ďťż

Zaylle Vall ID:777

Baza znalezionych fraz

Futbolin

Zay aktualnie skupiała się na ściółce leśnej wpatrując się w nią intensywnie i próbując dostrzec jakąkolwiek ścieżkę. Raz jej się wydawało, że ją widzi, a raz znikała jej z oczu. Szła dość szybkim, pewnym krokiem, przedzierając się przez Las Kłamstw. Zay uświadomiła sobie, że nazwa ma swoje zastosowanie w praktyce i przestała wypatrywać tępo drogi, a zajęła się badaniem otoczenia. Miała zaufanie do swych ptaków, lecz czasem było lepiej nie spuszczać się na nich do końca. Przed dziewczyną latała jej towarzyszka: duża jak papuga, szarobiała gadatliwa ptaszyna. Wabiła się Miva i to ona ściągnęła Zaylle Vall do tego miejsca. Uparta Miva ciągnęła ją przez ten mało przyjemny las, a Zay nawet nie wiedziała co było jej celem.
Ludzka dziewczyna o rudych, krótkich włosach ubrana była w ciemny płaszcz do ud, spodnie wpuszczone w wysokie buty i luźną białą koszulę, a szyję owiniętą miała przez żółty, długi szal. Na dłoniach założone miała skórzane rękawiczki, a talię ozdobioną miała praktycznym pasem do którego przyczepiony był po jednej stronie bukłak z jakimś trunkiem i proca, oraz worek z pociskami, a po drugiej stronie zawieszony był miecz w pochwie.
W końcu Zay wyszła z lasu a jej oczom ukazała się jakaś mroczna twierdza. Widziała ją po raz pierwszy w życiu i przyprawiła ją o dreszcz. Miva wydawała się wyraźnie zachwycona swoim odkryciem, ale Ruda nie podzielała jej zachwytu.
- Miva, chyba oszalałaś. Strasznie przytulne to mieszkanko, ale nie mam zamiaru tam balować. Wracamy. - rzekła i odwróciła się, żeby odejść, gdy Miva zaczęła delikatnie szarpać ją za włosy. - Miva odczep się! Wiesz co to za miejsce w ogóle?
- Twierdza! Twierdza pająków! Klan Qu'ellar Yraen! - zaskrzeczała w odpowiedzi ptaszyna i podekscytowana pofrunęła do bramy.
- Klan Qu'ellar Yraen? Chwilkę, coś o nim słyszałam kiedyś.. Ale odnalezienie jego siedziby było trudne, bo mało kto wie gdzie się mieści. Jak ty znalazłaś ten zamek w ogóle?! - Zay zerknęła na nią podejrzliwie.
- Latałam sobie! I w karczmie opowiadali. Powiązałam fakty i znalazłam! Znalazłam!
- Wspaniale... Latałaś sobie... - Ruda przewróciła oczami i zawahała się. Twierdza nie wyglądała zachęcająco, ale wizja należenia do klanu była kusząca. Ostatecznie Zaylle postanowiła zaryzykować i podeszła do bramy. O dziwo dała się otworzyć dość łatwo i obie znalazły się teraz w korytarzu w którym panował półmrok. Zay wzdrygnęła się i znów się zawahała. Może bezpieczniej byłoby się wrócić, poki się da? Miva latała trzepocząc skrzydłami i wszędzie było jej pełno. Ruda odgarnęła włosy z czoła i włożyła ręce do kieszeni. Postanowiła, że nie ruszy się z miejsca póki nie zobaczy tutaj jakiejś żywej duszy. Nie miała zamiaru szlajać się po mrocznym obcym zamku. Zaczęła nawoływać, a głos jej niósł się echem po pustym korytarzu:
- Halo! Jest tu ktoś?! Przydałoby mi się towarzystwo! Halo!
Oczy Zay w końcu przyzwyczaiły się do półmroku i spostrzegła, że na ścianach korytarzu wymalowane są jakieś obrazy. Wzruszyła ramionami i poczęła je oglądać, raz po raz ponawiając wołanie. Przynajmniej nie będzie jej się nudzić w oczekiwaniu na kogoś.


*Furka, przez którą przedstawicielka ludzkiej rasy wkroczyła do Twierdzy była jednym z bocznych wejść. I owszem przekroczyć próg było stosunkowo łatwo - nigdzie nie było widać straży, jednak opuszczenie murów mogło nie być już takie proste. Korytarz początkowo wąski rozszerzał się nieco, tak więc ptak swobodnie mógł fruwać korzystając z jego długości i wysokości - mniej z szerokości. Zaś dziewczyna oglądająca obrazy mogła mieć wrażenie, iż jest obserwowana. Że każdy cień śledzi jej ruch. Korytarz prowadził do portalu. Miał jednak kilka innych zamaskowanych przejść i właśnie z jednego z nich skorzystał pełniący tu służbę żołnierz. Szybkim krokiem, prawie biegnąc oddalił się w sobie tylko znanym kierunku.*

//Proszę o nieużywanie kolorków przy wypowiedzi.//
Towarzystwo? *Zabrzmiał kobiecy głos gdzieś z boku.* Szukasz towrzystwa? To czemu stoisz w korytarzu, zamiast iść do przodu? Wszak wiadomo, że w korytarzu się gości nie przyjmuje... *Głos popłynął. Nie widać było na razie jego właścicielki, ale z tonu można było wyczuć jakby lekkie rozbawienie.* Idź przed siebie, znajdziesz tam salę, milady. I z pewnością znajdziesz towarzystwo...*Avenir mówiąc to, stała w tych samych ukrytych drzwiach, z których skorzystał żołnierz. Patrzyła uważnie na ludzką kobietę, która najwyraźniej podchodziła do sprawy całkiem lekko. Cóż, co będzie dalej, to sie zobacyz, ale drowka czuła się zadowolona z decycji przyjścia tutaj.*
Zay drgnęła zaniepokojona i oderwała wzrok od ścian korytarza. Usłyszała kobiecy głos, ale nikogo nie widziała, prócz żołnierza który przez chwilę pojawił się jej przed oczami.
- Wchodze na obszar zupełnie mi obcy i nieznany. Nie licz pani, że będę się tu wałęsać beztrosko i zaglądać w każdy kąt. Dla własnego bezpieczeństwa, kultury i należytości jestem i czekam w tym korytarzu! - Ruda wykrzyknęła w odpowiedzi do pustego korytarza i zdezorientowana nie wiedziała, czy po tej wymianie zdań wrócić się, czy iść dalej i chwilę zamyśliła się rozważając możliwości. Cofnęła się nawet kilka kroków w tył, lecz stwierdziła, że lepiej będzie, jeśli pójdzie naprzód, tak, mimo wszystko coś jednak kazało iść jej do przodu. Miva wciąż fruwała, lecz po chwili zmęczona przysiadła jej na ramieniu. Trzepot jej skrzydeł ustał i nastała dość uciążliwa cisza. Zaylle ruszyła w stronę portalu przekonując się w duchu, że jakiś głos jej powiedział o towarzystwie w komnacie. - Idziemy Miva. Może będzie poczęstunek? - żartem jeszcze tylko rzuciła cicho w napięciu i przeszła przez portal, a po chwili znalazła się po drugiej stronie, ostrożna i w pełnej gotowości do oborny. Nagle coś jej nie dało spokoju i spostrzegła, że nie ma broni. Wcale ją to nie pocieszyło.


*Kilka chwil po tym, jak dziewczyna przekroczyła portal czekała ją pierwsza niespodzianka. Do pomieszczenia wbiegł jakiś Mroczny Elf. Pierwszym, co dało się zauważyć, było to, że odziany jest tylko w zwiewną szatę, wykonaną z jakiegoś rodzaju delikatnej tkaniny. Nie miał na sobie nic więcej, nie dało się też przeoczyć, że szata okrywała go niezbyt dokładnie... Drugą rzeczą jaka rzucała się w oczy, było to, że mężczyzna jest uzbrojony. W każdej ręce trzymał krótkie ostrze. Należy dodać, że nie wyglądał na nastawionego pokojowo... Kobieta mogła być pewna, że to ona jest sprawczynią jego pojawienia się, gdyż Drow wpatrywał się w nią intensywnie, jakby oceniając. Nie mówił na razie nic, tylko powoli zbliżał się w jej kierunku.*
/Teraz ja mam drobną prośbę. Musicie pisać co moja postać czuje, widzi?/

Ruda rozejrzała się niepewnie po nowym otoczeniu, a jej wzrok zatrzymał się na elfie. Wytrzeszczyła oczy i to co ją zobaczyła lekko ją speszyło, pospiesznie przyłożyła dłoń do twarzy, zasłaniając sobie oczy. Drugą rękę wyciągnęła w geście nakazującym zatrzymanie, bo to, że ów mroczny elf podchodził do niej z dwoma brońmi wcale jej się nie spodobało. Sama była przecież bezbronna.
- Dzień dobry - powitała go na początku jak przystało na kogoś kulturalnego. - Nie wiem czy pan wie, lecz lekko prześwituje panu ubranie, mam nadzieję to bezwstydne zachowanie to pojedyńczy przypadek? Albo to u was norma? - Zay uchyliła dwa palce odsłaniając jedno oko i spojrzała ponownie na mężczyznę. Miva widząc co się dzieje zerwała się z ramienia dziewczyny i obrzucając obelgami elfa oraz skrzecząc głośno już chciała go zaatakować, gdy Zay pociągnęła ją wyciągniętą w przód ręką za ogon i przywracając do porządku. To mogło się źle skończyć.
- Miva cicho, jak ty się zachowujesz?! - skarciła ptaszynę i usadowiła ją grzecznie na ramieniu, po czym zwróciła się do elfa - Byłby pan łaskaw opuścić broń, nie mamy złych zamiarów, jeno Miva jest trochę porywcza.
[Nie chciałem, żeby to wyglądało na to, że kierują Twoją postacią. Twoja postać zauważyła wbiegającego elfa, to pewne. Ja opisałem co dało się zobaczyć "na pierwszy rzut oka" . Poza tym, jest to opis dla każdej postaci znajdującej się w pokoju, która widzi Slatha, nie tylko dla Ciebie. Oczywiście, jeśli taki styl pisania Ci przeszkadza, uważasz, że "przejmuję" Twoją postać, to nie będę tak pisał, nie ma problemu.]

*Drow pozwolił sobie na kpiący uśmiech, widząc reakcję kobiety. Zatrzymał się dopiero, gdy zwierzątko przybyszki zaczęło coś wrzeszczeć. Mroczny przyglądał mu się chwilkę badawczo. W końcu zwrócił się do dziewczyny.* Wiesz, gdzie się znajdujesz, rivvil? *elf jedną rękę trzymał opuszczoną, ostrze w niej trzymane niemal dotykało posadzki, drugą rękę zgiął w stawie łokciowym i uniósł nieco do góry, tak że jego miecz spoczął na barku. Ruch ten odsłonił ciało Mrocznego jeszcze bardziej, ale ten nie przejmował się tym zbytnio.* Ciekawe stworzenie... *dodał patrząc na Mivę. Na tym jego przemowa się skończyła, najwyraźniej czekał aż kobieta odpowie.*
*Avenir zaś odczekała chwilę i przeszła przez portal za rudowłosą.* Cieszę się, że jednak posłuchałaś, ligrr... *Drowka stała teraz dokładnie za ludzką dziewczyną. Była średniego wzrostu, białe włosy miała wysoko upiętę, a odziana była w granatową suknię. Zauważywszy uzbrojonego pobratymca, uśmiechnęła się lekko.* Witaj, sargtlin. A ty, dziewczyno, czyżbyś peszyła się w obecności drowów? *Zapytała, zaplatając ręce na piersiach, błądząc wzrokiem po sylwetce nieuzbrojonej nieznajomej.*
/W porządku, nie ma sprawy. Taka tylko mała uwaga z mojej strony./

- Tak, wiem gdzie jestem. To siedziba klanu Qu'ellar Yraen. Czyli pająki, drowy, mrok, chłód, pogarda i brak poczucia jakiegokolwiek bezpieczeństwa. A to ciekawe stworzenie to ptak jakiś papugopodobny może, przypałętało mi się takie, nawet dokładnie nie wiem skąd. - Odpowiedziała mu i odwróciła się słysząc za soba kolejny głos należący jak się natychmiast przekonała: do drowki. Gdy pierwszy szok jej minął skłoniła się jej lekko. - Witam panią. - Miva siedziała nieruchomo na ramieniu Rudej, gdy ta mierzyła ukradkiem drowkę od stóp do głów. Po krótkiej chwili odpowiedziała jej. - Nie pani, peszę się w obecności tylko pół nagich drowów, jak ten jegomość za mną. A ośmielę się jeszcze zapytać co znaczą zwroty 'ligrr' i 'rivvil'? - Zapytała zaintrygowana i odsunęła się nieco, tak żeby mieć dwóch swoich rozmówców na oku.
*Avenir zaśmiała się radośnie, po czym spojrzała na dziewczynę z rozbawieniem.* Och, widzę, że bardzo dużo wiesz o drowach, ligrr. Dziewczyno.*Poprawiła się z uśmiechem, tym samym tłumacząc jedno ze słów rudej.* Nie podoba ci się strój tego wojownika? Cóż, to już Twoja sprawa.*Powiedziała, po czym pokręciła głową.* Przychodzisz tu, a nie znasz drowiego choćby trochę? Rivvil to to samo, co człowiek, ussta lotha. *Dodała jeszcze z przekorą, puszczając oczko do drugiego Mrocznego. Była ciekawa, jak człowiek się zachowa, zwłaszcza, ze najwyraźniej był tu "od niechcenia".*
*Slathailn nie przejął się specjalnie słowami ludzkiej niewiasty, a wręcz słysząc, że ta się krępuje, przeciągnął się rozkładając szeroko ramiona na boki. Wykonał to w tak powolny sposób, że ukazał się każdy szczegół jego sylwetki.
Skłonił się także w kierunku Avenir, lecz wykonał to niemal niezauważalnie i niedbale. Na jego twarzy nadal tkwił kpiący uśmiech, a lewy kącik ust drgał nieznacznie. Postawa jego była lekceważąca, choć trudno powiedzieć, czy wywołało ją pojawienie się Drowki czy ludzkiej kobiety... czy może jednej i drugiej. Zdawało się, że porucznik nic sobie nie robi z takiego towarzystwa, lecz jego oczy go zdradzały. Tylko te pozostały czuje, chciwie wyłapując każdy szczegół.
Slath, jako elf, tym bardziej Mroczny, oznaczał się ponadprzeciętną urodą. Gdy przemówił swoim głębokim, melodyjnym głosem na jego twarzy nie pojawiła się nawet jedna zmarszczka.* Mrok, pająki, drowy... na Lolth! *krzyknął nieco teatralnie* Ludzkie wyobrażenie o naszej rasie jest takie... *zamyślił się na chwilkę, przewracając oczami po komnacie* ...mało aktualne. A przy tym dosyć prawdziwe. *mruknął pod nosem* Zabiłbym Cię w miejscu, gdzie stoisz, ale zaciekawiło mnie to stworzenie, które ze sobą ciągasz. Poza tym... *spojrzał w kierunku Avenir* ...decyzję o tym co się z Tobą stanie, powinienem pozostawić komuś innemu. *kolejne, tym razem dłuższe spojrzenie ku Mrocznej Elfce* Zgadza się, Pani? *przymilny ton tej wypowiedzi i wyraz rozbawienia malującego się na twarzy porucznika wręcz wołał jedno... prowokacja zawieszona pośród potoku słów*
Zay musiała przyznać drowce rację. Bardzo mało wiedziała o jej rasie, języku i obyczajach.
- Tak racja, styczność z drowami miałam jedynie przez opowieści i nie wiele się z nich nauczyłam. Osobiście też żadnego mrocznego elfa nie znam i jesteście dla mnie nowością. Ano i dziekuje za wyjaśnienie niezrozumiałych dla mnie słów. A jeśli chodzi o strój to nie, żeby mi się nie podobał... - Zay zaczęła kręcić nie bardzo wiedzieć co powiedzieć i jak wyrazić swoje myśli - ...nie mam zasrzeżeń, ale no dość specyficzny jest.
Ruda przeniosła wzrok na mrocznego elfa. Jej oczy nie pałały doń sympatią. Nie podobało jej się jej aktuale położenie, bo mieli nad nią zupełną władzę, mogli zrobić sobie z nią co im się żywnie spodobało. Sargtlin jako pierwszy wyraził już chęć i ochotę to zabicia jej, nie miała pojęcia czego się spodziewać. Mimo wszystko odpowiedziała mu grzecznie.
- Moje wyobrażenie o drowach kończy się na tym co wspomniałam wcześniej, zapewne bardziej doświadczeni ludzie wiedzą więcej o waszej rasie. Zabiłbyś mnie? Jak miło z twojej strony - prychnęła ironicznie. - Ciekawe czym sobie na to zasłużyłam. Dobrze jednak, że moje życie leży w innych rękach.
*Drow prychnął głośno, a jego nozdrza otwarły się przy tym tak szeroko, że aż trudno było w to uwierzyć. Zmierzył Przybyszkę chłodnym spojrzeniem.* Choćby dlatego, że jesteś nędznym przedstawicielem niższej rasy. I jak każdy człowiek umiesz tylko skamlać i narzekać. *nagle porucznik uśmiechnął się promiennie, zupełnie jak małe elfickie dziecko bawiące się pośród kwiatów.* Oczywiście, możesz okazać się użyteczna. Zabijanie jest... *Mroczny oblizał wargi, ukazując przy tym swoje białe jak kość słoniowa zęby.* ...jest marnotrawstwem. Zazwyczaj. *spojrzał jeszcze raz na ludzką kobietę, od stóp do głów oceniając zapewne jej przydatność* Poza tym sama śmierć jest nudna. Bardzo nudna. A ja nie lubię się nudzić. Może będzie dane Ci poznać co Mroczne Elfy robią z ludźmi przed ich śmiercią. *porucznik skłonił się nisko, z niemalże nadworną pompą. Czy miał na myśli groźbę, czy też inną możliwość? Kto wie?* Słyszałaś Pani? *Zwrócił się do Avenir* Ta niewiasta sądzi, że jesteś tą milszą z nas dwojga... przyjmę to jako komplement. *zaśmiał się Slathailn. Zapewne miał nadzieję, że uznanie Mrocznej Elfki za przyjazną zostanie odebrane jako obelga.*
Zay odgarnęła swoje rude włosy z czoła, włożyła ręce niedbale do kieszeni i wypięła dumnie swą pierś. Była ludzkim dzieckiem i wcale nie miała zamiaru się tego wstydzić. Powstrzymywała swoją agresję i dusiła w sobie złość na tego drowa. Ale przecież nie raz słyszała, że drowy są irytujące i natrętne jak muchy, w sumie nie dziwiła ją bezczelność i wrogość mrocznego elfa. Drowy jak dla niej były strasznie przewidywalne.
- Nie jestem przedstawicielem niższej rasy. Przykro mi to stwierdzić, lecz masz problemy z poczuciem własnej wartości. A moje zdolności znacznie wykraczają poza skamleniem i narzekaniem, choć nie przeczę narzekanie akurat wychodzi mi całkiem dobrze.
Ruda przeniosła swe zielone oczy na drowkę. Milsza? Może nie wyglądała na taką.... Postanowiła wyrazić swoje myśli i bystre spostrzeżenia na głos.
- Może nawet i nie jest milsza, ale nie okazuje mi wprost niechęci jak ty. -
Dziewczyna rzekła ostrożnie wciąż uważnie zerkając na kobietę i uważając, by nie przesadzić w swoich słowach. Miva wydała z siebie cichy ptasi pomruk i tylko kręciła łebkiem to na prawo, to na lewo badając wzrokiem ruch każdej postaci w tym cudownym, doborowym i jakże przyjaznym dla siebie towarzystwie.
*Slath odgarnął mieczem swoje srebrne włosy, zarzucając je do tyłu. Bezskutecznie. Uśmiechnął się do ludzkiej kobiety, kręcąc jednocześnie młynka ostrzem trzymanym w lewej dłoni. Najwyraźniej lubił być w ruchu.* Tak już lepiej. Nawet będąc tylko ludzkim pomiotem możesz próbować zachować resztki jakiejś godności. *kolejny raz Drow ukazał swoje białe zęby.* Co do naszej przewidywalności... Masz rację. Łatwo nas przejrzeć. Szczególnie w chwili, gdy niezauważony sztylet penetruje zawartość bebechów naszych wrogów wszystko staje się jasne. *mężczyzna spojrzał w oczy Zaylle, starając się znowu zapanować nad swoimi włosami.* Ale dość tych grzeczności. Postanowiłem, że wysłucham tego, co masz do powiedzenia. Zakładam, że przybyłaś tutaj w określonym celu, a nie na wizytę towarzyską?
*Avenir słuchłała z przyjemnością jak mężczyzna bawi się z tym człowiekiem.* Och, to takie miłe, że zostałam uznana za spokojną i zrównoważoną...a nawet miłą. *Avenir wręcz wypluła ostatnie słowa, nadal się przytym uśmiechając, co dało nieco groteskowy efekt. Podeszła bliżej do dziewczyny i zmierzyła ją protekcjonalnym wzrokiem od góry do dołu.* Przychodzisz tu, dziewczynko i usiłujesz najpierw wkupić się w naszą łaskę, potem nas obrażasz i jeszcze śmiesz twierdzić, że Twoje życie nie do nas należy... *Avenir prychnęła, po czym znowu odeszła od rudej. * Udossta Jabbress zhah naut wun delmah...Mamy więc wolną rękę...A raczej dwie pary rąk. *Drowka zwróciła się teraz do swojego towarzysza i również pokazała swoje zęby w uśmiechu.* Mów dziewczyno, a jeśli nie spodoba nam się Twoja odpowiedź...Cóż, mam nadzieję, że twoje przechwałki nie są bezpodstawne, rivvil.
- Kultura nakazuje, że jak się do kogoś zawita to stara się być uprzejmy, a jak spotyka się z ignorancją i nieprzyjaznymi słowami to trudno już zachować spokój i dobre maniery. - odpowiedziała kobiecie, a słowa mężczyzny najzwyczajniej zignorowała i skwitowała tylko teatralnym przewróceniem oczyma. Drowy... Zay odetchnęła i zaczęła wyjaśniać swoją obecność.
- Przyprowadziła mnie tu moja ptaszyna - Ruda wskazała lekkim skinieniem głowy w bok na Mivę wciąż siedzącą na jej ramieniu. - Ja nie wiedziałam nawet dokąd idę, więc nie planowałam przybycia tutaj, wyszło jak wyszło. Jednak przekroczyłam progi tej twierdzy, ale nie bez przyczyny. Słyszałam trochę o was, i po niedługim zastanowieniu chciałabym dołączyć w wasze szeregi. Tylko głupiec zmarnowałby taką okazję. Odnalazłam was, więc spróbuję swoich sił. Przyjmujecie do klanu w ogóle ludzi?
Zapytała i zastanowiła się chwilę. Nie bardzo wiedziała czy wystarczy jej tych sił na ewentualne próby drowów, jeśli w ogóle uwzględniają koło siebie rasę ludzką.
*Porucznik aż zagwizdał, słysząc słowa kobiety* Kultura... *drow westchnął, nie kontynuując tego tematu.* Chcesz powiedzieć, że ten ptasi móżdżek jest przywódcą Waszej dwuosobowej grupy? Doprawdy, interesujące. *wypowiedź ociekała kpiną* Co do ludzi... tych wyróżniających się z motłochu jesteśmy gotowi sprawdzić. Niektórzy są całkiem sprawnymi w wykonywaniu różnych posług. *mężczyzna nie miał dobrego zdania o ludziach, ale z pewnością nie należał do tego rodzaju istot, które pogardzą użytecznym podwładnym.*
*Avenir zaklaskała w dłonie.* A więc pozwól, że powtórzę...*Udała głębokie zamyślenie. * Przyszłaś tu w ciemno, bo jakiś kurczak cię tu zaprowadził i pomyślałaś, że skoro jesteś, to może zostaniesz... *Drowka przygryzła wargę, jakby się nad czymś zastanawiała.* A wiesz, w sumie, można cię sprawdzić, dziewczyno. Jeśli ci się nie powiedzie, to po prostu twoi przyjaciele, jeśli takich masz, więcej o Tboie nie usłyszą. A jeśli nas zadowolisz...Cóż, zawsze przyda nam się ktoś do sprzątania. *Kobieta powiedziała to wszystko radosnym tonem, jak dziecko, które cieszy się na myśl o wyprawie na kolorowy jarmark.* A teraz, moja panno...Jaka jest twa profesja, co? Jesteś bez bbroni, a żadnej szczególnej aury wokół ciebie też nie ma...Kim możesz być... *Avenir zamyśliła się głęboko z pozoru, jednak nadal uważnym wzrokiem śledząc dziewczynę. Od odpowiedzi zależało, kto będzie jej głównym "opiekunem".*
Zay westchnęła głęboko i spojrzała na nich wymownie. Myślała, że odznaczali się znacznie większą inteligencją. Już wiedziała, że potrzeba jej będzie dużo cierpliwości. Nie podobała jej się jednak wizja bycia tutaj służką, ale jak narazie postanowiła o tym nie wspominać. Wyciągnęła ręce z kieszeni i pogłaskała swoją ptaszynę delikatnie.
- To nie jest kurczak, i tak Miva przewodziła mi w tej wyprawie. Może to dla was nowość, ale nie marzyłam od chwili urodzenia by wstąpić do waszego klanu, nie poszukiwałam was całe życie gotowa na przezwyciężenie każdej przeszkody, która stanie mi na drodze, może do takich wersji jesteście przyzwyczajeni. Jednakże ja od jakiejś godziny pragnę dołączyć do waszego klanu. A broń posiadałam, lecz mi ją odebrano pewno za sprawą magii. Czuć nią tu niesamowicie - Zay skrzywiła się z obrzydzeniem. - Jestem wojowniczką. Szermierką.
*Drow przyglądał się uważnie całemu zajściu i wymianie zdań pomiędzy kobietami. Zmrużył przy tym kilka razy oczy, jakby w tych momentach coś odnotowywał w pamięci. Przechylił nieco głowę w lewo, westchnął głęboko, dając wyraz swojemu zniechęceniu i ostatecznie przemówił* Jeśli chodzi o ludzi, to najczęściej próbują nas odnaleźć różnego rodzaju magicy. Zdarzają się też tacy, którzy sądzą, że dorównują nam okrucieństwem i że będą potrafili żyć pośród nas. *porucznik spojrzał przeciągle na kobietę, zastanawiając się czy zaliczyć ją do którejś z tych grup* Zacznę od tego, że nas nie interesują Twoje pragnienia, wojowników mamy wielu. Oczywiście, jeśli przedstawiasz sobą jakąś wartość, posiadasz biegłość w swojej sztuce... wtedy możemy rozważyć przyjęcie Cię do klanu. *monolog zapowiadał się na długi* Wiele możesz na tym skorzystać. *Slathailn zamyślił się na chwilkę.* Twierdzisz, że pragniesz dołączyć do Klanu... od jakiejś godziny? Możesz to wyjaśnić? *Mroczny zdawał się w końcu wyrazić jakąś oznakę zainteresowania kobietą. Zastanawiał się też nad tym, czy ta zdaje sobie sprawę, że trafiła do Domu istot, które nie są godne zaufania w żadnej kwestii. Sami zdradzają siebie, gdy tylko nadarzy się okazja. W krainach ludzi uchodzi to za niemoralne, oburzające, odpychające, złe... tutaj to norma.*
Jesteś zaiste zabawna, jak na człowieka oczywiście. Chociaż...oni wszyscy są zabawni. Zabawnie się zachowują, jakby byli...no, jakby byli drowami. Ale nie są. *Avenir powiedziała to wszystko, zamyśliwszy się jednocześnie. Na koniec głęboko westchnęła i podniosła oczy.* Pozwolisz, że oddam pierwszeństwo mojemu towarzyszowi, jako wojownikowi, oczywiście, kiedy wyjaśnisz nam, na czym polega twoje "pragnienie". *Drowka wypowiedziała ostatnie słowa z ironią, jednocześnie zwracając wzrok na Slatha za skinieniem głowy. Sama zaczęła się zastanawiać, jak by tu można się zabawić z człowiekiem najlepiej...*
Zaylle zaczęła wszystko wyjasniać.
- Niewątpię, ale ja nie jestem magiem, ani nie sądzę, że dorównam wam okrucieństwem. Jestem szermierką jedną z najlepszych w krainie Lorgoth, zwyczajną i niezwyczajną na swój sposób, na coś muszę się wam przydać. Zresztą mogę wspaniale uświetnić wam codzienność swoją obecnością - zaśmiała się lekko, krótko i nie wiadomo, czy żartowała, czy uważała tak na prawdę. Kontynuowała powracajac do swojej specyficznej powagi.
- A sprawę dołączenia już wam wyjaśniłam, ale jeśli potrzeba to i powtórzę. Znalazłam was przypadkiem, około godziny temu i nigdy nie przypuszczałam, że zobaczę na własne oczy twierdzę Qu'ellar Yraen, więc i nie marzyłam o dołączeniu do was. Myślałam, że najzwyczajniej nie mam szans, by was odnaleźć, ale jednak jak widać myliłam się. Dlatego teraz jestem tutaj, między wami. Korzystam z okazji. Wydajecie się być najciekawszym i najbardziej rozwiniętym z wyszystkich klanów z Lorgoth. No, pytajcie mnie o co chcecie, teraz będę musiała trochę powalczyć o szanse na dołączenie do was.
*Porucznik widząc przyzwolenie Avenir na kontynuację uśmiechnął się nieznacznie. Z uwagą wysłuchał też tego, co powiedziała ludzka kobieta* Dobrze... jesteś jedną z najlepszych wojowniczek w Lorgoth? To mocne słowa. *stwierdził drow.* Na świecie jest wielu doskonałych szermierzy... *Mroczny zamyślił się.* Dobrze więc. Mam dla Ciebie pierwszą próbę... a i naukę jak sądzę. *Slath tym razem złośliwie się uśmiechnął. Podszedł do Zaylle na odległość wyciągniętej ręki.* A teraz zamknij oczy. *mężczyzna był bardzo ciekawy, czy jego życzenie zostanie spełnione.*
- Prostując, jestem jedną z najlepszych walczących bronią białą. Inne style są mi obce.
Zay była nieco zdziwiona pomysłem drowa. Spojrzała w jego chłodne oczy bez cienia strachu, lecz z niepewnością, którą mógł wyczytać z jej wyrazu twarzy. Zawahała się moment, czy spełnić jego życzenie, lecz to była tylko chwila, bo już stała przed nim z zamkniętymi oczyma zdana tylko na resztę swoich zmysłów. I na Mivę, która bacznie obserowawała otoczenie i mrocznego elfa. Zay czuła na sobie nieprzyjemny oddech drowa, ale wewnętrznie była dziwnie spokojna.
[Aż tak blisko moja postać nie stoi, żeby oddech czuć. I zapewniam Cię, że nie jest nieświeży. ]
*Mroczny niemal roześmiał się na głos, jednak szybko się powstrzymał. Wykonał niewielki krok w prawą stronę i uniósł oba ostrza w górę spokojnym ruchem. Jako, że był lekki a do tego nie miał na sobie żadnego pancerza jego ruchy pozostały bezdźwięczne. Miecz trzymany w lewej dłoni trzymał równolegle do podłoża, na wysokości swojej talii, skierowany w stronę kobiety. Miało to być jego zabezpieczenie na ewentualność, gdyby ta spanikowała. Natomiast ostrze trzymane w prawej dłoni zostało wzniesione na wysokość głowy Zaylle, znajdowało się pod nieco większym kątem do podłoża niż poprzednie.* Jesteś gotowa do swojej próby? *spytał porucznik* Nie otwieraj oczu i stój spokojnie. *dodał nieco drwiąco*
*Avenir stała, w milczeniu obserwując, co zrobi dziewczyna i Slath. Wcześniej, zanim ruda zamknęła oczy, odsunęła się na ubocze, aby nie przeszkadzać...chwilowo. Teraz stała w dogodnej dla niej odległości, patrząc z rozbawieniem co też szykuje wojownik i jak szybko kobieta poddała się jego słowom. Aż dziw, że zamknęła oczy.
Drowka układała w myślach plan i w każdej chwili gotowa była rzucić najprostszy nawet czar, chociaż dziewczyna i tak nie uciekłaby, nawet, gdyby chciała.
Czarodziejka posłała jeszcze krzywy uśmiech Slathailnowi i z przyjemnością patrzyła na jego ruchy. To będzie...zabawne.*
/Wybacz. Yyy... No to może oddech Twojego drowa dolatuje do mojej postaci z pewnym opóźnieniem... Albo to Miva śmierdzi. xD/

Zaylle stała nieruchomo. Poczuła tylko, że drow oddalił się od niej, ale gdzie, nie bardzo wiedziała, bo nic nie usłyszała.
Zacisnęła odruchowo pięści, wrazie czego. Wiedziała, że niewiele jej to da, ale zawsze o trochę poczucia bezpieczeństwa więcej. Miva wbijała jej małe szpony w ramię i kręciła nerwowo główką. Ruda stała w zupełnej ciemności powstrzymując nieodpartą ochotę by otworzyć oczy. Nagle dał się słyszeć podniesiony głos przerażonej Mivy, do której dotarło co się dzieje.
- Czarny! Czarny! Zaatakuje, kryć się! - zaskrzeczała głośno zrywając się gwałtownie do lotu i trzepocząc hałaśliwie odleciała i usiadła na ziemi z dala od nich raz po raz wykrzykując, by Ruda uważała. Zay skuliła się zdezorientowana i przykryła uszy rękoma, bo krzyk ptaszyny dał jej się we znaki. Nie wiedziała co się dzieje, zachwiała się i zacisnęła mocno powieki, by ich czasem nie otworzyć.
- Miva zamknij się! - rzuciła wściekła Ruda, gdy wreszcie zrozumiała co się stało i w końcu złapała równowagę. Wyprostowała się i znów zaczęła czekać wciąż pogrążona w zupełnej ciemności.
*Mroczny wydawał się z lekka poruszony jazgotem skrzydlatego stworzenia o imieniu Miva, mimo to nie zmienił swej pozycji i ciągle obserwował kobietę. Kątem oka zwrócił też uwagę, że Avenir oddaliła się kilka kroków. Zauważył jej krzywy uśmiech i odwzajemnił go podnosząc lewy kącik ust ku górze. Najwyraźniej drowka postanowiła obserwować przedstawienie... lub szykuje też coś od siebie. Myśli porucznika powróciły do Zaylle. Trzeba przyznać, że jest dosyć opanowana i wydaje się też skoncentrowana, ale czy wytrzyma dłużej? Na to pytanie mężczyzna postanowił odnaleźć odpowiedź natychmiast. Spojrzał jeszcze w kierunku Mivy, czy aby ta nie rzuci się w jego kierunku. Szkoda było by takiego cudacznego zwierzaka kaleczyć.
Jeden ruch, szybszy niż mogłoby się wydawać i ostrze trzymane w prawej ręce ruszyło ku głowie Zaylle...
Najdziwniejsze było to, że koniec miecza zatrzymał się na policzku, o cal poniżej oka. Jeszcze zabawniejsze zdawało się to, że choć metal dotknął skóry, nie spowodował jej naruszenia.* Nie otwieraj oczu! *krzyknął drow* Chcesz coś powiedzieć, zrób to teraz... *trudno powiedzieć, czy porucznik miał na myśli, że za moment będzie kontynuował czy też pchnie jeszcze raz... mocniej i bez planowanego kontrolowania ataku.*
Zay usłyszała jak ostrze przecina powietrze, krzyknęła krótko, lecz głośno. Serce zamarło jej w piersi i myślała, że za chwilę przeszyje ją niesamowity ból, gdy nie poczuła nic, prócz zimej stali na swoim policzku.
Usłyszała krzyk drowa i zacisnęła jeszcze mocniej powieki i pięści, drgnęła niepewnie, lecz nie zrobiła nawet kroku.
- Jasna cholera! Co ty robisz?! I co mam mówić?! Mam się już żegnać ze światem, powiedzieć swe ostatnie życzenie?! - wrzasnęła lekko spanikowana, lecz wrodzona ironia wciąż trzymała się jej kurczowo, jak widać nie opuszczała jej nawet w kryzysowych sytuacjach. Gdy się uspokoiło wypuściła z siebie powoli powietrze. Odsunęła głowę lekko w bok, by ostrze już nie dotykało jej twarzy, po czym z wyraźnym niezadowoleniem i zniecierpliwieniem lecz już spokojniej przemówiła po raz wtóry.
- Skończyłeś już?
*Wtem, szybciej niż uderzenie serca, dało się słyszeć cichy świst powietrza. Ostrze tym razem poszło po łuku... i tymże razem na policzku kobiety zarysowała się czerwona linia. Ranę trudno było nazwać ciężką, ba nawet kategoria zadrapanie wydawała się przesadą... lecz tym razem oznaczało to zdaje się coś więcej niż tylko głębokość rany.* Otwórz oczy, trzeciej próby nie będzie, z wiadomych przyczyn. *padły słowa Mrocznego. Ten z kolei opuścił klingę trzymaną w prawej ręce i wyprostował się. Klinga w lewej dłoni nadal była gotowa do użycia, widać porucznik był rozważny i zapobiegliwy... albo też cierpiał na lekką paranoję.* Teraz powiedz mi czego się nauczyłaś na tym przykładzie? *głos jego był zimny, ale... gdzieś za tą fasadą pojawiło się... zadowolenie? *
Dziewczyna poczuła ranę na swym policzku, ale wcale ją to nie zdziwiło. Zmarszczyła tylko gniewnie brwi i przyłożyła dłoń do delikatnie krwawiącego policzka, by go otrzeć. Gdy wreszcie dostała pozwolenie na otwarcie oczu uczyniła to natychmiast. Zamrugała kilka razy i wydała z siebie pomruk niezadowolenia. Miva siedziała grzecznie i zajęła się czyszczeniem swoich szarobiałych piórek zupełnie już nie przejmując się Zay. Ptaszyna miała dobrą pamięć... ale krótką. Zaylle przeciągnęła się i rozluźniła napięte mięśnie. Ukradkiem spojrzała na drowa, a jej zielone oczy nie kryły mieszanych uczuć. Pomyślała chwilę nim mu odpowiedziała. Nie bardzo wiedziała, dlaczego nie ma być trzeciej próby, ale postanowiła nie wspominać o tym głośno i udała inteligentną i domyślną. Wziąła kilka oddechów i rzekła
- Czego się nauczyłam? Że Miva wrzeszczy nie wtedy kiedy trzeba, a przede wszystkim za głośno wrzeszczy. Że potrafisz nieźle panować nad swoimi ruchami, stal jest zimna, rany bolą, opanowanie oraz spokój popłacają i że gościnność i troska o bezpieczeństwo gości nie jest domeną drowów.
Ruda wyszczerzyła się lekko do mrocznego elfa i ziewnęła wyprężając się jeszcze raz, niczym ruda kotka.
*Mroczny elf opuścił również i drugi miecz, rozluźniając się niemal zupełnie. Choć nie wierzył, żeby ktokolwiek puścił w niepamięć nawet takie niewielkie skaleczenie, uznał, że dziewczyna nie będzie robić nic szalonego. Nadal obserwował ją jednak uważnie, z nawyków się nie wyrasta... szczególnie z tych dobrych.
Słuchając słów kobiety uśmiechnął się wpierw lekko, później szerzej, aż w końcu zaśmiał się na głos. Skinął głową na znak zgody.* Cenię sobie dobrą ironię, jak na człowieka masz w tym pewien talent. *zdawał się mówić szczerze. Choć w przypadku Mrocznych równie dobrze mogło to znaczyć, że kłamał.* Jednak nie o takie wnioski mi chodziło. *ton zmienił się na bardziej poważny.* Nie powinnaś w ogóle zamykać oczu. Nie jesteś wśród swoich. Na tamten moment ja byłem Twoim wrogiem. Mroczny elf zawsze jest wrogiem. Zapamiętaj. *miało to chyba zabrzmieć jak dobra rada?* Za drugim razem nadal nie odważyłaś się otworzyć oczu. I zostałaś za to ukarana... o ile można to nazwać karą. *wskazał głową na ranę dziewczyny* Bądź sprytna. Jeśli nie jesteś, to udawaj. *czyżby kolejna rada?* Trzeciej próby nie było... bo tego byś nie przeżyła. *mężczyzna spojrzał wymownie na Zaylle, starał się wręcz świdrować ją wzrokiem.* Powstrzymałem się z prostego powodu. Dostrzegłem w Tobie pewne użyteczne cechy. Jesteś opanowana. Co prawda naiwna jak każdy człowiek, ale umiesz zachować nerwy na wodzy. I jesteś posłuszna. Ta cecha może ocalić Ci życie pośród nas. O ile będziesz myśleć. *drow zrobił krótką pauzę, aby kobieta mogła sobie wszystko poukładać.* Pani, czy zechcesz... zabawić... naszego gościa? *zwrócił się nagle do Avenir. Perfidny uśmiech odzwierciedlał jego myśli o tym, co też drowka wymyśli.*
[Slath, z góry wybacz za przesuwanie Twojej postaci ]

*Drowka zaś odpowiedziała podobnym uśmiechem, aczkolwiek w nieco łagodniejszym wydaniu. Rozbawiła ją lekcja Slathailna. Jednak ludzie to zaiste dziwne stworzenia. Avenir miała tylko nadzieję, że ta nauczka powstrzyma rudą od przechwałek, których mroczna nie znosiła...przynajmniej nie w ustach innej rasy.* Ależ oczywiście, ussta d'anthe...Z przyjemnością. Proszę cię jednak stanowczo o odsunięcie się. Chciałabym mieć...czyste pole, jeśli rozumiesz, o co mi chodzi. *Odpowiedziała, podchodząc do drowa i stanowczym ruchem odsuwając go na bok z porozumiewawczym uśmiechem. W końcu nie chciała, aby przypadkiem ucierpiał.
Kiedy miała już dość dużo miejsca, zwróciła się twarzą do rudowłosej w odległości kilku stóp. * Nie bój się, nie odchodź. Tym razem to nie jest test. Chciałabym tylko cię zbadać...Wiesz, zobaczyć, ile jesteś warta. Nie będzie bolało, ale jeśli będziesz stała spokojnie, szybciej pójdzie. *Mówiąc to, Avenir zaczęła wykonywać dłońmi delikatne gesty. Jej smukłe palce kreśliły wzory w powietrzu. Skończywszy wypowiedź zaczęła cicho coś szeptać melodyjnym głosem.
Splatanie czaru nie trwało dłużej niż kilka oddechów, a zakończyło się rozcapierzeniem dłoni na wysokości brzucha drowki; palce skierowane były w stronę rudej. Równocześnie z takim ustawieniem rąk z koniuszków palców czarodziejki wystrzeliły promienie i złączyły się w stożek niezwykle mroźnego powietrza, takiego, w którym oddychanie sprawia ból a kończyny odmawiają posłuszeństwa. Wszystko to działo się bardzo szybko, a oczy drowki caly czas uważnie śledziły kobietę.*

[Zasięg czaru to ok. 5 metrów.]
Zaylle poczuła się mile zaskoczona komplementem drowa o jej telenie ironicznym. Uśmiechnela sie lekko i na jego słowach skupiła swą uwagę. Potrafiła docenić dobre rady i wykorzystywać je. Pokiwała głową w milczeniu, gdy skończył i zastanowiła się chwilę, po czym odpowiedziała.
- Nie znam się na drowach, więc twoje uwagi są dla mnie cenne. Z dwojga złego wolałam zamknąć oczy posłusznie, niż stawiać się, nie mając nawet broni. Dziekuje za lekcję. - skłoniła się mu lekko, powoli nabierając do drowa nijakiego może szacunku, podziwu...? Sprawę jej sprytu jak i naiwności postanowiła przemilczeć. Na następny dzień zaplanowała sobie w duchu, że przemyśli swoje dwie cechy wymienione przez mrocznego... jeżeli dożyje - skończyła wewnętrzne rozwarzania i zwróciła się do Avenir.
Gdy dotarło do niej, że drowka zajmuje się magią i właśnie wypowiada zaklęcie, które za chwilę na nią rzuci; ciałem Rudej wstrząsnął nieprzyjemny dreszcz. Twarz dziewczyny w jednej chwili ze spokojnej i cierpliwej zmieniła się w twarz pełną strachu i niepokoju. Miva zainteresowała sie otoczeniem. Obracała swoim łebkiem na wszystkie strony, gdy w końcu utkwiła wzrok w czarodziejce zaskrzeczała
- Oj, oj! Będą kłopoty! - i odleciała jeszcze dalej podśmiewając się pod nosem po swojemu. Zay wyciągnęła ręce do Avenir w geście obronnym, choć wiedziała, że wiele jej to nie da.
- Stop! - krzyknęła krzywiąc się. - Jest to konieczne? Yyy... Mam uczulenie na magię...
*Mroczny elf widząc zainteresowanie Avenir pozwolił sobie tylko na dosyć zachowawczą reakcję - wykonało polecenia Drowki w stopniu nawet większymi niż ta zamierzała. Wycofał się ponad 10 stóp poza zasięg władającej magią. Lepiej nie kusić losu... a jeśli ktoś ma zginąć, niech będzie to człowiek, niż drow. Zaiście praktyczne podejście. Zdawało się, że porucznik polubił ludzką kobietę, ale o wiele bardziej cenił swoje własne życie. Przeto zaczął przyglądać się zachowaniu kobiety dokładniej,*
*Działanie Zay nastąpiło zbyt późno i nie zdołało wytrącić Maga z koncentracji. Czar został rzucony i dosięgnął celu. Ludzka kobieta mogła poczuć dotkliwe zimno. Tak wielkie, że odbierające czucie w partiach ciała, na które czar został skierowany. Drętwienie i wrażenie, że nogi na których stoi nie należą do niej... I ta niefortunnie wyciągnięta dłoń w kierunku dłoni Czarodziejki Wody, gdy ta rzucała czar. Ręka, jako że była nieosłonięta pokryła się szronem i dziewczyna straciła w niej władzę. Tak to jest, gdy do zabawy dołącza się jakikolwiek mag.*

//Podsumowanie ruchu.//
*Czarodziejka popatrzyła na swoje dzieło. Rudowłosa nie zdołała wycofać się z obszaru działania zaklęcia, które miało ją osłabić. Najbardziej ucierpiała odsłonięta dłoń; drowka spodziewała się, że Zaylle nie może nią władać. Popatrzyła teraz na nią uważnie.* Nie zginiesz, a czucie powinno wrócić, nie zaraz oczywiście, ale wróci. To jakbyś odmroziła sobie rękę, mam nadzieję, że nie jest ci obca pierwsza pomoc. *Odrzekła neutralnym tonem, strzepując lekko dłonie.* Potraktuj to jako...ostrzeżenie. Nigdy nie irytuj drowów, bo mogą mieć mniej cierpliwości niż nasz porucznik bądź ja. *Dodała, uśmiechając się lekko i odrzucając do tyłu niesforne kosmyki białych włosów.* Teraz pozostaje pytanie - co z tobą zrobić dalej. Slathailn, co o tym myślisz? Chciałbyś mieć ludzką kobietę w wojsku? *Avenir zwróciła się do mężczyzny, który okazał się wyjątkowo rozumny jeśli chodzi o czary. Ciekawa była jego reakcji.*
*Mroczny elf przez chwilę był zaskoczony pytaniem Avenir. Jednak szybko doszedł do prostych wniosków. Kobieta w pewien sposób pozbywa się problemu. Jeśli ludzka kobieta się sprawdzi, wtedy zasługa spłynie na Avenir, ale gdyby Zaylle okazała się niegodna... wtedy to porucznik zostanie pociągnięty do odpowiedzialności. Cóż, jasny układ, pomyślał porucznik. W tej sytuacji najlepiej byłoby pozbawić życia kandydatkę, i zapomnieć o wszystkim. Jednak z drugiej strony... mogła okazać się przydatną... a jeśli zawiedzie... to trudno. Ryzyko wpisane jest w życie. Przynajmniej nie będzie nudno. Porucznik po krótkim namyśle spojrzał w kierunku Zaylle, a później z powrotem na Avenir.* W wojsku się przyda. Choćby do tłumaczenia Orkom co mają robić. *drow uśmiechnął się z zadowoleniem na myśl, jakoby bandą zielonoskórych dowodziła ludzka kobieta.* Oczywiście lepiej by się nadawała, gdyby była w pełni sprawna. *Mrocznemu chodziło zdaje się o efekt czaru.* Ale to bez większego znaczenia. Niech radzi sobie w trudnych warunkach. To już nie nasz problem. *najwyraźniej porucznik nie miał ochoty denerwować osoby władającej magią. Różnica między sprawnym a niesprawnym żołnierzem jest oczywista, ale... jedno ludzkie życie mniej czy więcej specjalnie nie przejmowało drowa* Podsumowując... chcę ją widzieć pośród szeregów naszych podwładnych. O ile nie masz wobec niej innych zamiarów? *Slathailn pośrednio zdawał się pytać, czy przypadkiem Zaylle nie będzie obiektem następnego zaklęcia... albo jakiegoś rytuału... osoby zajmujące się magią mają często dziwne, ale dosyć zabawne w efekcie, pomysły.*
*Avenir uśmiechnęła się na słowa porucznika. Czasem wadą drowów jest to, że za dużą myślą.* W takim razie bierz ją. Nie interesuje mnie w żaden sposób, ale jeśli Tobie się przyda...Jeśli chodzi o sprawność to zobaczysz, niedługo wróci do formy. *Wzruszyła ramionami. Rudowłosa była dla niej tylko obiektem do zabawy, zajęciem w czasie, kiedy nie było Arcymag. A te zapewne już wróciła. Dlatego Avenir nie miała zamiaru tracić energii na tę dziewczynę.* Słyszysz, rivvil? Idziesz z porucznikiem.
Zay najbardziej dotknął jej własny strach, który ogarnął ją całą, gdy poczuła na sobie czar. Zdrętwiała cała, a wewnętrzny lęk jeszcze spotęgował odczuwalne zaklęcie. Zamknęła oczy i chciała, by już się to skończyło. Te klilka chwil dłużyło jej się w nieskończoność. Tłumiła w sobie jęki bólu i strachu, by nie okazywać słabości. Otworzyła oczy i spojrzała z wielkim zdzieniem na swoją dłoń. Wszyskie emocje, które do tej pory w niej się burzyły nagle opadły i pozostawiły Rudą w zupełnej wewnętrznej pustce, spokoju i zmęczeniu. Przeniosła na drowkę wzrok, który mówił wyraźnie, że nie była z tego zdarzenia zadowolona, a jej słowa skwitowała wiązanką wybornych przekleństw, które wymamrotała pod nosem. Miva, gdy zobaczyła, że już po wszystkim podleciała do dziewczyny i usiadła jej na ramieniu.
Zaylle potrząsnęła głową i westchnęła odzyskując powoli życie. Zerknęła na drowa i wysłuchała jego słów w milczeniu.
- Wspaniale. Wzruszająca ta wasza troska - fuknęła i wzruszyła lekko ramionami. - No Miva, patrz udało mi się... Jestem w wojsku... - powiedziała beznamiętnym szeptem do ptaszyny. Po przeżyciach tego dnia nie wiedziała, czy ma się z tego śmiać, czy płakać. Ruda zapomniała o kulturze, dobrym wychowaniu i manierach, i ogólnie o jakiejś bardziej rozwiniętej odpowiedzi. Dochodząc powoli do siebie podeszła tylko kilka kroków do drowa milcząca, z lekko spuszczoną głową i zdrętwiałą ręką. Nie była gotwa na pierwsze rozkazy, poważne zadania, ze względu na jej stan, ale coś przecież musiał jej polecić.
*Mroczny elf przyglądał się z zainteresowaniem Zaylli.* Ludzie mają taki słaby charakter... jeden czar i już się załamują. *westchnął z udawanym współczuciem porucznik* Pójdziesz ze mną. Zapamiętuj drogę. Wpierw udamy się do Sali dla Rekrutów. *najwyraźniej był to pierwszy rozkaz.* Za mną! *mroczny skłonił się jeszcze w kierunku Avenir, po czym nie zwracając uwagi na Zaylle ruszył ku wyjściu z komnaty, widać uznał, że kobieta bez sprzeciwu wykona co jej polecono.*
*Avenir zaś odpowiedziała na skinienie porucznika, po czym nie zaszczyciwszy rudowłosej ostatnim spojrzeniem wyszła z komnaty, ubiegając parę.*
Zay oprzytomniała już widocznie wystarczająco. Rzuciła mu więc odpowiedz
- Ludzie mają mocny charakter, ale ja akurat nie mam najmilszych wspomnień związanych z magią. - Ruda najbardziej na tym świecie bała się właśnie wszelkiego rodzaju magii, lecz nie miała zamiaru zwierzać się drowom. I tak by pewnie jej nie zrozumieli, zresztą ona nie potrzebowała zrozumienia. Tak było i już. - Nie lubię czarów. Dlatego zostałam wojownikiem, a nie magiem.
Dokończyła i poszła za nim starając się jakoś rozruszać swą jak kamień niewzruszoną rękę, lecz jej wysiłki spełzały jak narazie na niczym.

//Konto aktywowane, temat zamykam//