ďťż

Trudne rozstania

Baza znalezionych fraz

Futbolin

Dzisiaj zadzwoniła do mnie koleżanka ze stajni z wieścią, że przyjeżdża kupiec po mojego ukochanego konika Nie myśląc wiele, wsiadłam na rower i pojechałam na stajnię. Koleś miał przyjechac o 18 , cały czas miałam nadzieję, że ta godzina nigdy nie nadejdzie, w tym czasie poszłam na pastwisko pomiziać się z Bajką, a potem gdy już je zgoniłyśmy do boksów siedziałam przy niej... 18:20 pod stajnię podjeżdża jakieś czerwone auto z bukmanką, myślałam że mi serce wyskoczy, ale nie załamywałam się, bo przecież oni jej jeszcze nie widzieli, może im się nie spodoba. Weszli do stajni i zaczeli się jej przyglądać, tym swoim badawczym wzrokiem, a ja tylko stałam cały czas trzymając kciuki, że jej nie będą chcieli. Ku mojemu zdziwieniu szef wcale nie namawiał ich do zakupu klaczki, wręcz przeciwnie wszelkimi sposobami próbował ich odwieść od tego. Dziewczyny od momentu pojawienia się tych gości na stajni ryczały, ja jednak się trzymałam, co jak co ale zawory łzowe mam mocne. Do czasu... Padło zdanie "BIERZEMY" serce podskoczyło mi do gardła, dosłownie chciałam zapaść się pod ziemię i wtedy podjechali tym wozem pod stajnię, wbiegłam do boksu Bajki i zaczęłam tak płakać jak nigdy w życiu, przytulałam się do niej bardzo mocno, mówiąc jej do uszka by nie wchodziła do tej straszliwej przyczepy... Musiałam wyjść bo już było wszystko przygotowane, szef otworzył drzwi i wyprowadził ją z boksu, ja, Magda i Sylwia płakałyśmy, szef nas pocieszał, ale to nie pomagało. Bajka stanęła przed bukmanką i zaczeli ją na siłe wpychać, tak to wyglądało, że myślałam że mi oczy z łzami wypłyną, nagle Bajce ugieły się tylne nogi, a zad wylądował na jednym z panów który po nią przyjechał, koleś nieźle przyrżnął w taki betonowy murek biodrem. Szefo kazał nam się schować, bo podobno opłakiwanie konia przynosi nieszczęście. Chwilkę siedziałyśmy w stodole, kiedy zobaczyłam, że moje słoneczko wprowadzają do boksu, wybiegłam co sił w nogach do niej... Już było jasne, że zostaje z nami.
Nie wiem co by było, gdybym naprwdę się z nią raz na zawsze pożegnała, pewnie niektórzy z was, przeżyli takie rozstrania, teraz wiem jak to jest tracić kogoś na kim strasznie zależy i nie życzę tego nikomu.


Nie chce nic mowic ale czy to nie ta Bajka ???

SPRZEDAM: BAJKA
maść gniada
urodzona 12.03.1997 r.
ojciec Heros, matka Bakała
Cena: 4500,-
Ryszard Bury
78-650
Mirosławiec
Nie... Moja Bajka ma dopiero rok, wszystkiego ją uczyłam od źrebaka i pewnie dlatego jestem tak do niej przywiązana
Dzisiaj o 19 wyjezdza na emeryture moja Bella z ktora spedzilam 9 lat, a od 8 lat mieszkała ze mna.. Chcialam cos jeszcze napisac, ale nie moge bo chyba zaraz wybuchne wielkim placzek


AWEczKU ,emerytura dla konika to szczescie ktorego niewiele konisi w Polsce ma szczescie doswiadczyc.Jesli dobrze wybralas to bedzie szczesliwa. Duzo tego szczescia w mym poscie ale tak to juz jest.
A wracajac do rozstan z konmi kiedys jezdzilam (jak sie uczylam skakac) na klaczy Nirvana po Dido han. - zostala sprzedana w najbardziej waznym dla mnie momencie i tak samo ja oplakiwalam ,a traz nie wiem co sie z nia stalo A miala juz 18 latek....ciezkie chwile przezywalam....
no tak, trudno jest się rozstać z tak dobrze zapowiadającym się źrebakiem - już bez problemu przyjęła jeźdźca:|
KTOŚ WSIADAŁ NA ROCZNIAKA???????????????????????????????????????????????
autorka tematu. nawet została uwieczniona na zdjęciu:|
Takie pieprzenie....... Absolutnie nie można tego nazwać przyjmowaniem jeźdźca, to był ułamek sekundy, dosłownie weszłam na nią i zeszłam, gdyż byłam ciekawa jak zareaguje, żadnej krzywdy jej tym nie zrobiłam, ani fizycznej ani psychicznej także met proszę się odemnie odstosunkować
Heh...ciekawe dlaczego wiedziałam jak dalej potoczą się dyskusje w tym wątku?
Karinka masz wielkie szczęście że nic się nie stało ani Tobie, ani tym bardziej konikowi
tylko nie potrafię zapomnieć Twojego, Karinko, oburzenia... kiedy dowiedziałaś się, że Iskierka jest w trakcie zajeżdżania :/ a, vampek już się szykuje, żeby dać Ci w łeb - dziewczyno, skąd Ty masz takie pomysły?!
Wiesz co.... nie wiem coś Ci ostatnio miesza w główce, skoro nie potrafisz odgraniczyć pewnych rzeczy... Ja już nie mam siły tu pisać i się tłumaczyć za każdym razem jak zrobie coś, co wcale nie jest godne tak wielkiego zainteresowania, wiec moze sie zamkę... papa
dochodze do wniosku, ze qniarze znajda zawsze pretekst zeby sie pozrec... ja wsiadalem na "roczniaki" i mlodsze i jakos tak bardzo nie protestowaly (tylko by sprobowaly)... kilka zginelo w ten sposob, ale coz... cel uswieca srodki pamietam pewnego pieknego ogierka i on... zginal brutalnie zabity przez blondynke kierujaca maluchem... a byl taki posluszny, zawsze robil to co do niego nalezalo, a jego rzenie potrafilo ludzi doprowadzic do pasji...
Marek co ty sobie jaja robisz hehe od razu wiedzialam ze to ty!! hehe

pozdrawiam cie Asia
Jakie jaja :/ biedne malenstwo mialo dopiero 6 miesiecy a taka okropnosc je spotkala... glowke doslownie mojemu malenstwu wyrwalo... biedactwo... Pozdrawiam Ciem
biedne metalowe malenstwo

buzka !!!
Hmm. Predki troche humoru nam dostarcza.A jak drastycznie opisuje przygody Swoich metalowo-plastikowych przyjaciol.Super.
Wczoraj odwiozlam Q-ik'a do znajomej.. przez 8 lat mialam zawsze u siebie jakies konie (Belle) caly czas. Teraz jest jakos pusto i smutno.
biedna AWEK... wiem, że żadne gadanie tutaj nie pomoże, ale jesteśmy z Tobą... ech, to musi być dla Ciebie wyjątkowo trudne...
biedny Q-ik...
biedna Bella...
biedna AWEK...
<przytul>
Ja niedawno byłam kupcem, i jakaś osóbka podobno bardzo płakała za konisiem. Konik daleko nie odjechał, a mino szczerego zaproszenia o osóbce nie słychać nie widać i w ogóle nic. Pa
ja również,tak jak ZERA byłam niedawno kupcem i osoba,która poniekąd bardzo przeżywała rozstanie z koniem do dziś nie wpadła w odwiedziny
co ciekawe była tak przywiązana do Aronii,że wręcz zniechęcała mnie do zakupu - opowiadała nieprawdziwe historie na jej temat - (jeden z argumentów -nie można jej czasem zatrzymać w terenie -taaak-bardzo przekonujące )
no i nie przyjeżdza,choć ma blisko - nie rozumiem?
poniekad rozumiem takie osoby. niue mowie tu o ludziach udajacych rozpacz tylko takich ktorzy rozstania zniesc nie moga...
przyjechac do konia z ktorym nie mozna juz byc na codzien.. nie mozna miec jego serca to wielka odwaga...
ja jestem tchurzem - serce by mi peklo.
Jasne ,po co konisiowi stres ponawiac.Ja obawiam sie ze nie odwiedzalbym konisia nie nalezacego juz do mnie,i majac swiadomosc ze moje zdanie na temat warunkow ktore ma zapewnione nie musi byc uwzgledniane.
ja odwiedzam Q-ik'a i Belle wich nowych domach i za kazdym razem jest mi ciezko odchodzic..
Takie osoby moga nie przyjezdzac w odwiedziny bo wola nie poruszac czulego punktu.
AWEczKU,Ty powinnas odwiedzac Swoje konisie bo wciaz sa Twoje i masz wplyw na ich los .Ja opisalem swoje odczucia w stosunku do konika do ktorego praw definitywnie bym sie pozbyl.
czesc
pozdrawiam wszystkich, jestem na tym forum nowa przenioslam sie z innego forum a naklonil mnie do tego temat ktory poruszyliscie.
mianowicie miesiac temu stracilam mojego ukochanego ogierka. nazywal sie Kuba dosc proste imie ale ile w tym bryśku bylo szlachetnosci i milości. nikt inny na swiecie nie okazal mi nigdy tyle uczucia co ten koń.
mianowicie zajmowalam sie nim 5 lat byl to kon prywatny jakiegos gostka ktory wogole sie nim nie zajmowal, wszystko Kube ja uczylam, opiekowalam sie nim nawet sprzet mu kupilam zebysmy mogli razem jezdzic na przejazdzki. jak zaczynalam na nim jezdzic mial 3 lata byl nieposlusznm, nieokrzesanym ogierkiem ktory nie szanowal zadnego czlowieka. mimo wszystko poswiecalam mu caly moj czas i jest teraz cudownym koniem poslusznym i odwzajemniajacym moje uczucie.
miesiac temu wlasciciel powiedzial ze chce mi go sprzedac. to byla dla mnie mila wiadomosc bo wczesnij nie chcial nawet rozmawiac na temat kupna przezemnie Kubiego. PROBLEM w tym ze facet chce za nigo o polowe za duzo niz jest warty, bylam tam nawet ze znawca koni ktory naliczyl wady z ktorymi kon nie jest wart ceny ktora wlasciciel oferuje. ja za tego konia moglabym oddac kazda cene nie patrzac na wady itd. jednak kupno konia zalezy od mojego taty ktory szczerze chialby mi kupic Kube jednak nie zrobi tego wiedzac ze jest on warty polowe mniej a na taki luksus aby kupic konia nie patrzac na cene po prostu nas nie stac. czyli jak go nie kupi ( a wszystko na to wskazuje, chyba ze wlascicielowi rozum udezy do glowy) bede musiala sie z nim rozstac bo gostek ma powalonom zoneczke ktora mnie nie lubi ( nie wiem dlaczego , ponoc jest chora psychicznie i jest o niego tak zazdrosna ze nie toleruje innych dziewczyn w poblizu, dziwne ze przezylam tam 5 lat) i nie pozwala mi tam jezdzic i ona wogole nie chce zeby jej mężulek mial dalej konie. dlatego je rozsprzedaje i to ona narzucila taka cene bo wie jak ja bardzo jestem "napalona"na tego konia i jak bardzo go kocham.
i ja rozumiem osoby ktore nie chca odwiedzac swoich bylych brysków bo to naparwde nieprzyjemne uczuci zobaczyc konika nie moc sie na nim przejechac albo widziec jak zajmuje sie nim ktos inny. ja sama od miesiaca bylam u niego raz i mnie to bardzo bolalo.
sorki ze sie tak rozpisalam ale musialam sie wam wygadac ze lzami w oczach normalnie
buziaki papa
ps. tak wsiadania na roczniaki nawet na chwilke to bylo baaaaardzo nierozwazne!!! w znajomej stajni za takie rzeczy wywalali z klubu!! tu chodzi wylacznie o bezpieczenstwo konia , jednemu sie nic nie stanie a drugiemu zacznie rosnac krzywy kregoslup. znam przypadki ze po jakim czasie bylo dopiero widac zmiane w rozwoju konika. dlatego na przyszly raz poczekajcie az kon skonczy MINIMUM 2 lata chociaz najlepszy wiek to 3 lata.
jejku ale ci wspolczuje z tym konisiem
ja nie dalbym rady patrzec jak ktos staje sie dla mojego pupilka wazniejszy ode mnie
to pisala teba.

znowu problem z logowaniem mam
Muszko, teraz są takie czasy, że ciężko sprzedać konika. Zobacz ile jest comiesięcznych ofert, teraz już w 2 gazetach Jeżeli koń nie jest wart ceny jaką sobie za niego krzyczą to wcale nie będzie łatwo im sprzedać. Jeśli naprawdę chcą sprzedać konia, to będą musieli zejść z niej. A wtedy będziesz miała szansę go kupić. Poza tym ciężko jest sprzedać ogierka bez licencji a z tego co piszesz, to nie wydaje mi się żeby on ją miał. Tak więc głowa do góry, uda Ci się Trzymam za Ciebie kciuki, pisz o rozwoju sytuacji, nie płacz i nie okazuj, że Ci na nim zależy (przed właścicielami oczywiście).
byl rok 1997 kiedy wywiezli mojego konika ze stajni..
historia bardzo dluga i poplatana..ale mialam swojego konika i pewnego dnia dostalam telefon od kumpeli ze wlasnie mi konia wywiezli ze stajni...
odnalezlismy ja na drugim koncu polski..sprawa poszla do sądu... leci 8rok jak wciaz sie ta ebilna sprawa toczy a ja czekam na powrot mojej klaczki...
na mnie to tak wplynelo ze praktycznie od tamtego czasu w ogole nie jezdze konno.. ciagnie mnie strasznie ale jak juz wsiade na konia to...ryczec mi sie chce...no i na tym jazdy sie koncza...wciaz mam nadzieje ze moja kobylka ukochana wroci...
do muszka
Jeżeli cena za ogra jest tak wygórowana tylko dla ciebie to podstaw kogoś zufanego kto kupi konia niby dla siebie a potem Tobie odsprzeda...
A jeśli cena jest kosmiczna wogóle to poczekać , aż się trochę "pobujają" i też podstawaić zaufaną osobę.
pepsii... straszna historia;( mam nadzieję, że jednak dobrze się zakończy;(((
Ja tez kiedys przezyłam podobna historie,tyle ze ta skonczyła sie dobrze.Trzymałam konia w pensjonacie,pewnego dnia zaprzyjazniny stajenny powiedział ze mój kon jest sprzedany handlarzowi i ze w najblzsz wtorek jedzie do Włoch we wiadomym celu.niewiele myslac nastepnego dnia wziełam konia na spacer i wyszłam ze stajni jak gdyby nic.Wyszłam i juz nie wróciłam.Nigdy tez nie pokazalam sie juz w tej stajni,wiec nie wiem jak zareagowali własciciele.Wiem tylko ze ten chłopak który mi pomógł został zwolniny,ale wiem rownież ze znalazł lepsza prace.Ja nigdy mu tego nie zapomne.Mam nadzieje ze twoja sprawa tez zakonczy sie pomysle,bo wiem co przezywasz.
Ja czegos jednak nie rozumiem. Bardzo proszę wyjasnijcie jak to może byc mozliwe, by włąsciciel stajni sprzedawa handlarzowi konia stanowiącego CZYJĄŚ WŁASNOŚĆ
Opiszcie prosze Wasze przypadki bardziej dokładnie.

Pozdrawiam
no właśnie-podejrzana sprawa...
czy to były wasze prywatne koniki? jeśli tak,to chyba inaczej załatwia się taką sprawę?
nosek i pepsi dziwne to co opisujecie... myślę że może ktoś sobie robił raczej żarty.
Chyba że się nie płaciło za pensjonat, to wtedy ludzie różnie kombinują, ale też nie ma takiego prawa żeby sprzedać konia stacjonującego, nawet gdy właściciel nie płaci za jego pobyt.
no pewnie ze to nie taka pojedyncza sprawa...napisalam na wstepie ze moja historia jest dosc dluga.jest dluga i poplatana dlatego nie pisalam wszystkiego...
moge opisac szczegol po szczegole jak ktos bardzo chce..
dla mnie wazny jest fakt ze mojego konika nie ma i ze handlarz konmi go shandlowal...

p.s.
dzieki met:)
dlaczego dziwna historia?po prostu trafiłam na oszusta który udawał koniarza.miałam wtedy 17 lat chciał mnie wyrolowac.na szczescie nie udało sie.wyjasniam ze nie byłam mu winna nawet złotówki,nie mielismy tez zadnych zobowiazan wobec siebie.tyle ze facet na co dzien handlował konmi sportowymi,a na boku eksportowal konie do Włoch.jednak o tym mało kto wiedział.Było to ładnych pare lat temu,ale pamietam to bardzo dobrze.jak sie pózniej okazało konie były przykrywka jego ciemnych interesów.okazało sie ze jest oszustem i złodziejem.mam nadzieje ze takie przypadki beda coraz rzadsze.ale niestety takie rzeczy sie zdarzaja,i nie tylko wtedy gdy własciciel konia zalega z opłatami. Pepsi mam nadzieje ze ci sie uda.Siwa Jeszcze wyjasniam ze wczesniej podpisałam sie jako nosek[przez pomyłke],zamiast Siwa,przepraszam.
Siwa! Fakt, z tym człowiekiem moglas miec takie numery (na prv wymieniliśmy info o tym przypadku). Na szczęscie przygoda z końmi tego " ...... " (słowa dla określenia nie mieszczą się w katalogu dopuszczalnych na tym forum) należy już do historii. Mam tylko nadzieję, że drugi z opisywanych przypadków nie wiąże sie z takim samym osobnikiem.

Pozdrawiam
nosku a czy oni potem nie szukali tego konia skoro go sobie tak zabrałas czy on po prostu byl twój.
ja np dlugo myslałam o kradzierzy Kuby, chcialam go ukrasc i tyle tylko nie wiem do jakiego stopnia by go szukali i czy dlugo musialabym go ukrywac.
a sprawa jest taka ze facet sprzeda go tylko mnie bo jak mowi za bardzo go lubi zeby sprzedawac go komu innemu. wiec ceny nie znizy. tata powiedzial ze moze kupic mi innego konia i ze z tamtym moge sie pozegnac
takie jest zycie !!!
i powiem wam jeszcze tyle ze nie wsiade juz na zadnego konia ktory nie bedzie moj i nie bede mu poswiecac czasu bo potem znow sie przywiaze i rozstanie gotowe.
licze jeszcze na jakis cud w tej sprawie. kUba bedzie na tyle chory z tymi nogami ze gosciu bedzie chcial sie go pozbyc itd. ja chcialabym go miec przy sobioe nawet chorego.
w koncu spedzilam z nim 5 tlustych latek.
buzka

ps. a jak myslicie kiedy bede miala nowego konia (wlasnego) bede w stanie pokochac go jak Kube? i czy powinien on byc podobny do niego czy calkiem inn?
Facet nie szukał tego konia,bo nie miał do tego zadnych podstaw.kon prawnie był moj ,kupiłam go kilka miesiecy temu i miałam wszystkie potrzebne dokumunty[rodowód,umowe kupna,rachunek zapłaty za konia,swiadectwo zdrowia],mysle ze gdyby zaczał szukac ,mogłby narobic tylko sobie kłopotów.
dzieki Siwa...
pod moją nieobecność wyekspediowali mi Arę i Arabelkę ze stajni szlag mnie trafił jak się dowiedziałam o tym już po fakcie!no ale nie jest najgorzej i wszystko jest już w porządku-mianowicie dziewczyny wywędrowały(spacerkiem,bo bardzo blisko) do sąsiedniej stajni na odchowanie;wczoraj byłam je odwiedzić i choć trochę jeszcze zdezorientowane,to nareszcie mają trawy pod dostatkiem;zostaną tam prawdopodobnie Arabella 2 lata,a Ara do następnego sezonu;
smutno mi bez nich ale tak dla nich będzie najlepiej,a to najważniejsze
no wiec nie wiedzialam gdzie napisac jak to bardzo sie dzisiaj ciesze wiec napisze tutaj(bo musze napisac taka jestem podekscytowana:))
wiec dzisiaj dowiedzialam sie ze pod koniec sierpnia jest rozprawa o mojego konika!!!!
znow ruszylo!!!!!!!!!!!!!!!!!od ostatniej sprawy minely chyba juz 3 lata jak dobrze pamietam!!!!!!!!!!!!!
juz nie moge sie doczekac!!!!!!!!!!!!!znow jest ten maly promyczek nadzieji ze moja Dolcia wroci:))))))))))))a juz ta nadzieje tracilam:)))))))))))))
sama sobie daj w łep a najlepiej strzel sobie w łep panienko.
A do czego ma sie odnosić taki "twórczy" post drogi Gościu1
Twórczy popis elokwencji ( raczej całkowitego jej braku) połączony ze śladową wręcz znajomością zasad ortografii. .Niestety tak się nieszczęśliwie składa,że większość hodowanych przez nas zwierząt ma znacznie krótszy żywot niż hodowca.Toteż rozstania (z różnych przyczyn losowych) chociaż niewątpliwie bolesne winny być niejako wkalkulowane.
Pozdrawiam
magellanie! może poprostu Gościowi1 dzisiaj w nocy nie stanął ,i na kimś musi się wyżyć
Zegarek
Pozdrawiam
zegarek tez ale z jego wykazanym tu zarysem inteligencji to raczej i tak nie zauwazylby tego faktu.
Ja przez kilkanaście lat jeździłem na cudzych koniach (prywatnych i państwowych) - do niektórych bardzo się przywiązywałem i było mi strasznie przykro, gdy konie były sprzedawane, lub przekazywane w inne ręce. Gdy nie miałem żadnego wpływu na to, czy ktoś zawoła do konia lekarza, lub kowala. Albo chociaż na taką "głupotę", jak grzywa - uwielbiam długie grzywy, a tu zjawiała się jakaś pannica pracująca w stajni za jazdy i obsługiwanemu przeze mnie koniowi uwalała całą grzywę i pół ogona... Problemy były zawsze, duże i małe. Radość z koni też, oczywiście, ale o ile częściej przykrości.
Czasem po latach dowiaduję się od ludzi, że ten padł, ten poszedł na mięso, ten złamał nogę ale go leczą. Ile koni, tyle historii. Każdy z prawie 200 dosiadanych przeze mnie koni pozostał w mojej pamięci, a wiele z nich w sercu. Pierwszy galop na pogrubionej klaczy. Pierwszy źrebak urodzony przy mnie. Pierwszy teren na potykającym się wałachu który nie pożył już długo, bo zaczął kolkować, sekcja wykazała dodatkowo niedorozwój płuc i wadę serca. Pierwszy skok na gniadej nerwowej kobyłce, która kilka lat później złamała nogę w ciąży, donosiła, uśpiono ją gdy mały miał 2 miesiące... źrebak został przekarmiony, ochwacił się... uśpiony...
Jakoś same smutne historie sobie przypominam

W końcu mój pierwszy własny koń. Klacz wykupiona dwa dni przed transportem, którym pojechała cała reszta z tamtego gospodarstwa. Nie dane jej było długie życie. Zabiła ją w wieku 7 lat kolka. Była u mnie 3 lata i śmiało mogę powiedzieć, że to były jedne z najpiękniejszych lat w moim życiu. Mam nadzieję, że w jej życiu też.
Mam popdobny problem! Chcą mi zabrać mojego ukochane jabłkowitego ogierka! Wczoraj przyjevhała dziewczyna żeby go oglądać i ma dać jakby... NIE CHCĘ SIĘ Z NIM ROZSTAWAĆ!
A on jest Twój, czy nie Twój?