ďťż

forumowe znajomości:D

Baza znalezionych fraz

Futbolin

chciałam się wszem i wobec pochwalić;) jutro (sobota, 5.06.04r.) przyjeżdża do mnie Teba:D będziemy razem urzędowały aż do poniedziałku! w planach mamy konie... konie... i jeszcze troszkę koni! a co z tego wszystkiego wyszło, poopowiadamy po weekendnie:D (o ile się nie pozabijamy nawzajem;))


no ba ja jestem chetna a co do tego zabijania moja kochana "mieciu" to mysle ze tak zle nie bedzie. jak cos to dzielny pedro nas rozdzieli
dziś miałam niewątpliwy zaszczyt i przyjemność poznać Enigmę:) lubię ją jeszcze z czasów forum, poza tym nie da się ukryć mojego dla Hodowcy podziwu:P bardzo chciałam, żeby opiekowała się działem 'hodowla' - wiem, że wtedy byłoby w nim życie...

niestety także i w tej sprawie wychodzi pewna cecha charakterystyczna dla ogółu polaków - mało kto potrafi przyznać, że jest ktoś, kto wie więcej od niego. wszyscy święcie się obrażali i wszczynane były wojny, kiedy ona trzymała się swoich przekonań i nie zgadzała się na żadne ustępstwa.

a potem narzekamy, że brakuje specjalistów... gdyby był wet, to też byśmy na każdym kroku pokazywali, że wiemy więcej? czy wet to wystarczający autorytet?

to spotkanie przypomniało mi o tych żalach... bo cenię Enigmę i jej rady/wiadomości, którymi już z nami się nie dzieli.
Z tymi wojnami o racje to nie przesadzaj,nie bylo tak zle i zawsze lub prawie zawsze byl wypracowywany kompromis.Wiekszosc tych wojen byla spowodowana raczrj zla interpretacja lub niedomowieniami,ale bylo super.Coz jesli Enigma mimo Twoich usilnych jak mysle staran nie jest zainteresowana udzielaniem sie na forum to jest to jej autonomiczna decyzja obojetnie jakimi czynnikami jest spowodowana.Ja moge tylko dodac ze brakuje Jej na tym forum.


Metka Smerfetka, jak miło i jak przyjemnie czytać, sczególnie, że miewałam milsze dni niż dzisiejszy........ Romacie K, dzieki również. Aha, jesli ktoś ma problemy niech pyta. Odpowiem.
Enigma to naprawde osoba godna poznania:D Wiem bo tez mialam jakis czas temu ( dwa lata , hmmm..) ja poznac w realu i od tamtej pory, ja strasznie cenie i podziwiam. Mam nadzieje, ze bedzie sie odzywac i tutaj
Przyłączając się do Waszych próśb pragnę Cię zapewnić Enigmo,że Dziadek wprowadził drastyczny program oszczędnościowy dla swego uzębienia.Toteż kąsać ani podgryzać już nie będzie.A naprawdę byłoby niezwykle miło przeczytać choćby od czasu do czasu jakiś Twoj tekst.
Pozdrawiam
Apropo forumowych znajomosci.. byl u mnie ostatnio dawno nie widziany tutaj Bratek. Jako ze rajd byl dlugi bo az 7 dni, a nie na kazdym ktoku mialam cos do powiedzenia, weszlismy na temat Met i jak to Bratek u niej bywal.. Mam nadzieje ze cie uszy nie piekly . No coz.. Teraz jeszcze bardziej chce poznac ta ciekawa osobke
aż strach się bać, hieh;) ciekawe cóż to ten kwiatuszek o mnie naopowiadał:/
Prawdę, Samą Prawdę i Tylko Prawdę .................. jak sądze

Pozdrawiam
Bratek jak na cowboya przystalo jest pewnie prawdomowny bo wie ze za klamstewka" na ubitej ziemi sie stawa".
Na ubitej ziemi to ja sie z nim najprawdopodobniej niedlugo spotkam, a potym jak widzialam jak sobie daje rade z wiatrowka, to moge juz mu trumne z desek zbijac
Hehe witam. ale tylko na chwilkę bo nie bardzo mam czas. I niestety ale narazie nie będę go miał. ale jak już wyjadę na Studia to może częściej będę zaglądał . Racja Magellanie „Prawdę samą Prawdę i tylko Prawdę” oczywiście moje odczucia były bardzo dobre po pobycie u Met. Co do tej trumny to może się nie spiesz bo będę jeszcze trenował !! Jeszcze raz przepraszam za moją nieobecność na forum. Dziękuje AWEK za świetny rajd i "milusie" towarzystwo, I MET za gościnność. Pozdrawiam i postaram się zamieścić jaki opis rajdu w najbliższym czasie.
Będziemy czekać niecierpliwie Bratku
dobrze ze ujoles to "milusie" w cudzislowiu, bo bym sie bala ze byles u jakiejs innej AWEK
Nareszcie nasze Braciunio się odezwało.A już myślałem,iż to Łoś i s-ka zżarły klawiaturę z braku witaminek .Będziemy czekać na Twoje następne odwiedziny.
Awek jesteś MILUSIA bez cudzysłowia,tudzież innych znaków interpunkcyjnych.Sądzę,iż zaznaczenie przez Bratka miało na celu wyeksponowania Twoich tak pieczołowicie skrywanych przed otoczeniem kryształowych cech chrakteru .A na przesadną skromność szkoda czasu i Twego literackiego talentu.Lepiej spożytkuj go na opis święcenia (i nie tylko) szlaku.
Pozdrawiam
Tak tak Awek nie dość że ma kryształowy charakter to jest wspaniałym przodownikiem i to ona lepiej napisze opis rajdu. Ja niestety ale nie umiem pisać : ( a pyzatym wole się jej nie narażać bardziej (napisaniem lub opuszczeniem czego cokolwiek). Pozdrawiam i Nie martw się Dziadku Los ma wystarczająco witaminek wręcz powiedziałbym że za gruby się zrobił.
Pozdrawiam
No dobra, przyznam sie ze troche zjechalam Bratka o to co napisal i pewnie dlatego nie zamiescil opisu.
Takwiec nie pozostaje mi nic innego jak zacytowac jego opis i ewentualnie wcisnac swoje 3 grosze:

Rajd „Ostatniej Nadziei” postaram się napisać jakąś relację z rajdu po górach świętokrzyskich. Wyruszyliśmy 23 sierpnia 2004 o godzinie 10:30 z miejscowości Kaczyn. Wyjechliśmy odpowiednio na : Awek (Pani kierownik) na Quiku, Ja na Belli, Witek na Lokacie, Krzyś na Bochunie, Wiola na Baśni i Magda na Kopii. Wiec było nas 6 osób. Pierwsze dwa koniki (czyli Quik i Bella) Zostały rano przywiezione przyczepą od Ewy. Pozostałe koniki zostały wypożyczone z Gospodarstwa Agroturystycznego państwa Wysockich z Kaczyna. po około 8 godzinach jazdy dotarliśmy do miejscowości Widełki. Ugoszczono nas tam pyszną obiadokolacją jak i śniadaniem następnego dnia. 4 koniki nocowały w stajni a dwa na padoku. My mieliśmy do dyspozycji starą chałupkę drewniana i wygodne łóżeczka. (moje 3 grosze: tego dnia objechalismy rezerwat Biale Ługi- ponad 100ha torfowisk, Kosciol w Cisowie z diablem, a
w Widelkach nocowalismy w orginalnej zagrodzie z 1910 roku, krytej gontem, ktorego to wyrobem zajmuje sie gospodarz) Rano zrobiliśmy sobie trening w strzelaniu z wiatrówki do tarczy. O godzinie 10:40 wyruszyliśmy w drogę. Jechaliśmy 7 godzin. Po drodze czekała nas przeprawa przez górę Zamczysko (kolejne 3 grosze: na gorze zamczysko stal kiedys zamek, a trasa biegnie nad jego lochami i trzeba zjechac wasko sciezka i uwazac aby nie spasc)– dość trudny podjazd (czyli stromo, wąsko i nisko a na dodatek kamieniście), o godzinie 17.40 dotarliśmy do miejscowości Trzcianka. Jak zwykle obiad i śniadanie przepyszne . 24- go jechaliśmy prawie 9 godzin przy czym mieliśmy zwiedzanie klasztoru Benedyktynów na Świętym Krzyżu, i długi stęp przez Park Narodowy(i znowu ja: Do swietego krzyza wjezdzalismy po goloborzach, ale zarosnietych troche, bo te odsloniente to mozna ogladac tylo za oplata. Nastepnie wiekszosc grupy weszla do klasztoru i nie wiem co ta robili . Nastepnie przebijalismy sie nia "dziko" przez park, a potem stara kolejka woskotorowa, modlac sie aby nas nie zlapal lesniczy (co oczywiscie mialo miejsce). Puzniej przez pasmo Klonowskie i Bukowa Gore, na ktorej sa piekne wychodne piaskowca, bedace pomnikiem przyrody nie ozywionej.). O godzinie 17:50 dotarliśmy do miejscowości Wiącka. Nocleg mieliśmy w domku drewnianym w Ekologicznym Gosp. Agr. Obiadek pycha śniadanko zresztą też (dostaliśmy dzbanek z herbatą i w nim przeróżne zioła i dodatki wyglądało to jak Akwarium.). W sąsiedniej wsi odwiedziliśmy stadninę koni Highland Pony. Kolejnego dnia opowiedzieć nie mogę bo nie pojechałem gdyż Bella miała wyciek ropy z rany w okolicach wymion i dostała antybiotyk. Do Wąchocka dotarłem samochodem.

AWEK-->"Tego dnia mielismy opuznienie z wyjazdem, gdyz Belle ugryzlo jakis czas temu paskudztwo i infekcja sie wdala. Ropa naszczescie znalazla ujscie, ale Bella musiala dostac leki przeciwbulowe, ktore dzialaja lekko oduzajaco. Wzwiazku z tym oddelegowalam Bratka do samochodu, aby pojechal przodem i nauczyl sie paru nowych kawalow o Wachocku.
Wielkim szczesciem bylo to ze Bella byla nauczona chodzic przywiazana do siodla Q-ik'a, wiec kazde miejsce gdzie moglismy sie natknac na ludzi pokonywala w taki sposob, a pozatym to chodzila luzno gdzie chciala (raz nawet prowadzila caly zastep ).
Pierwszym ciekawym miejscem jakie odwiedzilismy byl Rezerwat Kamien Michnowski, podobno jest tam ukryty skarb, zakopany w trumnie przez dwoch braci. Zyl tez w tamtejszej jaskini diabel chodzacy w czerwonych gaciach, ktory gral przepieknie na skrzypcach i przywabial swoim graniem ludzi ktorzy nie poszli w niedziele do kosciola lub szli do zrodla "burzacy stok". Ale z faktow wiemy ze zpewnoscia ukrywali sie tam partyzanci podczas WW II jak rowniez powstancy z powstania Styczniowego.
Dalej pojechalismy pod zrodlo Burzący Stok, gdzie podobno woda ma wlasciwosci uzdrawiajace, niestety napicie sie wody nie uleczylo mojego skaleczenia, ani samopoczucia niektorych turystow (hehehe). W tym miejscu mielismy popas, gdyz dalsza trasa biegla, a raczej miala biec przez droge z "kocich lbow". Niestety niepodkote konie z Kaczyna chodzily jak po rozrzazonych weglach. Nie dlugo sie zastanawiajac pocjechalam na "skroty" przrzez las. Tego co tam sie dzialo nie da sie opisac. Powiem tylko tyle ze jechalismy po sciezkach gdzie nawet dzika zwierzyna nie chodzila, a miejsca takie jak Wykus i polana Langiewicza zostaly przez nas jakimsc cudem ominiente."

Z Wąchocka wyjechaliśmy przed 11:00 i mieliśmy postój u Awek (jej babcia zrobiła pyszne ciasto „osie gniazdka”) mieliśmy tam dość długi postój (A byl by dluzszy gdzyby nie wiedzma swietokrzyska-czyt. AWEK- nie kazala im jechac dalej. Gdy wyjechalismy przegnalam ich jeszcze po zabytkowej tamie nad zalewem Mostki) Później pojechaliśmy do „Muzeum Orła Białego” w Skarżysku Kamiennej, potem krótkie wyścigi po piaskach i dojazd do Gospodarstwa państwa Bargiełowskich w Suchedniowie. Wielkie wrażenie wywarł na mnie gospodarz pan Bartek, ma chyba wszystkie możliwe kursy związane z końmi i wiele ciekawych kaset o metodzie Natral, a do tego jest niebywałą osobowością. Oboje gospodarze bardzo mili i gościnni. Z Suchedniowa natomiast wyjechaliśmy o 10.10 jechaliśmy (znowu ja: Jechalismy przez Michniow, ktory to zostal spacyfikowany przez niemcow . Spalili w stodole zywcem cala wies, lacznie z kilkumiesiecznymi dziecmi, kobietami ciezarnymi i starcami
) i jechaliśmy i postanowiliśmy objechać prywatną drogę łąką, niestety ale okazała się że jak na nieszczęście ta łąka to były bagna. 5 koni przeszło ale jeden skręcił w głębsze błotko po czym się przewrócił. Po ściągnięciu z niego siodła i nabraniu przez konika sił udało się go wyprowadzić na suchą drogę. Mieliśmy dłuższy postój ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze. I tak po 19-tej trafiliśmy do Cydzyny. W Cydzynie podziwialiśmy Hajlandy Wioli (Roan i Szaron) mama Wioli (bo nocleg był u Niej) przygotowała przepyszne jedzonko. Wieczorkiem poszliśmy na plażową dyskotekę nad zalewem Cydzyna. Rano zjedliśmy śniadanko a potem jeszcze przed wyjazdem zostaliśmy poczęstowani rosołkiem. Ewa wykąpała koniki i tak wyjechaliśmy o 12:00. po przejechaniu kilku gór o 16:20 dotarliśmy do Kaczyna. Tak Właśnie nasz rajd dobiegł końca. Spakowaliśmy koniki Awek na przyczepę i rozjechaliśmy się samochodami w swoje strony ; (. Dziękuje Awek za konika i wszystkim uczestnikom za miłe towarzystwo, ale przede wszystkim dziękuje poczciwej Belli że niosła mnie tyle kilometrów na swym grzbiecie. Rajd ten to najlepsze chwile moich wakacji. Wszystkim polecam takie rajdy i turystykę konną.

[ Add: Pią Wrz 03, 2004 5:47 pm ]
Ale narobiliscie mi smaku . Moze kiedys, jak ustabilizuje sobie troche sprawy zawodowe i finansowe skusze sie na TAKI rajdzik.Opis super.
Opis extra .Jak widać praca zespołowa tak wybitnych osobistości musi przynieść wspaniałe efekty.Mam tylko jedną małą uwagę w kwestii organizacyjnej (Dziadek nie byłby chyba Dziadkiem gdyby się do czegoś nie przyczepił ).Otóż w dniu kontuzji Belli zamiast wysyłać Bratka samochodem należało oddelegować Go w okolice Kamienia Michnowskiego gdzie z powodzeniem mógłby robić za diabła w czerwonych gaciach.Zresztą mniejsza o kolor tych ostatnich ,czy grę na skrzypkach.Dodatkowa atrakcja rajdu byłaby pewna.Jeszcze raz dziękuję za bardzo interesującą relację.
Pozdrawiam
A tutaj macie zdjatka z rajdu ZDJECIA