ďťż

Spotkanie

Baza znalezionych fraz

Futbolin

*Las był gęsty i mroczny, miejscami nie możliwy do przebycia. Dodatkową przeszkodą była błotnista ziemia, pozostałość bo zimie, która nie tak dawno odeszła. Przybył na miejsce wcześniej. Ubrany w ciemne, lecz nie czarne ubranie wtopił się w poszycie lasu. Czekał na kogoś, kto miał się tu stawić*


Droga do wyznaczonego miejsca zajęła mu sporo czasu. Błądził nie mogąc trafić w owe miejsce. Starał się nie stracić czujności, lecz tam gdzie się wybierał nie czuł się pewnie. Nie wiedział co może go spotkać.. Kilka minut krążył bez celu, aż w reszcie dostrzegł... Las... Ogromny... Nieprzenikniony... Poczuł się dziwnie, ponieważ jeszcze w takim miejscu się nigdy nie znalazł.
-To tu miałem trafić?-zapytał się samego siebie i podrapał się w tył głowy.
Z głowy ściągnął kaptur, który w czasie drogi przesłaniał mu twarz, starał się nie rzucać nikomu w oczy. Ciemna tunika falowała na wietrze, który dawał się we znaki. Rozejrzał się dokoła, lecz nikogo nie zauważył.
-Chyba jestem pierwszy-powiedział do siebie i jeszcze raz sprawdził czy ma ze sobą swoje małe towarzyszki i towarzyszy. Sztylety, które miały zapewnić mu przeżycie..
Rozejrzał się jeszcze raz dokoła, po czym oparł się o jedno z drzew i czekał.. Na nieznajomego, z którym był umówiony.
*Obserwował przybyłego od jakiegoś czasu. Ale to nie był czas na zabawy, było pewno zadanie do wykonania. Wyszedł z zarośli i skierował się w stronę mężczyzny* Witaj, wreszcie przybyłeś. Mam dla Ciebie pewne zadanie
W oddali usłyszał trzaski pękających gałązek... Szybko odwrócił się w stronę skąd dobiegał hałas. Ujrzał go..
-Tak jestem-rzekł i zamilkł na chwilę. Po zastanowieniu dodał-Tak? Co to za zadanie?


W mieście krążą plotki o wiosce elfów, która została zaatakowana i zniszczona przez oddział drowów, słyszałeś o tym?*spytał półelfa, ciekaw też jego reakcji na ten temat i jego stosunku do tego zdażenia*
-Tak, coś mi się obiło o uszy, lecz nie przykładałem do tego większej wagi. Nie interesuje mnie to, co mnie bezpośrednio nie dotyczy.-odpowiedział. Wiał wiatr i robiło się coraz zimniej.
-Powiedz, zawiodłeś mnie tutaj, bo chciałeś ze mną pogawędzić na temat jakiejś elfiej wioski? Plotkami się zbytnio nie interesuje, więc albo powiesz o co ci naprawdę chodzi, albo rozmowa skończona, bo już dość mam sterczenia tutaj i marznięcia.
Strasznie niecierpliwy jesteś. Otóż Twoje przybycie tutaj wiąże się w pewien sposób z napaścią na tą wioskę. A dokładniej z wyprawą, która ma w niedługim czasie wyruszyć z miasta* powiedział jakby nie słysząc słów o zimnie i sterczeniu*
-Ja? Wyprawa? Czy możesz mówić jaśniej?-zapytał. Stawał się coraz bardziej zniecierpliwiony.
Z miasta ma wyruszyć wyprawa, która ma zbadać tą napaść. Taki jest jej główny cel. Twoim celem zaś będzie dołączenie do tej wyprawy, gdyż ja, z racji mojego pochodzenia nie mogę w niej uczestniczyć*wyjaśnił mężczyźnie
*W Lesie Kłamstw podróżnika zawsze nachodziły wątpliwości. Czy przypadkiem nie należy odwrócić się i umykać ile sił w nogach. Slathailn lubił ten las. Panował tu nawet za dnia przyjemny półmrok, większość lasu porastała gęsta roślinność, która pozwalała na wykorzystanie jako kryjówki oraz miejsca idealne dla pułapek. Mroczny Elf miał jednak dziś ważną misję, nie był to czas na zadumę. Ruszył ku miejscu spotkania, o którym mówił mu Fechmistrz.*
Słuchał tego co mówi ów nieznajomy.
-Moim celem? Zaraz,zaraz, a czy może zapytałeś czy chce uczestniczyć w tej wyprawie? Uważasz, ze skoro mnie tu przyprowadziłeś to już możesz narzucać mi swoje plany?-był oburzony, że dopiero tu został poinformowany o co tak naprawdę chodzi.-Nie jestem jakąś zabawką, którą możesz wykorzystać!-krzyknął, a jego oddech stał się coraz szybszy. To że nie został poinformowany od początku o co chodzi nie napawało go szczęściem, tylko utwierdzało w przekonaniu, ze został wykorzystany.
Nie narzucam Ci moich planów. Jesteś osobą, która idealnie nadaje się do tego zadania. A jeśli się go podejmiesz zostaniesz odpowiednio wynagrodzony*mówił cały czas spokojnie, natomiast dziwiło go gwałtowne zachowanie mężczyzny. Nie rozumiał czym jest tak oburzony*
Taaak, nagroda, pomyślał. W głowie już wyobrażał sobie, jakie to cuda może dostać.. Pieniądze, klejnoty? A może coś wartościowszego? Po chwili znów myślami powrócił do nieznajomego.
-A co ja miałbym niby robić? w czym jestem taki dobry, że mogę ci się przydać?-zapytał spoglądając na niego..
Wiatr nie dawał za wygraną i wiał.. wiał. Stali we dwóch, a ich ubrania były szarpane przez porywy.. Nilong dziwił się, co to za miejsce, lecz zachował to pytanie dla siebie, nie chcąc o nic więcej pytać. Był zaciekawiony konkretami, którymi miał nadzieje uraczyć go mężczyzna stojący naprzeciw niego.
*Slathailn przemierzał las, zbliżając się do miejsca spotkania. Nadstawiał uszu i bacznie obserwował otoczenie, utrzymując najwyższą koncentrację. Samotne podróże mogą skończyć się bardzo nieciekawie, gdy nie zachowuje się należytej ostrożności*
*Zaczynał się zastanawiać czy ten półelf jest taki głupi, czy tak doskonale udaje. Nie rezygnował jednak* Z tego co zaobserwowałem to jesteś płatnym zabójcą, a z tego co wiem to także złodziejem. Do jednego i drugiego przydaje się zbieranie informacji i obserwowanie, czyż nie?*spytał mężczyzny, który był dość oporny i nie zdecydowany jak... jak... nie mógł znaleźć porównania, gdyż nigdy jeszcze w ciągu swojego życia nie spotkał osoby, która nie wie co chce*
Słuchał tego co mówi.
-A kiedy to ma się zacząć? Ja mam być tylko do zbierania informacji?-zapytał, po czym zastanowił się co go może czekać na takiej wyprawie i czy to mu się naprawdę opłaca..
*Ucieszył się, że udało mu się zasiać ziarenko ciekawości. Jednak niewiedza pólelfa zdumiewała go* Z moich informacji wnioskuję, że drużyna dopiero się zbiera, w mieście. Kiedy wyruszą?*zamyślił się na chwilkę* tego to pewnie sami jeszcze nie wiedzą. Tak, masz obserwować i zbierać informacje
W głowie szumiały mu ostatnie jego słowa 'masz obserwować i zbierać informacje'. Czy ja wyglądam na chłopca na posyłki?-pomyślał.
-A jeśli ktoś się domyśli, że jestem tutaj z innego powodu, niż powinienem? To co wtedy? Mam się powołać na ciebie? Nieznajomego? Tak w ogóle, to kim ty jesteś? Jak cię zwą?-zapytał, miał już dość udawania, że wszystko jest piękne. Chciał konkretów..
Na nikogo się nie powołuj. Zgłosisz się do drużyny jako ochotnik, nie posłaniec czy obserwator. *ostatnia wypowiedź sprawiła, że zaczął się troche zastanawiać jak taki ktoś mógł oszukać i uciec gildii* Jestem kimś, kto może Ci pomóc, tak jak wspominałem wcześniej. Nazywam się Kelnozz i wierzę w to, że nie pozwolisz na to, by ktoś domyślił się powodów twojego uczestnictwa w wyprawie. Nie wątpię też, że podróż ta będzie dla Ciebie opłacalna
*Drow poruszał się z coraz to większą swobodą, zbliżał się bowiem ku skraju lasu, do miejsca, które wskazał pewnemu łowcy. Drzewa tutaj były nieco starsze niż w innych obrzeżnych częściach lasu. Mroczny stanął w miejscu, gdzie jedno z drzew przypominało pochylonego trolla z rozpostartymi rękami. To miał być punkt spotkania z łowcą. Elf rozejrzał się dokładnie po całym terenie i w końcu schował się nieco po prawej od owego punktu - wedle jego wskazówek łowca winien nadejść z drugiej strony. Czy miał zamiar atakować gościa? Nie wiadomo, ale z pewnością nie chciał dać się zaskoczyć.*
-Miło mi. Lecz to nie zmienia faktu, ze nie jestem zainteresowany twoją propozycją. Chyba podziękuje, ponieważ nie mam zamiaru brać udziału w jakiejś tam wyprawie.. Jak już mówiłem, nie obchodzą mnie sprawy, które mnie nie dotyczą, a ta sprawa mnie nie dotyczy, więc szukaj sobie innego ochotnika.-powiedział. Słowa swoje kierował tak, aby zrozumiał dokładnie ich treść. Nie miał zamiaru narażać życia, aby zbierać jakieś informacje dla niego.
-Nie jestem zainteresowany, więc żegnaj-powiedział i począł kierować się w stronę, z której przyszedł..
A więc las kłamstw... - powiedział łowca sam do siebie; bardzo odpowiadało mu to miejsce... drow nie mógł lepiej wybrać. Dla większości ludzi las ten wydawał się nieosiągalny i niebywale niebezpieczny i rzeczywiście taki właśnie był, a już sam ten fakt sprawiał ,że łowca uśmiechał się lekko pod nosem. Nie lubił miast, nie lubił ludzi... ani elfów tak jak i krasnali, gnomów i innych żywych istot (nie zwierząt). Oczywiście drowów też nie lubił ale zdawać by się mogło ,że mniej niż innych. Zbliżał się już do miejsca oznaczonego na mapie którą dostał od niewolnika. Zobaczył na obrzeżu lasu charakterystyczne drzewo przy którym miał spotkać się z mrocznym. -doskonałe miejsce na zasadzkę- pomyślał w duchu. I chociaż był tam przed czasem i zachowywał czujność, tropiciel mógłby przysiąc ,że nie był sam. Zastanawiał się tylko jaki charakter będzie miało jego spotkanie z drowem...
*Mroczny nie opuszczał swojej kryjówki, postanowił wpierw przyjrzeć się człowiekowi, który usilnie próbował go odszukać. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie powinien się pobawić z łowcą, ale najwyraźniej zrezygnował z tego pomysłu, bo wstał i wyszedł z zarośli, ukazując się przybyszowi. Dzieliła ich odległość kilkunastu metrów, drow zadbał o to, żeby mieć większe pole manewru w razie nadgorliwości człowieka.* Witaj. *przemówił Mroczny.* Doszły mnie słuchy, że mnie poszukujesz. A więc jestem. *drow nie zdradził, czy zna powód, dla którego łowcy zależy na spotkaniu. Postanowił najwyraźniej sprawdzić z jakim to typem ma do czynienia.*
A więc uciekaj, tchórzliwy mieszańcu. Uciekaj i nie wracaj, bo jak już mówiłem, moja oferta pomocy nie będzie powtarzana dwa razy*skierował słowa do odchodzącego półelfa*
Łowca nie musiał zbyt długo czekać na drowa, tak jak podejrzewał był na miejscu już wcześniej, jednak nie wbił mu puki co noża w plecy. Tropiciel z natury był dość cierpliwy a tym razem nie musiał nawet wystawiać tej cierpliwości na próbę. Był zadowolony jeszcze z innego powodu... najwyraźniej ten drow najpierw mówił później uderzał, przynajmniej tym razem. *Witaj, dobrze Cię w końcu spotkać Thaalu, a morze raczej Slathailnie. Muszę przyznać ,że mimo mojego doświadczenia odnalezienie Ciebie sprawiło mi duży problem, (byłby on zapewne jeszcze większy gdyby łowca nie widział mrocznego na turnieju szermierczym rozgrywanym w mieście na co zresztą powoływał się ich "wspólny znajomy"). *Czy wiesz już czemu Cię szukałem?* Łowca starał się zachowywać jako taką etykietę przy spotkaniu z drowem, zastanawiając się jednocześnie czy mroczny będzie równie uprzejmy...
*Mroczny, usłyszawszy, że człowiek zna jego imię zaśmiał się krótko. Najwidoczniej podszywanie się pod kogoś innego nie ma większego sensu. Slathailn przez chwilę milczał, najwyraźniej oceniając łowcę. Doszedł do pierwszego wniosku, że ten jest opanowanym i raczej rozważnym typem. O ile to nie maska... W końcu postanowił kontynuować rozmowę.* Chyba wiem, o co Ci chodzi... ale w pierwszej kolejności musisz udać się ze mną w pewne miejsce, nieco głębiej w las. *Mroczny był ciekawy reakcji człowieka. Czy się odważy?*
Drow najwyraźniej miał jeszcze jakieś plany względem człowieka. Łowca nie miał w zasadzie nic przeciwko małemu przejściu się po okolicy, w przeciwieństwie do większości ludzi tropicielowi ten las przypadł do gustu. (A przynajmniej jego obrzeża) Łowca zdawał sobie sprawę z tego ,że mroczny może mieć jakiś cel w podróżowaniu w głąb tego lasu. "Bardzo dobrze, nie mam nic przeciwko małej przechadzce po lesie, w końcu i tak straciłem sporo czasu próbując się z Tobą skontaktować" - powiedział tropiciel zastanawiając się jak wygląda głębia Lasu Kłamstw o tej porze roku, rozmyślając jednocześnie nad tym co może ich spotkać na tym "spacerze". Tak czy inaczej choć łowca słyszał o mrocznych dużo (najczęściej nie prawdziwych) historii, nie miał zamiaru niepotrzebnie tracić czasu. W końcu postanowił zachować czujność i nie dać się wychędożyć (w najróżniejszy, tego słowa znaczeniu). "A więc prowadź" - rzekł w końcu.
*Mroczny uśmiechnął się w perfidny sposób, jakby taka odpowiedź przypadła mu do gustu z jakiejś konkretnej przyczyny.* Doskonale. Oczywiście nie możesz wejść ot tak. Mam tu coś dla Ciebie. *To mówiąc drow wyciągnął kawałek materiału i pomachał nim w kierunku łowcy.* Czy muszę dodawać, co masz z tym zrobić? *zapytał z wyraźną ciekawością Slathailn.*
Człowiekowi spodobało się wyraźnie podejście drowa, uśmiech pojawił się na jego twarzy (a morze był to tylko zwykły grymas) a także zimny błysk zagościł w jego oku, po czym łowca rzekł szybko i zdecydowanie - "Nie mam zielonego pojęcia." - (tropiciel zgadywał tylko ,że nie ma się nim bynajmniej podetrzeć) - "Tak więc powiedz mi tylko co mam z tym zrobić..." - łowca nie miał zamiaru zasypywać mrocznego lawiną zbędnych pytań na które i tak nie uzyskał by zapewne odpowiedzi, ale niezwykle ciekawiło go to czego chciał drow... o cokolwiek by mu nie chodziło...
*Drow uśmiechnął się jeszcze szerzej.* Założysz to na oczy. Dopiero wtedy pójdziemy. *Mroczny ciekawy był reakcji na te słowa.* Gwarantuję, że nic przez to nie widać. *Teraz z kolei Slath przyjął pozycję wyczekującą, choć było widać, że dobrze się bawi.*
Słyszał tylko lekkie pomruki owego nieznajomego, lecz wiedział, ze nie da się nazywać tchórzem i mieszańcem.
-Tchórzem to ty jesteś, skoro sam się boisz iść, tylko sobie znajdujesz posłańców.-mówił odwracając się w jego stronę. Mówił tak, aby dobrze usłyszał i przetrawił każde słowo.
*Słysząc te słowa pozwolił sobie na delikatny uśmiech*Marna istoto, jesteś tchórzem jakiego świat nie widział. Tchórzem i idiotą. Nawet galaretowata bryła ma więcej rozumu od Ciebie. Widzę, że tylko zmarnowałem czas, rozmawiając z tobą. Idź i nie wracaj tu więcej, gdyż moja propozycja już jest nie aktualna
No tak, często najprostsze rozwiązania są tymi najpraktyczniejszymi - pomyślał łowca i zaczął cicho kląć pod nosem. W końcu z której strony by nie spojrzeć znajdywał się w lesie kłamstw i miał za towarzystwo drowa a to już był powód do niepokoju, a co dopiero zamknięte oczy. Łowca wiedział ,że ten zmysł może czasami mylić ale mino wszystko właśnie ten był dla niego najważniejszy... Przynajmniej mroczny wydawał się zadowolony. "Dobra, dawaj tą cholerną opaskę i chodźmy." - powiedział już mniej szczęśliwy tropiciel który zdawał sobie sprawę z tego ,że jeśli nawet drow nie wbije mu czegoś w plecy (a przynajmniej nie od razu) to przecież nie będzie prowadził go za rączkę...
*Slathailn wyglądał na nieco zaskoczonego tym, że łowca tak szybko się zgodził.* Ludzie są naprawdę... interesujący. *drow przez chwilę szukał słowa, które byłoby odpowiednie, choć sposób w jaki to powiedział nieco sugerowało, że miał coś innego na myśli.* Wspaniale. Zatem zostawię to tutaj. *Mroczny powiesił przepaskę na pobliskiej gałęzi i odsunął się kilkanaście kroków. Przyglądał się z zaciekawieniem człowiekowi.*
"Bardzo dobrze niech Ci będzie." - powiedział człowiek. Łowca zamrużył oczy a później całkowicie je zamknął, zanim jeszcze podszedł po opaskę. Znał już takie metody działania kiedy pomagał osobom które wolały aby drogi do ich "schronienia" pozostały nieznane. Uszy łowcy przyzwyczaiły się już nieco do działania bez oczu (co wcale nie zadowalało człowieka lubiącego patrzyć na wszystko z ukrycia). Tropiciel podszedł kilka kroków (i bez większych potknięć) podniósł i założył opaskę drowa. "Teraz jesteś już zadowolony?" - powiedział łowca jeszcze bardziej wytężając słuch i starając się mimo braku wzroku zachować czujność.
Puścił jego słowa mimo uszu, nie miał zamiaru sobie zadu nim zawracać. Szybko zniknął za jakimiś pierwszymi, większymi drzewami..
-Taa, tylko jak ja teraz z powrotem do miasta dostanę?-powiedział do siebie i podrapał się w tył głowy, rozglądając się dokoła..
Wybrał kierunek, gdzie było mniej drzew, mając nadzieje, że las zaraz się przerzedzi, a on wyjdzie z tego przeklętego lasu.. SZybko począł się kierować w wybranym kierunku.
*Slathailn nie mógł uwierzyć, że łowca tak łatwo pozwolił sobie na niejako samowolne pozbawienie wzroku. Nie było to jednak problemem - będą poruszać się wolniej, ale obserwowanie człowieka, czekając na jego potknięcie, czy też jak pakuje się w drzewo była wystarczającą rekompensatą za obniżenie tempa marszu.* Wolisz iść za moim głosem, czy też abym szedł za Tobą, wydając polecenia? *zabawa coraz bardziej podobała się Mrocznemu.*
"Nie musisz się się niczym specjalnie przejmować. (nie żeby drow miał taki zamiar) Możesz śmiało iść przodem." - łowca był już wystarczająco poirytowany zabawą drowa ale nie miał zamiaru tracić czasu na sprzeczanie się z nim o byle szczegóły. Zresztą zgadywał ,że mroczny nie zaprowadzi go bynajmniej na żadną polankę ale do miejsca w którym wzrok i tak niewiele by się przydał człowiekowi. W każdym razie nie chciał mieć Slathailna za swoimi plecami...
*Mroczny wzruszył jedynie ramionami, dodając przy tym głośno.* W porządku. Ruszamy. *Slathailn zastanawiał się, w jaki sposób człowiek będzie omijał zwisające tu i ówdzie gałęzie, a także jak poradzi sobie z leżącymi na ziemi przeszkodami, których w lesie nie brakuje. Z olbrzymią chęcią to zobaczy. Cóż, na początek trzeba dać łowcy trochę tego, czego chce - poprowadzi go tak, aby nie miał za dużo przeszkód na drodze. Niech poczuje się pewnie. Drow ruszył zatem przodem, utrzymując kilkumetrowy dystans. Nie chciał stracić Valgaava z oczu, ale jednocześnie musiał obserwować otoczenie. Przechodząc, uderzał lekko każde drzewo. Dzięki temu łowca uniknie spotkania z częścią z nich... i dodatkowo może zacząć ufać Mrocznemu. Zapowiada się doskonała zabawa, pomyślał Slath.*
*Stał tam gdzie wcześniej, ciekaw tego co wymyśli półelf, czy znajdzie wyjście z Lasu, czy też może zacznie błądzić i zgubi się całkowicie*
Mijały kolejne minuty, a on nie potrafił znaleźć wyjścia z tego lasu.
-Cholera gdzie ja jestem?!-mówił do siebie co raz kręcąc głową dokoła.-Gdzie on mnie wyprowadził!
*Stał i patrzył z coraz szerszym uśmiechem na twarzy. W tym momencie tylko on mógł wyprowadzić półelfa z lasu*
Tak czy inaczej łowca (sam zdziwiony nieco swoją pasywną postawą) przemierzał las kłamstw dosyć sprawnie. Sprawnie jak na kogoś kto nie znał terenu, nie widział na oczy i nie domyślał się nawet dokąd idzie. Mroczny (poruszający się znacznie sprawniej) dawał łowcy wyraźne i dokładne znaki dzięki czemu człowiek unikał bliskich kontaktów z drzewami. Valgaav mimo swoich własnych odczuć czuł się dość pewnie prowadzony przez drowa. "Pewnie chce zyskać sobie moje zaufanie aby po robocie łatwiej się mnie pozbyć" - pomyślał łowca i uśmiechnął się krzywo (gdyby nie opaska założona na oczy można by zobaczyć w nich lekki błysk). W zasadzie niewiele go to teraz obchodziło, w końcu nie zabija się popleczników zanim nie zrobią tego co do nich należy. W razie konieczności o to będzie martwił się później. Tropiciel wraz ze swoim przewodnikiem przeszli już kawałek drogi (która zaczęła robić się coraz trudniejsza). Łowcy coraz gorzej było omijać przeszkody. "Cholera, daleko jeszcze?" spytał drowa...
*Slathailn nie śpieszył się specjalnie, ale i tak sprawność człowieka w poruszaniu się na oślep zrobiła na nim pewne wrażenie.* Nie narzekaj, tylko maszeruj. Jak będziesz mógł zdjąć opaskę, to sam Ci powiem. *padła odpowiedź na pytanie łowcy.* Swoją drogą, to dlaczego się na to zgodziłeś? Jesteś głupcem jak większość ludzi? A może lubisz ryzyko? Czy też jesteś na tyle pewny swego? A może sądzisz, że jesteś mi potrzebny? *małomówny do tej pory drow bardzo się rozgadał, widać zainteresowało go zachowanie Valgaava. Może tylko z tego powodu pozwolił mu żyć? Tak czy inaczej, Slath uznał, że człowiek przyzwyczaił się do jego małej "pomocy" , to znaczy uderzeniu w drzewa. Las zaczynał gęstnieć, a drow zaczął opuszczać co czwarte - piąte drzewo... nie przez nieuwagę, ale głównie po to, aby zobaczyć, prędzej czy później, efektywne spotkanie łowcy z jakimś drzewem czy gałęzią.*
Stracił już całkowitą orientację w terenie.
-A ork to wszystko trącał, najwyżej tu umrę, ale na pewno nie poproszę tego, tego.. A tfu! Już zapomniałem jak ma na imię.. Muszę sobie radzić sam-mówił do siebie. Po chwili siadł i oparł się o drzewo. Był już zmęczony całym tym dniem, więc na chwilę postanowił zamknąć oczy, lecz nie spał.. Czuwał, ponieważ był tu pierwszy raz, nie wiedział czego może się spodziewać, dlatego czuwał, ale zmęczenie również dawało o sobie znać. Wiedział, że musi znaleźć wyjście z tego piekielnego lasu.. Ale nie teraz, później.
"Czy jestem głupcem?" - zaśmiał się łowca - "Zaspokoję Twoją ciekawość. Być może... ludzie są z natury głupi. Jestem pewny swego? - ciągnął dalej - "Tak lubię odrobinę ryzyka i jestem na tyle pewny swego ,że mogę przejść jeszcze kawałek z opaską na oczach, byle nie za długi (łowca chciał jeszcze dodać coś w stylu "w końcu chwilowo to ja jestem za Twoimi plecami" ale powstrzymał język). I bynajmniej nie twierdzę ,że jestem Ci jakoś specjalnie potrzebny. Jestem dla Ciebie co najwyżej chwilowo "wygodny", jak sam stwierdziłeś ludzie w większości to nieumiejętni głupcy a ja mam już nieco doświadczenia i jestem na miejscu, ale nie zmienia to faktu ,że chwilowo to Ty jesteś bardziej potrzebny mi niż ja Tobie." - łowca zwolnił i zauważył że drow nie był już dla niego taki opiekuńczy jak na początku... a droga robiła się coraz trudniejsza. "No i też lubię się bawić tak jak i Ty (choć to Valgaav wolał by "prowadzić" Slathailna), ale powoli już mi się to nudzi, tak więc albo pozwolisz mi zdjąć w końcu tę przeklętą opaskę albo regularnie co dziesięć sekund będę pytał "Daleko jeszcze?". A jeśli mnie poćwiartujesz to dołożysz sobie tylko pracy i znowu stracisz czas na ewentualne poszukiwania kogoś do pomocy, a sam wiesz najlepiej jacy są ludzie...
*Slathailn słuchał z uwagą. Musiał w duchu przyznać, że początkowo uznał tego człowieka za kolejnego szaleńca, który pcha się bezmyślnie w każdą przygodę. Teraz zmienił zdanie.* Możesz zdjąć tą przeklętą opaskę. Choć czuję się niezadowolony. Tyle drzew się zmarnowało, a Ty uparcie i skutecznie je omijałeś. To doprawdy mało zabawne. *zaśmiał się Mroczny, choć czy był to szczery śmiech.* Co do ćwiartowania, to muszę wyprowadzić Cię z błędu. To zrobiłbym, gdyby była ze mną kapłanka, która mogłaby Cię leczyć. To byłoby długie i wielokrotne powtarzane czynności. I są przeznaczone dla drowów. W torturowaniu ludzi nie ma za dużo zabawy. Za szybko mdlejecie i umieracie. *Slath ciekaw był, czy łowca potraktuje to osobiście.*
Człowiek nareszcie zdjął z oczu opaskę, która zaczęła mu już ciążyć. Znajdowali się właśnie lekko w głębi lasu gdzie panował mocny (ale miły dla oka) półmrok i gdzie nie brak było przeszkód. "Dobrze ,że już wrócił mi najważniejszy zmysł bo te drzewa wyglądają dość solidnie" - rozmyślał łowca, już znaczne szybciej i sprawniej robiąc kroki przed siebie. "Tak... ludzie są z natury podatni na ból... ale i tak mniej niż gnomy czy też wasi leśni kuzyni. (tu tropiciel uśmiechnął się lekko) Drowów nie torturowałem, za to słyszałem ,że u was to prawdziwa sztuka... Tak czy inaczej na własnej skórze wole na razie się nie przekonywać." - mówił dalej z tym samym uśmiechem na twarzy. "Prowadzisz mnie w jakieś konkretne miejsce z jakiegoś ważnego powodu czy ćwiczymy tylko kondycje?" - spytał w końcu...
*Slathailn puścił mimo uszu wzmiankę o zdolnościach Mrocznych na polu sprawiania bólu. W tym specjalizowały się w zasadzie kapłanki, uzbrojone w łaskę bóstwa. Slath zastanowił się, czy łowca wie coś o panującej w drowim społeczeństwie hierarchii... jednak nic o tym chwilowo nie wspominał, ciekawa byłaby konfrontacja tego człowieka z jakąś kapłanką.* Chciałeś przez to powiedzieć, że nudzi Cię moje towarzystwo? *drow udał wzburzenie.* Czy ludzie nie poznają się w ten sposób? Rozmawiają sobie bez zobowiązań. Nie masz się czego bać, możesz mi ufać. Przecież nie wbiję Ci noża w plecy. *na ile szczerze to zabrzmiało mógł ocenić tylko sam łowca.* Co do miejsca, do którego zmierzamy... widzisz tamtą polankę? *drow wskazał w stronę miejsca, gdzie las na niewielkim obszarze stał się mniej gęsty, tworząc małą polanę.*
*Wiedział, że daleko stąd nie odejdzie i prawdopodobnie będzie błąkał się po lesie. Nie było tu żadnych widocznych ścieżek, które mogłyby zaprowadzić go w jakieś konkretne miejsce. Był skazany na łaskę drowa. Ten jednak nie miał zamiaru stać i czekać. Ruszył przed siebie, zanurzając się w gęstwinie. Starał się poruszać jak najciszej, gdyż nigdy nie wiadomo co można spotkać w Lesie Kłamstw*
"Spacerując po lasach? Szczególnie tym tutaj?" - łowca uśmiechnął się krzywo. - "Raczej nie, a przynajmniej od jakiegoś czasu. Teraz wolą obżerać się przy stołach i upijać do upadłego na pierwszym lepszym jarmarku, bankiecie czy festynie..." - Valgaav zaczął się w tej chwili zastanawiać jak się poznają drowy i czy sytuacja mężczyzn w podmroku jest rzeczywiście tak nieciekawa jak ustalił do tej pory. Mimo to postanowił przynajmniej na razie nie gnębić Slatha tymi "palącymi" pytaniami pozostawiając swoje myśli dla siebie. - "Jesteśmy już prawie na miejscu." - powiedział, zgrabnie omijając przy tym leżące na ziemi pozostałości po jednym z drzew.
*Mroczny wszedł na polankę, o której wcześniej wspominał i którą wskazywał.* Jak sądzisz, czy jesteśmy we właściwym miejscu? *Slathailn nie sprecyzował do czego właściwym miało być. Zrobił z resztą taką minę, jakby naprawdę zgubił się w lesie, a teraz pytał o radę człowieka.* Ludzie żyją tak krótko, a spożywają czas na jedzenie... to miałeś na myśli? *spytał, niespodziewanie zmieniając temat. Oparł się o drzewo, czekając najwyraźniej na odpowiedź... albo na coś innego.*
"Zależy do czego właściwym, jak na mój gust moglibyśmy urządzić tu wspaniały piknik" - zaśmiał się łowca - "Ale jeśli chcesz łowić ryby to nie widzę jeziorka..." - kontynuował wyraźnie zadowolony człowiek... - "Tak... ludzie w porównaniu do innych ras żyją dość krótko, co gorsza część z nich żyje aby jeść a nie je aby żyć... taka jest już ta rasa (w oczach łowcy ukazał się zimny błysk) aż dziw ,że przetrwała do teraźniejszych czasów... Ale kto wie jak długo jeszcze wytrzyma, ja pewnie nie ujrzę jej końca... I nie patrz na mnie w ten sposób nie czuje się bardziej człowiekiem niż Ty..."
*Drow odniósł wrażenie, że mężczyzna nie bardzo jest zadowolony z tego, że urodził się człowiekiem. W sumie nie było się czemu dziwić, ale mimo wszystko Slathailn uznał, że jego towarzysz uległ ludzkiej słabości i zdradził swoją słabość.* Zatem wstyd Ci, że jesteś człowiekiem? *spytał dosyć bezpośrednio.* Co do posiłku, o którym wspominałeś, to zapomnij, o ile nie masz ze sobą czegoś do zjedzenia. *zaśmiał się Mroczny.* Zastanawia mnie, dlaczego zależy Ci na tym kamyczku? *Slath powiedział to niby do siebie, ale postarał się, aby zabrzmiało to wystarczająco głośno - na tyle, aby łowca usłyszał to wyraźnie.*
*Przemieszczając się prawie że bezszelestnie powoli zbliżał się do miejsca, gdzie mrok był mniejszy, a drzewa pozostawiły więcej miejsca, by utworzyć małą polanę. Nagle zatrzymał się i zaczął nasłuchiwać a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Wyciągnął ostrza i powoli, zachowaniem jeszcze większej ostrożności by nie złamać nawet najmniejszej gałązki, ruszył w stronę polanki*
*"Nie, w ogóle nie żałuje ,że urodziłem się człowiekiem." - ciągnął łowca -"Zawsze mogło być o wiele gorzej... mogłem urodzić się jako jakiś zapijaczony kurduplowaty brodacz, żałosny gnom czy jakiś inny niepoważny karzeł... perspektywa bycia też jakimś "delikatnym" elfem, miernym mieszańcem czy tępym zielonoskórym też w cale nie jest lepsza... nawet z bycia mrocznym nie był bym zadowolony... (w tej chwili tropiciel miał trudną do odparcia pokusę zapytania mrocznego czy jako drow nie wolałby się urodzić kobietą ale po chwili zrezygnował z tej myśli) A głodny puki co też nie jestem.... w zasadzie to bardzo mało jem, ale pozwolisz ,że ugaszę pragnienie..." - Valgaav wyciągną mały bukłak z którego pociągną kilka łyków po czym odstawił go na miejsce i rzekł do Slathailna - "Zupełnie nic nie obchodzi mnie ten kamyczek, i lepiej dla nas oboje jeśli tak pozostanie... (tu znów można było zauważyć błysk w oku człowieka) ja mam go tylko dostarczyć." - przerwał nagle i rzekł po chwili... - "Czy aby na pewno jesteśmy tu sami??"...*
*Slathailn pokiwał głową* Przynajmniej nie użalasz się nad sobą. To dobrze, bo mam skłonność do szybkiego zamykania ust takim istotom. *zaśmiał się drow, choć był to raczej ten zimny, okrutny rodzaj śmiechu.* Sądzisz, że nie jesteśmy sami? Skąd ten wniosek? Jakiś zwierz Cię wystraszył? *wydawało się, że Mroczny nie podziela obaw łowcy. Czy jest w tym szczery?*
*Łowca zmarszczył brwi *Z nikąd, tu panuje taka cisza... Nie nastraszył mnie żaden zwierz, nie zauważyłem tu też niczego specjalnie dziwnego, można powiedzieć nawet ,że jest tu spokojnie. O wiele za spokojnie jak dla mnie, przyzwyczajony jestem ,że w lasach zawsze się coś dzieje.* - ciągnął dalej - *Nie cierpię czuć się pewnie w takich miejscach to zawsze źle wróży...* (tropiciel mógł wydawać się przez chwilę lekko zmartwiony ale po pewnym czasie jego twarz przybrała poprzedni wyraz, bez względu na to co powie mroczny on postanowił zachować czujność, zresztą drow wcale nie musiał bić z nim szczery) *W końcu Ty lepiej znasz to miejsce... Mnie tylko męczą przeczucia... jest tu tak cicho...*
Nie było mu wcale do śmiechu. Minuty mijały i zlewały się w nieskończenie długie czekanie. Można było oszaleć od tego czekania.
-Przeklęty-powiedział tylko wstając z miejsca i ruszając tam gdzie go nogi poprowadzą.-Może nie zginę-zaśmiał się idąc cały czas przed siebie, na oślep, ponieważ wszystko tu było inne, dziwne, nowe..
*Drow zamyślił się chwilę nad tym, co mówił łowca. Dziwne, ale Slath słyszał całkiem sporo, choć może to nadwrażliwość wyniesiona z podziemnych korytarzy.* Nie bez powodu nazywają to miejsce Lasem Kłamstw. Choć mami spokojem, zapewne obserwuje nas teraz niejedna para oczu. *Slath rozejrzał się dookoła, nieco teatralnym gestem. Po chwili się zaśmiał.* Jednak nie mamy się czego bać, prawda? Ty z pewnością umiesz świetnie walczyć, a ja mogę Cię zapewnić, że potrafię zniknąć bardzo szybko w tym lesie. *czyżby drow sugerował, że w razie niebezpieczeństwa dałby nogę, zostawiając człowieka samego?*
Łowca ze spokojem na twarzy odrzekł - "Wiem w każdym razie którą stroną należy trzymać miecz." - poprawił przy tym dwa swoje umocowane tym razem przy pasie. Rozglądną się dookoła ale zastał wszystko takim jakie było przez cały czas... Spokojne, ciche i niebezpieczne. W końcu tropiciel (zorientowawszy się ,że jego towarzysz słyszy więcej niż on) uśmiechnął się krzywo i rzekł... "Wiesz ,że zbyt wrażliwy słuch potrafi czasem przeszkadzać w równym stopniu co jego całkowity brak..." - potem dodał jeszcze szybko - "Morze nie znam tutaj terenu zbyt dobrze ale umie biegać całkiem sprawnie i mam "WYSOKĄ" kondycje (człowiek wyraźnie położył nacisk w tym zdaniu) uwierz mi... w razie potrzeby szybko byś się mnie z pleców nie pozbył."...
*Dotarł już prawie do polanki, zatrzymał się jednak by przyjrzeć się rozmówcom. Gdy zobaczył znajomego mrocznego elfa, wiedział już że tym razem ominie go walka. Zrezygnowany powoli, wciąż zachowując się jak najciszej wszedł na polane. W głowie miał już ułożony pewien plan*
*Drow zaśmiał się ponownie.* Ja wcale nie twierdzę, że szybciej od Ciebie się poruszam. Po prostu umiem szybko zniknąć. *drow chyba nie miał na myśli, że posiada jakieś magiczne zdolności w kwestii znikania, ale czy można tego być pewnym? Mroczny przyjrzał się broni, jaką miał ze sobą człowiek.* Dwa ostrza... ciekawe. Czy ludzie często są równie sprawni w posługiwaniu się lewą jak i prawą ręką? *pytanie zawierało w sobie chyba pewien podtekst, mianowicie, czy łowca umie używać obu ostrzy jednocześnie z podobną wprawą.*
Łowca zmarszczył brwi (więc mrocznego nagle zaczęły interesować jego zdolności bojowe.) "Żaden człowiek nie jest w stanie posługiwać się równie sprawnie tak lewą jak i prawą ręką, (człowiekowi pojawił się błysk w zimnoniebieskim oku kiedy to mówił) zawsze jedna ręka jest sprawniejsza od drugiej. Jeśli chodzi natomiast o posługiwanie się dwoma broniami jednocześnie to już nieco inna sprawa... Ludzie rzadko podejmują się tego. A jeśli już widzi się kogoś kto włada dwojakim orężem na raz jest to zazwyczaj jakiś oszalały, nie zgrabny wojownik. Ale jeśli chodzi o mnie to potrafię biegle używać dwóch broni jednocześnie, pod pewnymi warunkami... (tu łowca ściszył głos) Tam z kąt pochodzę szkoli się myśliwych w takim rodzaju walki, jednak nie wielu się na to decyduje... większość woli ćwiczyć się w łucznictwie... W zasadzie to nawet bardziej praktyczne, możesz kogoś zabić z zaskoczenia nawet nie zbliżając się do niego..." - tropiciel uśmiechnął się i zaczął jeszcze więcej uwagi poświęcać na badanie terenu, najwyraźniej bezskutecznie...
*Był zdziwiony, gdyż wchodząc otwarcie na polanę, nawet nie zwrócił uwagi drowa i drugiego mężczyzny. Miał już nawet zamiar powiedzieć buuu, ale to głupi pomysł. Nie chcąc przeszkadzać w rozmowie na temat walki dwoma broniami, usiadł na ziemi, wyciągnął malutki flecik i dmuchnął w niego z całej siły, wydając najbardziej przeraźliwy dźwięk, na jaki było go stać*
*Drow słuchał łowcy jednocześnie kątem oka obserwując wchodzącego na polanę drugiego Mrocznego. Slath wiedział, że jego kompan ma się zjawić i w duchu liczył, że ten nastraszy człowieka. I chyba chciał to osiągnąć, tyle że w nietypowy sposób. Atak dźwiękiem na uszy to ciekawa metoda powitania.* Chcesz powiedzieć, że żaden człowiek nie rodzi się równie biegły w używaniu prawej jak i lewej ręki? U każdego z was to wyuczona umiejętność? *drow zdawał się zaskoczony. Co prawda większość Mrocznych również musiała pracować nad osiągnięciem takiej sprawności, ale zdarzało się, że rodził się ktoś naturalnie potrafiący koordynować lewą jak i prawą w niemal identycznym stopniu.* Rozumiem, że nie używasz miotanej broni? *zmienił szybko temat. Spojrzał na siedzącego drowa i wykonał kilka gestów rękami, zapewne przekazując w ten sposób jakąś wiadomość na migi.* Bihurr nindol rivvil, vel'bol udos ssinssrin dal ukta
*Tropiciel odniósł nagle wrażenie ,że coś lub ktoś znajduje się za jego plecami, jednak je zignorował. Łowca nie znał się w prawdzie zbyt dobrze na zwyczajach drowów ale i Slath wydał się mu przez chwile jakiś dziwny... a może mu się tylko zdawało. Zamierzał odpowiedzieć na pytanie mrocznego, rozchylił nie co płaszcz i oczom Slatha ukazały się dwa dość dobrze wyważone najzwyklejsze sztylety. Łowca uśmiechnął się* Też używam, muszę być wszechstronny, jak widzisz nie mam łuku na plecach. Ale więcej żelastwa z sobą nie targam. *Ale czy mówił prawdę? Człowiek uśmiechnął się krzywo i najwyraźniej szykował się do jakiegoś dłuższego wywodu albo głupiego pytania kiedy nagle rozległ się ja jego plecami okropny dźwięk przypominający raczej krzyk potępieńca niż jakiekolwiek znany mu instrument. Łowca zakrył uszy i padł na ziemie obok Slahta przeklinając... Nie tyle ze strachu co z zaskoczenia i przeraźliwego brzmienia dźwięku...* Cholera, drowie... to było specjalnie? Już wystarczy... *Wyszeptał jeszcze i zaczął dalej przeklinać...*
*Na jego twarzy zagościł uśmiech świadczący o tym, iż jest z siebie wielce zadowolony. Pokazał coś rękami, najwidoczniej odpowiadając Porucznikowi vel'bol udos ssinssrin dal ukta? Usstan xun naut zhaun vel'bol i wzruszając ramionami, natomiast we wspólnym* Możemy się zabawić, twój... *tu zamyślił się na chwilę, nie wiedząc zbytnio kim jest mężczyzna* Może się przyłączyć do naszej zabawy
*Slathailn roześmiał się, widząc reakcję łowcy na dźwięki wydawane przez instrument Mrocznego. Z drugiej strony nie ma się czemu dziwić, bo i sam Slath poczuł ciarki na plecach i niespotykane uczucie wbijania szpilek w głowę. Widać nie da się przyzwyczaić do tych melodii.* Dobrze, że potrafisz o siebie zadbać. *czy była to kontynuacja przerwanej rozmowy czy może jawna kpina?* Nadszedł czas, abyś dowiedział się, jakie mamy dla Ciebie zadanie.
*A łowcy wcale nie było do śmiechu... na szczęście nastała nareszcie taka piękna... względna, cisza. Łowca wyprostował się i zamyślił na chwile, czy dał się zajść specjalnie i teraz było mu głupio czy rzeczywiście stracił przez chwile czujność nie idąc za głosem instynktu tylko ufając mrocznemu i czuł się z tym jeszcze gorzej trudno było stwierdzić... Nie wiedział też jak ma rozumieć słowa drowa... Ale nie przejmował się tym za bardzo...* Dobrze więc... jeśli nie macie dla mnie chwilowo żadnych następnych, piszczących niespodzianek to zamieniam się w słuch...
*Nic nie mówił, czekał na swojego towarzysza, ciekaw tego zadania. Schował też flecik by mężczyzna był spokojny o swoje uszy*
*Drow zamyślił się. Należało przejść do konkretów.* Proponujemy Ci pewien rodzaj współpracy. *zaczął powoli Mroczny* Wyróżniasz się swoim... podejściem. Znasz dobrze Powierzchnię. I masz dużą przewagę, bo jesteś człowiekiem... wzbudzasz więcej zaufania pośród swoich niż my. *Slath przyjrzał się łowcy.* Rozumiesz, co mam na myśli?
*Tak a więc w końcu nieco konkretów (uśmiechnął się jakby sam do siebie łowca). "Dobrze, zajmę się tym, w zasadzie i tak nie mam nic innego do roboty" - powiedział w końcu przyglądając się drowom. "Przecież jestem tu abyśmy mogli sobie wzajemnie pomóc (można by przysiąc ,że w oku człowiek pojawił się błysk). A dokładniej... potrzebujecie jakiś informacji czy może raczej czyjegoś trupa??" - dodał wyraźnie zaciekawiony człowiek.
*Drow zaśmiał się* Bardzo chętny do współpracy jesteś, jak widzę. *dodał Slath uważnie przyglądając się łowcy, choć nie ujawnił swych myśli.* Wracając do naszych oczekiwań. *kontynuował* Chwilowo nie mamy dla Ciebie zleceń, możesz zabijać na własną rękę, nie będziemy się w to mieszać, przynajmniej póki nie zawadzi to naszym interesom. *Slath odwrócił się powoli plecami do człowieka, przemieszczając się kilka kroków dalej. Zatrzymał się i nie odwracając się kiwnął ręką, aby pozostali ruszyli za nim. Nie czekając na ich reakcję Mroczny ruszył, nie śpiesząc się, ku gęściejszym drzewom. Ciągnął dalej rozmowę.* W tej chwili zostałbyś naszym... szpiegiem. O wiele łatwiej zbierać Ci informacje, z łatwością przyłączysz się do większości grup na Powierzchni. Szybciej zdobędziesz zaufanie. Z drugiej strony my możemy zapewnić środki i potęgę. Mamy pewne plany co do miast w Krainach Światła, o tym jednak nie będziemy teraz rozmawiać. Pytania? Uwagi?
*Cień bez słowa wstał, jednak nie ruszył za Slathem. Miał zamiar wspomnieć o innym intruzie w tym lesie, stwierdził jednak, że nie ma powodu kłopotać się tym niby zabójcą. Pozostawił go samemu sobie, a teraz czekał na dalszy ruch Slatha. Czy wybiorą drogę do twierdzy, czy też może ruszą w jakimś innym kierunku?*
*Żadnych.* Odrzekł spokojnie łowca. Powoli wstał, wyprostował się i ruszył za Slathailn'em. Nie miał zamiaru tracić czasu na żadne głupoty, wiedział już wszystko co musiał. Spodziewał się właśnie takiej odpowiedzi mrocznego i choć chciałby poznać więcej szczegółów nie miał zamiary chwilowo zawracać nimi głów drową... Wszystko było jasne... zbliżali się powoli w większą gęstwinę.*
*Poczekał chwilę, jakby się nad czymś namyślając, po czym ruszył za nimi*
Doskonale. Sądzę, że nasza współpraca będzie korzystna. *jak widać odpowiedź łowcy przypadła do gustu Mrocznemu. Najwyraźniej lubił on osoby, które nie zadają zbędnych pytań, tylko robią, co do nich należy. Slath przez chwilę szedł wolno, jakby zastanawiając się jaki kierunek obrać. W końcu ruszył bez słowa, lecz żwawiej, w kierunku, który drugi z drowów mógł rozpoznać. W kierunku Twierdzy Domu.*
*Łowca bez większego zapału choć z dobrze skrywaną ciekawością szedł dalej za mrocznym. Zastanawiając się co jeszcze jego towarzysze planują zrobić...*

//wybaczcie jestem ostatnio strasznie zabiegany i nie mam weny a tak to wogule co będzie z lorgoth?
*Podążał w ślad za nimi, obserwując zarówno mężczyznę jak i otoczenie. Nie ufał nikomu i niczemu, wolał liczyć tylko na siebie*
"Slath przedzierał się przez las, tak, aby towarzysze nie tracili go ze wzroku, ale jednocześnie, aby utrudnić im ewentualny atak. W końcu miał za plecami drowa, a im lepiej nie ufać, oraz łowcę, który mógł nie ujawnić prawdziwych zamiarów. Co prawda nie spodziewał się ataku, bo okazji było już wiele, ale nie dożyłby swojego wieku, gdyby nie uważał w takich właśnie sytuacjach. Tak czy inaczej zbliżali się do Twierdzy Domu."
//spoko, my też zabiegani. A lorgoth się w końcu zaktywuje. trzeba tylko poczekać//
*Łowca szedł za drowem starając się zachować bezpieczną odległość, nie za blisko by drow przypadkiem nie czuł się zagrożony ale też nie za daleko żeby nie stracić mrocznego z oczu. Zastanawiał się do kąt szli i po co, zastanawiał się gdzie prowadzi go Slath, podejrzewał ,że pewnie do jakiejś kryjówki. Drowie kryjówki zwykł łowca nazywać "cuchnącymi norami" ale postanowił zachować tą wiedzę dla siebie...*
*Szedł za nimi, czasami tak by był aż nazbyt słyszany by po chwili stać się niewidocznym i niesłyszanym. Nudziła go ta wędrówka lasem, więc próbował ją sobie w taki oto sposób urozmaicić*
*A za nimi szedł ktoś jeszcze. Oczywiście jak to się pięknie mówi w "bezpiecznej odległości"! W tym jednak przypadku słowa te nabierały nieco innego wymiaru... Dla kogóż bowiem owa odległość była bezpieczną? Fakt faktem, wycieczka zbliżała się coraz bardziej do Twierdzy. Jeszcze tylko kilkanaście kroków dzieliło wędrowców od opuszczenia starej części lasu. Za nią znajdował się młody zagajnik i w końcu owa tajemnicza budowla, do której zmierzali...*
*Slath zatrzymał się nagle.* Za chwilę staniemy przed murami naszej Twierdzy *drow ruszył dalej. Nie powiedział nic więcej, pozostawiając łowcy same domysły.*
[OT - Sor, przenosimy się do rekru?]
*Szedł w milczeniu, po otoczeniu poznawał, iż Slath ma rację, gdyż zbliżali się w rzeczywistości do Twierdzy. Był ciekaw jaka będzie reakcją człowieka, gdy zobaczy drowią twierdzę na powierzchni*
*Tak... "Ciekawe jak głęboka jest ta twierdza drowow?"... - ta myśl teraz zaprzątała głowę łowcy, którego najwyraźniej dziwiło określenie "twierdza" użyte do opisania schronienia mrocznych. Trzeba przyznać ,że Val odczuwał ciekawość związaną z samą twierdzą jak i z jej "obstawą" (sam nie wiedział dla czego, szczególnie ciekawiły go służki Loth). Tropiciel znał sporo drowow (ale większość raczej z prób wbijania sobie noży w plecy, a to nie były zbyt trwałe znajomości) i zastanawiał się co go czeka za murami owej fortyfikacji. Jeśli jest to fortyfikacja. Już od pewnego czasu Valgaav'owi chodziła po głowie myśl ,że przecież "twierdza" to pojęcie względne. Tak czy inaczej rad był ,że już docierali do swojego celu... Łowca lubił lasy, bezdroża, pustkowia a nawet bagna, ale Las Kłamstw w niczym nie przypominał mu zimnych pokrytych śniegiem lasów północy, gdzie się wychował i gdzie często lubił wracać wspomnieniami...*
*Ów ktoś za nimi zatrzymał się. Teraz ograniczał się jedynie do odprowadzania ich wzrokiem. Sądził, iż zmierzają do środka... Do komnat, gdzie przeprowadzana jest rekrutacja? A może do sali przyjęć? Dumał nad tym przez chwilę. W końcu uśmiechnął się do siebie - a nie było to nic przyjemnego. Na jego oko drowy prowadziły kandydata. Gdyby to był kolejny nieszczęśnik mający zasilić podziemne części mieszkalne zwane potocznie lochami... Cóż... Nie szedłby tam o własnych siłach.*

//Tak. Teraz proszę o założenie tematu w Rekrutacji.//
[Dobra, to ja założę nowy temat w rekru.]

[A ja w takim razie ten temat zamknę. Raevilin, Valgaav kontynuacja sesji w dziale Rekrutacja w stosownym temacie]