Futbolin
Z góry przepraszam że zadaje takie głupie pytanie > ale mam w stajni sytuacje która nie daje mi spokoju.... Wygląda to tak: Sama w teren nie pojadę bo mam głupiego młodego konia i było by to jak samobójstwo, a ludzie ze stajni nie chcą mnie brać(większość) bo boja się odpowiedzialności. Ja mam swojego konia który jest zapisany na mojego tatę, czy w takiej sytuacji to on nie ponosi odpowiedzialności?
tutaj chyba nawet nie jest ważne do kogo należy koń. Jeżeli jesteś niepełnolenia to Twoimi opiekunami prawnie są rodzice i to oni mogę decydować o tym, co możesz robić, a czego nie możesz.
Skoro nie chcą brać odpowiedzialności, to może nie mają zaufania co do twoich umiejętności...? A konia zawsze można pożyczyć, czy też wykupić teren na koniu szkólkowym, skoro na swoim boisz się jechać.
Mi się wydaje, że w takiej sytuacji odpowiedzialność leży za:
-rodzicami (bo są twoimi opiekunami itd.)
-wlascicielami stajni/ośrodka (bo cię puścili)
-instruktorem (to, co wyżej ;]).
Poza tym z takim podejściem rzeczywiście pozostaje ci się tylko modlić o to, by się nic nie stalo.
I co to wytlumaczenie "mam glupiego mlodego konia"? Po pierwsze nie wydaje mi się, by twój koń byl glupi, a bynajmniej problem nie leżal po tej stronie. To, że jest mlody - ok, to może być problem. Ale skoro jest mlody i nie dajesz sobie z nim rady, to po co kupowalaś takiego konia?
Pogadaj z instruktorem/trenerem czy jesteś gotowa i czy by z tobą nie pojechal i już - tak to się zalatwia. Ew. pogadaj z rodzicami.
Ja też mam mlodego konia, który czasem dostaje świra w terenie, ale nie uważam jej za glupią z tego powodu. >,> Najczęściej powodów jest kilka:
-dawno nie chodzila pod siodlem
-dawno nie byla w terenie
-zobaczyla coś nowego
-jesteśmy na ścieżce, na której zawsze galopujemy, a teraz tego nie robimy
-galopujemy xd
Ale skoro jest mlody i nie dajesz sobie z nim rady, to po co kupowalaś takiego konia?
skąd wzięłaś taki daleko idący wniosek?
koniara:) napisała, że:
Mi się wydaje, że w takiej sytuacji odpowiedzialność leży za:
-wlascicielami stajni/ośrodka (bo cię puścili)
-instruktorem (to, co wyżej ;]).
Masz rację, wydaje Ci się.
Jeśli koń NIE jest własnością ośrodka, a jazda (teren) odbywa się POZA obszarem ośrodka, to na jakiej podstawie właściciel tego ośrodka ma niby ponosić odpowiedzialność ? I co ma do tego instruktor, skoro go przy tym nie ma, bo nie ma obowiązku być ?
Żaden przepis (nawet przepisy prawa o ruchu drogowym) nie wymusza na osobach niepełnoletnich jazdy na swoim koniu wyłącznie pod okiem instruktora. A ani instruktor, ani właściciel ośrodka nie jest "panem i władcą wszelkiego stworzenia", żeby zabraniać komukolwiek jazdy na prywatnym koniu.
Ja w mojej pierwszej stajni,gdy byłam niepełnoletnia musiałam oddawać właścicielowi stajni karteczke od rodziców,że to oni ponoszą odpowiedzialność za mnie na czas pobytu w mojej stajni, wówczas miałam zezwolenie na tereny itp (tyle,że to były jego konie)
wydaje mi sie
że odpowiedzialność spoczywa na właścicielu konia. Też nasuneło mi sie pytanie, dlaczego właściciel ośrodka lub instruktor ma odpowiadać za jazde na prywatnym koniu. Może poprostu nikt nie chce Cie mieć na sumieniu w razie jakiegoś wypadku
tutaj chyba nawet nie jest ważne do kogo należy koń. Jeżeli jesteś niepełnolenia to Twoimi opiekunami prawnie są rodzice i to oni mogę decydować o tym, co możesz robić, a czego nie możesz.
I ponoszą pełną odpowiedzialnosć za działania dziecka - niestety
nie ten temat ups
Gaga chyba chciałaś napisać w temacie o warunkach meteo
tak fakt bałabym sie jechac na nim sama w teren ponieważ nie jest na tyle wyszkolony po drugie nawet dobrzy jeźdźcy nie powinni sami się wybierać w teren, a po trzecie jaki jest sens żebym brała szkółkowego konia skoro mam swojego???
maea a myslisz że po co sie kupuje swojego konia? odpowiedź chyba sama się nasuwa a po za tym moje umiejętności są ok i pomimo że mam młodego konia(3 latek) to jeszcze z niego nie spadłam... jeszcze...
pomimo że mam młodego konia(3 latek) to jeszcze z niego nie spadłam... jeszcze...
Znaczy się... Czy ja dobrze rozumiem ? Jeździsz w tereny na trzylatku ?
tzn on ma trzy i pół
ale skąd u ciebie takie zdziwienie?
Słuchajcie, a ja mam pytanie, następujące. Jest gospodarstwo agroturystyczne i przychodzą ludzie na konie.
Często są to małe dzieci, które jeżdżą w teren, ale bez kasków czy toczków.
I teraz tak, kto ponosi odpowiedzialność w wypadku, gdy takie dziecko, zleci z konia w terenie i rozwali sobie np. głowę?
Czy będzie to właściciel koni? Czy instruktor który jechał z dzieckiem i puścił je bez toczka? Czy rodzice?
Myślicie że podpisywanie oświadczenia przed taką jazdą, że rodzice na własne życzenie puszczają dzieci bez toczków to byłoby dobrym rozwiązaniem?
Myślicie że podpisywanie oświadczenia przed taką jazdą, że rodzice na własne życzenie puszczają dzieci bez toczków to byłoby dobrym rozwiązaniem?
Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem jest nie puszczać dzieci w teren bez kasków/toczków.
Myślicie że podpisywanie oświadczenia przed taką jazdą, że rodzice na własne życzenie puszczają dzieci bez toczków to byłoby dobrym rozwiązaniem?
Wg mnie dobre, bo wtedy w pełni odpowiedzialność ponosi rodzic, a tak to często oskarżenia kierowane są do instruktora/właściciela ośrodka. Nie raz takie sytuacje widziałam.
Jednak myślę, że wielką nieodpowiedzialnością i ignorancją jest jazda z małoletnimi bez kasku.
maea a myslisz że po co sie kupuje swojego konia? odpowiedź chyba sama się nasuwa a po za tym moje umiejętności są ok i pomimo że mam młodego konia(3 latek) to jeszcze z niego nie spadłam... jeszcze...
Wiem, po co kupuje się swojego konia Źle mnie zorzumiałaś. Chodziło mi o to, po co dla młodej osoby młody koń? Wiele się od takiego nie nauczysz, a do tego musisz sama go uczyć. To dosyć trudne i wymagające, prawda? Dziwię się po prostu, że wolałaś młodego, niezajeżdżonego (??) konia, od chociażby nawet ("zrobionego") 6-latka, który już by coś umiał i czegoś cię nauczył.
I owszem, samemu nie powinno się jeździć w teren, bo zawsze może się coś przydarzyć. Koń może się spłoszyć, bo wyskoczy sarenka zza krzaków itd. - przerabiałam.
A ja mam młodego konia i spadłam z niego nie raz, przy czym przyznaję się do tego, że popełniłam jakiś błąd, że do tego doszło, no ale tak raczej każdy je popełnia
Wracając do tematu: pogadaj z rodzicami, tak jak forumowicze podsunęli ci wcześniej pomysł z karteczką od rodziców o odpowiedzialności - myślę, że dzięki temu nikt nie miałby jakichś obiekcji, o ile jeździsz na tyle dobrze, by w tten teren [pojechać
Hmm. A np. ktoś z twojej rodziny nie jeździ czasem konno? Bo fajnie właśnie pojechać w pierwszy teren z kimś, kogo się zna i ma się tak jakby zaufanie - mój pierwszy był np. z tatą i było napraawdę super ^^. A o konia szkółkowego to chodzi mi o to, jeśli byłby to twój pierwszy teren, to lepiej pojechać na "pewnym" koniu, a nie na młodym koniu, po którym niewiadomo czego można się spodziewać
Niestety nikt z rodziny ode mnie nie jeździ, próbowałam nakłonic mamę ale bardzo się boi koni. Kupiłam konika niezajeżdzonego po namowach pewnego doświadczonego jak mi się wtedy wydawało pana no ale trudno, dzięki temu bynajmniej mam satysfakcje że tyle go nauczyłam, a i też mój budżet a w sumie moich rodziców nie pozwalał na profesora...
Omlecik, Kayka, to ja wiem, że wogóle tak nie powinno być by dzieciaki bez toczków jeździły, no ale...ja na to wpływu nie mam, a próbowałam pogadać z właścicielami, że pomimo iż konie spokojne...to tylko konie, a ludzie, to ludzie i że dopóki jest dobrze, to jest dobrze...ale jak coś się stanie...to dobrze nie będzie.
Dlatego w sumie zastanawiam się, że skoro ludzie nie chcą wkładać kasków, to ich sprawa, byleby potem nie mieli pretensji...
a tak, co na papierze...to zawsze na papierze, nie?
no bo co jeszcze można im zrobić?
Dlatego w sumie zastanawiam się, że skoro ludzie nie chcą wkładać kasków, to ich sprawa, byleby potem nie mieli pretensji...
nie chcą wkładać to bye bye, nie ma jazdy. Jeśli właściciel ośrodka chce być właścicielem odpowiedzialnym to pilnuje porządku, tak żeby później nie musiał stawać przed sądem w razie "W".
koniara:), uzywaj edycji i nie pisz posta pod postem.
mika3000, jeśli jest tam instruktor z uprawnieniami to juz pomijając to co powiedziała Madzia:
Jeśli koń ma 3,5 lata to tym bradziej nie powinnaś brać go w teren. W tym wieku nie które konie są dopiero lonżowane... (ale to się kompletnie wytnie)
Co do tego kto ponosi odpowiedzialność, to na pewno twoi rodzicie, bo jednak nie masz jeszcze 18lat.
madziadur, łatwo powiedzieć, wiesz...pieniądze są ważniejsze dla niektórych...więc jakby tak każdemu bez kasku odmowić....to na to by nie poszli...zarzarrosa, dzięki wielkie. Właśnie o agro mi chodzi...wiecie wakacje...ludzie chętni, a niektórzy idą w zaparte licząc że znów nic sie nie stanie:/
Jeszcze mam jedno pytanie o odpowiedzialność, ale już nie o jeźdźców a koni...tylko nie wiem czy mogę je zadać:p Bo chodzi mi o to, jakie wyciągnąć konsekwencje od jeźdźca, który "zajeżdża" nie swoje konie...
jak mam z tego zrobić nowy post to powiedźcie:)
mika3000, a nie ma kasków/ toczków w stajni, żeby jeździec mógł sobie pożyczyć na jazdę? Ja bym w życiu nie wzięła nikogo w teren bez toczka/kasku...
a takie oświadczenia, to może nie głupia sprawa, tylko pytanie czy jakby ktoś spadł i doznał poważnego urazu to i tak nie będzie ważyło to na dalszej opini ośrodka...bo raczej nikt nie będzie brał pod uwagę zaświadczenia tylko fakt,że ktoś tam spadł bez niczego na głowie i skończyło sie to poważnym urazem...
madziadur, łatwo powiedzieć, wiesz...pieniądze są ważniejsze dla niektórych...więc jakby tak każdemu bez kasku odmowić....to na to by nie poszli..
hm wiesz co, myśle że mógłby o wiele więcej kasy stracić płacąc odszkodowanie osobie, która nieszczęśliwie spadła będąc w terenie na jego koniu bez kasku
I znowu nie przesadzajmy, że każdy będzie rezygnował z tego powodu, że każe mu się założyć kask
On był zajeżdzony jak miał trzy lata i w tereny w towarzystwie innych koni chodzi bardzo ładnie(nawet jako prowadzący) a wiec nie widze przeciwskazań aby nie jeździć w teren, przecież koń musi od czasu do czasu się wybiegać
Bo chodzi mi o to, jakie wyciągnąć konsekwencje od jeźdźca, który "zajeżdża" nie swoje konie... nie rozumiem pytania? chodzi Ci o to, że ktoś oddał konia do zajeżdżenia. odbiera go po 3 miesiącach, a koń ledwo akceptuje siodło, o jeźdźcu już nie wspominając. czy o co?
Ja kiedyś uczęszczałam do stajni, gdzie musiałam przynieść karteczkę podpisaną przez rodziców, że nie będą wyciągać roszczeń w razie ewentualnego wypadku na terenie stajni - w tym zaświadczeniu (przygotowanym swoją drogą przez właściciela stajni) brakowało jednej, istotnej rzeczy: "nie będą wyciągać roszczeń w razie ewentualnego wypadku na terenie stajnizaistniałego nie z winy instruktora". Bo jeśli np instruktor będzie poniekąd winny to co wtedy?
Martunia005, nie przesadzaj, moim zdaniem dobrze na takim młodziaku jeździć sobie w tereny, i to nawet często, żeby tam się wszystkiego uczył, niż jeździć na nim non stop w kółko na ujeżdżalni skoro już dziewczyna na konia wsiada. Różnie ludzie zajeżdżają konie, oczywiście, że wszyscy chcieliby aby jak najpóźniej, ale tutaj tragedii nie ma-trzy i pół latek pod siodłem.
Bardziej martwiłabym się jak często i jak intensywnie chodzi pod tym siodłem.
Popieram Omleta swoją drogą. Teren niekoniecznie = szaleńczy pęd W terenie jest ciekawiej, młody staje się coraz mniej strachliwy, oswaja się z 'ciekawostkami' tego świata. Przecież w teren równie dobrze można jechać na samego stępa i troszkę kłusa.
Poza tym skoro ma 3,5 to może już chodzić pod siodłem, ważne żeby z umiarem. Tak jak napisał Omlet:
Obiś, są, pewnie że są! wiszą i czekają na wzięcie. Problem w tym, że nikt nie jest zainteresowany wzięciem na jazde! Dzieciaki myślą,że konik łagodny-nie spadne...
rodzice...mają to odziwo gdzieś! Często się ludzią zwraca uwage, żeby je zakładali, to albo rezygnują, albo odmawiają.
Dlatego zastanawia mnie, jak zmusić takich do ich zakładania, albo jakoś uświadomić,co się może stać...no nie wiem kurcze...
madziadur, wiesz...Polak mądry po szkodzie:/ i uwierz mi, sporo osób umie powiedzieć "to ja dziękuje,.bo ja chce pojeździć dla przyjemności a nie gotować się w tym kasku"
zarzarrosa, tu raczej miałam na myśli wykończenie zwierzaka. Jest pewien gość, który nie odróżnia konia który ma innych jeźdźców poza nim w ciągu dnia i goni konia przez całą godzine, po czym koń ląduje z ochwatem, a on bierze drugiego i powtórka...to oczywiście w skrócie bo to długotrwały proces...:/ i co z takim gościem zrobić?
madziadur, wiesz...Polak mądry po szkodzie:/ i uwierz mi, sporo osób umie powiedzieć "to ja dziękuje,.bo ja chce pojeździć dla przyjemności a nie gotować się w tym kasku"
Niekoniecznie mądry po szkodzie Jak ładnie to ujął Kochanowski:
"Cieszy mię ten rym: "Polak mądr po szkodzie": lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie, nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą, i po szkodzie głupi" A tak poza tym to jeśli ktos powiedziałby mi:
w agro, w którym byłam był nakaz zakładania kasków, bez niego się nie wsiadało rozsadek i przewidywalność jest bezcenną cechą której brakuje niektórym
mika3000, szok, to u nas jak ktoś nie ma to zawsze chce właśnie taki "stajenny",a o terenie bez toczka to już w ogóle nie ma nawet co myśleć, takich nie było,nie ma i nie będzie... ja bym po prostu jasno postawiła sprawe,że nie ma terenu bez kasku/ toczka i tyle...dla zminimalizowania sobie potem ewentualnych problemów... a myślę,że jakby wszyscy musieli tak jeździć i tak zaczęli,to po jedzie czy dwóch nie byłoby w tym nic strasznego, przyzwyczaili by się
zarzarrosa, tu raczej miałam na myśli wykończenie zwierzaka. Jest pewien gość, który nie odróżnia konia który ma innych jeźdźców poza nim w ciągu dnia i goni konia przez całą godzine, po czym koń ląduje z ochwatem, a on bierze drugiego i powtórka...to oczywiście w skrócie bo to długotrwały proces...:/ i co z takim gościem zrobić?
Hmm... nie dawać mu konia...?
Poza tym przyłączam się do pytania zarzarossy - w jaki sposób to się dzieje?
A co do papierka, że rodzic zgadza się na jazdę bez kasku lub podobnego - w razie wypadku i ewentualnej sprawy w sądzie, takim papierkiem można się, za przeproszeniem, podetrzeć. Poza tym, jak już inni napisali, odpowiedzialny instruktor człowieka bez kasku na jazdę nie weźmie.
mi się wydaje, że nawet mimo podpisania takiego oświadczenia (co jest w ogóle porażką. to tak jakby nauczyciele nie ponosili odpowiedzialności za dzieci podczas lekcji) byłoby ono nieważne jakby wypadek się zdarzył pod opieka instruktora. w końcu instruktor jest po to żeby nie dopuszczać do pewnych niebezpiecznych sytuacji.
Niby tak, ale z drugiej strony jest solidny argument- zaświadczenie. Zawsze coś.
madziadur, często też rodzic patrzy przez pryzmat zadowolenia swojego dziecka, jak dziecko chce bez i jest zadowolone to jest super, do czasu gdy się nic nie stanie... i jak napisałaś, rola instruktora w tym,żeby rodzicowi wytłumaczyć,że kas musi być
A co do papierka, że rodzic zgadza się na jazdę bez kasku lub podobnego - w razie wypadku i ewentualnej sprawy w sądzie, takim papierkiem można się, za przeproszeniem, podetrzeć.
Mylisz się, to w razie sporu sądowego jest ważny argument. Wiele też zależy od sposobu sformułowania tekstu na tymże papierku.
Papier - grunt ! Jak to rzekł Wiktor Suworow w "Akwarium" - "Im więcej papieru, tym czystsza d...a". I to wcale nie jest żart, to jest samo życie.
Tak sobie myślę , że odpowiednie sformułowanie tekstu na tymże papierku sprawi , że czy dzieciak czy dorosły , biegusiem kask założy i jeszcze poprosi o poprawne dopasowanie.
Martunia005, nie przesadzaj, moim zdaniem dobrze na takim młodziaku jeździć sobie w tereny, i to nawet często, żeby tam się wszystkiego uczył, niż jeździć na nim non stop w kółko na ujeżdżalni skoro już dziewczyna na konia wsiada.
A może Martunia jest za bardzo przewrażliwiona?
Tak sobie myślę , że odpowiednie sformułowanie tekstu na tymże papierku sprawi , że czy dzieciak czy dorosły , biegusiem kask założy i jeszcze poprosi o poprawne dopasowanie.
Słuszna uwaga !
A może Martunia jest za bardzo przewrażliwiona?
Może i jestem ale to się wytnie...