Futbolin
Hejo. Mam nadzieje że mi coś doradzicie proszę. Jets taka sprawa chce iść na studia na UR i złożyłam na kilka a nawet chyba na kilkanaście kierunków Dostałam się na rolnicto ochronę środowiska i kilka zootechnik, ale chciałam bardziej iść na ekonomie lub zootechnikę preferencje weterynarii i ochrona zwierząt. No i na tych kierunkach jestem na liście rezerwowej i może gdzieś tam się dostane, ale zadecydować muszę już teraz wcześniej bo później nie będzie czasu w razie W. kierunek ekonomia-ekonomia nie kręci mnie bardzo ale uczyłam się jej przez 4 lata w tech i myślę że po tym kierunku będę miała większe szanse pracy. Natomiast ta weterynaria- kocham zwierzęta, mam do nich podejście i bardzo lubię się dowiadywać o nich coraz więcej, ale ( zawsze jest to ale ) to tylko preferencje więc po takim kierunku chyba uprawnień weterynarii mieć nie będę więc i z pracą będzie dużo gorzej. Totalny mentlik w głowie. Pomóżcie proszę, co o tym sądzicie
marketing i zarządzanie - studia o wszystkim i o niczym!
Swoją droga rozrzut masz niczego sobie
Jakiej porady oczekujesz?
W formie głosowania - w końcu demokracja panuje, ale nie wiem, czy - patrząc na wyniki tej demokracji na przełomie lat - byłabys zadowolona jako jednostka, czy trącałabyś nosem jak całe społeczeństwo
Wybór kierunku powinien zależeć tylko i wyłącznie od Ciebie.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie wiesz na 100% co będzie dobrym wyborem i nawet jeśli go podejmiesz nadal tej pewności nei będzie...
Wyklaruje się za jakieś 10 lat.
Ja swój wybór podjęłam. Poszłam w ścisłe rejony - czy żałuje - chyba nie, ale teraz wiem, ze moja decyzja już przy wyborze liceum byłaby inna gdybym wiedziała jak ułoży się moje zycie, ale jeśli chcesz wiązać przyszłość ze zwierzętami ekonomia mocno skomplikuje podążanie w tym kierunku
Ważne, by kierunek, który sobie obierzesz był konkretny, a nie rozlany gdzieś "pomiedzy" jak wspomniany powyżej marketing i zarządzanie - masło maślane, chbya, że chcesz pozostać wiecznym studentem
salkada, tak wiem to musi być tylko i wyłącznie mój wybór, ale to cholernie trudne. Ciekawa jestem tylko ile osób dąży swoją drogą życia realizując swoje marzenia i robi to co lubi. Jeszcze jak ktoś lubi robić coś na co jest popyt na rynku pracy to ma zajefajnie,a tacy jak ja no to lipa A jeśli chodzi o wiecznego studenta to się zobaczy w praniu jak będzie fajnie to czemu nie A myślałam też o ciągnięciu 2 kierunków ale to chyba nie na moją głowę
Ciekawa jestem tylko ile osób dąży swoją drogą życia realizując swoje marzenia i robi to co lubi. Jeszcze jak ktoś lubi robić coś na co jest popyt na rynku pracy to ma zajefajnie,a tacy jak ja no to lipa
Ja z czystym sumieniem mogę stwierdzić,że idę własną drogą, krok po kroku, po trupach realizując założone cele i spełniając swoje marzenia. I nauczyłam się,że A nie musi wykluczać B, studiuje coś,co mnie jedynie częściowo interesuje,ale daje perspektywy i takie a nie inne studia nie przeszkadzały mi w zrobieniu kursu na instruktora hipo i rekreacji,co było moim marzeniem, udowodnić wszystkim dookoła,że dam radę, już pomijając fakt, że chciałam nie jedynie dla papierka ale dla własnej satysfakcji. Jak byłam mała jedyne co mogłam robić, to czyścić boksy i konie, dziś mam swojego kopytnego i nie muszę w stajni robić nic, mimo to robię, często karmię, ścielę, wyprowadzam, bo to lubię. Dla mnie w życiu najważniejsze jest,aby mieć cel, odnaleźć swój sens, choćby dla innych miał być totalnie błahy czy nawet śmieszny. Czasami kiedy się nie ma wyboru trzeba robić coś kosztem czegoś, ale nigdy nie zapominając o tym co dla nas najważniejsze, powinniśmy dążyć do tego, dzięki czemu świat dla nas staje się kolorowy...Ja od zawsze wiedziałam,czego chcę i do tego skrupulatnie dążę, mimo, że mi powtarzali, że nie dam rady, że to bez sensu, że się nie uda...nie było łatwo i nie jest, wątpię też aby kiedyś było, jednak nikt mi nie obiecał, że łatwo będzie, ale świadomość tego, ile już osiągnęłam sprawia, że warto dalej iść do przodu i walczyć o marzenia, warto chociaż starać się przeżyć każdy dzień tak,aby go nie żałować...
Obiś, zazdroszczę Ci Ja nie mam takiego podejścia do życia Nie mam takiej motywacji do walki o moje marzenia, ale to chyba też jest spowodowane presją innych, którzy ciągle pchają mnie na ekonomie. No bo wiadomo po tym zawsze jakąś pracę sensowną znajdę, a po zootechnice to nie wiem Jedynie siostra mi kibicuje i namawia na spełnienie marzeń, a rodzice chcą abym w życiu kimś była i miałą jak najlepsze życie(jak to rodzice) I chociaż wiadomo że to moje życie i ja muszę o nim decydowac ale oni też mają rację bo w dzisiejszych czasach bez pieniędzy nie da się żyć. Jakoś nie mogę w siebie uwierzyć i to jest chyba największy problem
Kala, Nic nie przychodzi samo i uwierz mi, naprawdę nie było prosto i nie jest, to wszystko co mam naprawdę wiele mnie kosztowało, chociaż dla niektórych pewnie jest to takie "nic". Jednak kiedy dochodzi się do tego samemu, nie mając niby na to zupełnie szans jest to bezcenne. tez mi powtarzali, że konie? Ale po co, na co, no i oczywiście,że znudzi mi się... kiedy szłam na hipo dałam na ten kurs wszystkie pieniądze z 18 urodzin, grosza nie wydałam na inny cel, przeprowadziłam się, pracowałam, najpierw 1,5 miesiąca w pieczarkarni, do której miałam taki dojazd,że autobusy jezdziły średnio co 3 godziny i czasami właśnie tyle czekałam na przystanku na pustkowiu, zarobiłam przez te 1,5 miesiąca na czysto 9odliczajac bilet na dojazd) ok 700zł...wstawałam sporo przed godz 5,padałam na pysk, nienawidziłam tej pracy, ale co? szłam do niej, szłam,żeby móc zrobić ten kurs... potem po znajomości dostałam pracę w ...maglu, godziny beznadziejne bo od 10 do 18, ale co tam, liczyło się,że praca w mieście i dojazd normalny, pieniądze byłby jakie były, ale trudno, od poniedziałku do piątku pracowałam w Zielonej Górze a w piątek jechałam do Poznania na kurs i wracałam w niedziele wieczorem i tak w kółko cały rok i co? I nic, dało radę. Nie stać mnie było na jeżdżenie z trenerem, jazdy w zastępie mnie nie interesowały, wujek woził mnie po stajniach Zielonej Góry, objeździłam co się dało, załamana,że nic...aż pewien pan mnie skierował do małej stajni, ja oczywiście wszystko pomieszałam i trafiłam gdzie indziej...I tam zostałam, dziewczyna udostępniała mi swoją świetną klacz (jedną z jej 6 wtedy koni) i prowadziła jazdy, nie licząc czasu i nie biorąc ani grosza...Kiedy kupowałam konia niemalże wszyscy mówili mi,że robię głupotę,że nie dam rady, że mi się znudzi, pamiętam,że jedynie mam powiedziała, że mam robić po swojemu i żebym już brała tego Oberka, bo on chociaż daje na siebie wsiąść (zawsze miałam i mam zwierzęta "z odzysku" i mama obawiała się,żebym nie wzięła totalnego "oszołoma")Kupiłam go, stawiając wszystko na jedną kartę, rodzice dali mi na busa,żebym mogła pojechać za niego zapłacić, bo mnie już nie było nawet stać na bilet... tak, właśnie w taki sposób kupiłam konia... W sezonie jak obiecałam pracowałam w stajni z której kupiłam Obereka, tak obiecałam,że zapłacę ile zapąłciłam a resztę myślę można to nazwać "odpracuję". Nie było łatwo, momentami miałam po prostu dość i wszystkiego mi się odechciewało, fizycznie po prostu nie dawałam już rady, psychicznie też bywało średnio, ale wiedziałam,że nie mogę się wycofać, bo chodzi o MOJEGO konia. Zrobiłam swoje, potem przyszedł czas, kiedy trzeba było się przenieść, nikt go nie chciał przewieźć, w zasadzie nie wiem dlaczego,w końcu znalazła się osoba, która przewiozła a ja znalazłam pensjonat do którego przyjęto nas z otwartymi rękoma, znalazłam ludzi, którzy mimo,że też bardziej z pustym portfelem niż pełnym ale pomogli. Kiedy teraz słyszę pytanie a co dalej? Mówię,że będzie dobrze, ja zdecydowanie należę do osób, które wolą spróbować, wolę, żeby mi się nie udało, niż żebym nie spróbowała, bo całe życie bym żałowała...Oczywiście presja otoczenia nie pomaga i ja mimo,że mam dość wredny i mocny charakter nie przespałam wiele nocy przez "życzliwych ludzi" ale dzięki temu,że moje życie toczy się jak toczy są ze mną również Ci, którzy wreszcie zrozumieli ile to dla mnie znaczy. Kiedyś moi rodzice byli zdecydowanie na NIE w stosunku do koni, nie bo nie, bo nas nie stać, teraz odkąd mam Oberka ich nastawienie się zmieniło i chociaż dochody są takie same to jestem pewna,że gdybym ja nie miała już pieniędzy np. na weta, to bez zastanowienia by pomogli i to jest dla mnie bezcenne.
W życiu można robić to co ludzie chcą,abyśmy robili lub robić to co jest dla nas ważne. Część ludzi się odwraca, niestety, jednak ta część dla której jesteśmy naprawdę ważni w końcu zrozumie, że robimy to co kochamy i będzie się cieszyć naszym szczęściem.
Wybór studiów, czy czegokolwiek tam innego zależy oczywiście od Ciebie i zrobisz jak uważasz, ja bym wybrała to, czego naprawdę chcę ja, bez względu na bilans zysków i strat...
Się rozpisałam, ale krócej nie potrafiłam
Się rozpisałam, ale krócej nie potrafiłam bardzo dobrze
Obiś, jesteś wielka naprawdę gratuluję pstawy do zycia i upartości w dążeniu do celu . Powiem Ci że troszkę mnie pocieszyłaś. Wiadomo aby coś osiągnąć z czegoś trzeba zrezygnować, ale na pewno nie zależnie jaki kierunek wybiorę to nie zrezygnuję z tego co kocham czyli z koni. I choć mam nadal mętlik w głowie co do kierunku to chyba się już tak nie przejmuję Najlepiej żeby los wybrał za mnie wtedy przynajmniej nie miałabym do siebie pretensji czemu nie wybrałam czegoś innego No ale cóż w życiu proste jest tylko poczęcie (nie wiem gdzie to słyszałam)Obiś, dzięki, muszę sie wziąć w garść i realizować marzenia
Kala, Na kierunku studiów życie się nie kończy, więc niezależnie od tego, jaki wybierzesz możesz nadal poza studiami robić to co Cię naprawdę cieszy, czyli spędzać czas z końmi. Czym człowiek starszy tym więcej przed nami stoi wyborów, tym jest ciężej i pamiętać trzeba,że wyjście łatwiejsze wcale nie musi być tym lepszym. Życzę Ci powodzenia i mam nadzieje,że nie będziesz żałowała swoich wyborów