ďťż

Kamizelka ochronna, "żółw"...

Baza znalezionych fraz

Futbolin

Co preferujecie? Co odradzacie i dlaczego? Wszystko o tym, co chroni nasz kręgosłup, głowę, narządy wewnętrzne itp. (Można zaznaczyć 2 odpowiedzi)

jak coś mi nie wyszło to sorry


tak jak pisałam jeżdzę bez, ale jeżeli kiedykolwiek rodzice mieliby mi kupić coś co osłania kręgosłup, to na pewno wzięłabym żółwia
Kilka lat temu zaopatrzyłam się zarówno w kask ( całkiem niezły Horki -polecam) jak i kamizelkę( tattini chyba...)...nie wiem czy to typ żółwia, aczkolwiek jak już się we wszystko "zapakuję" to tak...jestem trochę do żówia podobna.

W lato niestety jeździ się w tej zbroi strasznie, ale przyznaję, że nie raz mi uratowała grzbiet jak się w terenie leciało:P
mika3000, żółw wygląda w ten sposób




Dzięki...za wyjaśnienie:) tak przypuszczalam, bo kumpel ma taki sam na motor.
Oglądałam ostatnio kamizelki i ich ciężar mnie dobił Jak sobie pomyślałam, że mam mieć to na sobie i jeszcze jeździć Ale i tak być może kiedyś się zaopatrzę... Albo w żółwika
fakt, ze to na pewno dużo bezpieczniejsze, ale nie wyobrażam sobei z tym lata. Ja normalnie prawie mdleję z przegrzania ubrana naprawdę lekko, a co dopiero z takim pancerzem. Ciekawe czy na kimś to przegrzanie skończyło się kiedyś źle? Dla mnie fraczek tak się skończył (ponad 30 stopni, jedyna L była na styl, a mój koń nie mógł jeszcze iść na P, leżałam potem 2 tygodnie). Więc jak ktoś źle znosi jakąkolwiek temperaturę wyższą, ogólnie gdy termoregulacja szwankuje, to trzeba uważać sądzę.
Deya, zgadzam się co do wysokich temperatur...
a poza tym, to jest ryzyko tak wielu różnych urazów,że musielibyśmy chodzić cali opancerzeni ,a tak naprawdę jedyne co nam zagwarantuje bezpieczeństwo-i to że nie spadniemy, to tylko to,jak nie wsiądziemy na konia... oczywiście,kręgosłup jest ważny,bardzo ważny,ale mnie jakoś kamizelki i wszelkie "żółwiki" jakos nie bardzo przekonają...
no rzeczywiście jest w kamizelce gorąco - ja jeżdżę w kamizelce o standardzie BETA2000 filetowej (najwyższy). ponieważ jednak jeżdżę amatorsko (czy jak kto woli - rekreacyjnie) polecam kompromis. na maneżu zwykle kask wystarcza - wiadomo: teren ogrodzony, podłoże miękkie. ja jeżdżę już 20 lat więc nabrałam tez pewnych umiejętności spadania - już nie lecę jak worek. No i najważniejsze: zwykle jest szansa, że ktoś cię znajdzie i pozbiera. kask i kamizelkę zakładam na wycieczki do lasu.

jakiś czas temu przydarzyła mi się przygoda, która mnie ugruntowała w przekonaniu jak bardzo taki sprzęt jest potrzebny: wyjechał na mnie samochód w lesie (terenowy z jakichś krzaków, na czołowe, kiedy byłyśmy w pełnym galopie). ja widziałam oczami wyobraźni jak przelatuję jak pocisk (głową do przodu) przez przednią szybę i wypadam z tyłu. koń na szczęście się nie zatrzymał i uciekł w bok a ja się z nią zdołałam zabrać. skończyło się na podrapanej twarzy. tym razem.

nie ignorujmy tematu bezpieczeństwa. ale też zachowajmy umiar. oczywiście żadna kamizelka i żaden kask nie daje pewności - ale na prawdę zwiększa szanse.

wśród moich przyjaciół i znajomych kilka wypadków skończyło się źle: dwa śmiertelne (jeden na maneżu!) i jeden wózek.

oczywiście samochodowych było pewnie więcej - i nie chodzi o to, żeby zacząć się bać. ale trzeba świadomie określać ryzyko.

czy nie zauważyliście takiej prawidłowości, że im bardziej doświadczony jeździec tym bardziej dba o to, żeby mieć na głowie przynajmniej toczek? nie mówiąc o pozostałym sprzęcie.

na prawdę jeszcze niedawno uważałam, że toczek to jakaś drętwa sprawa i w ogóle "ja to sie nie boję". a potem okazało się, że lepsi ode mnie nie chodzą. no i teraz już się boję w dobrym tego słowa znaczeniu.

tymczasem statystyka z tej ankiety jest przerażająca: ponad 1/3 jeźdźców nie chroni głowy!!!! tego należy się bać.
ksiezniczkaAnna, oczywiście,że o bezpieczeństwo trzeba dbać, i chyba masz rację pisząc,że im bardziej doświadczony jeździec tym bardziej dba o kask/toczek...ale co do ochrony głowy to jak dla mnie nie podlega to nawet dyskusji, ona po prostu powinna byc i tyle... nie wiem jak inni,ale ja spadając ( mam na myśli takie upadki,gdzie się naprawdę spada-leci,a nie ześlizgnięcia się itp) w większości uderzałam też głową i wole nie myśleć co by było,gdybym na tej głowie nic nie miała...
Wystarczy pojechać na ZOO w skokach, gdzie połowa seniorów rozpręża się bez kasku, tak więc z tym im lepiej się jeździ tym częściej kask na głowie bym się kłóciła. Widzę, że bezkaskowcy wolą pozostać anonimowi, ale ja się ujawnię, kask zakładam sporadycznie, na skoki, a że one teraz zdarzają się rzadko, to ostatni raz ochronę głowy miałam na sobie w październiku na zawodach. W tereny raczej nie jeżdżę, ale jak już jadę, to kask zakładam.

Nie chcę się tu chwalić, że taki kozak jestem, ale taka jest rzeczywistość po prostu. W upalne dni kask to dla mnie taka mordęga jak dla Deyi kamizelka, poza tym w grę wchodzi czyste lenistwo.
Prawda jest taka, że każdy z Nas ma swój rozum i niech się nim posługuje.
Jeżeli ktoś nie zakłada kasku, to na własną odpowiedzialność i tyle. Jasne, bezpieczniej jest jeździć w kasku i całym tym osprzątowaniu, ale sama też się muszę przyznać że niejednokrotnie unikam mojej zbroi jak ognia. Kasku też zdarzało mi się nie zakładać, do czasu kiedy koń mi się spłoszył i poszedł w długą a ja dostałam gałęziorem w łep, bo tego to gałęzią nie można było nazwać.
Aleee...robiłam to na własne ryzyko.

Sądzę jednak, że do 18 lat to powinien być przymus posiadania kasku, bo jakby nie patrzeć odpowiadają za dziecko rodzice.
tak samo jak przerażają mnie czasem agro-gospodarstwa czy szkółki, gdzie ludzie są puszczani bez toczków, jak oni niejednokrotnie pierwszy raz na koni siedzą!

Raz miałam przyjemność obcowania z dwiema "laseczkami" które u nas to nie wiem czego szukały, albo z ktorej autostrady zabłądziły...ale wyglądały tak :

bikini, klapeczki na obcasie, pół tony biżuterii i perfumy, które czuć było kilometr za nimi...o tapecie nie wspominając...i one chcą teraz jeździć konno i chcą w teren...
Już nie chciałam być niegrzeczna i spytać się czy napewno chodzi im o konie czteronożne...

No masakra.oddelegowałyśmy je z kumpelą z kwitkiem i powiedziałysmy że jak chcą jeździć, to niech się odstroją i przyjdą normalnie.i polecamy małą ilość lakieru do włosów bo i tak im się fryzura popsuje pod kaskiem.

Nie oszukujmy się ,że jedziectwo jest urazowym sportem i podstawowe zasady bezpieczeństwa w tym odziez ochronna powinny być przestrzegane bezwzględnie w pewnych sytuacjach.

bikini, klapeczki na obcasie, pół tony biżuterii i perfumy, które czuć było kilometr za nimi...o tapecie nie wspominając...i one chcą teraz jeździć konno i chcą w teren...
Już nie chciałam być niegrzeczna i spytać się czy napewno chodzi im o konie czteronożne...

No masakra.oddelegowałyśmy je z kumpelą z kwitkiem i powiedziałysmy że jak chcą jeździć, to niech się odstroją i przyjdą normalnie.i polecamy małą ilość lakieru do włosów bo i tak im się fryzura popsuje pod kaskiem.

Zgodzę się jeśli chodzi o bikini i klapeczki na obcasie, bo ciężko w tym jeździć. A że ma pół tony biżuterii- jej ryzyko, bo w gruncie rzeczy powinno się ściągać. Perfumy i makijaż- też ich sprawa, bo to nie zmienia faktu czy ktoś umie jeździć i czy robi to z głową. Tak więc mi to tam lotto, niech sobie chodzą jak chcą, ważne żeby umiały się zachować przy koniach i nie stwarzały dodatkowych zagrożeń Strojem i wyglądem nie zmieni się tak naprawdę niczego. Znam osoby, które nawet z tipsami świetnie sobie radziły przy koniach. A te które nie stroiły się zachowywały się gorzej od "tipsowych". Nie ma reguł, lepiej nie oceniać ludzi po wyglądzie

Ja zawsze mam kask na głowie, w razie W. Wszystko się może zdarzyć
Nie popadajmy w skrajność, biżuterii może nie noszę, ale lakieru mam na głowie więcej niż włosów Czy na koniach dobrze jeździć mogą tylko osoby, które się nie malują, nie układają włosów, i na co dzień chodzą w ubrane jak do stajni?
Akurat te dziewczyny to rozumiem, bo strój do jazdy niepewny, ale mi się zdarzyło wsiąść na konia w kozakach i dżinsach, bo znajoma prosiła, z tym, że to były trzy minuty na końskim grzbiecie, w celu sprawdzenia, czy mnie będzie ciągnął na drągach.

A na zawodach, prawie, że od razu po zejściu z konia, pędem do łazienki, żeby poprawić urodę, bo a nóż spotkam tam miłość życia

Co do samego kasku i bezpieczeństwa, to jeśli ktoś ma własnego konia, jeździ sam sobie, i ma skończone te osiemnaście lat, to mi nie przeszkadza, że jeździ bez kasku. Jego sprawa, nic mi do tego. Z tym trochę jak z kaskiem na rower, też dużo się może zdarzyć, zwłaszcza przy przejażdżce po ulicach, a kask ma na głowie 1/4 rowerzystów.
No zgadzam się i nie chciałam tutaj nikogo ze względu na wygląd dyskfalifikować...więc ta biżuteria i make-up był tu raczej...hm...dopełnieniem tej wersji basic - klapeczki na obcasie i bikini. więc się nie denerwujcie na mnie;)

( Te lasencja akurat znałam i one niestety jak wyglądały takie i miały pojęcie o koniach:/ i przyszły do nas ze względu na fajnego trenera:/)
Nie w tym rzecz.

W przesłaniu, raczej mi chodziło o jakiś...brak...odpowiedzialności z ich strony? i zachowanie, jakby znalazły się tam...przez przypadek.
Tym bardziej, że przecież gdybyśmy je puściły bez kasku w teren i przystały na taki strój, a coś by się im stało...to wiadomo że dostałoby się nam po tyłkach:/ nie mam racji?

Może mówię tu trochę zawile, ale chodzi mi mniej więcej o to, że ludzie często nie są świadomi że Koń, to też istota żywa i ma swój rozum i swoje pomysły. dla bezpieczeństwa, warto więc zadbać o podstawy...bo głowa...hm...no cóż...trudno ją czasem poskładać w jeden kawałek.

A tacy, którzy to myślą że są super jeźdźcami i chcą "konika" bo jest niedaleko ładny lasek i jadą bez kasku...to chyba trochę...głupota...

Dobra Omlecik, madziadur Wy umiecie jeździć...ale są tacy, którzy mają większe prawdopodobieństwo zlecenia z konia...i mnie trochę martwi to że takie osoby mają gdzieś bezpieczeństwo.
Pojęcie "umieć jeździć" jest względne
dla mnie kask jest obowiązkowy szczególnie w szkółkach, nawet jeśli ktoś jeździ naprawdę dobrze, bo przecież są tacy, ale tam cała odpowiedzialność spada na instruktora, który powinien pilnować, żeby ta ochrona na głowie była. Ale tez nie byle jaka, jak gdzie nie gdzie, kiedy to toczki lata świetności mają za sobą, i stwarzają większe zagrożenie w razie upadku niż ich brak. Poza tym dzieci, mnie przeraża widok brzdąca bez kasku, bo on na szetlandziku sobie jeździ, więc co mu się stać może.

Ja miałam zawsze to szczęście, że podczas tych najgroźniejszych wypadków kask na łepetynie miałam, i może przez to jakoś ten kask mi nie leży, poza tym, wstyd się przyznać, nawet nie wiem gdzie on się teraz znajduję

Dobra Omlecik, madziadur Wy umiecie jeździć...ale są tacy, którzy mają większe prawdopodobieństwo zlecenia z konia...i mnie trochę martwi to że takie osoby mają gdzieś bezpieczeństwo.
podpisuję się w tej kwestii pod Omletem :

I jednemu i drugiemu z Was przytakuje bo mniej więcej mnie o to samo chodziło, tylko jak widać ja to opisałam na ...okrętkę...

madziadur, a Ty z tym złamaniem nogi...to żeś trafiła prawie w sedno...ostatnio stałam na światłach i facet mi w tył auta wjechał...niby nic się nie stało...a tymczasem mam pęknięty kręgosłup i uszkodzone kolano:/

O bezpieczeństwo jednak, tak czy tak, warto zadbać:)
Mnie się np. przydało to całe omundurowanie jak trenowałyśmy Młodziki...o...to kamizelka okazała się...wręcz zbawieniem!
zabijały się na koniach nie takie jak my kozaki. Bardzo nie lubię kasku/toczka, ale to kwestia przyzwyczajenia. Zimą cieplej, latem też Ale za dużo wypadków już widziałam i słyszałam, aby nie uważać. Toczek kilka razy naprawdę mnie uratował. Kiedyś lecialam jak gruszka ale lekko, teraz jak już lecę to strasznie urazowo...

Najlepiej jednak minimalizowac bezpieczeństwo w każdej sytuacji - w granicach zdrowego rozsądku (różnie pojmowanego jednak). Czasem mnie kusi, aby na zwykłą jazdę nie zakładać nic, ale jak pisze, po paru widokach zmieniły się moje priorytety Ale do kamizelki nic mnie nie przekona, bo temperatura już raz mnie uszkodziła i nie chcę się tak załatwić ponownie... ale także po prostu chcę się czuć dobrze na jeździe a nie jak na granicy omdlenia. Kask nie jest aż tak grzejący dla mnie..
fajna stronka
http://www.beta-uk.org/Safety/ProtectStandard.asp
edzia 69 wystarczy w google wrzucić zaraz zabieram sie do lektury
najbardziej lubię sformułowania "na własne ryzyko". co to w ogóle znaczy? że nie masz bliskich i przyjaciół, którzy będą konsekwencje tego ryzyka ponosić?

jeździectwo to BARDZO urazowy sport. nie tylko dla koni. nie tylko w sporcie. i trzeba sobie z tego zdawać sprawę.

jestem w tej chwili zaciekłą orędowniczką kasków. i do kamizelek też będę próbowała przekonywać.

bo np. jeśli chodzi o temperaturę - jeśli jeździ się w upał to pamiętaj, że oprócz ciebie na tym upalę biega jeszcze... koń. może warto zmienić pory przejażdżek/treningów? latem polecam do godziny 9 rano - jest super. jeszcze chłodniej i nie ma much. albo wieczorem. podobnie - tylko powietrze trochę bardziej zużyte ;D.

poza tym mnie też nie chodzi o reżim bezwzględności. tylko rozsądek. przecież jak się jeździ od lat, startuje, trenuje i rozpręża przed zawodami zwykle na maneżu w warunkach kontrolowanych) to zawodnik zwykle sobie z takimi ewentualnymi upadkami poradzi. (zresztą jaki upadek może spowodować nierozprężony koń? koń, podobnie jak człowiek jest tym "groźniejszy" im bardziej jest wyćwiczony, elastyczny i silny. to trochę tak jak z karate. oczywiście kopniesz z miejsca. ale po rozgrzewce kopniesz znacznie lepiej i niebezpieczniej).

każdy z nas ma swoją głowę i zwój rozsądek. i każdy powinien ryzykiem zarządzać. ale wprowadzanie zwyczajów dbania o bezpieczeństwo jest chyba bardzo potrzebne.

ile razy widzę jak wyjeżdżają ludzie ze stajni na samotne wyprawy (ja właściwie ciągle). żeby się czasami ze zwykłej troski zapytać ile planujesz jeździć? nie dlatego, żeby szpiegować, tylko jak nie wróci to może trzeba zadzwonić, sprawdzić czy wszystko w porządku. czasami trzeba pojechać i poszukać. nawet jak pojechał w kasku i kamizelce umie świetnie jeździć ;D.

najbardziej lubię sformułowania "na własne ryzyko". co to w ogóle znaczy? że nie masz bliskich i przyjaciół, którzy będą konsekwencje tego ryzyka ponosić?
Jasne, że tak (chociaż nie wszyscy mają bliskich ), ale chodzi raczej, że to jest NASZE zdrowie i NASZE życie. Jak ktoś ryzykuje przez głupotę to jego sprawa.


bo np. jeśli chodzi o temperaturę - jeśli jeździ się w upał to pamiętaj, że oprócz ciebie na tym upalę biega jeszcze... koń. może warto zmienić pory przejażdżek/treningów? latem polecam do godziny 9 rano - jest super. jeszcze chłodniej i nie ma much. albo wieczorem. podobnie - tylko powietrze trochę bardziej zużyte ;D.

Mając treningi nie mogłam wybierać za nadto pór, poza tym na zawodach to też nie jest zależne ode mnie. Dla mojego własnego zdrowia jak jeżdże w domu, to wybieram inne.

Sądze, ze taka sytuacja nie jest odosobniona.

Sądzę jednak, że do 18 lat to powinien być przymus posiadania kasku,
Myślę że to nie powinnien być przymus tylko obowiązek, bo przecież na zawody bez kaksu nie pojedziesz.
Co do ochrony kręgosłupa, w szczególności jeśli chodzi o juniorów to oni powinni (ale nie muszą) mieć kamizelkę ochronną bo są jeszcze mało doświadczeni. Kmizelka chroni nasz kręgosłup w czasie upadku, a przecież nie wiemy co może stać się teraz lub później. Z tego co pamiętam to na ogólnopolskich zawodach dla juniorów, są obowiązkowe kamizelki ochronne.
Podobno w niektórych ośrodkach w Austrii dzieciaki mają mieć obowiązkowo kamizelki, albo żółwie

Z tego co pamiętam to na ogólnopolskich zawodach dla juniorów, są obowiązkowe kamizelki ochronne.
Nie są. Przynajmniej dla juniorów startujących w ZOO dużych koni, nie mam pojęcia jak to wygląda w kucach.
hej,
co z tym żółwiem w końcu?fajny czy nie?planuje kupić bo,zawsze jak już lece to na plecy i w dragi.Potem plecy mam całe sine.Chciałabym wiedziec czy wygodny i zdaje egzamin

nie mam pojęcia jak to wygląda w kucach.
ale chyba w kucach są obowiązkowe kamizelki ochronne.
są obowiązkowe .