ďťż

Czy ktos z Was ma dyskopatie i jezdzi konno?

Baza znalezionych fraz

Futbolin

Mam 28lat i ortopeda stwierdzil u mnie dykopatie ale mimo to jezdze konno raz w tygodniu po pol godz czasem 45min.Czy ktos z Was ma tez taki problem? chyba bym umarla gdybym niemogla jezdzic tak bardzo kocham konie.


aneczka11, kiedyś jeździłam z instruktorką, która miała dyskopatię. Była w Twoim wieku. Jak wykryto u niej dyskopatię lekarz zabronił jej jeździć konno i się przemęczać. Nie mogła już pracować w stajni, ani jeździć.
Z tego co wiem to po rehabilitacji nadal można jeździć spokojnie i rekreacyjnie na pewnym koniu.

Wszystko zależy od zaawansowania choroby.
Do Aneczka11

Ja mam dyskopatię kręgów lędźwiowych i poważne skrzywienie kręgów szyjnych. I jeżdżę.
Jestem też dużo starsza od ciebie ,ale tak jak ty nie wyobrażam sobie sobie życia bez jazdy
konnej.Mój pierwszy ortopeda również nie pozwalał mi jeździć konno, więc zmieniałam go
na innego, o którym wiedziałam, że to jest koniarzem. Oto jego zdanie. Konno można jeździć,
ale na koniu o raczej miękkim chodzie i niezbyt dużym wykroku. Nie wolno jeździć w galopie
wysiadywanym, a w klusie ćwiczebnym niezbyt dużo. Nie wolno skakać! I unikać koni bry-
kających i stawających dęba. Ważny też jest wybór siodła. Właśnie z tego powodu kupiłam
niedawno nowe syntetyczne siodełko, bardzo lekkie, o elastycznej terlicy, dobrze trzymają-
ce kolano/koń, na którym jeżdżę lubi się płoszyć na rozluźnionych mięśniach/. Efekt jest
taki,że mogę teraz jeździć nawet do 2 godzin bez specjalnego zmęczenia. Jeżdżę ok. 6-8
razy w miesiącu. Więcej nie mogę-pracuję.Jeżeli nie możesz kupić sobie siodła z elasty-
czną terlicą, kup sobie żelową nakładkę na siodło. Również w pewnym sensie oszczędza
kręgosłup. Dobrze jest również założyć bezpośrednio na grzbiet konia żelową podkładkę,
która rozluźnia grzbiet konia, przez co koń staje się bardziej miększy. Przed jazdą sma-
ruję się żelem chłodząco-rozgrzewającym/końskim oczywiście-"ludzkie" dawno już mi nie pomagają/ i mam olbrzymią przyjemność z jazdy. Nic mnie nie boli!
Szkoda ze nie bedze mogla skakac i jezdzic klusem cwiczebnym szczerze mowiac dopiero teraz ucze sie jezdzic.Uczylam sie 8lat temu ale musialam przerwac nauke jazdy bo wyjezdzalam do irlandii i tu nie mialam czasu bo pracoawlam puzniej urodzilam pierwsze dziecko i juz calkiem nie mialam czasu.Mam teraz dwujke dzieci najmlodszy synus ma 5miesiecy , starszy 3,5 roku ,nie pracuje i wreszcie mam czas na lekcje raz w tygodniu Z klusem anglezowanym nie mialam problemu bo kiedys sie uczylam,umie skrecac i przejezdzac przez wysokie kawaletki mam nadzieje ze mimo dyskopatii naucze sie galopowac i skakac.Zawsze mazylam zeby nauczys sie jazdy konnej,odkad zaczelam jezdzic niemoge sie doczekac nastepnej lekcjii uwielbiam konie!


Sądzę,że niewysokie przeszkódki do 60cm. możesz skakać. Przy stacjonatach i wąskich
dubelbarach czy okserach kręgosłup nie jest narażony na przeciążenie, gorzej przy wyż-
szych i szerszych przeszkodach. Jeżeli nie potrafisz galopować, to poproś instruktorkę o
konia, którego nie trzeba mocno wypychać do przodu.Taki koń sam zagalopuje od łydki i
lekkiego dosiadu.A najlepiej pojedź na krótki teren na spokojnym koniu w teren.Twój
wierzchowiec sam zagalopuje za innym,bez twojego żadnego wysiłku. Mój pierwszy galop
był właśnie w terenie, a potem dopiero uczyłam się galopować na ujeżdżalni. Powodzenia !
czy znacie kogoś kto jeździł po uszkodzeniu kręgosłupa sportowo,uległam wypadkowi dwa miesiące temu mam złamany łuk ledźwiowy i dwa wysrostki w tym odcinku, jedni lekarze stwierdzili,że nie mogę wsiadać na konia,drudzy,że ewentualnie za pół roku a jeszcze inna partia powiedziała ze za 3-4 miesięcy.... to jest tak wszystko absurdalne ....
Florcia a ty pewnie na przekór wszystkich przeciwskazań lekarzy wsiadasz na swoje rumaki?
Florcia, może jeśli chcesz mieć tylko kontakt z końmi to dosiadaj ich na zasadzie hipoterapii?

Wydaje mi się, że to nie tylko pozwoli ci dalej uprawiać jeździectwo, ale i polepszy całą sytuację zdrowotną. No chyba, że chcesz koniecznie jeździć bardziej aktywnie i samodzielnie...
florcia, znam taką osobę. dokładnie nie wiem co ma ale lekarze u których ta osoba była powiedzieli, że nie może jeździć. Ale ona zrobiła i tak swoje. Do tej pory dobrze się trzyma- jeździ nawet na rajdy [kilkudniowe i takie tam] tylko czasami trochę kręgosłup ją boli.
Florcia, ja miałam w listopadzie uszkodzony kręgosłup. Tak dokładniej to pęknięte 2 kręgi cz.krzyżowej, costam z dyskiem, złamany wyrostek kolczysty i b.silne stłuczenie stawu biodrowego.
Boli do tej pory jak ****,ale i tak jeźdzę. Ba, w lutym skakałam nawet metrowe przeszkody, co prawda poźniej z konia było ciężko zsiąść, i nawet leżeć [o poruszaniu się nie mówiąc] było ciężko przez kolejny dzień, ale dałam radę
Jeździłam też rehabilitacyjnie we własnym zakresie, zajomy brał mnie ma lonże i "wyginam śmiało ciało".
Sportowo niestety nie jeźdzę, ale to nie z winy złamania kręgosłupa, a braku odpowiedniego konia, trenera i odznaki [której brak spowodowany jest brakiem dobrego konia i trenera
Mamy podobny uraz.... Bolało będzie na prawde długo, ale później przywykniesz. Da się z tym żyć....
Mi ból promieniuje na prawą nogę, kuleję bardzo często, lewą nogę przez ten uraz mam krótszą co jeszcze bardziej obciąża stawy.... ale jeżdźę. Gorzej już mam z jazdą samochodem. Pól godziny wysiedzę, dłuzej - już nie wysiądę z bólu.
Florciu, zdrowia życzę
4 lata temu , dokładnie w styczniu 2005r miałam bardzo poważną operację kregosłupa. Do dzis mam pamątkę tj dwa płaskowniki i szesc srub.Ból jaki odczuwałam przez 3 lata był nie do opisania. Pamiętam ból, ból ,ból. Aż zyc się odechciewało. Znalazłam takich jak ja na forum neurochirurgii, widziałam i słyszałam większe od moich dramaty. Postanowiłam wziąc się w garsc. Rehabilitacja co drugi dzien, 3 blokady bólu.oraz do dzia dzisiejszego jestem pod opieka poradni przeciwbólowej. Miałam isc na rente ale... dwie rzeczy z kórych nie umiem zrezygnowac, które działaja na mnie jak narkotyk to- praca i konie. Mam własne konie i co - miałam patrzec jak się chodzą po pastwisku>? Miłam sprzedac swoich przyjaciół? Gdy bolało mniej kusiło mnie , choc mały spacerek, choc po łączce. Gdy poznałam wspaniała dziewczynę która wygrala z rakiem, dziewczynę która powiedizała "Monia a czy wiesz co może spotkac Cię jutro , mozesz miec stłuczkę , wypadek, ciesz się dziewczyno życiem" I tak pomimo zakazu lekarzy jezdzę i jestm najszesliwszym człowikiem. Owszem nie skaczemy, owszem nie wypuszczamy się na nie wiadomo ile w terenik ale jestesmy razem ja i moje konisko.
I to jest piękne. Czy robię dobrze? Napewno nie ale Ci co palą fajeczki, Ci co imprezują tez swiadomie robią zle.
Tylko pamiętac trzeba o jednym- najperw wyleczcie te kręgosłupy i nigdy nie zpaomnijcie o rehabilitacji. Dobrze by było (o ile macie taką mozliwsc) zabezpieczac kręgosłup przed upadkiem.
u mnie najlepsze ze wszystkigo było to, że uraz miałam w listopadzie, a diagnoza [złamanie itd] postawiona była dopiero po pół roku męczarni i olbrzymiego bóli....Chodziłam do kilku lekarzy, dopiero ostatni i ponoć najlepszy połozył na stół, ponaciskał każdy kręg, wyrostek kolczysty, miednicę, wszystkie ścięgna i mięśnie [co również bolało jak ******], zmierzył nogi, zrobił 3 zdjęcia na których w końcu było coś widać. Teraz czekam na tomografię kręgosłupa, by mógł lepiej zdiagnozować rozległość złamania i stan kręgosłupa. Taką już mamy służbę zdrowia.... Złamanie kręgosłupa niezdiagnozowane przez pół roku to na prawdę nic przyjemnego. 2 miesiące chodzenia o kulach, do tej pory biorę bardzo silne leki których nie będę tutaj reklamować [a i tak praktycznie wcale nie zwalczają bólu....]
Mimo świadomości tego urazu [którą mam dopiero od niecałego miesiaca] staram się nie poddawać. Z kalectwem i bólem da się żyć, jeździć, biegać... Oczywiscie, wszystko z głową, znając swoje mozliwości i prawdopodobieństwo pogłębienia/odnowienia urazu. I chociaż powinnam chodzić z gorsetem i min. rok o lasce, nie wyobrażam sobie życia bez koni. Mam co 2-3tyg wizyty u znajomego rehabilitanta. Nastawia mi kręgosłup, co skutecznie go rozluźnia i likwiduje w jakimś stopniu ból. Bardzo wszystkim "urazowcom" polecam te zabiegi
Moze polecicie jakies dobre ochraniacze na kregoslup?
W sobote pierwszy raz skakalam ! bylo super!!! niemyslalam ze skakanie daje tyle frajdy .Nie moge doczekac sie nastepnej lekcjii,kregloslup jak narazie ok tylko rwa kulszowa sie odezwala ale da sie przezyc.
Zycze Wam wszystki zdrowka.
Floren ja miałam tez cały bok odbity i nerke tak samo promieniuje mi to na noge
Ja spadlam na rozprężalni, zazwyczaj się wsiada i jedzie dalej "człowiek bez nogi tez by chodził"bo to wszystko jest pod wpływem nerwów,ale ja czułam dosłownie paraliz całej prawej strony gdy chciałam zrobić lekki ruch to widziałam dosłownie ciemność nidgy jescze nie powiedziałam -Że nie jade ale jednak powiedziałam ,że mają schowac konia do przyczepki...
wtedy tylko myslalam o tym,żeby nie spotkal mnie wózek.
Jak człowiek całe zycie jest w ruchu a tu nagle takie "TRACH" to wszystko się w tym momencie kończy.
Moja sytuacja jest taka rodzice dla mnie wybudowali stajnie teraz ja rozbudowują,hale postawili... i co z tym wszystkim zrobić... po dwóch tygodniach mnie juz nosiło żeby wsiąść na konia bo to jednak ciągnie w cholere,jak człowiek ledwo co przyjdzie ze szkoly i juz leci do stajni. A teraz najgorsze ze trzeba płacić obcym ludziom zeby konie ruszali.
lekarze postawili dwa razy złą diagnoze dlatego po 1,5 miesiąca mogłam isć dalej niż do łazienki,szczeście w nieszczęściu ale człowiek ma tylko jedno życie i trzeba go wykorzystac wole jeździc tyle ile się da, a potem będę narzekać niż nie skorzystać z tego, bo potem bedzie juz za poźno a czasu nie cofniemy
florcia - ja bym twojej postawy nigdy oficjalnie nie popierała gdyby mnie ktoś pytał, lecz doskonale rozumiem ludzi którzy cenią sobie jakość życia nad ilością

Są ludzie i ludziska, każdy robi to co mu jest potrzebne.
Eeh, florcia, aż za dobrze znam ten ból, i ten strach. Ja po "zderzeniu" z drzewem nie mogłam sama wstać. Musieli mi pomagac się podnieść i zaprowadzić do samochodu, a potem do szpitala. To już mój drugi taki wypadek, gdzie sama nie mogłam się ruszyć z bólu. Po prostu odjęło mi pół ciała, od cz.lędzwiowej kręgosłupa w dół. Dreszcze mnie przechodzą na samo wspomnienie tego strasznego doświadcznia :/
I również na kilka dni po zdarzeniu chciałam wejść na konia. Ale nie mogłam sama nawet buta zawiazać, o chodzeniu [ba, nawet staniu bez jakiejś podpórki] nie było mowy....
Od tamtej pory już nie wchodze do lasu, nawet sama, bez konia. Boje się szybciej galopować, boję się stracić kontrolę nad koniem, boję się każdego spłoszenia. Boję się nawet wsiadać na konia który stał dłuzej niż 2dni, i gdy pogoda nie jest sprzyjająca. Gorszego połączenia niż tęsknota i strach za czymś chyba nie ma...
Jakos czasem jeżdżę, chcę jeździć, bo to jest całe moje życie. Chcę się nadal zajmowac końmi, chociaż sprawia i to często ból [koń szarpnie się na uwiązie itp.]. Mimo kalectwa nie widze poza tym życia. Teraz w jeździe ogranicza mnie [oprócz strachu] "kalectwo" mojego konia... W końcu jaki właściciel taki koń.
Florcia, uraz miałaś 2mies. temu. Poczekaj jeszcze kolejne 2-3, i będzie nawet dobrze [rzadziej będzie bolało, chociaż to moze kwestia odczulenia się i przyzywczajenia....]. Ja przez 2miesiace po swoim słamaniu kręgosłupa nie mogłam nawet pochylić się, by zawiazać buta. Życzę cierpliwości i wytrwałości, a będzie dobrze tylko się nie poddawaj, i miej nadzieję A jeżeli masz konia bardzo bezpiecznego i wygodnego, jeździj w ramach wzmocnienia, rozluźnienia i rehabilitacji. Albo niech Cię chociaż ktoś na lonżę bierze. Mi takie lonże nawet pomagały, ale musiałam z nich zrezygnować, bo była to bardziej walka z koniem niż jakas praca.... Do bezpiecznych pod siodłem nie należy :/
pozdrawiam
dzisiaj młode pokolenie całe jest z dyskopatią ...
poziom nauki i norm osiagnął taki wysoki poziom że zawsze coś się znajdzie w człowieku co jest nie tak ....
jak nie udowodnią dykopatię , to wadę wzroku która bedzie sie wahac w zależnosci od okulisty od minus 1 do plus 3 , a to znowu uczulenie na koński ogon , a to znowu wynajdą nam krótszą nogę i za długie paznokcie u nóg ...
znam to z życia ... lekarz leczy tylko z kasy ... hahaha
arkady66, co innego wynajdywanie sobie nicnieznaczących wad, a co innego faktyczny i powazny uraz... Jestem krótkowzroczna, mam skolioze, lekko nadmierną lordozę lęździową i jakoś żyję, nie narzekam na to. Nie utrudnia mi to życia ani trochę, w przeciwieństwie do ostatniego urazu.
A lekarze nie leczą wcale. Jak już mówilam, dopiero po pół roku chodzenia ze złamaniem i wiecznego ćpania silnych przeciwbólowców któryś z rzedu lekarz raczył się zainteresować i wykrył "złamanie kręgosłupa". To jest dopiero bez komentarza....
Chyba jednyne co zostaje to odwiedzać tylko prywatnych, solidnych lekarzy.
widzicie na przykłady jakie są skutki zbyt duzej swiadomości medycznej ...
kiedyś nawet nikt nie wiedział jak nazwać dzisiejsze schorzenia ...

mały cytat ,, im mniej wiesz tym dłuzej żyjesz ,, ....
nie wiem jak nazwać moje dolegliwości to ich nie nazywam , nie przywiązuję się do nich , nie lecze i nie mam czasu na pierdoły .... dlatego zyję długo i szczęśliwie ... i mam zaoszczędzona kasę bo nie chodze do debilii nawet tych prywatnych ... jedynie odwiedzam stomatologa ... ( tu wydaję odsetki )
Arkady66, owszem to się sprawdza, do czasu jak ból mija sam lub nie jest aż tak uciążliwy. Zresztą, jak coś boli to wypada to sprawdzić, bo może się okazać, że to np. zlamany kręgosłup.

Jednak, kiedy nie możesz podnieść się z ziemi czy ustać, albo całkowicie tracisz czucie to nie da się tego zignorować...
tu masz rację ... wtedy tylko wizyta w prosektorium ...
takie lecznie szokowe ....

oczywiscie że złamanie samo nie przejdzie ...reszta jak nie przejdzie to trzeba wziać chorobę na czas ...kto się zmęczy pierwszy ...
mi złamanie w zasadzie samo przeszło. wszystko się pozrastało itd, a że nadal boli jak chole** to już wina lekarzy, którym nawet nie chciało się mnie dokładnie zbadać.
do bólu tez da się przyzwyczaić.
Floren dzięki za dobre słowa
trzeba czasu to wiem... hehe
a jeździć będę bo co innego mogę robić ,nic innego nie przychodzi mi do głowy
Tak czytam to wszystko i stwierdzam że mam ogromne szczęście bo jeszcze nic bardzo poważnego mi się nie stało, mam "tylko" zajechane kolano wskutek nieprzyjemnego zderzenia z płotem w galopie.
Wiem dziewczyny o czym piszecie. Rypnęłam z podjezdka pionowo na głowę. Kask wbił mi się aż po nos i uszy, a tego chrupnięcia w szyi nie zapomnę do końca swoich dni.Pierwsza myśl jaka przeleciała mi przez głowę to "wózeczek". Leżałam dobrą chwilę, ludziki lecieli zobaczyć co ze mną, a ja systematycznie ręka po ręce i noga po nodze sprawdzałam czy jeszcze mogę nimi ruszać.
Mogłam i mogę nadal, ale nie mogę do tej pory jeździć na rowerze górskim, bo nie umiem mieć długo głowy odchylonej do tyłu. U lekarza oczywiście nie byłam ze strachu, aby mi który nie zakazał na konia wsiadać. Od tego czasu minęło 12 lat i poza tym rowerem oraz unikania przeciągów jak ognia wszystko ze mną dobrze.
Ja unikam lasu i temu typu podobnych skupisk drzew jak ognia Zawsze najbardziej coś sobie rozwalam lądując na drzewie....