Futbolin
Witam. Pisze, gdyż sama nie jestem kreatywna i nie znam się dobrze, ale czy ktos zna jakieś fajne i nie nudne ćwiczenia dla dzieci , początkujących na lonży ? W stój i stępie.
W góry dziękuje za propozycje
pozdrawiam i zyczę miłego dnia.
FinnCynia, a po co ci?
Osobiście jak prowadzę ćwiczenia początkującym, to zaczynam od najprostszych rzeczy, typu samolocik (jazda z obydwiema rękami w bok), skręty tułowia, kręcenie rękami w ramionach (w przód, w tył, jedna w przód druga w tył itd.) i tym podobne. Podstawowym celem takich ćwiczeń jest oswojenie się z ruchem konia i trening utrzymywania równowagi bez pomocy rąk - samym dosiadem i nogami. Najlepiej takie ćwiczenia wykonywać bez strzemion - jest bezpieczniej (w razie upadku nie ma ryzyka, że noga zaklinuje się w strzemieniu), a jednocześnie potęguje efekt ćwiczenia - równowaga na dosiadzie, nie na strzemionach. Następnie, jeśli takie ćwiczenia idą gładko, można przejść do wymagających większego ruchu - wychylenia się z podstawowej pozycji - sięganie rękami do łopatki konia (lewą ręką do prawej łopatki i vice-versa - bezpieczniej), klepanie po zadzie, obejmowanie konia pod szyją, drapanie między uszami, drapanie przy nasadzie ogona, odchylanie się do tyłu (na oklep można się położyć na zadzie, w siodle jest to ryzykowne, szczególnie jeśli ma się wysoki łęk tylni). Kolejne ćwiczenia, które poza poznaniem podstawowych kwestii z budowy konia (gdzie znajduje się łopatka, zad itp.), ćwiczą równowagę na koniu, wzmacniają dosiad (przy tych ćwiczeniach nogi muszą bardziej pracować nad trzymaniem się w siodle), jak również pozwalają na kontakt z koniem ("przytulanie się" do niego).
ogolnie jest duzo takich cwiczen
Kasiu to podtwowe cwiczenia i.... dzieciaki raczej szybko się nudzą. Rzoumiem ,że trzeba przez nie przejsc ale wydaje mi się ,że szczególnie w stosunku do dzieci warto byłoby je jakos urozmaicac. I myslę ,że o takie pomysly urozmaicen chodzi Finn.
Ja nie mam pomysłów ale moze Wy wicie jak z cwiczen i z pracy można zrobic dziecku fają zabawę i dalej zachęcac do nauki?
Mnie to raczej nie dotyczy, nigdy nikogo uczyc nie będę ale chętnie poczytałabym o "nie nudnej" nauce.
Ja zauważyłam ,że dzieciaki chętnie ćwiczą i powtarzają ,jeżeli widzą ,że jesteśmy z nich zadowoleni. I to zawsze, nawet jak coś nie wyhodzi.
Często wprowadzam do jazdy pachołki, drągi , slalomy , korytarze z drągów do pokonania... uczę dzieci skręcać (na lonży) przyjeżdżać do mnie , zakłusowywać na głos, zatrzymywac konia na głos, wypuszczać i szukać strzemion...
poza tym w nawrotach stępa dostają dużą dawkę informacji o budowie i maściach konia , sprzętu itd... przeplatanej z różnymi historyjkami o danym koniu oraz innych koniach w stajni.
Szczególnie dziewczynki lubią być porównywane do księżniczek jadących na pięknym rumaku przyjmują wtedy nienaganną postawę
he, he suuper podejscie do maluchów.
Ja mam tylko taką obawę, że FinnCynia, ma zamiar tym dzieciom tą lonżę prowadzić...
lepiej niech nie ryzykuje. Ja osobiscie nigdy, nigdy bym się czegos takiego nie podjęła. Lepiej wysalac dzieciaki do dobrego instruktora.
Faza, obawiam się, że to może wyglądać w ten sposób, że instruktor prowadzi jazdy zaawansowanym a w tym czasie "dzieciaki stajenne" prowadzą jazdy początkującym..
Jak jeszcze jakieś oprowadzanki można puścić płazem tak lonża to już moim zdaniem przegięcie..
Sama jak byłam młoda tak pracowałam, ale niestety nie miał mnie kto uświadomić.. a jakie to było "fajne" jak instruktor chciał bym lekcje prowadziła.. cała w skowronkach..
jedyne co teraz mogę to żałować i dziękować, że nic się nie stało !!
Nie wspomnę już o tym, że to zwykłe wykorzystywanie jest..
Artanis, Zgadzam się w pełni z Twoją całą ostatnią wypowiedzią... i mam nadzieję,że FinnCynia, jednak nie ma zamiaru lonży prowadzić...
Po pierwsze ćwiczenia powinny być dobrane do dziecka. Każde dziecko jest indywidualne i jak jedno będzie się cieszyło z jazdy "na samolocik" i chciało to robić na okrągło (znam takie dzieciaki) tak drugie po 2 razach będzie totalnie znudzone. Bardzo fajnym urozmaiceniem są wcześniej wspomniane drążki (w stępie oczywiście), slalomy, parkowania (np pomiędzy drążkami, pomiędzy pachołkami, robienie ósemek (oczywiście na dużej powierzchni a nie takich maleństw). Ja prowadząc lonże zawsze staram się pomiędzy kłusem brać dziecko na stępa już bez lonży (dziecko ma wodze, a ja albo mam uwiąz, albo ewentualnie po prostu idę obok konia w zasięgu ręki zawsze!), wtedy pomiędzy kłusem tylko po kole dziecko może sobie właśnie poskręcać, przejechać jakiś slalomie i nawet jezeli na początku koń skręca dlatego,że ja skręcam a nie dlatego,że dziecko chce to dzieciaki i tak mają wielką radochę,bo jednak koń skręcił. takich ćwiczeń w stępie mozna wymyślić multum i wydaje mi się,że to jest fajne, dzieci są bardziej zainteresowane, kiedy podczas jazdy na lonzy też z niej schodzą, bo gdy prawie łapią kłus już nie w głowie im po raz 100sięganie do uszu podczas jazdy stępem...
Ja mam tylko taką obawę, że FinnCynia, ma zamiar tym dzieciom tą lonżę prowadzić...
I ok. To ja teraz pytam? Po co dawać jakiekolwiek rady? Doradzać co i jak, a większość,,teoretycznie"" jest przeciwko zapędom założycielki tematu ???? Grunt to zdecydowanie..................................
Hamer, Po części masz oczywiście rację, tylko myślę,że niestety FinnCynia, i tak zrobi jak zechce... a temat jako temat wydaje się być całkiem ciekawy, może ktoś ma jakieś fajne pomysły, które mógłby wykorzystać ktoś inny i nie chodzi mi tu oczywiście o osoby niepełnoletnie i bez uprawnień
Tak się nad jedną rzeczą zastanawiam - nie raz spotkałem się z sytuacją, gdy w "szkółce" jazdę prowadzą de facto osoby bez uprawnień, przy okazji robiąc to źle. Ja natomiast przez spory okres czasu jeździłem w stajni, gdzie standardem była sytuacja, że osoby zaawansowane (ale nie instruktorzy) pod okiem instruktora "prowadziły" jazdę - wówczas instruktor ma wszystko na oku (państwowy ośrodek oświatowy, pod stałą kontrolą kuratorium, nikomu nawet przez myśl nie przejdzie odbywanie się jazd bez instruktora z pełnymi uprawnieniami mającego pieczę nad wszystkim), a młodzi, ale mający pojęcie o sztuce adepci próbują swych sił w przekazywaniu swych umiejętności dalej. Efekt? Przynajmniej 3 osoby, które tak się uczyły uczyć w tym momencie ma legitymację instruktora PZJ w kieszeni. Kilkoro pozostałych osób ma solidne podstawy, by dążyć w tym kierunku, jak tylko będą miały ochotę (osobiście chętnie bym sobie wyrobił uprawnienia instruktorskie, jednak w związku z tym, że nie planuję kariery instruktora jeździectwa - po prostu nie inwestuję w tę branżę - jak będę miał zapas finansów będę mógł sobie dla własnej satysfakcji dokształcić się - bo wcale nie uważam, bym na chwilę obecną umiał dostatecznie dużo - i takie uprawnienia zdobyć).
No i wracając do tematu - czy takie wspólne kreatywne myślenie, jeśli jego efekty wdroży się w życie odpowiedzialnie, faktycznie jest złe? Myślę, że sporo osób mogłoby podzielić się swoimi doświadczeniami w zakresie ćwiczeń, które sami wykonywali, jak również które im po prostu przychodzą do głowy. Ja swego czasu miałem w głowie listę ćwiczeń, która starczała na jakieś 45 min jazdy dla jeźdźców o różnym stopniu zaawansowania (od całkiem początkujących, aż po jeżdżących samodzielnie, ćwiczących podstawy ujeżdżenia i wdrażających się do skoków - bo osobiście nawet niewielkich skoków samych w sobie nigdy nie prowadziłem, albo takich, którzy mogliby trenować woltyżerkę - swego czasu, daaawno temu, jazda stojąc na końskim grzbiecie, czy młynek w galopie, mając do dyspozycji jedynie zrównoważonego konia, pas woltyżerski i kogoś kontrolującego konia na lonży, nie sprawiało mi problemu), teraz ciężko byłoby mi zająć czymś ciekawym dziecko dłużej niż 15 min...
mi nie chodzi o to, by nikt bez uprawnień nie prowadził jazd, bo nie jeden ma większą wiedzę niż instruktor, ALE założycielka tematu ma 15 lat.. jak by nie było jest osobą niepełnoletnią..
Co do prowadzenia samej lonży.. too długii okres czasu prowadziłam lonże tak "byle jak" .. teraz staram się zaciekawić człowieka/dziecko i jak najbardziej ma to wpływ na naukę samą w sobie.
Jesli mówimy o dzieciach.. to zależnie czy to chłopiec czy dziewczynka trzeba odpowiednio podejść do tematu, że kiedyś to księżniczki/rycerze konno tylko jeździli i żeby sobie wyobrazili jak to było..
Staram się też by trochę się porozciągali na tym koniu czyli mówię, żeby dotkneli uszu/ogona (ale uwaga nie każdy koń to znosi cierpliwie) strzemion.. oczywiście tłumaczę po co to robią.. wtedy są bardziej zafascynowani największą frajdę sprawia jednak to, że przy początku lonży nie dosięgają do tych jakże odległych uszu, a po 30 min jazdy to są w stanie nawet dalej dosięgnąć.. bo zawsze staram się pod koniec też zadać to zadanie.
robię małą rozgrzewkę dodatkowo.. typu "uszy, ramiona, kolana (czasem pięty, zależy kto na jakim stopniu wyszkolenia)" i oraz modyfikacje różne, z czego zazwyczaj jest dużo śmiechu i powtarzam coraz szybciej.. dzieci na prawdę się z tego cieszą.
Następnie wypuszczamy nogi ze strzemion, staramy się położyć dłonie na nogach, zamknąć oczy, rozluźnić się i podążać za ruchami konia. Na prawdę polecam, bardzo dobre ćwiczenie na rozluźnienie.
Póżniej ćwiczymy trochę "akrobatyki" - stanie w strzemionach.. (bardzo sporna kwestia, aczkolwiek mam swoje powody i doświadczenie - nawet testowałam dlaczego to robię, jak ktoś chce się rozwinąć na ten temat, chętnie podyskutuje )
W kłusie to raczej ćwiczymy anglezowanie/jazdę ćwiczebnym.. podczas półgodzinnej lekcji raczej mało jest czasu na ten kłus więc ćwiczymy
No i na koniec robimy słoneczka rączkami i nóżkami, próbujemy wyobrazić sobie, że jesteśmy koniem, ćwiczymy przewidywanie reakcji konia, uczymy się ruszać, stawać, skręcać.
Wiadomo, że każdy człowiek jest inny i z każdym każda lekcja jest inna.. tutaj opisałam mniej więcej co robię na zajęciach. Na pewno nie jest to mój szablon i każda lekcja jest zupełnie inna.
Z osobami dorosłymi również postepuje inaczej.. tutaj staram się jak najwięcej rzeczy tłumaczyć.
Oczywiście każda osoba ma też różne pytania, na które z chęcią odpowiadam.. szczerze (no może po za tymi w przypadku dzieci, typu "co robią te dwa koniki na pastwisku" lub "a ten konik to mąż tej klaczy?")
mam nadzieję, że żadne dziecko nie skorzysta z tego, co tutaj opisałam i zaczeka chociaż do ukończenia tej magicznej nastki
dzieki za miłe i pohopne ( ch ) wnioski co do mnie, z przykrością stwierdzam, że nie jeżdze w stajni i nie prowadze lonży '' na lewo'' , pomagam instruktorowi i czekałam raczej na ciekawe propozycje ćwiczeń dla dzieci które szybko nudza się wymachiwaniem, tuleniem, samolocikami itp.
dot- mniej więcej jak u Ciebie. Dziękuje i życze miłego dnia
i spokojnie, naprawdę, zapewniam że nic nie robie nielegalnie i prosze przestać w końcu się czepiać mnie i mojego wieku.
FinnCynia, I co z tego,że za tydzień masz urodziny ? Przecież to nic nie zmienia Jeżeli jest tak jak napisałaś, to ok, a Twoje urodziny nic tu do rzeczy nie maja...
Odnośnie prowadzenia jazd pod okiem instruktora, to z doświadczenia wiem, że najczęściej polega to na tym,że instruktor jest gdzieś w pobliżu a taka młoda osoba prowadzi i tak samodzielnie, bo instruktor w tym czasie np. poświęca uwagę innej/innym osobą na koniu/koniach...
bo instruktor w tym czasie np. poświęca uwagę innej/innym osobą na koniu/koniach...
albo kurzy fajkę lub je zupkę chińską
No łał, faktycznie, 16 lat a 15 to kolosalna różnica.
Ze "swoimi" nie robię w sumie nic specjalnego, zwłaszcza, że dzieci mam raczej małe, ale nigdy się nie spotkałam, aby mi się na tej lonży znudziły. Grzecznie robią co mówię, nie marudzą, nie ględzą :p
Na początku, po ćwiczeniach rozciągających, robię im zawsze duuużo anglezowania "na sucho", w stępie, bo jak widzę jak klepią tyłkiem w siodło, to aż boli. I zawsze daję im najpierw fory i pozwalam trzymać się siodła, jak załapują o co chodzi w anglezowaniu, to kończy się bajka i muszą łapy położyć na biodra - większość dzieciaków w tym momencie przestaje sobie tak dobrze radzić :p
Dla trochę bardziej zaawansowanych ćwiczenia półsiadu, jazda, w stępie i kłusie, z rękoma wyciągniętymi do uszu, anglezowanie bez strzemion, kolano do brody etc. Niektóre tak gwałtownie to robią, że patrzę, czy mi z siodła nie zlecą
Na koniec zawsze nożyce (łączenie nóg nad szyją konia) i zegarek z moją asekuracją, dwa kółeczka stępem dla odpoczynku i papa.
Stanie w strzemionach popieram - bardzo dobre na równowagę, jednak lepsze dla dzieci, które się już z ruchem konia oswoiły i jako tako w siodle siedzą.
hę, he,he wierzę ,że masz baaardzo pojętych uczniów. Jazda w kłusie z rękoma wyciągniętymi do uszu? suuper, a co to jest ten zegarek?
Jak dobrze siedzi, w półsiadzie sobie radzi, to sobie tak chwilę jedzie, aby trzymać się siodła i pilnować łydki.
Zegarek - koń stoi, dziecko po prostu przerzuca nogi nad koniem i "kręci" się w obie strony. W sumie nie wiem w czym ma mu to pomóc, ale zawsze to coś innego.
fajne macie te pomysły. a zostawiając lonżowanie na ktore jak zwykel macie swoje świetne teorie, fajny by był temat gdyby ktoś faktycznie chciał się wypowiedzieć jakoś ciekawie, co już niektorzy zrobili. i podkreślam, że nic nie robie NIELEGALNIE ! jestem tylko 10% pomocy całej praktyki.
anglezowanie ~rabarbar , dobre !
rabarbar, to ten zegarek to coś ala młynek?
FinnCynia, Trudno wymyśleć Bóg wie co dla kogoś na lonży,więc nie zarzucaj, że osoby wypowiadające się nie chcą się podzielić tym co robią i co jest według nich ciekawe
nie karze im tego robic, przecież nie wszysyc muszą swoje sekrety zdradzać
U mnie instruktor dawał dzieciakom, które już w miarę umiały kierować kamień i kazał przenosić go ze stojaka na stojak, albo jeździły z palcatami i podawały je sobie nawzajem.
Dla bardziej zaawansowanych przeprowadzał zabawę w berka na koniach, najczęściej w kłusie i jeśli ktoś zagalopował to stawał się berkiem. Wydaje mi się, że dobór ćwiczeń zależy również od konia, bo nie na każdym można sobie na wszystko pozwolić.
O właśnie, młynek, za cholerę nie mogłam sobie przypomnieć jak inaczej na to mówią :p
patia, nie sądzę, aby dzieci na lonży mogły się bawić w berka
rabarbar, czyli to dokładnie to samo ?
No tak, dziecko przekłada nogę nad siodłem, siedzi bokiem, przekłada drugą, siedzi tyłem, kolejną, znowu bokiem, znowu nogę przekłada i już siedzi prawidłowo I po tym w drugą stronę się kręci, na odwrót.
Wiem, że dzieciaki na lonży nie będą bawić się w berka dlatego napisałam, że to zabawa dla bardziej zaawansowanych.
Póżniej ćwiczymy trochę "akrobatyki" - stanie w strzemionach.. (bardzo sporna kwestia, aczkolwiek mam swoje powody i doświadczenie - nawet testowałam dlaczego to robię, jak ktoś chce się rozwinąć na ten temat, chętnie podyskutuje )
JA znam kilka . np. Rybki . Podnosimy nogi nad głowe konia i dotykamy jedną noga drugiej w powietrzu . To samo cwiczenie robi się nad zadem konia . Jest jeszcze młynek . Trzeba przekładac nogi tak żeby siedziec np. tak że z tyłu ma sie glowe konia a przed sobą zad . Jest jeszcze pijany kowboj kładzie się na siodle .
Zastanawiam się tylko - jeśli mogę spytać - co w tym spornego?
No właśnie to, że niektórzy uważają, że uczy złych nawyków i potem źle się nauczyć poprawnego półsiadu, oraz uczy kurczowego trzymania się kolanami... ja się z tym nie zgadzam.
Zrobiłam sobie kiedyś taki mały "teścik".
W pewne wakacje wziełam sobie grupę osób początkujących i część uczyłam jeździć ze staniem w strzemionach, a cześć bez. Efekt był taki, że ta grupa, która uczyła się jeździć ze staniem w strzemionach, szybciej nauczyła się:
- anglezować
- poprawnego półsiadu
- nie miała problemów z równowagą
- szybciej nauczyła się jeździć samodzielnie
Grupa, która nie uczyła się stać w strzemionach:
- anglezowanie szło im bardzo źle, nie mówię już w jaki sposób to robili
- podczas nauki półsiadu, albo nie umieli się podnieść, albo "lecieli" na szyję konia.
- miały problem by zejść w końcu z tej lonży i jeździć samodzielnie.
Do swojego teściku "wykorzystałam" osoby młode i starsze, oraz w różnym poziomie sprawności ruchowej
Artanis, na początku jak uczyłam się jeździć moją zmorą była równowaga w kłusie anglezowanym, ale pojechałam na jedną lekcję do innej stajni gdzie właśnie zastosowano naukę ze staniem w strzemionach i żadnych problemów, później już nie było. Więc wydaje mi się, że sposób jest dobry, skoro widać efekty. Nie widzę w nim nic spornego.
ja tez byłam uczona równowagi poprzez stanie w strzemionach podczas jazdy na lonży, a następnie już po zejściu z niej.
Anglezowanie w różnych formach - dwa razy w górze, raz w siodle - oczywiście z zachowaniem szacunku dla grzbietu końskiego - czego pilnował trener lub osoba prowadząca i na odwrót - dwa razy w siodle, raz w górze.
Zmiany w stępie i kłusie - pełen siad, półsiad, pełen wyprost, półsiad, pełen siad np. co dwa kroki konia.
Przeróżne kombinacje - uważam, że świetne wprowadzenie do utrzymania prawidłowej równowagi jeźdźca z koniem, która znajdzie niejako sam, a nie poprzez ciągłe poprawianie "równowagi" przez prowadzącego z ziemi.
Sama w późniejszym czasie sgtosowałam i stosuje te metody na młodych i starszych adeptach.
Jeśli metoda działa to ja nie widzę przeciwwskazań żeby ją stosować. Oczywiście te wariacje na temat kłusa anglezowanego z poszanowaniem końskiego grzbietu, stosowane w jakiej formie ktoś lubi coś tej równowadze pomagają.