Futbolin
W dżungli płynie małe źródełko można się z niego napić.
Przybył do dżungli, był wyczerpany po długiej wędrówce, ale i uśmiechnięty.
Podszedł do źródełka, pochylił się i zaczął pić.
Kiedy skończył legł na boku.
Wszedł, podszedł do Szramy.
- Witaj! - Powiedział
Podniół łeb i spojrzał na młodego lwa.
- Witaj.
Uśmiechnął się lekko.
Wszedł
-Jestem Zkaza. - Powiedział
- Miło Mi.
Ja jestem Szrama.
Podniósł się do siadu, kątem oka zerkną na drugiego lwa.
Skinął mu pyskiem.
(Do kogo?)
usiadł
//no do ciebie.
Przeciągnął się.
Ciekawe - mruknął
- CO takiego?
Zwrócił się do Vadera.
Szrama chodź do wąwozu zjemy coś
COŚ takiego - warknął
-Szrama chcesz być moim przyjacielem ? - Zapytał
Wywrócił oczami.
- Dziwny jesteś.
Powiedział do Vadera, wzrok skierował na Zkazę.
- A chętnie.
Oblizał pyk.
- To fajnie. - Powiedział wesoło do Szramy.
Podszedł do Vadera.- Nie fikaj do moich przyjaciół. - Powiedział chłodno
JA ci fiknę - warknął
- Skaza, zostaw go.
Niech sobie udaje wielce złego.
Wzruszył ramionami.
- Prowadź młody przyjacielu, nie znam jeszcze terenów tej krainy.
Skierował wzrok na Szramę. -Poczekaj tylko mu coś powiem. - Powiedział z uśmiechem
Spojrzał na Vadera. - Powiedzieć tacie ? - Zapytał nie licząc na odpowiedź
-No dobra możemy iść
Uśmiechnął się pod nosem, na słowa Zkazy.
Potrząsnął grzywą i czekał, aż brązowo grzywy ruszy.
(Któremu???????????????)
Wyszedł
- Idziemy. - Uśmiechną się i wyszedł prowadząc Szramę
Odszedł na nim.
Przy wodzie pojawił się Alviro.Był tak spragniony że od razu rzucił się do picia wody.
Zakia pojawiła się przy Źródełko tuż po zachodzie słońca. Wieczór był ciepły, a przyjemny wietrzyk delikatnie rozwiewał krótkie futerko Królowej. Lwica zamknęła oczy, aby lepiej delektować się miłym dotykiem wiatru.
Al ciągle myślał o tej lwicy która tak zawróciła mu w głowie.Czyżby to ona rozbudziła w nim uczucia?Pociągnął nosem i poczuł znajomy zapach.Otworzył oczy i ujrzał ją.Zakię.Usiadł i obserwował ją.Bał się podejść do niej.
Zakia uśmiechnęła się ciepło do Alviro. Skoro on nie chciał podejść, ona to zrobiła.
- Cześć - przywitała go przyjaźnie.
Lew cofnął się lekko.Nie był pewny czy to co czuje do lwicy jest na pewno prawdziwe - Witaj Zakio - przywitał się i usiadł.
Wszedł, podszedł do wody i napił się. Usiadł
Wszedł i podszedł do Vadera. - Cześć. - Powiedział
Cześć - powiedział chłodno , po chwili wstał
- Przyszedłem się tylko przywitać muszę iść. - Odpowiedział
[ Dodano: 2009-03-01, 19:36 ]
- Jak Ci się u nas podoba?
Głos Zakii, zwykle chłodny i nieprzyjemny, był ciepły w stosunku do Zastępcy. Zakia była już całkowicie pewna, że nie został tylko jej przyjacielem... Ale jak miała mu o tym powiedzieć?
Lew wyłonił się powoli z ciemnych zarośli, pewny i dumnym krokiem podszedł do Zakkii.
Królowa Płonącej Krwi spojrzała na nadchodzącego lwa.
- Soter, Emmett - przywitała poważnie samca - Co Cię do mnie sprowadza?
Skinął pyskiem, nie kwapił się na przywitanie słowne.
- Sprowadzają mnie stosunki naszych stad, czy sojusz dalej jest utrzymywany.
- Jeśli Stado Złej Ziemi jest gotowe podtrzymywać sojusz, który nasze Stada zawarły za rządów Vittani, to Stado Płonącej Krwi przystaje na tą propozycję - powiedziała. Uważała, że obu stronom taki "związek" się przyda - oboje mieli ten sam cel...
- My nie mamy nic przeciwko, nie chcemy mieć w was wrogów.
Odpowiedział.
- Jednakże, jeśli kto kolwiek z Płonącej Ziemi, zerwie lub naruszy w jaki kolwiek sposób nasz sojusz, nie będziemy przebierać w środkach i was także zniszczymy.
Mruknął z szyderczym uśmiechem, to nie była groźba, jedynie ostrzeżenie.
Pyskiem skinął i odszedł.
- Jeśli ktokolwiek ze Spalonego Lasu tak uczyni - rzekła, gdy Król odchodził - zostanie ukarany.
Zakia spojrzała znów na Alviro.
Wszedł
*weszła* ave
Podszedł do Domino. - Witaj. - Powiedział
*spojrzała na Zkazę* co powiesz?
-Nic nie powiem. - Zaśmiał się
niom nic dziwnego.
- A ty co powiesz ? - Zapytał z małym uśmieszkiem na pyszczku
Wyszedł
niom że masz koleżankę rówieśniczkę LILy. a to moja koleżanka z klasy ale zawsze na forum lubi się odmłodzić
Jesteś gepardem? - zapytał podchodząc
nie lwem.*spojrzała na lwa z ironią*
domino- moi rodzice nazwali mnie tak bo jestem w kropki jak kostki domino. ale jestem lwem.
ojciec był lwem a matka gepardem. a co? coś nie tak?
Nie, nic - usiadł
tak myślałam*lekko się uśmiechnęła przez zaciśniee zęby*
Skoczył na drzewo, usiadł myśląc
Z za drzew wyłoniła się Lwica. Kroczyła dumnie niczym królowa.
-Witam.-witając kiwneła głową.
Usiadła i obserwowała lwy.
*spojrzała na Vadera*ave Azula*ponownie zerknęła na lwa*
Zszedł z drzewa, podszedł do wody, usiadl
Uśmiechneła się do Domino.
-Jestem Azula, a ty?-zapytała.
Domino.*loock na lwicę*
Położył się, posmutniał
Jej wzrok zatrzymał się teraz na Vaderze.
Usiadł, westchnął
-Masz jakiś problem?-zapytała Vadera.
Tak... Mnóstwo - powiedział
-Ech... Nie tylko ty je masz- westchneła.
-Możesz mi opowiedzieć o swoich problemach. Będzie ci lżej.
Ech... Rodziny nie miałem *Westchnął*
-Teraz już masz?-zapytała.
-Wiesz... Też nie mam rodziny. Jestem sama.
Jeszcze nie - powiedział
Przyszła i usiadła pod drzewem. Obserwowała lwy z ciekawością.
Spojrzał na lwiątko
Zakia widząc, że Alviro zajmuje się czym innym, wstała. Ze spuszczoną głową odeszła w inne miejsce, z dala od Zastępcy. Wiedziała, że to nie jej wina, że żywi do niego jakiekolwiek pozytywne uczucia, ale czuła się z tym paskudnie. Westchnęła, jakby to małe westchnięcie miało odciążyć jej duszę z tego "nieszczęścia", które ją ostatnio nawiedziło.
Wstał, skoczył na drzewo, usiadł
*weszła* alvue
Spojrzał na lwicę
*loock na lwa* coś zrobiłam nie tak?
Lew poczuł się okropnie.Nie chciał jej ranić ale też sam nie mógł pogodzić się z tym że kogoś zaczął darzyć jakim kolwiek uczuciem.Było to dla niego coś nowego i dziwnego.Podszedł do lwicy i usiadł obok niej.Końcówki ich futerek delikatnie dotykały siebie.Lew sam nie był pewny czy dobrze robi.Położył swój ogon na ogonie lwicy.Gdy tylko ta spojrzała na niego on po raz pierwszy uśmiechnął się ciepło.
Zakia była lekko zdziwiona, że jakikolwiek samiec odważył się na taki krok. W środku aż piszczała z radości. Przymknęła oczy i oparła się o bark lwa. Liznęła go delikatnie w pyszczek i spuściła wzrok.
- Przepraszam - wyburczała.
Lew zaniemówił.Spojrzał swymi ślepiami na lwicę - Nie szkodzi - szepnął cicho i wtulił ją w swoją grzywę.Był spokojny.Czyżby tej lwicy udało się rozpalić uczucie miłości i pożądania ?Czy ona była w stanie pokochać ją i czy on byłby w stanie zapewnić jej ciepłe słowo i chwilę pieszczoty ?
Lwica nie wiedziała, co powiedzieć, ani co uczynić. Była szczęśliwa, a przy Nim czuła się bezpiecznie. Tylko jak miała mu wytłumaczyć, że go kocha...?
-Zakio ... nie wiem czy ty czujesz to samo i czy moje uczucie do ciebie jest prawdziwe czy może to tylko złudzenie ale serce i dusza mówią mi kocham cię ... - szepnął cicho - Kocham cię tak jak słońce kocha poranek ,jak poeta kocha swoje marzenia - powiedział i zbliżył swój pyszczek do jej pyszczka - Zakio czy uczynisz mnie najszczęśliwszym lewem na tym okrutnym świecie i czy pokochasz mnie tak jak ja pragnę kochać ciebie - spytał nie pewnie i spojrzał w jej błękitne oczy.Teraz dopiero lwica mogła ujrzeć jego nie sprawne oko.Tęczówka nie miała barwy była biała.
Nie wiedziała, co ma powiedzieć. Była jeszcze bardziej zdziwiona niż wcześniej. Z oczu powoli zaczęły spływać łzy radości.
- Ja Ciebie też kocham... - wyszeptała i spojrzała w jego oczy. Prawdą było, że o jego częściowej ślepocie dowiedziała się przed chwilą, jednak nie miało to teraz znaczenia. Uśmiechnęła się promiennie do Alvira.
Lwica dopiero teraz zauważyła Lily. Uśmiechneła się do niej.
Wstał, zeskoczył z drzewa
WBIEGŁ
[ Dodano: 2009-03-03, 20:24 ]
Weszła spojrzała na inne lwy z zaciekawieniem, spoglądając po chwili na źródełko
Zebrane lwy usłyszały dwa śmiechy. Jeden dziwnie ściśnięty, przypominający wężowy syk, drugi zaś początkowo tłumiony w chichot, a później głośny i radosny. Po chwili spomiędzy szerokich liści wyłonił się młody lewek. Wokół jego prawej przedniej łapy i szyi owinięty był duży gad, wysuwający język, łaskocząc swego młodego towarzysza po uchu.
Zakia przeniosła wzrok na przybyłych. Po raz pierwszy w życiu widziała, jak jakikolwiek lew był zaprzyjaźniony z wężem. Owszem, ona sama miała szczurowego przyjaciela, ale to jednak nie to samo. Uśmiechnęła się do przybyszy ciepło.
Wszedł ze swoim małym przyjacielem w grzywie. Gdy ujrzał nowego lwa podszedł do niego i powiedział. - Witaj, jestem Zkaza, a ty ?
Weristel spojrzał na Zkazę od dołu, dziwiąc się jego nienormalnemu imieniu, dyndadełku na szyi i... e, obiedzie na głowie? Nie planował się z kimś takim zbytnio spoufalać...
Vulio także dostrzegł mysz. Wyprostował swoje silne ciało i, spoglądając na nią z góry, wysunął kilka razy swój przedzielony język.
Taki już był nie czekał na odpowiedź i przeszedł do dżungli
Dwie pary zielonych spojrzeń odprowadziły Zkazę, po czym przeniosły się na Zakię.
-Czy to nie ta Przywódczyni?- zapytał Weristel, spoglądając pytająco na Vulio. Wąż skinął łbem i oparł go na czole lewka, który ruszył w kierunku błękitnookiej lwicy.
Odwróciwszy się od Alvira, przywitała obu "gości":
- Witam w Stadzie Płonącej Krwi...
Niestety nie znała imion przybyszów, dlatego urwała w połowie zdania. Uśmiechnęła się tylko do gada i lwiątka.
-To Weristel...- przedstawił lewka wąż.
-...a to Vulio- dodał Weri, uśmiechając się blado- Nie mylę się, że jesteś Zakią, Przywódczynią tego stada, prawda?
Lwica przyglądała się lwom. Nigdy nie widziała węża siedzącego na głowie lwa.
-Witaj.-przywitała się.
Lwica skinęła potakująco głową.
- Tak jest - rzekła, a uśmiech nie schodził z jej pyszczka.
Vulio uniósł swoją głowę z łebka Weristela, po czym oboje ukłonili się lekko ciemnofutrej lwicy. Później głowa węża znów spoczęła na czole Weriego, który to przemówił do Zakii:
-Przyjmiesz mnie...
-...NAS!...- syknął gad z uśmiechem.
-...do swego stada?
- Oczywiście - rzekła - Przydadzą nam się i lwy, i węże, i inne stworzenia, które potrafią normalnie myśleć.
Patrzyła to na gada, to na lwiątko.
- Tak właściwie, skąd przybywacie?
Weri i Vulio spojrzeli po sobie, zakłopotani. Werszcie gad przemówił:
-Ja z odległego lasu. W jego okolicy żyło stado Weristela, ale jego matka została wygnana i zmarła, zostawiając go na pastwę losu. W porę go znalazłem i wychowałem... a raczej próbowałem wychować, ale mi się nie udało!
-Marny z Ciebie belfer!- odciął się Weri z szerokim uśmiechem.
Wstał, wyszedł
Lwica obserwowała lwy i węża, które rozmawiały.
Wszedł z antylopą w pysku, zaczął jeść
Spojrzała na lwy i wybiegła w nieznanym kierunku
Alviro myślami był daleko daleko.Być może jedyna miłość jego rozpętała ten zamęt w głowie.Gdy usłyszał syk węża całe jego ciało przeszły dreszcze.Otworzył oczy i spojrzał tym sprawnym na zieloną istotę.Minę miał spokojną lecz ten gad niepokoił go.
Usiadł, wstał podszedł do wody, napił się, usiadł
Zielone oczy Vulio wpatrzyły się w czarnego lwa. Wąż kiwnął mu łebkiem, po czym ten sam gest powtózył Weristel.
Spojrzał na węża,
Królowa Spalonego Lasu spojrzała na Alviro, po czym uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Wybaczcie - rzekła do Weristela i Vulia, po czym podeszła do Zastępcy - Wiesz... chciałabym, żebyś został królem.
Powiedziała to zgodnie z prawdą. Od samego początku wiedziała, że dobrze spisze się na tronie. Spojrzała głęboko w oczy lwa, aby go przekonać.
Lew także skinął lekko nowym znajomym pyskiem.Teraz przeniósł spojrzenie na ukochaną.Zaniemówił.Nigdy nie pchał się do władzy a teraz lwice i to nie byle jaka ale piękna lwica prosi by był u jej boku i dumnie władali Spalonym Lasem.Ta propozycja była dla niego szokiem lecz - Zakio jestem zaszczycony że mnie o to prosisz.Mam nadzieję że będę najlepszym królem jak tylko potrafię - powiedział i otarł pyszczek o jej bok.
Samica wtuliła się w grzywę Ala, mrucząc cicho.
Lew przymknął oczy i uśmiechnął się lekko - Wracajmy do obozu - powiedział po chwili milczenia - Wy także - powiedział i skierował pyszczek w stronę dwóch przyjaciół.Uśmiechnął się lekko.
Wstał, po chwili wyszedł
Zakia ruszyła do swojego legowiska u boku Alvira.
Weritsel poszedł za swymi nowymi Przywódcami, falując ogonem...
"No to zostałam sama" pomyślała lwica. Położyła głowę na łapach.
Wszedł, położył się
Weszłam powoli. Spojrzałam na obecnych i usiadłam
Wstał, podszedł do wody
Spojrzała na Nadie.
-Witaj.-uśmiechneła się.-Co ty tutaj robisz sama?-zapytała.
Nie widzisz? - mruknął
Spojrzała na lwa.
-Słucham?-zapytała z nutką zdziwienia w głosie.
Nic - pomyślał
- No cóż ja... - mruknęła zastanawiając się co powiedzieć - Ja się tylko przechadzam - odpowiedziała z uśmiechem
-Z jakiego jesteś dtada? Wyglądasz mi na Lwią Ziemię. Jak masz na imię?-pytała z zaciekawieniem.
- Na imię mam Nadia i tak pochodzę z Lwiej Ziemi - powiedziałam bez żadnego zawahania
-Masz szczęście że należysz do tego stada. Jest naprawde wspaniałe. Ja jestem samotniczką.-lwica posmutniała.
Wyszedł
Spojrzała na Azulę - Nie podoba Ci się bycie samotniczką? Według mnie wspaniale jest być samotnikiem i móc chodzić gdzie się chce - powiedziała
-Podoba mi się to że jestem samotniczką, jednak czasami jest smutno. Nie ma nikogo kto by ze mną porozmawiał, nie mam też wstępu na tereny stad. Chociaż przynajmniej mogę rozmawiać z osobnikami z każdego stada. Jestem neutralnie nastawiona do wszystkich.-lwica znowu uśmiechneła się.
Wszedł, widać było że nie jest w dobrym humorze
Wkroczyła dumnie do Dżungli. Skinęła tylko głową Vaderowi, po czym podeszła do Źródełka, aby napić się oświeżającej, chłodnej wody.
Lwica spojrzała na przybyłą lwicę.
-Witaj.-przywitała królową Stada Płonącej Krwi.
- Witam, Azulo - przywitała lwicę, gdy tylko podniosła łeb. Podeszła powolnym krokiem do brązowej samotniczki.
- Jak Ci się tam wiedzie?
weszła powoli rozglądając się to tu to tam.
Weszła powolnym krokiem przy okazji rozglądając się po miejscu gdzie trafiła.
-Witaj uśmiechneła się do lwicy jestem Sarafi.
Rzuciła przelotne spojrzenie na Lwioziemkę. Odwróciła łeb, starając się nie patrzeć na nią.
Przekierowała na chwilę wzrok w stronę lwicy poczym odwruciła się i lekko oddaliła.
-Witaj-przywitała lwicę z Lwiej Ziemi.
-Dobrze. A jak w Stadzie Płonącej krwi?-zapytała królową.
- Dobrze idzie. Wprawdzie Płonąca Krew nie jest tak liczna jak Zła Ziemia, ale dobrze nam się powodzi.
Witaj-powiedziała do Sarafi
usiadła i zaczeła opserwować lwice.
Usiadła i zaczęła patrzeć na niebo.
Nagle pojawił się koło jasnej lwicy.
- Witam - powiedział do niej przyjaznym głosem. Chciał zaskarbić jej przyjaźń - Jestem Verdammt. Widzę, że jesteś sama...
Rozejrzał się po wszystkich, usiadł
Spojrzał jeszcze raz na Tenko. Od razu mu zaimponowała. Może ona zmieni go w dobroczyńcę?
uśmiechneła się widząc dobre zamiary lwa.
Jestem Tenko-powiedziała do lwa.
- Tenko? - zastanowił się chwilę - Gdzieś już to imię słyszałem... Jesteś Królową Stada Odległej Ziemi, tak?
Uśmiechnął się do niej lekko. Taka osobowość! Nieźle
Spojrzał na słońce. Wiedział, że już czas.
- Chyba muszę iść już do mojej groty... może poszłabyś ze mną? Chciałem kiedyś dołączyć do Twojego Stada. Możebyś my o tym porozmawiali? Wiesz - szepnął - nie lubię rozmawiać o prywatnych sprawach przy innych...
Spojrzała na resztę lwów, podeszła do źródełka i napiła się wody
Popatrzyła na niego zdziwiona.
Dobrze-powiedziała do lwa
Podszedł do wody, usiadl
- Chodźmy - uśmiechnął się do niej i ruszył w stronę Skalnej Groty.
Wyszła za lwem
Położył się
Weszła powoli popatrzyła na leżącego lwa i usiadła.
-Witaj.-przywitała lwicę ze Złej Ziemi. Lwica usiadła. Była gotowa wyruszyć dalej.
Wymknęła się tyłem.
Nie czekając na odpowiedź oddaliła się w poszukiwaniu jakiegoś ciekawszego miejsca.
wybiegła.
Wszedł, spojrzał na Vadera po czym usiadł
Wruciła i zaczeła obserwować lwy.
Wbiegła.
-Witaj. -przywitała się.-Znowu się spotykamy.-uśmiechneła się do lwicy.
-Witaj,tak rzeczywiście tylko w troszke przyjemniejszym miejscu-uśmiechneła się miło.
-Tak-kiwneła głową. Patrzyła na niebo.
-Miło czasem sobie z kimś pogadać.
-Masz rację-popatrzyła w niebo-lubisz samotność prawda?
-Tak. Chociaż czasem brakuje mi przyjaciół,rodziny i tego że trzymamy się razem. Ale mimo wszystko lubię samotność.
Przy źródle pojawiła się pewna postać.To była Fatum.Przyszła tu by ugasić swe pragnienie.Jej gęste beżowe futro delikatnie rozwiewał wiatr.Schyliła pysk nad wodą i wzięła kilka porządnych łyków.Podniosła pysk i zmierzyła wzrokiem dwie lwice.Zaśmiała się pogardliwie i usiadła nad źródłem.
-Witam.-przywitała ją lwica jednak nie tak miło jak tą z Lwiej Ziemi. Zauważyła to że obca lwica nie jest zbyt uprzejma.
-Aha- Uśmiechneła się do Azuli,a potem popatrzyła na drugą lwicę zmierzyła ją pytającym wzrokiem.
Lwica machnęła mocno ogonem.Uderzyła nim o ziemię.Wstała i wyszczerzyła kły w wrednym uśmiechu - Witajcie jestem Fatum - wypowiedziała swe imię i zaśmiała się złowrogo.Od razu można było powiedzieć że nie jest lwicą zbyt towarzyską.
W takim razie witaj Fatum ja jestem Sarafi-Przywitała nową lwicę i usiadła nie spuszczając z niej oka.
-Uru. Główna samotniczka.Miło mi.-przedstawiła się. Jednak w jej głosie pojawiła się nuta niezadowolenia. Starała się jednak to ukryć i jak narazie jej to wychodziło.
Popatrzyła w niebo ale kątem oka patrzyła co robi Fatum.
Lwica dobrze wiedziała że to ona odpowiada za samotników dlatego właśnie patrzyła na lwicę jak gdyby pilnowała ją.
Wstała i podeszła do wodopoju,pomyślała że Uru nie będzie miała łatwego zadania
Lwica dalej szczerzyła biały kły ,jakby chciała się rzucić na Uru i wydrapać jej oczy.
Popatzryła chwilkę na taflę wody poczym podniosła pyszczek by zobaczyć obcą lwicę-Widzę że do nikogo nie jesteś pozytywnie nastawiona-Spojrzała na nią.
Lwica nie przejeła się samotniczką. Zajeła się swoimi sprawami.
Wzieła przykład z Uru,odsuneła się od źrudełka i zaczeła wylizywać łapę.
-A co słychać na Lwiej Ziemi? Wszystko wporządku?-zapytała z uśmiechem.
-Tak dobrze tylko ostatno jakoś z nikim nie rozmawiałam,a jak tam u ciebie-uśmiechneła się.
-Też dobrze. Ostatnio rozmawiam z różnymi lwami z różnych stad.
-Heh to fajnie,ja ogulnie niestety mało rozmawiam głównie z tobą a dlaczego nie wiem.Popatrzyła w niebo.
-Ja także. Może dlatego że mało lwów oddala się od stada. A jeśli już to w inne miejsca.-Lwica znowu przyjrzała się samotniczce kątem oka.
-Tak rzeczywiście-Uśmiechneła się gdy zobaczyła że Uru ciągle obserwuje samotniczkę ale nie wtrącała sie do tego tylko lekko sie uśmiechneła.
Lwica westchneła. Wstała i podeszła do źródełka. Napiła się poczym znów usiadła.
Chwile obserwował lwicę po czym podszedł do źródełka by się napić
[ Dodano: 2009-03-21, 08:17 ]
Lwice nudziło to towarzystwo.Były takie nie naturalnie szczęśliwe.Obrzydzało ją to.Wstała i machnęła ogonem - żegnajcie - powiedziała na koniec i znikła wśród bujnej flory.
-Żegnaj-Skrzywiła się lekko poczym usiadła.
Kibo wyłonił się powoli i majestatycznie z pobliskich zarośli. Spojrzał na Srafi i podszedł do źródła. Napił się wody i usiadł nad taflą wody. Obrócił się i spojrzał w zarośla przed nim, po chwili zaczą wodzić wzrokiem po roślinnej grani...
Spojrzała miło na Kibę poczym postanowiła się przywitać-Witaj
//Kibo się nie odmienia *O*
- WItaj, jestem Kibo. Sarafi, jeśli się nie mylę... - uśmiechną się nikle
//oki będe pamiętać//
-Owszem nie mylisz się-Uśmiechneła się lekko-Szukasz czegoś?
// Nie chce mi się przelogowywać
- Nie, nie szukam niczego, ale... coś mi się tu nie podoba... - mruknął i zamachał nerwowo ogonem... W jego nozdrza uderzył zapach lwów z SPK...
//spoko//
Zaczeła węszyć ale nic nie wyczuła-Myślisz że ktoś nas opserwuje-Zapytała
Z zarośli wyskoczyła lwica, spojrzała bezczelnie na Sarafi i tak samo się uśmiechając
- I nie mylił się... - syknęła dziko i spojrzała na brata. Zaczęła go okrążać.
- No proszę braciszku... - zaczęła kpiąco uwaznie obserwując brata - Wyrosłeś... minęło dużo czasu, od momentu gdy przez ciebie połowa stada zginęła...
Lew zmierzył ją wzrokiem ze stoickim spokojem, ale na słowa '' Przez ciebie '' i '' zginęła'' ryknął wściekle, a jego oczy zajażyły się wściekle, ale nie ruszył się tylko śledził ją wzrokiem...
Wstała gwałtownym ruchem i najeżyła sierść-Czego tutaj szukasz-Warkneła
- Nie krzycz tak, mam nadzwyczaj wrażliwe uszy - mruknął zirytowany Sandro, zwracając się do Kibola... tfu, Kibo, zdradzając przy tym swoją pozycję - mianowicie gęste krzaczory tuż przy Kibo. Ostrożnie wyszedł zza zarośli i stanął obok 'lwioziemcy'. Spojrzał łagodnie na Sarafi, unosząc lekko brew z podirytowaniem.
- Dowódczyni łowczyń, a węchu ni ma, a ni ma... - powiedział ani zdziwiony, ani to rozbawiony, ale z dominującym politowaniem. - I... o ranyyy, nie musisz się pieklić... Coś ci 'dobrzy' za szybko się denerwują, co nie, Jen? - zachichotał pod nosem.
Lwica spoglądała z obojętnością na nowo przybyłe lwy.
-Witajcie. - przywitała się. Nie chciała walczyć więc siedziała spokojnie ignorując komentarze pozostałych. Gdyby tylko się coś działo zapewne chciałaby je pogodzić ale narazie nic nie robiła.
Popatrzyła na wrzystkie lwy-odwruciła się do Sandro i spojrzała na niego z podrytowaniem.
Westchnęła
- Bla, bla bla... - zaczeła poirytowana - Sandro, nie po to tu przyszliśmy... - Powiedziała z żalem. Ugięła łapy, a jej wargi powoli podciągnęły się do góry ukazując ostre i długie, szablaste kły. Spojrzała na Kibo kątem oka gdy ten poderwał się, znał ją zbyt dobrze, był jedyną osobą która mogła ją wprawić w wątpliwości. Był dla niej zagrożeniem i szczerze go nienawidziła za to, że ich poprzednie stado zostało zamordowane, przez tego gnojka. SKierowała swoje kroki w kierunku Sarafiny, wygięła się, napięła wszystkie mięśnie...
Kibo poderwał się
- Nie waż się... - syknął i wysunął pazury z poduszeczek...
Spojżała na Kibo poczym lekko wysuneła pazury na wszelki wypadek.
Lwica poderwała się. Nie chciała być świadkiem tego zdarzenia.
Popatrzyła na Uru jakby wzrokiem chciała ją zatrzymać ale wiedziała że nie da się tego zrobić,pamiętała momenty w których ona także nienawidziła walk.
Nie chciała odejść, ale zapobiec walce pomiędzy lwami z różnych stad.
Schowała pazuri i staneła spokojnie-Ja napewno nie zaatakuje pierwsza-Wymruczała cicho do siebie.
Westchnęła zirytowana i jednym susem dopadła do Sarafi. Wślizgnęła się pod nią i błyskawicznie wyskoczyła z drugiej strony. Sarafi poczuła jak dwa łańcuchy oplotły ją ciasno, jeden związał jej tylne nogi, tak, że lwica runęła w dół, a drugi krępował jej ruchy przednich łap i pyska. Jedna lina obwiązała jej pysk, tak, że lwica ni mogła gryźć
Prubowała się wyrywać ale nic jej to nie dało,popatrzyła zdenerwowanym wzrokiem na lwicę ze SPK.
Lew z kolei zajął się Kibo - zagrodził mu drogę do szarpiących się samic. Szepnął mu do ucha;
- Nie szarp się... Inaczej nie ujżysz więcej wschodu słońca - wierz mi, to by było z deka dołujące.. Poza tym... Saraw mogłaby się załamać, nie uważasz? No i nie chce mi się męczyć z tymi łańcuchami.. To... niehumanitarne! - mruknął, uprzednio przybijając nieszczęśnika do ziemi, i przy okazji wbijając pazurki w jego klatkę piersiową.
Popatzryła kątem oka na Uru jakby prosiła ją o pomoc.
Lwica skoczyła na Jen spychając ją na ziemię. Zrobiła to lekko tak by nie narazić się lwicy, ale lwica i tak upadła.
/jakby co to mogę wykasować to że upadłaś bo nie wiem czy można tak pisać/
Gdy wybuchło cale to zamieszanie Sarafi udało się wyciągnąć jedną łapę którą usiłowała przeciąć liny.
// DObra, zaraz napisze >3, niech ci będzie i tak wypadło, że upadłam...
Lwica rzeczywiście udapła, ale momentalnie się poderwała skoczyłą w stronę najbliższe drzewo. Odbiła się od drzewa i skoczyłą z olbrzymim impetem na Uru zwalając ją z nóg.
Uderzyłaś mocno o ziemię i zaczepiłaś o jakiś krzemień i rozdarłaś nieznacznie bark, ale poczułaś ból
- 15 HP dla ciebie | zostało ci 45 HP
Jen upadła na ciebie z takim impetem i przewróciła się razem z tobą. Przeturlała się nad tobą i uderzyła głową o większy kamień. Zakręciło jej się w głowie i przez chwilę leżała otumaniona.
dla mnie - 15 HP | zostaje 45 HP
Uniosła się lekko na łapach jeszcze otumniona i wykożystała chwilę słabości Azuli i zarzuciła na nią dwa łańcuchu oplątując ją tak jak Sarafi
[ Dodano: 2009-03-21, 22:17 ]
Sarafi przecieła sznury i teraz prubowała się oswobodzić z łańcuchów.
Nagle wbiegła tu przywódczyni OZ. xD
Lwica także chciała się uwolnić. Szarpała się pomimo tego że wiedziała że nic to nie da.
Szepneła do Tenko-pomóż mi się wydostać prosze-popatrzyła na nią prosząca
Po to tu jestem-powiedziała i zerwała łańcuch Jen które były na Sarafi.
Wstała-Dziękuję mam u ciebie dług-Powiedziała do Tenko poczym skoczyła na Jen z wielką siłą i przygniotła do ziemi.
Lwica chciała zepchnąć z siebie łańcuch. Wreszcie poprosiła o pomoc władczynię OZ.
-Och... Czy mogę poprosić o pomoc?-zapytała.
//ej! nie tak szybko >3
Jen ryknęła wściekle... no proszę... Dwóch lwioziemców, samotniczka i przywódczyni OZ...
Tenko udaje się zerwać łańcuchy...
Jen spiorunowała Tenko wzrokiem. Odbiła się łapami i przeleciała nad przywóczynią wylądowała za nią, ale Tenko poczuła, że... sie dusi! Jen oplotła jej dwa łańcuchy do szyi. Jeden przywiązała do drzewa po prawej stronie Tenko, a drugi zaczepiła o kamień. Po chwili owinęła łapy tenko linami tak, że przywódczyni się przewróciłą. Byłą teraz jak worek treningowy dla Jen, zawieszony lekko nad ziemią. Lwica wykożystała to i uderzyła Tenko boleśnie w pysk pozostawiając szramę na lewym policzku.
Tenko : szrama na lewym policzku i -14 Hp | zostaje 46 HP
Jen rzuciła się na Sarfi. Nie użyła łańcucha. Skoczyła na nią i pazurami rozdarła bok powodując krwawienie..
- 11 HP i -2 HP za każdy ruch
Dobrze-powiedziała do Azuli i zerwała to co jeszcze na niej było.
//ej! nie tak szybko >3
Jen ryknęła wściekle... no proszę... Dwóch lwioziemców, samotniczka i przywódczyni OZ...
Tenko udaje się zerwać łańcuchy...
Jen spiorunowała Tenko wzrokiem. Odbiła się łapami i przeleciała nad przywóczynią wylądowała za nią, ale Tenko poczuła, że... sie dusi! Jen oplotła jej dwa łańcuchy do szyi. Jeden przywiązała do drzewa po prawej stronie Tenko, a drugi zaczepiła o kamień. Po chwili owinęła łapy tenko linami tak, że przywódczyni się przewróciłą. Byłą teraz jak worek treningowy dla Jen, zawieszony lekko nad ziemią. Lwica wykożystała to i uderzyła Tenko boleśnie w pysk pozostawiając szramę na lewym policzku.
Tenko : szrama na lewym policzku i -14 Hp | zostaje 46 HP
Jen rzuciła się na Sarfi. Nie użyła łańcucha. Skoczyła na nią i pazurami rozdarła bok powodując krwawienie..
- 11 HP i -2 HP za każdy ruch
// nie możecie same decydować, wkońcu walczymy
[ Dodano: 2009-03-21, 22:45 ]
Parsknęła cicho i próbowała "rozhuśtać" łańcuchy żeby się wydostać.
Lwica staneła.
-Nie chcę z tobą walczyć. Znam przywódczynię ze Stada Płonącej Krwi, ale nie mogę pozwolić byś krzywdziła innych. Nie jestem po niczyjej stronie.-odparła.
- Ja też znam Zakię, aż za dobrze... - syknęła i Sarafi dostała otwartą łapą prosto w pysk, upadając i tracąc przytomność.
Kibo szarpną się pod Sandro, ale pazury wbiły mi się w klatkę piersiową spowodowały olbrzymi ból.
Jen skoczyła do Tenko
- Pożałujesz, że się urodziłas... - syknęła i Tenko otrztmała potężny cios w pysk oszołamiając ją na dłuższą chwilę...
Kibo dostał potężny cios łapą od sandro w kark i osuną się bezwładnie na ziemię...
Cios ją oszołomił jednak szybko się ocknęła.
Jakie to żałosne-mruknęła patrząc na całą akcje.
Lwica spojrzała na Jen, lwicę ze stada Płonącej Krwi.
-Proszę ! Dlaczego to robisz? Co ona ci zrobiła?-zapytała rozpaczliwym tonem.
Popatrzyła na Azule.
Ucieszyło by mnie gdyby ta lwica choć trochę się wysiliła intelektem zamiast wszystkich bić-powiedziała bardzo spokojnym tonem zwracając swój wzrok ku Jen i dodała-Przemoc tu nic nie rozwiąże przemoc moim zdanie jest dziecinna.
Powoli wstała-Tak masz rację Tenko-Lekko obolała podeszła do lwic.
Cieszę się że przyznajesz mi racje-powiedziała z uśmiechem do Sarafi
-Bo niby dlaczego miałabym zaprzeczać oczywistemu-Powiedziała z uśmiechem.
A ty masz szczęście że jestem bardzo spokojną osobą bo gdyby nie to już dawno wisiałabyś na tym drzewie-powiedziała do Jen i wskazała jakieś drzewo.
Patrzyła pokolei to na Jen to na Tenko ale nie miała zamiaru się wtrącać do rozmowy.
Widzę że nic nie mówisz-powiedziała rozbawiona
Spoglądała na lwy. Nie miała najmniejszej ochoty na kłótnie i walki. Najchętniej uciekłaby puki czas, ale nie chciała zostawić ich samych. Chciała jakoś załagodzić spór.
co wy robiecie?
Sarafi - jesteś nieprzytomna! Lezysz se na ziemi i ledwo dyszysz
Tenko, jesteś oszołomiona i wisisz na tych łańcuchach ledwo dysząc
Azula - jesteś spętana
Ludzie, nie mozecie sami decysować o ytym co robicie oo
Potem odpiszę bo nie mam czasu
//Aaaa! Przybywam z pomoca i... książką od matmy? O.o xDD//
Lwica przybiegła. Gdy zauważyła lezące lwice z jej stada... fala wściekłości wstąpiła w nią. Stała się jak narowisty koń. Rzuciła sie z impetem na Jen i wbiła jej zęby w kark, tuż przy barku... Zacisneła z całej siły... Pazurami drapała lwicę... Co ta z PK sobie wyobraża? Niech puści jej znajomych, przyjaciół, partnera, a wtedy porozmawiaja spokojnie... Wtedy ją puści... Nie zabije...
//Chyba tyle mge napisać?//
Itan ciemno grzywy lew ze spuszczonym pyskiem szedł a nawet już prawie się czołgał.Jego pysk już prawie dotykał ziemi.Słyszał krzyki i warczenie ,lecz był tak przygnębiony że nawet żal nie pozwalał mu tam spojrzeć.Patrzył w ziemi i zastanawiał się czy to moja wina ...
//dobra to ja leże ledwo dysząc xD//
Ledwo otwarła oczy i zobaczyła co się dzieje poczym znów zamkneła oczy i zemdlała.
//Saraw jesteś w ciąży, właściwie to chyba już nawet powinnaś rodzić, a ty chcesz się teraz bić???//
//Chcę. Rodze za NASZ tydzień. Przeczytaj sobie Etapy Życia. Od mego porwania minął nasz tydziewń (czyli tu miesiąc), a ciąża u lwic trwa dwa tygodnie(miesiące). Koniec, kropka.//
Zacisnęła jeszcze mocniej kły na barku lwicy.
//Ach, no tak. Sorry, coś mi się pomyliło. ^^"//
Wreszcie się ockneła prubowała wstać ale jej nie wychodziło zaczeła z lekko otwartymi czami opserwować całą tą sytuację.
Wbiegła i usiadła przy źródełku, machając ogonem przyglądała się lwom po chwili wybiega.
Itan w końcu odwrócił łeb i patrzył jak lwy z gniewem w oczach zabijają siebie nawzajem.W końcu przeskoczył bujną florę w postaci krzaka i stanął wyprostowany i spojrzał po kolej na lwy - Czy ranienie siebie na wzajem sprawia wam taką przyjemność - krzyknął i lekko warknął - Może was to bawi ?! - spytał patrząc wrogo na każdego.
Sarafi usłyszła donośny głos Itana,otwarła mocniej oczy i popatrzyła się na lwa.
Nic nie powiedziała. Po chwili puściła lwicę, ale przz cały czas wrogo na nia warczała - Nie, no bo czemu miałoby bawić? - odparła lwu. - Nie moja wina, że Krwi zachciało sie porywać - po chwili dodała.
//Saraw chyba schodzi na psy. Albo to mój zły dzień. Nic nie szkodzi, Sher. //
Czarnogrzywy obserwował całą sytuację z odległości kilometra.
Widział i słyszał doskonale wszystko.
Rozkoszował się zapachem krwi, na jego pysk wpełzł nieco kpiący i ironiczny uśmieszek.
- Te lwy potrafią być naprawdę naiwne ..
Mruknął do siebie, wysortował się dumnie zdmuchując kosmyki czarnej grzywy z pyska.
Wisiała sobie oszołomiona na łańcuchach,jedyne co robiła to przysłuchiwała się rozmowie lwów i ciężko dyszała.
- Po zabijcie się.
Będzie łatwiej zawładnąć waszymi ziemiami.
Wysyczał pod nosem z szatańskim uśmieszkiem.
Pojawił się koło ojca.
- Hym... - Pomyślał
- Głupie lwy. - Zaśmiał się
Lwica spętana była łańcuchami. Przysłuchiwała się rozmowie milcząc. Nie chciała walczyć. Zamieniłaby się teraz w ptaka i odlecieć. Nigdy się tu nie zjawić, ale było już na to za późno... Miała tylko nadzieję że król Lwiej Ziemi zrobi porządek.
Itan swym delikatnym spojrzeniem patrzył na lwa.Zaraz potem spojrzał na pozostałe lwy.Warknął i machnął ogonem.Usiadł - Na Lwią Ziemię - oznajmił Saraw i Sarafi by udały się na terany stada.
Nic nie powiedziała.Popatrzyła tylko na lwy z LZ a potem na samotniczkę
Spojrzał na wszystkich, jego wzrok zatrzymał się na samotniczce
- Tak synu.
Głupie.
Zachichotał złowieszczo.
Oblizał wargi.
- Ale i dobrze, jak się same pozabijają, będzie nam łatwiej zawładnąć ich terenami.
Uśmiechnął się przebiegle.
Przyszła nad źródełko w dżungli i rozejrzała się po obecnych, schyliła po chwili łeb ku wodzie, żeby się trochę napić.
Wyczuł jak i usłyszał myśli bardzo dobrze mu znane.
Zaraz znalazł się obok Sheranii, potrząsnął grzywą i zdmuchnął kosmyki, aby odsłonić szkarłatne ślepia.
- Witaj, moja miła.
Zwrócił się z niezwykła delikatnością w głosie do lwicy.
Podniosła głowę, oblizując wargi z resztek życiodajnej wody.
- Witaj. - uśmiechnęła się nieznacznie, napotykając po chwili spojrzenie lwa i muskając ledwo wyczuwalnie nosem jego nos. Zdziwiła się trochę jego zachowaniem, mówił jej wszak wcześniej, że nie chce okazywać żadnych czułości publicznie.
-To ja se pójdę. - powiedział po czym wyszedł
Spojrzał na oddalającego się lwa, po czym położył sie
Uwolniła Sarafi. Po nchwili podeszła do Kibo i trąciła go pyszczkiem. Czyżby nie żył? Tą myśl starała sie odrzucić od siebie, nie zwracała uwagi na tych Złoziemców, którzy warcza na nich jak najęci.
[ Dodano: 2009-03-30, 09:12 ]
Zaczął szarpać łańcuchy spowijające samotniczkę, po chwili łańcuchy puściły, wyszedł
-Dziękuję!-krzykneła za oddalającym się lwem.
"Później mu podziękuję".-pomyślała.
Podeszła do źródełka aby się napić.
Popatrzyła na Azule.
Masz szczęście teraz jedynie ja jestem w łańcuchach-powiedziała rozbawiona całą akcją.
-Och... wybacz.-Lwica szybko podbiegła do lwicy i po kilku minutach łańcuchy zostały przerwane. Lwica powróciła do swojej wcześniejszej czynności.
Szara lwiczka przyszła powoli nad źródełko. Położyła się na ziemi i machała delikatnie ogonem. Jej łebek spoczął na łapkach. Wodziła wzrokiem po dżungli, szukając czegoś co mogło być warte jej uwagi.
Zauważyła swoje czwarte lwiątko, bezimienną córkę, której wcześniej nie zdążyła nazwać. Szybko jednak naprawiła swój błąd dając jej potem piękne imię Cheriba. Podeszła powoli do małej i szturchnęła ją nosem.
- Witaj córuś. - mruknęła.
- Cześć mamo... - mruknęła i otarła pyszczkiem o Sheranii łapkę.
- Co tam u mojej przyszłej groźnej wojowniczki słychać? Pomożesz mi zawładnąć nad światem i zniszczyć Lwioziemców? - wyszczerzyła kły w uśmiechu.
- No jasne!! - krzyknęła podekscytowana.
- Popatrz na tamte dwie lwice. Są takie słodkie i urocze, że aż się niedobrze robi. - powiedziała, wskazując dyskretnie na Tenko i Azulę.
- Takie powinno się wyrżnąć do ostatniego osobnika... - powiedziała mierząc lwice ostrym i przenikliwym spojrzeniem.
- No właśnie. - pokiwała łbem. - Dlatego musimy ich wszystkich zniszczyć. Chciałabyś poćwiczyć walkę? - spytała córki.
- No tak... - powiedziała i spojrzała pytająco na matkę.
- Więc uważaj. Ja się odwrócę do ciebie tyłem, a ty odejdź kawałek dalej pod tamte krzaki. - pokazała łapą bujne zarośla jakieś połtora metra od nich. - Stań tam i odczekaj chwilkę, poczym spróbuj się do mnie podkraść tak, żebym cię nie zauważyła i zaatakuj mnie znienacka. - powiedziała, poczym obróciła się do lwiczki tyłem.
Jak usłyszała tak i zrobiła. Podeszła do zarośli i odczekała chwilę. Odwróciła się i szła powoli w stronę odwróconej Sheranii. Gdy była już blisko skoczyła na jaj grzbiet z dziecięcym okrzykiem, który miał zabrzmieć jak ryk.
Zanim Cheriba zdążyła na nią skoczyć, odwróciła się szybko i zablokowała jej atak przednią łapą.
- Nieźle, ale musisz być jeszcze bardziej cicho. Podobne zasady panują i na polowaniu przy podchodzeniu zwierzyny. Staraj się oddychać wolniej i spokojniej i iść w taki sposób, żeby nie szorować brzuchem po ziemi, ani nie ocierać się o wystające trawy i krzaki. Pamiętaj także o najważniejszej rzeczy, o węchu. Musisz iść zawsze pod wiatr jeżeli nie chcesz, aby wróg cię wyczuł. Jeśli masz do czynienia z czymś małym, jak na przykład mysz, powinnaś dodatkowo przenieść ciężar ciała na tylne łapki i stąpać lekko, by nie wyczuła drgania ziemi. No i na koniec uważaj na różne śmieci leżące pod twoimi łapami. - powiedziała spokojnie i usmiechnęła się lekko.
- Ale ja jeszcze nie poluję... - mruknęła i spuściła wzrok.
- To nic Kochanie. Po prostu spróbuj podejść mnie w taki sposób jak ci opisałam. - liznęła lekko córkę między uszami i ponownie się odwróciła.
Odeszła kawałek. Zniżyła się do ziemi, ale tak by nie szorować brzuchem po ziemi. Szła ostrożnie patrząc na to co ma pod łapami. Jej oddech stał się płytki, a wszystkie zmysły wyczulone. Gdy była już blisko znów skoczyła na Sheranii z tym samym okrzykiem, który miał przypominać ryk.
- Wybacz muszę już iść...-lwica z poważną miną opuściła łeb.
-Mam nadzieje że się jeszcze spotkamy.-po chwili lwica znikneła z pola widzenia.
Tym razem nie zdążyła w porę zareagować i Cheriba wylądowała na jej grzbiecie, wczepiona pazurkami i "rycząca" zwycięsko, a lwica uśmiechnęła się z zadowoleniem.
- I o to właśnie chodziło. Bardzo dobrze Skarbie. - pochwaliła małą.
Popatrzyła za Azulą i także wyszła.
- A kto teraz rządzi Lwią Ziemią...? - spytała schodząc z grzbietu matki.
Wszedł z opuszczoną głową i zasłoniętym ślepiem.Co dzień był coraz podobniejszy do ojca.Spojrzał na małą,zacisnął wargi.Spojrzał na matkę pytająca.Coraz więcej rodzeństwa.Sam kłopot tylko z nimi.Wyciągnął lekko kły i machnął nerwowo ogonem.
- Itan. - mruknęła, krzywiąc się z wyraźną pogardą na sam dźwięk tego imienia. Po chwili zauważyła nadchodzącego syna i skinęła mu na powitanie łbem. - Witaj synu. - mruknęła z nieznacznym uśmiechem.
- A dlaczego go nie zabijesz i nie wygnasz Lwioziemców...? - spytała i spojrzała przelotnie na brata. Po chwili jej wzrok znów spoczął na Sheranii.
- Cierpliwości Cheribo. Czas naszej zemsty jeszcze nie nadszedł, ale jest już blisko. - oblizała kły.
- A tu na Złej Ziemi też dzieci po rodzicach odziedziczają posadę czy trzeba to sobie wywalczyć...? - zaczęła zadawać dość dużo pytać. No, ale cóż...
Spojrzał na Cheribe.Lekko się uśmiechnął i wyciągnął pazur,zrobił jakiś znak na ziemi tylko mu znany.
Czarna, potężna sylwetka pojawiła się nagle. Przysiadła nieopodal lwów, mrużąc Swe krwiste oczy.
Słysząc czyjeś kroki gwałtownie się odwróciła. Spojrzała na czarną lwicę i od razu spuściła wzrok.
- Cześć Shetani. - przywitała lwicę, poczym popatrzyła na córkę. - Tak, na Złej Ziemi tron jest dziedziczny, ale największe szansę na przejęcie władzy mają jak na razie tylko Omen i Zkaza. - powiedziała.
Usiadł i spojrzał na matkę.Grzywka lekko zasłania mu mu ślepia.Pokręcił pyskiem.- Ojciec nie żyje?... - Zapytał nagle.Prawie wszędzie o tym gadają.
Kiwnęła łbem.
- Tak, ale niebawem na pewno do nas powróci. Wampiry reinkarnują się szybko. - powiedziała spokojnie. Jednak w duszy pozostawała niepewna. Czy Emmett zechce odżyć na nowo i wrócić do niej?
- Czyli jednak... - Mruknął i lekko podniósł łeb.Rozciągnął się i lekko przymknął ślepia.
Kiwnęła znowu łbem i usiadła obok syna. Delikatnie trąciła go nosem między uszami.
Położyła się na ziemi i myślała. *Dlaczego to właśnie lwy rządzą stadami? Dlaczego to nie lwice? Najlepiej by było powybijać ich wszystkich i mieć święty spokój...*
Jej łabek spoczął na łapkach. Przymrużyła trochę ślepia.
Weszła spokojnym i powolnym krokiem,nie zwracając na nikogo uwagę.
Usłyszała myśli Cheriby i tylko uśmiechnęła się kpiąco, poczym spojrzała na swoją drugą córkę.
- Ave Victorio.
Spojrzała na matkę. Później położyła łapki na łebku i machała delikatnie ogonem.
Przybiegła. O tak, kochała biebać. Młoda lwiczka usiadła na trawie, tu nadal zielonej. Wszędize indziej juz żółta, a w dżungli... Idzie lato, Mienia dobrze o tym wiedziała. Nie zwróciła dotychczas uwagi na lwicę z ZZ i jej córkę.
Spojrzała na lwicę. Cicho warknęła. Nie lubiła dobrych, kochanych, słodkich, romantycznych lwów. Kochała zło, bo to ma wpajane i zło ma we krwi. Nikt nie zmieni jej poglądów na świat jakich nauczyła jej matka.
A ona wcale nie przejęła się warknięciem małej lwiczki, mimo iż je dosłyszała. Bo po co ma reagować? Niech sobie warczy, zreszta wcale nie musi na nia, tylko... hmm... no nie wiem, np. na tego ptaszka. Spojrzała na ptaka siedzącego na gałęzi - Jak tutaj pięknie - szepnęła.
Gdy usłyszała słowa lwicy prychnęła. Tylko radość, miłość, spokój, dobroć. To są podstawy dobrego, kochanego, miłego, romantycznego lewka. Właśnie taką postrzegała lwicę ze SRR. Obnażyła kiełki. Syknęła cicho na lwicę wbijając pazurki w ziemię.
Dopiero teraz zauważyła lwice. Lekko uderzała ogonem o ziemię, ot tak. Po chwili postanowiła nawiązac kontakt. Była tu nowa, więc nie wiedziała, że to "złe" lwice - Witam - powiedziała.
- Cześć... - warknęła przez zaciśnięte kiełki. Patrzyła dosyć wrogo na lwicę.
Na widok lwicy nie powiedziała nic tylko uśmiechnęła się szatańsko.
- Coś nie tak? - zapytała się, widząc wrogą minę lwiczki. Oj, głupiutkaś, Mieńko, pakując się w sama paszcze lwa.
- Dużo nie tak. Jesteś ze SRR tych kochanych lewków. Phi... - powiedziała i spojrzała na matkę.
- I co z tego? - powiedziała - A niby stąd wiadomo, że jestem z RR? - dodała. Ton małej lwiczki nie podobał jej się, nie lubiła, jak jakies małe wywyższało się.
- Widzę, że jesteś tutaj pierwszy raz. No to ci powiem. - uśmiechnęła się wrednie, patrząc z pogardą na Mienię. - Cuchniesz Stadem Rwącej Rzeki, natomiast my należymy do Stada Złej Ziemi. - wyprostowała się dumnie. - I nienawidzimy takich słodkich, kochanych panieneczek jak ty. Ale to nawet dobrze, że przyszłaś, bo dawno już nie miałam okazji posmakować świeżej krrrwi... - dodała po chwili zarzucając na Mienię znienacka 3 łańcuchy, pociągnęła ją mocno w swoją stronę i obnażyła kły, długie i ostre niczym szpikulce. Przesunęła nimi lekko po szyi lwicy.
Uśmiechnęła się słodko. Patrzyła na to co robi jej matka. Może i ona kiedyś tak jakąś, dobrą lwicę załatwi?
Była zdziwiona, lecz nie dała się tak łatwo. Zerwała z siebie łańcuchy i zaczeła biec bardzo szybko, co umożliwiała jej... hmm... no cóz, jej wychudniała sylwetka. Zostawiła lwice za sobą i wybiegła z dżungli.
//Sorry bardzo, ale dziś nie mam ochoty być ofiarą//
- Ale bojaźliwa lalunia... - mruknęła patrząc za odbiegającą lwicą.
- Och, jaka szkoda, że nie została dłużej. Mogłoby być zabawnie. - wyszczerzyła kły w uśmiechu.
- No... Ale ta zwiała. Nawet nie walczyła... - powiedziała trochę zawiedziona.
Jakie to żałosne-mruknęła i popatrzyła za uciekając lwicą.
// Jak ona mogła ściągnąć łańcuchy jak Sheranni jest silniejsza?...
Wstał i wyprężył grzbiet.Tacy są RR.Tchórze nad tchórzami.Skrzywił łeb i uniósł lekko ogon.
- Nie martwcie się dzieci. Od kiedy nie ma Jasmine i Teansi stada LZ i RR słabną, natomiast nasze stado jest silniejsze z każdym dniem. Już niedługo zaatakujemy niczego nie spodziewające się kochane lewki i zapanujemy nad ich ziemią, która słusznie nam się należy. - zaśmiała się sztańsko.
Spacerowała po dżungli. Słysząc szyjeś głosy podeszła tam. Usłyszała słowa Sher. Sierśc jej się zjezyła na grzbiecie. Nie... Lwica bezszelestnie odeszła. Zastanawiałą się, co teraz. Jeśli Itan nie otrząśnie się po odejściu Jas i nic nie zrobi, czeka zarówno ich, jak i RR niechybna zagłada... Lwica bezszelestnie odeszła.
[zt]
A co z Odległą Ziemią,nie wiem czy są dobrzy czy źli-powiedziała do Sheranii.
- A kto to w ogóle ta Jasmine i Teansi...? - spytała i machała ogonem. Ziewnęła obnażając kiełki.
Przewróciła oczami na pytanie Cheriby.
Jasmine to była królowa Lwiej Ziemi, a Teansi to była królowa Rwącej Rzeki-powiedziała do lwiątka z nutą ironii.
- No chyba to oczywiste. Gdyby były zwykłymi lwicami to na pewno stada by przez ich odejścia nie słabły. Chodzi mi o to co one takiego robiły, że wtedy ich stada były silne. I ciebie się nie pytam tylko matki... - syknęła do Vicorii.
Przewróciła oczami.
Ale masz odzywki-prychnęła
- Ehh... - mruknęła patrząc na Vicotrię.
Położyła długie uszy. Milczała, nie reagując nawet na przelotną lwicę. Kretyni. Co chcieli pokazać? Wpierdzielają się na chwilę, a potem uciekają gdzie pieprz rośnie. Szkoda słów, nawet i pustych:
- Nadchodzi kres Lwiej Ziemi... - mruknęła cicho, łącząc śliśle przednie, potężne łapy.
Tym lepiej dla nas-powiedziała
Kiwnęła łbem, zgadzając się. Bo czyż to nie było oczywiste? Zła Ziemia zawsze promieniowała potęgą. A ostatnio... Jeszcze bardziej. Tkwił w nich chaos. Rządza zniszczenia.
Położyła się i zaczęła grzebać łapką w ziemi. Cicho westchnęła. Dlaczego w SZZ nie ma jakiegoś lwiątka w jej wieku, z którym mogłaby poćwiczyć walkę?
Popatrzyła na Cher i zmrużyła oczy.
Czarne szpony wbite były w ziemię, a potęzny łeb nie ruszał się ani o milimetr. Żołnierz trwał w jednej pozycji, jakby czekając na zbawienie...
Niepewnie podeszła do Shetani.
- Co to...? - spytała wskazując na stygmaty, które miała na łapach lwica.
Drgnęła, patrząc z góry na małą lwiczkę. Jak wytłumaczyć rany stygamtyka?
- To rany... Które oznaczają szczególne powiązanie z jakimś bogiem, bądź w moim przypadku, Aniołem Doskonałym. - powiedziała chrapliwym głosem, przypatrując się lewej ranie, ładnie zasklepionej. Dziwne to było zjawisko, a ona doskonale się do niego przyzwyczaiła.
- Wow... - powiedziała cicho.
- A to każdy może mieć czy trzeba urodzić się tym kimś wyjątkowym...? - zapytała. Usiadła nadal patrząc zafascynowana tymi rzadkimi ranami.
Złączyła znowy potężne, czarne łapy, z dodatkiem długich szponów:
- Musisz mieć jakieś powiązanie ze sferą niematerialną. Aniołami, demonami, Bogiem... - odparła spokojnym, mocnym głosem.
- Aha... - powiedziała cicho.
- Ja chyba już pójdę... - mruknęła i wybiegła z dżungli.
Wzruszyła ramionami, cicho ziewając. Po chwili sama zebrała swój tyłek i zniknęła.
Weszła powoli rozglądając się, ostatnio nie spotykała nic specjalnie ciekawego
Młode lwiątko powoli doczłapało się do źródełka. Rozejrzała się niepewnie, lustrując okolicę swymi małymi oczkami. Usiadła. Nie czuła się tu zbyt bezpiecznie, ale mimo to nie miała zamiaru wracać do groty matki. Wyszła, to teraz sobie trochę pozwiedza.
[ Dodano: 2009-04-06, 15:18 ]
Ziewnęła szeroko i zasnęła. Spała przez cały ten czas, nie przejmując się innymi obecnymi tu lwami.
[ Dodano: 2009-04-06, 22:43 ]
Wyszła ze źródełka i skierowała się na cmentarz słoni.
Odeszła znudzona owym terenem i powlokła się w nieznanym kierunku