Futbolin
Hejka! mam pewien klopot. Otorz podczas dzisiajeszego treningu Q-ik potknol mi sie i to dosc powarznie na przod. Naszczescie jakos sie wybronil i nie przewrocil sie na przod. Niestety teraz mam z nim problem bo zatrzymuje sie w tamtym miejscu i nie ma szans abym go ruszyla, dopiero po paru minutach walki powoli stepem przechodzi. Moze wiecie jak sobie poradzic z tym klopotem?? W reku przechodzi temtendy normalnie, a jak chce tam przejechac setpem albo klusem to nie ma szans.
Staje i sie nie rusza ??? powiadasz ? hmmm..jak dla mnie to uraz psychiczny do tego miejsca w ktorym sie prawie wywalil !!!!Ale co qurde z tym zrobic ??Moze innaczej zaczne jak AWEK probowlas go zmusic zeby sie nie bal tego miejsca i zeby nie stal ??
A czy mozna kogos ZMUSIC, zeby sie nie bal?
Mysle zee mozna Moze i to nie bylo to slowo
Jakie sa przyczyny to ja wiem, ale co na to poradzic??
Hmmm...AWEK a probowalas metody zmuszania do ruszania sie w tym miejscu , chyba ze nie uznajesz tego slowa to trzeba bedzie sie zeglebic bardziej w psychologie konia
moj konio tez tak reaguje na miejsca ktorych z jakis powodow nie lubi..jedz go aktywnie do przodu na dlugo przed tym miejscem-moj w takim przypadku jak dostanie sygnal do przodu to sie nie zastanawia i nie zatrzymuje
niestety, nawet jak robie najazd galopem albo energicznym klusem i "wypychaniem" konia jazda konczy sie stopem w miejscu ktorego sie boi. Ale ostatnio zauwazylam ze chodzi bokiem i w ten sposob przejechodzi to miejsce, ale na wprost: bij zabij udus powies zadzgaj nie przejdzie.
tu chyba konsekwencja tylko pomoże i cierpliwość...broń boże popędzanie batem czy bicie, koń jeszcze bardziej sie zrazi....a próbowaliście żeby ktoś konia przeprowadził z jeźdżcem na grzbiecie?albo może lonżować go w tamtym miejscu, żeby musiał przejść...tzn zacząć tak obok a powoli dyskretnie przzesówać się żeby w końcu musiał tamtędy przetuptać...najpierw sam na lonży apotem może lonża z jeźdźcem...sama nie wiem..
Pomysl swietny tylko jest male ale:
Jak ktos siedzi na nim, a druga osoba chce zlapac za wodze, to sie rzuca na przeciwnika z kopytami
Druga rada z laza chyba bedzie najlepsza. Zaraz ide sprobowac czy ma ten pomysl jakas przyszlosc
to może trzeba konia poprzyzwyczajać do prowadzeniu w ręku kiedy ktoś idzie a potem z tym próbować...albo chociaż na uwiązie prowadzić a dopiero na podczepionego na uwiąz konia wsiadać
Dopuki ktos inny na koniu nie siedzi to idzie w reku jak mazenie. Gdy ktos za to na nim siedzi to nawet nie miala bym mozliwosci uwiazu przypiac... Nie boje sie jak tak robi i mogla bym go nauczyc aby chodzil grzecznie, tylko ze nikt nie chce na niego wsiasc aby mi pomoc..
nikt?....no to ciekawe towarzystwo w stajni... a nie masz nikogo znajomego wśród koniarzy nawet z innych stajni, kogoś kto na twoją prośbę by mógł choć kilka razy z tobą tam pojechać i wsiąść na konia?... nie wiem ale moim zdaniem to nie jest jakaś taka wielka sprawa i wielka przysługa żeby ktoś miał odmawiać czy coś...przecież to dużo czasu nie zajełoby ani wielkiego wysiłku tez nie wymaga...
Raczej boja sie pewnie wsiadac na Qnik-a.
A czy konikowi po tym incydencie z potknięciem się przypadkiem jeszcze od człowieka nie oberwało?
Potknięcie to może być jedna sprawa, a inna sprawa to potrektowanie go potem.
Konie tyrzmam u siebie, tak wiec towarzystwo mam bardzo ciekawe (swoje ). Sa dwie osoby na tyle odwazne aby wsiasc z czego jedna to bije konie (nie chce miec zabardzo z nia wspolnego), a druga mieszka stosunkowo daleko, ma konie w 3-ch miejscach (nie wykonczyl jeszcze budowy stajni ) i duzo pracuje, przez co dopasc go zeby nawet przez tel pogadac to prawdziwa sztuka.
Co do problemu z przechodzeniem w tamtym miejscu to juz przechodzi. Duzo lazilam tam stepem, potem klusowalam, na galop jeszcze sie nie zdecydowalam, bo wszystko nalezy robic powoli i niech sie przyzwyczaja.
Agniecha a za co mialo sie oberwac? za to ze sie potknol? sorry ale nie jestem sadystka aby karac konia za zeczy ktore staly sie "niechcacy" lub tez niezbyt zaleznie od ich.
A nie..o tak tylko spytałam bo nie wiem czy tylko ty jeździsz na tym koniu. Jeśli jeździ więcej niż jedna osoba, to wszystko się może zdarzyć. Ale skoro jeździsz tylko ty, to po prostu oznacza że konik jest słaby psychicznie i dobrze że go przekonałaś do "kłującego w kopytka" miejsca.
Co do tego obrywania za rzeczy które stały się niechcący, to widuje się...oj widuje niestety.
Najważniejsze że problem wydaje się być rozwiązany, jeśli tak dalej będziesz postępować.
A czy naprawdę jest o co przysłowiowe kopie kruszyć? Mianowicie chodzi mi o to,czy przejście przez to feralne miejsce jest niezbędne dla konia i nie można po prostu go ominąć?
Pozdrawiam
to chyba bardziej chodzi już o samo przekonanie konia i nie pozostawienie tego na jego wygranej...choć z tej strony patrząć...niby każdy dzień kiedy próba przejścia tego miejsca kończyła się niepowodzeniem był właśnie wygraną konia, postawił na swoim...a to niby mogłoby być równoznaczne z utrwaleniem mu tego że tam sobie staje a człowiek wcześniej czy później zrezygnyje...
dobra dość,bo zaczynam filozofować
U mnie też koń miał coś podobnego trzeba powoli przechodzić w tamtym miejscu najpierw stępem a potem przechodzić do skróconego kłusa.Kiedy oswoi się z tym miejscem potem będzie ok. zobaczysz ta metoda sprawdza się.
pa prosiła bym o jakieś zdjątka macie?
kasianowakowska6@wp.pl
Jak juz pisalam, Q-ik zaczol juz tam chodzic normalnie. dzieki za rady