Futbolin
Chcę wyjechać ze swoim koniem w teren, tylko problem polega na tym że jeszcze nie był ani razu po za stajnią w nowym miejscu. Na dokładkę jeszcze nie jeździliśmy galopem ponieważ mam obawy czy się zatrzyma chociaż z wyciągniętego kłusa do stój ładnie mu to wychodzi. Nie wiem jak to przeprowadzić. Mam mało czasu dla niego a marzy mi się teren już od baardzo długo a na dokładkę niedługo Hubertus... jakieś pomysły?
Zacznij od ujeżdżalni... zobacz jak zachowuje się pod siodłem we wszystkich trzech chodach, czy Cie słucha, czy łatwo się zatrzymuje a dopiero później możesz myśleć o terenie w towarzystwie drugiego konia.
Wczoraj byliśmy w terenie z młodą klaczą, postawiłam ją za moim ogrem na którego rozsądek zawsze mogę liczyć. Mimo małej zamarachy na tyłach wywołanej sarenką wiejącą po krzakach, spokój ogra udzielił się młodej i nawet nie zwróciła uwagi na wydarzenia za nią.
Spokojny koń przewodnik i rozsądni ludzie jako towarzysze wyjazdu, to podstawa przy wyjeździe w teren z młodziakiem.
jeszcze nie jeździliśmy galopem ponieważ mam obawy czy się zatrzyma
Chyba nie chodzi o młodziaka specjalnie (bo jest wspomniane, że to nowy teren i w tym problem)... ale wybaczcie, jechać w teren na koniu którego się nie sprawdziło czy się zatrzyma... to chyba troszkę nie po kolei.
To lepiej sprawdzić na ujeżdżalni niż przekonać się w terenie...
Chyba nie chodzi o młodziaka specjalnie
no faktycznie!!
dziwne to jakieś
No nie koń ma 4 lata a zatrzymywać się zatrzymuje tylko nie wiem jak w kłusie. Konio ma spokojny charakter i nie należy do strachliwych i mi ufa. Rok temu byłam z nim w terenie z klaczą ze stada a jeszcze wtedy nawet nie umiałam nim w ogóle powodować i przeżyłam a koń wykazał się wręcz bardziej ciekawością niż strachem. Wiem, że był 2 koń itp. A w sumie zależy mi na szybkim opanowaniu terenów. Zastanawiam się czy nie iść z nim może na pierwsze w ręce. A bo co istotne nie mam co liczyć na innego konia bo tam są konie wolne od pracy i sobie beztrosko skubiące nie znające pracy.
przejść się w ręku na spacer zawsze można i na pewno nie zaszkodzi, nie mówiąc o tym, że warto potrewnować zatrzymania z galopu .
ale tak do sensu:
przeciez nie musicie w terenie galopować. Można pojechac na stęp, lepiej byłoby z drugim koniem (koniecznie opanowanym, jak napisała edzia, żeby się oba nie nakręcały strachami), ale skoro nie da rady... trzeba mieć ze soba smaki, zeby nagrodzić jesli spokojnie zblizy się to "stracha", dobrze przed terenem troszkę go przejechac na ujeżdżalni, żeby się rozluźnił i rozgrzał (wbrew pozorom nie spowoduje to, że bedzie bardziej hulał ), proponuję najpierw niedaleki spacerek, w połowie nagroda, może krótki popas i powrót. Tak, żeby koń widział, że tereny sa fajne.
No i samemu trzeba być zdecydowanym, pewnymi spokojnym, bo koń bardzo wyczuwa nastawienie jeźdźca.
Chcę wyjechać ze swoim koniem w teren, tylko problem polega na tym że jeszcze nie był ani razu po za stajnią w nowym miejscu. Na dokładkę jeszcze nie jeździliśmy galopem ponieważ mam obawy czy się zatrzyma chociaż z wyciągniętego kłusa do stój ładnie mu to wychodzi. Nie wiem jak to przeprowadzić. Mam mało czasu dla niego a marzy mi się teren już od baardzo długo a na dokładkę niedługo Hubertus... jakieś pomysły?
Ja mam młodego konia i moje pierwsze tereny były zawsze z koniem ''starszym''.
Długo jeździłam , za tzw''ogonem'', pierwsze kłusy, galopy...
Potem, zamienialiśmy się i ja byłam prowadząca.
Długo trwało zanim nabrałam jakiego-takiego zaufania.
Ja na twoim miejscu, wstrzymałabym się.
A do tego Hubertus..piszesz..mam nadzieję,ze nie masz zamiaru się gonić?
...czegoś nie rozumiem, nie galopowałaś nigdy na koniu? nie wiesz jak koń w galopie się zachowuje?
galopowałam i to nie na jednym... ale nie galopowałam na swoim rumaku. Jakaś taka dziwna obawa i strach, że mnie gdzieś zostawi ;P
Siasia, ja ze swoim wyjechałam 2 dni po zajeżdżaniu ( takzalecił mi trener)
oczywiście za starszą klaczą, ciągle trzymał się jej, z galopem nie byłó problemu
owszem bał się różnych śmiesznych rzeczy, ale żyje
galopowałam i to nie na jednym... ale nie galopowałam na swoim rumaku. Jakaś taka dziwna obawa i strach, że mnie gdzieś zostawi ;P
dlatego, jedź z innym koniem i trzymaj sie najlepiej''ogona''
Ja bym najpierw zobaczyła jak koń się zachowuje w galopie na ujeżdżalni, a jeśli będzie wszystko ok, to wybrałabym się w teren w towarzystwie drugiego konia. Ale na pewno nie brałabym udziału w hubertusie na koniu którego nie znam.
Ja z moją młodą byłam raz w terenie {jak na razie} ,i to był jej pierwszy teren więc pojechałam z 3 innymi końmi doświadczonymi i spokojnymi .
I nie było źle wszystko ok, zero strachu ,tylko jak przejeżdżałyśmy kawałek drogi obok ruchliwej drogi to się zatrzymała i tylko popatrzyła a tak to koń-spokój .
Ja bym Ci radziła na początek z jakimś trenerem na ujeżdżalni z nią powiczyc te galopy itd ,a potem wybrac się z jakimiś spokojnymi końmi w teren ,taka moja rada ; )
a jam mam pytanie.. boisz sie galopować na WŁASNYM koniu, a nie boisz się sama z nim w teren jechać?
A ja zaryzykowałam i byłam w terenie. Na początek wsiadłam na ujeżdżalni i sprawdziłam jak zatrzymania a że dobrze było to stwierdziłam że się przejdziemy na spacerek. Trochę mnie korciło żeby na niego wsiąść w terenie ale wiedziałam że może być nie za ciekawie ale poszliśmy w pełnym rynsztunku. Razem z nami poszła również teściowa z wózeczkiem i małą. Dzisiejsza pogoda była u nas dość wietrzna i bałam się że będzie się wszystkiego bał. Szliśmy aswaltówką nic, psy szczekały przy bramach nic, ale jak gdzieś w głębi były i nie widział ich to już miał stracha i głowa w górze.... fruwały jakieś folie które też go nie ruszały. W efekcie zawędrowałyśmy gdzieś w szczere pola i tu najlepsze, stwierdziłam że skoro mamy konia to trzeba zrobić użytek z niego i się wskrabałam na niego. Okazało się że jesteśmy w pobliżu domu i rwał strasznie do przodu ale dało się go opanować i nawet spokojnie wrócić do rodzinki. Nosiło mnie strasznie żeby poszaleć ale się opamiętałam i troszkę pokłusowałam po polu. Wystraszył się raz szeleszczącego drzewa i przysiadł na zadku i wyrwał do przodu ale i tu bez problemowo zatrzymałam go. Zatrzymałam podziękowałam i spokojnie zsiadłam. W drodze powrotnej był bardziej ostrożny i wszystko było straszne ale ogromny i hałasujący transporter już ie jest straszny... hmmm ale pan na rowerze to ojojoj... Wróciliśmy cało i zdrowo do domu.
jedym słowem skok na głęboka wodę
ale szczerze, Siasia, w pierwszym terenie koń może być pozornie odwazniejszy niz w drugim. Bo w pierwszym to jest tak zafascynowany, że wielu rzeczy nie dostrzega, hece, wbrew pozorom moga sie zacząć później.
Niemniej nie jest powiedziane, że sie zaczną.
Powodzenia w samotnych wyprawkach
Niestety muszę liczyć na samą siebie bo mimo że bym chciała to nie mam z kim jeździć w teren. Hmmm zobaczymy jak to będzie z tymi następnymi terenami, szczerze to mam nadzieję, że pójdzie gładko.
Siasia, ja bym miała nadzieje, ze nic sie nie stanie...
Ano właśnie....
Bo dla mnie to akurat głupota, pchanie się w teren na młodym koniu w momencie, kiedy nie kontroluje się go na ujeżdżalni w trzech chodach. Niestety, różnie to w życiu bywa, ja też byłam niejako zmuszona to zajeżdżania konia zupełnie samemu [a chciałam metodą "za innym koniem od spacerków w teren"] ale w takiej sytuacji to przynajmniej starałabym się mieć konia "opanowanego" na ujeżdżalni.
Wiadomo, każdy koń może ponieść w terenie, ale o wiele szybciej jest do "opanowania" koń, który na terenie zamkniętym był już raz "opanowany". Ze swoim tuptam po płaskim już 3 miesiące i na samotny teren porwałam się raptem.... dwa dni temu. I nie pożałowałam ani chwili swojej decyzji, że tak długo czekałam. Koń był podniecony, ale posłuszny, grzeczny i całkowicie podporządkowany. Było kilka "strasznych" sytuacji, z których najmniej fajnie wspominam bażanta wyskakującego z krzaczorów prosto na nas - koń wyskoczył z czterech i odskoczył w bok. Poczułam, że on "ogarnia" cały swój strach, ja się nie bałam = on też nie.
Siasia, poważnie nie masz nikogo, z kim mogłabyś w tereny jeździć? Zadnego znajomego z końmi, człowieka ze stajni, właściciela stajni...?
No niestety bo te konie które tam są nie są zajeżdżone. Bardzo żałuję bo wiem co ryzykuję. Przeżyłam większe wariaty i przeżywałam więc na swoim który patrzy na mnie jak na obrazek pewnie nie zginę są stajnie w pobliżu co prawda dalszym i z jednej znam parę osób ale nie sądzę żeby przyjechały do nas.
mam obawy czy się zatrzyma chociaż z wyciągniętego kłusa do stój ładnie mu to wychodzi
Jak długo jeździsz konno? Bo pewnie jesteś niezła , skoro twój 4- letni koń przechodzi z kłusa wyciągniętego do stój, to pewnie nieźle, ba, super , że w ogóle potrafi kłus wyciągnięty wykonać. Piaffuje już , czy na razie tylko pasaż? Galopem się nie przejmuj , jeszcze macie czas, szkoda takiego młodziaka forsować....
Buhaha niezła prowokacja, dziwię się , że tylu osobom chciało się pisać na poważnie. Jak na 23 lata to kiepsko u Ciebie z ortografią i gramatyką. Teściowa z wózkiem też mi się podobała.
Przynajmniej jest wesoło, pozdrawiam.
Heca, myślisz, że to prowokacja? Ja tam w życiu widziałam wiele i jestem w stanie w bardzo dużo rzeczy uwierzyć. Na pierwszych miejscach i tak niezaprzeczalnie stoją dziewczynka-sadystka, "obłożnie chora" nastolatka, która jeździ na chorym koniu 3 godz dziennie bo "tak zalecił lekarz" oraz 25letni gościu, który nie potrafi poprawnie pisać, czytać i nawet budować zdań, by się wypowiedzieć. I wszystkie te osoby prawdziwe.;)
Siasia, wiesz, to jak koń na ciebie patrzy to nie pomaga zazwyczaj w jeździe na nim.
są stajnie w pobliżu co prawda dalszym i z jednej znam parę osób ale nie sądzę żeby przyjechały do nas
moze warto spróbowac sie spytac chociaz? powiedziec jaki masz problem itd... a nie od razu zakładac..
Heca, skąd wiedziałaś że długo jeżdżę? Czy sidepass Ci wystarcza? Fakt robię błędy ale jak Ci to przeszkadza to nie czytaj i tyle.
Wczoraj pojechałam w pierwszy teren z drugim koniem (tzn z koleżanka i jej koniem) na kantarku-zwykłym parcianym,bo na takim jeżdżę a nie sznurkowym. Koń szedł zadziwiająco dobrze,szedł jako prowadzący,jechałam na luźnych "wodzach" i często Obisiowyn schodził z głową bardzo nisko (we wszystkich chodach), pozwalałam mu trzymać głowę tam gdzie chciał,bo nie wpływało to na kontakt z nim-szedł tak jak chciałam,żeby szedł. Dlaczego niósł głowę jak "pies kiedy węszy"? Na ogłowiu w terenie też jeżdżę raczej z wiszącymi wodzami a nie spuszcza głowy tak nisko,jak zdarzało mu się na kantarze