ďťż

Przybycie drowki do twierdzy

Baza znalezionych fraz

Futbolin

*w stronę twierdzy jechał powóz z odsłoniętymi oknami. Widać było, że ludzki stangret pierwszy raz był w tej okolicy, ale jechał dokładnie w stronę budowli, więc pewnie wcześniej dowiedział się, jak tam dojechać, a może nawet miał przy sobie odpowiednią mapę. Przez jedno z okien wszyscy mogliby zauważyć, iż w powozie siedzi około 130-letnia drowka ubrana w elegancką suknię ozdobioną pająkami. W objęciach kobieta ta miała drowie niemowlę, które spało spokojnie wtulone w matkę. Kolejną osobą siedzącą, a raczej klęczącą w powozie była około 30-letnia drowia dziewczynka. Jej jednak nie było widać, chyba, że ktoś miał naprawdę dobry wzrok, gdyż klęczała na podłodze niedaleko nóg kobiety. Pewnie była pokojówką lub służką kobiety i raczej nie wyglądała na urodzoną szlachetnie, bo nawet jej ubranie wyglądało biednie. Oczywiście było schludne, ale nie widać było na nim żadnej biżuterii, ani innych ozdób. Powóz powoli zbliżał się do twierdzy, ale mężczyzna co chwilę się rozglądał, jakby bał się, że zgubi drogę.*


*Droga przez Las Kłamstw nie była drogą łatwą - ale jeśli ktoś wiedział gdzie i jak się kierować mógł dotrzeć do miejsca w którym stała Twierdza. I ta też w końcu wyłoniła się zza drzew. Osobnik, który powoził mógł teraz bez trudu dostrzec górującą nad polaną budowlę - dostrzec ją również mogłaby siedząca w środku drowka - jeśli rzecz jasna akurat spojrzałaby przez okno na zewnątrz. Widoczna była też główna brama z basztą nad sobą i okalające Twierdzę mury. Nie było widać jednak ani na murach ani na baszcie żadnego ruchu... A nawet nie dałoby się zauważyć stojących wartowników... Przynajmniej z tej odległości.*
*stangret zauważył w końcu budowlę i odetchnął z ulgą. Doskonale wiedział, iż to oznacza, że nie zgubi się w tym lesie i bezpiecznie odwiezie swego pasażera na miejsce. Drowka siedziała w powozie i co chwilę zerkała przez okno. Doskonale wiedziała, że to, jak się teraz zachowa, będzie bardzo ważne, gdyż od tego będzie zależała jej przyszłość. Chwilowo jednak marzyła przede wszystkim o dojechaniu na miejsce. Gdy w końcu powóz zatrzymał się przed bramą, drowka głęboko odetchnęła, ale chwilowo nie zamierzała wysiadać z powozu. Nie dlatego, iż była zbyt dumna lub wyniosła, by wysiąść samej, lecz raczej z powodu nabrania kilku mocniejszych oddechów, a poza tym nie była pewna, czy jej wysiadanie byłoby dobrze widziane w siedzibie. W końcu była kapłanką, mimo, iż teraz w zasadzie nie posiadała Domu, gdyż swego w Podmroku nie akceptowała do końca, a na powierzchni właściwie była sama.*
*Przybycie powozu pod mury Twierdzy nie mogło zostać niezauważone. Tym bardziej, że w porównaniu z ostatnio goszczącymi tutaj przybłędami podróżującymi pieszo tym razem wyglądało na to, że przybywa ktoś bardziej zorganizowany. Dodatkowo warta, która teraz obsadzała pozycje na murach, w baszcie oraz przy bramie została poinstruowana o tym kogo może się w najbliższej przyszłości spodziewać. Na baszcie dostrzec można było jakiś ruch... I nawet nie kryjąc swej obecności jeden z wartowników patrzył właśnie w dół wlepiając swe oczy w człowieka - z jego pozycji nie było widać kto jest w powozie. W końcu jednak padło pytanie w mowie wspólnej* Kim jesteś? I czego tu chcesz? *Wartownik wykazał się na tyle stonowaną grzecznością by nie użyć zwyczajowej formy skierowanej do ludzkich "gości" Twierdzy... Tym bardziej, że wciąż nie wiedział kogo tak naprawdę ten powóz przynosi - i choć rzecz jasna potrafił skojarzyć fakty i mieć swe przypuszczenia to musiał uzyskać pewność.*


*po chwili drzwiczki do powozu się otworzyły i wysiadła z nich drowka ubrana w elegancką suknię, z symbolem bogini Pająków na szyi. Pewnie kobieta była kapłanką. Po chwili powiedziała w tym samym języku, co wartownik* Nazywam się Rauva z domu Horlbar. Ostatnimi czasy jednak mieszkałam na powierzchni w królestwie o nazwie Devortis. Dam właśnie dostałam wiadomość, iż Qu'ellar Yraen Ilharess zaprasza mnie tutaj. Dostałam też mapę, dzięki której tu trafiłam. Nie wiedziałam jednak, czy mam przybyć sama, czy z kimś, gdyż osoba, od której dostałam zaproszenie, nie powiadomiła mnie o tym, dlatego przyjechałam tylko z córeczką i swoją prywatną służką. Obie są teraz w powozie. *Po tych słowach spojrzała spokojnym wzrokiem na mężczyznę czekając na jego reakcję i odpowiedź. W końcu nie wiedziała, czy Matka Opiekunka powiadomiła swoich strażników, iż ma przybyć ktoś zaproszony do twierdzy.*
*Powiadomiła... No rzecz jasna nie osobiście ale wartownicy otrzymali informację o tym, że maja się spodziewać przybycia kapłanki Pajęczej Królowej. Toteż ton żołnierza zmienił się na bardziej jeszcze neutralny by nie powiedzieć, że przyjacielski - choć to ostatnie określenie w przypadku drowów raczej średnio oddawało sedno sprawy. W każdym bądź razie z góry padły słowa* Zatem witaj Pani! *A, że tego było mało to zza bramy dało się słyszeć jakieś dźwięki. Poruszenie i parę niezrozumiałych słów, by w końcu wrota drgnęły i przy dźwięku otwierającej się bramy powoli odsłaniać wejście do Twierdzy.*
*uśmiechnęła się i tylko skinęła głową, po czym wróciła do powozu. W końcu nie przyjechała sama, więc powinna zadbać o osoby, które z nią przyjechały, właśnie dlatego wsiadła do swego powozu i od razu wzięła śpiącą córeczkę na ręce. Jak każda drowka nie przepadała za opieką nad niemowlęciem, ale chwilowo nie miała wyboru. Stangret spokojnie czekał, aż ktoś da mu znak, by mógł wjechać na teren twierdzy lub, aż jego klienta wysiądzie z powozu i osobiście wejdzie do twierdzy, by on mógł odjechać do swoich innych zajęć. Widać było, iż mężczyźnie troszkę się spieszyło, ale wiedział wystarczająco dużo o mrocznych elfach, by nie sprzeciwić się kobiecie. W końcu był tylko naziemnym samcem.*
*I po kilku chwilach brama stała otworem. Po drugiej stronie widać było kilka z budynków dolnego zamku oraz zarys wewnętrznego muru w oddali. Dostrzec można było też wartowników stojących po bokach - jeden z lewej drugi z prawej strony. Trzeci mroczny elf - tez mężczyzna stał trochę dalej - tez po prawej stronie. Cała ta trójka jakby czekała na ruch ze strony Przybyłej. I co prawda brama najpewniej została otwarta też i po to by do środka mógł wjechać cały powóz.*
*gdy mężczyzna zobaczył szeroko otwartą bramę, od razu niepewnie wjechał powozem do środka. Zaraz za bramą jednak się zatrzymał i otworzył drzwiczki, by pomóc wyjść drowce. Kobieta z niemowlęciem na ręku powoli wysiadła z powozu, a za nią wysiadła dziewczynka, która niepewnie zaczęła się rozglądać po okolicy, jakby nigdy nie była w siedzibie drowów. Pewnie ta mała wychowywała się na powierzchni lub całe dotychczasowe życie mieszkała na ulicy. Po chwili drowka zaczęła rozglądać się za budynkiem, do którego powinna się udać. W końcu była w tym miejscu po raz pierwszy, a nie chciała od razu popełnić błędu.*
*Powóz bez żadnych problemów wtoczył się do środka a stojący po bokach bramy żołnierze nawet nie drgnęli. Poruszył się natomiast ten trzeci stojący trochę dalej - teraz z tej odległości można było dostrzec, że jego ubiór różni się od pozostałych i można też było wysnuć wniosek, że pełni tu jakąś bardziej znacząca rolę niż zwykły szeregowy żołdak. Podszedł na odległość około dwóch metrów i lekko się skłoniwszy oddając szacunek kapłance Pajęczej królowej przemówił* Witaj Pani. Pozwól, że zajmiemy się powozem... *Najwidoczniej drow myślał, iż powóz należy do drowki - tak jak i woźnica i można go teraz odstawić w odpowiednie ku temu miejsce.*
*mała drowka stojąca dotąd przy swej Pani od razu osunęła się na kolana i nisko spuściła głowę. Wiadome było, iż dziwnie to wygląda, że kobieta, mimo, iż była jeszcze dzieckiem, klęka przed samcem, ale tak wcześniej była wychowywana. Kobieta słysząc słowa mężczyzny powiedziała* Właściwie to nie jest mój powóz. Mój jest w naprawie, a ponieważ musiałam się spieszyć, więc ten wynajęłam. *Po tych słowach spojrzała na dziewczynkę i tylko pokręciła głową. Widać było, że nie podobało jej się zachowanie jej służki, ale z drugiej strony wiedziała, czym wcześniej zajmowała się mała i troszkę ją rozumiała.*
*Żołnierz witający kapłankę też był dość zaskoczony tym, że druga - młoda drowka padła teraz na kolana. Tym bardziej, że samiec nie znał jej ani też nie wiedział jaka była jej przeszłość ani jaka jest obecnie jej rola. Postanowił jednak nie dawać oznak swego zdziwienia i zaskoczenia kontynuował więc wątek wozu.* W takim razie życzysz sobie Pani by został odesłany czy przetrzymany tutaj? *Dla drowa bowiem sprawa była prosta. Bo nawet jeśli powóz nie był drowki tak jak i człowiek będący woźnicą to i tak to właśnie drowka ma wobec niego decydujący głos.*
*drowka również po chwili zignorowała swoją służkę. Porozmawia z nią na spokojnie lub mniej spokojnie po wszystkim. Słysząc słowa mężczyzny uśmiechnęła się dość niemiło zerkając na stangreta, po czym powiedziała* Planowałam go przetrzymać, bo na początku powiedział kilka niemiłych słów na temat mój i naszej rasy. Póki jednak nie dojechaliśmy na miejsce, nie mogłam tego zrobić. *Widać było, iż kobieta jest zła na stangreta i mimo, że po drodze się zmienił, nadal pamiętała jego obraźliwe słowa, gdy wynajmowała jego powóz.*
*Słowa kobiety były niczym innym jak wielkim problemem dla człowieka, który z nią przyjechał. Znaczyło to bowiem, że teraz stąd nie wyjedzie (albo nie wyjedzie prędko). Żołnierz skinął głową na znak zrozumienia słów kapłanki i rzucił teraz do dwójki żołnierzy stojących przy brami* Powóz odprowadzić do stajni. Człowieka zaprowadzić do celi! *Wypowiedziane beznamiętnie, tak jakby mówił o przenoszeniu przedmiotów. I jakby nigdy nic znów uwagę swą skierował na kapłankę mówiąc* Pozwól Pani, że zaprowadzę do komnaty. *Czekał teraz na zgodę.*

*Dwójka zaś żołnierzy, która dostała taki a nie inny rozkaz właśnie się ruszyła z miejsca by zając się wpierw człowiekiem. Wszak z pary - powóz i człowiek, to raczej ten drugi mógł sprawić więcej problemów. Brama zaś powoli zamykała się*
*spokojnie przyjęła do wiadomości, iż stangret będzie miał pewnie kłopoty. Jej to nie przeszkadzało, bo w końcu to głównie ją obraził, a nie znosiła, gdy naziemcy, a zwłaszcza naziemne samce się do niej nieodpowiednio odzywał i ją obrażał. Słysząc słowa strażnika tylko skinęła głową, po czym powiedziała* Wyślę tylko swoją służkę po niewielką torbę, którą w powozie zostawiłam i jestem gotowa. *Po tych słowach dała znać swej służce, a ta od razu wstała z kolan i poszła wykonać polecenie swej Pani idąc jednak na stopach, ale z nisko spuszczoną głową. Widać jednak było, że jej Pani jest na nią niezadowolona.*

*mężczyzna spojrzał przerażony, ale nic nie powiedział. Zapomniał o tym, co na początku mówił o drowce i teraz pewnie za to zapłaci.*
*Żołnierz po raz kolejny skinął głową na znak zrozumienia i czekał. Kątem oka łypnął na młodą drowkę, która zawróciła do powozu po rzeczy kapłanki. Nie trwało to jednak długo i po sekundzie może dwóch samiec wrócił wzrokiem do Rauvy - nie patrząc jej jednak w oczy ani w żaden inny sposób, który mogłaby odebrać jako obraźliwy czy też nieodpowiedni. Dopiero gdy młoda drowka wróci z bagażem mężczyzna miał zamiar zaprowadzić całą trójkę do odpowiedniej komnaty.*

*Dwójka zaś żołnierzy mających się zająć wozem jakby nie zwracając uwagi na służkę kapłanki skupiła się na człowieku* Złaź! *Padłą niezbyt wysublimowana komenda od pierwszego z żołnierzy. Widać drowy nie miały zamiaru drapać się na górę by go zdjąć.*
*młoda drowka od razu wsiadła do powozu, a po chwili wróciła niosąc na ramieniu torbę swej Pani. Widziała jej wzrok, gdy ostatni raz klęknęła na widok samca, więc tym razem tego nie zrobiła, a zamiast tego stanęła 2 kroki za swoją Panią i nisko spuściła głowę. Kobieta nie odebrała torby od swej służki, w końcu po coś ją miała, a poza tym na rękach miała niemowlę. Cóż, może to dziwnie wyglądało, iż matka opiekowała się własnym dzieckiem, ale kobieta nie miała w domu nikogo, kto zająłby się małą, a służka się do tego nie nadawała. Po chwili skinęła głową samcowi dając mu do zrozumienia, że są gotowe. Pewnie Kobieta nie wzięła ze sobą wszystkich rzeczy, bo nie wiedziała, czy i jak długo zostanie w twierdzy, więc do torby wzięła tylko najpotrzebniejsze drobiazgi nie zapominając oczywiście o swoim bacie i rapierze.*

*mężczyzna spojrzał na nich przerażony, ale posłusznie zszedł z kozła. Nie był ani sługą, ani niewolnikiem drowki, więc wiedział, że nie może liczyć na jej litość i wszystko teraz zależało od tych mężczyzn.*
*A oczywiście drowi żołnierz nie miał prawa jak i sam nie był na tyle głupi by w jakikolwiek sposób kwestionować postępowanie drowiej kapłanki. Choć bez dwóch zdań nie spotkał się jeszcze z sytuacją, iż szlachetnie urodzona drowka sama zajmuje się swym dzieckiem. Jak jednak powiedziane już zostało nie ustosunkował się do tego w żaden sposób. Mroczny również skinął głową i zaraz po tym obrócił się na pięcie i ruszył w kierunku jednego z pobliskich budynków. Wierzył, że goście udadzą się za nim...*

*Widząc posłuszeństwo i zarazem rozsądek człowieka żołnierze już sprawnie zajęli się nim. Człowiek przejęty przez jednego z drowów teraz był odprowadzany do lochu. Powóz natomiast został zagarnięty przez drugiego żołnierza - a konkretnie osobnik ten wdrapał się na siedzisko zajmowane przed chwilą przez człowieka i spokojnie, powoli miał teraz zamiar odjechać powozem do stajni mieszczących się na dolnym zamku.*
*drowka od razu ruszyła za mężczyzną. Właściwie nie miała wyboru w opiece nad dzieckiem, więc powoli się do tego przyzwyczajała, choć niechętnie. Ręką dała znać swej służce, by ta poszła za nią. Była zła na dziewczynkę za jej nieodpowiednie zachowanie, którego starała się oduczyć odkąd młoda drowka trafiła do niej. Wiedziała, co przeżyła jej służka i czemu się tak zachowuje, ale i tak ją to wszystko denerwowało i nieraz karała swoją służkę za klękanie przed samcami i niskie spuszczanie głowy.*
*Żołnierz prowadził kapłankę oraz osoby jej towarzyszące do budyneczku przy którym stawa warta dwóch w pełnym rynsztunku drowów. Gestem ręki polecił temu po lewej otwarcie drzwi - co wskazany zrobił błyskawicznie. Prowadzącego i gości powitał teraz korytarz. Rzecz jasna żołnierz prowadził gości do reprezentacyjnej komnaty toteż nic dziwnego, że po parunastu krokach i skręceniu w lewo korytarz ozdabiały już gobeliny z insygniami Domu oraz symbolami Pajęczej Królowej. Na końcu zaś tej odnogi pojawiły się kolejne drzwi do których teraz właśnie zmierzali...*
*kobieta szła spokojnie za drowem. nie była przyzwyczajona chodzić za mężczyzną, ale w końcu w tym wypadku nie miała wyboru. Sama nigdy nie trafiłaby w odpowiednie miejsce, a poza tym wiedziała, że nikt z twierdzy nie pozwoliłby jej się poruszać bez "przewodnika". W końcu zawsze mogła wejść nie tam, gdzie powinna lub po prostu się zgubić. Jej służka szła dwa kroki za nią ze spuszczoną głową niosąc torbę swej Pani. Troszkę się bała, bo tak naprawdę nigdy nie była w żadnym typowym drowim domu, ale wiedziała, iż przy Pani jest bezpieczna mimo, że ta była w tym momencie na nią zła.*
*Długo nie trzeba było iść bo w końcu cała wyprawa osiągnęła cel w postaci kolejnych drzwi zwieńczających korytarz. Prowadzący żołnierz sięgnął do klamki i otworzył podwójne drzwi pchając je lekko do przodu. Sam zszedł na bok, tym samym otwierając przejście dla kapłanki i jej świty.* Proszę do środka... *Rzekł jeszcze stojąc z boku - samemu nie przekraczając progu, dodatkowo jeszcze gestem ręki czyniąc zapraszający gest.*
*drowka tylko skinęła głową, po czym weszła do pomieszczenia, jednak zatrzymała się tuż za drzwiami. Od razu zaczęła rozglądać się po komnacie. Patrzyła spokojnym wzrokiem, więc pewnie nie obawiała się niczego złego, ale nadal była zdenerwowana na swoją służkę. Planowała jednak najpierw załatwić ważniejszą sprawę, a potem przemyśleć ukaranie młodej drowki. Nieraz uczyła już Akordię, gdyż tak miała na imię służka drowki, jak powinna zachowywać się w stosunku do mężczyzn i była zła, że dziewczyna zapomniała, jak powinna się zachowywać. Młodsza z drowek zatrzymała się niedaleko swej Pani i od razu spuściła głowę.*
*Za progiem drowkę przywitała komnata będąca miniaturową kopią sali jaka mieści się w pomieszczeniu przyjmowania potencjalnych rekrutów Domu. Była to więc owalna sala z kilkoma wnękami na swym obwodzie. Na planie wpisanego w nią okręgu (a dokładnie jego połówce) ustawione były fotele z największym przypominającym tron w centrum. W komnacie panował przyjemny dla drowich oczu półmrok rozświetlona bowiem była kilkoma podwieszonymi pod sufitem żarzącymi się kryształami. Przez panujące tu warunki więc komnata sprawiała wrażenie większe niż rzeczywiście była. W centralnym jej punkcie na posadzce nakreślony był również okrąg - najpewniej miejsce dla interesantów. Najwidoczniej Opiekunki Domu w komnacie jeszcze nie było, tron bowiem był pusty co mogło być rzecz jasna spowodowane czasem w jakim się pojawiła kapłanka.*

//Rauva wybacz przeciągnięcie ale święta troszkę skomplikowały sprawę i po prostu mamy natłok zajęć w życiu realnym. Najpewniej tutaj już sesję przejmie Sorena gdy tylko czas jej na to pozwoli. Także prosimy o troszkę cierpliwości //
*gdy zobaczyła tron, od razu zrozumiała, co to za miejsce i odetchnęła głęboko. Dawno nie była na spotkaniu z Matką Opiekunką jakiegokolwiek Domu, a szczególnie takiego, od którego zależała jej przyszłość. Podeszła kilka kroków do tronu, jednak zatrzymała się w przyzwoitej odległości. Na rękach spoczywało niemowlę, które cichutko spało, więc pewnie nie będzie sprawiało kłopotów. Drowia dziewczynka, która była za swoją Panią niepewnie spojrzała na tron, po czym stanęła 2 kroki za swoją Panią i nisko spuściła głowę. Nie była pewna, czy powinna klęknąć, a wolała nie sprawiać kłopotów Pani. Po chwili drowka powiedziała cicho do niej* Kiedy przyjdzie Matka Opiekunka masz uklęknąć i nisko spuścić głowę. Pamiętaj, że jesteś służką.
Doskonale. *Zza pleców kobiety rozległ się zdecydowanie samczy głos.* Jeśli dobrze ją wyszkolisz być może pożyje wystarczająco długo, by przynieść chwałę domowi, któremu służy. *Słowa spokojne niemal beznamiętne zdawały się padać z wysoka. Wysoko bowiem znajdował się właściciel tego głosu. Skryty przed wzrokiem kobiety spoglądającej na swą służkę.*
Ona już jest częściowo wyszkolona, bo w zasadzie on narodzin była służką. Niestety pracowała tylko dla mężczyzn - strażników miejskich w mieście, gdzie się wychowywała, dlatego muszę ją kilku rzeczy oduczyć. *powiedziała spokojnym głosem drowka nie rozglądając się za mówiącym samcem, po czym dodała* Jak tylko oduczę ją pewnego nieodpowiedniego zachowania, to jestem pewna, że nie będzie sprawiała kłopotów. Doskonale wie, gdzie jej miejsce. Służy mi od około roku i jeszcze nigdy nie zrobiła czegoś, co by mnie rozgniewało. Nie licząc oczywiście klękania przed mężczyznami.
*Za plecami drowki rozległo się coś na kształt plaśnięcia. Jakby ktoś wylądował. Ten sam gło dobiegający nadal z wysokości jednak już mniejszej kontynuował.* Więc służka i jej pani. Umiejętności służki już znam. Urwał i obrzucił kobietę wzrokiem oceniającym.* Nie jesteś ciekawa z kim rozmawiasz?
*nie była pewna, czy powinna odwrócić się, by zobaczyć, kto wylądował za jej plecami. Słysząc pytanie mężczyzny spokojnym głosem powiedziała* Dotąd nie jestem przyzwyczajona, iż ktoś mówił do mnie na Ty nie licząc Matki Opiekunki mego domu z Podmroku i mych sióstr. Jak więc widzę i ja muszę się czegoś nauczyć. A wracając do twego pytania, zwykle mało mnie interesują osoby, z którymi rozmawiam, bo uczono mnie, iż ciekawość nie zawsze jest dobra. Wiem jednak, że powinnam w tym wypadku wiedzieć, z kim mam do czynienia, by móc w odpowiedni sposób odpowiadać. *Służka stała za swoją Panią z oczami wbitymi w jej plecy, więc nie wiedziała, kto wylądował, a nie miała odwagi się rozglądać.*
Odwróć się. *Słowa, które padły z ust samca były żądaniem a nawet formą rozkazu. Ten, kto stał za nią a wręcz nad nią górował nie poruszył się. Wydawać by się mogło, że roztacza wokół siebie aurę samozadowolenia pomieszanego z szaleństwem.*
*kobieta nie lubiła, a może wręcz nie znosiła, gdy jakiś mężczyzna wydawał jej polecenie. Wiedziała jednak, że w tym wypadku musiała je wykonać, więc dość niechętnie odwróciła się. Wyczuwała tą dziwną aurę, więc od razu dała znać swej służce, by ta uklęknęła przy jej lewej nodze. Wolała mieć ją przy sobie, by dziewczynka nie sprawiała kłopotów. Młoda drowka widząc gest swej Pani, gdy ta się odwróciła, od razu wykonała jej polecenie, jednak nie patrzyła na osobę, która stałą teraz przed jej Panią.*
*Osobą zaś był nikt inny jak... drider. Przed kapłanką stało ohydztwo będące jawnym świadectwem mocy tutejszej Opiekunki jak i łaski jaką najpewniej cieszy się u swej bogini.* Rozkoszne. *I faktycznie zbarzmiało to tak jakby samiec tak myślał.*
*spojrzała spokojnym wzrokiem na dridera. W swoim rodzinnym Domu w Podmroku widywała tego typu stwory kilkukrotnie, więc przyzwyczaiła się do ich widoku. Doskonale rozumiała, co oznacza obecność dridera w Domu tego rodu. Kobieta nie była pewna, kto był za nią i tylko dlatego kazała swej służce klęknąć. Teraz jednak nie kazała jej wstawać. Niech dziewczynka nauczy się troszkę służąc swej Pani. Niemowlę na rękach kapłanki spało spokojnie, ale chwilowo było tak owinięte, iż nie widać było, czy to chłopiec, czy dziewczynka. Jednak raczej dziewczynka, gdyż mało która matka nosiła na rękach syna.*
*Nie bała się to sprawiło, że półpająk uśmiechnął się, choć uśmiech zaliczał się raczej do paskudnych.* Co potrafisz prócz tresowania słuzby? *Zadał, o dziwo, rzeczowe pytanie. Choć bliższe prawdy byłoby brzmienie: jak przydasz się temu Domowi. Drider najwyraźniej jednak uznał, że kobieta nie jest głupia i doskonale orientuje się w tym czego nie powiedział. lub co powiedział. Potarł jednym włochatym odnóżem o drugie, co wywołalo dość nieprzyjemny dla uch dźwięk.*
Od dziecka byłam uczona najpierw przez starsza siostrę, a potem w Akademii na jedną z kapłanek naszej Bogini. Ukończyłam Akademię z wyróżnieniem i do momentu opuszczenia przeze mnie mego Domu byłam jedną z wyższych kapłanek w mieście, gdzie się wychowywałam. Oczywiście w związku z tym brałam czynny udział w obrzędach ku czci naszej Bogini, jednak dotąd nie prowadziłam samodzielnie żadnego. Z miasta nie zostałam wygnana, tylko wysłana przez Matkę Opiekunkę mego Domu na powierzchnię. *powiedziała spokojnym głosem, po czym dodała* Specjalizuję się w magii leczniczej, ale w zasadzie znam się na całej magii kapłańskiej. *Kobieta doskonale wiedziała, o co ją pyta drider, więc starała się wyjaśnić wszystko, co on chciałby od niej wiedzieć.*
Lecząca kapłanka? *Półpająk był zdziwiony i na takiego właśnie starał się wyglądać. Nadal pocierał odnóże o odnóże i dźwięki jaki temu towarzyszył zaczynał być przykry i irytujący.* Dość nietypowo. *Sarkazm, ale też rozbawienie pojawiło się w jego głosie.*
Moje starsze siostry zajmowały się innego typu magią, dlatego niestety mnie przypadła magia lecznicza. Mój Dom słynął z łapania mieszkańców powierzchni i zniewalania ich, więc czasami był potrzebny ktoś, kto zajmował się leczeniem ran wojownikom Domu. *wyjaśniła spokojnym głosem, po czym dodała* Tak, jak jednak wspominałam przed chwilą magia lecznicza, to nie jedyny typ magii, którą się posługuję, bo mam bardzo chłonny umysł i szybko wszystkiego się uczę. Z resztą mogę zawsze nauczyć się tego, co jest potrzebne, bo w końcu w Akademii szkoliłam się w każdym typie magii kapłańskiej.
Wskrzesisz ją... *Tu wskazał klęczącą dziewczynkę.* ...jeśli ją zabiję? *W pytaniu znać było jedynie niemal naukową ciekawość. Żadnych emocji. Również pocieranie ustało. Drider stojący do tej pory w jednym miejscu wykonał krok do przodu... Jakby zamierzał przejść od słów do czynów.*
Jak na pewno się orientujesz, magia kapłańska nie do końca zależy ode mnie, lecz raczej od łaski Bogini. Osobiście, jeśli otrzymałabym odpowiednie błogosławieństwo, jestem w stanie to zrobić. *powiedziała spokojnym głosem. Jak każda kapłanka musiała prosić swoją boginię o odpowiednie czary, ale w Akademii nauczyła się właściwie wszystkich czarów z dziedziny leczniczej, a potem w Domu jeszcze się doszkalała. Wszystko jednak zależało od Bogini i od tego, czy Ona uznawała swoją kapłankę za godną otrzymania danego czaru. Zawsze w ostateczności można było się posłużyć czarami ze zwojów lub z księgi, ale tego Rauva nie lubiła.*
*młoda służka klęczała przy swojej Pani ze spuszczoną głową. Lekko drżała, gdy usłyszała, iż może być zabita, ale wierzyła, iż jej Pani jakoś ją obroni.*
A to? *Drider zainteresował się nagle zawiniątkiem.* Służka może być rzeczą przydatną... A to? *Jako stworzenie będące wynikiem magii posiadał zmysły bardziej wyostrzone niż jego drowi pobratymcy. Toteż dzięki węchowi orientował się, że mroczna trzyma dziecko - niemowlę najpewniej. Choć ten sam węch nie zdradził mu płci. Specjalnie grał nieco na zwłokę. Chciał sprawdzić cierpliwość kobiety, to raz. A dwa... Cóż sam nie zamierzał się udać w miejsce, do którego miała ona trafić. Czekał więc na przybycie Savaery.*
To moja pierworodna córka. Urodziła się niedawno, a że na powierzchni nie mam nikogo, komu mogłabym ją powierzyć na wychowanie, więc sama to robię. *powiedziała spokojnym głosem spoglądając na stwora, z którym rozmawiała. Czasami starała się mówić ciszej, by nie obudzić małej. W końcu dziecko w tym wieku powinno jeszcze spać, a kolejna kapłanka od najmłodszych lat uczona w Domu mogła się przecież przydać. Przyzwyczaiła się przez okres mieszkania w Domu w Podmroku do driderów i ich sposobu wypowiedzi, dlatego chwilowo nie przeszkadzało jej, iż on najwyraźniej grał na zwłokę.*
*Drider skinął głową. Wydawał się być usatysfakcjonowany, choć trudno ocenić po kimś, kto w połowie był szalony...* W takim razie to Twój problem. *Oznajmił łaskawie.* Pójdziesz za mną. *Rzucił jeszcze i obróciwszy się powędrował w kierunku drzwi, choć bardziej wrót, możnaby rzec. Bowiem drowkę wprowadzono nie wiedzieć czemu bocznym wejściem. Teraz zaś miała skorzystać z głównego, które prowadziło wprost za wewnętrzny mur...*

//Niniejszym Twoje konto zostaje aktywowane.//
*skinęła tylko głową, po czym spokojnym krokiem ruszyła za driderem, który miał ją zalej zaprowadzić. Ręką dała znać swej służce, by ta wstała i ruszyła za swoją Panią. Młoda drowka od razu wykonała polecenie swej Pani, ale była troszkę przerażona całą sytuacją.*