ďťż

Szamański układ

Baza znalezionych fraz

Futbolin

*Na kraju lasu, nieopodal miejsca w którym jeszcze nie tak dawno przycupnęły dwa orki dało się słyszeć stukot końskich kopyt. Coraz głośniejszy i coraz bliżej... Aż w końcu dało się dostrzec jeźdźca na wierzchowcu - był nim drow, choć ciągle jechał z zarzuconym na głowę kapturem. Zbliżał się od strony traktu prowadzącego do Vorgoth... I nie był sam...*


* Wraz z nim przybyła kobieta, ubrana była w czarne szaty a kaptur założony na głowie dodawał jej tylko tajemniczości.. Jej wierzchowiec był dość specyficzny gdyż jego grzywa, ogon i kopyta płonęły żywym ogniem.. Elfka wydawała się dość normalną a nawet zwykłą nie wyróżniającą się niczym dziewczyną lecz jej naszyjnik z czaszek dodawał jej szacunku i respektu...*
*I choć rzeczywiście niezwykłym towarzystwo drowa było to ona najwyraźniej nie miał zamiaru albo przynajmniej starał się nie ujawniać jakiegokolwiek zaniepokojenia taką sytuacją. Zwolnił gdy drzewa były coraz bliżej* Jesteśmy już prawie na miejscu... *Rzucił w tył, mniemając iż jadąca za nim kobieta go usłyszy* Niedaleko jest dobre miejsce na obóz. *Dokończył*
Więc na co czekamy? * Uderzyła lejcami w konia by przyspieszył.. Kiedy była już koło drowa rzekła..* Prowadź nieznajomy drowie.. Dziś jesteś moimi oczami, moim węchem i słuchem.. * Uśmiecha się*


*"I nie tylko..." - pojawiła się myśl, lecz drow nie wypowiedział jej głośno. Doprawdy, ta elfka zachowywała się bardzo nieszablonowo jak na swoją rasę* Poczekamy na eskortę... A potem i na samą szamankę... *Rzekł powoli wjeżdżając między drzewa i prowadząc kobietę do niewielkiej polany, na której powinny być jeszcze resztki obozowiska.*
Eskortę? Tutaj? Wydaję mi się że wszędzie jest tak błogo i magicznie, że nic złego się tu nie może wydarzyć.. * Wybuchnęła śmiechem..* Żartowałam... Oczywiście ale co tu złego może nas spotkać? * Ruszyła za nim do lasu.. Po chwili ukazała się jej polana, było tam parę zgaszonych ognisk i innych szpargałów.. * Czy to tu mamy spotkać szamankę?
Niech pozory Cię nie mylą... *Rzekł zatrzymując wierzchowca* Różne paskudztwa się tu kręcą a nie chciałbym by coś zakłóciło spotkanie... *Płynnym ruchem zeskoczył z konia na trawę* A szamanka również tutaj ma się z nami spotkać... *Odpowiedział na zadane pytanie, ręką ściągając kaptur z głowy*
Ściągasz kaptur, to znaczy że tu już jest bezpiecznie, że się nie musisz ukrywać? * Również zeskoczyła z wierzchowca i przywiązała go do drzewa pod którym było mnóstwo cienia, sama również pod nim usiadła.. *
Już nie jesteśmy w mieście pełnym ludzi... *Odparł wprost* Tutaj jestem bliżej miejsca... które mógłbym nazwać domem. *Dodał jeszcze mając tylko nadzieję, że mówi na tyle przekonująco by elfka uwierzyła. W zasadzie póki co wszystko przebiegało dobrze i drow miał nadzieję, że tak nadal pozostanie - nie chciał żadnych przedwczesnych kłopotów. Dlatego też podszedł do jednego z drzew by przywiązać konia, następnie podszedł na środek polany, gdzie jeszcze był ślad po ostatnim ognisku.*
* Drow i tak wydawał się jej podejrzany a po każdym zdaniu które wypowiedział stawał się dla Avleen coraz bardziej tajemniczy... * Coś się stało? Coś nie tak? * Wstała i podeszła do zgaszonego ogniska..* * Jakoś inaczej się zachowujesz.. * Uśmiecha się udając głupią... Po chwili i ona zdejmuje kaptur i cały czarny płaszcz który od słońca stawał się parzący dla delikatnego kobiecego ciała.. Położyła go przy rumaku, teraz miała na sobie niebiesko-białe szaty, kosę i kilka mikstur u pasa... *
Skądże...*Posłał jej lekki uśmiech...* Kilka dni temu w tym samym miejscu miałem inne spotkanie... A Twórca tego obozowiska okazał się być trafną inwestycją...*Wyjaśnił w myślach tylko dodając, że ma nadzieję iż się nie myli. I wtedy kątem oka dostrzegł zmianę w odzieniu elfki... Wzrok dokładniej rzecz mówiąc skupił na kosie* Nietuzinkową bronią się posługujesz... *Zagadnął dalej stojąc w miejscu*
Nie ma to jak kosa.. Różdżka to zwykły badyl i do tego wcale nie efektowny.. A jeżeli podejdziesz to kogoś z kosą to raczej zrobi to na nim większe wrażenie niż z różdżką.. * Położyła się na miękkiej trawie.. * Inwestycją mówisz? Nie rozumiem...
*Wyjaśnienie o kosie skomentował jedynie skinięciem głową... Potem obserwował jak elfka się kładzie na trawie, i tylko w myślach sobie powiedział, że z taką bronią przytroczoną do siebie wstać łatwo nie będzie. Jednak słysząc ostatnie słowa rzekł* Jakby to wyjaśnić... Czasem pozyskuję współpracowników... Czasem najmuje kogoś usługi dla własnych celów... A czasem po prostu dobijam z kimś targu... *Odwrócił się na pięcie tak, by stać przodem do elfki... Jedną ręką sięgnął za połę płaszcza, na wysokości torsu - jakby chciał sięgnąć do wewnętrznej kieszonki*
* Ta szybko odsunęła się od drowa, wstała i zacisnęła mocniej rękę na kosie..Trochę wystraszona, trochę zaskoczona rzekła * Co robisz? * Zapytała z nieufnością..*
*Ten zaś uśmiechnął się szeroko...* Po co tyle nerwów? *Zapytał i wyciągnął rękę ponownie na wierzch w dłoni trzymając niewielka manierkę.* Boisz się? *Dodał z nutką satysfakcji w głosie*
*I w tym momencie od strony gościńca dało się słyszeć tętent konia. Sugerując się jedynie dźwiękiem ów galopujący wierzchowiec wyglądem zapewne bardziej przypominał rumaka bojowego ciężkiej jazdy, niż typ używany przez arystokrację do polowań. Ogier, bo w istocie był to siwy ogier, masywny i bardzo wysoki w kłębie zwalniał. Przez chwilę nie było nic słychać. Może się zatrzymali? Aż w końcu coś się ruszyło... Świadczyły o tym odgłosy łamanych gałęzi, a nawet miażdżonego runa leśnego. I oto na polanę wjechała kolejna postać. Nie kryła swej rasy. Odziana w skórzany półpancerz, spod którego wyglądała bordowa koszula, buty z cholewami za kolana i spodnie z miękkiej tkaniny wzmacniane jedynie w miejscach, w których ich kontakt z siodłem zdaje się być większy. Głowę miała odkrytą, a białe włosy splecione w warkocz owinięty wokół głowy. Wściekle czerwone ślepia skierowane były na parkę. Delikatne usta, kształtem przypominające serce wygięła w parodii uśmiechu. Jedna dłonią trzymała wodze konia, drugą zaś wspierała na przednim łęku. Przy pasie przywieszony miała morgensztern.*
Wiesz, jakby nie patrzeć to mógłbyś mi zrobić krzywdę... * Odetchnęła z ulgą.. Znów położyła się na zielonej lekko oroszonej trawie..*
*Drow skwitował wypowiedź elfki uśmiechem i spojrzał w stronę z której dało się słyszeć odgłos konia... Chwila minęła i oczom jego ukazała się drowia kobieta, nieproporcjonalnie dopasowana do wierzchowca jakiego ujeżdżała. Mroczny przyjrzał się jej dokładnie nie przypominał sobie bowiem, by miał "przyjemność" już ją spotkać... Do elfki rzekł tylko* Oto i nasza eskorta*
*Ta zaś siedząc nadal w siodle zignorowała rozwaloną na ziemi bladą pokrakę i zwróciła się bezpośrednio do mężczyzny.* Zgodnie z poleceniem *Nie wyjaśniła ani od kogo je dostała ani kim była. Ona znała drowa i teraz słowa żołnierza nabrały sensu. "Nie jest to przejażdżka na darmo." Pomyślała z dziwną wesołością.*
Eskorta?! * Krzyknęła ze zdziwieniem..* Bez obrazy drowia nieznajomo ale ty sama masz być naszą eskorta? * Wstała z ziemi popatrzyła na kobietę i na towarzysza..*
To mówi? *Z niesłychaną pogardą zapytała drowa wskazując bladoskórą dłonią, którą do tej pory wspierała na łęku.*
Jak widać... *Odparł mroczny krótko i treściwie... Nie miał zamiaru jednak na tym poprzestać.* Jak mniemam wiesz, po co tu jesteśmy, prawda? *Zapytał siedzącą na koniu drowkę*
* Oburzona dziewczyna spojrzała z obrzydzeniem na ciemnoskórą kobietę, założyła swe czarne szaty i wsiadła na swego rumaka, którego wcześniej odwiązała..* Możesz mi powiedzieć kto to jest?
*Obdarzyła go uśmiechem, który bardziej przypominał grymas. A dłonie ułożyły się w słowa. Mam być przydatna. Tyle przekazał blaszak, którego do mnie posłano. Jak dla mnie nie warto się tą wywłoką zajmować. Lekkie drżenie palców przy ostatnim zdaniu oddawało bezmiar pogardy jaką czuła do Naziemców.*
A Ty możesz mi powiedzieć gdzie się wybierasz? *Drow odpowiedział pytaniem, dłońmi zaś nakreślił wzór w migowym języku swej rasy* To przesyłka... Ma przeżyć i nic więcej... *Co miało być wiadomością dla drowki. Elfce zaś powiedział jeszcze* Ta kobieta ma nam zapewnić ochronę dopóki nie zjawi się szamanka.
*Skinęła krótko głową wbijając teraz wzrok w ową przesyłkę. Patrzyła na nią tak, jak wilk patrzy na jagnię, które i tak w końcu zostanie jego obiadem. Milczała.*
Ja? Ja nigdzie się nie wybieram.. Po prostu muszę odetchnąć.. Zaraz wrócę.. * Klepnęła konia w zad i ruszyła w stronę miasta.. Po chwili jednak wróciła z amuletem w ręku..* No jednak nie mam zamiaru odchodzić.. Już załatwiłam to co miałam załatwić.. * Uśmiecha się do mężczyzny..*
*Gdy elfka odjechała drow miał chwilę by zamienić kilka "słów" z drowką. Używał oczywiście migowego a informacje jakie przekazał dla elfki pozostały tajemnicą... Wszak jej nie było. Gdy wróciła drow spojrzał na świecidełko jakie miała w ręku* Ta błyskotka była tak ważna, że musiałaś nas opuścić? *Zapytał podchodząc do elfki by się lepiej przyjrzeć. Jedną rękę miał spuszczoną wzdłuż ciała*

//Avleen, dość istotna uwaga. Nie wykonuj tak wielu czynności w jednym poście. Twoja postać nie może zrobić aż tak dużo w jednej turze, a jeden post na forum traktujemy jak jedną turę podczas sesji. Mam nadzieję, że się rozumiemy i na przyszłość będzie to przestrzegane.//
Co do tej błyskotki to mój amulet.. Musiałam go zgubić po drodze.. Postanowiłam wrócić i go znaleźć lecz zaraz przy wyjściu go zobaczyłam i wzięłam.. * Wciąż nie schodziła z konia..*

// OK //
*Drowka przemieściła się nieco, tak że znajdowała się teraz mniej niż 10 kroków dorosłego człowieka od elfki. Nagle... Zaczęła śpiewać... W dziwnym, melodyjnym języku drowów... Co i raz powtarzała słowa "Vok uns'aa Valsharess". Wyglądała teraz jakby była przepełniona jakąś mistyczną mocą. I tak zaiste było. Modliła się bowiem do swej Bogini a ta zechciała jej wysłuchać... Gdyż siedząca na koniu kobieta była właśnie kapłanką... Biegłą w magii objawień. I tak oto w stronę bladolicej skierowane zostało zaklęcie kapłańskie. Czar unieruchomienia osoby. Ofiara ulega paraliżowi i zamiera w bezruchu. Jest świadoma otoczenia i normalnie oddycha, ale nie może wykonać żadnej akcji, nie może wypowiedzieć ani słowa. *
*Drow zaś gdy tylko usłyszał zaśpiew kobiety uśmiechnął się. Wlepił wzrok w elfkę i lekko ugiął nogi, ręką zaś błyskawicznie sięgając za drugą połę płaszcza i wyciągając stamtąd lekką ręczną kuszę. Wyprostował rękę i wycelował w elfkę* Nie ruszaj się! *Krzyknął, tracąc cały łagodny ton w swym głosie. Kusza była niewielka, bełty również... Lecz z tej odległości mogły zrobić krzywdę*
* Elfka oczywiście się nie ruszała, bo była sparaliżowana.. *
*Drow usatysfakcjonowany faktem, iż zaklęcie się powiodło rzekł z nieskrywanym entuzjazmem... Może nawet trochę przesadnym* Brawo... *Pochwała ta rzecz jasna skierowana była do kapłanki. Mroczny zaś teraz przyglądał się sparaliżowanej elfce, wodził wzrokiem po jej ciele szukając odpowiedniego miejsca... W końcu przesunął lekko rękę tak by wycelować w bardziej odsłoniętą część ciała... Co w zasadzie przy szatach i płaszczu takim prostym zadaniem nie było. Jednak mimo to mroczny nacisnął spust. Dało się słyszeć charakterystyczne* klik *Gdy mechanizm wypuścił niewielki bełt wprost w bark kobiety. Drow liczył, że z tej odległości pocisk przebije się przez płaszcz i szaty. Wszak nie chodziło o uszkodzenie elfki ale upewnienie się, że nawet gdy czar skończy swe działanie to elfka nadal pozostanie w stanie nieświadomości - o to miała zadbać trucizna usypiająca w jakiej zamoczone było ostrze bełtu.*
* Bełt szybko uporał się z grubą warstwą szat. Uderzył w ciało elfki z którego wytrysła krew.*
*Drowka zaś przyglądała się zajściu w bezruchu. Gdy zaś bełt trafił w ciało puściła wodze na przedni łęk i teatralnie zaklaskała. W zasadzie miała dość niskie mniemanie o samcach... Było jednak kilka wyjątków. Czekając na kolejny ruch żałowała, że nie ma liny...*
*Drow wykrzywił twarz w udawanym uśmiechu gdy chował kuszę - nie widział nawet potrzeby ponownego jej naciągnięcia. Elfkę mieli z głowy - przynajmniej na jakiś czas, teraz pozostał jej wierzchowiec. A ten nie dało się ukryć był specyficzny* Wiesz co to jest? *Drow zwrócił się do kapłanki wolną już ręką wskazując na rumaka elfki - sam raczej nie zagłębiał się w księgach by poszukiwać nazw istot nie z tego świata.* Musimy ją z tego zdjąć... *Mruknął jeszcze odchylając płaszcz i sięgając ku rękojeści miecza - wszak jednym z lepszych sposobów na zdjęcie kogoś z czegoś było ubicie tego na czym ten ktoś siedział... Jednak gdy drow wykonywał ten ruch dało się zauważyć właśnie linę - zwinięta i przytroczoną do jego pasa*
Jestem Kapłanką a nie Magiem. *Odparła opryskliwie. Nie mniej jednak ślepia o rubinowej barwie wbiła w stora, którego dosiadała elfka. Milczała długą chwilę próbując sobie przypomnieć co też o magicznych stworach próbowała ją nauczyć Opiekunka. Wahała się, nie dała jednak tego po sobie poznać. A gdy w końcu zdecydowała się przemówić w głosie jej słychać było pewność.* Wyglądem przypomina Koszmar. Zapewne ma kły i będzie wierzgał. Może atakować z jeźdźcem. Uderzając kopytem w ziemię będzie miotał iskry, zaś w ferworze walki potrafi dmuchać gorącym, śmierdzącym siarką dymem... Na odległość czterech może pięciu kroków ludzkiego mężczyzny. Może również dokonać projekcji astralnej oraz stać się eteryczny.
*Jak na nie-maga to jednak kobieta całkiem sporo wiedziała... na tyle dużo, by trochę ostudzić zapał drowa do zaszlachtowania zwierzęcia.* Zatem trzeba ją zdjąć z tego z dystansu... *Rzekł mając nadzieję, że to cholerne zwierze z całym swym splendorze nie potrafi jednak rozumieć mowy. Ręka z rękojeści miecza przesunęła się na linę i mroczny ją odpiął od pasa* Zrzucisz ją? *Zapytał kobietę rzucając w jej stronę linę - tak by rozwinęła się ona a jeden jej koniec pozostał w ręku drowa*
*Złapała linę wychylając się mocno z siodła. "Nie jest głupi." Skomentowała go w myślach.* Jak tylko wsiądziesz na konia. *Odparła chłodno.*
* Kiedy drowy rozmawiały Piorun zrzucił nieruchome ciało Avleen i uciekł...*
//Avleen bardzo proszę o nie przesadzanie z wyobraźnią i własną twórczością, gdyż ten stwór nie ma takich możliwości. Już wystarczającym przegięciem jest, że go dosiadasz. Bowiem tylko silny mag o charakterze chaotycznym złym może dosiadać tego piekielnego konia. Proszę więc o zedytowanie postu. PRZYPOMNIENIE: Uderzenie kopytem powoduje zapalenie łatwo palnych przedmiotów. W Lorgoth a na podstawie tej krainy gramy jest ZIMA. Więc dlaczego tu panuje lato??? Ja rozumiem, że Twoja postać lubi sobie poleżeć na śniegu, ale to? Dwa. W ferworze walki koszmar może dmuchać siarkowym dymem w postaci 4,5 metrowego stożka w żaden sposób nie jest to ściana dymu. Poza tym gdzie tu ferwor walki? Ktoś zaatakował konia?!//
*Drowka widząc zachowania konia skomentowała oschle.* Już nie musisz. Wystarczy, że ją zwiążesz. Sam. *Nie wyglądała to, jakby miała zamiar mu w jakikolwiek sposób pomóc, a nawet zsiąść z konia.*
*Drow najpierw spojrzał na kobietę... Wzrokiem, który wielu mogło by uznać za politowanie. Jednak nie trwało to zbyt długo, bowiem kolejnym punktem obserwacji była leżąca elfka. Mroczny trochę zwinął linę w swą stronę i ruszył ku kobiecie. Cel był prosty. Związać. Związać na tyle dobrze, by nawet po wybudzeniu elfka nie mogła się uwolnić - zatem ręce razem związane z tyłu, nogi związane ze sobą i do tego jeszcze owinięcie ciała liną, tak by nawet ramionami nie można było ruszać. Mówiąc zaś w skrócie, związać jak baleronik.*
*On z politowaniem a ona z wyższością wynikającą z płci. I tak mierzyli się przez chwilę wzrokiem. Potem ją związał ona zaś rzekła, jakby właśnie w jej gestii było wydawanie rozkazów.* Ja z tym zostanę. Jedź po nabywcę.
*Może i była kobietą ale również była podlotkiem, który pierwszy raz wystawił swą głowę poza mury Twierdzy - przynajmniej w mniemaniu drowa. Dlatego tez mroczny nie przejmując się słowami kobiety sięgnął po jeden z materiałów jakie mu służyły za bandaż. Uśmiechnął się złośliwie i rzekł* Twa przełożona dała Ci pozwolenie do wydawania tu poleceń? *Pytanie zuchwałe i bardzo podważające autorytet kobiety - ale akurat Fechmistrz był dość często arogancko pewny swej pozycji* Zadbaj o to by się nie wykrwawiła... *Dodał i rzucił w stronę siedzącej na koniu zawiniątko - mniemał, iż drowka będzie umiała wyciągnąć bełt z tamtej i założyć opatrunek. On zaś skierował swe kroki do swego wierzchowca*
*Drowka zignorowała jego słowa jak i lecący w jej stronę zwitek. Uchyliła się jedynie nieco, aby jej nie trafił. Darowała sobie również jakikolwiek komentarz. Ot po prostu siedziała i czekała czy i kiedy odjedzie. Związana blada pannica interesowała ją tyle, co śnieg, jaki napadał tej zimy. "Zdechnąć nie zdechnie." Stwierdziła w duchu.*
*A i on się nie interesował tym, co kobieta robi i co też zrobi. Dał jasno do zrozumienia, że elfka ma przeżyć. Jeśli nie przeżyje przez niedbalstwo drowki to Opiekunka dowie się bardzo dokładnie jaką niekompetentną ma podwładną. Z tą myślą mroczny wsiadł na konia, wyjął kuszę, sięgnął po nowy bełt, załadował, schował broń, zapiął płaszcz, naciągnął kaptur na głowę i ruszył*
*Ona zaś spokojnie czekała aż zniknie za drzewami. Potem zsiadła z konia, poluźniła nieco popręg i zarzuciła wodze na gałąź najbliższego drzewa. I podeszła do związanej. Przyglądała jej się z uwagą. Zastanawiała się po co komu takie brzydactwo?*
*Od strony Twierdzy w kierunku polany podążał wóz w eskorcie konnych. Na koźle siedziała ubrana na zielono drowka, która swe białe włosy skrywała pod lisią czapą. Na wozie leżały dwa przykryte kocami pakunki. A między nimi kolejna mroczna elfka... Tym razem o czerwonych włosach. Koła turkotały, konie wydychały obłoki pary. Zbliżał się wieczór i temperatura powietrza powoli zaczynała się obniżać. Na szczęście nie padał śnieg. Jednak po obu stronach drogi tworzyły się zaspy sięgające do pasa dorosłemu człowiekowi. Jechali nie spiesząc się. Czasem dało się słyszeć parskanie konie lub szczęk uprzęży.*
*... a drowka pomiędzy pakunkami coś w rękach trzymała... i coś z tym czyniła... trudno było z oddali zauważyć ale po prostu... delektowała się jakąś racją żywnościową... ciekawe było tylko skąd ją ma, albo raczej od kogo sobie przywłaszczyła...*
*Prowadząca zaś wóz zdawała się świetnie bawić. Zupełnie nic nie robiąc sobie z tego, że droga jaką jechali nie do końca była dostosowana do potrzeb wozu. Co raz zacinała konie, aż osiągnęły tempo szybkiego kłusa. Wówczas wstała śmiejąc się. Pakunki z tyłu wozu obijały się o jego ściany i podłogę. Czerwonowłosa drowka zapewne radziła sobie o niebo lepiej. Ona w odróżnieniu od tamtych była przytomna. Konwojujący je żołnierze dotrzymywali im kroku, wszak leśna dróżka była idealna dla konnych. Jechali czas dość długi i zapadł już wieczór. W końcu las przerzedził się na tyle, że dało się dostrzec prześwitującą pomiędzy drzewami polanę. Drowka zwolniła i usiadła. Manewrując ostrożnie przejechała furmanką między pniami drzew i w końcu zatrzymała się w raz z towarzyszącym jej oddziałkiem na polanie. Pierwsze na co zwróciła uwagę, to świeżoupieczona Kapłanka pochylająca się nad jakimś ciałem. Zdawała się oglądać je z uwagą. Sorena również rzuciła na nie okiem.* Kolejna. *Mruknęła bez entuzjazmu i przywołała jednego z żołnierzy.* Zapakować mi to na wóz, opatrzyć wszystkie, by dożyły spotkania i przykryć by nie zamarzły. *Wydała rozkazy, które prędko wypełniono. Potem skierowała uwagę na białowłosą.* Wrócisz do Twierdzy z konnymi. Wóz zostaje ze mną. *Oznajmiła tylko. Kapłanka obróciła się do mówiącej i pokornie pochyliła głowę. "Koniec zabawy" Pomyślała tylko. Wypełniła jednak polecenie. I tak oto oddział oddalił się wraz z kobietą na siwym koniu. Na polanie pozostała tylko kobieta w lisie czapie, ruda drowka oraz wóz z opatrzonymi jeńcami.*
*szaleńcza jazda na rudowłosej nie wywarła wrażenia... ba! Nawet na to uwagi nie zwracała bo tak się wepchała pomiędzy pakunki i siadła iż praktycznie nie rzucało... zresztą przez całą podróż coś tam zażerała więc nie zwracała uwagi na kompletnie nic... dopiero gdy jedzenie się skończyło to to się wychyliła i rozejrzała by zobaczyć gdzie jest i co się dzieje, a było to akurat chwile po zatrzymaniu...*
*Drowka, która właśnie odprawiła eskortę rozparła się wygodnie na koźle i od niechcenia obserwowała okolicę, dając jednocześnie znak Rudej by do niej dołączyła. Mikstura usypiająca jaką nasączone były bełty powinna była przestać już działać. Najpewniej za niedługo kobiety odzyskają przytomność.*
*niska temperatura dziwnym trafem nie wywierała większego "wrażenia" na rudowłosej drowce która toż to odziana była jedynie w jakąś szatę, trochę już pobrudzoną, głownie przez kurz i pajęczyny jakie zebrała podczas "zwiedzania" lochów...
jednak w czasie obserwacji zobaczyła znak... i uznała ze znów będzie coś ciekawskiego toteż wylazła z tyłu wozu do przodu...*
*A siedząca na przodzie drowka przesunęła się nieco na koźle by zrobić jej miejsce. I gestem również wskazała by ta usiadła. Nie odezwała się jeszcze.*
*ta się popatrzała kilka razy to na wskazane miejsce to na wskazującą... tak jakby się chciała upewnić że to na pewno o to chodzi...* być... czer...wo...ny...wł...os... *pokazała an Siebie palcem, potem na wolne miejsce, a następnie pokiwała łepkiem i tam też siadła...*
*Druga drowka wyglądała na zadowoloną.* Czerwony Włos... *Powtórzyła i zamyśliła się.* Trzeba by nadać Ci imię... *Oznajmiła po chwili patrząc na nią z uwagą.*
Czer...wo...ny...wł...os... *znów pokiwała, mając rację że to Ona* Na....ta....być...i...mie? I...mie... nie...pa...mię...tadź... i...mie...czer....wony...wł...os...
*Tak... Tyle mroczna już wiedziała z poprzedniej rozmowy z Rudą. Westchnęła cicho... Miała jednak dość dobry nastrój, czy to po zajściach w Sali Przyjęć, czy też może wywołany przejażdżką... Postanowiła więc kontynuować ową rozmowę.* Taaak... Imię... Pomyślmy... Może... Ilivune? *Imię to można było przetłumaczyć w przybliżeniu jako wojownik wyroczni.*
Ta...g...by... i...mie... Ilu...Il... fu...ne *powtórzyła, jednak z samym imieniem to najwięcej problemów...* Ilf...une... *i znów pokiwała twierdząco łepkiem, jakby pasowało... tylko ciekawe do czego...*
*Sorena patrzyła na nią z uwagą.* Nie to chyba jednak nie to... *Mruknęła i zamyśliła się. Miała nadzieję, że może drowka rozpozna imię jakie jej nadano pośród wymienionych.* Eclavriia? *Kolejna próba i imię oznaczające szaloną burzę.*
E...cla...r...v...ia...*się zamyśliła ale nagle szybko pokiwała przecząco co słownie potwierdziła* Na...u... Nie....być...i...mie... fe...być... i...mie.... *tylko nie wiadomo czy tu chodziło o to czy to Jej czy po prostu "podoba" się...*
*Wiele imion typowo drowich przychodziło jej na myśl. W końcu palnęła w zasadzie beznamysłu.* Sheera. *Cholera wie czy było to pytanie czy decyzja. Nie mniej jednak czekała na reakcje tamtej.*
*niemal natychmiast zareagowała, jakby gwałtownie ze snu została wyrwana* She....ra.... pa....mie...tadź... i...mie...czer...wo...ny...wł...os... *tu pokazała palcem na Siebie, a w dodatku przytaknęła kiwnięciem* Tag...mó....fić... być... czer....wony...wł...os... Sh...ee...ra...
*Zbaraniała. Choć jej minę można było określić w ludzkich standardach jako lekko zdziwioną. W głębi ducha zastanawiała się, kto mógł nadać takie imię.* Hmmm... *Mruknęła i nagle uśmiechnęła się.* Dobrze więc. Niech będzie Sheera.
Być... mó...fić... She...ra... *teraz już rozumek rudowłosej przypomniał sobie jak na Nią kiedyś mówiono czy wołano... ciekawe czy zapamięta czy zapomni po kilku dniach...*
*Sorena również się nad tym zastanawiała... Jednak tylko przez chwilę. Zaraz bowiem jej uwaga przeniosła się na tył wozu. Zeszła więc z kozła i przeszła tam, gdzie spoczywały pakunki. Uchyliła nieco koca i zaczęła im się przyglądać. Ciekawa była jak zniosły podróż.*
*Minęło sporo czasu, nie da się tego ukryć... Ale w końcu rumak dosiadany przez drowa dotarł do granicy drzew Lasu Kłamstw... Nie był sam, choć jego towarzyszka poruszała się w dość osobliwy sposób... Mroczny zwolnił, co w całej podróży nie zdarzało się za często... Teraz nawet omal się całkowicie nie zatrzymał...* Już prawie jesteśmy... *Mruknął dość spokojnie*
*kobieta przyjęła tę wiadomość z lekką ulgą. Mimo wciąż działającej mikstury, taka bieganina po lesie także była w jakimś stopniu męcząca. Dostosowała swoją prędkość do jadącego przed nią przewodnika. Grzechot laski zwolnił i ścichł. Szamanka rozglądała się delikatnie, próbując dociec, dokąd tak naprawdę zdążali. Bardzo zależało jej na tym towarze i wprost nie mogła się doczekać, kiedy zobaczy, co drow dla niej upolował*
*Kobieta najpewniej nawet nie zdawała sobie sprawy jak wielką ulgą dla uszu było ustanie tego grzechotania... Przynajmniej w takiej częstotliwości. Jeździec spojrzał na swą towarzyszkę i skierowawszy konia na jedną ze ścieżek rzekł* Zaraz wjedziemy w małe obozowisko. Tak też jest zamówiony towar, oraz... "Moja Wspólniczka"... *Drow użył tego określenia choć myśląc niewysokiej świeżo upieczonej kapłance nie miał przyjemnych skojarzeń - jednak przed szamanką chciał dograć rolę zwykłego najemnika... Przynajmniej jeszcze przez jakiś czas* Nie bądź zatem zaskoczona jej obecnością... *Dokończył a jego głos tak jak i stukot końskich kopyt mogły usłyszeć oddalone zaledwie o kilkanaście metrów dwie kobiety na wozie pełnym niespodzianek*
*Rzeczywiście nie miała pojęcia, jaką ulgę przyniosło mu cichsze grzechotanie. Sama uznawała to za nieodłączną część swojego życia, szczególnie że nie rozstawała się z nim od ponad wieku. Co jednak nie zmieniało faktu, że osoby postronne bardzo denerwował ten dźwięk-szczególnie w nadmiarze.
Na słowa mężczyzny o wspólniczce, w umyśle kobiety pojawiło się kilka zagmatwanych myśli. Może i czasem przesadzała, ale jej instynkt samozachowawczy był zbyt silny... Mimowolnie wyostrzyła swoje zmysły. Wszak co dwie osoby, to nie jedna, a skąd wiedzieć może, czy najęty mężczyzna nie miał tu jakiś ukrytych celów, które mogłyby się jej nie spodobać. Wrodzona nieufność... Skryta pod płaszczem udawanej obojętności*
*Ta w lisiej czapie słysząc dobrze jej znany głos uśmiechnęła się pod nosem i zaprzestała w końcu oględzin. "A to się zdziwi. Pomyślała rozbawiona. Lekko zeskoczyła z wozu pozostawiając twarze kobiet odsłonięte.*
*a ta druga drowka też do tyłu wozu zaglądała, jednak niczego szczególnego tam nie czyniła... aż nagle się odwróciła, przy okazji łepek nieco krzywiąc i wypatrując... chyba coś usłyszała...*
*Jako, że kobieta milczała to on postanowił przez resztę drogi dotrzymać jej w tym aspekcie towarzystwa. Uznał bowiem, że zrozumiała i nie miała nic przeciw - zresztą sprzeciw w tej chwili i tak pewnie niewiele by dał. Zatem jechali dalej... Powoli mijając kolejne drzewa i krzaczki ładnie ośnieżone. I za kolejnym zakrętem oczom drowa ukazała się polana z wygasłym paleniskiem, plackami uklepanego śniegu, jakimiś resztkami po zwierzynie - przysypanymi białym puchem, wóz i dwie kobiety... Drowki. I w zasadzie wszystko by się zgadzało, gdyby nie trzy ostatnie elementy. Mroczny się wkurzył i o ile od razu rozpoznał Czerwonowłosą to druga kobieta stojąca z tyłu wozy nie została jeszcze scharakteryzowana. Drow mruknął do kobiety obok siebie.* Idź obok mnie... *By przypadkiem nie wpadło jej do głowy coś głupiego. I choć miał niezmierną ochotę pogonić konia i oznajmić skrytej drowce co ją czeka jak wrócą do Twierdzy - mroczny był przekonany, że stoi tam osoba, którą tu zostawił, to jednak wolał nie oddalać się od ludzkiej niewiasty. Coby przypadkiem nie uciekła albo nie wpadła w jakiś inny rodzaj paniki*
*Ta zaś w lisiej czapie czekała spokojnie, ino jakby zupełnie tyłem do nadjeżdżających. Niby nimi nie zainteresowana. Opierała się o wóz plecami pogwizdując z cicha jakąś sprośną ludzką melodyjkę, zasłyszaną niegdyś w którejś z naziemnych spelun.*
*Szamanka, choć najchętniej stanęła by w miejscu, niemalże od razy zrównała się z koniem drowa, zostając po jego lewej stronie. Lekko zmrużyła oczy, obserwując wóz i dwie, będące przy nim osoby. To nie był częsty widok, szczególnie w miejscach takich jak to. Pierwszą myślą, jaka przemknęła przez umysł kobiety, była teoria, iż jedną z osób jest zamówiony wcześniej "towar". Tak szybko jednak jak ów myśl się pojawiła, tak też zaginęła wśród potoku kolejnych, mniej lub bardziej zagmatwanych.
Rzuciła krótkie, nerwowe spojrzenie na mężczyznę, którego najęła, uspokajając się niemalże od razu. Nie wyczuwała nic na tyle podejrzanego, by miała rezygnować w tej chwili. Co nie zmieniało jednak faktu, że wolała się trzymać w miarę blisko konia drowa*
*Dobrze przynajmniej, że ludzka kobieta się słuchała i robiła to co jej polecono. Wierzchowiec pokonał jeszcze kilka metrów i stanął około 3-5 metrów od wozu. Kopyto zaryło w śniegu a mężczyzna podniósł głos* Co to wszystko ma być ?! *Tu zapewne chodziło o wóz i drugą drowkę* Miałaś tylko pilnować kobiety a nie sprowadzać cały tabór! *Ostatnie zdanie było już zabarwione mocnym zdenerwowaniem, a mroczny utwierdził się tylko w przekonaniu, jakie mu towarzyszyło gdy opuszczał tą polanę.*
Miałam? *Ta w lisiej czapie raczyła się w końcu odwrócić przodem do drowa. Zimne srebrzystoszare ślepia wbiła w złote. W glosie znać było rozbawienie, ale jakieś takie, które obiecywało późniejsze nienajmilsze konsekwencje.*
*Kobieta niezbyt wiedziała, o co tutaj chodziło. Wyczuła jednak nieco napiętą atmosferę i ogólne zdenerwowanie. Postanowiła więc pójść po najmniejszej linii oporu, czyli po prostu się nie wtrącać, a tym bardziej nie zwracać na siebie uwagi. Spuściła wzrok wpatrując się w ziemię, jakby piały puch tuż u jej stóp, był na prawdę najbardziej interesującą rzeczą na świecie. Jednocześnie lekko wkopała koniec swej drewnianej laski, opierając się na niej. Grzechot wreszcie ucichł ostatecznie. W lewej ręce wciąż ściskała prawie pustą już fiolkę*
*Mroczny zmrużył ślepia... "Tego tylko brakowało" - pojawiło się w umyśle drowa, lecz oczywiście słowa jakie wypowiedział brzmiały całkiem inaczej* Och... *Udawane, choć szczerze trzeba przyznać, że wyszło całkiem nieźle* Jak zwykle wiesz, kiedy się zjawić Jallil... *Jakby negatywny ton gdzieś uleciał a mroczny naprężył się chwilę i zsiadł z konia* Cóż to się stało, iż pofatygowałaś się osobiście? *Pozwoli sobie zakończyć pytaniem, planując zmienić temat i odciągnąć myśli od poprzedniej wypowiedzi.*
*Obdarzyła go doskonale wyćwiczonym uśmiechem. Był on uroczy i pełen ciepła... Taki wręcz elfi... Odpowiedziała pamiętając, by tonacja pasowała do wyrazu jej twarzy... Głos więc miała słodki.* Przywożę towar wedle zamówienie wspólniku. *Kolejny uśmiech skierowała w stronę szamanki i do niej też skierowała swe kroki. Wyciągając dłoń na powitanie rzekła.* Jestem Xar'zith Chath. Pośredniczka. Mego wspólnika zdołałaś już poznać. *Tembr jej głosu był miły dla ucha a i wyraz twarzy bardziej pasował do elfki faerie niż mrocznej. Znać długo musiała przebywać na Powierzchni, że tak dobrze nauczyła się grać kogoś kim nie była...*
*A ta druga drowka na wozie siedząca tylko na wszystkich kolejno patrzała złocistymi ślepiami i słuchała, jednocześnie od czasu do czasu mamrocząc coś pod nosem... coś w stylu "brakować", "być" i inne mniej zrozumiałe słowa, głównie na litery b, p oraz t...*
*Drow jedynie patrzył na kobietę przez chwilę, a gdy ta zwróciła się do ludzkiej niewiasty od postąpił do przodu. Przeszedł obok wozu, tak by znaleźć się na jego tyle... Chciał zobaczyć, co też dokładnie się na nim znajduje. Rozmowę pozostawił teraz drowce*
*słysząc, że tamta podąża w jej kierunku, szamanka jeszcze przez chwilę wpatrywała się w śnieg. Dość niechętnie spojrzała na wysuniętą w jej kierunku rękę drowki, a później i na nią samą. Nie przypominała sobie, by za swego długiego życia, podawała rękę komukolwiek... W tym wypadku jednak ograniczenie się do absolutnego minimum, wydawało się być jednak niezbyt stosowne. Skinęła więc lekko głową, nie spuszczając wzroku z kobiety, po czym jakby nieśmiało, przełożyła swoją laskę do drugiej dłoni, wyciągając już wolną rękę w kierunku drowki i chwytając ją lekko*
- miło poznać...
*powiedziała, a jej kąciki ust lekko poruszyły się ku górze. Wyglądało na to, że raczej nie lubiła się uśmiechać, a przynajmniej nie wtedy, kiedy nie miała do tego powodu. Dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że tamta zapewne udaje. Nie raz miała do czynienia z drowią rasą i za każdym razem podchodziła do nich dość nieufnie.*
*Uśmiech na twarzy drowki stał się szerszy i wręcz przyjacielski.* Mnie również... *Odpowiedziała tym swoim aksamitnym głosem. Delikatnie wyzwoliła swą dłoń i wskazała nią na wóz.* Zechcesz się zapewne zapoznać z towarem. *Trudno powiedzieć czy było to pytanie, czy może stwierdzenie. Na drowa pozornie nie zwracała uwagi...*
*Mroczny zaś pobieżnie zapoznał się z tym co na wozie było... Po oględzinach całość na powrót zakrył kocem mrucząc tylko pod nosem coś na kształt* Ulalala *A było to pod wpływem pewnych metalowych ozdób jakie tam zauważył. Zawrócił i już kończąc maskaradę i dłonią zsuwając kaptur z głowy, uwalniając tym samym białe włosy i ukazując swe mroczne oblicze w stronę obu kobiet rzekł* Z pewnością będziesz usatysfakcjonowana...
*ponownie przełożyła swoją laskę, tym razem do prawej ręki, jednocześnie spoglądając we wskazanym kierunku. Na słowo "towar" zareagowała niemalże natychmiast. W oczach coś jej błysło, a ona sama ożywiła się nieco. Zerknęła jeszcze na drowkę, jakby sprawdzając, czy na pewno może się ruszyć z miejsca, po czym podeszła do wozu, by przyjrzeć się jego zawartości. Wprost nie mogła się doczekać, aż zobaczy to "cacko" i zabierze je ze sobą. Nie zapominała jednak o tym, gdzie się znajdowała. I choć nie patrzyła na żadnego z trojga drowów, jakąś cząstką siebie wciąż była gotowa, by w razie czego się wycofać.
Mimo wszystko, wydawała się nie być zaskoczona po ujawnieniu się mężczyzny. Już na sam widok "wspólniczki", była pewna, że i najemnik należał do tej rasy*
*Ubrana na zielono kobieta również podeszła do wozu. Mijając drowa nie mogła się powstrzymać i puściła mu perskie oko a dłonie jej zamigotały układając się w słowa "Urocza wycieczka. Dawno się tak nie bawiłam." Następnie oparła się o wóz i rzekła już na głos.* Mój wspólnik z chęcią zaprezentuje Ci nasz towar.
a ja z chęcią go obejrzę...
*powiedziała, tym razem na prawdę się uśmiechając. Nie ruszała nic, nie mając zamiaru podpadać komukolwiek, a przynajmniej jeszcze nie teraz, kiedy nie tylko mieli przewagę, ale też i byli raczej na ich terenie... O ile można było to tak nazwać. Skoro już pofatygowała się tak daleko, po cóż wracać z niczym? Zerknęła więc na mężczyznę, z lekką niecierpliwością, wyczekując, aż ten dokona prezentacji*
*Drow jedynie skinął głową, cokolwiek to w jego zamierzeniu miało znaczyć a było po prostu zwykłą formalnością potwierdzenia odbioru sygnału - by potem nie była mu przypadkiem zarzucona ignorancja. Nie lubił sytuacji, gdy coś w planie się zmieniało i nikt go o tym nawet nie raczył poinformować. Niemniej jednak wykorzystując jedno z kół wskoczył na wóz i ustawiwszy się w jego górnej części powoli zaczął prezentację "towaru".*

*Częściowo odsłonił koc i oczom zebranych ukazała się młoda kobieta - elfka. Ciemniejsza cera i jasna włosy. Uwypuklone usta jak i proporcjonalne kobiece kształty uwypuklone poprzez linę, którą była związana. A związana była bardzo dokładnie* Ta tutaj to Keisha... Przynajmniej tak twierdzi, lecz nie dawał bym temu zbytniej wiary. *Mruknął unosząc lekko głowe elfki za najlepszy do tego zaczep - czyli włosy* ...zajmuje się jakąś nieczystą magią i może mieć pewne zamiłowania do nieumarłych. *Wymieniał* Prawie całkiem sprawna... Gdy była wolna lubiła zawody z kosą... Jedyny mankament to rana od postrzału w barku *Uśmiechnął się lekko drow i spojrzał w miejsce o którym mówił - miejsce to zostało opatrzone a na opatrunku było widać troszkę krwi. By nie trwonić czasu na myślenie nad tym kontynuował odsłaniając dalej koc...*

*Tym razem okazało się, że pod nim leżała kolejna elfka. Jasna karnacja i jasne włosy... Ta była naga a jej ciało znaczyło wiele blizn po starych ranach jak i kilka świeżych. Ponad łonem wypalono na jej ciele jakiś symbol. Elfka nie była skrępowana, ale i tak poruszanie się była dla niej praktycznie niemożliwe. Oprócz rany postrzałowej, również opatrzonej miała jeszcze dwa metalowe pręty wbite w biodra... Po jednym z każdej strony - lecz nie było ich widać. Miejsca w których były wbite zasłaniał bandaż..* Ta oto niewiasta to niejaka Sybel. *Zaczął mroczny jakby nieprzejęty takim widokiem elfki.* O niej samej jak i o jej stanie i funkcjonalności więcej będzie mogła powiedzieć Ci moja "wspólniczka" *I na tym uciął temat tego "towaru" dając tym samym pole do popisu drowce. Jednak coś wisiało w powietrzu... Coś co mogło mówić, że to jeszcze nie koniec tej prezentacji...*
*Kobieta w lisiej czapie odsunęła się od wozu dając znak Czerwonowłosej by podążyła za nią. Kierowała się ku zaprzęgowi. W jakim celu? To dopiero miało się okazać.*
*ta była pierwotnie zajęta spoglądaniem do zawartości wozu która akurat była przemontowana... ale widząc nawoływanie, zeszła bez większego problemu z wozu, bo wysoko nie było i skierowała się w kierunku zaprzęgu, dość szybkim krokiem...*
*Pierwsza z drowek przekonana, że mężczyzna doskonale poradzi sobie z rozmową bez jej w niej uczestnictwa całą swą uwagę skupiła na Sheerze. Palcem najpierw wskazała konia a potem zapytała Rudą.* Wiesz co to jest?
*Szamanka bez jakiegokolwiek skrępowania oglądała zaprezentowane elfki, uważnie przyglądając się im kawałek po kawałku. Nie chciała przecież byle czego, tym bardziej, że dla niej byłoby to opłakane w skutkach. Jednocześnie mruczała coś do siebie... Wydawała się jednak być zadowolona z przebiegu sprawy* uśpione? *zapytała nagle, nie odrywając od nich wzroku. Chciała mieć stuprocentową pewność.... I o tyle o ile wczas zdążyłaby wyczuć wsączoną w nie truciznę, to trwale zatruta krew była jej zupełnie nieprzydatna*
*popatrzała się uważnie na wskazany obiekt i łepek nieco skrzywiła... bowiem widziała takie stworzenia już nieraz ale... nie bardzo wiedziała jak się to nazywa...* Je...chać...je....ś...cie...dz... ka...lob... *zaczęła wymawiać słowa powiązane z koniem, jakie przyszły do jej rozumku...*
*zaczynało jej się wszystko gmatwać, kiedy to oboje ze "wspólników" odsyłali ją od siebie nawzajem, zapewniając, że to drugie z nich wytłumaczy dokładnie to i owo. Nie była więc już pewna, czy ma stać i czekać, czy może wziąć już którąś z nieprzytomnych dziewczyn i zaciągnąć w bliżej nieokreślonym kierunku. Tylko którą? Nie spodziewała się, że będzie miała jakikolwiek wybór, co jednak tylko dobrze świadczyło o realizujących zamówienie*
*Potaknęła Rudej, jakby jej odpowiedź jej wystarczała. Raz jeszcze wskazując palcem na zwierze nazwała je.* Koń *Nie czekała, czy tamta powtórzy i lekkim krokiem podeszła znów do wozu. Chwilę pogmerała pod ławką woźnicy i wyciągnęła stamtąd jakiś pakunek w zgrzebną szmatę owinięty. Rozwinęła go i oczom jej ukazała się dwie pajdy czarnego chleba złożone razem, w środku czymś posmarowane. Najpewniej smalcem. Pokręciła przecząco głową i szukała dalej. W końcu znalazła. Suchą, kruszącą się kromkę. Wzięła więc je obie i wróciła do Czerwonowłosej. Pajdy posmarowane smalcem wyciągnęła w jej stronę.*
*widząc dziwne, niemalże czarne... coś, i to dwie sztuki tego... czegoś szybko rozpoznała co to jest...* Być... jeść! *zgarnęła jedna pajdę którą już jeść zaczęła jedną ręką, a drugą wykorzystała by zabrać pozostałą część podawanego jadła... pierwszą zeżarła w ledwo dwie chwile i już dobrała się do drugiej... widać ogromny apetyt był...*
*Drowka zaś widać uznała, że wystarczy tego trzymania w niepewności. Osunęła się bowiem od zaprzęgu i w odpowiedzi na słowa mężczyzny stwierdziła w końcu.* Myślę, że masz dużo lepsze ode mnie talenty oratorskie. Z chęcią posłucham dalszej prezentacji... *Wolała z resztą aby to on kontynuował i miała nadzieję, że tak właśnie uczyni. Nie miała bowiem pełnych informacji dotyczącej szczegółów owej wymiany... Bo i znalazła się tu przypadkiem... O czym oczywiście ludzka niewiasta nie mogła wiedzieć. Po prawdzie również ową chwilę, którą poświęciła na rozmowę z Sheerą przy koniach wykorzystała by się zastanowić... Nad przydatnością pewnych "towarów".*
*Przez cały ten czas mroczny przyglądał się temu co tez wyprawiają obie drowki. Tego akurat się nie spodziewał i przez myśl mu nawet przeszło pytanie co też one tu właściwie robią? Przybyły podziwiać przyrodę albo parzystokopytne zwierzęta? Potem padły słowa drowki, które już ewidentnie podkreślały to, że to on przeprowadzi cały ten interes. Wypuścił zatem włosy pierwszej elfki, nie przejmując się zbytnio jak tez ona upadnie i kontynuował wcześniejszą przemowę tyczącą się drugiej elfki* Poetycka dusza. Potrafi grac na fujarce a jak i widać jest w pewnym stopniu odporna na ból i zimno. *Tu jako dowód bez wątpienia miały posłużyć liczne blizny oraz fakt, że elfka na mrozie leżała naga.*

*W końcu jednak drow odsłonił resztę przykryta przez koc na wozie... I co? I leżała tam trzecia elfka! Ta już różniła się od dwóch pozostałych. Ostrzejsze rysy twarzy, czarne, długie włosy* Ta niewiasta jest dość małomówna. Jednak nadrabia to darem rysowania i nieudolnymi próbami szpiegowania co poniektórych *Jakiś dziwny uśmiech chorej satysfakcji zagościł na facjacie mrocznego* Chwilowo może mieć problemy z poruszaniem się poprzez rany stóp, ale to kwestia czasu nim wydobrzeje* *Bo rzeczywiście obie stopy były opatrzone - mocno, opatrunkiem zaklejona była również rana postrzałowa. Na tym drow zakończył prezentację i postanowił odpowiedzieć na wcześniej zadane pytanie* Trucizna działa tylko czasowo. Powoduje naturalny sen i przestaje działać gdy organizm ją wydali. Nie powoduje trwałych obrażeń ani nie pozostawia na stałe śladów toksyn w ciele. *I choć drow na alchemii się nie znał, to jednak zadbał o to by Ci którzy się znali i którzy ważyli i dla niego tą truciznę poinformowali go o jej działaniu.*
*niezmiernie ucieszyło ją, że wreszcie przestali odsyłać do siebie nawzajem. Choć kontynuację prezentacji przyjęła z ulgą, wyraz jej twarzy nie zmienił się ani trochę. Z zaciekawieniem spojrzała na trzeci "towar", opierając się na swojej lasce. Ciemne włosy od razu rzuciły jej się w oczy. Swego czasu lubowała w takowych, jednak... te rysy... ostrzejsze od pozostałych... a co z tym idzie, dodające nieco wieku. Szamanka wydała z siebie ciche "hmmm", po czym przesunęła jeszcze raz wzrokiem po wszystkich trzech* to dobrze... bardzo dobrze... *podsumowała tylko wzmiankę o usypiającej truciźnie. Zamyśliła się, analizując fakty.*
*Pierwsza pannica, jako że lubowała w ciemnej magii, zapewne zechciała by poprzeszkadzać kobiecie, nim ta zrobi swoje. Nie miała zamiaru narażać powodzenia misji jak i swojego życia z tegoż właśnie powodu. Nie mogła przecież załatwić sprawy, póki spała, co znaczyło, ze doszłaby już do siebie i by się zaczęło...*
*Druga zaś... Nadmiernie pokaleczona. Kto wie, co się z nią uprzednio działo? Choć dziać się musiało jakiś czas temu, skoro rany były zabliźnione. Coś w niej było... Co nie przekonywało jej ani trochę*
*Pozostała więc trzecia. Ku uciesze szamanki-ponoć małomówna. Przynajmniej nie będzie jęczała godzinami i błagała o jakieś wręcz śmieszne rzeczy... I ten pozorny "defekt" z problemem poruszania. Tak... Wydała jej się niemalże idealna... Brzydka nie była. Za stara też nie. Uśmiechnęła więc się szpetnie, wyciągając lewą rękę w kierunku tejże elfki i pokazując na nią swym długim, lekko krzywym palcem wskazującym* tę... *spojrzała na drowa* jeśli nie masz nic naprzeciw?
*Drow spojrzał na elfkę, którą wskazywała szamanka i uśmiechnął się lekko - jedna z pierwszych zdobyczy - pomyślał i skinął głową* Po to przecież zostały tu sprowadzone... *Padła odpowiedź, lecz nic poza tym. Mroczny nie wykazał się tu jakąś chęcią pomocy i nie zabrał się do ściągania elfki z wozu... Jedynie z tym dziwnym uśmieszkiem spojrzał na drowkę w czapie*
*Mroczna zaś kątem oka obserwowała rudowłosą towarzyszkę. Nawet jeśli zdumiało ją pochłonięcie czerstwej pajdy nie dała tego po sobie poznać. Wróciła do wozu i znów sięgnęła pod deskę będącą siedzeniem woźnicy. Wygrzebała stamtąd kolejną ususzoną kromkę. Intensywnie nad czymś się zastanawiała przy tym. Chwilę więc stała i bawiła się pajdą, po czym wsunęła ją do kieszeni kurtki. Czekała na moment, gdy wzrok jej i jej wspólnika skrzyżuje się. A gdy to nastąpiło ledwo widocznymi gestami przekazała mu wskazując również osobę, o której mówiła. "Mogłaby być przydatna... Jest dość ciekawa... Dziwna magia... Interesująca." Taki potok słów... Niezwykła wręcz wylewność jak na szarooką.*
*Choć wizja ściągania przez nią elfki z wozu nie była zbyt kolorowa, kobieta nie wyglądała, jakby oczekiwała jakiejkolwiek pomocy. Ciężkie toto raczej nie było, a nie raz i z większymi miała do czynienia. Przytaknęła więc tylko lekkim ruchem głowy, na znak że zrozumiała słowa drowa, po czym schowała do torby fiolkę, którą do tej pory wciąż miała w ręce. Przesunęła wzrokiem po wozie, by znaleźć odpowiednie miejsce na wspinaczkę. Jako że przyglądała się uprzednio, jak robił to mężczyzna, sama także zapragnęła wykorzystać koło, w czym jednak zarówno jej laska jak i spora ilość skór zwierząt skutecznie przeszkadzały. Nie poddała się jednak. Mrucząc coś pod nosem, cisnęła swoją laską na wóz-jakby po prostu nie mogła jej zostawić. Chwilę później, po mozolnych próbach wspinaczki, wlazła wreszcie i podniosła laskę. No tak... Bez niej to przecież jak bez ręki. Westchnęła głośno, spoglądając na nieprzytomną elfkę* mniemam, że już mogę z nią zrobić co chcę? *ozwała się, posyłając drowowi krótkie spojrzenie. Było to jednak pytanie retoryczne, bowiem już po chwili małej szarpaniny z bezwładnym ciałem, zrzuciła ją z wozu niczym worek ziemniaków. Lekko zasapana (wszak już nie te lata), stała jeszcze przez chwilę na wozie, przygotowując się do zejścia. Zupełnie nie zwracała uwagi na pozostałych, choć te ich spojrzenia zdawały jej się być podejrzane. Nie miała jednak pojęcia, ani że rozmawiają, ani o czym*
*a rudowłosa towarzyszka już pochłonęła wszystko co było... i też po chwili ruszyła do wozu... bo jakimś cudem domyśliła się że coś jeszcze ma... bo się przyglądać z różnych stron zaczęła... najwidoczniej nic innego włącznie z układem tę drowkę nie obchodziło...*
*Całe to przedstawienie trwało swoją chwilę a drow na wozie tylko przyglądał się poczynaniom szamanki. W pewnym momencie miał nawet ochotę zabić brawo, ale zrezygnował... Wykonał tylko kilka ruchów dłońmi, jakby odganiał namolne robactwo, a jednak było w tym też coś więcej* Słuszna uwaga* Gestem wyrażone zostały te słowa, zwerbalizował już jednak inne, zaraz po tym jak ciało elfki upadło na ziemię.* Och... Ależ niepotrzebnie ją zrzucałaś. Wóz pojedzie bowiem razem z Tobą... *Stwierdził mroczny patrząc na ludzką kobietę z jakimś takim dziwnym błyskiem w oku*
*Skinięciem głowy potwierdziła słowa mężczyzny. Zrobiła to dla zasady bowiem zupełnie nie obchodziło ją, czy starowina zauważy ten gest.* Tak... Skoro masz taką wprawę w pozbywaniu się balastu wyrzuć tą tam... Tę magiczkę od siedmiu boleści. *Zakpiła. Jednocześnie katem oka próbowała obserwować Sheerę, która dziwnym trafem kierowała się w stronę kozła. Biedna... Nie wiedziała, że schowek z prowiantem został właśnie opróżniony...*
*na słowa mężczyzny, zmierzyła go wzrokiem* wóz mi niepotrzebny *stwierdziła bez wahania, nie mając zamiaru wtaszczać elfki z powrotem na górę, szczególnie że akurat to, byłoby znacznie trudniejsze. Już miała zejść... Kiedy to posłyszała słowa drowki. Kpina czy nie, zawiesiła swój wzrok na elfce od czarnej magii* Jak chcesz *stwierdziła obojętnie i tę też zrzuciła, nim którekolwiek z pozostałych, zdołało jej przerwać. Następnie już nieco szybciej, ruszyła do koła, by zejść. Nie chciało jej się zrzucać także trzeciej kobiety. Ponownie więc cisnęła swoją laską-tym razem na śnieg i sama zsunęła się pokracznie z wozu. Schyliła się po laskę i zamarła zgięta wpół, przypominając sobie o pewnym fakcie... Ślady... Te, które zrobili podróżując w tę stronę, rzecz jasna* cholera *mruknęła, karcąc siebie w duchu za to, że zapomniała je zatrzeć. Nie chodziło wcale o to, że miejsce w którym byli, miało pozostać tajnym. Raczej miało uchronić samą szamankę, od natrętów w najbliższym czasie, kiedy zajmie się sprawą właściwą. Wyprostowała się wreszcie i skierowała wzrok ku górze, milcząc*
*Drow słysząc słowa o zbyteczności wozu pokręcił tylko przez krótką chwilę głową. Westchnął i przeszedł po wozie by u jego zwieńczeniu zeskoczyć na śnieg... Opadł na lekko ugięte nogi a potem się wyprostował... Odwrócił tak by stać przodem do ludzkiej kobiety i w końcu rzekł* Ależ Moja Droga Klientko... Czy ktokolwiek tu powiedział, że w tej kwestii też masz wybór? *Pytanie to zostało zadane w taki sposób, że już po usłyszeniu jego znana była odpowiedź. Najwidoczniej drowy miały też i swoje plany w całym tym przedsięwzięciu*
*szybko schowek spenetrowała... i zaczęła krążyć wokół opiekunki.... chyba musiała coś wywęszyć bo nos miała wyjątkowo wrażliwy... pierw się zaa plecami przyglądała... aż chyba musiała domyślić że ma kolejne czarne i dobre... coś... i też gdzieś musiała skrywać kromkę... którą widziała nim dostała pajdy... wyciągnęła wolno rękę prosto do wypchanej kieszeni...*
*I dostała po łapie mocno bowiem drowka tym razem nie zamierzała się patyczkować. Jednocześnie rzekła wskazując szamankę.* Ona ma jeść. *Czekała na ruch starowiny po informacji jaką udzielił jej drow.*
*Szamanka nie reagowała. Stała nieruchomo, natarczywie wpatrując się w ciemne niebo. Wydawała się nie słuchać nawet tego, co mówił do niej drow. Po dłuższej chwili, uniosła ręce ku górze i grzechocząc laską, powoli rozłożyła je na boki. Szeptała przy tym słowa.* Wodo, siostro moja, chronić wiecznie Cię będę… Tak i Ty, bądź usłużną, pomóż, nim składnik zdobędę… *zatrzęsła lekko ramionami, prowadząc w ten sposób falę aż po czubki palców, po czym padła na ziemię, w chwili ostatniej rękoma podpierając się gruntu. Z nieba począł wolno prószyć śnieg. Znów spojrzała w górę, jakby sprawdzając, czy ma to czego chciała. Wyglądała na zadowoloną. Odezwała się wreszcie* Na cóż mi on? Toż ja powozić nie potrafię *stwierdziła wstając i otrzepując "odzienie" z drobinek śniegu. Nie miała zamiaru brać go gdziekolwiek. Skąd wiedzieć miała, czy nie jest on na liście poszukiwanych, czy coś w podobnym guście? Z resztą... Był za duży, by móc wjechać tam, gdzie ona chciała wyruszyć ze swym towarem* Mogę wam pomóc się go pozbyć, ale nie wezmę *stwierdziła stanowczo i spojrzała na dwie wyrzucone przez siebie elfki*
*prawie dostała po łapie... bo dziwnie szybkim ruchem się wycofała...* Być... jeść...? *rudowłosa niemal natychmiast popatrzała się na wskazaną kobietę, i zapytała... i też była niecierpliwa bo od razu w Jej stronę ruszyła, okrążając wóz...*
*kobieta, choć wcześniej wielkiej uwagi nie zwracała na rudowłosą drowkę, szybko zdążyła zauważyć, że coś z nią jest nie tak. Widząc, jak ta zbliża się do niej, słusznie stwierdziła, że chyba nie przyniesie to nic dobrego. Niemalże automatycznie, wystawiła przed siebie ręce, jakby chciała pokazać, że nic w nich nie ma-prócz laski rzecz jasna-przy czym powiedziała do niej miłym i spokojnym głosem* Skarbie... Ja nie być jeść i nie mieć jeść *tutaj też wskazała nieprzytomną elfkę, parającą się magią* tu masz jeść *uśmiechnęła się przy tym w dość wredny sposób*
*Drow zaś przyglądał się z ciekawością podchodów Czerwonowłosej, i gdzieś międzyczasie tylko postanowił trochę rozjaśnić obraz ludzkiej kobiecie. Oparł się więc nonszalancko o wóz i rzekł, widząc iż część uwagi ciągle zaprząta Sheera* Powozić będzie ktoś inny... I nawet zawiezie Cię tam gdzie trzeba... *Stwierdzenie było wypowiedziane wprost... Niczym pewnik.*
*rzeczywiście, wciąż patrzyła na poczynania Czerwonowłosej, jakby bojąc, że ta zajdzie ją od tyłu, czy coś z tych rzeczy. Słuchała jednak, co do niej mówiono* Tam, czyli gdzie? *zapytała, nie bardzo rozumiejąc. Przemknęło jej przez myśl, że najwidoczniej chcą ją gdzieś wysłać i to od razu, w ramach zapłaty za ich usługi. Oczywiście niezbyt spodobał jej się ten pomysł. Nie, żeby nie chciała się odwdzięczyć... Chodziło raczej o teraźniejszy stan jej ludzkiego ciała, który pozostawiał wiele do życzenia. Czas w tym wypadku, grał na jej niekorzyść, jednocześnie wyczerpując pokłady cierpliwości. Westchnęła* to milczenie zaczyna mnie irytować... *stwierdziła na tyle głośno, by każde z nich usłyszało*
*Drowka odezwała się w końcu.* Twoje usługi. Czego potrzebujesz aby móc pracować? *Użyła tej swojej kojącej tonacji.* Zioła? Medykamenty? *Patrzyła na szamankę.* Twoje usługi mogą być przydatne a nasza przyjaźń cenna. Ale o tym już zapewne wiesz. *Uśmiechnęła się wyjątkowo miło, swoją drogą ciekawa jak zachowa się Sheera.* Własny kąt, gdzie nie odnajdzie Cię żaden zwolennik palenia na stosie? Czy to warte Twego zainteresowania? *Była to oferta. Dla drowki jasna. Umiejętności kobiety wzamian za pewną formę ochrony. Bo i owszem... W Twierdzy nikt prócz mieszkańców nie mógłby jej skrzywdzić. A znając tamtejszą Opiekunkę, póki ta dziwna kobieta o grzechoczącej lasce byłaby przydatna, póty miałaby względną swobodę.*
*Oho - pomyślał. Zaczyna się targowanie - kolejna myśl przeszła przez jego głowę gdy słuchał słów kobiety. W jego mniemaniu to było proste i równie prosto można by ta sprawę załatwić. Ot, jedno cięciu tu, drugie tam a na koniec lagą przez łeb i szamanka znalazłaby się również tam gdzie powinna. Jak nie po dobroci to na siłę, byle osiągnąć cel - ta dewiza dość często bywała prawdziwą. Jednak drow nie był takim ignorantem by nie znać uroku i skuteczności manipulacji... Dlatego też oddał pole kobiecie... Nadal opierając się o wóz słuchał*
Nie... pyć... jeść...?! *zrobiła trochę zażenowany wyraz twarz, patrząc to na ludzką kobietę bacznie złocistymi ślepiami... a nóż coś skrywa... * jeść...? elw...być... jeść? *spojrzała się na "wskazany" obiekt przez szamankę i chwilę w bezruchu stała... jakby się nad czymś zastanawiała...*
*dało się zauważyć błysk w oku kobiety. "A więc o to chodziło..." powiedziała do siebie w myślach, iście zadowolona. Uśmiechnęła się do siebie. Może i była zbyt dumna... Ale uwielbiała to roztaczające się po jej ciele uczucie, kiedy to inni jej potrzebowali w jakikolwiek sposób... A ów propozycja w jej mniemaniu była niczym innym, jak właśnie czymś takim. Odmawianie w takich przypadkach, sprawiało jej prawdziwą rozkosz. Mimo wszystko, czuła się im coś winna i zamierzała ów dług spłacić. A dalsza współpraca? Nie tyle co ochrona, jak chociażby kolejne dostawy, były dlań błogosławieństwem. Trudno bowiem znaleźć kogoś równie solidnego... Po utworzeniu szybkiego bilansu w głowie, stwierdziła, że propozycja jest jej jak najbardziej na rękę. Oczywiście ze względu na nic innego, jak korzyści własne... Tak. Bo to co ich łączyło, to egoizm. Jeśli coś mieli robić, to musiało przynieść do zysk. Wcześniej czy później...* myślę, że możemy współpracować... *stwierdziła krótko* a do pracy, potrzebny jest mi spokój... *te słowa zaznaczyła odrobiną ironii, sugerując jednocześnie, że ciągłe przerywanie jej w eksperymentach będzie miało różne skutki. Ceniła sobie spokój. Bardzo ceniła...*
Tak, to jest jeść *ozwała się do rudowłosej, po czym wyciągnęła z torby niewielki sztylet, wyciągając go w kierunku ów drowki, ostrzem skierowanym w swoją stronę* z tym będzie Ci łatwiej *stwierdziła, uśmiechając się lekko*
Do... *już coś miała powiedzieć gdy się gwałtownie z powrotem odwróciła do szamanki... i to zanim powiedziała ze to jest "jeść"...* Cho...być... *tu już spojrzała na wyciągniętą rękę ze sztyletem i czym prędzej chwyciła za najbardziej wystającą w Jej kierunku część... dobrze że akurat to była rękojeść...* jeść... elw... jeść... *i właśnie tego Jej brakowało - czegoś do "dzielenia" na mniejsze kawałki... odwróciła się z powrotem...*
*Tej w lisiej czapie chyba zaczął się podobać tok rozumienia klientki. Sama była ciekawa, co też może uczynić Ruda. W końcu nie był to jej pierwszy zamach na elfkę... Może nie dotyczyło to tej dokładnie przedstawicielki faerie, ale jednak... Interesowało ją czy Sheera nauczyła się czegoś od Służki... Słysząc zaś odpowiedź uśmiechnęła się szerzej.* Sądzę, że nasza współpraca będzie owocna... *W jej mniemaniu w taki czy inny sposób taka będzie.*
*No i okazała się, że tym razem gładzenie głowy głównej zainteresowanej czymś ciężkim nie będzie konieczne. To w zasadzie mrocznego tylko oszczędzało roboty na dzisiaj i znaczyło, że najpewniej szybciej będzie mógł wrócić do innych nie cierpiących zwłoki rzeczy. Jednak to co jeszcze tu się miało wydarzyć było na tyle interesujące, że jeszcze kilka chwil pozostania na miejscu nie powinno nikomu zaszkodzić... No może nie licząc jednej elfki*
*przytaknęła tylko drowce, również zajęta patrzeniem, jak ta o czerwonych włosach czai się ze sztyletem na "podsunięte" przez szamankę jadło. Robiła to nie tyle z ciekawości, co ze "strachu" przed utratą swojego, jedynego ostrego narzędzia, które było jej nadzwyczaj potrzebne w czasie najbliższym. Lepiej jednak było nie igrać z głodem, jaki dopadł rudowłosą. Szamanka dobrze wiedziała, do czego zdolne są istoty gnane tymi najbłahszymi potrzebami, jako że często obcowała ze zwierzętami. A cóż było bardziej dzikiego od nich?* Skarbie... tylko oddaj to potem *powiedziała, nie mając zamiaru później jej gonić. Sama zaś oparła się o swoją laskę. Śnieg prószył coraz mocniej*
*podeszła bliżej i... biorąc naprawdę mocny zamach krańcem ostrza do przodu, pchnęła w przód sztylet gdzieś w okolice "środka" jadła... tylko z trafieniem mógł być problem...*
*z wrodzonej przezorności, chwyciła "swoją" elfkę za nogę i odciągnęła kawałek od głodnej drowki, żeby przypadkiem nie pomyliła jej własności z jedzeniem. Jednocześnie sprawdziła jej tętno, by upewnić się że nadal żyje*
*Ta w lisiej czapie nie zamierzała jednak czekać, aż Ruda zakończy zabawę z wyrzuconą elfką.* Na wóz. *Zakomenderowała sama wskakując na kozioł. I aby przekonać Sheerę do tej decyzji wyciągnęła z kieszeni kromkę suchego chleba, który pierwotnie miały dostać konie.*
*i to właśnie tą wyrzuconą z wozu chciała "poszatkować"... choć całość wyglądała jak składanie ofiary dla bogini... ale nie zdążyła zahamować, a nawet zareagować jak została odsunięta spod Jej głowy... i opadającego ostrza... które na spory niefart musiało trafić wprost na kamień jaki leżał pod śniegiem...
Nastąpił głośny zgrzyt ze spotkania metalu z kamieniem... na tyle że ruda wręcz odskoczyła do tyłu... gubiąc przy okazji sztylet... albo to co z niego mogło zostać jeśli był z zwykłego metalu, lub też kiesko wykonany...*
//ale tam leżą dwa ciała, jedno odsunęłam, a Ty jesz to drugie, które Ci wskazałam //

*Patrząc na to, co robi rudowłosa z jej sztylecikiem, ledwo co powstrzymała się od rzucenia w tamtą stronę, żeby go "ratować". No cóż... Przeraziła ją wizja połamanego i wyszczerbionego ostrza... Wzrokiem jednak śledziła tor jego lotu, by już po chwili pospiesznie zwinąć go, nim ruda zechce znów walić nim po kamieniach. Nie wyglądał najlepiej... Ale jakby tak patrzeć nań z przymrużeniem oka, to nic mu nie było. Spojrzała na tamtą. Wysyczałaby cała wiązankę przekleństw... ale powstrzymała się jednak, nie chcąc psuć sobie opinii na samym początku* to chyba nie będzie Ci już potrzebne... *stwierdziła nieco mniej miłym głosem, chowając sztylet. Miała bowiem na uwadze wcześniejsze słowa drowki w lisiej czapie. Sama zaś poczęła się zastanawiać, jak wtaszczyć ciało z powrotem*
*Mroczny przypatrywał się chwilę całemu zajściu psucia sztyletu.. Uśmiechnął się krzywo pod nosem i uznał, że już czas... Wyprostował się i powoli skierował swe kroki do swego wierzchowca nie odzywając się przy tym ani słowem.*
//Ale Ruda patrzała pod kątem na palec i po Jej rozumku wskazywał na nie te ciało co trzeba //

*się podniosła... bo straciła równowagę i upadła...i pierwsze co to popatrzenie na ręce ze zdziwieniem.* Nie...pyć... *i zaczęła się rozglądać... za sztyletem.. bo Jej się zdawało że leżał gdzieś tutaj... i prawdopodobnie przez upadek nie doszły do Niej słowa od szamanki...*
//ok //

*widząc poczynania rudej drowki, lekko pokręciła głową ze zrezygnowaniem. Nie miała zamiaru się powtarzać, szczególnie że strasznie tego nie lubiła. Póki to ona miała to, co pozostało po sztylecie, nie obchodziło ją, co robi tamta. Stwierdziła jednocześnie, że ciała elfki sama na wóz nie wniesie. Postanowiła więc spróbować nieco inaczej...* weź ją na wóz i zjesz ją w drodze *zaproponowała rudej z lekkim uśmieszkiem na twarzy. Sama zaś, skierowała się do koła od wozu, by powtórzyć swoją uprzednią, mozolną wspinaczkę. Poszło jej sprawniej niż poprzednim razem i już po chwili była na górze, usadawiając swoje cztery litery na podłodze. Siedziała tyłem do kierunku jazdy, obserwując jednocześnie nagą, nieprzytomną elfkę. Nie sądziła, by była drowom do czegoś potrzebna, skoro dołączyli ją do "oferowanych towarów". Jeśli rzeczywiście nie będzie, to i od biedy ją użyć może*
*Ze zdumiewającą jak na nią cierpliwością czekała na rozwój wydarzeń. Wiedziała z doświadczenia, że zabawy z rudzielcem potrafią się ciągnąć i ciągnąć...*
We...ś...na....fó...z...być... jeść? *po wymówieniu pytania i spojrzeniu się w stronę szamanki, chwilę się zastanowiła... jakby układała analizowała o co dokładniej chodzi, aż nagle wlazła na wóz* we....być...fóz... *pokiwała twierdząco łepkiem rozumiejąc słowo "weź" jako "wejść"...*
*od początku powątpiewała w powodzenie swojego marnego pomysłu... Ale już był jakiś plus. Wszak obie był na wozie to i w drogę ruszać mogli. Uśmiechnęła więc się lekko do rudej, jakby pochwalić ją tym chciała, za to że na wóz weszła. Zaraz jednak odwróciła wzrok w przeciwną stronę, wzdychając cicho i lekko głową kręcąc. Nie podejrzewała, że to wszystko będzie tyle trwało*
*Mroczny wsiadł na konia... Usadowił się w siodle i dopiero wtedy powrócił wzrokiem do obu kobiet, które zdążyły już się wgramolić na wóz. Spojrzał tez na dół, na dwie leżące na ziemi elfki* Czyżbyś rezygnowała z "towaru"? *Zapytał zwracając się do szamanki a mając na myśli elfke, którą wybrała.*
*spojrzała na drowa, lekko mrużąc oczy. Choć nie mówił tego wprost... to chyba głupi był, jeśli myślał, że dostąpi zaszczytu oglądania tego, jak ta męczy się z ów kupą elfiego mięcha. Do tego nieprzytomnego mięcha... Ochotę miała ostentacyjnie popukać się w czoło. Nie zrobiła tego jednak, za to postanowiła sprytnie wybrnąć z odpowiedzi na pytanie. Zrobiła niby niewinną minę, jakby w ogóle nie wiedziała, o co mu chodzi* Och... Gdzież Ci to przyszło do głowy? *z lekką wyższością, spojrzała na nieprzytomną elfkę* Wszak ten "towar" już jest mój... Co oznacza, że mogę robić z nim co chce i gdzie chce. Przeszkadza Ci, że tam leży? *wstała więc, doskonale udając, że jest przekonana, iż był to prawdziwy powód jego pytania* Jeśli tak, to go przełożę... Znaczy się ją... *westchnęła w duchu. Współpraca z drowami była bardzo ciekawa, a oni sami byli dość solidni... Ale ich osobowość pozostawiała wiele do życzenia. Wiedziała, że prędzej nastąpi koniec świata, niż któreś z nich pomoże jej lub chociażby rzeknie, żeby nie traciła czasu na zwykłe przesuwanie... A to dlatego, że oni lubili patrzeć... Obserwować mniej lub bardziej żenujące rzeczy, z kpiną wymalowaną na twarzy. Nieprzytomna elfka akurat nie byłą dobrym przykładem... Ale szamanka dobrze wiedziała co czai się za hebanową skórą...*
*Raz jeszcze spojrzała na elfkę. Cholernie nie lubiła ustępować, co w tym wypadku było istotnym problemem. Postanowiła jednak zagrać jeszcze inaczej...* A może mógłbyś zrobić to za mnie? *zapytała drowa z lekkim, przebiegłym uśmiechem* najlepiej od razu ją tu włożyć... *wskazała palcem wnętrze wozu* oczywiście nie za darmo... *dodała naprędce, nadzieję mając, że skusi się on raz jeszcze, by zrobić coś dla niej samej. Wiadomym było, że o ów przysłudze nie zapomni. I choć oznaczało to dla niej, bycie dlań miłą dwukrotnie, jakoś musiała to przeboleć. Tylko czy zechce mu się złazić z konia?*
*Drow zamrugał gdy usłyszał "propozycję" kobiety, uśmiechnął się po chwili i zmusił konia by ten powoli ruszył do przodu - tak by przejechał koło wozu* Myślisz, ze posiadasz jeszcze coś co mogłabyś mi "dać"? *Specyficznie wymówił ostatnie słowo, a i całe pytanie było dość dziwne... Jakby retoryczne?* Jednak mogę Ci wyświadczyć inną przysługę... Za darmo... * Ciągnął mroczny, gdy rumak właśnie był przy boku wozu* Mogę Ci pomóc dość szybko zejść... *Zakończył zatrzymując zwierzę... I nie wiedzieć czemu na myśl przyjść mogła pomoc w postaci kopniaka w plecy, by szybciej z wozu spaść... Jednak może nie o to mu chodziło?*
*ach ta drowia upartość! Szamanka tym razem nie zamierzała kryć swojego zdenerwowania. Zacisnęła ręce w pięści, drżąc lekko przy tym, przez co jej laska wydała charakterystyczny grzechot. Zęby także miała zaciśnięte, co uchronić ją miało jednocześnie, od wypowiedzenia czegoś niezbyt miłego. Nie lubiła, kiedy jej odmawiano... Ale nie zależało jej na szybkiej śmierci. Poluźniła więc mięśnie dłoni i milcząc obróciła się, by zejść z drugiej strony wozu. To nie jej zależało na tym, by z nimi jechała. Nie było to nawet jej pomysłem. On jej nie ułatwia, to i ona jemu nie będzie... Pochwyciła elfkę za nogę i bez słowa poczęła ją ciągnąć w kierunku drzew*
*No to sobie baba teraz wymyśliła... Choć w zasadzie jeśli chce iść i ciągnąć balast za sobą to i żaden problem. Drow jednak miał zamiar dopilnować by udała się w odpowiednim kierunku. Toteż gdy tylko spostrzegł gdzie kobieta się wybiera popędził konia tak by ten po jej wyprzedzeniu i lekkim łuku zajechał drogę marszu* A dokąd to się teraz wybierasz? *Zapytał, znów zatrzymując zwierzę*
*prychnęła cicho. Tak, niech sobie teraz ją śledzi i drogę zajeżdża... Ciała nie wtaszczy i już! A skoro nikt tego nie zrobi, pozostawała tylko jedna opcja... Musi się go pozbyć zanim ruszą. Nie zamierzała jednak uraczyć go odpowiedzią. Stosując swoją metodę totalnej ignorancji osób trzecich, skręciła nieco w bok, by go ominąć. Nadal ciągnęła za sobą elfkę, kierując się między drzewa*
*Mroczny westchnął jedynie... A dzień mógłby się już skończyć. Jednak ludzie zawsze muszą robić problemy i myślą, że są pępkiem świata. A to zawsze na niego spadało by pokazywać im w jak wielkim są błędzie. Dlatego też dał się wyminąć wykorzystując ten moment na wyciągnięcie miecza z pochwy. Kolejne kroki kobiety on wykorzystał na odwrócenie rumaka i w końcu ponaglił go lekko... Tak, by przejeżdżający rumak nie staranował obu kobiet, lecz dał drowowi możliwość lekkiego się przechylenia w siodle, wzięcia zamachu i daniu szamance płazem miecza "po łapkach". Uderzenie nie było silne, lecz powinno wystarczyć by kobieta puściła ciało.*
*a rudowłosa tym zdarzeniem nie kryła zaciekawienia... patrzała się bardzo uważnie co szamanka robi... a potem spojrzała na drugą elfkę leżącą przy wozie... i tak kilka razy wzrokiem przerzuciła po leżącej, a ciągnącej... aż nagle zlazła z wozu, podeszła do elfki i... też za nogę chwyciła... niemal tak samo i za tą samą by następnie ciągnąć w tym samym kierunku... przez co się "odezwała" ruda skłonność do naśladowania różnych rzeczy...*
*w zasadzie ciągnęła ciało tylko jedną ręką, jako że w drugiej wciąż miała laskę. Nie przejęła się tym, że drow dalej ją śledził. I tu był jej błąd... Jego cios osiągnął zamierzony cel. Posłyszeć można było ciche chrupnięcie, aż szamanka wypuściła nie tylko ciało elfki, ale także całą wiązankę przekleństw, obrażających wszystkie bóstwa po kolei. Chwyciła swoją dłoń w tę drugą, jednocześnie upuszczając swoją laskę. Normalnie to już dawno oberwałby jakąś krótkoterminową klątwą, ale z racji tego, iż wciąż mu była dłużna, jakoś dusiła to wszystko w sobie. Łypnęła na niego groźnie, sprawdzając drugą ręką, czy wszystkie kości ma całe. No niestety... Bez strat się nie obyło* skoro tak bardzo chcesz mi pomóc zejść, to to zrób raz a porządnie! *warknęła mocno zirytowana. Prawdą było, że mógłby nic nie robić, a i tak by jej w tym pomógł, nie pozwalając zająć się "towarem". Wkurzyła się.... I to tak mocno, że wyjęła swój lekko zgięty sztylet i wbiła w serce ciągniętej przez siebie elfki. Ona nie może jej mieć, to nikt mieć nie będzie i tyle. Ale na pewno jej nie wtaszczy!*
*w czasie trochę uciążliwego ciągnięcia ciała musiała przyuważyć że szamanka ma charakterystyczny przedmiot... czyli sztylet... i co ciekawsze, też widziała co z nim wyprawia... to czym prędzej dociągnęła "Swoją" elfkę obok, puściła i się na sztylecik przyczaiła, chcąc wykonać dokładnie to samo...*
*Słyszała a nawet widziała co dzieje się obok wozu. Raczyła bowiem odwrócić się, by móc na mieć na oku obie kobiety.* Idealnie do siebie pasują... *Skomentowała cicho a głośniej zadała pytanie skierowane zdecydowanie do szamanki.* Została ta trzecia... Możemy o niej podyskutować. *Urwała i po teatralnej przerwie dodała.* Na wozie.
*Mroczny zawinął jeszcze półkole mieczem i płynnym ruchem umiejscowił go ponownie w pochwie, zawrócił konia i przyglądał się burzy emocji kobiety - nie powstrzymywał ją tez gdy swą frustrację postanowiła wyładować na elfce. Wzruszył jedynie ramionami i rzekł* Cóż za marnotrawstwo krwi i mięsa... *Nie przejmował się widać losem swej rasowej "kuzynki"* Choć zdajesz sobie pewnie sprawę, iż za tą niewiastę wciąż jestem nam coś winna. *Najwidoczniej dla drowa sprawa była prosta. Szamanka wybrała tą elfkę, co z nią zrobiła to już jej sprawa, jednak "zapłata" za nią wciąż obowiązywała.*
*pozostawiła sztylet w piersi elfki, stwierdzając że teraz i tak potrzebny jej już nie będzie. Był wystarczająco zniszczony. Z resztą miała trudność z wciągnięciem go spomiędzy żeber... Ból lewej dłoni dawał się we znaki. Podniosła z ziemi swoją laskę i ruszyła w kierunku wozu. Nie dlatego, że usłyszała kolejną propozycję... I tak miała to zrobić, bo w końcu pozbyła się "towaru". Na słowa drowa odpowiedziała tylko złowrogim spojrzeniem. Było to przecież oczywiste. Nie należała do osób, które wykręcają się z układów. Nie odezwała się jednak. Przestała bowiem uważać go za godnego tego, by mogła się do niego zwracać. Po drodze spojrzała na rudą, zastanawiając się co też ta wyprawia? Udała, że jej to nie interesuje, choć co jakiś czas zerkała w jej stronę. Doszła wreszcie do wozu i w jeszcze bardziej kaleczny sposób, wlazła na górę, ponownie siadając. Poczęła palcami sprawdzać stan swoich kości w lewej dłoni, jednocześnie odzywając się do drowki* co tu jest do dyskusji... Przecież "nie mam nic do zaoferowania" *zacytowała z zamierzonym przesadyzmem i cynizmem, przy czym skierowała znów swój wzrok na drowa* chyba że sądzisz inaczej, Pani *tu zaś spojrzała na nią, ale krótko. Zaraz bowiem skrzywiła się, wyczuwając pękniętą kość i zaklęła pod nosem*
*Potaknęła jej jakby zgadzała się z tymi słowami. Czekała jeszcze na powrót Rudej... O ile tamta domyśli się aby wleźć na wóz. Odpowiedziała ludzkiej kobiecie pogodnie.* Porozmawiajmy o życiu. *Skinęła nieznacznie głową w stronę, gdzie leżała jasnowłosa elfka.* Możesz z niej skorzystać jeśli przeżyje waszą znajomość.
*szamanka, choć zajęta była dalszym badaniem kości, zaciekawiła się bardzo nietypową propozycją. Tym bardziej... że naprawdę było to do zrobienia. Owszem, efekt już nie byłby tak mocny... Ale z braku innych perspektyw, lepszy rydz niż nic. Spojrzała na nieprzytomną, nagą dziewczynę. Więc jednak potrzebowali jej... Ale skoro drowka skłonna była ją "użyczyć", pod tym jednym warunkiem... Tak. Elfka musiała sobie nieźle nagrabić. Kobieta uśmiechnęła się lekko* przy mnie nie zginie *oznajmiła pewna siebie. Znacznie bardziej podobały jej się metody drowki. Dzięki swojemu podejściu, mogła być pewna, że kiedy czegoś będzie chciała, szamanka zrobi to z prawdziwą przyjemnością, bez zbędnego marudzenia i ciskanych przekleństw* masz może sztylet? *zapytała ją nieco przyciszonym głosem. Nie miała zamiaru ponownie wysłuchiwać kpin drowa*
*dopadła się do wbitego sztyletu, ale miała trudności z "wyjęciem", aż wręcz szarpać dwoma rękoma z nim zaczęła... aż coś chrupnęło... już kolejny raz w niewielkich odstępach czasu... Niemniej udało się wyrwać sztylet z ciała... był cały upaćkany czerwonym... czymś... potem się rozejrzała... widząc że tamta znów wraca na wóz... może chce coś wziąć stamtąd? I tak też do wozu skierowała się, wchodząc bez większego trudu... i przez "walkę" z sztyletem, wyleciała z Jej rozumku czynność jaką miała nim wykonać...*
*Ta w lisiej czapie przypomniała sobie o suchej kromce, którą nadal trzymała w dłoni. Nadal obrócona bokiem w stronę tylnej części wozu pomachała nią do Sheery wołając.* Chodź jeść! *W głębi ducha kusiło ją zrobienie czegoś innego i w tym zdecydowanie mógłby być użyteczny ów drow, co to go wspólnikiem nazwała. Jednak wszystko w swoim czasie...* Sztylet? *Powtórzyła pytanie.* W Twierdzy. Wybierzesz odpowiedni.
*przytaknęła drowce ruchem głowy. Co prawda, wolałaby teraz zająć się swoją dłonią, by nie zostało jej tak na stałe, ale jeśli podróż długo trwać nie będzie to i na miejscu to zrobi. W tym wypadku magiczny wywar dać mógł niewiele. Póki miała lekko poprzestawiane kości, lepiej było nie ryzykować. Starała się wymacać dokładnie palcami drugiej dłoni, ale był tak zmarznięte, że i tak prawie nic nie czuła. Zrezygnowała więc, znów zerkając na rudą i "to" co przywlokła ze sobą. Po co jej był ten kawałek metalu? Toż teraz to się do niczego nie nadawał*
Jeść ?! *od razu zareagowała i powiodła złocistym wzrokiem na kromkę...
Odruchowo schowała pogięty sztylet w bocznej kieszeni i czym prędzej się "przepchała" się do przedniej części wozu, wysunęła w przód Swą rękę i zacisnęła palce na wystającej połowie kromki w ręku Soreny...*
*Puściła chleb i chwyciła wodze. Spojrzała na mężczyznę i obdarzywszy go promiennym uśmiechem rzekła.* Ussta Xhenshun'nye w końcu nadeszła ta wiekopomna chwila... *W oczach miała szelmowski błysk. Widać przewidywała kontynuację owej zabawy jaką zafundował jej przez przypadek drow. Gwizdnęła na konie i ciągnąc lejce w prawo rozpoczęła manewr wykręcania. Chciała wrócić po swych śladach... Słabo już widocznych dzięki wcześniejszym poczynaniom szamanki.*
*Drow tylko skinął głową na potwierdzenie słów Soreny. Dla niego też już zaczynało się to dłużyć a indolencja ludzkiej kobiety do właściwej oceny własnej sytuacji powoli zaczynała go już nawet irytować. Toteż niewątpliwie z zadowoleniem przyjął do wiadomości fakt, iż cały "konwój" wraca do Twierdzy. On postanowił jechać obok wozu, tak by być blisko swej "wspólniczki"*
*Wykręciwszy zacięła wjechała na ledwo widoczne koleiny, które prowadziły do starego i zaniedbanego szlaku jakim tu przybyła.*
*a ruda jak tu przyjechała, tak też przy powrocie się "odpowiednio" usadowiła, tym razem z przodu... i nie zwracając kompletnie na nic uwagi, zajęła się kromką, tak jak to było poprzednim razem...*
*także ucieszyła się, że wreszcie ruszyli. Zdecydowanie za długo siedzieli w miejscu, choć i ona była tego przyczyną. Swój wzrok skupiła na nieprzytomnej elfce, wpatrując się tak w milczeniu. Nie patrzyła nawet gdzie jadą, jakby zupełnie jej to nie obchodziło. Bo przecież i tak nie miało znaczenia, dokąd ją zabiorą... i czy w ogóle pozwolą jej stamtąd wyjść. A nawet jeśli, to gdziekolwiek pójdzie i tak będzie w domu. Głównie dlatego, że jej "domem" nie było konkretne miejsce... W ogóle, to wyglądała nawet na zadowoloną. W głębi, cieszyła się tym chwilowym spokojem, jaki zapanował wokół...*
*A wóz terkotał i toczył się po trakcie. Konie szły kłusem, co sprawiało iż całe towarzystwo podskakiwało lekko na wybojach. Droga trwała czas jakiś... Na tyle długi, że zaczęło świtać... I wtedy właśnie zobaczyli mury Twierdzy. Powożąca drowka zwolniła do stępa.*
*Mroczny zaś dotrzymywał tempa wozowi, przez drogę nie mówił nic tylko raz na czas jakiś zerkał to na jedzącą Czerwonowłosą to znów na ludzką kobietę. Zostawionymi w lesie na śniegu elfkami w zasadzie nikt już się nie przejmował i chyba każdy zapomniał - on też. Gdy oczom podróżnym ukazały się mury on troszkę przyspieszył by wyprzedzić wóz i dać wartownikowi sygnał do otwarcia bram*
*zmiana prędkości z jaką jechali, wybudziła kobietę z półsnu, w którym to pogrążyła się lekko znużona monotonią stukotu i rytmicznych podskoków wozu. Rozejrzała się od razu z ulgą stwierdzając, że chyba zaraz będą na miejscu. "Wreszcie..." przebiegło przez jej myśl. Dłonią wyszukała swojej laski i przyciągnęła ją do siebie*
*chwilę trwało - jak zwykle zresztą nim wrota się otworzyły na tyle szeroko by wóz mógł przejechać. No ale znów okazało się, że cierpliwość popłaca. Wrota stały otworem a mroczny powoli się przesuwając do przodu czekał aż reszta przejedzie przez bramę do środka*
*Powoli... Stępem wjechali na podwórze. Dwie drowki, ludzka kobieta i naga elfka przykryta jedynie kocem i leżąca z tyłu na wozie... Sorena uśmiechnęła się lekko zatrzymując wóz.* Jesteśmy na miejscu. Udasz się teraz do Wieży tu wskazała ledwo widoczną budowlę i tam zaczekasz w komnatach dla gości. *Rzekła do szamanki i zeskoczyła lekko z kozła. Nawet jeśli zdumiał ją widok najnowszej Kapłanki pałętającej się wśród zbrojnych nie dała tego po sobie poznać. Gestem wezwała ją do siebie zaś do najbliżej stojącego żołnierza zawołała.* Wziąć mój bagaż i zanieść do kuźni. *Nie czekała co będzie dalej. Skinęła jeszcze siedzącemu na koniu wspólnikowi i oddaliła się w sobie tylko znanym kierunku. Za nią nadwyraz pokornie dreptała przywołana Kapłanka. Najpewniej kierowały się ku Świątyni.*
*Drow odwzajemnił skinięcie. Zsiadł z konia. Wydał polecenie by zaprowadzono wierzchowca do stajni i dopiero wtedy sam również się oddalił...*

*Żołnierz zaś któremu dano polecenia zaniesienia bagażu do kuźni zabrał się od razu do roboty. Podszedł do wozu, o dziwo nie zdziwił się specjalnie na widok tego co tam zastał - był już doświadczony i nie myśląc wiele ściągnął elfkę z wozu i przerzucił ją sobie przez ramię. Tak ulokowaną zaczął transportować w stronę kuźni. Koc pozostał na wozie...*
Wre...ście... *wyrwała się gwałtownie z siedzenia... a raczej leżenia z zamkniętymi ślepiami... bo od dawna już nie miała okazji odpocząć... i co zrobiła to się rozejrzała * Być...dom... *szybko się domyśliła gdzie są i tylko te dwa słowa, najpewniej do siebie samej powiedziała, potem tylko obserwowała co każdy w zasięgu wzroku robi... siedząc nadal na wozie...*
*zeszła z wozu i poczęła rozprostowywać zmęczone podróżą kości. Przesunęła wzrokiem po wszystkich budynkach, po czym nieśpiesznie udała się we wskazanym przez drowkę kierunku. Nawet nie bardo wiedziała gdzie idzie. W przód to w przód... Byle by to za długo nie trwało. Jej robota odwlekała się wciąż niemiłosiernie, a i nie było widać szans na jakąś zmianę. Przyspieszyła trochę, nadzieję mając, że zaraz zobaczy dokładnie tę "wieżę" do której ma wejść... Była na tyle przewrażliwiona, że ciągle ogarniało ją wrażenie, jak gdyby była obserwowana... Nie było to jednak dziwne w drowiej twierdzy*
*dało się cicho usłyszeć niekontrolowane "przypomnienie" o głodzie ze strony rudowłosej i przez co zdecydowała się znaleźć coś do jedzenia... nie wiedziała jednak gdzie więc widząc kilka postaci odchodzących z placu postanowiła pójść za jedną z nich... i padło akurat na drowkę w lisiej czapie... bo ta miała kilka razy jedzenie czyli powinna mieć więcej...
Zlazła z wozu i trzymając średni dystans pomaszerowała zań do świątyni...*
*I na podwórzu znów pojawił się jeździec. Kobieta, która puściła luźno wodze i jedynie za pomocą łydek sterowała klaczką. Obie zaś ręce miała zajęte zakładaniem lisiej czapy, tak by spod niej nie wystawał żaden biały kosmyk... Widząc wartowników przy bramie zaprzestała tej epickiej i z góry skazanej na niepowodzenie walki.* Otwierać! *Zakrzyknęła.*
*Który to już raz dzisiaj? Trudno zliczyć, no ale cóż... Rozkaz to rozkaz. Wrota po paru sekundach otworzył się na tyle by przepuścić pojedynczą osobę na koniu*
*Miast podziękować kobieta dała łydkę klaczy i ta z miejsca ruszyła kłusem. Wszak to nie zdrowo nie rozbieganego konia od razu nakłaniać do galopu... A co jak co, ale Opiekunka dbała o swe wierzchowce. Tym razem wybrała karą, gdyż była wbrew pozorom wytrzymalsza i miała większe predyspozycje do tego co Sorena zamierzała zrobić. Tuż za bramą zboczyła z traktu, chcąc w ten sposób oszczędzić drogi. Poprzednio prowadziła wóz... A ten potrzebował więcej miejsca niż koń i jeździec. Kierowała się na ową polankę, gdzie zostawili dwie elfki. I o ile stan magiczki nie interesował jej zupełnie, tak w przypadku drugiej kobiety było coś co zamierzała sprawdzić. Zaciągnęła mocniej popręg i tam gdzie się dało jechała galopem... Nie mniej jednak droga nie należała do łatwych. Miejscami wysoki śnieg, lub oblodzone fragmenty... Czarna jednak radziła sobie doskonale i po czasie krótszym niż poprzednio dotarły na miejsce. Drowka zatrzymała klaczkę i uprzednio poluźniwszy popręg zeskoczyła na ziemię. Wodze zostawiła niedbale przerzucone przez przedni, dość wysoki jak to w kulbace, łęk. Sama zaś skierowała się ku odzianej w płaszcz spod którego widać było fragmenty napierśnika postaci. Elfki pokrywała warstwa świeżego śniegu.*
*Niewielkie obłoczki pary unosiły się znad uchylonych lekko ust elfki. Ruch klatki piersiowej przy oddychaniu był minimalny, tyle by z daleka powiedzieć śmiało, że nie żyje, a z bliska zacząć mieć wątpliwości. Niewiele zakrzepłej krwi brudziło czarny napierśnik i barwiło leciutko śnieg nad nim. Sztylet nie wykonał swego zadania perfekcyjnie zgodnie z wolą obracającej nim wtedy kobiety. Zbyt mało w ciosie było siły by ostrze zagłębiło się odpowiednio. Szczęście w nieszczęściu. Miast szybkiej śmierci, gdy była nieprzytomna, czekał ją powolny zgon wśród leśnych ostępów? Nie odzyskała jeszcze świadomości, choć promieniujący ból od zmasakrowanych wcześniej kończyn był dobrym środkiem cucącym. Na swoje szczęście wybierając się za drowką nocy poprzedniej w odpowiedni płaszcz ciepły się zaopatrzyła, a i ubranie jej nie należało do cienkich.*
*Drowka podeszła do leżącej i przykucnęła wyszukując objawów życia. Uznała bowiem, iż jeśli po takim czasie szpieg przeżył wart może być jej zainteresowania... Ba... Może nawet magii leczącej? Pierwsze na co zwróciła uwagę to ledwo widoczny obłoczek pary. Tamta oddychała... To był dość dobry znak. Rozsunęła więc płaszcz przyglądając się napierśnikowi. Pod nim bowiem, na wysokości serca znajdowała się rana zadana przez szamankę. Półpancerz wykonany został chyba z jakiejś skóry... Drowka przekrzywiła lekko głowę przyglądając się dość solidnej robocie. I po chwili wyciągnęła z buta nóż. Nie jakiś tam sztylet, lecz zwykły ostry kozik. Ostrze wetknęła w zęby, bowiem teraz musiała użyć obu rąk. Szarpnęła mocno elfkę starając się przewrócić ją tak, by mogła dobrać się do rzemieni czy też pasków mocujących zbroję. Sapnęła z wysiłku. Kobieta była nieprzytomna i dlatego podwakroć ciężka. Ruch powiódł się częściowo. Ciało leżało teraz na boku. Odsunęła płaszcz i wyjąwszy nożyk szybkim ruchem przecięła i krępujący tamtą powróz i zapięcia od skórzni. Puściła, a kobieta znów upadła na plecy.* Teraz druga strona. *Mruknęła do siebie ciekawa, czy tamta czując szarpanie ocknie się.*
*Czoło zmarszczyła lekko, brwi ściągnęła, nie ocknęła się jednak. Gdy na bok ją przewrócono palce dłoni nerwowy tik wykonały na chwilę się zaciskając, nic pozatym. Jaki jęk ledwosłyszalny zamarł w jej gardle gdy na plecy powróciła.*
*Czort wie czy drowka usłyszała ów stłumiony jęk. Niemniej jednak powtórzyła zabieg i rozcięła mocowanie napierśnika i z drugiej strony. Szarpnęła za półpancerz zdejmując go z kobiety. Pokręciła tylko głową i odchyliła nieco ubranie aby móc dojrzeć ranę. Była dość głęboka i chyba tylko cudem tamta przeżyła. Zbroja niezbyt w mniemaniu Soreny nadawała się już do użytku. Zaklęła cicho pod nosem a potem zaczęła inkantację zaklęcia. Modliła się teraz do Pajęczej Królowej o zaklęcie leczenia średnich ran. Nic więcej bowiem nie było jej potrzebne, by móc dowieźć nieprzytomną obecnie elfkę do Twierdzy. Ta bowiem miała przeżyć transport i odpowiedzieć jej na na kilka pytań. Dłoń rozbłysła błękitnym światłem, gdy modlitwa Kapłanki została wysłuchana. Przyłożyła ją więc do rany i wyśpiewując dalej modlitwę patrzyła jak rana zasklepia się częściowo. Nadal jednak nie była całkowicie wygojona. Gdy skończyła pokrywał ją świeży i delikatny strup. Oderwała rękę od ciała bladoskórej kuzynki i poprawiła jej ubranie. Czekała, czy tamta odzyska świadomość.*
*Powieki uchyliła lekko, lecz zaraz zacisnęła je mocno. Delikatnie głowa potrząsnęła i ponownie oczy otworzyła, ostrożnie tym razem, mrużąc je mocno. Piekło ją coś na wysokości serca, a zarazem łaskotała, zaraz jednak o tym zapomniała, jak i o bólu, który dawał o sobie znać ze zmiażdżonych stóp, gdy w rozmazanym nieckę polu jej widzenia postać dostrzegła. Zamrugała, drowkę widząc zdziwienia nie okazała żadnego, była ona jednym z jej ostatnich widoków, nim w ciemnościach się pogrążyła, toteż żadnym zaskoczeniem ponowny jej widok. Dlaczego jednak śnieg dokoła leżał, dlaczego ona w śniegu była? Nie wiedziała.*
Obudziłaś się jednak. *Stwierdziła tamta.* Dobijemy więc targu. *Chwilowo nie przejmowała się stanem nóg kobiety. W zasadzie było jej to nawet na rękę. Mogły bowiem porozmawiać, bez efektów typu ucieczka do nikąd.... A owym nikąd byłaby gęstwina Lasu Kłamstw. Czekała na potwierdzenie, że tamta rozumie, co się do niej mówi.*
Skoro tak mówisz. *Skrzywiła się lekko oczekując tego, cóż ta ma jej do powiedzenia. Dochodziła z wolna do siebie.*
Najpierw wyjaśnij mi co robiłaś w Twierdzy i w jakim celu się tam znalazłaś. *Zdecydowanie było to żądanie. Chwilowo nie złożyła żadnej propozycji jakby warunkując ją poprawnością odpowiedzi na owe żądanie. Nadal kucała przy tamtej upychając jednocześnie kozik w cholewę buta. W głębi ducha zadowolona była ze śniegu. Jego chłód sprawiał, że dziewka zapewne nie czuła aż tak bólu zmiażdżonych kończyn, które i tak najpewniej spuchły niemiłosiernie.*
Mym zadaniem było naszkicowanie drogi wiodącej od miasta Vorgoth do Twierdzy. Zapłatę dostałam z góry, a po wykonaniu tego zadania miało mi zostać przydzielone drugie, nie ujawniono mi jednak czego by ono miało dotyczyć. *Zamilkła i zadrżała mimowolnie, od sztywnego leżenia w śniegu zdążyła przemarznąć.* Co w Twierdzy robiłam? To czego zdecydowanie nie winnam tam robić. A znalazłam się tam w celu bliżej mi nie znanym.. *Nie miała ochoty do rozwijania swej wypowiedzi, a nóż by palnęła, że w celu wnętrz podziwiania się tam znalazła, pyskata była.*
Kto zlecił Ci to zadanie? Jak wyglądał? Opisz go. *Kolejne pytania i żądania popłynęły z ust drowki. Zdawała sobie sprawę, że tamtej mogło być zimno. Jej zaczynały powoli drętwieć kończyny od tego kucania. Jednak i tak była na dużo lepszej pozycji niż leżąca dziewczyna.*
*Do stracenia nie miała już zbyt wiele, a i nie sądziła by tamten kiedykolwiek ją odnalazł. Niepokoiła ją jedynie dziwna zbieżność.* Thalas Vrinn.. *Usiłowała przypomnieć sobie jak wyglądał mężczyzna, przymknęła na krótką chwilę oczy.* Nie widziałam jego twarzy, krył ją kaptur od długiego płaszcza.. Jakiś czas podążał za mną konno, potem wierzchowca gdzieś zostawił, by podejść już do mnie.. Miał szorstki głos z takim dziwnym akcentem.. *Skrzywiła się lekko.* Powiedział, gdzie go znajdę po wykonaniu zadania.
*"Thalas Vrinn" Powtórzyła w myślach. Już drugi raz ranna podała to nazwisko. Najpewniej więc nie kłamała... Ostatnie słowa wzbudziły jej ogromne zainteresowania.* Gdzie go znajdziesz? *Zapytała.*
W czyimś sklepie jubilerskim.. Fokl.. Fo.. Folkena? *Podniosła na nią wzrok.*
*Żaden mięsień nie drgnął na twarzy kobiety. Umiała jednak złożyć całość układanki do kupy. W odpowiedzi pokręciła lekko głową i rozbawionym tonem rzekła.* Sklep jubilerski... No, no... *Siwe ślepia zmrużyła zastanawiając się chwilę, po czym oznajmiła.* Najpewniej masz zmiażdżone obie kości śródstopia. Zamierzam dowieść Cię do Twierdzy. Dam Ci środek, który nieco zmniejszy ból. Jednak to nie ja będę pilnować abyś nie spadła. *Daleko do spadania nie było, bowiem konik był niewysoki, niemniej jednak...*
*Jak przypuszczała zmiażdżonych kości miała nieco więcej, jak by wszystkie pięć w jednej stopie, w drugiej zaś trudno powiedzieć, zresztą nie miało to chwilowo znaczenia. Kiwnęła jedynie głową, by dać znak, że rozumie. Nic jej już chyba nie zdziwi.*
*Jedyne czego drowka nie powiedziała, to fakt, iż tym środkiem będzie dawka jadu węża. Oczywiście z wężami i ich jadem nie było problemu w tym przypadku, pomimo panującej zimy... Kobieta wsunęła dłoń pod kurtę i po chwili wyciągnęła ją trzymając za łeb gada. Przybliżyła go do twarzy elfki, tak by tamta mogła sobie obejrzeć ów "środek znieczulający" a potem przesunęła dłoń w kierunku ucha. Rozwarła paszczę tylko po to aby zewrzeć ją na owym spiczastym uchu. Popłynął jad.*
*Wzrokiem za jej dłonią podążyła. Zęby zacisnęła, gdy poczuła ukłucie, jednak nic nie powiedziała, nie skomentowała dość oryginalnego środka znieczulającego.*
*Ta w lisiej czapie odczekała chwilę. I kontynuowała.* Pojedziesz za mną na siodle. Teraz Cię podniosę. *Nie czekając na reakcję złapała elfkę za ręce celem posadzenia jej. Gdy osiągnęła to co chciała podniosła się z kucek i przeszła, tak by stanąć tamtej za plecami. Znów przykucnęła i złapała elfkę pod pachami chcąc ją podnieść. Ból ze zmiażdżonych kończyn pod wpływem jadu nie był już tak dotkliwy. Sorena wątpiła jednak by tamta mogła sama ustać na nogach. Pociągnęła w górę jednocześnie wstając. Miała zamiar zarzucić sobie prawą rękę rannej na ramię i dociągnąć ją do klaczy.*
*Mimo wszystko próbowała jakoś ustać cały ciężar przerzucając na pięty. Zęby zacisnęła mocno, oddech, jak i puls elfki zdecydowanie przyspieszyły. Chwiała się lekko, oparła dłoń na jej ramieniu. Nie wiedziała czy może, czy powinna, nie zastanawiała się teraz na tym.*
*Mroczna zaś ciągnęła ją w stronę klaczy. Powoli acz z uporem. W końcu dotarły do konia. Drowka przystanęła opierając się o grzbiet Czarnej. Zastanawiała się przez chwilę. Teraz bowiem wbrew pozorom czekała ją najtrudniejsza część. Po chwili zdjęła rękę elfki ze swych barków i położyła ją na koński grzbiet.* O nią się oprzyj. *Zarządziła wkładając nogę w strzemię i siadając w siodło. Znów chwilę patrzyła na ranną z góry zastanawiając się ile jeszcze tamta wytrzyma...* Złap się mnie. Włóż lewą nogę w strzemię i usiądź za mną. *Rzekła ciekawa czy tamta wykona polecenie. Jad węża był dość silny, lecz nie działał w nieskończoność. I im szybciej dotrą do uzdrowiciela tym lepiej dla nich obu.*
*Posłusznie oparła się o klacz, złapała ją za ramię, odetchnęła głęboko. Trzeba to było zrobić szybciej, im szybciej tym lepiej. Lewą nogę uniosła wkładając w strzemię. Powietrzem się aż zakrztusiła, lecz udało jej się za drowkę wskoczyć, cudem chyba. Niewiele w tym było gracji, dłuższą chwilę będzie jeszcze do siebie dochodzić.*
*Sorena zaś, gdy tylko elfka zasiadła za nią dała łydkę klaczy. Nie przypominała tamtej, że ma się trzymać. W końcu z nich dwóch to nie jej zależało na życiu bladoskórej kuzynki. A przynajmniej nie tak bardzo by miała po nią wracać. Koń ruszył stępa w drogę powrotną do Twierdzy. I tym razem drowka obrała podróż na skróty przez chaszcze starannie omijając zarośnięty trakt. Zaczął padać śnieg, który za kilka godzin zakryje ślady ich bytności w tym miejscu.*
*Dostatecznie rozsądna była, by wydedukować, że nikt tu o nią dbać tak nie będzie. Złapała się czego mogła i liczyła jedynie na to, że dostatecznie dobrze się trzyma.*
*Koń nie szedł szybko raz, że z powodu padającego śniegu, dwa drogi jaką obrała Opiekunka, trzy podwójnego obciążenia. Niemniej jednak powoli, bo powoli, ale dotarły do celu. Przed nimi w oddali majaczył zarys drowiej Twierdzy. Sorena pogoniła konia wjeżdżając spowrotem na trakt. Kłusem dotarli do bramy.* Otwierać! *Zakrzyknęła mroczna elfka.*
*Brama po czasie się otworzyła*
*I drowka wjechała na podwórze. W głębi ducha nie zazdrościła pełniącym tu wartę. Ostatnimi czasy bowiem ruch był porównywalny do głównej ulicy w stolicy w dzień targowy. Zatrzymała konia i gestem przywołała najbliższego żołnierza.* Zdejmij ją. *Głową wskazała kobietę siedzącą za nią. Gdy polecenie zostało wykonane sama zeskoczyła z siodła.* Nieś ją za mną. *Padło kolejne zarządzenie. I kobieta skierowała się w stronę Wieży Czarów. Samiec rad nierad zarzucił elfkę na ramię i pomaszerował za nią.*

//Avadrell proszę zarejestrować się na forum.//