Futbolin
*Było późne przez las w stronę twierdzy jechał powóz. Na koźle siedział uzbrojony w miecz mężczyzna, zaś z tył na wozie stała niewielkiej wielkości klatka. W niej właśnie siedziała jak pies około 15-letnia ludzka dziewczyna. Ubrana ona była w prostą białą sukienkę, nogi miała gołe, zaś na szyi była typowa niewolnicza obroża. Dziewczyna troszkę się niepokoiła, bo nie była pewna, do kogo ma trafić i co będzie musiała zrobić, ale siedziała spokojnie. Pod suknią miała bieliznę i zgodnie z poleceniem jej nowej właścicielki handlarz wyjął jej z kobiecości i z tyłka korki. Handlarz jechał niepewnie, gdyż nigdy nie podążał tą drogą, ale wiedział, iż to ostatni dzień i jeśli tego dnia nie dojedzie do domu nowej właścicielki niewolnicy, to będzie miał kłopoty. Na szczęście miał przy sobie mapę, co bardzo ułatwiało mu sprawę.*
*Droga wiodła przez gęsty i nieprzyjazny las. Powykręcane konary drzew nadawały traktowi nieco upiorny wygląd. Niemniej jednak dzień był słoneczny i właśnie to jasne światło dnia pomniejszało nieco koszmarne pierwsze wrażenie. O dziwo droga była utrzymana w doskonałym stanie, a nawet można by rzec, że ktoś zadał sobie tyle trudu i ją utwardził. Także koła pojazdu kręciły się i z każdym obrotem zmniejszały odległość dzielącą ich od punktu zaznaczonego na mapie krzyżykiem. Niemniej jednak w oddali począł majaczyć ciemny kształt... Ogromne gmaszysko daleko przekraczające rozmiarami pałac zdawało się zamykać przejazd.*
*mężczyzna nie przepadał za lasami, ale właściwie nie miał wyboru, więc jechał dalej. Gdy w końcu zauważył z daleka coś, co wyglądało jak gmaszysko, odetchnął z ulgą, po czym ruszył w jego kierunku. Miał nadzieję, iż się nie pomylił i właśnie w tym gmaszysku mieszka nowa właścicielka niewolnicy, którą wiózł w klatce.*
*Przed nim zaś malowała się Twierdza w całej swej okazałości. A to co widać nie wyglądało sympatycznie i zachęcająco. W murze były drewniane wrota a za nimi być może ktoś kto mógłby odebrać przesyłkę. To jednak należało sprawdzić. Odkąd podróżni opuścili las i stanęli na polanie, na której znajdowała się czarna budowla zrobić im się mogło nieco raźniej. Słońce bowiem stało w zenicie i radośnie przygrzewało nawołując przyrodę do przebudzenia.*
*nie do końca podobał mu się budynek, do którego wiózł niewolnicę, ale w końcu Pan płaci, Pan dostaje, niezależnie od tego, gdzie nowy właściciel mieszka. Powóz z klatką po chwili zatrzymał się tuż przed bramą, jednak mężczyzna nic nie powiedział, jakby czekał, aż ktoś odezwie się pierwszy i powie mu, kiedy ma wypuścić niewolnicę.*
*Najwyraźniej był obserwowany, bowiem gdy tylko mini karawana zatrzymała się przed bramą w małych drzwiczkach z pewnością służących do przepuszczania pieszych otwarł się wizjer. I głos stamtąd przemówił w języku uznawanym za wspólny.* A wy czego tu? *Pytanie zadano głosem opryskliwym jednak w sposób zrozumiały i do tego dość głośno. A teraz najwyraźniej skryty w bramie osobnik oczekiwał na odpowiedź.*
Witam szanownego Pana. W stolicy królestwa kaara pewna Pani kupiła ode mnie tę niewolnicę, a potem podała mi mapę karząc mi ją tu przywieść. *powiedział spokojnym głosem handlarz. W duchu cieszył się, iż w tym miejscu mówią we wspólnym, bo niewolnica nie znała innego języka.*
*Na chwilę zapadła cisza, a potem brama zaczęła się powoli otwierać. Nim jednak otwarła się całkiem głos jeszcze zarządził.* Wjeżdżajcie do środka. *Dziwnym mogło się wydawać, iż otwieraniu wrót nie towarzyszyło skrzypienie zawiasów oraz fakt, że na brukowanym podwórzu za bramą nie widać było żywej duszy. Być może miało to związek z faktem, iż samiec nie wiedział, iż miejsce do którego przybył to siedziba drowów. I wyglądało na to, że załoga Twierdzy dostała wyraźne polecania by nie rzucać się w oczy... A nuż handlarz wystraszyłby się i przedwcześnie skonał... Na atak serca chociażby.*
*mężczyzna tylko skinął głową, po czym od razu ruszył w stronę bramy. Dość niepewnie przez nią przejechał, ale zaraz za nią zatrzymał swój wóz. W końcu był tylko gościem w tym miejscu i nie był pewien, czy przypadkiem nie może stać mu się coś złego.*
*Człowiek zatrzymał wóz, ale brama zaczęła się właśnie zamykać. I mógł on dostrzec jak masywne wrota popychane przez dwóch osobników każde zmierzają na swoje miejsce. Oczywiście aby je zamknąć ktoś musiał uruchomić kołowrót... Tego jednak człeczyna nie wiedział. Jak też na razie nie wiedział z kim może mieć do czynienia, bowiem postaci w kapturach eksponowały raczej swe plecy niż cokolwiek innego. Jak do tej pory nie pojawił się nikt komu handlarz mógłby wydać niewolnicę.*
*mężczyzna zaczął się rozglądać szukając kogo, komu mógłby powierzyć niewolnicę. Nie zauważył chwilowo jednak nikogo takiego, ale mimo to zsiadł z kozła zostawiając tam swój miecz, po czym podszedł do klatki i wypuścił niewolnicę przypinając wcześniej do jej obroży łańcuch, by ta przypadkiem nie próbowała mu uciec.*
*niewolnica posłusznie wysiadła z klatki, po czym uklękła przy handlarzu czekając, aż ktoś ją od niego odbierze. Wyglądała troszkę lepiej, niż na targu, ale nadal była bardzo szczupła.*
*Wrota zamknęły się w końcu i handlarz wraz z ładunkiem zostali odcięci od "normalnego" świata. Mężczyźni rjednak nadal stali przy wrotach a jeden z nich odwrocił się i powoli zdjął kaptru. I oczom przybyłych ukazała się trójkątna twarz o delikarnycj i regularnych rysach, oczach w kształcie migdałów o bladoczerwonej barwie. Żołnierz ów przyglądał się handlarzowi ciekawie czekając na reakcję.*
*mężczyzna przez chwilę spoglądał ciekawie na strażnika, jednak po chwili nisko spuścił głowę Widać było, iż handlarz wie, jak należy postępować z klientami i osobami mu podległymi. Lewą ręką cały czas trzymał łańcuch klęczącej przy nim niewolnicy. W końcu ona mogła się przerazić i próbować zwiać, mimo iż brama była zamknięta.*
*niewolnica na chwilę spojrzała na mężczyznę, który był niedaleko handlarza i lekko zadrżała, więc szybko spuściła głowę.*
Niestety dla Ciebie kupcze idziałeś moją twarz. Jak z pewnością rozumiesz nie możemy teraz pozwolić byś sobie tak bez niczeg odjechał. *Odezwał się ów mężczyzna głosem, który już słyszeli wcześniej jeszcze przed otwarciem bramy.* Toteż zmuszony jestem zaoferować Ci naszą gościnę. *Mówił teraz obojętnie jakby gościna u drowów była czymś normalnym i zwyczajnym. Ciekaw był czy człek się przelęknie.*
*mężczyzna spojrzał na niego zdziwiony, po czym spokojnym głosem powiedział* Miałem przywieść tutaj tę sukę. Nikt mi nie wspominał, iż nie wolno mi patrzeć na osobę, której ja oddaję. Gdybym wiedział, na pewno bym tego nie zrobił. *Widać było, iż mężczyzna jest przerażony, że ma zostać w takim miejscu, skoro nic złego nie zrobił.*
*Na drowie najwyraźniej nie wywarło to żadnego wrażenia. Nawet nie wzruszył ramionami wydał jedynie polecenia.* Zabrać go do lochu a ją do Sali Przyjęć... Tej drugiej. *Dwóch z zakapturzonych samców ruszyło w stronę handlarza. Jedne z pozostałych zaś odpiął kuszę, którą miał przywieszoną z tyłu i wymierzył ją w człowieka. Na niewolnicę chwilowo nikt nie zwracał uwagi. Uznano najwyraźniej, że nie będzie sprawiała kłopotów.*
*mężczyzna słysząc słowa drowa od razu puścił łańcuch niewolnicy, po czym podniósł ręce w gestii poddaństwa. Doskonale wiedział, iż jest na przegranej pozycji i jego słowa nic nie dadzą, więc nie chciał się buntować.*
*niewolnica słysząc słowa drowa tylko niżej spuściła głowę. Coraz bardziej bała się tego, co ma ją spotkać, ale w końcu była tylko niewolnicą, więc powinna się przyzwyczaić do takiego losu i tak pewnie było.*
*Zaraz też znalazł się ktoś, kto podszedł do niewolnicy i chwycił łańcuch a następnie pociągnął go, jakgdyby sprawdzając posłuszeństwo dziewki. Inny ktoś, a nawet dwaj ktosie przystąpili zaś do krępowania handlarza. Zamierzali prostym postronkiem spętać mu ręce na plecach i tak pognać w wymienione przez dowódce miejsce.*
*niewolnica na kolanach podeszła do osoby, która trzymała jej łańcuch, po czym delikatnie, troszkę nieśmiało zaczęła całować buty tej osoby na znak powitania. Nie była pewna, czy to jej właściciel, ale odkąd dostała się do niewoli, tak właśnie uczono ją witać z wszystkimi ważniejszymi od niej osobami.*
*handlarz stał spokojnie i nie buntował się, jakby wiedział, iż bunt nic nie da i tak jego los jest niezmienny.*
*Samiec zaś po prostu kopnął. Nie na tyle mocno, by trwale uszkodzić, ale wystarczająco by odepchnąć dziewczynę pozostawiając być może jakiegoś siniaka. Po prawdzie nawet nie był zainteresowany w co trafił. Dowódca zaś zarządził.* Wstawaj rivvil! *I w jego mniemaniu dotyczyło to tak handlarza jak i niewolnicy. Zaś ten, który trzymał łańcuch pociągnął w górę tak by dać niedawno co odepchniętej dziewczynie, że jej też to dotyczy. Ci zaś, którzy krępowali handlarza po prostu bezceremonialni szarpnęli go w górę za związane na plecach ręce.*
*niewolnica skuliła się, gdy mężczyzna ją kopnął. Widać jednak było, iż była do tego w pełni przyzwyczajona. Gdy mężczyzna kazał jej się podnieść, najpierw niepewnie podniosła się na kolana, a dopiero potem na stopy lekko jęcząc przy tym z bólu. Chyba miała lekko poranione stopy, ale rany te powstały przed kupnem jej przez jej nową właścicielkę.*
*handlarz posłusznie się podniósł, po czym spojrzał na jednego z tych, co go pojmali. Po prostu nie rozumiał całej sytuacji, skoro wykonał polecenie nowego właściciela niewolnicy i przywiózł ją na czas.*
*Drow, który trzymał łancuch najwyraźniej mało się przejął pojękiwaniami dziewczyny. Drugi zaś ciągnął handlarza. Oni oraz ich dowódca kierowali się wprost to budynku, za drzwiami którego znajdowało się wejście do Sali Przyjęć. I tak oto po przekroczeniu progu wybrali lewe drzwiczki i skierowali się korytarzem ciągnącym się wzdłuż muru wprost do rozgałęzienia. Tam zaś bez głębszego namysłu dowódca wskazał lewą odnogę, która zaprowadzić ich miała do prostokątnej sali sali przeznaczonej dla witania więźniów i jeńców... Urządzono ją, ale na swój sposób przytulnie - kilka haków wiszących na dłuższej ścianie, dwa stoliki, cztery taboreciki i dwa krzesła. W rogu zaś mebel podobny do malutkiego kredensika, który ofiarował bywalcom tego miejsca kilka przydatnych rzeczy - takich jak nożyki, sznury, rzemienie i inne ciekawostki. Brakowało tu jednak okien, zaś światło dostarczały pochodnie, choć parząc na to z innej strony z pewnością wykorzystywano je również do innych mniej humanitarnych celów...*
*niewolnica posłusznie szła za mężczyzną. Była przyzwyczajona do swego losu i nie protestowała, bo wiedziała, iż na niewiele się to zda. W niewoli przeszła wiele, więc w zasadzie była już przyzwyczajona do wszystkiego i nic ją nie dziwiło. Cieszyła się, iż nadal ma na szyi obrożę hamującą magię, bo w końcu mogła nią zrobić krzywdę, czego nie chciała. Gdy zatrzymali się w pomieszczeniu nisko spuściła głowę.*
*handlarz również szedł spokojnie, ale pewnie jeśli się okaże, iż ma być niewolnikiem, będzie protestował. Wolałby zginąć, niż być w niewoli u drowów. Po pomieszczeniu, gdzie go zaprowadzono, ciekawie się rozglądał, a w jego oczach nie widać było lęku.*
*O dziwo niewolnicę pozostawiono w spokoju. Prowadzący ją samiec po prostu puścił łańcuch i machnięciem ręki zewzolił jej na to by rozejrzała się po pomieszczeniu. Sam zaś podążył do opisanego już kredensika celem znalezienia kolejnego sznura czy też rzemienia. Drugi z drowów "opiekujący" się handlarzem podprowadził go do ściany w którą wbity był hak. Dowódca zaś po przekroczeniu progu nonszalancko oparł się o ścianę i przyglądał jedynie poczynaniom swych podwładnych.*
*niepewnie spojrzała od dołu na drowa, po czym osunęła się na kolana. Tak uczono ją się poruszać, więc pewnie trudno będzie jej się przestawić, jeśli takowa będzie wola jej właściciela. Cały czas nie patrzyła jednak po pomieszczeniu, lecz miała nisko spuszczoną głowę, jak ją uczono.*
Jeśli nie wrócę do moich ludzi za 3 dni, oni będą mnie tu szukali. *powiedział spokojnym głosem podchodząc tam, gdzie mu kazano. Co prawda nie mówił wszystkiego tak, jak powinien, ale w końcu dziwnie się czuł będąc traktowanym na równi z niewolnicą.*
*Informacja jaką podzielił się z drowami mężczyzna najwyraźniej nie wywarła na nich żadnego wrażenia. Ten, który szukał znalazł w końcu rzemień, który ocenił na przydatny. Podszedł więc do handlarza i zarzucił mu go na szyję robiąc coś na kształt stryczka. Drugi koniec przymocował do haka... Lecz jakby tego było mało kolejnym rzemieniem połączył ów stryczek z więzami krępującymi ręce mężczyzny. Dowódca zaś rzucił krótko do niewolnicy.* Patrz uważnie.
*mężczyzna zadrżał, ale się nie ruszył. Wiedział już, iż jest po nim i chyba powoli pogodził się ze swoim losem.*
*niewolnica słysząc słowa mężczyzny posłusznie podniosła głowę i zerknęła w stronę byłego handlarza. Widać było, iż jest jej żal tego mężczyzny, ale nie miała jak mu pomóc.*
Albo nie... Drow uśmiechnął się paskudnie i zza karwasza wyciągnął coś co przypominało długi na pół długości przedramienia gwóźdź. Wyciągnął go w stronę niewolnicy.* Wbij go w niego. *Zażyczył sobie. Właśnie darmowym kosztem zapewniał sobie odrobinę rozrywki... A i wypełniał przy tym rozkazy...*
*niewolnica spojrzała na niego przerażona. Widać było, iż bała się nie wykonać polecenia mężczyzny, ale z drugiej strony nie chciała zrobić aż tak dużej krzywdy handlarzowi. Po chwili odebrała od drowa gwóźdź, ale nie podeszła do handlarza, jakby nie wiedziała, gdzie ma go wbić.*
*Drowiemu dowódcy najwyraźniej sprawiało przyjemność wystawianie na próbę człowieczeństwa niewolnicy. Dwaj pozostali przyglądali się tylko ciekawi dalszego ciągu. Dowódca zaś wykonał dłonią ruch świadczący o zniecierpliwieniu.* W brzuch dziewko. Celuj w brzuch.
*spojrzała od dołu na drowa, po czym niepewnie na kolanach podeszła do handlarza. Z jej oczu mężczyzna mógł wyczytać, iż nie do końca podoba jej się ten pomysł, ale postanowiła być posłuszna, bo nie chce być dodatkowo karana. Po chwili dość mocno wbiła gwóźdź w brzuch handlarza.*
Co ty wyrabiasz ścierwo jedne! Zakazuję ci się tak zachowywać! *wrzasnął handlarz, gdy poczuł, jak niewolnica wbija mu w brzuch gwóźdź. Nic jednak więcej nie powiedział, bo po chwili słychać było krzyk bólu.*
*Dowódca sprawiał wrażenie zadowolonego. Ba! Pozwolił sobie nawet na lekki uśmiech, ale dopiero po tym jak handlarz krzyknął.* Dobrze. Teraz wyjmij i wbij niżej... *Chodziło mu o kroczę mężczyzny, ale nie sprecyzował swego życznia. Być może uznał, że równie zabawnym będzie, jeśli kobieta wbije go gdziekolwiek.*
*niewolnica bez słowa sprzeciwu wyjęła z handlarza, a może raczej trzeba było rzec byłego handlarza pręt, po czym skierowała go troszkę niżej i wbiła tuż nad przyrodzeniem. Nie była pewna, czy wydający jej polecenie mężczyzna byłby zadowolony, gdyby uszkodziła penisa handlarza.*
*handlarz tylko jęknął, gdy niewolnica wykonała polecenie drowa, a w jego oczach pojawiły się łzy bólu.*
Nie krzyczy. *Z wyraźnym niesmakiem odezwał się jeden z żołnierzy. Drugi dodał.* Niech więc już nigdy nie zakrzyknie. *To rzekłszy zanurkował w kredensie w poszukiwaniu czegoś co zwali językotrzymaczem. A w tym wypadku miało zostać wykorzystane do odcięcia jęzora milkliwemu samcowi.*
Teraz pokręć, a nuż najdzie go ochota na mówienie. *Dowódca nie krył wesołości jaką wywołały łzy handlarza oraz działania niewolnicy.*
*niewolnica słysząc polecenie posłusznie zaczęła kręcić prętem w miejscu, gdzie wbiła pręt. Widać było, iż jest bardzo posłuszna i wykona każde polecenie właściciela. Na szyi błyszczała jej obroża, która zniewalała jej magiczną moc.*
To boli. *krzyknął handlarz, gdy poczuł, jak niewolnica kręci prętem. Widać było, iż bardzo go to boli, więc pewnie w końcu przestanie się hamować z krzyczeniem. Cały czas w oczach miał łzy.*
*Ktoś mądry powiedział szukajcie a znajdziecie... Toteż poszukujący drow znalazł w końcu odpowiednie narzędzie i z nim w wyciągniętej dłoni począł się zbliżać do handlarza. Dowódca zaś nie kazał dziewczynie przerywać być może pragnął sprawdzić ile wytrzyma pochwycony samiec.*
*skoro mężczyzna nie dał jej polecenia, by przestała, nadal kręciła prętem. Nie przejmowała się, czy zrobi handlarzowi większą krzywdę. W końcu to nie do niego należała, więc nie bała się jego złości.*
*handlarz jeszcze kilkakrotnie krzyknął czując, jak niewolnica porusza prętem, po czym stracił przytomność.*
*Przewodzący grupie samiec powstrzymał go jednak. Najwyraźniej doszedł do wniosku, że za chwilę mogą przekroczyć własne kompetencję, toteż rzucił tylko w jego stronę.* Idź do Wieży dowiedz się, czy Opiekunka wróciła... A jeśli wróciła czy zechce wydać rozkazy co dalej z tym rothe. *Najpewniej chodziło mu o ludzką kobietę... Wolny do tej pory samiec skinięciem i regulaminowym strzeleniem obcasami potwierdził przyjęcie rozkazu a potem dość szybkim krokiem odmaszerował we wskazanym kierunku... Drugi żołdak z niesmakiem patrzył to na nieprzytomnego handlarza to na instrument trzymany w dłoni... Sprawiał przy tym wrażenie mocno zniesmaczonego nietrwałością ludzkiego samca.*
*niewolnica lekko podniosła głowę, po czym na kolanach podeszła do mężczyzny, który wcześniej się odezwał. Nie była pewna, czy powinna nadal kręcić prętem, skoro handlarz zemdlał. Po chwili usiadła przy nodze mężczyzny jak pies i cicho szczeknęła dając mu do zrozumienia, iż jest przy nim i czeka na jego kolejny rozkaz. Chyba wcześniej była szkolona na psa i stąd ta obroża, którą miała na szyi.*
*Przywódca żołnierzy nawet jeśli był zdumiony zachowaniem ludzkiej dziewoi nie dał tego po sobie poznać. Nawet nie raczył spojrzeć w jej kierunku. Zastygł w bezruchu, a o tym, iż jest żywą istotą świadczył jedynie równomierny oddech.*
*Spokojnie jak pies siedziała przy nodze mężczyzny czekając na dalsze polecenie lub na wiadomość, iż mają ją gdzieś przenieść. W końcu była posłuszną niewolnicą, więc nie miała zamiaru odzywać się bez pozwolenia właściciela lub innego mieszkańca tej twierdzy.*
*Wysłany wcześniej żołnierz powrócił. Tu też zasalutował, jednak jakby mniej sprężyście i zameldował.* Opiekunka życzy sobie, aby dostarczyć dziewkę do Sali Audiencyjnej a tego tam... *Tu niedbale machnął w kierunku omdlałego handlarza.* ...do Lochów. *Dowódca zmarszczył brwi a potem zawrzasnął.* To czego stoicie? Zdjąć to ścierwo i zawlec do Lochu! *Kopnął dziewczynę na tyle mocno by zwrócić jej uwagę.* Wstawaj! Idziesz ze mną!
//Naai aktywuję Twoje konto. Pójdziesz za żołnierzem.//
*gdy tylko mężczyzna ją kopnął, od razu lekko podniosła głowę spoglądając nieco wyżej troszkę zdziwiona. Widać było, iż nie rozumiała, za co dostała to kopnięcie. Gdy jednak usłyszała, iż ma stać i iść za drowem, od razu wykonała jego polecenie, ale głowę cały czas miała nisko spuszczoną.*
*Żołnierze w tym czasie zdjęli wiszącego handlarza i nie patyczkując się pochwycili go, tak by sprawić mu jak najwięcej bólu. Dowódca zaś z jedynym bagażem w postaci niewolnicy, ta jednak przemieszczała się sama, skierował się ku drzwiom. Podwładni również zmierzali w tamtym kierunku.*
*szła spokojnie na stopach tuż za drowem, który kazał jej wyjść z pomieszczenia. Była troszkę niepewna, co ją może spotkać, ale wiedziała, że jest tylko niewolnicą, więc obiecała sobie, że będzie posłuszna.*