Futbolin
Weszła i odetchnęła z ulgą, po chwili położyła się na posłaniu i gdy była pewna, że nikt jej nie usłyszy, ani nie zobaczy, dała wreszcie upust swoim łzom. Schowała pysk między łapami i czuła ulgę mogąc się spokojnie wypłakać niczym małe lwiątko. Powolutku się uspokajała...
Lew stał przy wejściu, słysząc jak lwica szlocha.
Nieco mu się to nie podobało, przywódczyni Złej Ziemi, musi być silna, coś takiego jak miłość nie może ją zmiękczyć.
Podszedł do niej powoli i położył się obok.
Słysząc kroki nadchodzącego lwa błyskawicznie wytarła łzy i uniosła pysk, mając nadzieję, że nie zdążył usłyszeć, ani zobaczyć jej bezradnego płaczu. Wiedziała, że nie powinna tak reagować, chciała mu pokazać, że jest dzielna. Dotyk jego futra przynajmniej pomógł jej się do końca uspokoić. Polizała lwa w kark.
- Shetani, nie licz na to, że będę okazywał przy kimś czułości lub ciepła nawet do ciebie.
Zerknął na nią zimnymi szkarłatnymi oczami, które zaraz przybrały nieco cieplejszego blaski.
- Jeśli to Cię zraża, nic na to nie poradzę.
Kiwnęła łbem, wiedząc, że lew ma rację. Miała jednak dosyć wszelkiej niepewności.
- Rozumiem...Ale teraz jesteśmy sami, bez świadków. Więc może...może powiesz mi...no po prostu prawdę. - zająknęła się nie bardzo wiedząc jak ma to wszystko ubrać w słowa. Cieszyła się w duchu, że całe stado było poza obozem i być może to skłoni lwa przynajmniej niewielkiego otwarcia się przed nią.
Spuścił pysk, aby grzywa go przysłoniła.
- Cóż mam Ci powiedzieć?
Spytał, chociaż doskonale wiedział.
- Ty wiesz. - powiedziała i odgarneła lwu grzywę, by móc spojrzeć głęboko w jego oczy.
Patrzył przed siebie, jakby zamyślony.
Uśmiechnął się po chwili łagodnie pod nosem.
- Skoro wiesz, to nie muszę nic mówić.
Dotknął nosem jej policzka.
Uśmiechnęła się i przylgnęła mocniej do lwa swoim ciałem, przymknęła oczy i cicho zamruczała. Nie potrzebowali słów, by wyrazić co do siebie czują. Liznęła go lekko w pysk.
Objął ją łapą, zdmuchnął kosmyki grzywy z pyska.
Polizała lwa namiętnie po pysku i po karku i po szyi...Uważała jednak na swoje kły, nie chcąc na razie zadrasnąć nimi jego skóry.
Zaśmiał się cicho.
- O mnie się nie martw, mam skórę twardą jak kamień.
Odsunął łeb do tyłu, spojrzał na nią z figlarnymi błyskami w oczach.
- Zazdroszczę ci. Moja skóra jest miękka i mam krótką sierść, więc łatwo się kaleczę. - powiedziała, przejeżdżając delikatnie kłami po jego odsłoniętej szyi. Faktycznie nie zostało nawet śladu po tym draśnięciu.
- Ale jestem miękka i ciepła, a nie ot co ja.
Twardy, zimny.
Istny kamień.
Polizał ją przeciągle od barki, aż do czubka głowy.
Przez jej ciało przebiegł przyjemny dreszczyk.
- To nic. Nawet lepiej, że masz taką skórę, bo może nasze dzieci też to po tobie odziedziczą. - zamruczała i znowu przekręciła się na grzbiet, przymrużyła oczy i teraz to ona z kolei odchyliła łeb w tył.
Podniósł się i stanął nad nią.
- Wolałbym, aby odziedziczyły twoje ciepło.
Uśmiechnął się lekko, przejechał zimnym nosem po jej brzuchu.
Wzdrygnęła się lekko i poczuła kolejny przyjemny dreszcz.
- Część na pewno będzie miała coś po mnie. - uśmiechnęła się.
- Zobaczymy.
Powiedział melodyjnym głosem.
Zaczął ją lizać wszędzie.
//tu czy na PW? XD
Zaczęła mruczeć jeszcze głośniej, całkowicie poddając się tym pieszczotom.
//Na PW//
Położył się obok niej, polizał ją po karku.
Przymknęła oczy i znowu cicho zamruczała. Po chwili ziewnęła.
- Chyba się chwilę prześpię. - powiedziała, przewracając się wygodnie na bok. Lizneła lwa w pysk.
Uśmiechnął się do niej.
- Śpij, ja się przejdę i może natrafię na jakąś ofiarę.
Oblizał kły, podniósł się i otrzepał.
Otarł się pyskiem o jej pysk, po czym wyszedł z jaskini.
Po chwili zasnęła.
[ Dodano: 2009-02-27, 21:45 ]
Wszedł powoli do legowiska, wskoczył na jakąś półkę skalną i ułożył się na niej.
Weszła po chwili za Emmettem i usiadła, owijając ogon wokół swoich przednich łap, spojrzała na Emmetta z uśmiechem. - Teraz nie będę mogła polować. Musisz przynosić mi jedzenie, dużo jedzenia.
Spojrzał na nią zza grzywki, czyli teraz będzie musiał się zajmować ją potem jeszcze tymi bachorami?.
- Dobrze, dobrze.
Odpowiedział nonszalanckim tonem.
Położyła się na swoim posłaniu i machnęła lekko ogonem.
- Nie cieszysz się? - spytała, liżąc swoją przednią łapę, z której sączyło się trochę krwi. No cóż, nadepnęła na cierń.
Zerknął na nią, uśmiechnął się delikatnie.
- Jasne, że się ciesze.
Machnął wolno ogonem.
Wstała i wdrapała się ostrożnie na półkę skalną obok Emmetta, dotknęła lekko nosem jego szyi.
Odsynał pysk do tyłu, zerknął na nią krwistymi ślepiami.
- Mam jeszcze jedną dobrą wiadomość. - uśmiechnęła się tajemniczo.
- Jaką to?
Musnął ogonem jej bok.
- Do stada dołączyło dwóch nowych wojowników: Zahn i Fleish. Musimy teraz wytypować pierwszego Dowódcę, żeby szkolił Rekruta. Dopóki takowy lew się nie trafi musisz to robić sam. Ja zajmuję się lwicami. Kiedyś próbowałam z lwami, ale większość usiłowała mnie poderwać, zamiast skupiać się na treningu. - wyjaśniła, zamruczała cicho, czując dotyk ogona lwa. O dziwo, lubiła taki zimny i kamienny dotyk.
- Zajmę się nimi.
I to dokładnie.
Wyszczerzył lekko kły w perfinym uśmieszku.
- Nie wątpię. - odwzajemniła uśmiech i polizała lwa po szyi i po karku. - Wiesz, lubię twój zimny, kamienny dotyk. Sama nie wiem czemu. - wyszczerzyła się.
Zaśmiał się cicho.
- Jaznacznie wole twoje ciepło.
Podniósł sie do siadu, otoczył lwicę ramieniem.
- Czyli się uzupełniamy. Chociaż miękkość i ciepło też mi nie wadzi. - zaśmiała się, przytulając się do lwa.
Uśmiechnął się delikatnie, przejechał nosem po jej szyji.
Przymknęła oczy, mrucząc głośno, uwielbiała jak on to robił.
Uszczypnął ją lekko, zabrał łapę i z gracją zeskoczył na dół.
Usiadł przy wejściu do jaskini.
Też zeskoczyła i przeciągnęła się.
- Wychodzisz? - spytała i przysiadła obok. - Poszukaj kogoś ze Stada Płonącej Krwi, ponoć byli naszymi sojusznikami za czasów rządów Vittani. Trzeba sprawdzić czy są nimi nadal. - zamruczała i liznęła lwa w pysk. - Ja na razie nie mogę opuszczać legowiska. - stwierdziła nieco smutna.
- Sojusznicy?
Zamyślił się i podniósł.
- Dobrze, poszukam ich przywódczynię.
A ty odpoczywaj, przyniose Ci też coś do jedzenia.
Otarł się o nią lekko i wyszedł, znikając w mroku nocy.
Położyła się na swoim posłaniu i wkrótce zasnęła.
[ Dodano: 2009-02-28, 22:46 ]
Wszedł razem z Shetani i Zkazą na grzbiecie, położył ich na posłaniu.
Spał i śnił o swych marzeniach
Patrzył na nich spokojnie, odwrócił się i odszedł.
Musiał załatwić pare spraw.
Obudziła się następnego dnia w legowisku i usiadła, spojrzała na syna. Po chwili zaczęła rozglądać się za Emmettem, ale nie było go w legowisku, zapewne wyszedł na polowanie. Westchnęła i zaczęła myć sobie futro na boku długimi pociągnięciami języka.
Obudził się, nie chciało mu się wstawać. Spojrzał na matkę.
Zauważyła, że Zkaza się obudził i podeszła do niego.
- Jak tam z tobą? Możesz wstać? - spytała.
-Mogę ale wtedy mnie trochę boli. - Odpowiedział i powoli wstał
Kiwnęła w zamyśleniu łbem.
- Dasz radę iść i sprawdzić stan naszej spiżarni? - spytała po chwili.
- Tak, tylko za chwilkę . - Odpowiedział
- Dobrze. - powiedziała i spojrzała wciąż zamyślona na wejście do jaskini.
-To ja idę. - Powiedział
- Zaraz będę z powrotem ! - Krzyknął wesoło i wyszedł
Spojrzała za synem i położyła się, opierając łeb na przednich łapach.
Wszedł i powiedział :
Mysz - 21
Okapi - 1
Zebra - 1
Antylopa - 5
Bawół - 1
- Dobra robota synu. - mruknęła i machnęła lekko ogonem. - Połóż się teraz, powinieneś wypoczywać. - dodała po chwili.
- Dzięki. - Położył się
Polizała Zkazę między uszami i przymknęła oczy, ziewając. Zastanawiała się, gdzie teraz może być Emmett.
Zaczął myć sobie futerko
[ Dodano: 2009-03-01, 18:37 ]
- Dobrze synku. Tylko uważaj, żebyś znowu nie wpadł w jakieś kłopoty. - powiedziała.
- To zaraz pójdę. - Odpowiedział i zaczął ponownie myć futerko
Kiwnęła lekko łbem i ziewnęła szeroko, po chwili zasnęła.
Wyszedł
[ Dodano: 2009-03-01, 19:37 ]
Obudziła się i zobaczyła śpiącego Zkazę wtulonego ufnie w jej ciepły bok. Heh...niby, że jest dorosły, ale to jeszcze jednak dosyć młody lewek. Najwidoczniej bardzo mu brakowało matczynego ciepła. Ciekawe co się stało z jego prawdziwą mamą? Zastanawiała się, patrząc na śpiącego Zkazę. Liznęła lekko młodego lewka za uchem, poczym spojrzała na wejście jaskini. Zaczynało niepokoić ją czemu Emmett tak długo nie wraca. Wreszcie zmęczona czekaniem zasnęła ponownie.
Wszedł, w pysku trzymał nogę zebry, którą ciągnął za sobą.
Upolował ją po drodze, położył ją na boku.
Nie śmiał budzić ich, niech śpiąc, kiedy on sam nie może, nigdy.
Przeklną w myślach swój żywot wampir i wskoczył na swoją półkę skalną.
Usłyszała szmer i poruszyła się zaniepokojona, po chwili otwierając oczy. Wyczuła jednak znajomy zapach Emmetta i odetchnęła cicho z ulgą. Wskoczyła na miejsce obok partnera i polizała go w szyję.
- No wreszcie jesteś. Widziałeś się z Zakią? - zapytała, siadając.
Obudził się i wstał. - Ja idę do dżungli. - Powiedział i wyszedł
- Tak, sojusz zachowany.
Odpowiedział, mrużyć lekko oczy.
- To dobrze. - zamruczała i otarła się lekko o bok lwa, poczym zeskoczyła i odgryzła kawałek nogi zebry, no cóż...głód dawał jej się we znaki, szczególnie, że miała jeszcze w brzuchu równie głodne lwiątka.
Zerknął na nią kątem oka, legł na boku i przymknął ślepia.
Nie spał, myślał.
Najadła się do syta i wskoczyła z powrotem na półkę skalną, kładąc się przy Emmecie. Przy jego kamiennym boku czuła się o wiele bezpieczniej. Już od dawna czuła rosnące zagrożenie i to nie od mieszkańców Lwiej Ziemi, ale od Vittani, byłej królowej Złej Ziemi. Pomimo, że jak na razie lwica sprawowała się bez zarzutu w jej oczach widać było wyraźnie chęć rewanżu i zemsty po przegranej walce, w której straciła swą rangę. Jama była blisko legowiska przywódców. Gdyby Vittani podkradła się do niej wtedy, kiedy spała tutaj sama, mogłaby z łatwością...Lwica aż się wzdrygnęła i pokręciła głową.
- Nie martw się, jeśli by próbowała, zjawiłbym się tu zaraz.
Mruknął kojąco, czy właśnie przyznał się tym, że czyta w jej myślach?
Tak chyba rak i co z tego.
Uśmiechnęła się i przytknęła lekko pysk do jego pyska. Bynajmniej nie musiała mu nic mówić, wiedział co by powiedziała w tym momencie.
Wszedł po czym położył się.
Ziewnęła i zasnęła, wtulając się mocno i ufnie w bok Emmetta.
Wstał otrzepał się po czym wyszedł z niezbyt zadowoloną miną
[ Dodano: 2009-03-04, 19:35 ]
Odsunął delikatnie od siebie Shet, nie chciał, aby zmarzła jak zawsze.
Podniósł pysk a w ciemnościach jego ślepia zabłysły złowrogo, spojrzał na syna.
Machnął spokojnie ogonem.
Mruknęła coś cicho i spała dalej.
Spał czujnie
Czuwał przy nich jak Anioł Ciemności, chociaż z tym aniołem to przesada.
Uśmiechnął się dziarsko pod nosem.
Brzuch Shet był już bardzo duży i należało oczekiwać, że lada dzień urodzi małe. Obudziła się po jakimś czasie i wyszła się napić.
Przekręcił się na drugi bok, nie miał zamiaru nigdzie iść.
[ Dodano: 2009-03-14, 18:06 ]
Dobrze-powiedziała i usnęła
Patrząc na siostrę też zasnął
Weszła i obudziła dzieci.
- Gdzie wasz ojciec? Znajdźcie go i powiedzcie mu, że przez tydzień muszę pozostać w baobabie Marfikiego. Niech mi przynosi tam świeżą zdobycz. To wszystko. - mruknęła, poczym odeszła na powrót do baobabu.
Wstał spojrzał na siostrę i pomyślał. ~Poczekam aż siostrzyczka dojdzie do ładu.
[ Dodano: 2009-03-16, 16:38 ]
Wstała i wyszła za bratem.
Weszła i wskoczyła na ulubioną półkę skalną Emmetta, poczym usiadła zamyślona. Wciąż jeszcze mogła wyczuć delikatny zapach ukochanego partnera. Westchnęła cicho.
[ Dodano: 2009-04-08, 18:21 ]