ďťż

Wszystko się zgadza, czyli naziemna drowka.

Baza znalezionych fraz

Futbolin

*Chatka dawno już została za nimi, kiedy czerwonowłosa drowka raczyła się odwrócić zatrzymawszy uprzednio czarną klacz. Ciekawa była jak radzi sobie jej nowe znalezisko na jakże dumnym i inteligentnym oraz bojowym rumaku, którego jej przydzieliła. Wyjeżdżając z chaty nie spętała dziewczęcia ni sznurem ni żadnym czarem. Wyszła z prostego założenia. Albo pracownica albo niewolnica. Tak czy tak może być zabawnie... A może nawet uda się uczynić z pannicy kogoś przydatnego? Tak, tak... Drowkę prócz czerwonych, farbowanych, ale o tym niewielu wiedziało, włosów cechował daleko posunięty pragmatyzm. Teraz więc puściwszy luźno wodze, prawą rękę wspierając na tylnym łęku kulbaki wpatrywała się w drogę. Dróżka ta wiodła do głównego gościńca, ten zaś z powrotem do stolicy albo... No właśnie... Do owego "albo" zmierzały. Choć równie dobrze możnaby powiedzieć, "albo i nie zmierzały"... Któż bowiem mógł wiedzieć co zaświta do w główce pewnej niedawno wyciągniętej z klatki niewolników dziewczyny? I cóż może wymyślić kobieta podająca się bardzo często za służkę Mrocznej Dziewicy, po prawdzie oddająca cześć komu innemu?*


*Gdyby tylko owy bojowy rumak się uspokoił i raczył robić to, czego się od niego wymaga, dziewczyna siedząca na nim odetchnęła by ciężko w głębokim zażenowaniu. Jadnak póki co prowadziła z nim bój o dominację, albowiem ten długouchy potwór nie chciał jej w ogóle słuchać. Kopniaki oraz szarpanie za uzdę niewiele pomagały. Co chwilę z jej ust wyrywało się krótkie* Pansa! *starając się w jakikolwiek sposób wpłynąć na zwierzę, tak jak to zrobiła przed wyjazdem czerwonowłosa drowka. Kiedy oboje zbliżyli się do prowadzącej wyprawę, wierzchowiec zatrzymał się, prawie że wciskając pysk w ogon czarnej klaczy i zadowolony poruszając uszami uszami. Młoda drowka zgarbiła się, odprężywszy się i w końcu wypuściła w uldze powietrze. Z nadzieją w oczach spojrzała na kobietę na koniu, z nadzieją, że zbliża się cel ich podróży.*
*Cel podróży był niewiele bliżej niż jakiś kwadrans temu. Jechały bowiem ledwie stępa. A dokładniej rzecz biorąc stępa jechała czerwonowłosa. Białowłosa jak dało się zauważyć poświęcała się bardziej walce z osłem. Tak. Dokładnie. Z osłem. Rumak bowiem, którego dostała takiej właśnie był rasy. Strzygł sobie teraz nad podziw radośnie długimi uszami za nic sobie biorąc osóbkę, która go dosiadała. Zaś jej wyczyny odbierał najwyraźniej jako drobne oznaki niewygody. O pokrzykiwaniu zaś nie warto nawet wspominać. Po prostu nie ten głos... Czerwonowłosa zaś przekrzywiwszy lekko głowę zapytała nad wyraz uprzejmie.* Wygodnie Ci? *Są bowiem różne sposoby na to by pokazać komuśjego miejsce...*
*Zanim odpowiedziała, spojrzała gniewnie w stronę zadowolonego osła. Ona na pewno nie miała powodów do radości z obcowania z tym zwierzęciem. Następnie zwróciła wzrok ku drowce, uśmiechając się lekko, żeby nie zdradzać niepocieszenia z podarowanego jej środka transportu.* Cóż, bywało lepiej.. *Ale zawsze też mogło być gorzej, na przykład mogła iść pieszo, co w sumie w aktualnych stosunkach z jej "wierzchowcem" było by wręcz zbawienne.* Jest bardzo specyficzny. *Powiedziała przyjaznym głosem, głaszcząc osła po szyi, ukrywając przy tym prawdziwe emocje, ponieważ najchętniej wbiła by mu ostrze w to miejsce.*


*Osioł zaś najwidoczniej gdzieś miał prawdziwe uczucia drowki. Niemniej jednak zdawał się być zadowolony niespodziewaną pieszczotą. Biała brew tej, która kazała nazywać siebie panią Xar podjechała w górę. I chłodnym tonem skomentowała.* Dziwna to rzecz nagradzać nieposłuszeństwo. *Chyba zachowanie dziewczyny nie znalazło aprobaty w jej oczach. Klacz zaś również obróciła łeb w kierunku rozmowy i jakby chcąc podkreślić słowa swego jeźdźca kłapnęła zębami. Opierając się na scence jaką dostrzegła oczekując na Vassvirę uznała, że tamta zupełnie nie radzi sobie ze zwierzętami. "To się zmieni." Przemknęła jej zabarwiona złośliwą radością myśl.* Czy on nie utyka? *Machnęła dłonią w kierunku osła.* Sprawdź! *Zdecydowanie było to polecenie.*
*Chciała dobrze, a w końcu okazało się, że jest jeszcze gorzej. Westchnęła i zeskoczyła z osła, a raczej z niego zsiadła, jako że nie był zbyt wysoki, trzymając go ciągle za wodze, na wszelki wypadek. Chciała zapytać drowki, o którą nogę chodzi, ale zrezygnowała, gdyż miała wrażenie, że polecenie zostało zabarwione odrobiną zdenerowania. Stanęła trochę z boku i spojrzała ogólnie na nogi zwierzęcia, by ocenić czy nie ma jednej kończyny uniesionej w górze. Przekonawszy się, że tak nie jest, podeszła najpierw do przedniej nogi, schylając się w krzyżu, przodem do jego łba, by mieć pogląd na zmiany na jego mordzie, przejechała ręką w kierunku kopyta, delikatnie ściskając. To samo zrobiła z drugą przednią nogą oraz z dwoma tylnymi. Następnie przeprowadziła go parę kroków do przodu, obserwując tym samym chód. Kiedy skończyła sprawdzanie jego sprawności i wróciła do miejsca przy jego lewym boku, zdała zaport.* Po wstępnym oględzinach wydaje mi się, że zwierzę jest sprawne i nie odczuwa bólu podczas poruszania się. *Odpowiedziała jej dłuższą formułką, z lekkim uśmiechem na twarzy. Po chwili jednak znikł, a na jego miejscu pojawiło się wyczekiwanie na werdykt, czy znowu czegoś nie zrobiłą źle.*
*Odpowiedzią było głośne, niemal teatralne westchnięcie. A po nim komentarz.* Źle. *I ani słowa więcej wyjaśnienia. Zamiast tego padła komenda.* Wsiadaj. *Czerwonowłosa odnotowała w myślach kolejne potknięcie. I długą chwilę zastanawiała się co ją na miłosierdzie Lloth podkusiło żeby wyciągać pannicę z klatki?*
*Nie zadawała żadnych pytań, po prostu opuściwszy lekko głowę, w milczeniu z powrotem wsiadła w siodło. Chwyciła mocno wodze, przygotowana do dalszej jazdy. Czekała już teraz tylko na sygnał dalszej podróży.*
*Drowka zaś dała łydkę swojej klaczy. Najwidoczniej był to sygnał, którego oczekiwała Vassvira. Zerknęła jeszcze przez ramię czy elfka za nią nadąża. Jechała leniwym stępem. Ciekawa była jak poradzi sobie dziewczyna z upartym i leniwym Pansą. Osioł zaś czując na swym grzbiecie powrót ciężaru, jakim był jeździec jedynie zastrzygł uszami i mocniej zaparł się nogami o ziemię. Czy coś myślał? Czort wie, niemniej jednak jego oblicze nabrało jeszcze mniej inteligentnego wyrazu.
*Zauważyła reakcję osła i uświadomiła sobie, że to nie będzie takie proste, na powrót zmusić go do ruchu. Dała mu sygnał łydką, jednak go wyraźnie zignorował. Ponowiła gest z większą siłą, używając również siły w biodrach, by go wypchnąć. Rzekła do niego cichym głosem.* Pansa? *Spróbowała zmianę tonacji głosu, a nuż zareaguje. Poruszył uszami na znak zrozumienia swego imienia. Jeszcze raz wykonała czynności prowokujące do ruszenia. Zwierzę tym razem nieśmiale zaczęło czynić kroki, ku oczywistej uciesze Vassviry.*
*W oczach czerwonowłosej szedł zaś jakby chciał a nie mógł. Choć oczywiście zdawała sobie ona sprawę z niewątpliwych zalet wierzchowca dziewczyny. A z pewnością należały do niech tępota i upór. Pokręciła lekko głową i gdy dziewczę było po prawo i nieco z tyłu, nie na tyle jednak by musieć krzyczeć zapytała.* Jak rozumiem poziom kształcenia w Twej wiosce był jak widać? *Było to zamierzone ukłucie. Ciekawa była czy białowłosa obruszy się i stanie w obronie swych martwych już pobratymców.*
*Zmarszczyła nieco czoło, właśnie w akcie obruszenia. Czy chciała bronić tych, którzy byli odpowiedzialni za jej nauki? Raczej nie, nie jej wina, że nie uczono jej postępowania z takimi zwierzętami jak to, na którym siedzi. Odpowiedziała cicho na pytanie.* Być może. *Nie miała ochoty kontynuować tego tematu, który wolała zostawić za sobą. Chciała ponaglić trochę osła, by skończyć już tą podróż.*
*Spojrzenie jakim obrzucona została dziewczyna na ośle można było swobodnie uznać za pogardliwe. Niemniej jednak ciągle żyła pomimo niskiego mniemania jakie miała o niej czerwonowłosa. Wskazała od niechcenia majaczący w oddali budynek.* Przyjrzyj się. *A po chwili.* Mieliście malutkie domki między drzekami czy na nich? *Ach jak niewinnie potrafiła ona się dziwić gdy sprawiała wrażenie niedoinformowanej.*
*Spojrzała na nią dziwnie.* Na drzewach? *Powtórzyła, zaskoczona pytaniem. Może gdzieś na tym świecie żyją rasy, lubujące życie na drzewach, ale ona na pewno do nich nie należała. Wyczuła jednak prawdziwe emocje, płynące z ust drowki i skrzywiła lekko twarz.* Nie. Woleliśmy żyć na twardym gruncie. *Powoli przestawało się jej podobać, jak kobieta do niej mówi, ale powstrzymywała się od wszelkich komentarzy.*
*Ciekawa jakie emocje mogła przejrzeć młoda drowka, zwłąszcza że pytanie zadane było bardzo niewinnie i nic w twarzy czerwonowłosej nie zdradzało innych emocji? Niemniej jednak kobieta jadąca na koniu zdawała się być ubawiona odpowiedzią.* Zapewne z prawdziwą rozkoszą opowiesz mi o tym miejscu. *Obdarzyła Vassvirę uroczym uśmiechem.* O naukach jakie tam pobierałaś, o nauczycielach, przyjaciołach, rodzinie... *Zwiesiła głos. Nie popędzała konia pozwalając mu wlec się stępa w tempie osła. Mina jej zdradzać mogła jedynie uprzejme zainteresowanie. Czy gardziła wychowaną na powierzchni mroczną? Nie bardziej niż kimkolwiek innym wychowanym pod palącym słońcem świata NAD. Uważała jednak, że najlepszym z możliwych a przy tym i zabawnym będzie zwrócić owe naiwne elfiątko - bowiem w jej oczach bliżej było do nich białowłosej niż do drowów - na jedyną i słuszną ścieżkę jedynej prawdziwej Bogini...*
*Może i zachowania drowki nie można było odczytać nic więcej, niż było widać, jednak w młodej drowce utkwiło ziarno nieufności do wszystkich. Miała po prostu wrażenie, że kobieta z niej drwi i gardzi. Szczególnie po tych niepowodzeniach z obsługą osła, ta uprzejmość wydawała jej się dziwna. "Z prawdziwą rozkoszą?", powtórzyła w myślach początek zdania, które usłyszała. To było wątpliwe, życie w tej małej osadzie zwykle ją nudziło, nie przynosząc ekscytujących perspektyw na przyszłość.* Wątpię, żeby była to ciekawa opowieść.. *Rzekła krótko, mając nadzieję, że czerwonowłosa nie będzie chciała kontynuować tego tematu..*
*Wiadomo, czyją matką jest nadzieja w ludzkich opowieściach. Jak widać czerwonowłosa miała zbliżone podjeście do problemu. Prychnęła bowiem jedynie i odezwała się nieco protekcjonalnym tone,.* To czy opowieść jest ciekawa osądza słuchacz. A z braku szerszej publiczności musisz zadowolić się jedynie moją skromną osobą.[i] *Dość specyficznie wymówiła słowo "skromna"... Jakby nieco kpiła. Potem dłonią wskazała na bliską a mimo wszystką oddaloną jeszcze budowlę.* [i]Liczę na to, iż opowiadasz lepiej niż sterujesz swym rumakiem. *Czyżby próba wzięcia młodej drowki pod ambicję? Niemniej jednak wskazany budynek był rezydencją Domu Xiltyn i tam właśnie zmierzały.*
*Korzystając z tego, że jechała trochę z tyłu, podniosła głowę i zwróciła ku drowce wzrok, przepełniony wzrastającym zdenerwowaniem, jednak póki co wolała nie komentować uwag do niej kierowanych, które ją drażniły. Ścisnęła w dłoniach skórzane wodze, po czym rozluźniła je.* Osada moja nie była wielka, a i liczebność mieszkańców nie imponowała. *Zaczęła opowiadać przyspieszonym nieco głosem, jakby chciała mieć już to za sobą.* Paręnaście pierwszych lat spędziłam głównie w domu rodziców, gdzie głównie wykonywałam prace domowe. *Zamyśliła się chwilę.* Potem pamiętam wysyłali mnie do takiej starszej drowki, która starała mi się wpoić i nauczyć używać tych niby wrodzonych umiejętności. *Na samą myśl o tym skrzywiła lekko twarz w niesmaku. Tu właściwie zamilkła już, nie wiedziała czy zaspokoiła ciekawość słuchaczki, jednak nie miała pojęcia, co ją jeszcze może zainteresować. Spojrzała też w dal na zbliżający się budynek i delikatnie odetchnęła z ulgą, myśląc, że jej męka na tym głupim ośle się skończy. Jednak zadrżała lekko, tworząc w umyśle różne ewentualności, jakie ją tam spotkają.*
Mhmmmm... *Mruknęła ta na koniu.* Starsza drowka. Kim była? Kapłanką? *Zapytała tonem, który nie przywodził na myśl niczego złego. Krok za krokiem kobiety pokonywały też kolejne odcinki gościńca. Po prawdzie nie było tu zbyt wiele do oglądania. Ot równina pokryta trawą...*
Nie wiem kim była dokładnie, nikt się nigdy nie fatygował, żeby mi to tłumaczyć.. *Odpowiedziała cicho na pytanie.* Na pewno jednak kimś ważnym w tej naszej małej społeczności, a i może najstarszym. *Dodała po chwili, spoglądając to na mijane kamyczki na drodze, to na poruszane przez osła uszy, to zawieszawszy wzrok na ich zbliżającym celu.*
Hmmm... *Czerwonowłosa w roztagnieniu potarła brodę i zwolniła nieco, by osiołek i siedzące na nim dziewczę mogli się z nią zrównać.* A bóstwo? Kogo czciliście? *Ot kolejne pytanie na pozór nie związane z niczym. I sądząc po plotkach jakie krążyły po mieście, określających mieszkańców rezydencji jako wiernych wyznawców Pana w Masce, dużo mniej groźne, niż gdyby zadał je kapłanka Lloth. Tym bardziej, że czerwonowłosa dołożyła wszelkich starań, by nikt z naziemców nie kojarzył jej z tym mrocznym kultem. Począwszy choćby od włosów... Jakiej drowce pochodzącej z Podmroku pozwolono by żyć, gdyby urodziła się z taką ich barwą?*
Eilistraee *Zdawać by się mogło, że wypowiedziała to boskie imię bez należytego jemu szacunku. Tak też prawdopodobnie było, ponieważ młoda drowka zwykle przeciwstawiała się narzucanym jej ideom czy też religii..* Ale proszę mnie nie pytać o szczegóły tego kultu, nigdy nie byłam wzorem pobożności. *Dodała na wypadek pytań, na które nie umiała by odpowiedzieć.*
Eilistraee... *Powtórzyła czerwonowłosa nie kryjąc rozbawienia i... Wybuchnęła dźwięcznym i zdawać by się mogło szczerym śmiechem. Fakt faktem nie należała ona bowiem do kobiet, które na dźwięk imienia znienawidzonej córki Lloth plują jadem. Ba... Krążyły gdzieniegdzie plotki, iż zdarzało jej się współpracować z takimi zbłąkanymi duszyczkami wodząc je na pokuszenie. Ciekawe ile z nich wylądowało potem na planie Lloth?* Uroczo! *Opanowawszy się klasnęła nawet w dłonie, nic sobie nie robiąc z faktu, iż czyniąc to musiała puścić wodze i klacz szła dalej kierowana jedynie łydkami.* Co sądzisz o rezydencji? *Zapytała zmieniając nieco temat. Były bowiem już na tyle blisko, by białowłosa mogła rozróźnić szczegóły budowli.*
*Młoda jadąca na ośle nie kryła zdziwienia i odrobiny zamieszania z powodu reakcji czerwonowłosej drowki. Patrzyła na nią przez cały czas i nie wiedząc właściwie co ma robić, w końcu uśmiechnęła się też niechętnie.* Ermm.. *Zaczęła, lekko zmieszana, ponieważ dopiero po chwili doznała otrzeźwienia, że ta jej o coś pyta. Zwróciła oczy na wyrastającą przed nimi posiadłość. Znowu doznała lekkiego szoku i zdumienia, jednak nie tego nie było po niej widać. Wszak całe życie spędziła w raczej nie zachwycającej wyglądem osadzie, z mniej lub bardziej porządnymi zwykłymi domami. Całość wyglądała przyjemnie, szczególnie ta zieleń wokół budynku, a i ogólna prezencja dworku.* Wygląda bardzo wspaniale. *Gdy odpowiadała, choć dość ogólnie, na jej twarzy pojawił się delikatny szczery uśmiech, ponieważ widok miejsca, od którego zmierzają naprawdę spowodował napływ pozytywnych emocji.*
*Kiwnięciem głowy przytankęła najwidoczniej w pełni zgadzając się z drowką.* W rzeczy samej niezgorzej to wyszło. *Chodziło jej o rezydencję.* Zobaczysz w środku. Jak na dzieło ludzkich rąk zupełnie nieźle. *Wzrokiem mierzyła zbliżającą się posiadłość.* Niedługo wjedziemy do parku. *Obwieściła.*
*Można by rzec, że czuła podekscytowanie, powodowane w końcu początkiem nowego życia. Ciekawiło ją, co kryje wnętrze, no i kogo tam spotka. W zasadzie nawet nie wiedziała, czego się tam może spodziewać. Musiały żyć tam istoty, które lubują się w pięknie i estetyce, skoro zamieszkały taką pięknie prezentującą się posiadłość. Starała się przyspieszyć także osła, żeby ten przyspieszył swój ślimaczy chód. Chciała już widzieć, czy ma się cieszyć czy rozpaczać z faktu spotkania tej czerwonowłosej drowki..*
*Przyspieszanie osła owszem przyniosło efekt. I oto obie kobiety były anonsowane przez donośne IEEEEEEEEEEEIEEEEEEEEEE, które niosło się po parku. A park jak to park. Stare drzewa dominowały, choć gdzieniegdzie widać było także i te młodsze. Siedząca na koniu kobieta uśmiechnęła się do siebie.*
*Popatrzyła z lekką niechęcią na pokaz zwierzęcia, dźwiękowy, jak i na demonstrację uzębienia. Po chwili pomyślała, że mogła by nawet już z niego zsiąść, ulżyć mięśniom, które się dość napracowały przy staraniach prawidłowego prowadzenia osła. Jednakże zbyt dobrze szedł, by zaburzać jego uwagę dodatkowymi zmianami położenia. Spoglądała aktualnie w dal, przyjąwszy poważną minę.*
*A zwierz wydał razjeszcze triumfalne IEEEEEEEEEIEEEEEEEEE! I stanął. Bez żadnego ostrzeżenia. Ot tak z nienacka. Czerwonowłosa sporzała przez ramię na jego jeźdźca z być może udawanym zdumieniem.* Czyżbyś pragneła kontemplować przyrodę? *Wzruszyła również lekko ramionami.* Owszem park jest zadbany, ale żeby aż przystawać by mu się przyjrzeć? *Czort wiedział, bo po głosie trudno było ocenić, czy mówiła poważmnie, czy może kpiła z dziewczyny.*
Eee.. *Zdołała odpowiedzieć, ponieważ sytuacja była dla niej lekkim szokiem. Kiedy się zreflektowała, że to uparte zwierzę znowu sprzeciwiło się jej woli, miała ochotę siarczyście zakląć i najchętniej zostawić go tak jak stał. Wstrzymała się jednak z głośnym wyrazem emocji. "A szedł już tak dobrze", pomyślała. Spojrzała na drowkę, by móc odpowiedzieć. Przygryzła jednak delikatnie dolną wargę w zdenerwowaniu, ponieważ chciała naskarżyć na osła, jednak domyśliła się, że nie będzie to pozytywnie odebrane, ot znowu zostanie jej wytknięty brak zdolności nad prowadzeniem zwierząt.* Tak, właśnie, zgadza się, park bardzo ładny i ciekawy. *Powiedziała szybko, po czym nerwowo zaczęła nakłaniać różnymi sposobami jej rumaka do kontynuowania chodu. Nawet rzekła do niego cicho po imieniu.* Pansa? *Poprzednio na dźwięk własnego imienia zareagował, w każdym razie tak się jej wydawało. Poczęła go ponaglać łydkami, nawet mocniej kopać, wszystkiego tego, co mogło zadziałać.*
*Pansa zaś na dźwięk swego imienie... Bryknął. Wyglądało to tak, że w tym samym momencie cztery kopyta zwierzęcia odbiły się od ziemi. Osioł skoczył i będąc już w powietrzu wygiął się w koci grzbiet. Wylądowawszy zaś ryknął raz jeszcze, zdawać by się mogło radośnie swoje IEEEIEEE! Czerwonowłosa zaś przyglądała się owemu spektaklowi z grzbietu własnego rumaka. I gdy zwierzę białowłosej umilkło skomentowała uprzejmie.* Chyba Cię polubił.
*Nagła czynność zwierzęcia całkowicie zaskoczyła siedzącą na nim drowkę. Kiedy ten wyskakiwał, chwyciła obiema dłońmi wodze, skracając je oraz wygięła się lekko do tylu, by móc utrzymać równowagę. Podczas lądowania opadła trochę z przodu, obejmując rękami jego szyję. Gdy uznała, że zakończył przedstawienie, otrząsnęła się i wyprostowała na siodle, jedną ręką odgarniając włosy z czoła, które podczas gwałtownych ruchów rozmierzwiły się. Czerwonowłosej odpowiedziała wymuszonym uśmiechem, w końcu nie wiedziała czy ma się cieszyć z tej nowej przyjaźni, jakby nie patrząc jednostronnej. Spojrzała przez park, czy daleko jeszcze do celu. Miała nadzieję, że ten już nie będzie okazywał swoich emocji, tylko spokojnie dokończy podróż..*
No Pansa... Myślę, że możemy kontynuować tę naszą małą podróż. *Czerwonowłosa zwróciła się do osła. Ten ani drgnął, jedynie zastrzygł uchem. Niewiadomo czy to słysząc znajomy głos czy może wpływ na to miała przelatująca nieopodla mucha. Drowka wzruszyła ramionami co najpewniej miało znaczyć, że ona swe zdanie wyraziła i łydką dała klaczy znak do wymarszu. Jeszcze przez ramię rzuciła.* Spoglądając na Ciebię sądzę, że owe uczucie jest jak najbardziej odwzajemnione. Może wiec poprosisz swgo nowego przyjaciele, by zechciał do nas dołączyć? *Za nas najpewniej uchodzić miała ona i jej koń.*
*W środku zrobiło się jej niedobrze, co mogło byś spowodowane świadomością, że znowu czeka ją dłuższy akt nakłaniania zwierzęcia do marszu. Znowu się lekko uśmiechnęła, wyraźnie sztucznie, po czym idąc za sugestią czerwonowłosej, powiedziała do osła, tym razem spokojniej, by ten po raz kolejny nie wpadł na cudowny pomysł zabaw i brykania.* No, Pansa, jedziemy dalej. *Starała się włożyć w tą prośbę trochę uprzejmości.* Jak dojedziemy, na pewno dostaniesz coś dobrego. *Dodała po chwili, w nadziei, że ten reaguje na słowa klucze, choć nie chciała wymieniać konkretów, obawiając się, że reakcja może być zbyt gwałtowna. Pomyślała, że jego dobry nastrój zdominuje jego wrodzoną upartość. Dała mu sygnał łydkami, połączony z ruchem bioder.. hmm.. Wzmocniła sygnały.*
*Od strony rezydencji powiał lekki wiaterek. I czort wie, czy woń w nim zawarta, a być może przywodząca na myśl oślego rumaka to o czym mówiła do niego Vassvira, czy też jej działania spowodowały, że zwierzę zareagowało. Najpierw rozdęło chrapy i wciągnęło powietrze jakby w nim szukając weny, potem od drugiej strony rozległo się donośne PRRRRRRRRRRRRYYYYYYYYK! - przy podniesionym ogonie oczywiście. A w końcu kopytny terrorysta wystartował. I na początku nic nie zwiastowało tego co nastąpiło po dwóch krokach stępu. Oślisko bowiem wciagnąwszy wiatr w płuca napięło się i... Ruszyło galopem kierując się jakimś cudem w stronę, w którą zmierzały kobiety. Vassvira i jej wierzchowiec minęli czerwonowłosą, ta zaś uniosła nieco brwi w geście tak pytającym jak i wyrażającym pewne zdumienie, gdy opadł kurz. Sama niewiele myśląc nakłoniła czarną klacz do przyspieszenia tempa. Nie zamierzała jednak gonić białowłosej, która mniej więcej zmierzała w dobrym kierunku - czyli na dziedziniec rezydencji. Sama więc darowała sobie dziki galop a jedynie majestatycznym kłusem podążyła za drowką.*

//Vassviro proszę o założenie konta i napisanie kolejnego postu w temacie dziedzińca. W końcu wjeżdżasz tam jako pierwsza //