ďťż

Wielka Rzeka

Baza znalezionych fraz

Futbolin

Służy lwom z Złej Ziemi za wodopój. Płynie po całym terytorium Złej Ziemi... Kiedyś było to tylko koryto... A jak to się stało, że jest rzeka? Otóż kiedy na Lwiej Ziemi panowało zamieszanie, śmierć dwóch osób to Vittani wykorzystałA to i zniszczyła zaporę, która sprawiała, że nie było tu rzeki. I gdy ją zniszczył, woda zaczęła płynąć. Teraz w pobliżu rzeki rosną nieduże roślinki, trawa powolutku się zieleni, a nawet jest mała plaża i wodospad. Nie, nie mieszkają tu krokodyle, za to są tu ryby. Ta rzeka służy Złej Ziemi za wodopój, miejsce, w którym można popływać, a także za miejsce do nauki pływania.


Przyszła powolnym krokiem nad rzekę i powoli zanurzyła pysk w wodzie, zaczęła pić.

[ Dodano: 2009-03-14, 15:32 ]
Wbiegł widząc małe lwiątka szybko zahamował, przechylił lekko łeb
Jako pierwsza po godzinach otworzyła ślepka.
Były koloru fiołkowego, niemal hipnotyzowały swoim pięknem.
Ziewnęła słodko i rozejrzała się, koło niej leżał jej brat i siostra.


Podszedł do Esseme i powiedział. - Witaj siostrzyczko
Poruszyła uszkami i podniosła się niezgrabnie.
Klapnęła na zadku i spojrzała wielkimi oczkami na Zkazę.
Otworzyła pyszczek, ale żadnej dźwięk z niego nie wyszedł, widać było jedynie małe wampirze kiełki.
Przekrzywiła leciutko łepek na bok.
Wpatrywał się w malutkie niezgrabne lwiątko
Zamrugała i uśmiechnęła się do lwa.
- Cześć.
Przywitała się w końcu, kiedy dowiedziała się jak działają struny głosowe.
Jej ton głosu również był piękny jak jej oczy, melodyjny a sama lwiczka pachniała fiołkami.
Nie wiedział co ma mówić, nigdy nie miał do czynienia z tak małym lwiątkiem
Kichnęła i przewróciła się na grzbiet.
Zaśmiała się cichutko i zamachała łapkami.
-Jestem twoim bratem. Powiedział cicho
- Brat?
A co to?
Spytała i przewróciła się na bok, oblizała pyszczek.
- Nie umiem ci wytłumaczyć.- Powiedział zakłopotany
Otworzyła swoje czerwone oczy i rozejrzała się po miejscu.
Gdy zobaczył drugie małe lwiątko zamilczał pomyślał ~Lepiej nic nie mówię, bo sprowokuje masę pytań
Zastrzygła uchem i wstała na swoje małe łapki.
Uważnie obserwował lwiątka raz na Esseme, a zaraz potem na Victorie
Czemu się tak na mnie patrzysz-zapytała lwa potem podeszła do niego.
Bo nigdy nie widziałem takich małych lwiątek.- Odpowiedział
- Jak one szybko się rozwijają. Mam genialne dzieci. - wyszczerzyła zęby w uśmiechu i przewróciła Victorię lekko łapą na grzbiet. Przytrzymała ją tak ciekawa czy mała będzie próbowała się uwolnić spod jej łapy. Kątem oka zerknęła na śpiącego jeszcze wciąż Omena i to czwarte bezimienne lwiątko.
Prychnęła cicho i ugryzła Sheranii w łapę która ją przytrzymywała.
Obserwował uważnie rodzinę ze znacznej odległości.
Zmrużył chłodno swoje szkarłatne ślepia.
Syknęła cicho, bo ząbki lwiątka były ostre i lekko ją zadrasnęły.
- Zuch lwiczka, będzie z ciebie pożytek. - mruknęła i usiadła. Czuła się dumna ze swojego potomstwa. Zauważyła, że Emmett obserwuje ich z daleka i machnęła lekko ogonem. *Nie chcesz obejrzeć z bliska naszych dzieci?* spytała go telepatycznie.
Piła spokojnie wodę. Gdy ugasiła pragnienie spojrzała na rodzinke, tak... - Ciekawe, że zdrowe, jeśli matka chora - spojrzała na chorą łapę Shet. Miała Bluefis. Po chwili usiadła i zaczęła się myć.


Wstał i usiadł dumnie.Machnął ogonem i po chwili zaczął pomału iść w stronę Emmetta.Próbował się nie wywrócić.
Spojrzała na niezdarne próby chodzenia lwiątka i ot tak, nie wiem z czego, uśmiechnęła sie lekko.
Spuścił łeb i wyszedł wiedział, że teraz będzie nie potrzebny
Spojrzała za lwem... Nie, los nie jest usłany z róż... Chociaż czasem zdarzają się szczęścią... U niej zostały zbite, zabite...
Widzą nieznajomą lwice prychnęła na nią.
Warknęła cicho, słysząc uwagę Vittani. Dopiero teraz zauważyła narośl na swojej łapie i zaniepokoiła się tym. Wszak Bluefis był chorobą śmiertelną.
Mruknęła po cichu w odpowiedzi... Nie było to ani groźne, ani wrogie, ale też nie przyjacielskie. Nijakie... Neutralne... Po prostu w odpowiedzi... Nie miała zamiaru nic lwiczce robić, bo po cóż?
Jak się ta pani nazywa-skierowała pytanie do jej matki.
Posuwała swj ogon po ziemi... Ot tak, mimowolnie. Na pytanie lwiczki, pytanie, które nie było skierowane do niej nic nie powiedziała.
Zwróciła się ku Vittani.
Jak się pani nazywa-zapytała
Vittani - powiedziała - A ty? - dodała po chwili...
Nazywam się Victoria-powiedziała
- Dobre imię sobie wybrałaś. - warknęła z zadowoleniem do córki.
- Księżniczka Victoria - powiedziałą sama do siebie - Jeszcze popamiętają, ci Lwioziemcy - powiedziała, obserwując wodę. Znowu wspomnienia, powracające ze zdwojona siłą.
Mamo dlaczego tak warczysz-zapytała zdziwiona zachowaniem jej matki.
- A tak sobie. - powiedziała i machnęła lekko ogonem. - Łapa mnie boli, chyba muszę iść do Marfikiego. - dodała po chwili.
A co to Marafiki-zapytała
- Może lepiej idź od razu. Nie wygląda to za dobrze - powiedziała.
Nic nie powiedziała.Patrzyła uważnie na obie lwice.
- Marfiki to mandryl, taka małpa, leczy zwierzęta - powiedziała Victorii. Co jak co, ale Vit miała rację. Błękitna narośl, widocznie zakorzeniona od dawna, była rozrośnięta i rozgałęziona.
Aha-powiedziała zdziwiona czy i kim jest Marafiki.
Nie mówiła nic.. Bo po co? Zreszta po co straszyć lwy?
Popatrzyła ostatni raz na obie lwicę i usnęła.
Zawahała się chwilę, patrząc podejrzliwie na Vittani czy ta czegoś nie zamierza, jednak lwica wydawała się być bez zarzutu.
- Dzieci bądźcie grzeczne i nie oddalajcie się stąd. - przykazała lwiątkom. *Miej Vittani na oku* powiedziała jeszcze telepatycznie do Emmetta, poczym odeszła.
Wszedł po czym położył się w wysokiej trawie
Wszedł, podszedł do rzeki po czym usiadł
Wychylił lekko łeb z trawy i spojrzał na Vadera
Położył się
Obudziła się i popatrzyła na oba lwy.
Uśmiechnął się chytrze i przygniótł siostrę do ziemi.- Walcz! - Warknął jakby.
Odepchnęła od siebie Omena.
Nie chcę mi się walczyć powalcz z Essme-mruknęła
- Tchórzysz?... Uśmiechnął się chytrze i machnął ogonem.
Ja wole pójść w jakieś ciekawe miejsce gdzie są jakieś straszne rzeczy-powiedziała obojętnie.
- To chodź... - Powiedział i wybiegł w kierunku CS.
Wybiegła z tego miejsca
Westchnął w myślach i o to zaczyna się rola niańki.
Odszedł wolnym krokiem za dziećmi.
Wstał, wyszedł
Podniósł się i poszedł za ojcem