Futbolin
*Powozy jechały od miasta wystarczająco długo by ich strażnicy zaczęli się niecierpliwić. Mieli dotrzeć na skraj Lasu Kłamstw i zostawić towar wraz z drowką i oddalić się. Jednak las ciągnął się nieprzerwanie od kiedy opuścili stolicę i nie chciał się w jakiś sposób zróżnicować. Co gorsza żaden z nich ni był biegły w życiu w buszy by móc rozpoznać choćby jedno z drzew. Przewodząca im kobieta, do której należał towar na wozie zatrzymała ich dłonią.* Dość. *Głos jej był dość nieprzyjemny jak to bywało już z nią w relacjach z samcami.* Wy wracacie, tak jak się umówiliśmy. *Drowka obróciła konia w ich stronę by kontrolować jak część z nich pakuje się na dodatkowy wóz i z wolna odjeżdża w stronę stolicy. Przyglądała się temu ze spokojem. I czekała. Wiedziała iż zaraz ktoś się po nią zjawi. Nie mogła pozwolić by Ci naziemcy poznali umiejscowienie Twierdzy. Jeszcze nie czas. Podjechała do zapakowanego wozu i uniosła płótno okrywające pakę. Wszystko było na miejscu.*
*Uważnie obserwowała co się dzieje przyczajona w zaroślach, plecami oparta o szeroki pień drzewa. Nie poruszała się, zlewając z krajobrazem. Nie umknęło jej też to by stosownie zaznaczyć miejsce postoju, ciemność jej nie przeszkadzała, a przynajmniej nie w znaczący sposób.*
*Był już na miejscu wcześniej. Doskonale ukryty w poszyciu lasu obserwował drowkę. Doskonale znał swoje zadanie i nie zamierzał go popsuć. Jako że znajował się dość blisko ścieżki postanowił wyjść ze swojego ukrycia* Wreszcie się zjawiłaś, myślałem już że coś się pozmieniało. Żadnych problemów?
*Drowka nie zeszła z konia wpatrując się w mężczyznę. Pierwszy raz go widziała na oczy. Czy to w twierdzy czy w stolicy. Jednak fakt iż był drowem i czekał na nią chyba świadczył o jednym. Był wysłannikiem z Domu.* Wszystko gładko i sprawnie. Nie wiem po co ciągnęli tego nowego tylko skomlał niczym pies. Swoją droga pasowało to do niego... *Delikatny uśmiech zagościł na jej ustach.* Umiesz powozić? A może w lesie schowałeś kogoś jeszcze? *Zbliżyła się do wozu. Nie chciała odchodzić za daleko od niego.*
*O żadnym powożeniu nie było mowypomyślał, popatrzył na kobietę z uśmiechem skrytym pod chustą* Niestety powozić nie umiem. Mam jednak nadzieję, że Ty Pani potrafisz. Chyba że masz inną propozycję?
*Kiedyś zajmowała się tym jednak konie były niespokojnie podobnie jak ona... Coś było w tym lesie. Ale jaki inny las mógłby otaczać takie miejsce jak drowi Dom.* Jak zwykle wszystko na głowie kobiety. *Usiadła w wozie i złapała za lejce.* A na koniu umiesz jeździć? Czy muszę go przywiązać do wozu by nie uciekł??
*Uśmiechnął się, ciesząc się że udało mu się w pewien sposób zdenerwować kobietę* Wolę iść pieszo* wziął wodze konia i przywiązał je do wozu, po czym podszedł pod kozła i zwrócił się szeptem do kobiety*dalej podąża za Tobą?
Kto? *Wyszeptała, a jej oczy rozszerzyły się znacząco. Nie miała pojęcia iż ktoś ją śledzi. Przecież nie znała się na tym ani trochę. W tym momencie trochę niepewnie odwróciła głowę. Szybko jednak poczęła patrzeć na zad konia jakby w obawie iż osoba która ją śledziła zorientuje się iż wie o jego/jej obecności.*
Ktoś Cie śledzi od dłuższego czasu, prawdopodobnie od początku twojej podróży z miasta*odpowiedział szeptem, po czym podszedł do tyłu wozu by sprawdzić czy dobrze przywiązał konia. Wrócił do kobiety*Ruszamy?
*Teraz ona poczuła się dziwnie. Dość niepewnym ruchem ręki machnęła lejcami zmuszając konia do ruchu. Była śledzona. Gdyby nie cały ten cyrk z ochroną lokacji Twierdzy sama by przyprowadziła zwiadowcę. Wpatrywała się w drogę chociaż korciło ją by rozglądać się na boki w poszukiwaniu jakichkolwiek przejawów aktywności tropiciela.*
*Szedł spokojnie obok wozu, wesoło pogwizdując, jakby nigdy nic. *
*Zmarszczyła lekko brwi by usłyszeć co też szepczą, jednak wyłapała tylko pojedyncze słowa nie składające się w sensowną całość. Gdy ruszyli i ona poszła, wolniej i ciszej odeń. Przemykała między drzewami na lekko ugiętych kolanach, by łepiej wtopić się w tło, nie była wysoka, toteż zarośla przysłaniały jej postać.*
*Starała się skupić na drodze. Podgwizdywanie kroczącego obok niej drowa bez wątpienia nie pomagało w zachowaniu czujności. Zresztą to chyba była jego robota. By bezpiecznie i bez przeszkód doprowadzić ją do Twierdzy. A ten co? Gwizdał sobie. Niech się o tym Arcykapłanka dowie...*
*Był na miejsu o wile wcześniej niż kobieta z tropiącym ją osobnikiem. Obmyślił też trasę w ten sposób aby zmierzali do Twierdzy jak najbardziej okrężną drogą.*
*Nie zaprzestała skrupulatnego zapisywania odległości co sto kroków na zwitku pergaminu, oraz rysowania drogi gdy już odległość notowała. Zmęczona już nieco tym była, a i znudzona. Adrenalina dawno zniknęła z jej krwiobiegu.*
*Im dalej szli, bacznie rozglądał się wokoło, zatrzymał się i to samo kazał zrobić kobiecie* Niestety nie udało się. Skadś dowiedzieli się, że będziemy szli tą trasą. Mowa o bandzie orków szwendającej się po tym lesie. Mogłem wziąć kogoś do pomocy*powiedział z nutą pokory w głosie* Poczekaj Pani tutaj, pójdę przodem i zbadam jak wygląda szlak przed nami
Tylko wracaj szybko. *Rzuciła niemal automatycznie. Drowka siedziała na koźle dalej czekając aż tamten wróci. Wprawdzie słyszała o bandzie orków w okolicy jednak tego szlaku nie ruszali. Nikt nie chciał nadepnąć na odcisk drowom. Dłoń położyła na sztylecie, tak na wszelaki wypadek.*
*Wszedł w zarośla znikając kobiecie z oczu*
*Przyczaiła się w zaroślach. Banda orków? Zapowiadało się ciekawie.Przyczaiła się w zaroślach uważnie nasłuchując co też się wokoło niej dzieje. Otuliła się ciaśniej płaszczem czekając w bezruchu.
*Zniecierpliwiona długością tego postoju strzeliła lejcami tak by koń, a za nim wóz ruszył do przodu.*
*A Drowa wciąż nie było, wciąż przemieżał gdzieś las*
*Postanowiła zaczekać, aż drow wróci do wozów. Przyczajona trwała bez ruchu w miejscu oparta plecami o pień jakiego drzewa. Ciemny płaszcz nie tylko zapewniał jej ciepło, ale i maskował.*
*A wóz odjeżdżał coraz dalej by chwilę później zniknąć za zakrętem. Zdawało się iż usłyszała głos drowki. Jakby z kimś rozmawiała.*
*Czekała cierpliwie, w pewnej chwili wolno ruszyła przed siebie praktycznie zgięta w pół. Uważnie nasłuchiwała czy gdzie drow jej nie wytropił czy nie dojrzał. W to pierwsze wątpiła, umiała się po lasach bezszelestnie poruszać, lecz.. Drowy ponoć wiele mogą dojrzeć w ciemności.*
*Drow w tym czasie zatoczył koło. Z uśmiechem zauważył iż Drowka wyczuła jego intecję, nie czekając na niego. Siedziąc na ukryty w gałęziach obserwował w skupieniu otoczenie. Mrok panujący w lesie ułatwiał mu ukrycie, nie stanowiąc jednak bariery w wykryciu innego osobnika. Jego czujne oczy, jeszcze bardziej przydatne w nocy niż w dzień bacznie obserwowały bliskie otoczenie traktu. Z trudem, ale jednak, udało mu się wypatrzyć zgiętą w pół postać, przemieszczającą się w poszyciu lasu*
*Tymczasem drowka jechała wygłaszając recepturę na wykonanie miecza krótkiego jaki ostatnio wyczytała. Wiedziała iż osoba ją śledząca tylko przez jakąś zachętę będzie chciała się ruszyć. Dopóki się nie ruszyła szpieg też stał, a to oznaczało brak możliwości wykrycia przez drowa.*
*Widrok drowowi przesłoniły trzy wyższe drzewa, elfka nie pojawiała się po drugiej stronie wciąż i wziąż, czyżby stanęła?*
*Był cierpliwy, miał dużo czasu. Siedział więc w bezruchu i przypatrywał się dokładnie. Niemożliwym było zauważenie go, więc musiało stać się coś innego*
*A drowka nie zwalniała. Jechała dalej. Trzymając stałe tępo dość sprawnego marszu. Raz po to by osoba śledząca nie mogła się skradać, lecz dość szybko się poruszać zwłaszcza w otoczeniu drzew i krzewów, a nie na prostej drodze, dwa by jak najszybciej dotrzeć do twierdzy. Nie lubiła jeździć sama w ciemnym lesie. Co tu ukrywać pewnie nie była najgorszym stworzeniem w okolicy.*
*Zacisnęła zęby, drow poszedł i nie wrócił z lasu, niepokoiło ją to. Mógł ją dostrzec, a taki scenariusz nie wchodził w grę. Węgielkiem zaznaczyła kolejną rzecz na kartce.. Odczekała dłuższą chwilę za drzewami, zebrała się w sobie i ruszyła dalej. Zachowała tę samą pozycję co wtedy stąpając w ciszy.. Uważnie nasłuchiwała.*
*Po chwili skulona postać wychynęła zza drzew i drow mógł dalej ją obserwować. Czekał aż zbliży się wystarczająco blisko...*
*Czuła, że zostaje w tyle, lecz nie chciała zbytnio przyspieszać, niepokój brał górę, położyła dłoń na pasie..*
*Wiedział, że jeśli postać nie będzie chciała zgubić powozu, zmuszona będzie do zwiększenia tempa swojego poruszania, a on był na to przygotowany*
///Ja musze już spadać, kontynuacja rano albo koło południa. NIe wiem jeszcze kiedy będę///
*Nieme przekleństwo dobyło się z ust elfki. Plan zaczynał się sypać, nie mogła zgubić wozu. Nagle uspokojona zwiększyła tempo, dziwny uśmiech wymalował się na jej wargach, a jednak nie zapomniała..*
*Nagła zmiana zachowania osobnika dała mu do myślenia. Postanowił zmienić swój plan i czekać na dalszy ciąg wydarzeń.*
*A wóz jechał dalej. Nie mogło być inaczej skoro powożąca go kobieta nie miała bladego pojęcia o tym co się dzieje w gęstwinie. Stała prędkość nie zmienione warunki pogodowe. Idealna pora na wycieczkę. Tylko ileż to miało jeszcze trwać? Liczyła iż za następnym zakrętem zobaczy tego zamaskowanego drowa z szpiegiem owiniętym liną. I na co ona liczyła??*
*Gdy była wystarczająco blisko strzelił do niej z dmuchawki, nie wydając przy tym żadnego dźwięku. Strzałka była zamoczona w mocnej truciźnie paraliżującej. Nie było szans by uniknęła tego ataku z ukrycia, będąc tak blisko Drowa*
*Usłyszała cienki świst towarzyszący lotowi strzałki skoczyła zwinnie w bok nie unikając jednak strzałki, która mimo grubego płaszcza trafiła ją w ramię. Elfka wyszarpnęła ją i rzuciła na leśne poszycie. Nie pozostając dłużną posłała w stronę skąd nadleciała strzałka wąski długi nóż bez jelca. Rzucała celnie w przeciwieństwie do tego jak strzelała, dokładnie tam skąd zatruta strzałka nadleciała. Czy trafiła drowa? Czuła jak sztywnieją jej palce, nie miała wiele czasu.*
*Nóż wleciał w gęstwinę gałęzi i nie wyleciał już po drugiej stronie. Czy jednak trafił? Trudno było jej stwierdzić gdyż wszystko zasłaniały liście. Nie dało się słyszeć żadnego jęku, czy też odgłosu wbijania się ostrza w drzewo. Trucizna była natomiast prawie że niemożliwa do zneutralizowania. Jej receptura pochodziła z Rokuganu, krainy daleko na wschodzie,a antidotum było nie do zdobycia w tej części Krain*
*Zamrugała, czuja przejmującą niemoc, przyczajona wycofywała się w bardziej osłonięte miejsce. Straciła kontrolę nad dolną partią ciała, wszystko działo isę tak szybko. Ledwo odsunęła się za krzaki w cień, a straciła czucie w dłoniach. Jedynie silne pulsowanie na skroni przekonywało ją o tym, że nadal istnieje jako świadomość. Bez jakiejkolwiek mocy, na długi czas miała pozostać nieruchoma.*
*Gdy widział, że słabnie ostrożnie zszedł z drzewa. Powoli zbliżył się do kobiety. Trucizna sprawiała, iż nie mogła się ruszać, jednak cały czas pozostawała świadoma. Stwierdził, że nie ma się co spieszyć. Zanim wróci do sił minie jeszcze troche czasu. Zanim zabrał się do związania, sprawdził czy kobieta nie ma jakichś wartościowych przedmiotów przy sobie. Bardzo dokładnie ją przeszukał, sprawdzając czy nie jakiegoś ukrytego ostrza czy innego podejrzanego przedmiotu. Gdy kobieta była "goła" wyciągnął jedwabną linę i dokładnie ją związał. Sprawdził jeszcze raz czy węzły trzymają dobrze, po czym przerzucił ją sobie przez ramię i ruszył by dogonić powóz*
*A ona mogła jedynie przeklinać w myślach dzień w którym drow zapłacił jej za wykonanie mapy.*
*Po raz pierwszy od całej podróży tutaj spojrzała za siebie. I ujrzała w mroku drowa niosącego coś na ramieniu. Spodziewała się go zupełnie gdzie indziej jednak nie czas było na rozmyślaniu o tak błahej sprawie. Wóz zatrzymał się, a sama drowka zeskoczyła z kozła. Chciała jak najszybciej zobaczyć co to za pokraka ją śledziła. Jednak wóz był najważniejszy i nie mogła sobie pozwolić na oddalenie od niego.*
*Ucieszył się, widząc stojący powóz. Położył trofeum na ziemi przed kobietą* No, to możemy ruszać już bez żadnych przeszkód. Napewno chętnie zobaczą naszą zdobycz*
*Na pełnych ustach drowki pojawił się wyraźny uśmieszek.* Widzę iż znów się spotykamy ślicznotko. *Przykucnęła i przeczesała palcami jej włosy.* Ostrzegałam Cie byś uważała... A Ty sama się pchasz w nasze łapy. *Wstała.* Jak Cie zwą? *Zwróciła się do drowa.*
To chyba nie jest takie ważne w tej chwili. Ruszajmy do domu, na pewno na nas czekają*podniósł kobietę z ziemi i popatrzył pytająco na drowkę*
Cóż jeśli nie chcesz by Twoje imię znajdowało się w raporcie dla Matki to Twoja sprawa. Ja mojej oferty nie powtórzę. *Dało się słyszeć satysfakcję z zaistniałej sytuacji. Wzrok przeniosła na dziewczynę. Mogłaby leżeć na wozie jednak tam za dużo jest ostrych przedmiotów, które mogłaby użyć do ucieczki.* Rzuć ją na konia i pilnuj. *Sama zajęła miejsce na koźle. Czuła pewną ulgę iż ma to już za sobą.*
*Nie przejął się słowami kobiety. Sam zamierzał zdać raport innej osobie. Wziął kobietę i przerzucił przez konia, tak iż spoczywała na nim jak worek kartofli. Sam usiadł za nią, usadowił się najwygodniej jak to było możliwe* Możemy ruszać
*Ruszyła nim zdążył dać jej pozwolenie. Jechała dość prężnie. Na tyle szybko by być w twierdzy przed świtem i na tyle wolno by w przypadku jakiejś wyrwy w drodze wóz nie został zniszczony. Wiele było jeszcze niepołatanych dziur po kataklizmie...*
*KOBIETY pomyślał, jednak nic nie rzekł. O dziwo nie miał ochoty na sprzeczanie. Jechał na koniu na równi z wozem, wciąż zachowując czujność rozglądał się po lesie*
*Ochotę miała niezmierną odrzec słów kilka, lecz język również bezużyteczny miała jak i nogi czy ręce. Oczami tylko wściekle strzelała, a na to sobie mogła pozwolić.*
//I tym optymistycznym gestem sesję tą zamykamy i przenosimy się do "Sali Przyjęć" - Kess//