ďťż

Przybyło z wiatrem

Baza znalezionych fraz

Futbolin

- Nie rób mi tego.. *Mruknął głos spod kaptura z zawodem.* - Cholerne bydle. *Ot niby zwykły podróżnik, pomyślałby kto patrząc nań. Może bard, bo postać lutnie miała przewieszoną przez plecy. Nie wiadomo co jeszcze przy sobie miała.
Była widoczna na tarancie o pstrokatej barwie, zdawała sobie z tego sprawę, a ta gnida jeszcze się wlekła! W końcu kto by nie zauważył poruszającego się obiektu z białymi plamami, które były w tym terenie o tej porze (wczesna noc) jak leciutko przyćmione światło. Wbiła pięty lekko pod boki taranta, co go trochę ożywiło. Każdego by ożywiła kująca, ostra gwiazdeczka.. Nie żałowała sprawienia sobie ostróg. Kopyta zastukały wyraźniej na twardszym podłożu i wytłumiły się. Mostek już za nią, więc zbliżała się. Gdzie ona podziała tą mapkę.. Kij z nią, nie będzie teraz grzebać po kieszeniach. Pamiętała doskonale drogę, nie musiała się upewniać. Jej umysł chłonął wszystko jak gąbka, przez nastawienie do różnej wiedzy, dzięki czemu potrafiła pamiętać dość istotne rzeczy. Byle trasa jej problemu nie będzie sprawiać.
Wyostrzyła czujność, wypatrując celu jak i innych niewygód mogących ją spotkać po drodze. Bądźmy szczerzy, tak sobie tylko wmawiała.. Z innego powodu wytężała wzrok. Ale kształty chaty jej nie umknęły, która zresztą rosła z każdym przebytym metrem. Dobrze zawędrowała. Wiejska chata.. Co za dziwne miejsce, wyznaczone na spotkanie. Jakby oczekiwała czerwonego dywanu.. Bez przesady.*


*Skoro kobieta miała tak doskonały wzrok z pewnością nie mogła przeoczyć trzech postaci oddzielających się od ogrodzenia. Każdy z nich na koniu... Być może objeżdżali granice posiadłości a może wracali do gospodarstwa, które mogło stanowić ich bazę wypadową. Na tę chwilę ciężko było orzec coś więcej niż to, iż dosiadali 3 gniadoszy - z pewnością rączych. Po budowie sądzić można było, że przynajmniej dwójka z nich ma domieszkę ludzkiej krwi. Trzeci wyglądał na drowa. Najwyraźniej już ją zauważyli, bowiem zbliżali się...*
*A jednak.. nie dostrzegła ich. Nie od razu. Dopiero po przebyciu krótkiego odcinka coś zauważyła, unosząc nieznacznie głowę by skraj kaptura nie ograniczał jej widoków. Ruch, możliwe że trzech obiektów. Zbliżając się jeszcze bliżej, dopiero teraz stwierdziła że to trzech jeźdźców. Nic poza tym. Zaraz.. Z jakiej racji.. Cofnęła jedną rękę pod płaszcz, osadzając wygodnie dłoń na rączce noża. Po chwili dopiero postanowiła się zatrzymać.* - Prr, stój. *Warknęła pod nosem, wstrzymała taranta. Musieliby się znaleźć bliżej, by mogła coś więcej powiedzieć. Nawet nie znała zamiarów.. Co za pech, co za pech! Nic to. Nie odezwała się, widocznie oczekując, że skoro sami się ruszyli to mają jakiś interes. Niezbyt odpowiadała jej perspektywa konwersacji z jakimiś przybłędami.. jak sądziła, oczywiście.*
*Podjechali. Tak, że dwóch mieszańców znajdowało się po bokach drowki zaś ten trzeci na wprost niej. Włosy miał krótko ostrzyżone a na głowie czapkę z piórkiem. Mrużył oczy, gdy wpatrywał się w nią. Cera była jakby o odcień jaśniejsza niż u typowego przedstawiciela, ale rysy miał elfie. Chodź niewielu o tym wiedziało też był mieszańcem. Wydająca mu rozkazy, ta która kazała się nazywać panią Xar określała go mianem elfo-drowa. Nie buntował się... Tym przecież był. I teraz ten mężczyzna wypełniający polecenia czerwonowłosej wiedźmy, jak mawiano o niej w pobliskiej wiosce, stał naprzeciw. Uśmiechał się samymi kącikami ust.* Zgubiłaś się Pani, czy Twe przybycie jest celowe?


*Wcale nie podobało się to, że była zablokowana z boków.. Nie dała po sobie poznać niezadowolenia, mogłoby to być równoznaczne z tym, jakby się ich obawiała. To tylko mężczyźni, samce. Choć ich brak przynależności do drowów czystej krwi, wyjmował ich chyba spod obowiązku bycia poniżej kobiet.. Przyjrzała się uważniej temu z piórkiem. Nawet ładne.. Zboczyły na chwilę myśli z odpowiedniego toru. Ta drobiazgowość. Co prawda, twarz w jej oczach była nieco nieostra i rozmazana, nie próbowała nawet już lepiej go zlustrować. Dała sobie spokój.* - To zależy kto pyta. *Odparła sztywno. To chyba miało znaczyć - nie rozmawiam z byle kim. A przynajmniej nie, dopóki nie dowie się jaką sprawuje funkcje.. Zerkała co chwilę ukradkiem na osobników po bokach. Westchnęła ze zrezygnowaniem dodając.* - A wyglądam Ci na kogoś kto się zgubił? Zastanów się dobrze..
Widzisz panienko... *Ten przed nią użył nieco protekcjonalnego tonu i przybrał nonszalancką pozę w siodle.* Znajdujesz się szczęśliwym, czy też jak wolisz nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności w pobliżu ziemi pani Xar. *Nie sprecyzował jednak czy mówi o samym gospodarstwie czy o jakimś większym kawałku ziemi.* A mi nie wiadomo o nowych gościach. Zakładam więc, że zgubiłaś się... *Urwał i uśmiechnął do niej niemal szelmowsko.* ...panienko.
*Nie przeczy. Z chęcią by strzeliła mu w ten pysk. Za samo nazwanie "panienko".. A bo była jaką smarkatą młodą dziewką? Groźnie jej z oczu patrzyło.. Ukryła to w cieniu kaptura, no chyba że widział na tyle dobrze.* - Jeśli nawet, pozwolę sobie zauważyć - "w pobliżu". *Obdarzyła spostrzeżenie z wyjątkowym naciskiem głosu. Dziwnym trafem, nie usłyszała o tej całej Xar, wiec starała się teraz skojarzyć fakty. Skoro miejsce spotkania było wyznaczone tutaj, a to mogło podlegać pod ziemie.. Może miała coś z tym wspólnego? Nagle zabrakło jej tej mapki, mogła być dobrym wyjaśnieniem. Tylko przeszukiwanie kieszonek przy pasie trochę by jej zajęło, a ci tu osobnicy.. mogli się poczuć niekomfortowo? Różnych rzeczy można szukać, szczególnie tych których nie widać pod osłoną płaszcza. Choć może okazanie mapy by im nieco otworzyło oczy.* - Wiem że to sprawi Ci zawód.. ale nie. *Już żałowała że w jej interesie nie leżało dowiadywania się różnych imion. Jak do teraz, czuła się bardzo komfortowo nie musząc ich znać.. Taka praca. Machnęła niedbale tą ręką którą miała na widoku.* - A teraz.. zejdź mi z drogi albo wskaż osobę przejawiającą więcej kompetencji niż Ty. *Wycedziła przez zęby wbijając w niego ciskające pioruny spojrzenie. Pewnie nim to nawet nie ruszyło..*
*Nie dość, że nim to nie ruszyło to i on się nie ruszył. Machnięcie ręki mieszaniec po lewej skwitował odrzuceniem poły płaszcza. I oto ukazało się nic innego jak ręczna kusza drowów dla wygody oparta o przedni łęk. Oczywiście załadowana, bo jakże by inaczej. Ten po prawej zaś siedział spokojnie tak samo jak ten na wprost.* Widzisz panienko... Wjechałaś na ziemię pani Xar. A nie było rozkazu żeby przepuścić kogokolwiek. *I znów obdarzył kobietę uśmiechem, prawie szczerym.* Więc albo dasz mi dobry powód, abym Cię przepuścił, albo... *Nie dokończył i wzruszył ramionami. Wszak to rozumiało się samo przez się.*
- Oh.. *Urwała. Świetnie, po prostu świetnie.I za chwilę wydała z siebie dobrze słyszalne "pfffr", co nie musiało być na jej korzyść. Coraz lepiej. Obnażyła zęby i z jakimś krzywym uśmieszkiem zwróciła się do tego z piórkiem.* - Dobra, słuchaj.. Po pierwsze, nie mów do mnie panienko, termin trochę przestarzały. *Zaczęła, delektując się samym faktem wytykania czyichś bzdur.* - Albo? Skąd ta pewność że jesteś w stanie cokolwiek mi zrobić..? *Zaczęło się przedstawienie. Ta niezwykła pewność siebie wręcz emanująca z niej. Jej specjalność, zaleta bycia piewcą. Nakładanie na słowa podświadomie pewnego rodzaju mocy, by nadać im wręcz zadowalającego efektu.. Efektu, rezultatu! Może i nie władała Sztuką, ale czymś podobnym. Póki co to mogło go tylko zastraszyć, traciła czas..* - Czego oczekujesz? Dowodu? A uznajesz coś takiego jak nakreślenie, dane mi jakiś czas temu oczywiście, które wyraźnie wskazuje że mam się tu zjawić? Tak tylko mówię.. *Przerwała na chwilę, by dokończyć ze swoją sztywnością.* -... bo Twój towarzysz się zbytnio rozgorączkuje moim gestem.
*Wzruszył ramionami. Słowa ani intonacja nie wywarły na nim specjalnego wrażenia, czyli mówiąc wprost - nie przekonała go. Toteż używając nieco oschłego tym razem, ale dość protekcjonalnego rozpoczął przemówienie.* Widzisz panienko... *Znów użył zwrotu, który ona uznała za przestarzały.* Na tych ziemiach fakt, że jesteś kobietą znaczy bardzo niewiele. A może jeszcze mniej. Chyba, że jesteś podwładną pani Xar, ale nie jesteś, bo Cię nie znam. Możesz być jeszcze nałożnicą Kapłana, ale to też nie wchodzi w grę, bo jeszcze żyjesz. Toteż... *Tu rozłożył ramiona w geście bezradności podpatrzonym u ludzi.* Przedstaw dowody albo odjedź w spokoju. *Nie dążył do zwady. Jego towarzysz nadal tylko mierzył z kuszy, nie pociągnął za spust...*
*Trudno się mówi. Co za uparte.. Poruszyła się w siodle z niecierpliwością, zaszczycając dłuższym spojrzeniem drugi raz tego z kuszą. Nie było jej to wszystko na rękę. Czego oczekiwać, tutaj samce pewnie wyjęci spod praw Pajęczej Dziwki. Może faktycznie to racja z tym całym kultem Vhaerauna, Pana w Masce.. Chcąc nie chcąc znała jaki tu jest zarys. Mniejsza.* - Jak mogłam to pominąć.. *Burknęła do siebie. Słuchała wszystkiego co mówił, oczywiście..* - Nie jestem, ni jednym ni drugim. *Przyznała z niekrępującą szczerością.* - Domyślam się, że to jednak chodzi o tą panią Xar.. *Powiedziała do siebie, samą siebie przekonując. Straciła na chwilę zainteresowanie osobistościami obok, przeszukując co bardziej obiecujące kieszonki. O dziwo.. Zapakowała to w miarę na wierzchu pod ręką, co za wredny los. Wyciągnęła zwój, a przynajmniej tym był, zanim złożyła go brutalnie w kostkę. Strzepnęła ręką, tym samym rozkładając go. Wyciągnęła rękę w stronę samca z piórkiem, pokazując, jakby nie patrzeć mapę.* - To Ci chyba starcza? *Przekrzywiła łeb w oczekiwaniu.*
*Postąpił ten krok czy dwa w jej stronę i wyciągnął rękę chcąc obejrzeć to co próbowała mu pokazać. Jednocześnie odezwał się.* Opisz tego kto Ci to wręczył. *Tym razem darował sobie zwrot "panienko"...*
*Po prostu odstąpiła mu tą mapkę, na co jej teraz ona była. Zastanowiła się, chcąc przypomnieć szczegóły jak wyglądał osobnik.* - Drow jak drow. Nie miał krótkich włosów.. Na pewno nie.. *Zdaje się jakby mówiła do siebie, pogrążona w myślach i wspomnieniach.* - To nie były zielone oczy? Na pewno.. I nie miał postury maga! *Dodała pewniej. Tak, jej magowie zwykle kojarzyli się ze szkieletami, obleczonymi skórą i szatami. Ale opis pozostawiał sobie chyba wiele do życzenia..*
Trochę mało... *Rzekł nie kryjąc powątpiewania i biorąc mapkę. Przyjrzał jej się uważnie. Była robiona jak te wykonywane na użytek ewentualnych kandydatów do Domu. Patrzył na nią przez chwilę, w końcu jednak podniósł spojrzenie pełne powątpiewania na kobietę.* Zbyt mało. *Uściślił. Miał nadzieję, że postara się bardziej i ich spotkanie skończy się o wiele milej niż sugerowała kusza jego podwładnego. Milej więc w jego rozumieniu bez problemów.*
*Skąd ona to wiedziała..* - Dziwi mnie, że okazanie namacalnego dowodu nie wystarcza. Skąd bym to miała? Co za cel to komuś kraść.. *Wzruszyła ramionami, jakby to dla niej było wystarczające wytłumaczenie. Dobrze, raz na kiedy można pójść komuś na rękę.* - Mało.. Lepsze to niż improwizowanie, losowa zabawa w zgadywanki. Jestem tu, mam mapę która chyba wystarczająco dużo świadczy. Wystarczająco dużo świadczy sam fakt, że pofatygowałam się tu.. *No proszę, jakby łaskę jeszcze robiła! Jej własne ego ją przewyższało.* - Ale proszę.. Skoro to jest dla Ciebie mało, czego jeszcze oczekujesz? *W sumie, tak się zastanawiała.. Czy ci tu osobnicy, na pewno mają coś wspólnego z tą "organizacją". Ignorowała tego z kuszą, wlepiając spojrzenie znowu w Piórko.* - Tylko utrudniasz sprawę samcze. *Wydusiła z przesadną powagą. To nie wszystko.* - I wiedz, na tym nie musi tracić jedna strona. Każdy ma swoje cele, które w tym wypadku nie byłyby zrealizowane.. Jak myślisz, kto oberwie po rzyci?
Ty. *Odparł z powagą na jej pytanie. Jemu bowiem nie zależało. W najgorszym razie "panienka" pokona trzech zbrojnych i przedrze się do gospodarstwa. A tam co? Wymorduje mieszkańców? Mało się nie roześmiał na taki scenariusz. Cóż bowiem mogło jej to dać prócz ulotnej satysfakcji? Jeśli parłaby dalej w końcu, któryś z patroli zdjąłby ją nim narobiłaby szkód.* Moja cierpliwość nie jest nieskończona panienko. *Ton głosu miał spokojny może lekko tylko zabarwiony rozbawieniem.* Dam Ci jeszcze jedną szansę. *Znów spoważniał.* W jakich okolicznościach weszłaś w posiadanie tej mapy?
*Kiwnęła głową, z niewielkim w każdym razie przekonaniem.* - Dyskutowałabym.. *Burknęła do siebie, ale nic po za tym. Gdyby miała ochotę, z pewnością już by z ożywieniem zaczęła dalej mamlać, by dowieść że to on się myli. Oczywista.* - Co za szkoda. A zapowiadało się ciekawie.. *Odparła bez najmniejszego zaangażowania by brzmiało to choć trochę bardziej wiarygodnie. No, pytanie na które można pewnie odpowiedzieć.* - Zaczynając od rozmowy.. Na podpalonym budynku przez powierzchniowca kończąc. Nie muszę wspominać, że w tym budynku właśnie "dobijaliśmy interesu"? Z dala od wścibskich oczu i nastawionych we wszystkie strony uszu. *Nie co dzień płonie budynek.. Prędzej już kilka. Obserwowała go oczekującym wzrokiem. Wcale by się nie zdziwiła, gdyby i to mu nie odpowiadało. Był bardzo wybredny..*
*Prawie drow zastanawiał się chwilę siedząc w niemal całkowitym bezruchu. Historia z płonącym budynkiem mogła być dość prawdopodobna, nie miał jednak możliwości jej zweryfikowania. Nagle coś wpadło mu do głowy.* Jaką miał broń? Może jakiś medalion... religijny? *Przyglądał jej się bacznie.*
*To, że milczał przez moment, odebrała jako tako, że chociaż zastanowił się nad tego sensem. Wyszczerzyła się, zupełnie tego odruchu nie kontrolując. Znowu musiała go rozczarować..* - A czy rozsądnym jest nosić broń na widoku? *Odpowiedziała pytaniem na pytanie, chcąc zyskać tylko więcej czasu. Skąd miała wiedzieć..* - Widziałam tylko nóż. Jeśli miał inny oręż, zielony płaszcz idealnie to ukrył. *Choć to też nie musiało mieć specjalnego znaczenia. Doskonale jednak zapamiętała kolor jego płaszcza. Tak, bzdetny detal. Co do przynależności religijnej.. Było gorzej. Nie zauważyła nic, co by poręczyło za jednym z bóstw.* - Wyznanie może być źródłem niepotrzebnych nieporozumień i agresji względem drugiego.. *Do czasu oczywiście. Nawet nie siliła się na wiarygodny ton, nagle straciła ochotę na grę słowną.* - Tak, odbierz to jako komunikat - medalionu nie dostrzegłam.
*Już miał zacmokać z zauważalnym zniechęceniem, gdy kątem oka dostrzegł ruch na drodze. Toteż oderwał wzrok od kobiety na koniu i przeniósł go na trakt. A tam w odkrytym powoziku jechała czerwonowłosa drowka. Zmierzała wprost do chaty. Mieszaniec z elfem uniósł się nawet w strzemionach chcąc przyjrzeć się lepiej. A na podwórku ktoś rzucił się się do bramy, aby otworzyć ją przed nadjeżdżającą bryczką.*
*Brak odpowiedzi czy zauważenie że stracił nią zainteresowanie, coś oznaczało. Zerknęła przez ramię czym zajął uwagę. Bryczką na pewno, tylko nie widziała kto na niej jest. Prawie jak ślepa.. Odwracając się jeszcze widziała poruszenie na podwórku. Zachowanie samców i tych co byli na podwórku można było odebrać jako.. Jedzie ktoś ważny. Uważając na trzech mężczyzn, ponownie odwróciła się. Kobieca sylwetka.. Może to właśnie ta ich "pani Xar"?*
*Przewodzący trójce prawie elf znów przeniósł uwagę na drowkę.* I widzisz panienko... Twe życzenie spełniło się... *Uśmiechnął się przy tym cierpko. Nie sprecyzował jednak o co mu chodzi. O dziwo ten z kuszą zaczął wyglądać teraz na bardziej wyluzowanego i mniej chętnego do strzału.*
*Zacisnęła dłoń w pięść, ledwo powstrzymując się przed próbą uderzenia go. Spokojnie, to tylko kolejna próba psychiczna..* - No proszę.. a myślałam że życzenia się nie spełniają. *Burknęła do mieszańca z wyrzutem. Nie życzyła sobie nic takiego złego, to możliwe że postąpi krok do przodu? Może.. oby.*
Oczywiście wiele zależy od życzeń. Panienko... *Najwyraźniej kpił w żywe oczy.* Bądź więc tak łaskawa i podjedź do traktu. Tam poczekamy na spełnienie Twego życzenia. *Ten który nie mierzył z kuszy nie powstrzymał rechotu cisnącego mu się na mięsiste wargi. Dwaj pozostali wykazali się znacznie większym opanowaniem, bowiem dowódca przybrał wyraz twarzy nieprzenikniony, zaś ten z kuszą ledwie się uśmiechał.*
Nie warto na to czekać. *Ucięła rozmowę z samcem, nie obdarzając go już nawet zmęczonym spojrzeniem. I tak by tego nie dostrzegł więc.. Co prawda rechot jej się nie podobał, może chcieli ją podłożyć? Ale, w ich towarzystwie też nie ruszy się do przodu. Zacmokała i pociągnęła wodzę by zawrócić konia w stronę bryczki. Ale, co miała powiedzieć niby? No dobra.. Raz kozie śmierć, jak to mawiano. Gdy zbliżyła się odpowiednio blisko, odezwała się na głos do kobiety* - Pani Xar?
*...Na trakcie zaś nim jeszcze nadjechali konni do spiczastych uszu czerwonowłosej doleciał damski skądinąd głos. I jakże ambitne, acz przy tym bezpośrednie pytanie, które spowodował, że mroczna zwolniła do stępa.* Zależy kto pyta, ale owszem tak możesz się do mnie zwracać. *Odpowiedziała nad podziw łaskawie. Kapelusz z piórkiem, a w zasadzie ogonem nadal przyczepiony był do kozła. Mroczna skinęła głową trzem samcom, nie wyglądało to jednak jakby zwalniała ich z obowiązku.* W jakiej sprawie? *Najwyraźniej na podstawie towarzyszącej kobiecie obstawy wywnioskowała, iż uznano ją za nieproszonego gościa. Chwilowo też nie zwracała uwagi na bagaż w postaci dwóch niewolników zalegających na siedzeniach bryczki.*
*Przecież nie będzie owijać w bawełnę.. Dosyć nadwyrężyli ją ci trzej osobnicy. Aż odetchnęła w duchu z ulgą, że nie pomyliła się. Skłoniła taranta by podążał tuż obok bryczki, nie lubiła gapić się w czyjeś plecy.. No, nie teraz.* - Ja. *Odparła już z mniejszą kurtuazją, a może zbywała pytania na temat swojej osoby? W zasadzie, nie uniknie tego i tak.. Poprawiła się więc z niechęcią.* - Zharilee Civeu'r. Dostałam od jednego z Was mapę jak się tu dostać, co jednocześnie jest chyba faktem, że mogę być oczekiwana.. Ale Ci tutaj.. *Tu wskazała kiwnięciem głowy na trzech osobników.* - ..utrudniali mi jak na razie tylko jakiekolwiek porozumienie. Tuszę, że masz coś o wiele ciekawszego do powiedzenia niż oni na ten temat? *I przeszła z oficjalnego tonu, na zwykłe "ty". Bywa.*
Dla Ciebie jestem pani Xar, laleczko. *Odpowiedziała czerwonowłosa nieco protekcjonalnie.* I prościej będzie dla nas wszystkich jeśli to sobie zapamiętasz, zakładam bowiem, że nikt, kto miałby kłopoty z pamięcią nie zainteresowałby poprzedniego właściciela mapy. No, chyba że jako niewolnik. *Tu obejrzała amazonkę przez ramię wzrokiem mocno oceniającym.* Jesteś niewolnicą laleczko? *Machnęła jednocześnie ręką najwyraźniej życząc sobie aby trzech mieszańców towarzyszyło im w drodze do Rezydencji. O dziwo jeden z nich nadal miał kuszę na wierzchu...*
*Najpierw panienko, teraz laleczko.. No szlag ją zaraz trafi! Przełknęła złość, bo najpewniej by tylko się jeszcze gorzej wpędziła. Przystopuj..* - ...pani Xar. *Dodała, z opóźnieniem poprawiając swój jakże nietaktowny błąd.. I co dostaje w zamian? Postara się doprowadzać do mniejszej ilości sytuacji w których musiała by się tak do czerwonowłosej zwrócić. Wydała z siebie pomruk, który dobrze wyrażał że jej coś nie pasuje.* - Oczywiście.. *Potwierdziła flegmatycznie jak o sprawie banalnej.* - Zaś poprzedni właściciel, potrafił mieć problemy z pamięcią.. *Pozwoliła sobie zauważyć, pamiętała dobrze co mówił drow.* - A czy mam na rękach kajdany? Rozczaruję. Nie jako niewolnik. *Zerknęła dyskretnie za ręką czerwonowłosej, a potem na tych z którymi miała konfrontację. Ta ostrożność..*
*Na niewolnicę rzeczywiście mi ona nie wygląda-pomyślał tylko siedzący mężczyzna nie ruszając się z miejsca a jednocześnie rozglądając wokoło. Był średniego wzrostu miał wychudzoną sylwetkę oraz czarne włosy. Sprawiał dość nędzne wrażenie które dodatkowo potęgował pewien niepokój o ile nie nawet panika w jego oczach.*
Wytatuowany człowiek również obserwował otoczenie, choć jego uwagę przykuli raczej mężczyźni siedzący na koniach. Skirfir wiedział, że gdyby drowka zechciała, najpewniej zarżnęliby tą drugą dziewkę, chyba że dysponowała jakimś tchórzliwym czarodziejstwem, by się obronić. Po chwili jednak ponownie poświęcił się kontemplacji otoczenia. To nie była jego sprawa. W razie czego dostanie odpowiednie polecenia.*
Nie niewolnica i nie magiczka. *Padło stwierdzenie z ust czerwonowłosej.* Jesteś wojowniczką czy cieniem? A może przybyłaś tu by umilać nam długie zimowe wieczory grą na harfie? *Pytania zadawane były wręcz obojętnie. Co oczywiście nie znaczyło, iż odpowiedzi zostaną potraktowane z obojętnością. Czerwonowłosa sprawnie prowadziła bryczkę dalej drogą. Zmierzali ku Rezydencji...*
- Prawda, nie jestem magusem jeśli o to chodzi. *Co nie znaczy że jest całkiem z tego wyprana. Jak każdy drow miała przynajmniej garstkę dziedzicznych umiejętności magicznych. Ale tego póki co czerwonowłosa nie wiedziała? Nie musiała, jeszcze.* - Preferuję grę na lutni niźli harfie. *Zaakcentowała ostro, jakby gra na harfie była czymś hańbiącym.* - Znam się "trochę" na fechtunku. Czy jestem wojownikiem? Nie całkiem, nie nazwałabym tak tego. *Piewczyni urwała, ciągle przeszywając czerwonowłosą badawczym, jeśli nie natarczywym wzrokiem.*
Kim więc jesteś? *Padło pytanie zadane w ten sam co poprzednio sposób. Każdy krok zbliżał ich do celu i tym razem to amazonka nie wiedziała, że od jej odpowiedzi zależy, gdzie zamieszka... W komnacie czy loszku.*
*Już tak dużo powiedziała, nic jej to..* - Nie Bae'Queshel. Uchodzę za Sunduiri d'Streea. Chyba słyszałaś o nas, prawda pani Xar? *Czyżby sprawdzała wiedzę czerwonowłosej? W każdym razie świadomie nazwała to w języku drowim. I też z pewnością mogło to rozwiać wątpliwości na temat jej przynależności rasowej, jeśli jakieś były.* - Ale dla wielu wydaję się tylko bardem.. Może to i lepiej, niedobrze odsłaniać swoje karty przed byle kim.
Doskonale. Będziesz grać do kolacji. *W ten oto sposób skomentowała czerwonowłosa rewelacje bardki. Najwyraźniej nie wywarły one na niej wielkiego wrażenia... Teraz zaś całe towarzystwo wjeżdżało do parku...*

//Proszę o założenie kont na forum. Przenosimy sesję do części zamkniętej. Temat nazywa się Parkowe aleje. Mój pierwszy post pojawi się tam, gdy tylko cała trójka zarejestruje się na forum.//