Futbolin
- Doskonale wiem czego ci trzeba, ale musisz poczekać. Byle ogier cię krył nie będzie. - mruczała do siebie, a może raczej do niespokojnej klaczy na której jechała. Klacz była w tych dniach co sprawiały, że myślała jedynie o potężnym instrumencie ogiera do którego poprzednim razem była doprowadzona. Drowka tak samo jak swą służbę, tak samo dla swych zwierząt dobierała tylko najlepszych partnerów. Dłuższy czas żyjąc na powierzchni odkryła, że jazda konna sprawia jej przyjemność, więc majątek powiększyła o rozrodowe klacze o doskonałym pochodzeniu. Interesowały ją jedynie szybkie i zwinne zwierzęta, o delikatnej budowie, doskonale służące do szybkiego biegu. Choć z upodobaniem patrzyła jak na padoku szczerzy zębiska potężny, kary ogier układany tak by nie bał się ani huku, ani krzyków, nawet smrodu gnijącego truchła, czy odoru nieumarłych. Zakup pokierowany jej kaprysem, ale na te sobie pozwalała nierzadko, wiedząc że każdy się jej opłaci.
Wyjazd poprzedzony nocnym spotkaniem jakie odbyło się kilka tygodni wcześniej, oraz zaproszeniem jakie było zwieńczeniem rozmowy, także jako jeden z kaprysów potraktowała. Nie spieszyło się jej wcale by na zaproszenie odpowiedzieć, uważała wręcz że nadmierny pośpiech równa się z okazaniem swej słabości. A ona nie miała jeszcze potrzeby by czuć zagrożenie.
Minęła i chatkę i mostek przerzucony nad rzeczką, idylliczne wręcz otoczenie i na rozstaju dróg skręciła na brukowaną dróżkę co prowadziła pod samą rezydencję. Na samym już dziedzińcu zatrzymała klaczkę i rozglądnęła się, zastanawiając gdzież to sługa jakiś, albo choć zbrojny strażnik. Komuś należałoby lejce drobiącej niespokojnie w miejscu klaczy oddać. Pewnym ruchem zeskoczyła na ziemię, poły ciemnego, miękkiego płaszcza zafalowały.
*Zaproszenie zaproszeniem... Ale zaproszenia mają to do siebie, że stawia się w miejscu w jakim się jest zaproszonym. A tutaj... Tutaj jakby nic się nie działo. nikt nie wyszedł przez główne wrota witać gościa, ani żaden sługa nie przybiegł by się zając koniem. Ba... nawet żaden strażnik nie pofatygował się, by sprawdzić kto zawitał przed rezydencję. Tak jakby w budowli nikogo na chwilę obecną nie było... Jednak, gdyby gość był istotą magiczną bądź też miał wielce wyczulone magiczne zmysły mógłby poczuć lekki rezonans jaki się w powietrzu roznosił od pewnego czasu.*
Wysunęła z uchwytu przy siodle kostur o poskręcanej głowie w której osadzono czarny kryształ morionem zwany. Zabobonni powiadali że śmierć w nim jest zaklęta. Oparła żelazny szpic jakim był zakończony o bruk i wsparła się na nim, czekając jeszcze przez chwilę. Nie przywiązywała zbytniej uwagi do tego co było w zaproszeniu, jako że sama „zachęta” do pojawienia się na tych terenach wystarczyła w zupełności. Czy mowa tam była o chacie nad rzeką, czy kamienicy, czy może rezydencji miało o tyle znaczenie, że chłopką nie była, żeby poczuć się zaszczycona zaproszeniem do chaty co nadawała się jedynie dla wieśniaka jakiegoś co mu nie przeszkadzało, że tylko wesz w niej może nałapać i innego plugastwa. Aura która sprawiała, że przez kostur przebiegały prawie nieodczuwalne dla kogoś, kto nie był jego właścicielem drżenia, sprawiała że drowka miała się na baczności, bo wiedziała że jej przybycie śledzą już czyjeś oczy. Zapewne niejedne. Czekała spokojnie, bo i cierpliwości w niej sporo było, a po cóż miała gniewem się unosić, że nikt zaproszonego gościa nie wita.
*I tak mijał czas... Na wyczekiwaniu na to co nastąpi... Z pewnością nie łatwo było oszacować ile minut minęło - chyba, że przybyszka czas odmierzała w myślach. Niemniej jednak cierpliwość została w końcu nagrodzona... Coś się ruszyło - a owym czymś nie było nic innego jak klamka od głównego wejścia. Następstwem zaś naciśnięcia urządzenia było powolne otwarcie drzwi - te wykonały swą powinność beż najmniejszego dźwięku - dbałość bowiem o ich naoliwienie spoczywała na czyichś tu barkach. No ale... Gdy drzwi uchyliły się na tyle, by można było przez nie przejść na zewnątrz pojawił się... Człowiek. Średniego wzrostu brunet, dokładnie ogolony wpasowany w strój, którym na wielu dworkach nie pogardziłby szanujący się lokaj. Mężczyzna ten postąpił do przodu, szybko dociągając drugą nogę do pierwszej i w takiej pozycji zamarł. Ręce złożone za sobą a cała postura sugerująca, że mógł połknąć coś długiego i sztywnego. Nie odezwał się - tylko wbił wzrok w kobietę i jej klacz.*
//Ostatni post został napisany 18 września, dziś mamy 2 października. Shi`nrae proszę o odpisanie w sesji bądź też kontakt w przeciągu najbliższych dwóch tygodni. W przeciwnym razie będziemy zmuszeni uznać, iż rezygnujesz z sesji i wydarzenie jakiego dotyczyła również uznać za niebyłe. //
//I dziś mija 14 dni a nadal nie pojawił się żaden post tak jak i ja nie otrzymałem żadnej informacji. Co za tym idzie sesja (a raczej jej zalążek) zostaje uznana za niebyłą a temat ten zamknięty.//