ďťż

kowal-jak nauczyć konia stać przy werkowaniu kopyt?

Baza znalezionych fraz

Futbolin

Ostatnio przyjechał do mojego konia kowal, swoją robotę wykonał świetnie, jestem bardzo zadowolona, tym bardziej,że na jego miejscu zrezygnowałabym z robienia kopyt mojemu koniowatemu kilka razy w ciągu tego jednego strugania... na szczęście miał on nie tylko pojęcie w kwestii robienia kopyt, ale i mnóstwo cierpliwości i podejścia do mojego niesfornego cwaniaka...

Sytuacja rysuje się tak:
Konio, przekochany hucułek, w obejściu misio, można z nim zrobić dosłownie wszystko, kopyta podaje, czyszczę je bez problemu, bez problemu myje, susze, smaruje, generalnie wszelkie zabiegi nie robią na nim żadnego wrażenia, mogę od niego brać te nogi w kółko na zmianę a on po prostu mi je podaje, i stoi dalej, co najwyżej jak już mu się naprawdę baraaardzo znudzi, to podnosi drugą nogę(tą której nie trzymam) co oczywiście powoduje,że muszę puścić ta którą trzymałam, bo przecież całego konia nie utrzymam... ale odrazu potem biorę nogę i nie ma problemu daje ją znów i ładnie trzyma...tak więc w skrócie-nogi podaje ładnie.
Jakoś tydzień temu przyjechał do nas kowal, mieliśmy w stajni do zrobienia 4 konie, najpierw dałam swojego, bo miał być tym "najspokojniejszym"... i wyglądało to tak... początek całkiem całkiem...potem koń przygniatał kowala, kopał, wyrywał nogi, stawał dęba i celował przednimi i tego typu dziwne rzeczy... na szczęście kowal-facet z podejściem nie zostawił nas z połową wystruganą a połową niezrobioną, próbował podnosić koniowi nogę na lonży, tzn. przednią brał na lonży przełożonej przez konia, więc powodowało to efekt taki, jakby koń sam trzymał tą nogę w górze, ale i to nie wiele dało, chwilę trzymał (kowal wtedy nie strugał-chciał,żeby koń się uspokoił) po czym znów szalał, uderzenie po nodze batem też niewiele wskórało, ja stałam wryta, nigdy w życiu nie widziałam swojego konia w takiej wersji...w ogóle nie wiedziałam,że on takie "numery" potrafi, że cwaniak jest to wiem, ale że do tego stopnia?...
żeby było śmieszniej kolejnego dnia wzięłam konia dokładnie w to samo miejsce gdzie miał robione kopyta, podnosiłam je, specjalnie długo czyściłam, potem myłam, suszyłam,smarowałam-celowo inna maścią piętki i strzałkę inna resztę kopyta, wszystko,żeby trwało jak najdłużej, potem wzięłam tarnik,niby,żeby coś tam mu spiłować, a on co? stał...

Macie jakiś pomysł?, co zrobić,żeby kolejnym razem nie było takich "pokazów" przy robieniu kopyt?


Trudno powiedzieć - może kowal nieświadomie wybijał konia z równowagi, może koń bał się nowej sytuacji (nowy ludź), a może kowal mu źle pachniał i już....
Valkiria, ja myślę,że to kwestia tego,że koń pierwszy raz od bądźmy szczerzy jakieś 7 lat miał robione kopyta tak dokładnie i tak profesjonalnie... wcześniej rozczyszczał je wcześniejszy właściciel konia, do którego jak by nie było koń był przyzwyczajony a no i struganie trwało krócej-bo było mniej dokładne...do tego myślę,że wcześniejszy właściciel konia nie "bawiłby się" z koniem tak jak nasz obecny kowal, załatwione byłoby to zapewne inaczej... no a teraz wzięłam sprawy w swoje ręce i jak napisałam jest baaardzo zadowolona z tego, jak kopyta mojego konia zostały zrobione i z podejścia p. Marcian do mojego kopytnego,ale chciałabym kolejnym razem uniknąć takich niespodzianek... problem w tym,że nie mam pojęcia co mam zrobić,zęby kolejnym razem było tak jak powinno...
Obiś, a jak był strugany to stałaś przy nim itd?

A może pomogło by jak byś trzymała noge kowalowi? Wiem, że nie każdy na coś takiego pójdzie, ale znam i takich, którzy się zgadzają..

Albo własciwie to ja nie wiem co ..


Koń podaje nogi, zwłaszcza tylne osobom, do których ma zaufanie.
Bo koń z natury swojej musi mieć możliwość ucieczki , więc swobodne nogi.
A tylne to jednoczesnie broń, więc nie lubi być rozbrajany, jeśli komuś nie ufa.
Jeśli po długim czasie rozczyszczania przez jedną osobę, pojawia się ktoś inny, to może być problem.

Dlatego . kiedy Kuba ( duży) ma robione werkowanie , to strategiczne nogi, czyli tylne trzymam przeważnie ja.
Druga sprawa to narzędzia kowalskie, z którymi może nie miał do czynienia wcześniej.
U mnie konie reagują właśnie na to - dźwięk, wygląd.

Trzecia sprawa.
To , że człowiek jest zadowolony z pracy kowala , to nie znaczy, że koń również.
Często kowale wycinają żywą podeszwę, sprawiając koniowi ból.
Czasem mocno przyginane jest kopyto , co prowadzi do skurczy- może koń mieć również wadę budowy.
To tłumaczy przestrach konia , stawanie dęba , wyrywanie się.
I dodatkowo bat na nogę utrwala schemat myślowy u konia.
Kowal, narzędzia, unieruchamianie nogi lonżą , bat- czyli strach i ból.
Kowal musi mieć tez odpowiednie podejście do koni- sama widziałam, że to może sprawić "cuda".
Bez krzyku, uderzeń .
Następnym razem będzie tak samo, albo gorzej , jeśli nie przekonasz konia, że można inaczej.

Warto, żeby koniowi czyściły kopyta różne osoby,
Warto przyzwyczaić konia do pilnika, szczęku narzędzi.
Robić to tak często, aż stanie się rutyną.
Można to wszystko robić w czasie karmienia , żeby koń miał dobre skojarzenia , a jednoczesnie był rozluźniony- jak je , wtedy jest z całą pewnością.

Oczywiście to przyzwyczajanie będzie trwało tak długo, jak silny uraz u konia powstał.
Artanis, tak,stałam przy nim, przy pyszczku i na początku było ok, ale to tylko na początku...przy 3 nodze-przedniej zaczął totalnie świrować i na niewiele ja sie tam zdałam...zapewne mogłabym mu trzymać nogi, tylko że ja bym mu ich już wtedy w życiu nie utrzymała...

guli, z tylnimi nogami właśnie nie było takiego problemu...gorzej było przy przednich... co to pracy kowala, uważam,że był to pełen profesjonalizm, mówisz,że uderzenie konia batem po nodze jeszcze pogarsza sparwę, ale nie było Cie przy tej sytuacji... ja naprawdę na miejscu kowala bym podziękowała za takiego konia, bo było to po prostu niebezpieczne... poza tym zanim go w ogólę uderzył tym batem w nogę, którą miał koń podać próbował różnych innych metod, uderzenie nie było jego wyrzuceniem emocji na zewnątrz a jedynie kolejna jakąś próbą zdziałania czegokolwiek, także o tyle na ile nie bije swojego konia w żadnej formie, bo sa inne metody, tak w tamtej sytuacji-sytuacji zagrożenia uważam,że trzeba było próbować "wszystkiego"...
guli, ale do czego ja mam go przyzwyczajać, skoro napisałam,że kolejnego dnia wzięłam go dokładnie w to samo miejsce, "bawiłam" się z jego kopytami celowo długo i nic, stał jak zawsze...
Obiś, może fakt, że kiedy koń podniósł drugą nogę a Ty tą, którą trzymałaś puściłaś, zapaliło w głowie konia "lampkę", że "aha, to jak zrobię tak i tak, to on/ona tę nogę puści". Może mu się nie podobało, że to przecież KOWAL a nie zwykły człek.;)
Koń widzi i czuje różnice w podnoszeniu kopyt, zaczai, kiedy kopyta podnosisz Ty, kiedy podnosi ktoś inny, mimo, że robi się to praktycznie tak samo, a już na pewno koń doskonale wie, że kopyta będzie mu podnosił kowal i widzi różnicę:
- bo kowal podnosi wyżej
- bo kowal wprowadza "nacisk" na obydwie strony kopyta
- bo kowal inaczej kładzie sobie kopyto na kolano
- i w końcu, aczkolwiek to nie jest aż takie ważne jak sam sposób podnoszenia kopyta - bo kowal robi coś innego z tym kopytem.

Zazwyczaj "oswajaliśmy" konie w ten sposób, że sami braliśmy te kopyta i wkładaliśmy sobie pomiędzy nogi, rozciągaliśmy te nogi, podnosiliśmy wyżej - niżej, w górę, a jeśli któryś próbował wyrwać ze strachu, uspokajaliśmy - jak próbował wyrwać chamsko, karciliśmy głosem, a w końcu trzepnięciem. Na własnym, w wyniku różnych okoliczności "standardowej procedury" nie przeprowadziłam i miałam niezłe jajca Za pierwszym werkowaniem stanął dęba przy przodach i wyrwał któryś tył. Szacun dla kowala, naprawdę, bo mimo niesubordynacji końskich udało mu się dobrze rozczyścić oby 4 kopyta, za kolejnym razem już tylko stanął dęba, tyły podał bez żadnego problemu - za kolejnym razem stał cichutko jak myszka, cierpliwie i spokojnie czekał, kowal bez problemu 4 kopyta zrobił, pięknie.

... co to pracy kowala, uważam,że był to pełen profesjonalizm, mówisz,że uderzenie konia batem po nodze jeszcze pogarsza sparwę,

Ja jeszcze do niedawna uważałam, że kowal, który przyjeżdżał przez prawie rok był profesjonalistą

Tylko po każdym struganiu kuca , ten przestawał swobodnie chodzić, a w czasie werkowania zachowywał się coraz gorzej łącznie ze stawaniem dęba- i to przy przednich nogach .
A to koń , który przy pierwszych werkowaniach stał jak aniołek.
Kopwal ten nigdy nie uderzył go, podchodził za to spokojnie i nigdy na niego nie złościł się.
"przerobiłam " chyba z sześciu kowali.
Jeden był z pomocnikiem i byłam zdumiona, jak szybko i sprawnie można werkować.
Nie wiem czy zamienili między sobą ze dwa zdania przyciszonym głosem - koń stał jak zaczarowany.

Teraz kuc ma taki uraz do bolących kopyt , że nawet mnie nogi wyrywa jak tylko tarnikuję.
Fakt, że ma obolałe, co jakiś czas kuleje , więc trudno mu dłużej opierać się na jednej przedniej.
Ale przede wszystkim lęk nim powoduje.
Po przebytym ochwacie , werkowany nieodpowiednio przez dwa lata , zostały mu zupełnie zniszczone kopyta w sensie złego skątowania.
I ciągle wychodzą stare krwiaki.

W konkretnym przypadku.
Jeśli Ty wykonujesz dokładnie te same czynności co kowal- używasz noża , tarnika, wyciągasz nogi, a koń stoi spokojnie, to znaczy , że problem nie jest w czynności, tylko w człowieku, który to wykonuje.

Czemu zmieniałaś kowala?

p.s

Końskie nogi wcale nie są ciężkie- koń trzyma swój ciężar, problemem może być tylko niewygodna pozycja i mnie np boli kregosłup, gdy trzymam dużego konia.
Przy kucu kucam, więc nie ma tego problemu.
guli, wiem,że końskie nogi nie są ciężkie-w momencie kiedy koń je trzyma w górze, ale jeżeli wariuje utrzymanie nogi nawet hucuła graniczy z cudem...
Kowala zmieniłam z powodu banalnego,który już po cześć opisałam wyżej, tzn chciałam,żeby kopyta mojego konia wyglądały tak jak powinny, były zrobione profesjonalnie i naprawdę winy w kowalu doszukiwać sie nie będę... koń mi kulał o czym pisałam tez na forum, weterynarz doszukał sie winy właśnie w kopycie, a konkretnie w niewłaściwym wystruganiu, niewłaściwym "obrobieniu" strzałki... fakt,że moje "znanie" sie na końskich kopytach nie jest może wielkie,ale ja widzę ogromną różnice pomiędzy tym, jak strzałka i podeszwa wyglądają teraz a jak wyglądały kiedyś...

przypuszczam,że koń dlatego tak kombinował, bo trwało to dłużej niz standardowy zabieg przy jego kopytach wykonywany przeze mnie, do tego jak by nie było jest różnica pomiędzy czyszczeniem czy smarowaniem a struganiem różnymi narzędziami...
Nie wydaje mi się,żeby go to bolało,dla mnie po prostu nie chciał i tyle, było mu może niewygodnie,za długo, coś mu nie pasowało,zaczął kombinować, zobaczył,że ma to jakiś efekt więc nasilił swoje "wariacje"...

Vesna, może faktycznie powinnam spróbować mu kopyta podnosić na różne sposoby...tzn wyżej,niżej,opierać o kolano itd itp. Może przyniesie to jakiś efekt
Ja sama jestem właścicielką konia z traumą który na kowala reaguje wręcz alergicznie gdyż miał straszne przejścia u poprzednich właścicieli. Jest to ogier, silny i duży, na dodatek musi być kuty więc cały zabieg trochę trwa. Nasz kowal jest porostu kapitalnym człowiekiem, siła spokoju i konsekwencji. Mój koń kopie, próbuje gryźć, staje dęba, przygniata kowala do ściany...i ten nigdy, przenigdy nie podniósł nawet na niego głosu, nie mówiąc już o użyciu siły, gdy widzi że ja zaczynam się denerwować uspokaja jeszcze mnie i mówi ze moje nerwy koniowi nie pomagają, zaproponowałam coś na uspokojenie żeby szło sprawniej i żeby kowal nie musiał się męczyć-na to też się nie zgodził gdyż uznał, ze koń musi przywyknąć na trzeźwo do takich zabiegów. Dodam, ze przy codziennej pielęgnacji kopyt koń jest bardzo grzeczny. Efekty postępowania kowala już są widoczne, nie jest jeszcze idealnie ale koń reaguje już dużo mniej gwałtownie, dłużej stoi bez kombinowania, nie jest aż tak agresywny jak na początku... wydaje mi się zatem że jedyną metodą jest spokój, opanowanie i konsekwencja na mojego Łobuza podziałało.
Finezja, w takim razie mam po prostu czekać na to, co będzie kolejnym razem? Nie bardzo chciałbym aby kolejnym razem znów miała miejsce taka sytuacja...poza tym jest też różnica pomiędzy koniem z traumą,a koniem, któremu się po prostu sytuacja nie spodobała...jednak jest jeszcze kwestia tego,że przede mną nikt nie czyścił go tak...nazwijmy to "dokładnie" , więc koń jest jakby dopiero wdrażany... przy czyszczeniu kopyt itp nigdy nie miałam problemu,ale tu kolejną sytuacją stresową mogło być inne miejsce, niż to w którym zazwyczaj jest czyszczony...
widocznie nazbierało się kilka czynników, które mu nie podpasywało, sytuacja w jakiś sposób stresowa no i zaczął kombinować...

chyba najlepszym wyjściem będzie czyszczenie kopyt częściej tam, gdzie był strugany, i to o czym pisała Vesna, czyli branie nóg na "różne sposoby", może to pozwoli mu się oswoić bardziej z sytuacją jaka ma miejsce przy kowalu
Ja mówię po prostu co mówi nasz kowal-spokój i wytrwałość, po moim koniu widzę, ze to skutkuje. Nie wiem, czy branie nóg na długo i na rożne sposoby pomorze, ja mogę z Jego nogami robić wszystko co chcę i jak długo chcę ale gdy przychodzi do strugania i kucia koń popada w amok... oczywiście że warto próbować wszystkiego i mam nadzieję, że poskutkuje, mnie po prostu chodzi o to że koń musi przywyknąć do kowala skoro do codziennej pielęgnacji jest przyzwyczajony, a przywyknie wtedy kiedy nie będzie kojarzył go z czymś nieprzyjemnym czy bolesnym a także wtedy kiedy będzie wiedział że jego kombinowanie i tak do niczego nie prowadzi.
Finezja, no tak,wiem,że kiedyś sie przyzwyczai,tylko nie chciałabym żeby coś się stało,zanim się przyzwyczai,bo to jest najnormalniej niebezpieczne... dlatego też pytam,czy ktoś ma jakiś pomysł,nie wiem,może da się zrobić coś aby kolejnym razem było chociaż trochę lepiej....
hehe.. ja też znam kowala, który postępuje tak jak kowal Finezji. Ma swojego pomocnika i kazdego konia wystruga/okuje. Nie widziałam jeszcze nigdy, żeby któregoś trzepnoł.. ale fakt faktem konie czują do niego jakiś respekt.. no i jego pomocnik silny chłop jest i nawet jak koń "wierzga" on dzielnie nogę trzyma w górze, sama nie wiem jak on to robi nigdy nei widziałam również, żeby koń mu noge wyrwał.. a kuli od hucułów do slązaków..

Ale dobra nie o tym w temacie..

Obiś, ja na twoim miejscu poprubowała bym to co pisze Vesna, ale jednak spróbowała bym przy następnym struganiu byś to ty trzymała noge kowalowi..
Może i tylko po to, by sprawdzić reakcje konia, a może rzeczywiście bedzie stać spokojnie tak jak to jest w przypadku Guli
A co do tego niebezpieczeństwa to ja po skończonej robocie-trwało to ze 3 godziny, powiedziałam-"To był jakiś koszmar" na co kowal stwierdził, ze ja to chyba jeszcze mało w życiu widziałam, myślę więc że skoro nie jest dla nich straszne kopanie, wierzganie, gryzienie, przygniatanie do ściany, stawanie dęba itp itd to po prostu ludzie w tym fachu są uodpornieni na takie przypadki, wiedzą jak sobie radzić w takich sytuacjach i co robić żeby nikomu krzywda się nie stała...a co do metod to może faktycznie warto spróbować żebyś to ty trzymała nogę swojemu koniowi przy werkowaniu, przedłużanie codziennej pielęgnacji też czasem skutkuje choć na mojego kopytniaka nie działa bo normalnie można mu z nogami robić wszystko ale jak przyjedzie kowal to i tak jest panika i reakcje agresywne. Może jednak na Twojego konia to podziała.
Artanis, nie wyobrażam sobie,żeby ktokolwiek utrzymał nogę koni, który właśnie staje dęba, celuje przednimi przy czym stoi na jednej tylnej i jeszcze ją jakos dziwnie po chwili podnosi i jest cały jakby w powietrzu...rożne dziwne rzeczy robił...

wiecie, ja mam świadomość tego,że zawsze się znajdzie ktoś kto mu kopyta zrobi i pewnie jest tak jak Finezja, napisała,że kowale w pewien sposób "uodpornieni" i wiedzą kiedy gdzie odskoczyć, tylko nie mniej nie zmienia to faktu,że są tylko ludźmi i zawsze może się zdarzyć,że nie ucieknie,że oberwie i to nawet nie koniecznie kopytem, nie zapominajmy,że z regóły kowal trzyma w ręku np.nóż...wiec nie miło byłoby gdyby on czy też koń w takiej sytuacji przypadkiem tym nożem oberwał...
może przesadzam, ale naprawdę nie wyglądało to ciekawie i lepiej by było,gdyby stał grzeczniej nie tylko ze względu na kowala ale i jego bezpieczeństwo... tak więc chyba warto jednak popróbować wszelkich sposobów z tym podawaniem nóg itp, może coś zdziała, a zapewne nie zaszkodzi...
Ależ oczywiście, ze warto dążyć wszelkimi sposobami do tego aby koń stał grzecznie i wszyscy mogli czuć się komfortowo i bezpiecznie-zarówno Ty jako właścicielka, kowal a także koń. Mnie także na tym zależy żeby mój kopytniak przyzwyczaił się i nie sprawiał kłopotów. A może warto spytać kowala czy ma jakieś zalecenia, coś co można ćwiczyć i w ogóle. Mój koń bał się dźwięku uderzania młotka o kowadło czy w podkowę, wiec kowal zalecił zebyśmy czasem puknęły młotkiem w podkowę żeby ten dźwięk nie był mu obcy i faktycznie się przyzwyczaił, przy kolejnej wizycie koń na ten dźwięk nie reagował juz tak dramatycznie. Kowal często potrafi coś doradzić-warto zapytać bo on widzi z czym koń ma największy problem.
Finezja, kowal zalecił min czyszczeni go właśnie w tym miejscu gdzie miał robione kopyta, dłuuugie czyszczenie, bo to miejsce jest mu raczej obce,rzadko tam jest czyszczony, bo to nie jego część stajni...dlatego właśnie odrazu drugiego dnia wzięłam go w tamto miejsce, myślę,że miejsce też mogło mieć spory wpływ na to,jak się zachowywał no i kowal jeszcze mówił, o podnoszeniu kopyt i długim trzymaniu w górze, wydłużaniu czasu trzymania, tzn od takiego normalnego trzymania jak do czyszczenia czy mycie po podniesienie i trzymanie kilka minut

Artanis, nie wyobrażam sobie,żeby ktokolwiek utrzymał nogę koni, który właśnie staje dęba, celuje przednimi przy czym stoi na jednej tylnej i jeszcze ją jakos dziwnie po chwili podnosi i jest cały jakby w powietrzu...rożne dziwne rzeczy robił...
nie wiem jakiej jesteś postury, ale ja tak konie razem z kowalem "kułam" oczywiscie nie zawsze dało sie utrzymać, ale zabić sie nie dałam.. mówię o hucułach..

Obiś, to może zrobisz jak kowal zalecił?
ja jestem za tym żebyś sama trzymała nogi, koń będzie czuł się bezpieczny bo Ci ufa...razem z moją znajomą trzymamy swoim koniom (ślązaczki) i jest git:) kowal nie daje rady
no i sugeruję żeby konik zażył więcej ruchu przed kuciem:) gdy nie będzie tryskał świeżą energią będzie grzeczniejszy, może pomoże:) albo po prostu kowal mu się nie podoba i już

Finezja- zgadzam się z Tobą przyzwyczajanie konia to dźwięków jakie towarzyszą podczas robienia kopyt bardzo pomagają:) mój koń bał się uderzeń młotka o kopyta, ma 15miesięcy teraz i nie ma żadnych problemów, stoi jak marzenie
Artanis, biorę troche ze wszystkiego co zalecacie i z tego co zalecił kowal , czyli właśnie te branie nóg, trzymanie coraz dłużej, czyszczenie w miejscu gdzie był i będzie strugany itd itp, czy to efekt da, nie wiem, ale zapewne nie zaszkodzi bo chyba nic sensowniejszego nie można teraz zrobić

holonowna, więcej ruchu to się raczejnie dało...bo cały czas miał ruch zapewniony przed kowalem
acha:) no widać nie wszystkim pomaga:) każdy koń inny:) moja mała jak więcej pobiega niż zazwyczaj jest spokojniejsza i głupoty z głowy jej wypadają:)
holonowna, mój koń to cholerny cwaniak... inteligentna bestia, i o tyle o ile jest niepłochliwy i generalnie wszelkie nowości mu nie straszne, tak kowal mu wybitnie nie podrasował no i swoje wykombinował... tylko tak jak pisałam, tez nie mogę mieć do niego "ale" o to, bo taka sytuacja była dla niego po prostu totalnie czymś nowym, no i pojawiły się nowe narzędzia...może myślał,że chcemy mu całe kopysia poodcinać ,popróbuje tez tak jak pisałaś z narzędziami,żeby się do dźwięku przyzwyczaił, do innego miejsca i do trzymania nogi naprawdę długo w górze
myślę że dużo to da:) zwykłe opukiwanie kopystką kopyta mi pomogło:) i troche wyżej trzymałam kopyto:) potem przywaliłam młotkiem po brzegach, bardzo mi pomogło gdy mówiłam do niej "trzymaj", magiczne słowo sprawia że przestaje szarpać kopytem:)

daj znać potem jakie postępy:) może zrób symulacje:) jak z nim trochę popracujesz tak poproś żeby ktoś wcielił się w role kowala i to on np. opukiwał kopyto:)
holonowna, pewnie, dam znać, jak trochę pokombinuję