Futbolin
*Nie minęło wiele czasu od opuszczenia przez Alruka Twierdzy Domu a już powracał. Jego zadanie dotarcia na ziemie Devortis nie powiodło się więc, albo powiodło jeynie połowicznie. Tak bynajmniej mozna było sądzić z obecnego stanu rzeczy. Choć oczywiście straznicy pełniący wartę na murach tego dnia nie byli wtajemniczeni w cel wędrówki Alruka. Dla nich drow po prostu wyjechał i pa pewnym czasie powrócił. Sam Alruk zaś... Był zły, ale jego złość zmieszać się już zdołała z pewną dozą ekscytacji faktem, że oto wiezie ze sobą powód swego szybszego powrotu. O tak, za siodłem bowiem przykryty kocem i przywiązany do kulbaki leżał humanoidalny kształt. Drow był ciekaw jak zareaguje drowka, która posłała ją z misją na tą oto zdobycz. Prawdę bowiem powiedziawszy do tej pory Alruk nie wiedział kogo tak do końca wiezie... Miał tylko nadzieję, że nie zawiedzie kobiety oraz nie sprawi jej zawodu swym przedwczesnym powrotem. Z tymi oto myślami mroczny elf dotarł przez Las Kłamstw aż do bram Twierdzy swego Domu... Czekał teraz na otwarcie...*
*Owy humanoidalny kształt nie poruszał się od dłuższego czasu. Ciekawym by było, gdyby próbowała się wydostać, będąc pod działaniem jakiejś cholernej trucizny wbitej przez niego, wraz z bełtem kuszy, pod żebro. Bezwładne ciało nieco podskakiwało w rytm biegu konia, lecz jakże tu się dziwić, skoro przewieszona była przez koński zad? Oj, gdyby tylko dało radę się jakoś uwolnić... Jakby tylko świadomość wróciła na swoje miejsce, przynosząc ze sobą władzę w skrępowanych rękach, może by się jakoś wydostała. Albo chociaż próbowała się wydostać.
No, ale jak to często bywa, w tym okrutnym świecie, nie wszystko jest takie, jakby się strasznie chciało. Nie mogła posłać drowa do wszystkich diabłów, mimo, że strasznie tego pewnikiem by chciała.
Spod koca wystawało tylko parę białych kosmyków włosów. Krew, nieco mniej już płynąca z rany, niż przed niecałą chyba godziną, powoli zaczynała krzepnąć, choć pobrudziła jej przy okazji całe ubranie, co właściwie w tej chwili było najmniejszym problemem. Opadła bezwładnie z cichym sapnięciem, gdy tylko wałach się zatrzymał, jakby to zatrzymanie przydusiło ją jeszcze bardziej pod kulbakę. Oddech miała ciężki, z ust płynęła krew z przebitego płuca. Nic specjalnie dziwnego. Wiele drowów takie rany odnosiło w potyczkach, czy to z ludźmi, czy elfami a nawet swoimi pobratymcami...*
*Trutka rzeczywiście krążyła w żyłach istoty, którą mroczny elf wiózł ze sobą. Choć zaaplikowanie jej miało w głównej mierze zapewnić spokojną podróż. Za czas jakiś z pewnością jej działania osłabnie by w końcu zaniknąć... A kto wie? Może już nawet to się działo? Może... Na pewno najbliższe minuty to pokażą. Choć prawdę mówiąc kobieta mogła już zdawać sobie sprawę z tego, że czucie jej powoli wraca. Jakby jednak nie było, po paru chwilach brama się otworzyła a wierzchowiec stępem ruszył przed siebie, niosąc jeźdźca jak i jego bagaż na pierwszy dziedziniec. Tak dopiero gdy koń się zatrzymał Alruk zsiadł i zainteresował się swą zdobyczą. Odsłonił koc zrzucając go na ziemię i rozpoczął oględziny. Jego oczom ukazała się drowia kobieta. Stan wskazywał na to, że była ranna, choć mężczyzna postarał się by jako tako ją "połatać" dostępnym opatrunkiem. On sam też z ich spotkania miał pamiątkę, choć nie tak dotkliwą i sprowadzającą się do dziury od grotu strzały z boku napierśnika... Mężczyzna przyłożył swą dłoń do szyi niewiasty sprawdzając czy ta ma coś takiego jak puls i czy w ogóle jeszcze zipie...*
*Dychać, dychała płytko, ale zawsze jednak była to jakowa oznaka, że żyje. Czy ucieszył się z tego, czy wręcz przeciwnie, dzięki opatrunkowi jeszcze krew z niej cała nie wypłynęła, choć wiele nie brakowało, by razem z czerwonym potokiem, uszło z niej życie.
Przez chwilę, dwa palce jednej ze skrępowanych dłoni poruszyły się, jakby czucie w nich wracało. Co prawda nie była to jej zasługa, bowiem bezwładna była dalej, ale świadomość jakby powróciła. No, przynajmniej po części. Nie kojarzyła dźwięków, nie rozumiała tego, że wstrząsy ustały, bo wałach się zatrzymał. Jedyne co czuła to lekkie mrowienie w rękach, choć też nie docierało do niej, jak silne ono jest naprawdę...*
*Oj ucieszył się, a jakże. W końcu gdyby przywiózł zwłok to byłoby to tylko stratą czasu i zawracaniem sobie głowy. Choć kto wie, po tym czego ostatnio był świadkiem w świątyni to może i nawet zimne truchło mrocznej elfki by się do czegoś przydało? Ale te rozmyślania teraz trzeba było odłożyć na bok i zająć się bardziej przyziemnymi sprawami. Alruk dobył począł rozwiązywać mocowanie węzeł trzymający drowkę przy siodle a gdy to już miał z głowy zajął się samą drowką. A jak? Prosto rzecz jasna. Obszedł ją tak, by móc spokojnie zsunąć bezwładne ciało sobie na ramię tak, jak się dźwiga worek ziemniaków. Oczywiście starał się, by ranny bok kobiety był na wierzchu. O doznania jednak komfortu nie troszczył się zupełnie. Drow wziąwszy głębszy wdech zrobił pierwszy krok w stronę jednego z budyneczków gdzie miał też nadzieję, a nawet zamiar spotkać kogoś z pełniących służbę żołnierzy...*
*A jakże... Za pierwszymi drzwiami prowadzącymi do sionki pełniło służbę dwóch żołnierzy domu. Traf chciał, że wym razem padło na dwa pełnokrwiste mroczne elfy, które to umilały sobie czas opowiastkami. Po prawdzie lepsza byłaby gra w karty czy też kości, jednak z gadulstwa łatwiej się wybronić. Toteż nim Alruk wkroczył do środka wyższy opowiadał niższemu swoje przygody z jedną ze służek. Opowiadał dość kwieciście i z wieloma szczegółami... Toteż temu drugiemu niemal ślinka ciekła...*
*Alruk po przejściu pierwszych drzwi już był niezadowolony. Dlaczego? Z tego prostego faktu, że spodziewał się wartowników zastać przed wejściem a nie w sieni! Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Alruk bowiem od razu zawrzasnął tonem nakazującym.* Sprowadźcie tu kogoś! *I raczej miał na myśli kogoś kompetentnego, kto mógłby tutaj podjąć wiążącą decyzję.* Poinformujcie też kapłankę o moim powrocie! *Dodał jeszcze samemu kontynuując marsz ze swym nietypowym bagażem do części mniej oficjalnych przyjęć gości*
*Gdy tylko drzwi się otworzyli, mężczyźni pełniący wartę przyjęli postawy nieco bardziej zasadnicze... Na wrzask, jaki wydał z siebie drow z bagażem, strzelili nawet obcasami! I jeden z nich (ten niższy) w te pędy rzucił się ku drzwiom... Najpewniej pognał wypełnić polecenie Alruka.*
*Alruk gdy tylko zobaczył, że jego komenda wywarła jakiś wpływ stracił zainteresowanie dwójką żołnierzy i udał się korytarzem dalej. Co prawda dziewoja mu trochę ciążyła, ale cel był coraz bliżej. I tak w końcu dotarli do sali, która swoim wyglądem mogłaby przypominać pracownię miejskiego kata. Drow gdy już znaleźli się na miejscu odłożył pakunek na ziemię - choć niestety nie zrobił tego zbyt delikatnie, po prostu pozwalając by drowka zsunęła się z jego barku na ziemię i upadła na zimną kamienną posadzkę, tuż pod ścianą. Być może nawet liczył na to, że takie traktowanie przyspieszy wybudzenie się kobiety z jej obecnego stanu? Kto wie?*
*Spadła na posadzkę z niegłośnym pacnięciem, niczym belka zrolowanego płótna, przyszykowanego do rozpoczęcia prac nad jakąś suknią. Wydała przy tym z siebie zduszone stęknięcie, co dziwne w najmniejszej mierze być nie powinno. Krew, która jeszcze niedawno płynęła z kącika jej ust, zakrzepła, pozostawiając brunatny ślad ciągnący się aż do podbródka.
Przez moment zacisnęła mocniej zęby, jakby czuła powracający ból w rękach i w ranie pod żebrem. Jednak czy było to przywrócenie kontroli nad własnym ciałem, czy tylko skurcz mięśni szczękowych, wywołany gwałtownym uderzeniem o twardą nawierzchnię, nikt na razie nie wiedział. Jedyne, co było pewne, to fakt, że oddech stał się nieco bardziej równy i ciut głębszy.*
*Alruk gdy tylko pozbył się balastu rozprostował się. Nagłe przebudzenie kobiety nie nastąpiło, więc nie trzeba było stosować środków zaradczych - póki co. Samiec jednak kucnął przy drowce i ułożył ją teraz tak, by w żaden sposób nie uciskała rany... Ona zaś, mogła czuć jego dotyk... Jak ją chwyta, obraca na zdrowy bok, następnie na plecy, podciąga w górę i przysuwa do ściany - tak by plecami mogła się oprzeć o kamienny mur. Ręce miała wciąż skrępowane z tyłu. I dopiero gdy doprowadził wciąż nie w pełni przytomną niewiastę do takiej pozycji, dotknął ręką jej twarzy... A konkretnie położył swą prawą rękę na jej lewej części twarzy i palcem wskazującym uniósł powiekę, by sprawdzić czy i jak na to zareaguje jej źrenica.*
*Jakoś tak, gdy ją przewracał, mógł poczuć, że stała się bardziej sztywna, ale wcale nie zimniejsza. Zupełnie, jakby specjalnie ciało jak stronę do lutni naprężała, coby trudniej mu było jej dotknąć i przewrócić do innej pozycji.
Gdy siedziała pod ścianą, w miarę prosto, nie przechyliła się z powrotem, i nie padła na bok, na posadzkę, co pewnie by się stało z całkiem bezwładnym ciałem. Powoli, powoli zaczynała odzyskiwać kontrolę. Powoli zaczynało dochodzić do niej znaczenie odgłosów, jakie ją otaczały. Zaczynała przypominać sobie, co się stało i dotarło do niej, co tu właściwie robi. Poruszyła delikatnie palcami związanych dłoni, chcąc upewnić się, że odzyskała władzę nad ciałem.
Nie minęło dużo czasu a poczuła pulsujący ból skroni, chwilę potem jeszcze gorszy ból rany. Jednak nie to było dla niej najważniejsze. Czuła też dotyk na twarzy... Oj, ile by teraz dała za to, by nie mieć skrępowanych rąk...
Na początku, gdy uniósł jej powiekę, źrenica naturalnie powędrowała do góry, nieco zmieniając wielkość przy okazji. Czerwona, niczym jej własna krew tęczówka chowała się pod górną powieką, dolna zaś próbowała wznieść się do góry, chcąc zasłonić oko tak, jak było. Nagle jednak brwi zmarszczyły się, zaś oko spojrzało się na niego złowrogo.
Drowka z warknięciem wyrwała głowę na bok, z daleka od jego ręki, jednak czując nagłe zakłucie w ranie nie zdołała podkurczyć kolan pod klatkę piersiową, by złączonymi kostkami kopnąć go w brzuch, mimo, że strasznie chciała chociaż tyle. Oddech jej się przyspieszył z bólu, zęby zacisnęły, zaś dłonie wbiły w siebie paznokcie, próbując innym bólem złagodzić ten pod żebrem. Spod białej długiej grzywki na każdy ruch mrocznego elfa spoglądały czerwone i wściekłe oczy, mówiące tylko o tym, jak bardzo ma ochotę go zabić, gdyby nie te więzy.*
*Gdy tylko pojawiła się gwałtowna reakcja mrocznej elfki Alruk odruchowo cofnął dłoń, przez co kontakt fizyczny został bardzo szybko zerwany. Oczywiście kobieta mogła też dostrzec na niezbyt pięknej twarzy Alruka pewne zaskoczenie tym nagłym zrywem, lecz samiec szybko przybrał na twarz maskę obojętności - albo przynajmniej neutralności w okazywaniu jakichkolwiek emocji. Wyprostował się w kolanach jednocześnie unosząc swe ciało w górę i rzucił do spętanej niewiasty* Bwael nindel dos guuan phor... Nin udos orn telanth... *I mimo, że powinno w tonie znaleźć się przynajmniej trochę satysfakcji, to o dziwo nie było jej. Drow taki jak Alruk nie czerpałby teraz największej satysfakcji z bezpośredniej zemsty. Choć niezmiernie go korciło, by odwet wziąć samemu. Wiedział jednak, że sprowadzając kobietę tutaj decyzja o tym jak ona zapłaci za swój zuchwały atak nie będzie należała do niego. Choć w skrytości ducha miał ogromną nadzieję, że winy swe odpokutuje na ołtarzu przed samą Lolth. Na ołtarzu w roli ofiary rzecz jasna. Teraz jednak Alruk czekał na przybycie kogoś, kogo sprowadzą tu żołnierze... A sam, zadał pierwsze pytanie* Vel'uss ph'dos? *I rzecz jasna czekał na odpowiedź, stojąc nad drowką - dosłownie.*
*Milczała. Przez dłuższy czas perfidnie milczała, nie zamierzając mówić niczego. Może dlatego, że stał właśnie nad nią, co uważała za zupełny brak szacunku. Choć z drugiej strony, ona też specjalnie szacunku do niego nie miała i nie odczuwała tego, że powinna go okazywać. Mimo faktu, że przywiózł ją w zupełnie jej nieznane miejsce.*
- Usstan xuat streeak dos... nausbyr nindol k'lar - *syknęła w końcu, cicho, by jej szept nie poniósł się aż tak po całym pomieszczeniu. Nie wszyscy w zamku musieli wiedzieć o tym, że ktoś jeszcze jest tu, poza domownikami i strażą.* - Usstan tlun yathrin...
*Po tych sowach zamilkła ponownie. Przez dłuższą chwilę spoglądała na niego spod wystrzępionej grzywki, jednak odwróciła wzrok gdziekolwiek, przygryzając wargę z bólu w ranie, za każdym razem nasilającego się, gdy poruszyła się, choćby w najmniejszym stopniu.*
*Teraz to on zamilkł. Jej słowa całkowicie go zaskoczyły... I nawet było to widać na jego twarzy, która na moment przybrała inny wyraz. Wyraz pewnego niedowierzania.* Jhal... *Wydobyło się teraz z jego ust, a jego wzrok błądził od jej twarzy do własnych rąk* ...Vel'bol natha Lolth yathrin inbalus morfel wun natha taur... xuil natha b'luthyrr? *Bo czego jak czego ale nie spodziewałby się, aby kapłanka Pajęczej Królowej napadała na podróżnych w lesie! I do tego jeszcze władała tak nietypową bronią jak łuk... Zaklęcia zaś jakich użyła też były specyficzne. Alruk, choć obcował już z kapłankami nie widział by te się czymś takim posługiwały. Jednak sam fakt, że kobieta wzbudziła w nim wątpliwość był widoczny... Wszak w mniemaniu mrocznego elfa było nie do pomyślenia by mógł podnieść rękę na kapłankę Pajęczej Królowej bez wyraźnego polecenia swej Pani.*