ďťż

Ograniczanie użytkowania prywatnego konia

Baza znalezionych fraz

Futbolin

Witam!

Mam ogromny problem, nie spotkałam się nigdy wcześniej z takim zachowaniem.
A mianowicie: miesiąc temu przeniosłam swojego konia do innego pensjonatu, nie miałam żadnych problemów dopóki nie zaprosiłam koleżanki na jazdę (na moim koniu).
Właścicielka stajni wygoniła mojego gościa, argumentując:
-"na konia może wsiadać wyłącznie właściciel"
-"nie prowadzimy tu rekreacji, to stajnia sportowa"
-"niszczy się podłoże na hali"

Mam wrażenie, że coś tu nie gra, coś jest nie tak. Przecież nie może być tak, że nie mogę na WŁASNYM koniu pooprowadzać znajomej, to ograniczanie moich praw własności. Natomiast z drugiej strony właściciel pensjonatu jest właścicielem i do zasad trzeba się stosować. Mam konia od 9 lat i nie spotkałam się z taką zasadą nigdy wcześniej.

Dodam jeszcze, że na pytanie czy czy ktoś z mojej rodziny też nie mógłby wsiąść na MOJEGO konia usłyszałam odpowiedź - NIE!

Proszę o poradę czy w innych pensjonatach coś takiego funkcjonuje, czy może funkcjonować, może jakieś porady prawne.
Z góry dziękuję za pomoc


Właściciel stajni określa zasady, ale każdy normalny człowiek rozpocząłby na ten temat rozmowę przedstawiając jakieś normalne argumenty. Spotkałam się z czymś takim ale w stajni rekreacyjnej, właściciel obawiał się że straci w ten sposób klientów jest to jakiś argument( choć dla mnie jest to bzdura ) argumenty które przedstawiła właścicielka w "twojej" stajni są bez sensu, chyba że np. płacisz dodatkowo za użytkowanie hali ale to bez znaczenia, poprostu oplacasz i tyle. Przedstaw jej swoje odczucia a jesli nie bedzie chciała cie wysluchac to powiedz jej że poszukasz sobie miejsca tam gdzie będziesz mogła robić ze swoim koniem co uważasz za stosowne.
Wybacz, ale... właścicielka stajni ma nierówno pod sufitem.
Takie zachowanie świadczy o jej wybujałych wyobrażeniach własnej stajni, a przy okazji pewnie jeszcze o wrednym charakterze lubującym się we włażeniu ludziom z butami w życie. Spotkałam się z ograniczeniem dostępu do padoków["od 12-20 moje konie, wasze od 7-12 i nie, nie wypuszczę wam koni na cały dzień"], z ograniczeniem dostępu do hali, kiedy po prostu była zajęta [pensjonariusze nie mogli wjechać na halę, ponieważ był trening/ktoś inny "wykupił" halę na godzinę, z ograniczeniem dostępu do przeszkód ["bo to było drogie, a dzisiaj pada, będzie mokre"], ograniczeniem dostępu do samego pensjonatu ["stajnia dla pensjonariuszy od godz 14 - 20, wcześniej jest tam rekreacja+sport"], ja sama mam ograniczenie dostępu do jednej ujeżdżalni w godzinach rekreacji [bądź hali, jeśli ta rekreacja jeździ na hali] i podejrzewam, że w wielu większych stajniach są tego typu ograniczenia, większe lub mniejsze i ja je doskonale rozumiem, ale nigdy nie zrozumiem tego typu insynuacji właściciela...
Jestem jeszcze w stanie zrozumieć jakieś "ale" co do prowadzenia rekreacji na własnym koniu w momencie, kiedy właściciel też ma rekreację i po prostu wolałby zakasować za Twoją koleżankę u siebie,a nie patrzeć, jak 25 zł nauki ucieka mu ponieważ Ty prowadzisz taką rekreację, ale.... z drugiej jednak strony, kij właścicielowi do tego, co Ty robisz z własnym koniem. O ile nie działasz na szkodę właściciela - nie niszczysz przeszkód, sprzątasz za sobą, nie podbierasz tam siana, owsa i robisz wszystko zgodnie z umową to przecież właściciel nie powinien się czepiać, kogo sobie tam wsadzasz na własnego konia.
Dobra, tyle biadolenia

Podpisywałaś umowę z gościówą? Było napisane w tej umowie o takich sprawach? Tak czy siak, musiałabyś z babą porozmawiać, tylko postawić się bardziej jako poszkodowana, niże jako ktoś dochodzący swoich praw ponieważ baba może Cię zwyczajnie wyrzucić. :/
dzięki za odpowiedzi

ograniczenia inne oczywiście znam, są bardziej i mniej mądre, ale powiedzmy zawsze mają komuś służyć
natomiast wg mnie żadna różnica czy na koniu siedzę ja czy ktokolwiek inny - podłoże niszczy się jednakowo, czas, sprzęt, miejsce wykorzystywane są w takim samym stopniu

a tak swoją drogą to koń zawsze na siebie "dorabiał", w tej chwili z powodu zaistniałej sytuacji nie mam takiej możliwości i rozważam zmianę miejsca
i czy to się temu człowiekowi opłaca? lepiej wprowadzać dziwne ograniczenia, nie mające nic wspólnego z rzeczywistością, niż dostawać 1000zł do ręki co miesiąc bez marudzenia ??


dressage0, masz prawo użytkować swojego konia jak Ci się żywnie podoba o ile nie masz jakiś dziwnych zapisów zabraniających tego w umowie pensjonatowej.

Mam konia na pensjonacie, prowadzę znajomym naukę jazdy na moim koniu, czasem ktoś z rekreantów wsiada na mojego konia na chwilę by zobaczyć jak się siedzi w siodle westowym i nikt nie robi z tego problemu. Mimo iż za pensjonat płacę sporo mniej niż Ty a w naszej stajni jest prowadzona rekreacja, sport, itp.

Z hali korzystać mogę zawsze. Oczywiście kiedy śmiga tam rekreacja zawsze pytam się czy nie będę przeszkadzać, inna sprawa że dopasowuję wtedy trening do tego co się na hali dzieje. Nie będe trenować skoków czy dzikich galopów gdy jeżdżą ludzie dopiero co po lonży i ledwo panują nad koniem. Podobnie jest z jadą na ujeżdżalni czy parkurze. Staram się szanować to że śa tam również inni jeźdźcy i nie przeszkadzac, licząc na to że i oni uszanują moje prawo do korzystania z obiektu (z tym to rożnie bywa )

Dziwnym wydaje mi się to co usłyszałaś od właściciela. Komuś się z lekka w głowie poprzewracało.

BTW co to za stajni bo widzę żeś z Wawy?
Ehh.. mentalność ludzi.. są ludzie źli, ale są również tacy, którzy nie potrafią właściwie się wyrazić ale chcą dobrze.

Podstawowe pytania:
-ile masz lat?
-masz kurs instruktorski?

Sama wynajmuję boksy i nie podobałoby mi się aby do jednego konia przychodziły różne osoby, osoby obce. Ale w tym celu zawsze robi się dodatkowe punkty w umowie, o podnajmowaniu zwierzaka osobom trzecim. Chodzi tu tylko o jako takie uszanowanie terenu i choćby minimalnej prywatności osoby u której się wynajmuje boks.

Nie staję w obronie tej kobiety.. więc niech w was krew się nie burzy.. Prawda jest taka, że medal ma ZAWSZE dwie strony.. Znamy relację tylko jednej strony.

Druga sprawa - hala. Jeżeli prowadziłaś koleżankę na lonży tj. po kole.. To każdy kto ma na głowie pielęgnacje podłoża, wie że nic tak nie niszczy podłoża tak jak lonżowanie. Niestety..

ogólnie rzecz biorąc takie sprawy reguluje umowa.. niech ta Pani pokaże odpowiedni punkt.. w umowie lub regulaminie stajni.. jeżeli czegoś takiego nie ma.. to sprawa jest prosta..
wg mnie czym innym jest prowadzenie na swoim koniu rekreacji ( po pierwsze, warto mieć na to zgodę właściciela, po drugie, hm... może jednak założoną działalność, bo tak to trochę nie po bożemu, że ktos płaci ZUS-y, podatki i inne gluty, a my sobie prowadzimy jazdy ), a czym innym wsadzenie na swojego konia znajomej czy kogos z rodziny. Od tego, to sorry, właścielowi stajni wara. w stajni, w której obecnie mam konia, nie mogłabym "dorabiać" rekreacją, ale właścicielka słowa nie powie jak jeździ moja siostra.
Niemniej istotna rzeczą jest taki ogolny układ - zeby nie wprowadzac rodzinki na kółka, jak w hali jest trening sportowy, czy llonzować młodego konia, gdy prowadzone sa np. zajecia z hipo (oczywiście na tym samym placu). Ale, jak napisano powyzej, to wszystko kwestia umowy.
O, KarlaHeroina uwzględniła tu jeszcze jeden punkt o którym ja... zapomniałam
Będąc właścicielem pensjonatu też nie chciałabym, by po mojej stajni pałętały się jakieś przypadkowe osoby nie będące ani właścicielami koni, ani osobami upoważnionymi do użytkowania prywatnych koni. To mi się na przykład podobało w poprzedniej stajni, gdzie trzymałam konia - stajnia bez rekreacji, wstęp tam mieli tylko właściciele koni + znajomi, ale nie w liczbie 10 dzieciaków biegających po stajni. Osoba postronna w zasadzie nie miała tam wstępu. To mnie też zawsze denerwowało w stajnia gdzie jest pensjonat i rekreacja, bo ta rekreacja to zazwyczaj tłumy rodziców i dzieciaków, pałętających się po stajni jak smród po gaciach i denerwujących swoją obecnością. O próbach głaskania, karmienia i innych takich już nie wspominam...
Myślę, że właścicielka nie powinna się czepiać, jeśli koleżanka przychodzi z Tobą-właścicielem konia, jest obecna w stajni z Tobą albo jest "upoważniona", że w te i te dnie będzie do konia przychodzić ona.:) Samowolnemu przyłażeniu do stajni hordy koleżanek "od tej pani do tego konika" też powiedziałabym "nie".

Może właścicielce pensjonatu o takie coś nawet chodziło, ale nie potrafiła tego wytłumaczyć, tylko zrobiła aferę i z siebie złą heterę, która z jakichś dziwacznych powodów sugeruje jak właściciel ma użytkować swojego konia.;)

-masz kurs instruktorski?
a co to sie ma do sprawy?


KarlaHeroina napisał/a:
. To każdy kto ma na głowie pielęgnacje podłoża, wie że nic tak nie niszczy podłoża tak jak lonżowanie. Niestety..

Wiec nie lonżujmy swoich koni w ogóle...


jak dla mnie to w stajni za 1000 zł powinien byc lonzownik. Tak jakos mi się wydaje. .

niemniej zarówno właściciele mają pewne "odchyły" i w wielu przypadkach traktuja prowadzenie hotelu jak łaskę bożą, za którą płacić i dziękować na kolanach winnismy,
ale i hotelowicze przesadzają, uważając, że ich koń i oni to pępek świata. prawda jak zwykle leży po środku .
Widzę, że koleżance Artanis brak wyobraźni.
Ja osobiście nie chciałabym, żeby np. moim dzieckiem zajmował się ktoś bez uprawnień.
Sama właścicielka konia jest młodziutka i nie zdaje sobie być może sprawy z konsekwencji.

Po coś te kursy ludzie robią (pewnie aby ściągnąć z nas kase )
i z jakiejś przyczyny w każdym szanującym się ośrodku osoba bez uprawnień nie może nawet się zbliżyć do konia i jeźdźca.

Przynajmniej wiadomo, że ten kto ukończył kurs zna podstawy jeździectwa, pierwszej pomocy itp spraw..
Różnie to bywa.. ale nawet na najsłabszym kursie te tematy są.

Więc w zasadzie posiadanie uprawnień nie jest tak zupełnie bez znaczenia.

No i być może właścicielka czuje się odpowiedzialna za 21latke, która kogoś sadza na konia. Koń to nie rower-nawet najspokojniejszym się zdarzają "wpadki".
KarlaHeroina, zapewne "koleżance Artanis " wyobraźni nie jest brak...
I zapewniam,że jest bardzo wielu instruktorów którzy wiedzą duzo mniej niż osoby tych uprawnień nie posiadające...Niestety w Polsce kursy instruktorskie wyglądają jak wyglądają i nie brak miejsc w których ma się uprawnienia za pieniądze, po prostu... I umiejętności jeździeckie wielkie g do tego mają...

dressage0, a co do twojego problemu, to nie wyobrażam sobie takiej sytuacji płacąc takie pieniądze za pensjonat, w ogóle brzmi to jak abstrakcja...porozmawiaj z właścicielką i jasno postaw swoje warunki,a najlepiej poszukaj innej stajni,gdzie mogłabyś się przenieś jakby instruktorka nie chciała się zgodzić na "Twoje warunki"...chyba,że nie chcesz konia przenosić,to postaraj się łagodniej porozmawiać
To mi przypomina jedną akcje z przed lat.
przyprowadziłam dziewczyne kuzyna żeby sobie wsiadła i ja oprowadziłam a póxniej podbiega do mnie właścicielka i się wytrząsa że jak chce się bawić w kursy jazdy to nie u niej bo to Ona prowadzi jazdy i jak chce ktos odemnie pojeździć to owszem ale na jej koniach za kase oczywiście
nie chodzi już o zarobek, tylko o sam fakt nie pozwolenia mi na wsadzanie na swojego konia kogoś innego niż ja

jeśli chodzi o lonżowanie (padło w którejś z wypowiedzi) to: 1.moja znajoma nawet na konia nie wsiadła 2.lonżownika nie ma

co do tego co to za stajnia to nie mam zamiaru tutaj tego pisać, bo nie w tym rzecz, chodziło mi tylko o przybliżenie sprawy i doświadczenia innych właścicieli z innych stajni

ahh i sprawa kursu... nie mam kursu (bo wg mnie to strata kasy) i mam 21 lat, ale w gruncie rzeczy nie wiem co to ma do TEJ sprawy o którą pytam


Ja osobiście nie chciałabym, żeby np. moim dzieckiem zajmował się ktoś bez uprawnień.
Sama właścicielka konia jest młodziutka i nie zdaje sobie być może sprawy z konsekwencji.


nie uczyłam nigdy dzieci, jestem zawodniczką, wszyscy którzy jeździli u mnie byli informowani o braku kursu, ale to tak tylko btw bo nie w tym rzecz

no w każdym razie dzięki za odpowiedzi, stwierdziłam, że dostosuję się do przepisu

Widzę, że koleżance Artanis brak wyobraźni.
Ja osobiście nie chciałabym, żeby np. moim dzieckiem zajmował się ktoś bez uprawnień.
Sama właścicielka konia jest młodziutka i nie zdaje sobie być może sprawy z konsekwencji.

Z moją wyobraźnią wszystko w pożądku, Obiś, już mnei wyprzedziła z wypowiedzią ale dodam jeszcze od siebie.

Z tymi uprawnieniami różnie bywa.. ja osobiście wolała bym, żeby moje dziecko uczył ktoś sprawdzony, nie koniecznie z papierami, bo znam nie jednego "instruktora" z papierami, który nie zna podstawowych zasad bezpieczeństwa (a jeśli miał na kursie, bo pewnie miał.. może nie uważał? jest przecież taka możliwość), a nie jeden papierkowy instruktor ma papiery, za dosłownie danie d...

Spotkałam instruktora, który nie umiał konia trzymać, osiodłać, posadzić jeźdzca.. czy chciała byś KarlaHeroina, by Twoje dziecko uczył ktoś taki?

Ja się przyznam nauczyłam nie jednego człowieka jeździć konno, papierów brak, byłam ubezpieczona i tfu tfu tfu.. nikomu się jeszcze nic nie stało.. i mam nadzieję, że nie ukarzą mnie za te słowa..

Ale o papierach i instruktorach nie ten temat, ale dodam, że dobija mnie taka dyskryminacja.. jeszcze rozumiem jak by do kursów były jakieś dopłaty, żeby każda kieszeń mogła sobie zrobić.. ale NIE musisz mieć 2000 w portwelu...

No i właśnie myślę, że założycielka tematu ma głowę na karku i wie z czym się jeździectwo je..
Przecież nie pisała, że jakąś "szkółkę" otwiera, tylko, że koleżankę na koniu chciała posadzić..
Czy, żeby posadzić kolezankę na koniu też wymagane są uprawnienia?

dressage0, ja tylko wspomniałam o takim przypadku gdzie też zakazano mi wsadzać kogo kolwiek na mojego konia gdzie dziewczyna była dorosła i byli moi rodzice...
Skoro sie dostosujesz to nie ma problemu ja bym tam dociekała sprawy o co chodzi bo dla mnie sprawa jest niezrozumiała
Dzizas....
1)

Vesna, jeżeli ktoś wsadza jakąś osobe na własnego konia żeby go np.poodprowadzać,to szanse,że się coś wydarzy jak napisałaś są minimalne, a po 2 to jeżeli dana osoba jest poinformowana o tym,że jego "nauczyciel" nie ma "papierka",to myślę,że powinna być to na tyle odpowiedzialna osoba,że będzie sobie z tego zdawała sprawę... i mówimy tu o prywatnym koniu i znajomej/rodzinie która chce wsiąść na chwilę i jest wielki problem, szkoda tylko,że w wielu szkółkach uczą dzieci...
a co do kursu instruktorskiego,to właśnie odbywa się pewien,gdzie mało brakowało a braliby "jak leci", umiejętności nie jednej osoby pozostawiają wiele do myślenia, nie mówiąc już o obyciu z koniem i podejściu do niego... i tak mimo wszystko gdybym miała do wyboru wolałabym jezdzić pod okiem kogoś,kto się zna, jest obyty,ma doświadczenie a papierka nie, niż kogoś,kto dobrze konia nie potrafi osiodłać, następnie trzeba mu tego konia trzymać żeby wsiadł,nie skacze w ogóle i pyta "jak się skacze" itd...
troche odbiegnę od tego właściwego tematu ale jeśli chodzi o podłoże na hali lub nawet na zewnątrz to słowo "niszczy się" jest troche bez sensu, w końcu do tego służy żeby po tym jeździć, lonżować i cokolwiek innego

niszczenie sie jest zatem naturalną koleją rzeczy, więc żaden to argument

jeżeli ktoś wsadza jakąś osobe na własnego konia żeby go np.poodprowadzać,to szanse,że się coś wydarzy jak napisałaś są minimalne, a po 2 to jeżeli dana osoba jest poinformowana o tym,że jego "nauczyciel" nie ma "papierka",to myślę,że powinna być to na tyle odpowiedzialna osoba,że będzie sobie z tego zdawała sprawę...
Takie rzeczy się najczęściej uzgadnia wcześniej i skoro mowa o prywatnych koniach i ich właścicielach prowadzących jazdy znajomym to nie jest to sytuacja aż tak rażąca jak "instruktor bez papierka" w ośrodku jeździeckim.


troche odbiegnę od tego właściwego tematu ale jeśli chodzi o podłoże na hali lub nawet na zewnątrz to słowo "niszczy się" jest troche bez sensu, w końcu do tego służy żeby po tym jeździć, lonżować i cokolwiek innego

niszczenie sie jest zatem naturalną koleją rzeczy, więc żaden to argument


zwłaszcza, że płacąc za hotel płacisz za owo "niszczenie". Wyliczenie kosztów hotelu zwykle bierze pod uwagę takie hity .
i niemniej uważam, że jak każą płacić 1000 PLN, to cos za to musi być - nie ma hali, są lonżowniki, albo i, i, a jak nie to super karmienie, albo sauna dla jeźdżców , no bo tak, to przepraszam, w stajni za 500 mam mieć to samo, co w takiej za 1000? (oczywiście w podobnym miejscu;). Zróżnicowanie cen winno swiadczyć o zróżnicwaniu jakości usługi. czyli duzo płacę, mam duzo do dyspozycji.
A mam pytanie gdyby coś się stało koleżance, koleżanka powiedzmy niepełnoletnia, dressage0 już tak, to czy właścicielka może za to oberwać? w końcu koń nie jej(właścicielki), koleżanka pod opieką osoby pełnoletniej.

Wydaje mi się, że rozniosłaby się zła opinia (ktoś źle powtórzy, nie napomknie o tym kto jak i co) o stajni a to już mogłoby właścicielce 'zaszkodzić'.
No i jak mogłoby to dotknąć samą dressage0?
Najgorszy z możliwych scenariuszy
Vesna, to tu mamy nieco rozbieżne zdanie... ja chciałabym żeby spoglądał na mnie z boku ktoś odpowiedzialny i z wiedzą,obojętnie czy z papierkiem czy bez... jeśli chodzi o naukę osób w jakiś miejscach "zorganizowanych",gdzie uczy się np.dzieci,to oczywiście,że powinien być tam instruktor z uprawnieniami, nie mniej wolałabym dać własne dziecko pod opiekę osoby bez uprawnień a z doświadczeniem i wyobraźnią, niż komuś kto ma papierek i niewiele w głowie, bo papierkiem bezpieczeństwa dziecku nikt nie zapewni...papierek to jedynie formalna strona medalu...

Droga Ambo 1000 złotych to naprawdę nie są wygórowane ceny jak na Warszawę. Gdyby to kosztowało 2000zł to z pewnością można byłoby wymagać gwiazdki z nieba.

Jeżeli płacisz 1000zł miesięcznie, to jest to 33,33zł dziennie-ŻART!!
-słoma
-siano
-owies
-prąd
-padoki
-hala
-usługi stajennego

no jest to śmieszna kwota!! A gdzie ZYSK?
Ale takie są polskie realia-że do koni tylko się dopłaca/dokłada.
KarlaHeroina, a warszawskie konie to jedzą coś innego niż te "ze wsi"? Bo chyba koń to koń i je to samo,więc skoro jedni potrafią utrzymać konia w pensjonacie za 500zł,to nie mówmy że 1000zł to nie wygórowana cena...kwota jest bezwzględnie duża, może na Warszawę normalna,ale bez przesady,że właściciel nie ma zysku,ma i to duży,bo skoro opłaca się hotelowac konie za 500zł z zyskiem to i zapewne za 1000zł sie opłaca...
uwzględnić ceny panujące w danym regionie , owies , siano i słoma w zachodniopomorskim nie kosztują tyle samo co w warszawie osobiście uważam ze 1000 zł w warszawie w normalnej stajni to nie jest wygórowana cena
ceny ustala rynek zobacz ile kosztuje wynajęcie mieszkania w szczecinie a ile w warszawie
greg, oczywiście,dlatego napisałam,że skoro "gdzieś tam" się opłaca za 500zł to zapewne w Warszawie czy tam pod Warszawą opłaca się za 1000zł,przecież właściciel musi mieć zysk z tego i skoro ustalił sobie taką a nie inna cenę to najwyraźniej z takiej kwoty ma zysk, bo przecież nie trzyma tych konia "charytatywnie"...
KarlaHeroina, o, rozumiem, straszne ceny warszawki . Ale wybacz, czy wybudowanie lonzownika to taki niesamowity koszt? Lonzownik jeść nie woła, a według mnie powinien mieścić się w standardzie miejskiej stajni, tak samo jak wybieg dla koni i ujeżdżalnia (nie kryta). Bo mam wrazenie, że część stajni, to tylko dawałaby jedzenie i boks.
A co do twoich wyliczeń : owies - obecnie spada na łeb na szyję, ale dajmy cenę 800 zł za tonę, czyli ok. 3,2 na konia dziennie, sianko 500 za tonę - ok. 5-7 zł, sloma - 3 zł, to narazie ledwie mamy 13-14 zł, oczywiście, dochodzi prąd i hala i stajenny, ale to sa koszty rozkładające się na wielu hotelowiczów, prawda?
Rozumiem, Warszawa jest droga, ale i oferowane usługi tez powinny być na poziomie stolicy .
Standardem jest dla mnie przynajmniej w miarę równa ujeżdżalnia z jakimś przyzwoitym piaskiem po którym da się jeździć + wybiegi czy pastwiska dla koni..... a nie czarujmy się, w wielu pensjonatach bywa tak jak mówi Amba - w zasadzie nic oprócz jedzenia
Co jednak nie zmienia faktu, że w Warszawie można by w stajniach przebierać, jeśli ktoś nie ma dużych wymagań - stajni jest dużo.
oczywiście stajni jest dużo, ale w tych "tańszych" (tzn do 1000zł) nie ma wolnych miejsc
Rany, nie możesz wsadzić kogoś na swojego konia, za którego płacisz pensjonat....itd?
Zmień stajnię jak możesz.
Katalonia, temat jest sprzed roku...