Futbolin
Czytałam niedawno jakiś artykuł w którym było napisane, że częste podawanie koniowi ulubionego smakołyku przy jakis czynnosciach: czyszczeniu kopyt, siodłaniu, wsiadaniu,... sprawia ze koń zacznie kojarzyć ją z czymś miłym. Z kolei znam kilka osób według których robienie tego to przekupywanie konia, które nie niesie za sobą nic pozytywnego, wręcz rozleniwia zwierzaka.
I w tym momęcie czekam na wasze opinie
momęcie momencie
to tak na marginesie
Szkolenie pozytywne czyli nagradzanie zwierzęcia - czy to pies, czy koń, czy... kura - prowadzone z głową - zawsze daje pozytywne rezultaty. Potrafi równeiżrozwiazać wiele problemów - np koń niespokojny (nie stojący spokojnie przy wsiadaniu) , który dostaje smakołyk od razu po usadowieniu jeźdźca w siodle - uczy się wiadanie = nagroda , zatem sstoje i czekam, itd itp... Inną sprawą jest nadużywanie smakołyków - jeśli zwierzak będzie dostawał również smakołyki całkie "za darmo" skojarzy - człowiek = smakołyk - wówczas jego zachowanie może stać sie niebezpieczne - brak smakołyka (dlaczego?) = atak...
Badania naukowe wyraźnie wskazują, że szkolenie (również koni) z rozsądnym nagradzaniem smakołykami przynosi szybsze efekty, niż szkolenie nawet pozytywne (bez kar), ale bez nagradzania. Była nawet o tym wzmianka w którymś z numerów ŚK
przekupstwo? Przekupić można tylko człowieka, który jest w stanie myśleć - nic nie zrobię, dop óki mi nie da kasy (albo czegos tam innego), a potem może zrobię, może nie. Może da wiecej kasy .
zwierzaki po prostu lepiej reaguja na bodźce pozytywne, acz stosowane z umiarem i rzeczywiście jako nagrody, a nie na zasadzie - koffany konik, dam mu ciuciu. Natomiast koń nagradzany, chwalony, uczy się szybciej, ponieważ szczęśliwa istota uczy się szybciej - endorfiny usprawniaja pracę mózgu . szkoda, że mało który szef o tym pamięta
Nagradzanie stosuję przy każdym koniu i zawsze z dobrymi rezultatami
Monika01, Ja też nie ukrywam, że robię to często i widzę, że ta metoda daje duże rezultaty. Ale wciąż słyszę od innych że przekupuje konia
W 100% zgadzam się z tym co napisały dziewczyny wcześniej.
Monika01, Ja też nie ukrywam, że robię to często i widzę, że ta metoda daje duże rezultaty. Ale wciąż słyszę od innych że przekupuje konia
W 100% zgadzam się z tym co napisały dziewczyny wcześniej.
Przekupstwo jest wtedy, gdy pokazujesz najpierw np. marchewkę i dopiero wtedy karzesz coś wykonać. Nagroda jest wtedy, gdy po dobrze wykonanym poleceniu wyjmujesz marchewkę i dopiero wtedy dajesz koniowi.
Zresztą nie ma się co przejmować gadaniem ludzi... Najważniejsze dla mnie jest to, że konio jest zadowolonyi dobrze się razem dogadujemy a ludzie tak czy siak znajdą zawsze temat do rozmów. ja mojego konia lubię nagradzać i nagradzam często w czasie lonży, jazdy, nawet w czasie skoków po dobrze pokonanej przeszkodzie. Nie widzę tego negtywnych skutków ubocznych. ale ważne jest to w jaki sposób się nagradza i w jakim momencie. Nagradzać też trzeba umieć. bo później się widzi właśnie konie agresywne lub wyłudzające non stop marchewkę... aby temu zapobiec warto mieć sygnał zapowiadający nagrodę i sygnał braku nagrody oraz jasne reguły, że to my ustalamy moment kiedy koń dostanie nagrodę
i szczerze wolę dać tą marchewkę od razu np. po dobrze skoczonej przeszkodzie, kiedy koń wie dokładnie za co dostał nagrodę niż po jeździe - kiedy ona nie ma żadnego znaczenia i koń nie kojarzy jej z niczym...
Zajmowałam się też często końmi problemowymi, kopiącymi i właśnie dzięki jasnym regułom i pozwoleniu na to aby osiągały choćby malutkie sukcesy na początku i żeby dosawały za te sukcesy nagrodę potrafiłam szybko wyegzekwować np. u kopiących, czy nie podających nóg, żeby jednak te nogi dawały i to z przyjemnością
jak napisała Gaga, , wszystko ma swoje granice, jeżeli je zachowamy,to będzie z tego korzyść jeżeli nie,będzie szkoda...ja odkąd pamiętam nagradzałam smakołykami,zawsze mam coś schowanego w kieszeniach. W moim przypadku dało to fajne efekty chociażby przy czyszczeniu kopyt-podnoszenie,potem czyszczenie,mycie,suszenie,smarowanie itd, wcześniej robiłam to na kilka rat,bo koń co podniósł to za chwile kładł,a ja się nie chciałam z nim szarpać więc,pozwalałam mu kłaść i brałam znów...i tak po każdej nóżce był jakis smakołyk,teraz bezproblemowo sam daje wszystkie nogi,w większości nawet nie podnoszę,on sam podnosi i trzyma ile trzeba, i do teraz została nagroda po zrobionych wszystkich kopytkach
Cukierkiem staram się nagradzać konie za to że coś dobrze zrobiły, lecz zdarzyło mi się przekupić konie które były trudne do złapania na pastwisku cukierkiem. Pomysł poskutkował a konie teraz bez niczego do mnie podchodzą.
ja daję słodyśka przed i po jeździe,moja kobyłka tak sie nauczyła i już
Ja daję dla konia smakołyki przy czyszczeniu , siodłaniu ,jak zchodzę to też daję i myślę że to nie jest przekupstwo tylko poprostu to konia uspokaja i zajmuje ...
No ale nie można przesadzić np. przy czesaniu grzywy dam i przy kopytach tez prz zadzie dam i jak bede czyscic brzuch to tez .. - tak nie robie bo to jest przekupstwo ale zwykle danie smakołyka nie jest przekupstwem <wg.mnie oczywiscie >
A zgadzacie się z teorią, że lepiej jest nie dawać koniowi smakołyka z ręki tylko np kłaść na ziemie aby sam wziął? Podawanie z ręki podobno koń odczytuje jako odstępowanie własnego pożywienia, co czyni go wyższym (od nas) w hierarchii stada.
wg. mnie danie smakołyku przy siodłaniu i po jeździe nie jest przekupstwem tylko dzięki temu koń odczuwa że zrobił dobrą robotę bo kojarzy ją z nagrodą , której przecież nie damy za złe zachowanie <-- to do smakołyków po jeździe a co do siodłania to chodzi mi szczególnie o konie które tego nie lubią... bo wtedy spokój przy siodłaniu też kojarzy im się z nagrodą
wg. mnie danie smakołyku przy siodłaniu i po jeździe nie jest przekupstwem tylko dzięki temu koń odczuwa że zrobił dobrą robotę bo kojarzy ją z nagrodą , której przecież nie damy za złe zachowanie <-- to do smakołyków po jeździe a co do siodłania to chodzi mi szczególnie o konie które tego nie lubią... bo wtedy spokój przy siodłaniu też kojarzy im się z nagrodą
zgadzacie się z teorią, że lepiej jest nie dawać koniowi smakołyka z ręki tylko np kłaść na ziemie aby sam wziął?
konstancja88, jak w taki mrazie nagrodzić konia z siodła podczas pracy?
konstancja88 napisał/a:
zgadzacie się z teorią, że lepiej jest nie dawać koniowi smakołyka z ręki tylko np kłaść na ziemie aby sam wziął?
konstancja88, jak w takim razie nagrodzić konia z siodła podczas pracy?
ja też gdzieś czytałam o niekarmieniu z ręki, tylko nie pamiętam niestety gdzie. Wątpliwości mam podobne do Ciebie, ale argument o odstępowaniu paszy jest logiczny moim zdaniem, tyle,że mało wykonalny.
Zauważ jednak jak wiele jest koni, które po nasypaniu im do żłoba rzucają się z zębami do osoby, która im do żłobu nasypała!
Analizując ugryzienia z jakimi się spotkałam, były to przeważanie "awarie" podczas karmienia właśnie i przypadkowe dziabnięcia, gdy koń pomylił człowieka z innym koniem [ostatnio w podobny sposób zarwałam kopa przy poidle na pastwisku od kuca na którym dzieci trójkami naraz mogą jeździć]
A zgadzacie się z teorią, że lepiej jest nie dawać koniowi smakołyka z ręki tylko np kłaść na ziemie aby sam wziął? Podawanie z ręki podobno koń odczytuje jako odstępowanie własnego pożywienia, co czyni go wyższym (od nas) w hierarchii stada.
Wedlug mnie to bzdura. Zresztą to jest tak jak z teorią dominacji w przypadku psów. Jeśłi ktoś nie potrafi wychować sobie zwierzaka to tak czy siak, czy pies, czy koń czy kot wejdzie mu na głowę i nie ważne czy smakołyki będą podawane z ręki czy z ziemi, czy z wiadra, czy ze żłoby... to na prawdę ma małe znaczenie... również w przypadku, gdy koń jest "nieusłuchany" nie wystarczy samo nie podawanie smakołków. Szacunek się zdobywa w inny sposób, ale jeśli ktoś tego nie rozumie to tworzy jakieś oderwane od życia zasady.
Ja tam daje i mojemu psu nagordy i koniowi, a z hierarchią nie mam żadnego problemu ani w jednym ani w drugim przypadku.
ja też gdzieś czytałam o niekarmieniu z ręki, tylko nie pamiętam niestety gdzie
ja też nie mogę sobie przypomnieć wg kogo jest ta teoria, ale na pewno była to jakaś książka z jeździectwa naturalnego.
edzia 69 napisał/a:
ja też gdzieś czytałam o niekarmieniu z ręki, tylko nie pamiętam niestety gdzie
hmm.. wg mnie ta teria jest dość naciagana. Koń nie wilk nie musiał podchodzić do tego samego trupa (sorry ), żeby się najeść, trawy skolko ugodno na preriach i stepach, a konie ktore się lubią często jedzą blisko siebie. Uważam więc, że nie ma nic złego w karmieniu z ręki, koń wiedty uważa nas za miłą, fajna istotę, a nie dominanta z wiecznie skulonymi uszami . Moja kobyła dostaje smaki po założeniu ogłowia - przez co rozbawia wszystkich otwierając ajbę na wędzidło na całą szerokość i zabierając mi je z ręki i na zakończenie jazdy, ewentualnie po bardzo dobrze wykonanym ćwiczeniu - starym lub nowym, ale nie zawsze, czasem jest tylko nagroda słowna lub poglaskanie po grzebieniu szyi - lub jak przejdzie obok "stracha", żeby nie bała się owych strachów.
Oczywiście, najważniejszy jest umiar oraz obserwowanie konia, więc jeśli koń robi się natarczywy, żeby dostać smakołyk, to trzeba przeanalizować swoje działanie i trochę owe smakołyki ukrócić . ale wg mnie nie nalezy przesadzać ze "szkołą dominacyjną". Układy w stadzie zwierzą są dużo bardziej skomplkowane niż prosta zalezność dominant - reszta . a człowiek powinien wysilić swój diablo wielki mózg i obserwując swoje zwierzaki stosować to co wie, w zalezności od potrzeb i chwili.
Moim zdaniem tutaj chodzi bardziej o naszą wygodę. Konie później z przyzwyczajenia myszkują w naszych kieszeniach w poszukiwaniu jedzenia, w późniejszym stadium mogą nawet do podszczypywania, aczkolwiek niezłośliwego. Tak mi się wydaje