego grę miała? A co to, nie chciał by reszta wiedziała jaka to umowa między nimi była? Samcem był, jak by to srebrnooka drowka pięknie określiła, na jej wargach wymalował się grymas. Inaczej? Dlaczego nie.* A bo mnie najęto.
Wierzę, że jesteś bardziej rozmowna niż nam to prezentujesz... *Padła dość szybka odpowiedź ze strony "samca". On ciągnął to dalej... Może sprawiała mu jakąś chorą satysfakcję sytuacja w jakiej elfka się znalazła i może był ciekaw co też ona na prędce wymyśli. Znów czekał na kolejne słowa elfiej kobiety.*
*Drzwi pchnięte delikatną dłonią otwarły się nad podziw łatwo. Na progu stała jakaś postać. Bezwątpienia kobieca. Odziana nadal w jasny strój podróżny nie zdjęła nawet rękawiczek. Obrzuciła spojrzeniem swych srebrzystoszarych ślepi zgromadzonych. Wzruszyła lekko ramionami i skierowała się w stronę siedzisk. Za nią podążał samiec z pakunkiem przewieszonym przez ramię. Starał się zachować odpowiednią odległość. Taką, która by nie została odebrana jako brak szacunku.* Won! *Dało się słyszeć krótką komendę przypominającą raczej warknięcie. Słowo to zostało skierowane do Służki. Zimne jasne oczy strzelały wręcz błyskawicami. Kobieta obróciła głowę w stronę siedzącego Drowa.* Wyjaśnij mi TO! *Tu palcem wskazała rozwaloną na krześle Służącą. Towarzyszący zaś jej żołnierz przezornie zatrzymał się przy spętanej elfce.*
*Drowka zerwała się szybko widząc któż wszedł do sali. Nie trzeba było nawet krzyczeć by ta z pochyloną głową stała i czekała na jakieś polecenia. "No pięknie". Nie dało się ukryć iż jej zachowanie nie przystoiło Służce. Z zapartym tchem czekała na reakcje Fechmistrza. Ciekawe cóż on powie.*
*Drow wstał gdy zobaczył kto wchodzi do komnaty, skłonił się lekko jak tego wymagała etykieta i pozycja kobiety... Nie omieszkał również na chwilę wyłapać wzroku Opiekunki. Potem padło pytanie adresowane najpewniej do niego, toteż przeniósł wzrok na Służkę i rzekł nad wyraz spokojnie* Służka... Z kuźni... Uczestniczyła w dostarczeniu "szpiega" *Rzekł dość formalnie i beznamiętnie jakby mówił rzecz oczywiste. Najwidoczniej nie przewidywał pojawienia się Soreny, a obecność Służki na wysłużonym krześle nie przeszkadzała mu zbytnio*
*Ostrożnie podniosła wzrok na przybyłą, zaraz go też opuściła kierując na neutralny teren.. Buty srebrnookiej kowalki? Dlaczego nie.*
*Sorena zaś obdarzyła go jednym ze swych uroczych uśmiechów. Równie zimnym co lodowe czapy Grzbietu Świata.* Doprawdy? *Nie raczyła nawet spojrzeć na Służkę. Jedynie pozwoliła sobie na komentarz. Na tyle cichy, że słyszalny jedynie osobom znajdującym się najbliżej.* Służką była, jest i Służką pozostanie. *Usiadła. I przeniosła uwagę na związaną jak baleron kobietę aktualnie kontemplującą obuwie Służki.* A to co? *Pytanie zostało zadane do nikogo konkretnego, lecz sądząc po spojrzeniu jakie zatrzymało się na "zdobyczy" jej właśnie dotyczyło. Oczy przybrały bardziej stalową barwę. Chwilowo straciła zainteresowanie własnym bagażem.*
*Drow jedynie wzruszył ramionami... Na tyle subtelnie, by nie było to widoczne dla każdego a jednak wyrażało obojętność wobec losów Służki... Drow przeniósł wzrok również na leżącą elfkę, upewniając się tym samym czy to o niej jest teraz mowa.* Szpieg.. *Wypuścił z siebie w końcu mężczyzna uznając, ze na tą chwilę tyle wystarczy na wyjaśnienie...*
*już powoli dochodziła do tego co tu się dzieje, a przynajmniej tak było po Jej myśli... dopóki sala nie wzbogaciła się o kolejne osoby, w tym jedną kobietę, którą też kojarzyła... i to nazbyt dobrze...* Szpiek... *a czerwonowłosa powtórzyła doskonale usłyszane słowo bo stała tuż obok, tuż przy lezącej elfce...*
Hmmm... *Tyle słowem komentarza wyrwało się z ust Opiekunki. Uwagę znów przeniosła na samca z tobołkiem na ramieniu.* Rozpakuj! *Zażądała zakładając nogę na nogę. Zastanawiała się właśnie co za kaleka wyprodukowała mebel, na którym przyszło jej siedzieć. Bo prawdą było, że lubiła wygodę i nikt nie byłby w stanie jej wyjaśnić czemu ma się umartwiać we własnej Twierdzy. Teraz zaś czekając na ciąg dalszy zdarzeń rozmyślała, kto może te cholerne stare graty, bardziej nadające się do sali tortur niż dla niej, wymienić na nowe.* Fotel. *Mruknęła jeszcze do siebie. Żołnierz zaś zrzucił pakunek na ziemię i rozwinął płaszcz. I oto oczom zebranych ukazała się kolejna kobieca postać. Elfka. Dość znacznie, by nie rzec śmiertelnie pokiereszowana.*
*Ciche słyszalne tylko jej przekleństwo wyrwało się z ust drowki. Wiele znajomych twarzy dzisiaj widziała. Chyba że jej coś się pomyliło... Gdyby mogła podeszłaby bliżej by upewnic się czy to co widzi i to co uważa sprowadza się do tej samej osoby. Wzięła głęboki oddech. A więc to ją spotkało podczas jej wyprawy...*
*I kolejna niespodzianka... Tak jak i kolejna elfka... Drow jednak nie za bardzo spodziewał się takiego obrotu spraw... Z drugiej strony każdy czas był dobry na "łowy" - a szczególnie na pojmanie ich bladych kuzynów. Uśmiechnął się lekko na myśl o tym w co wpakowały się obie kobiety i wtem z rozmyślań wyrwało go jedno słowo określające mebel. Spojrzał na siedzącą kobietę i jakby z błyskiem w oku wyjaśnił* Dębowe. Służyło kiedyś za siedzisko dla kata a to... *Tu wskazał mebel na którym przed chwilą sam siedział* ...było dla jego pomocnika. *Zrobił pauzę by sobie coś przypomnieć* Niestety obaj już się musieli z nimi rozstać... *Rzucił w końcu i by jeszcze zaspokoić swą ciekawość zapytał* A cóż to przywozisz ze sobą Jallil?
Bagaż. *Oparła dość enigmatycznie. Z chorobliwym wręcz zainteresowaniem poczęła się przyglądać krzesłu, które wskazał Drow.* Pomocnika? Hmmm... *Zamilkła na chwilę zastanawiając się dlaczego kat miałby katować się tego typu siedziskiem.*
*Widocznie w całym tym zamieszaniu został albo pominięty, albo nie zauważony. I jedna i druga wersja odpowiadała mu. Wszak to on przyczynił się głównie do tego, że szpieg został złapany. Powoli wycofał się pod ścianę, gdzie mógł spokojnie obserwować całą sytuację. Jego oczom nie umknęła też nowa postać, kolejna elfka. Nie mógł sobie jednak przypomnieć kim ona jest*
A i owszem... *Ciągnął drow* Ktoś przecież musiał czyścić miecz oraz topór, wiązać skazańca i nakładać ten czarny... *Tu ręką wykonał gest nakładania czegoś na głowę* ...kaptur ofierze. *Najwidoczniej zainteresowanie druga elfką skończyło się dość szybko.*
Ach, tak... *Kolejne wiele wnoszące słowa padły z ust Drowki. Zdawać by się mogło, że parka zupełnie nie przejmuje się faktem, iż na sali są dwie elfie kobiety... Jedna owinięta jedwabnym sznurem, druga próbująca wyzionąć ducha. Po prawdzie brakowało im jedynie jakiegoś trunku... Opiekunka patrzyła teraz po pozostałych sprzętach rozstawionych po sali. Taboret i drugi... Nocny Cień i kredens. Właśnie! Kredens! Ten mebel został wskazany palcem.* Mamy tu wino? *Padło pytanie, ale nie zamierzała czekać na odpowiedź.* Białe półwytrawne. *Złożyła od razu zamówienie.*
*Drow spojrzał na wskazany mebel i wykorzystując okazję, że z tam zwróconą twarzą Opiekunka nie mogła widzieć jego mimiki przewrócił oczami. Westchnął lekko i dostojnym niemal krokiem podszedł do rzeczowej rzeczy - notabene zapomnianej już dawno temu przez bogów i mającej czasy świetności za sobą. Otworzył drzwiczki i zaczął się przyglądać temu co było w środku... Po chwili gmerania na podłogę poleciał długi, pordzewiały i zakrzywiony pręt. Upadł z donośnym brzdękiem. Po chwili kilka ostrzy - jakby nożyków bez rękojeści a na koniec coś co przypominało kawałek mięsa z czymś zielonym na sobie* Niestety Jallil muszę Cię zmartwić... Kat nie gustował w półwytrawnym winie...
*Obdarzyła go jednym ze swoich piękniejszych uśmiechów. Przez głowę przeleciała jej krótka myśl... "Ciekawe czy wie co teraz?* Cóż za niedopatrzenie... Rozumiem, że uczynisz wszystko co w twej mocy, by naprawić te niedopatrzenie. Są tu chyba jacyś żołnierze? *Wiedziała, że jej się nie odmawia i pamiętała doskonale, że Drow również zacnym winem nie pogardził. Miała dziś chęć na odrobinę zabawy.*
*Fechmistrz skinął tylko głową, by potwierdzić choć i tak miał zamiar zrobić po swojemu. Toteż wzrok jego padł na kobiecie, która jeszcze nie tak dawno siedziała na krześle zajmowanym teraz przez Arcykapłankę... Głośniej niż dotychczas rzekł* Wino dla Opiekunki... Raz...raz... *I wierząc, że nic więcej tłumaczyć nie trzeba odwrócił się już całkiem tyłem do kredensu i wskazując na leżącą na podłodze i związaną elfkę rzekł.* W schwytaniu tego największym udziałem wykazał się jeden z naszych Cieni... *Przerwał robiąc krok do przodu i wskazując ręką Raevilina* ...co notabene przyszło mu z wielka łatwością. *Ot, parę słów by drowka zwróciła uwagę i na "doręczyciela" "bagażu". Kolejny krok i wyminięcie nadgniłego mięska sprawił, że Fechmistrz bez wątpienia kierował się znów do wolnego krzesła...*
*Udał iż nie usłyszał, że o nim mowa. Stał i przyglądał się tej drugiej elfce, jej twarz była mu skądś znana. Po chwili dotarło do niego że to tak kobieta, która udzielała mu lekcji. Nie pytał jednak czy ktoś jej pomoże, wszak był to tylko elf, nic więcej. Nie wiązało go też z nią nic szczególnego. Stał więc tak oparty o ścianę i czekał*
*Mało brakowało, a by wyciągnęła fiolkę od drowa o której wciąż pamiętała... na szczęście gadanina o winie Ją zwiodła... bo wiedziała co to jest wino i jak smakuje, co już nieraz miała okazję poczuć...
Powoli poskładała całość rozmowy do jednej kupki dzięki czemu wiedziała co się święci i to zaraz...*
*Wyszła dość szybkim krokiem. Dziękowała w duchu iż będzie mogła się stąd wyrwać. Nie patrzyła już ani na Fechmistrza, ani na Arcykapłankę. Wszystko czego teraz chciała to zamknąć za sobą drzwi od tego pokoju. Tak też pod dłuższej chwili się stało.*
*Wdziała szybkie wyjście Służki. Kątem oka, ale zawsze... Cóż... Powie jej jak wróci... Drowka wstała powoli zdejmując rękawiczki. Do tej pory siedziała bowiem w stroju w jakim przyjechała do Twierdzy. Teraz zaś widać uznała, że jest jej za ciepło. Wcisnęła rękawiczki do kieszeni i powoli rozpięła kożuszek. Rozejrzała się i widać z braku lepszego miejsca wybrała oparcie krzesła na wieszak. Pod spodem miała zwykłą brązową płócienną koszulę ze stójką i rozpiętymi dwoma górnymi guzikami. Po prawej stronie przy pasie widniał sztylet i bat Kapłański... Wzrok zapewne mógł przyciągnąć ten drugi... Bowiem ciała pięciu węży czule oplatały tors kobiety posykując przy tym z cicha. Widać nie przepadały za zimą... Dwa gady oplatały ją w pasie, dwa na krzyż przez pierś a ostatni na szyi. Wyglądały na senne... Mogło to jednak być złudzeniem. Opiekunka raz jeszcze spojrzała na wiszące odzienie i znów rozejrzała się po sali. Dostrzegła Czerwonowłosą... Gdzie jednak był jej Opiekun?.* Jiv? *Wymówiła to jedno słowo tonem pytającym patrząc na Rudą. Coś jeszcze nie dawało jej spokoju. Cień... Kojarzył jej się z jakąś kocią muzyką...*
*A on jednak zmienił kurs... Jako, że Służka bez słowa poszła wykonać polecenie a Opiekunka zamiast odnieść się jakoś do jego słów zaczęła coś mamrotać o pająku z nadwagą, to postanowił kolejne kroki postawić w kierunku drugiego "bagażu". Podszedł zatem do ledwo przytomnej, albo i nieprzytomnej elfki by się jej przyjrzeć.* Co my tu mamy...? *Patrzył chwilę i w końcu by poprawić sobie punkt widzenia, butem - całe szczęście wyczyszczonym już po ostatniej podróży w góry, przechylił jej twarz bardziej w swoją stronę. Tak by móc spojrzeć na profil.* Hmmmm... *Fechmistrz w swej pamięci odnalazł obraz z przeszłości pasujący do tej twarzy. Cóż za zbieg okoliczności...*
*Drowka zaś raczyła zwrócić uwagę na frazę, którą wypowiedział Fechmistrz odnośnie samca.* Był skuteczny... To miłe. *Urwała na chwilę, bo po głowie nadal krążyło jej podejrzenie, że Cień ma pewną wadę... Dość irytującą.* I przydatny... *Znów pojawiło się wspomnienie muzyki zbliżonej do obdzierania kota ze skóry.* Pomyślmy do czego jeszcze mógłby być przydatny? *Pytanie zawisło w powietrzu.*
*Stał i zastanawiał się czy o nim mowa. Jemu na myśl też coś przyszlo, coś nie zbyt przyjemnego. Ale szybko przestał o tym myśleć, bojąc się że Opiekunka odczyta zaraz jego myśli. Tak więc nim się pojawiła pewna myśl, już jej nie było*
*Drzwi się otworzyły. Do pomieszczenia weszła z powrotem drowka, którą czas już jakiś nie było. Ponieważ Twierdza stać się miała jej nowym domem toteż w transporcie obok skrzyni z bronią znalazły się podręczne przedmioty, które w mniejszym lub większym stopniu ceniła. Powiedzieć można jej skarby. Jednym z nich była butelka tutejszego wina. Nie tak dobrego jak te którymi można się było raczyć w bardziej słynących ze stoków pokrytych latoroślą krainach, ale wystarczająco dobre by przynieść je Arcykapłance. Oczywiście podobnie jak brak wina nie zdziwiłby ją brak naczynia na niego... W drugiej ręce trzymała o dziwo wykonany z połączenia metalu i szkła kieliszek o dość finezyjnym wyglądzie. Prezent od jednego z zakładów trudniących się przetopem szkła dla możnowładców za naprawę pieca. W każdym razie drowka stanęła przed Matką Opiekunką. Korzystając z tego iż krzesło obok niej się zwolniło tam postawiła kieliszek. Korek nie stanowił problemu dzięki jej narzędziom do grawerowania znajdujących się przy pasie. Chwile później kieliszek wypełnił się jasnym trunkiem. Widocznie obie kobiety miały podobne gusta. W powietrzu zaczął unosić się słodki zapach zielonych jabłek.*
Jif? *zareagowała na to słowo, kierując Swe złociste ślepia wprost na opiekunkę... chwilę potem się dookoła rozejrzała przypominając sobie iż jeszcze niedawno mówił by zaczekała...* Jif... mó...wić cze...kać... czer...wony...wł...os... *i próbowała poszukać w Swym rozumku co było dalej... jednak wejście służki przerwało ten proces i wyraźnie zwróciła uwagę rudej, na to co w ręce niosła... co jeszcze... odważyła się podejść i przystanąć tuż obok kowali patrząc jak to wypełnia kieliszek... i co chwila ciekawsko przerzucając wzrok z kieliszka na butelkę i z powrotem...*
Zwykle białe lico elfki, było nienaturalne. Teraz wyglądało trupio. Nieprzytomna leżała w szmatach, które kiedyś mogły nazywać się przyzwoitym ubraniem. Krew zaplamiła już podłogę pomieszczenia pod jej ciałem. Powoli owy życiodajny sok zaczął brudzić większy obszar podłoża.
*W momencie, w którym do sali wróciła Służka w stronę Cienia zostało wygłoszone dość dobitne.* Hmmm? *I choć mogło zdawać się to dziwne ów pomruk wydany został w sposób nieznoszący sprzeciwu. Jednocześnie zarejestrowała to co wydukała z ogromnymi problemami Czerwonowłosa i czekając na odpowiedź od podpierającego ścianę samca skomentowała.* Zgubiłaś się. *Jakby to była najoczywistsza rzecz pod słońcem. Po czym skierowała swe kroki w stronę spętanej elfki, tak że stała teraz obok Fechmistrza. Spojrzała najpierw na swój bagaż a widząc jego opłakany stan z jej ust padła następująca komenda.* Niech Służka oczyści to ścierwo! Chcemy jej się przyjrzeć! *Traf chciał że wdepnęła prawym butem w kałuże posoki jaka wyciekała z kobiety.* Natychmiast! *Ponagliła jeszcze nic sobie najwyraźniej nie robiąc z brudu jaki przylgnął do podeszwy i czubka kozaka. Zastanowiła się chwilę i po raz kolejny rzekła obracając się nieco, by patrzeć na Cienia.* Twoja przydatność mogłaby się objawić w postaci mikstury leczenia i drugiego kielicha dla Fechmistrza. *"Nim poślę do Wieży po odpowiedni wywar." Dodała w myślach.*
*Drow postawił stopę znów na podłodze, uważając by nie zakrwawić butów... Choć to nie było już takie łatwe mając na uwadze fakt, że krwi było coraz więcej... Czerwona plama była coraz obszerniejsza i zaraz "zaleje" również drugą elfkę, leżącą obok - która nad wyraz cicho nagle się zaczęła zachowywać... Jednak mroczny nie miał jej zamiaru "pobudzać" - przynajmniej jeszcze nie teraz... Spojrzał jedynie na Opiekunkę, która stanęła obok niego... Potem znów na plamę krwi i w końcu lekko w tył by dosięgnąć wzrokiem Służkę... Uśmiechnął się na myśl o tym co tu za niedługą chwilę nastąpi...*
*Skrzywiła się lekko, niedostrzegalnie. Szkarłatna posoka zaraz miała zabarwić jej rozrzucone lekko po posadzce włosy. Sam zapach, czy bliskość krwi rozlewającej się po posadzce nie robiła na niej wrażenia, stokroć gorsza była świadomość.*
*Drowka zaś uznała widać za stosowne zająć się teraz bardziej szczegółowo misternie owiniętą jedwabną liną elfką. Przysunęła się nieco bliżej i właśnie tym uwalanym w posoce butem, a dokładniej jego czubkiem podniosła nieco wyżej jej jej twarz bezpardonu wtykając kozak między posadzkę a polik. Zupełnie nie przejmowała się czy na licu tamtej pozostanie krwisty ślad... Ani zapachem zakrzepłej juchy jaki zapewne drażnił już nozdrza tamtej... Zwłaszcza, że leżała już we krwi.* To zadziwiające ile w elfie mieści się tego życiodajnego płynu. *Zagadnęła leżącą konwersacyjnym tonem patrząc na nią z góry.* Zakładam, że miałaś cel, skoro zdecydowałaś się zaszczycić nas swą obecnością. *Ni pytanie ni stwierdzenie padło z jej ust. Rzekła to bez sarkazmu czy ironii. Podejrzanie miękko.*
//Pozwoliłam sobie założyć, że Twoja postać leży na boku.//
*Dłoń Drowa powędrowała pod płaszcz, by wynurzyć się ponownie z małym flakonikiem wypełnionym czerwoną substancją. Położył ją obok ciała wykrwawiającej się elfki, po czym wyszedł z pomieszczenia i udał się w poszukiwaniu drugiego kielicha.*
*Drow teraz towarzyszył wzrokiem Cieniowi przez cały proces odnajdywania mikstury a potem i wyjściu... Pochylił się i podniósł miksturkę, unosząć ją sobie do twarzy i przypatrując się jak płyn w środku się przelewa* Czy naprawdę uważasz Jallil, iż warto marnować tak cenną rzecz na tak słabą istotę? *Zapytał wlewając w swój głoś dużą porcję zwątpienia*
*Ta zaś wzruszyła ramionami nie odrywając jednak wzroku od spętanej. Uśmiechnęła się do niej nadwyraz miło i używając tonu, który wybitnie nie pasował do przedstawicieli tej rasy, a który pasował do wyrazu jej twarzy, rzekła.* Może będzie bardziej rozmowna. *I z niemniejszą słodyczą kontynuowała.* Będziesz tak uprzejmy wlać to w nią?
*Jeszcze chwilę się przyglądał miksturze po czym mruknął bez przekonania* Jak sobie życzysz... *Przykucnął, sięgnął ręką ku twarzy umierającej elfki i złapał ją za bródkę... Tak, iż zwieńczenie twarzy znajdowało się między jego kciukiem a palcem wskazującym. Buteleczkę uniósł do ust i zębami odkorkował - korek wypluł gdzieś obok. Jeszcze chwila wahania... I w końcu lekki nacisk na buźkę elfki, tak by usta jej ułożyły się mimowolnie w "dziubek", przystawienie mikstury do ust i powoli wlanie życiodajnego płynu. Lekkie przechylenie twarzy na bok, by kobieta się nie udławiła i tak aż do opróżnienia fiolki. A gdy pojemniczek został już pusty drow się na powrót podniósł wpatrując w niewiastę i oczekując jakichś efektów... Dla uatrakcyjnienia tej chwili żonglował palcami pustą fiolką...*
*Drowka zaś przyglądała się tej elfce, której twarz uniosła. Widząc jednak brak reakcji z jej strony postanowiła nieco pobudzić ją do działania.* Elw jeść? *Rzuciła w powietrze. Nie patrzyła na drugą kobietę. Wiedziała, że jedna mikstura wystarczy, by zatamować krwotoki i ocucić pannę. Specyfik nie był jednak na tyle mocny, by ją w pełni uzdrowić.*
*I tylko dlatego zwlekała drowka z wykonaniem polecenia Arcykapłanki. Woda plus masa krwi powodowała iż raczej nie zatrzymałby się jej pochodu po sali. Starych szmat nie brakowało w pomieszczeniu. Zapewne sam pomocnik sprzątał nimi tą samą substancję jaką będzie musiała Służka się pozbyć. Wyszła tylko by w wiadro ze studni na placu zebrać wodę. Bez mniejszego wysiłku wróciła z pełnym wiadrem i przystanęła przy Fechmistrzu czekając aż on straci zainteresowanie elfką, a ona sama będzie mogła się nią zająć tak jak poleciła Matka Przełożona.*
Elfka chrząknęła przepuszczając płyn przez gardło. Po chwili zauważyć można było, iż jej powieki drgnęły. Następnie leciutko podniosły się do góry. Oślepiona nawet tak nikłym światłem zwęziła je w małe szparki. Krew przestała wylewać się z jej ran. Zdziwiona lekko czując pod sobą chłód podłogi uniosła niezbyt wysoko głowę otępiała jeszcze przez wcześniejszy ból. Rozejrzała się po pomieszczeniu próbując zauważyć, co ją otacza.
*Po chwili wrócił niosąc ozdobny kielich, który wydawało mu się, pasował dla Fechmistrza. Postawił na krześle tuż obok pierwszego po czym wrócił do swojego zajęcia, mianowicie podpierania ściany. I tak czekał, ciekawy dalszego biegu wydarzeń*
*Drow zaś widząc, że miksturka działa a Służka stoi obok z wiadrem zrobił krok w tył i teatralnym gestem wskazując elfkę rzekł* Ależ proszę... Do dzieła... *A przemowę zakończył promienistym uśmiechem. Kątem oka rzucił też wzrokiem na Sheerę ciekaw jej reakcji na słowa Opiekunki*
*Gdy tylko zrobiono jej miejsce Drowka przykucnęła i zamoczoną szmatą zaczęła wycierać elfkę. Zastanawiała się cóż spowodowało takie rany. Jakże odmiennych, które sama jej zadała. Oraz to czy dostarczyła wiadomość. Jednak nie czas ani miejsce był na takie pytania. Mozolnie wycierała każdą kropelkę krwi, błota innego rodzaju zanieczyszczeń jakie osiadły na kobiecie.*
*Spojrzała na but, zamrugała nieckę zdekoncentrowana takim kontaktem.* I owszem.. Pani. *Odparła z wolna, z pewną dozą ostrożności. But z którym tu miała kontakt był widać własnością osoby niezwykle poważanej w tym miejscu..*
*A ruda drowka nieświadomie wykorzystała okazję kiedy wszyscy byli zajęci i dobrała się do kielicha z nalanym trunkiem który to stał na krześle... i bezceremonialnie go opróżniła...* Po...źle...do...fieży? *podniosła gwałtownie głowę i rozejrzała się bo zdawało się jakby ktoś doń coś mówił... niestety nie potrafiła określić kto to mówił... toteż dała sobie z tym spokój bo... zauważyła butelkę do której również się z apetytem dobrała...*
*Zauważył jak Czerwonowłosa dobiera się do kielicha, a następnie do wina. Odwrócił jednak głowę, ani to nie jego wino, ani nie mógł nic jej zrobić, przecież to kobieta*
*Sorena nie widziała tego co dzieje się za jej plecami. Zwłaszcza, że Czerwonowłosa nie narobiła hałasu opróżniając kielich. Żaden mięsień na jej twarzy nie drgnął, gdy usłyszała odpowiedź.* I owszem... *Powtórzyła sprawiając wrażenie nieco zamyślonej.* Hmmm... Pewnie więc nie będziesz miała nic przeciwka, aby nieco nam przybliżyć swe zamiary i cale, jakie miałaś. *Wąż oplatający jej szyję poruszył się nieco.*
*Delikatnie przymrużyła oczy.* Nie sądzę by informacja ta była cenną.. *Urwała na krótką chwilę, by zaraz równie spokojnie dokończyć.* ..lecz nie mi to.. sądzić.
Cenną? *Wymówiła to słowo nadając mu lekko pytającą tonacją.* Cenną... *Powtórzyła jakby badając jego dźwięk i wysunąwszy but spod twarzy elfki odsunęła się nieco. Zdawała się być zamyślona.* Hmmm... *Przekrzywiła głowę na prawo i tym samym zwodniczo łagodnym tonem, używając słów znanych zapewne elfce kontynuowała.* Ten oto przedstawiciel mej rasy podpierający obecnie ścianę sali, w której się znajdujemy, jakby nie dowierzał jej budowniczym... za cenną uzna zapewne owe mikstury, które na Ciebie zużył... *Urwała na chwilę.* Dla czerwonowłosej cenny będzie każdy kolejny posiłek... *Znów chwila przerwy.* Drow, który był tak uprzejmy, że zechciał nas sobie przedstawić... *Zdecydowanie chodziło jej tu o Fechmistrza, choć słowo "przedstawić" przy obecnym położeniu elfki nabierało nieco ironicznego wydźwięku.* ...ceni krew, ból i łzy jakie wywołują jego postępki. *I kolejna pauza.* Moja miła... Tę informację uznam po prostu za interesującą. *"Może nawet na tyle ciekawą, że pozwolę, Ci żyć." Dodała w myślach i uśmiechnęła się w duchu wyobrażając sobie owe "życie".*
*Fechmistrz przysłuchiwał się słowom kobiety i najwidoczniej spodobały mu się one bowiem po raz kolejny już dzisiejszego dnia wykrzywił usta w tym swoim specyficznym uśmieszku. Stał dalej w miejscu, przodem zwrócony do Służki i mytej elfki... I choć czas już zaczynał go z lekka naglić postanowił również dodać coś od siebie* I czy to zwykły zbieg okoliczności Jallil, iż dwie elfie przybłędy znalazły się tu w tym samym czasie? *Ot, kolejna nitka... Kolejna ścieżka podejrzenia bądź ratunku. W zależności jak zostanie wykorzystana.*
*Słysząc słowa Fechmistrza zastanawiała się czy rzeczywiście było to wszystko takim przypadkiem. Co do elfki, którą właśnie kończyła obmywać była tego raczej pewna o tyle szpieg pozostawiał pewną dozę niepewności. Gdy ostatnia szkarłatna plama zniknęła z twarzy elfki drowka uniosła się. W rękę wzięła wiadro z czerwoną od krwi wodą i wyszła by móc wylać jak również pomyśleć co należałoby dalej robić.*
*Widząc brak zainteresowania Czerwonowłosą podniósł ręke do góry i odchrząknął by zwrócono na niego uwagę*Wybaczcie że przeszkadzam, ale ktoś Wam się do wina dobiera*dodał niewinnie, a pod chustą przykrywającą jego twarz zakwitł złośliwy uśmiech*
*Niestety... butelka szybko została wypróżniona...* Na...dy...le cie...ga...wom... być...myć? *znów chyba coś usłyszała bo się nagle po sali rozejrzała... ale chyba tym razem zlokalizowała gdzie mniej więcej źródło głosu było i tam też podeszła... tylko zapomniała odłożyć butelki po trunku którą ciągle w ręce trzymała... i ciekawe było jak szybko wypita zawartość da o sobie znać...*
Przytomna nie ruszała się z miejsca na zimnej podłodze, by nie zwracać na razie uwagi zebranym. Słuchała i obserwowała z tej pozycji wydarzenia mające miejsce w tym pomieszczeniu, by obeznać się z sytuacją, w jakiej się znalazła. Ciało jej było poharatane licznymi ranami na plecach, rękach i nogach. Dobry obserwator zauważyłby także stare rany w okolicach dolnych ciała. Leżąc na brzuchu zasłaniała wypalony znak na jej łonie.
*Drow obrócił się by spojrzeć na to co się dzieje z winem... I dane mu było widzieć już tylko oddalającą się z pustą butlę drowkę. "I to by było na tyle wina" - pojawiła się myśl, lecz wyciągnięcie konsekwencji pozostawił Opiekunce... Wszak nie będzie jej w tym teraz przeszkadzał. Zatem by znaleźć sobie jakąś rekompensatę a dostrzegając równocześnie wyjście Służki postąpił do przodu by znaleźć się przy umytej z krwi elfce. Ciekawiło go czy mikstura zadziałała już na tyle dobrze by tamta kontaktowała z otoczeniem. Szybka obserwacja ran również przyniosła kilka pytań - na które drow chciał poznać odpowiedzi. Zatem by sprawdzić na ile elfka jest przytomna cofnął lekko nogę i kopnął kobietę gdzieś pomiędzy drugie a trzecie żebro - nie za mocno, no powiedzmy, że mógł mocniej* Podnieś się... *Padły słowa, i drow liczył, że jeśli elfka je zrozumie i będzie potrafiła wykonać polecenie to nie będzie na tyle głupia by wstawać na nogi...*
*Wróciła z pustym wiadrem które postawiła w kącie. Widząc rudowłosą idącą gdzieś z pustą butelką momentalnie zwróciła swoje ślepia na krzesło służące za stolik. A że i tam nawet kropelki wina nie dostrzegła drzwi ponownie otworzyła. Zapewne w tym całym Domu znajdzie się jeszcze butelka wina. I wyszła.*
Uderzenie wywołało ból w jej boku. Stęknęła z tego powodu. Otumaniona jeszcze przez odniesione rany nie podniosła się z podłogi na rozkaz drowa. Zamierzała raczej odzyskać siły niż tracić jej bezmyślnie na wykonywanie poleceń kogokolwiek.
*Dźwięk jaki to by nie był usatysfakcjonował drowa. Świadczyło to bowiem, iż kobieta reaguje na bodźce. Teraz kolejnym krokiem byłoby sprawdzenie, czy jest zrobić bardziej zaawansowane czynności. Toteż padły słowa w kierunku kobiety z wężami na sobie* Pozwolisz Jallil, że pomogę naszej "kuzynce" *Ileż ironii zawarte było w tym słowie* ..."pozbierać się"? *Ostatnie sformułowanie też dość specyficznie zabrzmiało i cholera wie co miało ono znaczyć.*
*Usłyszała słowa Cienia, ale nie odwróciła się nawet.* Zapewne z największą przyjemnością zaopiekujesz się nią. *Rzekła dobitnie do jakże spostrzegawczego samca.* W zasadzie już zacznij. *To było polecenie. Teraz zaś padło pytanie skierowane do niej. Zmarszczyła lekko brwi zastanawiając co knuje jej Partner. "Co by to nie było powinno być ciekawe. Pomyślała i skinęła głową aprobując pomysł Fechmistrza.*
*Drowowi coś błysnęło w oku i przystąpił do działania... Pochylił się lekko i wykorzystując fakt, że elfka leży na plecach sięgnął ku jej włosom... Złapał dość krótko, blisko głowy i wykorzystując ich długość wplótł w nie dłoń, tak iż włosy owinął sobie wokół niej kolistym ruchem. Mając zaś już tak solidny zaczep, który na pewno się nie przerwie - no chyba, że elfkę oskalpują, pociągnął do góry unosząc jej głowę na poziom swych kolan.*
//Sybel, patrząc na Twój avatar na grze założyłem, że Twa postać ma właśnie długie włosy. Jeśli się mylę to popraw mnie //
*Nie potrzebnie się odzywał. Teraz będzie miał na głowie dziecko. Ale znał i na takie sposób. Podszedł do Czerwonowłosej i przycisnąwszy odpowiednio palcami splot nerwów na szyi spowodował iż ta straciła przytomność.*Problem rozwiązany* mruknął cicho*
*Teraz już odwróciła głowę. Zimne oczy wbiły się w twarz samca.* Ocuć ją, albo spotka Cię kara za dotykanie lepszych od siebie... *Technicznie rzecz biorąc każda kobieta była lepsza. Ta rasa miała zdecydowane ukierunkowanie na matriarchat. Hmmm... Ciekawym jednak było, iż Opiekunka uznała nie w pełni sprawną drowkę za lepszą od Cienia. Może była szalona? Nie mniej jednak w głosie kobiety zabrzmiała groźba.*
*Nie wiedząc o co chodzi, przecież zajął się w nią w najlepszy z możliwych sposobów. Wyciągnął z zanadrza małą fiolkę z nieznaną zawartością, z innego miejsca małą klamerkę, która założył sobie na nos. *Zatkajcie nosy, proszę* i otworzył buteleczkę pod nos Czerwonowłosej. W sali uniósł się zapach trudny do określenia, jednak działający z dużą mocą, wręcz otrzeźwił każdego, wywołując łzawienie oczu. Nie było mowy by Czerwonowłosa nie odzyskała przytomności*
Jego szarpnięcie za włosy otrzeźwiło ją odrobinę, tak że mimowolnie jej ręce uniosły się do góry. Otworzyła oczy z wielkim zdziwieniem w nich malującym się. Gdzie była? Co tu robiła? Kim byli ludzie dookoła? To były naglące ją w tej chwili pytania.
*Drow słysząc ostrzeżenie wolną ręką zatkał nozdrza. Ale i tak część "zapachu" poraziła jego zmysł węchu - nie było to miłe doświadczenie. Druga rzecz, że Cień właśnie wyręczył Fechmistrza - elfka bowiem też wdychała to samo powietrze i teraz już zbyteczne było ciągnięcie jej kawałek dalej, do kredensu i przytykanie śmierdzącego, nadgniłego mięska do nosa by przywrócić jej trzeźwość umysłu.*
*Woń nie przypadła jej do gustu, lecz po chwili wstrzymywania oddechu pozwoliła sobie na kolejne warknięcie. Starała się jednocześnie mówić powoli i wyraźnie, by znaczenie jej wypowiedzi dotarło do ograniczonego umysły samca.* A teraz zaś dopilnuj aby nie zrobiła sobie krzywdy... *I w myślach: "Tobie może..."* ...za pomocą nieco bardziej typowych sposobów. Jeśli zaś jeszcze raz zobaczę takie wynaturzenie... *Nie dokończyła. Słowo "wynaturzenie" zapewne miało określić postępek drowa. Zastanawiała się kiedy ten smród się ulotni?*
*padła na ziemię... i w dodatku butelka jaką trzymała też... i co gorsza się rozbiła, "zasypując" spory kawałek podłogi odłamkami szkła... jednak a jakiegoś powodu nie straciła przytomności... może to przez to wino?* Psik! *kichła niemal natychmiast, czując dziwny zapach... i szybko się zerwała na równe nogi...* Psik! *pokręciła głową tracąc orientację co się w ogóle teraz dzieje... tu ktoś mówi, tu jakiś niemiły zapach... i szkło na podłodze...* Psik!
Choć, być jeść*Powiedział, widząc podnoszącą się z ziemi kobietę i próbując naśladować jej sposób mówienia. I nie czekając na reakcję kobiety wyszedł z pokoju, zostawiając otwarte drzwi*
*Niestety, albo i stety - w ogóle na to "zawołanie" nie zareagowała... najwyraźniej mieszanka wina i tego zapachu oraz próba doprowadzenia do utraty przytomności niezbyt miło zostały przyjęte przez organizm rudej drowki, przez co na nic nie reagowała* Psik! *tylko kichała i kichała...*
*Widząc że nie poszła za nim, wrócił do sali. Ta kobieta była wielką zagadką, jak każda kobieta zresztą. Jednak tak była nad wyraz "oryginalna". Wychodząc z założenia, że nic na siłę, wrócił do swojego poprzedniego zajęcia, tj podbierania ściany. Z tą małą zmianą, że poza obserwowaniem sali, zwracał też co chwilę uwagę na Czerwonowłosą, która z niewiadomych mu powodów kichała cały czas*
*Wstrzymała oddech, gdy jednak wypuściła powietrze pociągnęła nosem i kaszlnęła cicho z wrażenia. Jej powonienie doznało głębokiego urazu.* Interesującą.. Nie będzie mi dane zaspokoić Twej ciekawości Pani.. Zostałam opłacona za wykonanie mapy wskazującej drogę do Waszej Twierdzy.. *Ponownie kaszlnęła marszcząc lekko czoło, co przerwało spokojnie wypowiadane słowa. Nie było w jej głosie strachu, pretensji czy jakiegokolwiek innego zbędnego uczucia.*
Niezdolna jeszcze na szybką reakcje nie zasłoniła ust przed otrzeźwiającym zapachem,
który rozszedł się po pomieszczeniu. Zakrztusiła się nim. Oczy zaszły jej łzami przybierając
na ten czas kolor mętnej wody stawu nocą.
*Drow zaś widząc reakcję elfki i niestety czując efekty działania specyfiku Raevilina Zluzował uścisk na włosy kobiety... Tak, że te przy pomocy grawitacji mogły najzwyklej "spłynąć" z jego dłoni i tym samym elfia niewiasta była "wolna"* Co to za świństwo ?!*Drow warknął w stronę Cienia ryzykując tym samym kolejny wdech.*
Mieszanka ziół i innych specyfików. Bardzo przydatna przy torturowaniu. Ofiara traci przytomność, podkłada się jej taką buteleczkę i zabawa może zacząć się od nowa*Cały czas miał klamerkę na nosie. Ściągnął ją jednak i schował z powrotem do kieszonki.*Miałem ją ocucić, a to był najszybszy znany mi sposób. Byłby jeszcze jeden możliwy, ale...*zamilkł na chwilę*... lepiej nie
*Otwarte drzwi powodowały przewiew. Jak również roznoszenie się tego smrodu po całym kompleksie... Wróciła taszcząc butelkę białego wina jakie udało jej się "wynegocjować" od strażników przy bramie. Jednak smród, widok rozbitego szkła i tym podobne zjawiska jakie miały miejsce w pokoju sprawiły iż zaczęła się zastanawiać co ją ominęło. I jeszcze kichający Czerwony Włos. Taaak. Wszystko zapowiadało dzień pełen wrażeń. Jakby w obawie przed Rudą nie wypuściła butelki z rąk...*
Wspaniale... *Mruknął tylko mroczny podsumowując tym samym wypowiedź Cienie* Mam nadzieję, iż masz w zanadrzu i inne przydatne rzeczy... Będziesz bowiem mi jeszcze dziś potrzebny. *Dokończył i odwrócił się w stronę Opiekunki ciekaw, co tez ona zrobi z elfką, która nadal nie chciała nic mówić. Kobietą zaś, którą jeszcze przed chwilą trzymał za włosy stracił chwilowo zainteresowanie.*
*Słysząc odpowiedź związanej kobiety jedynie wzruszyła ramionami. Twarz jej przypominała obojętną maskę, gdy mówiła.* Lojalność... Zabawna cecha. Jeszcze śmieszniejsza jest lojalność za cenę życia. *Skinęła krótko głową, jakby zgadzając się na coś. I w tym właśnie momencie dostrzegła kątem oka powrót Służki.* Dobrze więc... Niech i tak będzie... *Oznajmiła niedbale wręcz.* Służko... Zakładam, iż z racji Twego fachu znajdziesz coś co przypominać będzie widelec do mięs oraz kilka odpowiednich narzędzi, aby umilić nieco czas naszej "kuzynce". *Ostatnie słowo było jawnym szyderstwem. Mówiąc zaś o umilaniu czasu najpewniej miała na myśli tortury.* Czerwonowłosa zaś najpewniej niedługo będzie znów głodna... Pokaż jej jak wygląda nasza gościnność. *Cholera wie czy mówiąc jej miała na myśli Rudą, która miała nauczyć się przy Jannarze czegoś nowego, czy też elfkę, która najprawdopodobniej stanie się obiektem owych starań.* Cień zaś... Myślę, że z chęcią udzieli swych jakże cennych rad... Bowiem do dbania o Czerwonowłosą ma średnie kwalifikacje... Fechmistrzu? Chyba, że znajdziesz mu ciekawsze zajęcie?
*cholera wie czy usłyszała, i jak tak to czy zrozumiała bowiem ciągle była zamroczona...* Psik! *ale przynajmniej była przytomna i co ważniejsze powietrze powoli stawało się coraz czystsze od tego smrodu... i tak też było z rudą drowka - powoli odzyskiwała świadomość... a przynajmniej tak mogło bym się każdemu w sali wydawać...*
*Święta prawda... Smród powoli uchodził jakimiś zakamarkami gdzieś na zewnątrz i dało się tu już powoli normalnie oddychać. Drow zamrugał dwa razy słysząc słowa Opiekunki i dopiero przemówił* Dziś przewiduję "przywitanie" dwóch najemników i Cień również mógłby wziąć w tym przedsięwzięciu udział Jallil... *Rzekł spokojnie*
*Ucieszył się, słysząc nowe wieści. Nie będzie musiał ganiać po całym kompleksie za Drowką, druga dobra wiadomość to "przywitanie " nowych. Ostatnimi czasy dużo ich tu przybywa, wszak w różnym celu i w różnej formie to przybywanie wygląda, ale jednak*Kiedy wyruszamy?*spytał krótko, nie okazując po sobie żadnych oznak radości*
Niech idzie. A jak przybędą... Cóż... *Urwała. I zmieniając zupełnie temat zwróciła się do Rudej.* Jeść?
Gdy przybędą bez wątpienia zostaniesz o tym poinformowana Jallil. *Odparł drow wykonując powoli lekki ukłon* A teraz udamy się po naszych "gości" *Wyprostował się i skierował do wyjścia odpowiadając Cieniowi jednym słowem, gdy przechodził w jego pobliżu* Za mną...
*Skierował się do wyjścia za Fechmistrzem, nie zapominając o ukłonieniu się Opiekunce. Nie zamykał drzwi za sobą, wolał żeby się tam przewietrzyło*
*Słowo "jeść" odrazu pobudziło reakcję rudowłosej, która pytająco spojrzała na opiekunkę Swymi złocistymi ślepiami bo PRZYPOMNIAŁA sobie właśnie że jest głodna i została tu przyprowadzona, a raczej zwabiona tym że będzie tu dużo żarcia...* Jeść... być... jeść! *a o tym że zeżarła dwie racje podróżne i wyżłopała cała butlę wina to chyba nie bardzo pamiętała...*
Elf? *Pytaniem odpowiedziała Drowka pozornie nie zwracając uwagi na wyjście samców.*
E....elv? *i to słowo też kojarzyła... tyko ciekawe było JAK kojarzyła...* Jeść jeść! *ale pewne było jedno, chciała tylko jednego... i na pewno nie mało skoro jakimś cudem mieściła w sobie kilka razy więcej niż przeciętny drow czy inny osobnik podobnej wielkości... co ciekawsze - potrafiła zjeść niemal wszystko co tylko Jej przysmakowało... szczególnie uwielbiała mięsko... wszelakiego pochodzenia...*
*Opiekunka zaś palcem wskazała leżącą u jej stóp elfkę drugą ręką dobywając sztyletu.* Jeść? *Węże zasyczały aprobująco.*
*Nieobecna się zdawała dłuższą chwilę. Mruczała coś pod nosem wogóle nie zdając sobie sprawy z tego cóż się wokoło niej dzieje.* Vrinn. Thalas Vrinn. *Stwierdziła w końcu pewnie, choć nachodziła ją wątpliwość z wolna czy dobrze zapamiętała. A widząc, iż chyba zostanie jej przeznaczony los przekąski, o czym zbyt późno się zorientowała, dopiero teraz się wzdrygnęła. Widać trzeba było szybciej gadać. Ale jak skoro to cholerstwo śmierdzące ją w gardle łaskotało paskudnie? Pech, po prostu pech.*
Sprawdzimy... *Odparła obdarzając związaną olśniewającym wręcz uśmiechem. Jak też perspektywa bliższej znajomości z Czerwonowłosą wpływa na pamięć... Rewelacja. Nie zamierzała jednak zmieniać zdania... Jeszcze nie... Niech Ruda ma chwilę zabawy. Sama zaś przybliżyła się do drugiego gościa, który czas długi robił za jej torbę podróżną. Węże syczały niezbyt przyjaźnie, gdy zniżyła się do przysiadu.* A Ty co mi powiesz, Piękna? *Spoglądała z uwagą na profil dziewczyny. Zastanawiała się gdzie mogła ją widzieć wcześniej...*
*Uśmiech zagościł na jej ustach. Bez wątpienia wóz skrywał wiele ciekawych przedmiotów. Z pozoru zwyczajnych. Jednak w rękach kogoś kto się znał na tym i wiedział ile można wyciągnąć nawet z gwoździa stawały się przekleństwem więźniów. Skinęła tylko głową na znak iż rozumie. A iż Ruda jakoś jej zbytnio nie przeszkadzała to nie dało się ukryć mogło to się skończyć dość ciekawie...*
Siedząc z podwiniętymi nogami pod rzyć i opierając się podłoża rękami, spojrzała na drowkę. dość litościwie. Twarz mrocznej również wydawała jej się znajoma. - A cóż chcesz usłyszeć? - spytała zerkając na węże oplatające drowkę.
*Dzięki temu, że tamta siedziała drowka spoglądała jej prosto w twarz. Znam Cię? *Zapytała po chwili zastanawiając się w duchu jaki może mieć pożytek z tej kobiety... Deser dla Czerwonowłosej?*
Oderwała wzrok od węża i spojrzała drowce prosto w oczy. - Możliwe, choć sama nie mogę powiedzieć kiedy było nasze pierwsze spotkanie i czy naprawdę było. Wydajesz się znajoma. - powiedziała spokojnie choć w niekomfortowej sytuacji. Rozejrzała się za drowkę. - Co to za miejsce? - spytała ciekawie na nie patrząc.
*A tymczasem przez drzwi, które cały czas pozostawały otwarte przeszedł mężczyzna... I to nie inny jak Fechmistrz.* Witaj ponownie Jallil... *Rzekł od progu i stawiając kolejne kroki przyglądał się siedzącej elfce*
*A za Fechmistrzem, podążając jak cień, wszedł Cień. Ukłonił się Opiekunce po czym stanął przy drzwiach*
*Spojrzała na samców z góry, co w zasadzie było niesamowitym wyczynem, bo kucała.* Thalas Vrinn *Wymówiła z niesamowitą dokładnością nazwisko, które podała związana dziewczyna.* Mówi Ci to coś? *Wyjątkowo bezpośrednio jak na tę rasę zadane pytanie. Siwe ślepia znów zwróciła na siedzącą samicę.* Nauczycielka muzyki? *Zapytała na próbę.*
Elfka zamyśliła się przez chwilę nad taką możliwością. - Jest prawdopodobne, że tak było. - powiedziała, choć nie była zbyt pewna tego. Przez dłuższy okres nikogo nie uczyła. - Harfa, lutnia czy instrument dęty? - dopytywała się, nie zwracając uwagi na przybyłych.
Fujarka. *Z pełną powagą oznajmiła mając doskonałą świadomość, kto podpierał framugę.*
*Słysząc wymianę zdań między kobietami coś sobie przypomniał. Elfka, która została tutaj przywieziona była kobietą, która uczyła go gry na flecie poprzecznym, złośliwie nazywanym przez mieszkańców tej Twierdzy fujarką*
*Drow słysząc pytanie tylko w duchu uśmiechnął się chytrze... "W końcu zaczęła mówić" - pomyślał. W rzeczywistości jednak zmrużył na chwilę ślepia i po chwili odparł* Czyż nie takim nazwiskiem rodowym przedstawiał się pewien mag? *Zapytał jakby starając się odświeżyć Opiekunce pamięć*
*"Mag... Akurat. Ritzen nie przybył tu z nimi. Zdrajca. Chędożony w rzyć pomiot Bane." Takie myśli przebiegły jej przez głowę. Do Drowa uśmiechnęła się słodko i głosem ociekającym wręcz lukrem odparłą.* Doprawdy?
*Drow wzruszył ramionami i ciągnął dalej* A może to tylko zbieg okoliczności... Choć to powinna najlepiej wiedzieć główna zainteresowana, czyż nie? *Tym pytaniem miał zamiar przenieść ciężar pytań i podejrzeń na elfkę. A by zmienić i temat zagadnął jeszcze* Widzę też Jallil, iż druga niewiasta raczyła się przebudzić... *I tu bez wątpienia miał na myśli Sybel.*
Może... *Nie wierzyła w ani jedno jego słowo. Zamierzała jednak zająć się tym później... Teraz znów przeniosła swą uwagę na cudownie ozdrowioną. Czekała na jej odpowiedź.*
*A ruda, "podsycona" słowami o żarciu, zrozumiała o co chodzi...* Być... elw jeść! *i tak też zrobiła z kilka kroków do wskazanego przez opiekunkę "jedzenia"... ale w całości to nie szło jeść więc musiała sięgnąć po Swój sztylet jaki często nosiła przy sobie... problem był taki że znaleźć go nie mogła... nawet się rozejrzała po pomieszczeniu, a może go gdzieś zgubiła czy położyła? Nigdzie jednak go nie było... a tak naprawdę to go "załatwiła" w lochach o czym przypomnieć sobie nie mogła...* Mak? Stra....jdza? *znów jakieś słowa musiały drowkę wyrwać z równowagi...*
*Korzystając z okazji iż nikt na nią nie patrzył, nie mówił do niej czy nie wydawał rozkazów postanowiła się ulotnić by wykonać polecenie Matki Przełożonej. Może to trochę nadgorliwe w końcu nie było wyraźnego rozkazu jednak wiedziała iż czasem delikatna sugestia znaczyła mniej więcej tyle samo. Zostawiła otwarte drzwi co by pomieszczenie wciąż dostawało świeżych dostaw powietrza z zewnątrz.*
- Jednak myślisz mnie z kimś. Nie uczę gry na fujarce, to zbyt prymitywny instrument i dość niespotykany w krainie z powodu materiału z jakiego się go wykonuje. Chyba, że myślisz pojęcia i masz na myśli jakiś rodzaj fletu. - odpowiedziała przybierając ton wykładowcy.
*Biała brew uniosła się na chwilę, by równie szybko opaść, gdy Opiekunka usłyszała mentorski wywód dotyczący instrumentów muzycznych.* Flet? *W jej głosie znać było rozbawienie.* I prowadziłaś lekcje muzyki z tym osobnikiem od fletu? Kim był? Opisz go! *Zażądała na koniec. Zauważyła również wyjście Służki. Chyba nawet spodobała jej się gorliwość z jaką tamta zareagowała na sugestię.*
*Drow słysząc oba podejrzane słowa na "f" spojrzał tylko krzywo na stojącego przy drzwiach Cienia...*
Elfka roześmiała się słysząc domagania się drowki. - Każdego z osobna mam opisać? - zapytała- Nie uczyłam jedną osobę gry na flecie. Dość dużo osób chętnie pobiera nauki na tym instrumencie. Którą z kolei osobę mam Ci przedstawić? - rozbawiona spytała, choć domyślała się o kogo chodzi kobiecie.
*Wróciła po dłuższej chwili. W jednej ręce niosła drewnianą skrzynkę z której wystawały narzędzia używane przez budowniczych. Wspominając rozmowę Fechmistrza z Cieniem na temat wszystkich kończyn zastanawiała się czy piła która dumnie wystawała ze skrzynki może się na coś przydać... W drugiej ręce czy to dla równowagi czy z powodu przydatności zawartości niosła niewielki worek.*
Kogoś kto odbiegał od powszechnie przyjętych przez Naziemców norm... Upraszczając. Czy uczyłaś drowa? *Sprecyzowała jednocześnie zauważając powrót Służki. Nader interesująca wydała jej się skrzynia z narzędziami, którą tamta niosła... Choć piła... Cóż... Nie pragnęła śmierci drugiej elfki. A przynajmniej jeszcze nie teraz. Może powie jeszcze coś ciekawego.* Nie zabij jej... Zbyt szybko. *Rzekła do Jannary.*
*Mężczyzna zaś gdy już dostatecznie długo przewiercał wzrokiem Raevilina zwrócił znów uwagę na siedzącą elfkę. Fakt, że się zaśmiała zirytował go i niewątpliwie gdyby to on stał przed kobietą niezwłocznie by jej przypomniał w jak "komfortowej" sytuacji się znajduje i jak takie rozluźnienie jest na miejscu. Jednak to Opiekunka z nią rozmawiała a on nie miał zamiaru się wtrącać. Uwagę więc przeniósł na Służkę ciekaw też co dalej nastąpi...*
Tak jest Matko Przełożona. *Skinęła głową i postawiła na podłodze skrzynkę z narzędziami. Nachyliła się nad elfką i niby to pod pretekstem poprawnego ułożenia jej na brzuchu mruknęła jej do ucha.* Ostrzegałam byś nie pchała się tam gdzie Ciebie nie chcą. Czas zapłacić za to. *Wyprostowała się otwierając swój pakunek. Co bardziej wyczulone nosy mogły poczuć zapach różnych przypraw. Drowka z worka wyciągnęła mniejszy mieszek wielkości pięści. Postawiła go obok. Kątem oka spoglądała na rudą. Domyśliła się iż zapach przypraw może jej się skojarzyć z jednym...*
*Ruda już dawno się przyglądała Jannarze... a raczej pakunkom jakie niosła... być może celem była zawartość... albo wystająca piła, którą mogła by użyć miast zaginionego sztyletu... niemniej gdy podeszła do elfki to też w tym samym kierunku ruszyła... i już miała się dobrać do skrzynki gdy wyczuła jakiś zapach...*
*Delikatny uśmiech pojawił się na twarzy drowki gdy Czerwony Włos do niej dołączyła. W dłoni jej pojawił się młotek wyciągnięty ze skrzyni. Nie tak duży jak ten kowalski, którego używała jednak wystarczająco ciężki do tego co zamierzała.* Powiedz mi kochana jadłaś kiedyś elfa na chrupko? *Wzrok jej ponownie spoczął na rudowłosej.*
*z ożywionymi ślepiami spojrzała na Jann bo wyraźnie mówiła o...* e...lw...chru...pko... jeść? *chwila i... przytaknęła głową* elw... jeść Do...pre jeść!
A wiesz moja droga co to oznacza chrupko? *Zastanawiała się ile tak na prawdę ta drowka rozumie. Bo w wielu przypadkach było to chyba więcej niż okazywała.*
Chru....bko... *przytaknęła głową* Do...pre chru....bok...jeść! *cholera wie czy tak naprawdę wiedziała co to znaczy....albo czy rozumiała to tak jak trzeba, a nie inaczej... i tak przy okazji zajrzała do skrzynki co tam się znajduje...*
*W skrzyni znajdowały się podstawowe narzędzia. Młotek, piła, znalazł się nawet hebel. Trochę narzędzi, kilka rylców do drewna... Obcęgi noszące ślady ludzkiej krwi. Czyżby niedawno były używane?* Bo widzisz... Chrupie to takie jedzonko które robi tak... *Z całej siły uderzyła w stopę związanej elfki. W całym pomieszczeniu dało się słyszeć szczęk pękających kości śródstopia.*... gdy się w to wgryziesz...
- Oczywiście. - powiedziała spoglądając na wchodzącą osobę. Zerknęła również na przedmioty, które wnosiła. Kątem oka obserwowała kucającą przy niej drowkę i do niej się zwracała. - Czyżby wyjaśniało Ci to skąd mnie znasz? Wątpię byś była zdolna do gry na tym instrumencie.
*Język przygryzła sobie, gdy zęby mocno zacisnęła by nie krzyknąć. Poczuła smak krwi na języku, słodko słona ciecz spłynęła jej do gardła. Oczy zamknęła na dłuższą chwilę, jakie gorzkie było rozczarowanie gdy stwierdziła, że nadal znajduje się w tej samej komnacie. Ból pulsujący w jej stopie doskonale przywoływał wspomnienia, nie po raz pierwszy łamano jej kości i nie poraz pierwszy je miażdżono. Może to i szkoda, bo takie doświadczenie niewiele uczy szaleńców.*
*widziała ze w ręce trzyma młotek... i w skrzynce widziała taki sam drugi... toteż bez wahania wyciągnęła prawą ręką i wzrokiem powróciła do czynów robionych przez Białowłosą... i doskonale widziała co z młotkiem zrobiła... toteż mając tendencję do naśladowania - to samo postanowiła uczynić... gorzej może być z "wykonaniem" jak to miało miejsce ostatnio z sztyletem......*
*Trochę jakby asekuracyjnie odsunęła się by sama nie dostać nie wiadomo co pannicy do głowy przyjdzie. Może uzna iż śmieszne będzie potraktowanie w ten sam sposób kowali?* Nie krępuj się. Zrób chrup. *Posłała jej jeden z niewielu uśmiechów jakie rozdawała w Twierdzy. Ruda była jak dziecko... Które chciało się uczyć. A skoro Arcykapłanka nakazała właśnie taki zakres jej przedstawić nie widziała powodu by tego nie zrobić.*
Jest tutaj? *Zapytała mając na myśli owego ucznia. Stwierdzenie dotyczące umiejętności gry zbyła milczeniem. Po co miała tłumaczyć elfce, że najlepiej grała na nerwach... lub też emocjach... Zwłaszcza w sali tortur. Na poczynania obu drowek pozornie nie zwracała uwagi.*
- Tak - odpowiedziała krótko bez rozglądania się po komnacie. - Coś jeszcze chcesz wiedzieć? Czy wyczerpały się pytania jakie chciałaś mi zadać? - dość irytowało ją to przesłuchanie. Okres, o który pytała drowka ni był zbyt ciekawy, dlatego ta rozmowa ją nudziła.
*W odpowiedzi Opiekunka zamachnęła się i ze średnią siłą wymierzyła jej policzek. Nie tak mocny aby wybić jej zęby, wystarczająco jednak mocny by rozciąć wargi. Zaraz po tym wstała.* Zajmij się tą. *Wydała polecenie Służce wskazując jednocześnie kobietę, z którą rozmawiała do tej pory.* Zupełnie nieprzydatne. *Stwierdziła robiąc krok do tyłu. Po chwili jednak zmieniła zdanie.* Podnieś ją! *Padły kolejne słowa znów skierowane do Służki.*
Zaszumiało jej w uszach od uderzenia. Było jak łaskotanie w porównaniu do innych uderzeń wymierzonych w jej twarz. Oblizała wargi, na które wypłynęła krew. - Sama umiem wstań. - odparła słysząc słowa drowki.
*Młot legł na ziemi. Drowka podeszła do kobiety chwyciła ją gdzieś w okolicy czegoś co kiedyś było kołnierzem. Dość mocno podniosła do góry. Nie robiła tego raptownie gdyż materiał zapewne tego by nie wytrzymał. Była niższa o głowę od jej jasnoskórej kuzyki. Jednak pary w rękach jej nie brakowało. Pytanie tylko czy te szmaty zwane ubranie wytrzymało pod ciężarem elfki.*
*"W końcu jakaś reakcja" - pomyślał drow widząc wymierzony policzek. Uśmiechnął się przelotnie i już chciał skierować się do drzwi, gdy uszu jego dobiegł głos elfki. "Głupia dziewka..." - kolejna myśl się pojawiła, bo nie trudno było się domyślić jakie będą konsekwencje pyskowania. Jednak skłoniło to drowa do poczekania jeszcze chwilę... Chciał zobaczyć co się stanie dalej...*
Chcę ją obejrzeć. *Krótka pauza.* Dokładnie. *Znów chwila milczenia.* Rozbierz ją. *Sama zaś podeszła powoli do pozostawionych narzędzi... Pochyliła się i spoglądała na nie dość długo. Wyjęła niewielkich rozmiarów młotek. Ot taki, który świetnie mógł pasować do jej dłoni. Szukała jeszcze przez chwilę, aż w końcu na dnie skrzyni znalazła to co mogło jej się przydać. Kilka różnej długości pręcików metalowych o średnicy od grubości końskiego włosa po grubość ludzkiego palca.* To będzie przydatne. *Podsumowała swe poszukiwania.*
*nim młot białowłosej legł na ziemi to ten trzymany przez czerwonowłosą trzasnął także w stopę ofiary... powodując sporo hałasu nie tylko kolejnych pęknięć kości ale i też zderzenie narzędzia z podłogą bo niezbyt dobrze trafiła...*
*Wiedziała co elfka miała na sobie nim zmieniło się to w kupkę strzępów. Stanęła między na linii Arcykapłanka-Sybel. Uniosła wzrok powoli rozpinając coś co kiedyś było kurtką. Pokręciła niemal niezauważalnie głową. Jakby nie mogąc wciąż pojąć głupotę kuzynki. Dość szybko ściągnęła z niej całe odzienie. Więcej i tak było już okryte niż zakryte więc nie potrzeba było dużo czasu. Odsunęła się by Arcykapłanka mogła spojrzeć na efekt jej poczynań.
Młotek który wybrała był mniejszy. Służył powiem do wybijania wzorów na zbrojach i mieczach. Głównie symboli cechowych jak i symboli samego kowala. Wszystko po to by rozsławić imię twórcy. Jednak i na samym narzędziu znajdował się symbol jego właściciela. W tym przypadku właścicielki. Kowadło, a na nim pająk.*
*Ważyła w dłoni młotek. W drugiej, lewej trzymała pręty. Przemieściła się nieco, tak by móc widzieć nagą elfkę.* Czy jeśli zepsuję Twe dłonie nadal będziesz mogła grać na instrumentach? *Zapytała lakonicznie, chyba nie oczekując na odpowiedź. Przyglądała się bliznom na ciele elfki. Zwłaszcza tej na wysokości jej łona. Zamyśliła się i wzrok jej padł na młoteczek, który wyciągnęła ze skrzyni. A dokładniej na symbol na nim. Patrzyła na niego przez chwilę. I znów odezwała się.* Ktoś i tak już zepsuł Twe ciało. *Mówiła najpewniej o bliznach je zdobiących.*
Stała sztywno kiedy Służka pozbywała się jej skąpego przyodziewku. Odsłoniło to różnego rodzaju blizny lub świeże rany na bladej cerze jej ciała. - Nie tylko ręce są instrumentami naszych ciał. - odparła patrząc na drowkę. - A ciało to tylko powłoka bez znaczenia.
Bez znaczenia? ,*Zapytała uśmiechając się lekko... Takim strasznym uśmiechem jaki mógłby mieć kot patrząc na mysz zagonioną w kąt i mając świadomość, że ta nie może mu uciec. Uśmiechem, który wywoływać mógł gęsią skórkę.* Więc nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli pozbędziesz się owej powłoki? *Kolejny krok i stała teraz o pół kroku od elfki.*
*po trzaśnięciu, przyuważyła opiekunkę grzebiącą w skrzynce... i jakieś liczne dziwactwa wyjmując... a gdy odeszła to też pogrzebała, podobne rzeczy powyciągała i wciąż mając młotek, co prawda większy - polazła za Nią, przeczuwając że będzie jeszcze coś "ciekawego" do zobaczenia i ewentualnie naśladowania...*
*Pojęła iż słowa Arcykapłanki niejako i jej dotyczą. Spojrzała na bliznę na wysokości łona. Bez wątpienia dało się w nim dostrzec symbole jej "podpisu". Milczała jednak nie zadano jej pytania, a to co powiedziała Matka przełożona równie dobrze mogło być tylko uwagą. Zresztą elfka była sobie sama wina. Gdyby nie jej niewyparzona gęba pewnie teraz dalej by przyuczała rudą do któż wie może zawodu w którym znajdzie jakieś powołanie??*
*Jedynie zaciśniętymi zębami zgrzytnęła gdy i drugą stopę jej zmiażdżono, szczęście czy nie szczęście jedynie w kawałku, dość sporym, ale jednak. Oczy z wolna otworzyła, ciekawość chora, a jakże by inaczej. Wzrok szalenie spokojny spoczął na opiekunce i drugiej elfce. Endorfina wydzielana przez jej mózg była zaskakująco powolna w swej wędrówce przez jej organizm.*
*Opiekunka zaś minęła stojącą elfkę i podetknąwszy młotek pod sam nos Służce zapytała niewinnie.* Nie uważasz, że istnieje pewne podobieństwo między tym a... *Jeden z węży zawisnął nad łonem jasnoskórej.* ... tym? *Czekała na odpowiedź. W towarzystwie nie da się ukryć Czerwonowłosej. Przez głowę przeleciała jej myśl dotycząca Rudej. "Trzeba ją jakoś nazwać."*
*Wzięła głęboki wdech. Najwidoczniej szykowała się na dłuższą wypowiedź.* Otóż Arcykapłanko. Obecna tutaj elfka nazywa się Sybel i jest... Powiedzmy na chwile obecną czymś w połączeniu osoby do towarzystwa i pomagającej w różnych zadaniach. Ponieważ nie mogłam sama udać się do Turmion, z powodu zadania i limitu czasu jaki przede mną postawiłaś, by potwierdzić dostawę sporej ilości surowców na wykonanie broni dla Domu wysłałam ją z tą wiadomością. Czy dotarła tam czy nie... tego nie wiem. Tu już pytanie należy kierować do niej samej... *Co tu ukrywać mówiła prawdę. Ukrywała jednak bardziej intymną część ich relacji. Ale sądziła iż Kapłanka i tak zdawała sobie sprawę z jej zamiłowań. Zresztą po co miałaby kłamać skoro po raz pierwszy niewiele miała wspólnego z całym zajściem. To iż jej pomocnica trafiła w ręce Arcykapłanki nie było ani jej zamiarem ani intencją. Nawet obawiała się konfrontacji tych dwóch kobiet. Sybel znała już jakiś czas wiedziała iż skończy się to dla niej co najmniej tragicznie...*
Hmmm... *Drugi wąż oplatający jej pas zakołysał się niespokojnie. Chwilę to trwało, ale zwolnił splot, jakim oplatał Arcykapłankę. Tylko po to by zawisnąć na wysokości twarzy elfki.* Zapewne nie zechcesz powiedzieć nic więcej? *Rozwidlony język badał spiczaste ucho elfki. Kobieta zaś zastanawiała się, czy nie powinna również Służki zapoznać z pewnymi zakamarkami Twierdzy, których do tej pory nie dane było jej zwiedzić.*
*Nigdy nie przepadała za tym pytaniem. Zwykle mogło zostać ono ukrócone w 1 zdaniu lub w niedopowiedziane w 100 słów.* Wybacz Arcykapłanko, ale nie wiem czy coś jeszcze jest do powiedzenia. *Bo chyba nie jako jedyna przez osobę do towarzystwa rozumiała nałożnicę.* Jednak jeśli jakiś aspekt Cie interesuje szczególnie nakreśl mi go bym mogła chociaż w przybliżeniu wiedzieć o czym miałabym Ci mówić.
*Ta zaś obdarzyła służkę najniewinniejszym uśmiechem jaki miała w swym repertuarze.* Choćby o stosunki Was łączące. To Twoja niewolnica? Kochanka? Wycieraczka do butów? *Łaskawie sprecyzowała. Gad zaś najwidoczniej znudzony badaniem wyprysnął nieco do przodu zatapiając kły w spiczastej chrząstce.*
*Dotknęła naszyjnika jaki znajdował się na szyi elfki. Ten zaczął zmieniać formę. Chwile później przybrał postać obręczy czarnego metalu który nawet tutaj połyskiwał złowieszczo. W swojej formie przypominała obrożę. Jakaś pieruńska zabawka?* Sybel była jeszcze przed kataklizmem moją nałożnicą. Niewolnicą i kochanką zarazem. Po kataklizmie nasze drogi się rozeszły. Aż pewnej nocy. Jakiś tydzień temu wdarła się do mej kamienicy zapewne nieświadoma iż tam mieszkam. Krótka wymiana uprzejmości i chyba wszystko wróciło do normy. A więc tak jest moją kochanką. *Głos spokojny miała. Ponownie dotknęła obręczy by ta z dość nieelegancko wyglądającego kawałka metalu przemieniła się ponownie w wisiorek o czarnym niczym smoła kamieniu.*
*Przyglądała się co się zacznie dziać z młotkiem i czymś w drugiej ręce opiekunki... przy okazji zauważyła też poruszające się węże, których jakoś wcześniej nie bardzo dojrzała...* Na...swdź? Na...zy...wadź! Na...zy...wadź... szó...łty wł..os!
*Słysząc wypowiedź Czerwonowłosej skrzywiła się lekko. Pozostawała jeszcze ta jej specyficzna umiejętność. Musi pamiętać, aby po zabawie z elfkami zabrać ją do Wieży i dokładniej to zbadać. Milczała dłuższą chwilę wodząc wzrokiem po ciele trzymanej kobiety.* Blada elfka... Hmmm... Sądzisz, że mogłaby być przydatna? *Pytanie skierowane zostało do Służki, choć najpewniej odpowiedź będzie dla Opiekunki mało znacząca.* Dostarczyłaś wiadomość? *Zainteresowała się nagle.*
*Było pytanie więc i postanowiła iż będzie odpowiedź.* Moja sypialnia znajduję się na drugim piętrze. Weszła przez otwarte okno. W pobliżu nie ma balkonów, drzew i tym podobnych rzeczy. Nie wiem jak się tam dostała jednak to jakieś tam osiągnięcie jest. *Zresztą miała taką cichą nadzieje iż w Twierdzy już niedługo zabraknie służki więc ta mogłaby spokojnie zając jej miejsce. Jednak to na razie pozostawało w sferze marzeń. Jutro miała się zobaczyć z Akolitka i zdać raport. Chociaż zastanawiała się czy to potrzebne skoro i tak Kapłanka wszystko skontrolowała sama...*
Hmmm... *Rozległo się po raz kolejny.* Wyjaśnisz mi jeszcze bladoskóra co robiłaś w lesie przy trakcie wiodącym z miasta. *Znów bawiła się młoteczkiem. Demony jedynie wiedzą, co też Opiekunka potrafiła zrobić z takim narzędziem. Demony i pewna Akolitka o dziecięcej urodzie. Ta bowiem była jej uczennicą przez czas jakiś.*
Przyglądała się tej wymianie zdań w milczeniu. - Wiadomość trafiła tam, gdzie miała zostać dostarczona. - powiedziała krótko, rzeczowo. - Pobyt w lesie nie był zamierzony. - nie rozwinęła dalej tego tematu.
*Drow zobaczył i usłyszał już wystarczająco... A widząc, że kobiety dopiero rozpoczynają zabawę postanowił zająć się swoimi sprawami. Niezauważalnie zatem wymknął się z komnaty, dając jeszcze znak w migowym języku do Cienia* Za mną... *Wyszedł*
*Drow obudził się jakby z letargu i wyszedł za Fechmistrzem*
Nie był zamierzony? Jak rozumiem wykorzystałaś po prostu jakże piękną pogodę i wybrałaś się na popołudniowo - wieczorny spacer? *Tym razem było to jawne szyderstwo.*
- Chyba znów nie wiesz, co znaczą słowa, których używasz. - westchnęła i skrzyżowała ręce na piersiach. - Nie był to spacer, a mógłby być, gdyby nie ktoś kto najwidoczniej uwielbia Jannarę, albo jej Panią. - to stwierdzenie skierowane było do drowki oplecionej wężami, lecz następne były do Służki. - Mówiłaś, że to mało niebezpieczne zadanie. Jednak okazała się dość uciążliwe. Nie tylko trasa, w tamtą i z powrotem, była obserwowana, a także dom odbiorcy i twój dom. Zwłaszcza on.
Chcesz coś jeszcze dodać zanim wyjaśnię tej bladoskórej larwie do czego służą narzędzia w mych dłoniach? *Pytanie zadane spokojnym, nawet zbyt spokojnym tonem skierowane zostało do Służki. Widać Opiekunka podjęła już decyzję.*
*A rudowłosa tylko stała obok, słuchała i się gapiła... głownie na "narzędzia" trzymane przez opiekunkę i czekając kiedy coś z nimi wyczyniać zacznie... bo też chce zrobić to samo......*
Liczyłam iż jesteś lepsza. *Mruknęła do Sybel. Co tu ukrywać zdziwiło ją iż ta dała się tak łatwo złapać. Z drugiej strony nie był to pierwszy raz. Może przeliczała możliwości elfki. Jednak nic więcej nie dodała. Najwidoczniej wiedziała iż i tak jej słowa nic nie zmienią.*
- Mylisz się. - odparła zdenerwowana - To nie ja zawiodłam, lecz przeciwnik był silniejszy. Podróż nie była zbyt męcząca kilkoro ludzkich skrytobójców to nie problem dla elfa. Lecz sądziłam, że wszystkie drowy znajdujące się na twoim terenie pracują lub współpracują z tobą. Przeliczyłam się.
*Młotek pofrunął w powietrze by po chwili opaść na dłoń drowki.* To zabawne. Kontynuuj. *Zezwoliła łaskawie nie kryjąc rozbawienia. Czekała, aż Jannara wyciągnie więcej od swej nałożnicy.*
- Nawet najlepszy drow nie poradziłby sobie przeciw kilkorgu wyszkolonym przeciwnikom składających się z jego rasy. - dodała po chwili. - Próbowałam ich zgubić. Na próżno. Efekt widziała Twej coś tam. - wzruszyła ramionami.
*Szybko w głowie przeliczyła sobie drowów, którzy mogliby ją nienawidzić. Większość z nich to przebywających na powierzchni samców, którzy spuszczeni z łańcucha za głośno szczekali. Pytanie więc czy ten atak był skierowany w nią czy w Dom, który zaopatrywała.* Mieli jakieś symbole? Znaki przynależności do danego domu czy oddziału? *Różne koncepcje świtały jej w głowie. Począwszy od nowego domu, który chce przejąć kontrolę nad ich dostawami... co tłumaczyłoby obecność szpiega i rysowanie mapy do twierdzy. Jak również zemsta kogoś z byłych domów. Nie złapano wszystkich żołnierzy Ssriggah Vesdrac.*
- Dość trudno zauważyć symbol kiedy się jest w takim stanie w jakim byłam. Jednak dwóch z nich zostało ciężko ranionych przeze mnie. Powinni być na polanie w lesie i wykrwawiać się wraz ze mną. - powiedziała niewiele tłumacząc tożsamość atakujących. - Jedyne, co można było stwierdzić, to to, iż używali nieodpowiednich do ich zdolności broni. Zbyt ciężkie, mało finezyjne.
Dowiem się kto to. *Mruknęła czy to do siebie czy do Sybel. A może zwracała się do Matki Opiekunki? Znała większość "kolegów po fachu" w mieście więc raczej nie byłoby to trudne. Skoro nie używali bronie typowej dla Podmroku musieli ją kupić tutaj. Patrzyła na rany na ciele swojej nałożnicy. Szukając tych które ona sama nie zadała. Chciała po cięciach dowiedzieć się jakie ostrza mogły brać udział w ataku. Testowanie broni dawało możliwość wyuczenia się śladów jakie każda z nich pozostawia. A przynajmniej zbliżone gabaryty, ewentualne zakrzywienie czy ząbkowanie.*
Świeże rany na jej ciele pokrywały się ze starymi. Zdawało się, że jedne cięcia zadane były długimi, szerokimi narzędziami o gładkim ostrzu. Zaś drugie były głębokie i krótkie, jakby od noża. Krzywizny tych ran zdawały świadectwo, co do nie odpowiednim wyważeniu broni oraz braku wyszkolenia, co do jej używania.
*Spojrzała na nią z politowaniem. Mimo iż wiedziała, że elfka potrafi wiele... nie tylko w łożu, jednak to co widziała ani trochę nie trzymało się kupy. Drowy nie zostawili by jej żywej. A powątpiewała by nawet samiec nie był w stanie wyczuć oznak życia. Zbliżyła się do niej i uchwyciła ją za włosy. Co tu ukrywać umniejszała jej w oczach Arcykapłanki opowiadając takie historie.* Wiesz iż nie lubię gdy się ze mną pogrywa. *Palcem przesunęła po jednej z ran na jej piersi. Tej samej, którą ona jej zadała.* Przechwałkami niczego nie zdziałasz. Dla nich... Dla nas jesteś naziemcem. Istotą podrzędną. Więc radzę uważać na to co mówisz i jak mówisz. *Jej głos który elfka zapamiętała raczej jako typowy dla drowów zmysłowy teraz bardziej przypominał syczenie węży.*
Uwolniła ręce z krzyżowania. Jedna z nich chwyciła drowkę za nadgarstek. - Jeśli tak dobrze znasz każdego drowa, sama znajdziesz odpowiedź na dręczące Cię pytania. Ja Ci ich nie udzielę. - rzekła uśmiechając się ironicznie. Pomyśl trochę... Wiem, że to trudne, ale jednak.
Wystarczy. *Padł krótki rozkaz. Drowka spojrzała na żołnierza Domu, który do tej pory był łagodnie rzecz ujmując nieprzydatny.* Linę. *Padło żądanie skierowane do samca. Ten zerknął to na jedną elfkę, to na drugą i pospiesznie kiwnął głową w geście mogącym oznaczać potaknięcie lub ukłon. Rozejrzał się i poszukiwania rozpoczął od skrzyni znajdującej się przy ścianie, którą do tej pory z maniakalnym wręcz uporem podpierał Cień. Wieko otwarło się w towarzystwie nieprzyjemnego skrzypienia nienaoliwionych zawiasów. Drow nachylił się i niemal zanurkował w jej wnętrzu. Na podłogę poleciały jakieś papierzyska, kawałki tkaniny u pierza. Wtem... Chwila bezruchu i dość głośny metaliczny dźwięk. Żołnierz wynurzył się w prawej dłoni ściskając masywne zardzewiałe kajdany. Dwie czarne obręcze zamykane na jakiś trudny do określenia, bez bliższych oględzin, mechanizm połączone były równie zardzewiałym łańcuchem. Było jednak coś jeszcze. To coś okazało się przymocowanymi do samych kajdan kolejnymi ogniwami łańcucha. I to właśnie ciągnął drow.*
*Kowalka odsunęła się. Oczywiście mogła użyć właściwości obroży jaką miała kobieta na szyi ukrytą pod postacią wisiorka. Jednak po co? Najwyżej by sprawić Matce Opiekunce więcej radości podczas karania "kuzyneczki" skorzysta z tego co niósł za sobą ten metal. Wszakże można zrobić to znacznie ciekawiej z większą satysfakcją dla oglądających...*
*Drow ni to niosąc ni wlokąc kajdany z przymocowanym doń łańcuchem zbliżył się do Opiekunki. Skłonił się odpowiednio uniżenie i pokazał drowce co znalazł w skrzyni. Ta zaś skrzywiła się nieco.* Lina to to nie jest. *Oznajmiła rzecz oczywistą. Przyglądała się to okowom z pewną aprobatą. "Muszę zapytać, czy to też należało do kata..." Przemknęła jej nieproszona myśl.* Skuj ją. Z tyłu. *Zarządziła wskazując elfkę. Nie był to zamaszysty gest, bowiem nadal obie dłonie miała zajęte.* Pomóż mu. *Rzuciła jeszcze do Służki jakby nie dowierzając możliwościom samca. Żołnierz zaś zbliżył się do jasnoskórej kobiety...*
*Czekała aż ten podejdzie... Czekała aż nadgarstki kobiety zostaną skrępowane kajdanami. Czekała też na błąd samca by móc mu wytknąć brak profesjonalizmu i opieszałość. By jednak nie zdenerwować Arcykapłanki jakimkolwiek brakiem zaangażowania podeszła bliżej by przyglądać się zabiegom samca i w razie potrzeby zareagować.*
*Opiekunka zaś dyrygowała dalej.* Wykręć jej ręce do tyłu. On wtedy zapnie kajdany. *Gdy mówiła o samcu w jej głosie pojawiała się nutka kpiny. Żołnierz zaś stanął czekając aż Jannara wypełni polecenie i wygnie ręce elfki, tak by on mógł założyć żelastwo. Arcykapłanka zaś rozglądała się teraz po sali. "Gdzieś tu powinien być hak..." Stalowe oczęta metr po metrze lustrowały ściany.*
*nie mogło być tak by nie zauważyła grzebiącego samca w skrzyni... a następnie coś wyjmując... i ów coś blisko przywlekając by następnie obserwować co dalej z tym robi...* Hag? *coś tam pod nosem mamrotała i oczywiście musiała bardzo blisko podejść co trochę utrudniało mężczyźnie manewrowanie coby się ciekawsko przyglądać...*
*Wykręciła ręce nawet trochę za mocno. Jednak jej to nie obchodziło na chwile obecną. Polecenie to polecenie a jeśli można jeszcze przy tym przeholować... No to czegóż trzeba było więcej. Czekała ze spokojem na zapięcie nadgarstków w stalowych bransoletach.*
*Nie musiała czekać zbyt długo. Drow zręcznie omijając stojącą mu na drodze Czerwonowłosą zatrzasnął z głuchym szczęknięciem zardzewiałe kajdany. Nie dało się również nie zauważyć, iż na poczynania Służki, a zwłaszcza na siłę jej uchwytu świsnął cicho przez zęby. W ten sposób najpewniej chciał wyrazić swą aprobatę. Zaś gdy elfka została spęta po raz kolejny głos zabrała Sorena.* Zaczep ją za pomocą dłuższego łańcucha na haku. *Powiedziała i skierowała się właśnie w stronę owego haka. Żołnierz zaś szarpnął za łańcuch nader gorliwie. I nie zwracając uwagi czy bladoskóra pójdzie czy też będzie ciągnięta, również skierował się do wskazanego mu miejsca.*
*Powieki same z wolna opadały kryjąc co raz bardziej złote oczy, przytomną trzymałają ciekawość, cóż by zresztą innego. Dogodna była dlań świadomość, że przynajmniej na razie o niej zapomniano. Pulsujący ból w stopach przestawał dawać o sobie znać, zanikał tak jak i zanikało całe czucie. Słodko gorzka obojętność.*
Nie opierała się niczemu, co z nią robiono. Nie było sensu robić cokolwiek. Pozwoliła na wykręcanie jej rąk oraz doprowadzenie do haka. Uśmiechała się w tym czasie do drowki oczekując tortur jakie jej zada.
*Przyglądała się temu z uwagą. Wiedziała iż elfka jest trudna w obyciu. Niepokorna. Jednak chyba każdy w tym pokoju wiedział jak nauczyć ją respektu. No niektórzy jak Czerwony Włos dopiero się tego uczyli. Właśnie wtedy jej wzrok podążył za rudowłosą drowką. Jak ona będzie reagować. elfka będzie teraz przypominać szynkę wiszącą na haku...*
*Żołnierz zaciągnął elfkę pod ścianę. Chwilę patrzył to na hak, to na kobietę. W końcu przerzucił łańcuch przez hak i pociągnął z całych sił. A miał ich sporo. Szarpnęło i rozległo się nieprzyjemne chrupnięcie, gdy oba barki dziewczyny wyskoczyły ze stawów dzięki dźwigni jaka została wykonana. Teraz wisiała z ramionami nad głową. Ból musiał być ogromny. "Zemdleje?" Takie pytanie przebiegło przez myśl Opiekunki, która obserwowała w milczeniu całą tą scenkę.*
*dalej wszystko obserwowała... z ogromną ciekawością... ciekawe czy do rudego rozumku to wpłynie... i czy będzie miało jakikolwiek wpływ w przyszłości...* Ze...ptle...je...? Ze...ptle...jeść...? *słysząc dziwne słowo i widząc co zrobiono z elfką zaczęła się zastanawiać czy to coś związane z żarciem... a w rękach dalej trzymała młotek i prowizoryczne gwoździe...*
Gdy poczuła wyskakujące barki krzyknęła mimowolnie, lecz nie zemdlała. Jeszcze nie. Nie towarzyszył temu zajściu taki ból, który sprawiłby, że elfka odpłynęła by do innej rzeczywistości.
*Nie trzeba było mieć jakiegokolwiek wykształcenia medycznego by wiedzieć iż boli jak diabli. Zresztą krzyk jasnowłosej mówił sam za siebie. A i widok nie był za ciekawy. Przyglądała się więc dalej całemu temu przedstawieniu. Kto wie może teraz elfka troszeczkę spokornieje.*
*Żołnierz cały czas trzymał koniec łańcucha, choć w zasadzie na nim właśnie spoczywała część ciężaru elfki... Co prawda nogami sięgała do posadzki... Czy jednak dałaby radę sama stać. Sorena podeszła już zupełnie blisko. Okrzyk jaki wydała bladoskóra istota nie wywarł na niej wrażenia. W jej mniemaniu sama sobie była winna. Niewiedza o drowach może mogłaby ją tłumaczyć... Gdyby nie słowa Służki. Tamta była taka pewna siebie i harda. Cechy te mogły być przydatne... Jednak jedynie w pewnych ściśle określonych przypadkach. A ten do takich nie należał. Opiekunka stała więc patrząc na wiszącą kobietę chłodnymi stalowymi oczami. Zamierzała zadać jej tyle bólu ile tamta zniesie... Przez chwilę żałowała, że druga elfka była bliska utraty przytomności... A może nawet zemdlona. Może zmądrzałaby patrząc na to niewielkie przedstawienie...*
Hardo poniosła się na nogi, by stanąć i patrzeć prosto w oczy tej, która zada jej ból. Dumnie uniosła podbródek do góry, by pokazać, że się nie lęka.
*Hardy wzrok elfki i jej duma wywołały jedynie uśmiech politowania na twarzy Drowki.* I co Ty w niej widziałaś? *Padło pytanie najpewniej do Służki. Popatrzyła uważnie na trzymane w lewej dłoni pręty. Wybrała jeden. Grubości najmniejszego palca i długości dłoni. Przykucnęła i odłożyła pozostałe na posadzkę. Wyprostowała się i skinąwszy na Rudą by bacznie obserwowała podeszła bliżej wiszącej elfki. Powoli uniosła dłoń, w której trzymała tępy metalowy kołek. Przyglądała mu się przez chwilę z uwagą... Jakby przymierzała go do czegoś.*
*I w tym właśnie momencie do sali wszedł jeden z żołnierzy Domu. Od progu skłonił się Opiekunce i po kilku sekundach uniżenia podszedł do kobiety. Wyglądało, iż ma jakąś wiadomość.*
*Spojrzała na samca.* Tak? *Zapytała jedynie rozpoznając w posłańcu jednego z przybocznych Fechmistrza.*
*Żołnierz podszedł do kobiety i zniżonym głosem zaczął mówić. Na tyle cicho by tylko Arcykapłanka słyszała jego słowa. Gdy zakończył znów się skłonił i stanął obok.*
W Świątyni. *Padła sucha odpowiedź. I jedynie niedbałym gestem dała znak, że może odejść. I powróciła do przerwanych obserwacji.*
*Żołnierz pośpiesznie upuścił komnatę postanawiając dłużej nie zaprzątać głowy kobiet swą obecnością*
*chyba zrozumiała sygnał... zresztą ciągle obserwację opiekunki, a raczej Jej rąk ciekawsko prowadziła...*
*Drowka zaś powróciła do kontemplacji ciała elfki. I w końcu zdecydowała się na coś. Przystawiła drut do biodra elfki i wzięła zamach młoteczkiem. Z lekkim uśmiechem na ustach patrzyła jak zardzewiały gwóźdź zagłębia się w staw. Szybko przebił skórę i tkankę podskórną i z dość nieprzyjemnym dźwiękiem zagłębił się w kość.*
Zacisnęła mocno szczękę, by jak najmniejszy odgłos bólu z siebie wydać. Przez zęby wydała syk cierpienia. Jej ciało szarpnęło się w odruchu bezwarunkowym. Lecz wzrok nadal miała utkwiony w drowce, i choć zabarwiony bólem, nadal wyrażał dumę i wesołość.
*Odsunęła się od wiszącej postaci i gestem nakazała Czerwonemu Włosowi aby powtórzyła jej ruchy na drugim biodrze.*
*nie trzeba było Jej mówić... doskonale wszystko widziała i bardzo chętna do naśladowania była... toteż bez skrupułów przystąpiła do dzieła...
Wszystko szło po dobrej myśli dopóki trzeba było młoteczkiem uderzyć... i tu wzięła chyba z dwa razy mocniejszy zamach co niezbyt udanie trafiła i co prawda gwóźdź się wbił, ale nie mocno... mimo wszystko, rozległo się dość głośne chrupnięcie... jak kilka chwil temu...*
Tym razem nie udało jej się powstrzymać krzyku. Opierając ciężar ciała na nogach jeszcze wzmagała ból. - Ssindossa. - szepnęła w nieokreślonym kierunku. Czy to do rudej czy innej osoby w tym pomieszczeniu.
*Słysząc drowi w ustach bladej wywłoki uśmiechnęła się cierpko. Jednocześnie wzięła niewielki zamach i cisnęła w wiszącą młoteczkiem. Celowała w ramię, a że stała ledwo dwa nieduże kroki przed bardzo prawdopodobnym było, iż trafi. Mając zaś już wolne ręce klasnęła w nie mówiąc do rudej drowki.* Pięknie! *Potem zaś spojrzała na samca, który trzymał łańcuch.* Puść to! *Zakomenderowała, co on bez wahania uczynił. Nie interesowało jej już, czy młoteczek trafił, czy nie... Czy dziewczyna upadła czy nadal stoi. Używając nadal Wspólnego rozkazała.* Naciągnij kuszę... Bełty znaczone granatem. *Miała na myśli te zamoczone w środku nasennym.* Podaj mi ją! *Padło na koniec. I to również samiec uczynił.*
Elfka nie mogła ustać na nogach, więc upadła na podłogę, której chłód zbyt dobrze pamiętała. Przez skrępowane ręce nie mogła nawet zamortyzować upadku. Jęk bólu znów wyrwał jej się z ust kiedy zahaczyła jednym z prętów o podłogę.
*Sorena zaś przyglądała się temu z chłodnym rozbawieniem.* Sama do tego doprowadziłaś. *Podsumowała oschle mierząc do niej z kuszy. Żadna z elfek nie okazała się przydatna. Postanowiła więc pozbyć się ich. A rozmowa z przybocznym Fechmistrza nasunęła jej pewien pomysł. Strzeliła. Rozległo się charakterystyczne klik, a potem bełt zanurzył się w ciele.*
Nie mogąc się poruszyć nie uniknęła przed zagłębieniem się w jej ciele bełtu. Kolejna porcja bólu najwidoczniej nie zrobiła na niej wrażenia, gdyż nic nie robiąc leżała na ziemi.
*Opiekunka zaś obróciła się w stronę drugiej elfki.* Bełt! *Zażądała znowu i znów jej polecenie zostało wykonane. Przeładowała więc kuszę i zbliżyła się do tamtej. I po raz kolejny rozległo się krótkie klik! i kolejny bełt odnalazł drogę. Nie czekając już co będzie dalej rozkazała żołnierzowi.* Zabrać je stąd. Zapakować na wóz. *Samiec posłusznie pokłonił się. Podszedł do Sybel i powoli podniósł ją z ziemi, po to tylko by przerzucić sobie przez ramię. I z tym ciężarem wymaszerował z sali.*
*Nie widziała zbliżającej się doń opiekunki, ani nawet nie poczuła trafiającego w nią bełtu. Żaden mięsień nie drgnął, gdy ten zagłębił się w ciele. Dojmujące poczucie pustki.*
*Samiec zaś zaniósł elfkę na podwórze. Tam zrzucił z ramienia i po wydaniu kilku komend powrócił do sali. Opiekunka zaś wybijała stopą jakiś rytm w kamiennej podłodze. Widząc powracającego żołdaka uśmiechnęła się lekko. On zaś bez zbytnich ceregieli wpakował drugą niewiastę na ramię i po raz kolejny wyszedł. Tuż za nim salę opuściła Sorena. Lecz w odróżnieniu od samca skierowała swe kroki do Wieży.*
*A rudowłosa widząc skończoną zabawę młoteczkiem, a teraz strzelanie kuszą to też postrzelać chciała... jednak drugiego egzemplarzu tejże broni nigdzie nie widziała... toteż tylko się przyglądała, a może odłoży broń i wtedy weźmie? Ale widząc że tego nie zrobiła to wciąż czekała... a nawet za opiekunką polazła gdy ta wyszła...*
*I właśnie na Rudą wpadła przebrana już w zielony strój do konnej jazdy Opiekunka. Co dziwne na ubraniu nie było żadnych symboli świadczących o jej randze. Po drugiej stronie podwórza żołnierze zapakowali na wóz drugą kobietę. Do wozu zaprzężono dwa kasztany o jasnych grzywach i ogonach. Za nim zaś w równym dwuszeregu stało dwudziestu gwardzistów gotowych eskortować Sorenę. Konie nerwowo grzebały w ziemi.*
*ta się ze zdziwieniem spojrzała, łepek nieco krzywiąc... i cholera wie czy rozpoznała czy nie... przy okazji też patrzała czy ma przy sobie kuszę...*
*Kusze miała, ale ukrytą pod ciemnozieloną kurtką. Zważywszy że zima panowała w Lorgoth. Założyła rękawice i lisią czapkę. Popatrzyła jeszcze na Rudą i westchnąwszy ciężko rzekła.* Wskakuj na wóz. *Uznała bowiem, że w obecności drowki o takim kolorze włosów wyda się mniej groźna. Cokolwiek miałby to znaczyć dla Naziemców.*
*nie zlokalizowała kuszy...* Wska... fus? fóz? *jakos tak złocisty wzrok rudej poleciał na wóż, najwidoczniej skądś znała znaczenie tego słowa...* być... fóz... *i jakoś dziwnie "posłuchała" bo "władowała" się na wóz, widząc wpakowane tam elfki na których się wyżyła...*
*Za nią zaś poszła druga drowka. Wskoczyła na kozioł i ujęła lejce dziwnie wprawnym ruchem. W tej samej chwili żołnierze dosiedli koni.* Otwierać! *Krzyknęła dając znak do odjazdu. Wóz toczył się powoli w kierunku bramy.*
*Dzisiejsza warta miała naprawdę pecha. Ciągle ktoś wjeżdżał, wyjeżdżał, wracał, i znów jechał i tak w kółko. Teraz padło na wóz. No i co? No i łańcuchy poszły w ruch a skrzypnięcie głównej bramy dobitnie świadczyło, że ta się właśnie otwiera... Po kilku chwilach na tyle by można było przejechać*
*Drowka ponagliła konie a ze stępa przeszły w kłus. I tak oto wóz wytoczył się poza bramę Twierdzy. Za nim też wyjechali żołnierze.*
*a z wozem "rudy" bagaż w postaci rudej drowki... która to pierw spenetrowała wóz czy czegoś ciekawskiego nie ma, a potem podczas jazdy gdzieś po bokach... jednak pozostał jeden problem... mianowicie taki iż dobre kilka godzin nic nie jadła... ale przynajmniej o tym Jej rozumek się nie upominał...*
*Patrzyła przez okno jak wóz z prawie wszystkimi osobami jakie znajdowały się w pomieszczeniu opuszcza mury twierdzy. Patrzyła za spokojem podobnym do tego gdy wcześniej znęcano się nad jej własnością. Oczywiście za nic sobie miała życie elfki, mogła sama ją zabić. Jednak była jej własnością. I gdyby nie fakt iż to Arcykapłanka zadała cios, a rudowłosa wykonywała rozkaz pewnie inaczej to by się mogło skończyć. Cóż teraz pozostał jej tylko raport dla maleństwa chociaż zastanawiała się nad sensem tego zadania. Wszakże Matka Przełożona i tak już o wszystkim doskonale wiedziała. Zebrała narzędzia i udała się do swojej pracowni by tam znaleźć dla nich stosowne miejsce. Miała jeszcze trochę czasu nim ów raport przed Akolitką miała złożyć.
//Uffff... Wreszcie koniec Temat zamykam //