Futbolin
Bardzo tutaj dużo roślin, duża wilgotność, mało dociera tu światła.
[ Dodano: 2009-03-04, 19:33 ]
Młoda lwica wbiegła do Dżungli. Rozejżała się po czym usiadła.
Wbiegła do Dżungli najszybciej jak mogła. Dyszała ciężko. Rozejrzała się, machając ogonem na boki.
Lew wszedł do dżungli, po czym położył się
Spojrzała na przybyłego. Uśmiechnęła się niepewnie w bliżej nieokreślonym kierunku.
[ Dodano: 2009-04-06, 18:48 ]
Lwica wyszła zza krzaków poczym usiadła troszkę dlaej i zaczeła obserwować.
- Wchodzą i wychodzą - pomyślał, usiadł
-Witajcie.-przywitała się lwica. Dopiero teraz dostrzegła nowoprzybyłych.
Weszła sobie spokojnym krokiem.Po chwili usiadła i zaczęła obserwować miejsce.
-Witaj.-pokłoniła się królowej, po czym usiadła i myła łapę.
Nie musisz mi się kłaniać-powiedziała przybita.
-Czy coś się stało?-zapytała bardzo cicho i nieśmiało.
Tak,nie mogę znaleźć moich lwiątek-powiedziała i zacisnęła zęby.
-Poważna sprawa... Trzeba je znaleźć przed zmrokiem.-Lwica rozajrzała się.
Tak wiem ale nie mam pojęcia gdzie by mogły pójść-powiedziała
-Nie ma ich na terenie innych stad? Może tam są. Albo może na Cmentarzysku Słoni?-zastanawiała się.
Cmentarzysko Słoni...-powiedziała cicho i pomyślała przez chwile.
-Ostatnio widziałam tam ciebie i twoją córkę może tam wróciła.-powiedziała.
Nie pójdę tam sama,uderzyłam tą księżniczek i pewnie będzie chciała się zemścić,Jednak życie lwiątek jest ważniejsze od mojego-powiedziała.
-Jeśli chcesz mogę tam z tobą iść. Razem jakoś będzie. Musimy tylko tam wejść i wyjść. Ale najpierw może poszukamy jeszcze inne tereny.
Była bym bardzo wdzięczna gdybyś ze mną poszła.-powiedziała z uśmiechem.
nastawiła uszu poczym szybko wstała-może ja też bym się do czegoś przydała- podeszła do lwic.
Wielka, czarna lwica z nienaturalnie długim ogonem weszła do miejsca zwanego dżunglą powolnym, pełnym gracji krokiem. Przeżyła już ładnych parę lat na tym świecie, więc widok grupki nieznajomych nie zrobił na niej większego wrażenia. Wprost przeciwnie - wręcz je zignorowała, nie zaszczycając ich nawet jednym, urywanym spojrzeniem. Usiadła nieopodal, tak, by móc nasłuchiwać wszelkich, nawet najcichszych dźwięków dochodzących do jej wielkich, spiczastych uszu.
Do dżungli wbiegła szara lwiczka. Nie zważając na nikogo usiadła i myła łapkę.
Zastrzygła uchem, słysząc nadchodzącą istotę. Nie musiała odwracać łba, by przekonać się, co to za jedna. Złoziemka. Tak, typowa Złoziemka. Może nawet ktoś z królewskiego rodu. Jej pysk nie wyrażał jednak żadnych emocji. Przecież nie będzie składać jej pokłonów, mimo sojuszu łączącego oba stada. Ona osobiście uważała to za głupotę. Wyznawała zasadę, że im mniej tego wszystkiego panoszy się po świecie, tym lepiej. Najchętniej nie dołączałaby do żadnego z tych dziwnych lwich zgromadzeń, ale ta perspektywa jednak niezbyt jej się uśmiechała. Gdy nadejdzie wojna, kto zginie pierwszy? Samotnicy, oczywiście. A jej nie spieszyło się do grobu.
Zmierzyła lwicę przeszywającymi ślepiami. Mruknęła coś pod nosem. Taa... Znów Płonąca Krew, a skąd ich się tu teraz nabrało? Podejrzane...
Czując na sobie spojrzenie małej, obojętnie zwróciła na nią spojrzenie chłodnych, przepełnionych krwią ślepi. Potrząsnęła lekko łbem, by nie dopuścić dwóm czerwonym kosmykom opadającym jej na przymrużone oczy, by się do nich dostały. Nie odzywała się, co było ewidentnie w jej zwyczaju. Cóż za dziwna kraina... Tam, skąd ona pochodzi, milczenie było na porządku dziennym. A tutaj potrafią się tylko na nią gapić, jakby była jakimś ginącym gatunkiem.
popatrzyła na lwice kątem oka poczym znów spojżała na Tenko i Azule.
Na Mediona, jak tu nudno. Nic się nie dzieje. Żadnych walk, porywań etc. O właśnie, porwania. Zerknęła kątem oka na Sarafi. Nie, nie da rady. Szczególnie, że tam są jeszcze jakieś dwie inne. One raczej jej nie pomogą, nie są Lwioziemkami, ale z drugiej strony, kto je tam wie? Może mają jakieś utajnione sojusze, pakty czy coś równie niedorzecznego. Ziewnęła, ukazując szereg zatrważająco ostrych kłów.
-Witaj...-przywitała się z nową lwicą, ale za chwilę znów spojrzała na Sarafi i Tenko.
-Tak ty także Sarafi się przydasz... Im nas więcej tym lepiej. -przytakneła lwica.
Z cienia bujnej flory wyłoniła się ciemna postać.Grzywa zasłaniała jego pysk.Ciemno grzywy lew szczerzył białe jak śnieg kły.Jego ogon delikatnie uderzał o ziemię jakby chciał komuś z tyłu powiedzieć żeby podszedł.Uszy były blisko ciała.Łapy miał lekko ugięte jakby maił się na coś rzucić lecz stał w bez ruchu ...
Kiedy usłyszała jakiś szmer odwróciła się. Spojrzała na lwa swymi zielonymi oczami i przywitała się:
-Witaj... Nigdy cię tu nie widziałam. Jesteś nowy?
Popatrzyła na Sarafi i uśmiechnęła się.
Tak jak powiedziała Azula im więcej tym lepiej-powiedziała.
Lew trzepnął pyskiem i grzywa odsłoniła jego pysk.Uśmiechnął się wrednie jak to miał w zwyczaju.Zniżył nisko pysk - Witajcie jestem Romeo - przedstawił się i podniósł pysk.Nie powiedział z jakiego stada gdyż wiedział że lwice nie są głupie i raczej wiedzą a raczej czują z jakiego stada jest.
-Bardzo mi miło. Ja jestem Azula.-lwica uśmiechneła się.
Tenko królowa Odległej Ziemi-przedstawiła się i popatrzyła kontem oka na lwa.
Odwróciła wzrok na samotniczkę. Jak ktoś taki śmiał się do niej odzywać? Te wszystkie rozmowy i reszta dźwięków, które potrafiła usłyszeć - a w swym długim życiu słyszała już wiele - były nie do zniesienia.
- Witam... - wysyczała martwym, przepełnionym chłodem głosem, który wywoływał dreszcze u mniej uodpornionych na tego typu zjawiska.
Wypowiedź ta skierowana była w miejsce, w którym siedziała Azula.
Gdy usłyszała imię Tenko odwróciła się gwałtownie. Zobaczyła tą samą lwicę, która jej przypieprzyła w pysk. Sierść zjeżyła się jej na grzbiecie.
*Teraz biedna Królowa martwi się o swoje szczeniaki... Ojj zaraz się popłacze...*
Azula domyśliła się że nieznajoma nie chce być obserwowana, dlatego też nie patrzyła w jej stronę.
Lew spojrzał na Apokalipsę i na jej dosyć egzotyczną budowę.Lwica chyba jako jedyna tak bardzo go zainteresowała.Nie spuszczał z niej wzroku.Usiadł lecz po pewnym czasie spojrzał na młodą księżniczkę Złej Ziemi.
Widząc Cher ironicznie się uśmiechnęła.
Czując na sobie wzrok Tenko rzuciła jej piorunujące spojrzenie.
- Czego się tak na mnie gapisz jakbym ci matkę zabiła...? - syknęła do lwicy.
Nie zwróciła najmniejszej uwagi na Romeo. Zebrały się tu tłumy, a ten wypłosz musi patrzeć akurat na mnie?, jęknęła w myślach. Nie lubiła towarzystwa. Nie miała żadnych przyjaciół, nie wyobrażała sobie życia z partnerem. Rozejrzała się, nie ruszając nawet łbem. Po prostu jej źrenice przesuwały się w tę i z powrotem, szukając kogoś godnego jej uwagi. W końcu zatrzymała wzrok na bliżej nieokreślonym punkcie.
-Chodźmy już lepiej poszukać twoich dzieci.-lwica wstała gotowa do wyjścia.
Przewróciła oczami i nadal się patrzyła na Cher.
Dobrze-powiedziała do Azuli
- Idźcie, idźcie. Może gdzieś natkniecie się na ich martwe ciałka...-warknęła to Tenko. Wiedziała, że uderzyła w czuły punkt lwicy: dzieci...
Zielone oczy lwa błysnęły złowrogo.Położył się i obserwował okolicę.Delikatnie uderzał ogonem o ziemię.Kątem oka dalej obserwował egzotyczną lwicę.
Parsknęła śmiechem.
Napewno dały by sobie rade jak je znam-powiedziała bardzo spokojnie.
-Moja droga... uważaj na słowa. To że jesteś księżniczką nie oznacza tego że nie musisz szanować starszych.-sykneła ironicznie lwica.
- Ha... Czyli w ogóle ich nie znasz, bo sobie rady nie dały. Jej. Jaka z ciebie głupia lwica, żeby własnych dzieci nie potrafiła upilnować... - powiedziała z wrednym uśmiechem.
Nie obchodzą mnie słowa rozpieszczonego szczeniaka-powiedziała nadal spokojnie nadal mając ironiczny uśmiech na twarzy.
- Dla ciebie nie jestem szczeniakiem. To ty uważaj na słowa, bo twe córeńki mogą skończyć w piachu... - syknęła.
- Idę stąd. I tak nie znajdziesz swoich szczeniaczków... - warknęła i wyszła z dżungli.
Co za parodia. Rozmowa rozkapryszonego lwiątka, wyrodnej matki i wszystkowiedzącej samotniczki. I do tego ten lew, który ciągle nie może oderwać od niej wzroku. Już od dawna nie było jej dane obserwować podobnego zjawiska. Jednak zaistniała sytuacja wcale jej nie cieszyła. Przeciwnie, irytowała ją ta niechciana zmiana. Ogon zaczął falować, owijając się wokół pustej przestrzeni.
- Możecie się wreszcie zamknąć? - mruknęła niemal niedosłyszalnie, acz dobitnie.
Ponownie się roześmiała.
Dzieci są takie zabawne-powiedziała przez śmiech.
-Nie przejmuj się nią... Nie wszyscy Złoziemcy są tacy... Ona chciała cię wystraszyć.-pocieszała lwicę.
Nie działają na mnie takie strachy i groźby-powiedziała nada cicho się śmiejąc.
Nowa lwica irytowała ją.
-Jeśli ci to przeszkadza to idź na teren swojego stada.
Zmrużyła groźnie oczy, ponownie obrzucając lwicę niezbyt przychylnym spojrzeniem.
- Będę tam, gdzie mi się podoba - burknęła, nie zmieniając tonu.
Dla uwydatnienia swoich słów z gracją przeszła do pozycji leżącej. Nie wyniesie się stąd tylko dlatego, że jakaś samotniczka tego od niej chce. Miała swój honor, którego nie zamierzała splamić.
-Więc i my możemy tutaj rozmawiać...-odpowiedziała.
Lwica nie skomentowała tych słów. Z jej pyska wydobyło się tylko ciche westchnienie. Miała ochotę pokręcić łbem z politowaniem, jednak tego nie zrobiła. Szkoda sił na takie bzdety. Czy nikt jej nigdy nie zrozumie? Czy na zawsze pozostanie samotniczką wśród tych wszystkich innych osób, mimo, że jest w jednym ze stad? Na to się zanosi. Cóż, trudno. Dotychczas sobie poradzi, to i teraz przetrwa.
Popatrzyła na obie lwicę i tylko pokręciła łbem.
Kłócą się jak małe dzieci-westchnęła w myślach.
Przestańcie się kłócić jak małe dzieci-mruknęła.
Doskonale słyszała słowa Tenko, ale mimo to nawet na nią nie spojrzała. Żałosne miejsce, przemknęło jej przez myśl. Chodziło jej nie tylko o dżunglę, ale ogólnie całą Wielką Sawannę, a szerzej patrząc - ogólnie Lwią Krainę. Nie opuściła jednak tego terenu, bo gdzie by poszła? Jak na złość wciąż tkwiła w tym samym miejscu, do którego przybyła jakiś czas temu.
Westchneła.
Na pewno kiedyś lwiątka wrócą-mruknęła do siebie i wybiegła
Wybiegła za lwicą, nawet nie oglądając się za tą ze Stada Płonącej Krwi.
No i została sama. Nareszcie. Wciągnęła powietrze nosem, po czym prychnęła donośnie. Zapach tych wszystkich Lwioziemców, Samotników i nie wiadomo czego jeszcze wciął unosił się na wietrze. W takim miejscu nie może zostać, o nie. Wstała i niespiesznie oddaliła się w tylko sobie znanym kierunku.
Wstał, wyszedł
wyszła zza krzaków i usiadła obserwując cicho lwice.
Jas wolnym krokiem weszła do Dżungli. Usiadła niedaleko lwicy ze swego stada i bacznie jej się przyglądała. Przypominała jej kogoś, ale nie wiedziała kogo...
W Dżungli pojawił się smukły, beżowy lew. Stanął za Jasmine i uśmiechnął się złośliwie.
Czując, że ktoś za nią stoi Jas gwałtownie się odwróciła. Widząc lwa syknęła i zjeżyła sierść na karku. Znała te opowieści o tych lwicach zgwałconych przez podobnego lwa.
- Tknij mnie tylko, a pożałujesz że się urodziłeś... - warknęła i szybkim krokiem wybiegła z dżungli.
Smukła sylwetka, szarej lwicy pojawiła się w dżungli. Czując zapach Lwioziemców uśmiechnęła się wrednie.