Futbolin
niektórzy z nas mają możliwość podziwiania się w realu, ale większość jeszcze nie widziała współforumowiczów... dlatego zapraszam do wymiany fotek (w razie problemów - piszcie pw)
to ja i kilkudniowy Jukatanek (zdjęcie sprzed roku):
JUKATAN NIE WYRAZIŁ PISEMNEJ ZGODY NA PUBLIKACJĘ TEGO ZDJĘCIA, WIĘC ZOSTAŁO USUNIĘTE
vampek jak męczy Kaję:
KAJA NIE WYRAZIŁA PISEMNEJ ZGODY NA PUBLIKACJĘ TEGO ZDJĘCIA, WIĘC ZOSTAŁO USUNIĘTE
WITAM stara i nowa zaloge teskniliscie za mna?? hehe
ja to ta po srodku. Na tym mniejszym (moim Q-ik'u) Kazimierz Kocjan, a na tej orginalnej klaczy Marek P. Krzemien (znany niektorym jako tworca albumu o Huculach)
A to Staszek Paszkiel na wspanialym arabokoniku (niestety planuje go wyciac ze wzgledu na nowe przepisy)
Zdjecia sa juz z ostatnich metrow rajdu dookola Gor Swietokrzyskich. Trwal on 13 dni z zrobilismy ok 380km. Co czyni szlak konny 2-gim co do dlugosci w Polsce. Oficjalne otwarcie juz gotowego i oznakowanego szlaku szykuje sie jesienia.
Juz obiecalam paru osoba sprawozdanie, tak wiec moze kiedys sie go doczekacie.
Moze by sie tak tu zarejestrowac ???? Ups to nie na temat ale dodam swoja "recenzje" do zdjec : zdjecia bardzo pospolite , w sam raz na forum , pokazuja formurowiczow jacy naprawde sa ( konie tez) I mysle ze niedlugo met zbierze caly album zdjec formurowiczow
pospolite? phi;no wiesz; to chyba niezbyt trafne sformułowanie,nawet jeśli tak jest
a oto chyba ja(nawet napewno ja) i Ohara i rower i taki jeden
a tutaj przedstawiam mojego brata z Arlenką(niezły z niego jeździec,ale teoria go ni za bardzo interesuje i nie chce wpaść na foruma )
No dobra moze i nie bylo to dobre okreslenie
Jesteś strasznie zmienna w uczuciach Met.Jeszcze nie tak dawno to świata nie widziałaś poza Tarą.
Pozdrawiam.
a mylisz się... od półtora roku (hmm... nawet dłużej, w sierpniu będą dwa lata) Ibiza znajduje się na wyjątkowym miejscu, jeśli chodzi o podział mojego serducha. z Tarą przez jakiś czas pracowałam i starałam się, żeby nie zrobić jej krzywdy, żeby troszkę ułatwić jej życie... przecież nie da się pracować z koniem bez zaangażowania emocjonalnego!
ale Ibiza już zawsze będzie ponad...
Do chwili w której spotkasz na swej drodze konika na widok którego staniesz jak wryta i stwierdzisz,że to jest ten.A Ibiza to była pomyłka.
Pozdrawiam
a kiedy Ty stwierdziłeś, że Twoja żona to pomyłka?
W tym wcieleniu jeszcze nie.Ale może w końskie sprawy nie mieszajmy osób najbliższych?
Pozdrawiam.
wybacz, Tomku, ale bardzo mnie zdenerwowałeś i zarazem zasmuciłeś. konie stawiam troszkę wyżej niż ludzi, dlatego zrozumiałabym, gdyby znudził mi się chłopak czy koleżanka ze szkolnej ławy, ale koń?! przecież... nie, ta rozmowa nie ma sensu. nijak nie wpłynę na Twoje uczucia, system wartości ani postrzeganie świata czy też mnie. jeżeli masz jeszcze jakieś uwagi albo wątpliwości, to i o tym możemy porozmawiać na pw, nie musisz zaśmiecać dalej tematu
Szkoda,że nie mam dostępu do " śmietniczki" dzięki której mógłbym posprzątać po sobie tutaj i w innych działach.
Pozdrawiam.
troche przesadzasz met...owszem konia mogę stawiać wyżej niż ludzi z uczelni ale nie do przesady, nie wuyżej niż rodzinę czy osoby które rzeczywiście kocham, nie poświęcę nigdy ich dobra dlatego że koń...i jeżeli w przyszłości będę miała rodzinę i konia i będzie tak że nie będziemy dawali rady finansowo nei będę na siłę trzymać konia i dzieciom odejmować chleb od ust tylko dlatego że mam konia którego darzę uczuciem i do którego jestem przywiązana bardzo mocno...bez przesady
przepraszam bardzo, ale kto Ci dał prawo oceniać moje przekonania i uczucia?
możesz mieć inne zdanie na ten temat, ale uprzejmie proszę - nie oceniaj mojego, jeśli nie chcesz, żeby kiedyś Twoje najintymniejsze uczucia były potępiane...
nie planuję się rozmnażać, nie obiecuję żadnemu mężczyźnie, że będę należała do niego - postanowiłam poświęcić życie koniom. czy uważasz, że nie mam do tego prawa?
zatkało mnie... trzeba sie liczyc ze moze sie kiedys kiepsko wiesc finansowo jak sie konia kupuje a nie potem sprzedawac przyjaciela !!
Wiesz Teba,iż akurat na ten temat bym polemizował.Przypuśćmy,że zdrowa pełna życia osoba kupuje upragnionego konia przyjaciela.I nie jest to chwilowy kaprys,lecz głęboko przemyślana decyzja i koń ma przebywać dożywotnio.Tymczasem po kilku latach osoba ta ma pecha i podczas rutynowych (bądź też nie) badań wykryto u niej zaawansowane studium nowotworu złośliwego.Choroba postępuje błyskawicznie.Koszta leczenia są ogromne.Koniem nie ma kto się zaopiekować.Ponadto zasoby finansowe właścicielki topnieją błyskawicznie.I w takiej sytuacji uważasz sprzedaż konia za czyn naganny?Wybacz ale przy przyjęciu Twego punktu widzenia to nikt nie powinien sie decydować na kupno konia.Przecież nawet najbogatszy może kiedyś zostać bankrutem.
Pozdrawiam.
met a ty co robisz w stosunku do innych? twierdzisz ze podejscie dziadka cie zdenerwowalo i zasmucilo wiec jednak tez w jakis sposob oceniasz jego myslenie i podejscie, nie powiem ze potepiasz bo to za mocne slowo ale dajesz wyraznie do zrozumienia ze nie podoba ci sie ono, dlaczego ja mialabym tego nie robic? forum zdaje sie od dyskutowania i wytpowiadania swoich pogladow - ja wlasnie to robie i nikomu nie zabraniam mowic ze nie popiera mego pogladu itd tego czy założysz rodzinę czy nie tez nie oceniam i nie twierdzę że będzie tak a nie inaczej,twoja wola, podalam przyklad odnoszacy sie do mnie bo ja aqrat zamierzam zalozyc rodzine a utrzymanie konia zalezy w moim przynajmniej przypadku jedynie od wzgfledow finansowych, nie wiem ile masz lat ale sadzac po zdjeciu - ktore owszem moze mylic - jeszcze kilka razy zmieni ci sie zdanie na temat zwiazkow i zakladania rodziny
dokladnie o to mi chodzi dziadku, skąd mam wiedzieć czy kiedyś nie stane się kaleką?może będę chodzic o kulach a może całkiem będę sparaliżowana od ramion w dół? skąd mam wiedzieć czy za ileś lat nie będę mieszkać w przytułku? ja nawet nie jestem pewna czy jutro nie stanie się coś dla mnie czy dla kogoś bliskiego....to nie są rzeczy zależne od naszych chęci, już zresztą się przekonałam, moja znajoma pomagała w stajni przenosić palety, schyliła się, chwyciła, podniosła i teraz do końca życia najprawdopodobniej nie wsiądzie na konia, chodzi na rechabilitacje, nosi pasy usztywniające kręgosłup i ledwo chodzi tyle bólu jej to sprawia... w takim momencie nawet mając najbardziej płatną pracę raptem zostajesz na lodzie bo nei jesteś juz sprawna, nie jesteś w pełni dyspozycyjna, to już nie jest kwestia utrzymania rodziny ale utrzymania samego siebie czy leczenia, mam konia i owszem przez najbliższy czas nie sądzę bym miała powód go sprzedawać, owszem to jest mój przyjaciel ale jeżeli będzie taka potrzeba to zdecydowałabym się go oddać nawet za darmo - tyle że nie byle komu a osobie do której mam zaufanie i wiem że będzie tam dożywoitnio i nie stanie mu się krzywda...
Chyba dorzucę swoje 3 grosze. Jestem tą bezduszną osobą, która sprzedała swojego pierwszego konia. Kupując swego wymarzonego zwierzaka miałam dobrą pracę i powodziło mi się całkiem nieźle. Mieszkałam w Warszawie, trzymałam konia w podwarszawskim pensjonacie. Po roku straciłam pracę. Najpierw pozbyłam się samochodu. Jednak przejedzenie samochodu to była tylko kwestia czasu. Włosy mi posiwiały byłam w całkowitej rozpaczy. U konia objawiła się alergia. Pensjonat dla konia 550zł, wet 500zł za miesiąc. Koń nie mógł chodzić pod siodłem, więc współdzierżawa nie wchodziła w grę. Co robić? Koń pochodził z czystego regionu Polski i nie odpowiadało jej powietrze wokół Warszawy. Sprzedałam ją człowiekowi, który mieszka daleko od miast i potrzebował towarzysza dla konia swojej córki. Oczywiście nie obyło się bez morza łez ale nadal uważam, że było to jedyne rozsądne wyjście. Teraz oczekuję na wasze potępienie...
Ja osobisccie wole zdroworosadkowe podejscie do wszystkiego.Potepiac mozna jedynie czynienie krzywdy konikom ,a sprzedaz jako taka nie jest niczym zdroznym.Sam jestem w sytuacji gdy musze sprzedac jedna ze swoich dwuch klaczy ,i nie uwazam sie za malo uczuciowego.Gdy Ja kupowalem mialem prace ,teraz nie mam i pozostaly mi tylko zajecia dorywcze wiec , wiadomo.Nie sprzedaje jej na sile i caly czas mam nadzieje ze cos sie zmieni na lepsze. No coz nie moglem tego przewidziec.
A rodzina zawsze jest najwazniejsza, zwlaszcza dziecko.
met a ty co robisz w stosunku do innych? twierdzisz ze podejscie dziadka cie zdenerwowalo i zasmucilo wiec jednak tez w jakis sposob oceniasz jego myslenie i podejscie
wyrażam uczucia. możemy jeszcze przez tydzień o tym dyskutować, a i tak nie znajdziemy punktu wspólnego dla Twoich i moich przekonań. powtórzę... każdy ma własną wrażliwość, w ramach pewnych granic po swojemu definiuje słowa/zachowania.
lat mam 20.
właśnie met !! to ludzie zmuszaja konia do pracy i to ludzie jako istoty myslace sa odpowiedzialni za niego !! sami za siebie tez !!
i ja wyrażam też swoje uczucia met i mimo iż dla mnie to przesada lekka stawiać konie ponad wszystko i wszystkich...i to że tak uważam też bynajmniej nie sprawia że przestaję cię szanować tak samo zresztą jak i twoje poglądy, masz do nich prawo
osobiście jestem bardzo wrażliwą osobą i o wiele wyżej niż NIEKTÓRYCH ludzi traktuję zwierzęta, ale powterzam niektórych, nie wszystkich... a już napewno najwyżej jest dla mnie rodzina i moi ukochani, pies nie zastąpi mi matki, brata, chłopaka którego strasznie kocham czy w końcu dzieci jeżeli będę je miała, to jest substytut bardziej że tak brzydko to przedstaię... jeżeli tego wszystkiego się nie ma, wtedy owszem ten sam pies będzie wszystkim co mam i będę go kochać jak kocham teraz tyle że nikt nie będzie ponad moje uczucie do niego...ale w momencie kiedy mam osoby za które byłabym w stanie praktycznie wszystko oddać, ten pies mimo że go kocham i jest mi bliski, jest przyjacielem, jest członkiem rodziny, on nigdy w takiej sytuacji nie będzie wyżej od najbliższych mi osób które kocham z całego serca...owszem masz rację to kwestia wartości w życiu...ale sądzę że jednak byśmy gdzieś taki punkt znalazły, tylko musiałby tego chcieć obie strony i potrzeba by dużo więcej rozmowy niż kilka postów na forum
puk, puk
Czy ja mogę tak jeszcze nawiązać do tej rozmowy, która miała miejsce między zdjęciami?... Ta o cenieniu koni nad ludzi i sprzedawaniu przyjaciół?...
mogę?... mówicie TAK
to się wtrącam
Nie chcę się ustosunkowywać do wypowiedzi kogokolwiek, tylko chcę się komuś wypłakać na ramię
Jestem właścicielką czterech kochanych najpiękniejszych na świecie kucusiów felińskich. Najstarsza z nich ma już 9 lat i znam ją od 3-ej godziny jej życia. Rozumiemy się bez słów, no poprostu kochamy się bez granic. Chociaż ona nie z tych wylewnych koni co to rżą na Twój widok i kładą głowę na ramieniu. Razem uczyłyśmy się jak sztuki współpracy, doszło nawet do tego że startowałśmy na zawodach. Dała mi trzy wspaniałe żrebaczki. No i niby wszyściutko OK
Tyle, że nie jestem w stanie sprzedać żadnego ze źrebców. Najstarszy z nich czteroletni ogierasek jest w dzierżawie, ale nie długo z niej wróci i wiem że nie jestem w stanie ani ja, ani moi rodzice dalej go utrzymywać. środkowe dziecko jest też w dzierżawie - 2 letnia kobyłka - i też za 2 latka coś będzie trzeba z nią zrobić.
Bezpośredni kontakt mam z moim skarbem i jej najmłodszą roczną córą. I choć pomagam rodzicom jak mogę oddając stypendium to i tak coraz ciężej jest je utrzymać. Dodatkowo problemem jest wielkość mojego rumaka - ma tylko 128 cm i toszkę już jestem na nią za duża. Ale kocham ją tak, że nie wyobrażam sobie bez niej życia. Natomiast najmłodsze zwierzę jest zostawione bo rokuje że będzie wysoka (pamiętajcie że to o kucach) już jest o dobre 5-7 cm wyższa od mamci. Poza tym urodziła się dosłownie na moich rękach. Jako duży żrebak sprawiła mamusi troszkę problemów przy porodzie
W to wszystko wchodzą jeszcze problemy z miejscem utrzymania, które jest nienajlepsze, ale tańsze niż gdziekolwiek indziej.
I tu właściwie nawiązanie do poprzedniej rozmowy. Nie chcę sprzedawać najbliższej mi nieludzkiej istoty na tym świecie, a z drugiej strony wiem, że gdyby poszła w dobre ręce mogłaby mieć lepiej niż ze mną. Mogłoby jeździć na niej jakiś sprytny dzieciak, startować w skokach (możliwości kobyłka ma - 120 cm z piachu)... Ale jak o tym choć przez chwilkę pomyślę, jak sobie to wyobrażę to mi się na płacz zbiera.
No i co Wy na taką sentymentalną, aczkolwiek prawdziwą historię?
Możliwe,iż moją wypowiedź uznasz za okrutną.Jednak w Twoich warunkach najrozsądniejszym rozwiązaniem będzie znalezienie dla części stada nowych właścicieli.I postaraj się przeprowadzić to w jak najbardziej konkretny,rzeczowy sposób a nie wpadać w rozpacz na samą myśl o tym.Postaraj się znaleźć takich właścicieli co do których będziesz pewna,iż na ich wikcie Twoim pupilom nie będzie się działa krzywda.Zagwarantuj sobie również prawo pierwokupu w wypadku gdyby Twoje warunki materialne uległy wyraźnej poprawie (powiedzmy jakaś kumulacja w Lotku ).W ostateczności możesz odwlec problem w czasie poprzez kolejne dzierżawy.
Pozdrawiam.
Twoja wypowiedź nie jest okrutna, jest rozsądna. Ale,... serce nie sługa. Na pewno ogierek pójdzie do sprzedaży, tyle, że najpierw chcę mu coś włożyć do główki, może pokazać przy okazji jakiś "openek" dla kucusiów na regionalnym podwórku. To dobry koń i chcę, żeby przyszły właściciel tak go traktował. Ta średnia klaczka właściwie jest mojego Ojca i to będzie Jego decyzja. Ale sprzedaż najstarszej i najmłodszej chyba jest poza moimi możliwościami (serca, umysłu, duszy)
W mojej sytuacji jest jeszcze 1000 szczegółów, które mają wpływ na moją "końską" część życia. Może kiedyś Wam je przybliżę, ale na razie nie mogę. Takie życie - zbyt wiele układów i układzików wokół nas.
To co pisałam, to było tak na zasadzie wypisania się
Pozdrawiam wszystkich
no to zapoczątkuję taki temat, jakoże sama lubię oglądać czyjeś zdjęcia...to wstwię kilka swoich i czekam na rewanż wstawiajta co mata ciekawego
met masz może zdjęcia tego konia z białymi plamkami na pysku i szyi w całości?chętnie bym go zobaczyła
dzisiaj:
w piątek:
2 lata temu:
a to moje dziecko:)
a że zapytam tak, te z wielką włochatą głową czy z kucykiem?
szczerze to po tym koniśku spodziewałam sie takich samek kropek na całym ciałku a tu niespodzienka swoją drogą to będzie tarant czy co z takimi plamkami?...
Zapytam inaczej.Dlaczego przy "włochatym kasztanowatym" nie było nikogo z kucykiem lub bez?
Pozdrawiam.
z moim włochatym kasztanowatym dzieckiem nie było nikogo z kucykiem lub bez, bo jest ten ktoś okropniasto pasqdnie niefotogeniczny, w przeciwieństwie np do met czy innych których zdjęcia zostały na forum zamieszczone w innym temacie
Ale przecież towarzystwo kasztanowatego pięknisia jest w stanie zatuszowac wszelkie mankamenty jego otoczenia.
Pozdrawiam
no i właśnie w tym rzecz że przy nim wypadam jeszcze gorzej!!!! wtedy wychodzi piękny i bestyja
A może pozwól,że my ocenimy kto zasługuje na miano piękności i bestyjki?
Pozdrawiam.
ale to nie ma sensu bo ja na każdym wychodzę inaczej
zdecydowanie Jukatanek jest moim dziecięciem;) [tzn. ten koniowaty]
a z tego, co mówiła Ciapkoszczak, wynika, że taranty właśnie od głowy 'się odbarwiają', więc jeszcze wszystko przed Ibizą - ona ma dopiero 3 latka...
hmmm czyli tarantowatośc idzie tak jak siwość u arabów z wiekiem?...a nie wiesz jak ona wyglądała gdy się urodziła? wiesz z kolei ja znam mnóstwo tarantów które miały ciapki od urodzenia...i w tej chwilit o ja już nie wiem nic
wiem, jak wyglądała i nawet gdzieś to już pisałam - miała kilka siwych włosów na boku. dosłownie kilka, które układały się w taką pseudo plamkę.
Nie do końca jest tak, że "tarantowatośc idzie tak jak siwość u arabów z wiekiem". Mogą zmieniać się z wiekiem ale nie muszą. Zawsze zmieniają się w przypadku takich odmian jak: płatki śniegu i oszroniony. Mam gniado-tarantowatego lamparta z dużą ilością dużych plam ( jest to pełna nazwa tej maści), który nie zmienia się. Ale mam również gniado-tarantowatego z derką z plamkami lamparta i on przy każdej zmianie sierści coraz bardziej się wybarwia. Jak go kupiłam miał tylko biały zadek z plamkami, teraz bialą plama weszła już pod siodło a cala kłoda jest już przetykana siwymi włosami. Dla chcących dowiedzieć się czegoś o tarantach polecam " Identyfikację koni" Anny Stachurskiej. Właściwie nie tylko o tarantach, książka ta opisuje nowoczesneą nomenklaturę używaną przy opisach koni. Szczerze polecam.
W tej ślicznej czarnej koszulce to ja jezdem, a ta dziołcha co mnie palcatem okłada to Sylwia, na forum ŚK jest na bierząco, jednak nie zabiera głosu
Też mam pare fotek moich słoneczek
Bajka moje najukochańsze maleństwo
Wsyskie
Fiona
Baśka
świetne zdjęcia! bardzo mi się podobają -zwłaszcza to jak Karinka zasówa na oklep
pozdrawiam
Heh dzięki amatlea, za docenienie... To była moja pierwsza prawdziwa jazda na oklep i nawet udało mi się nie spaść... Tylko niech nikt nie pomyśli, że u nas na stajni jakaś bieda, że nas nie stać na ogłowia i siodła, tylko jeździmy na kantarze ze sznurkiem... Poprostu tak jest bardziej naturalnie i ekscytująco
ja bym chciała,ale narazie jeszcze bym się bała na oklep jeździć w zeszłym roku mój brat z grupą jeźdżców wjeżdżał do wody na oklep(nawet jest tu zdjęcie w tym temacie uwieczniające to),ale ja jeszcze wtedy nawet nie wsiadałam na konia więc ominęła mnie ta przygoda;
pozdrawiam
Jak wszyscy to i ja się ujawnie :PPP Ja ten przy pracy (znaczy na krześle):))
niedawno nasze koniki-Kubuś,Farad i Strzałka wzięły udział w Parafiadzie organizowanej w Nasielsku
a potem tak się oto bawiły
za to Aronia i Valwo poszły na spacerek
to ostatnie to też z parafiady