Futbolin
Witam!
Stworzyłam ten post, ponieważ mam nadzieję, że macie jakieś rady dla mnie co do mojego konia. Mam wielki problem. Jestem posiadaczką 9letniego wałacha, który mnie nie szanuje. Myśli, że może robic to co chce, kiedy chce, jak chce. Olewa mnie zupełnie. Owszem, wykona czasem polecenie, ale wtedy staje się "niegrzeczny" zaczyna mnie szturchać tak aby mi dać do zrozumienia "daj mi tego karmelka, zrobiłem co chciałem... nie chcesz mi dać? to w takim razie cię kopne albo ugryze"
Ostatnio gdy wchodze do boksu i nie dostanie smakołyku zaczyna po prostu odwracać się do mnie zadem i chce kopnąć.
Na padoku, jako pierwszy do mnie podbiegnie, ale gdy zobaczy, że nie ma dla niego karmela, odejdzie.
Przy czyszczeniu wyrywa mi nogi, przy zakładaniu ogłowia, glowę, przy czyszczeniu ogona, chce kopnąć, przy zakładaniu siodła, wierci się.
Szukałam na forum rózych zabaw typu "natural", ale nie wiem jak to wobec niego zastosować, mam go niespełna 2 miesiące, a już się psychicznie załamuje.
Macie jakieś porady?
Co wobec takiego konia zrobić, aby zrozumiał kto tu jest szefem?
Aby nie wyrywał nóg przy czyszczeniu?
Aby nie wyrywał głowy przy zakładaniu ogłowia?
I co zrobić, aby go oduczyć tego ciągłego pragnienia smakołyków ( poprzednia właścicielka rozpuściła go w 101% :[ ) i żeby nie chciał mnie kopać ( jako szefa )
Po pierwsze to ZERO SMAKOŁYKÓW. Szczególnie z ręki!
Poczytaj trochę i pobaw się z nim w siedem gier żeby nabrał do ciebie zaufania i szacunku.
"daj mi tego karmelka, zrobiłem co chciałem... nie chcesz mi dać? to w takim razie cię kopne albo ugryze"
W takim wypadku jak jesteś np. na padoku, po prostu machnij rękoma i go odgoń.
postój chwile i poczekaj aż znowu do ciebie podejdzie. Jeżeli znowu tak zrobi, to znowu pogoń. Ty tu rządzisz a on nie ma prawa pokazywać ci swoich fochów.
Co zrobić aby nie wyrywał nóg?
Pracować.
Podnosisz noge, czyscisz. Gdy wykona dobrze polecenie pochwal głosem, a gdy wyrwie nogę ukaraj głosem i znowu podnieś tą samą nogę a gdy wykona to poprawnie bez fochów poklep lub nagrodz głosem.
''Co zrobić aby nie wyrywał głowy przy zakładnaniu ogłowia?''
Gdy ściągasz mu kantar moim zdaniem powinnaś poczekać aż on przysunie do ciebie głowe a nie wyciągać po nią rękę. Dopóki koń nie przysunie do ciebie łba nie próbuj załozyć mu tranzelki. Uwierz mi u niektórych koni takie czekanie trwa 5 min
a u niektórych godzinę. Ważne zeby sie nie poddawać. On musi zrozumieć że to ty jesteś alfa i też musi trochę pracy włożyć abyście byli we dwójke zadowoleni.
Spróbuj też Metody Montiego.
Musisz go troche złamać.
Naucz go że idąc z tobą nie ma prawa cię wyprzedzić. Jeżeli cię wyprzedza zatrzymaj się karz mu zrobic kółko bądz cofnąć się do tyłu.
Pamietaj że to ty rządzisz, ale jeżeli on chce byc twoim przyjacielem musi znać granice i wiedzieć że nie na wszystko może sobie pozwolić
Weź pod uwage to że u poprzedniej właścicielki był rozpieszczany a teraz trudno mu zaakceptowac fakt że to człowiek jest szefem
dziękuję, bardzo mi pomogłaś, ale mam jeszcze jedno pytanie. Co do tych gier. Nie wiem wgl jak mam się z nim w to "bawić", jak on ma " głowe w chmurach" tzn. wygląda na takiego który udaje, że mnie nie widzi, jak już widzi to ten nieszczęsny smakołyk. Prubuje zwracać na niego swoją uwage glosem,ale nic. Czy te zabawy mają sens, gdy koń jest "duszą" na księżycu? A co do wyprzedzania podczas prowadzenia go obok siebie, to gdy prubuje go odepchnąć do tyłu ( żeby stał za mną i nie wychodził przede mnie ) to prubuje się wspinać ;( robie to delikatnie... i nic... cały czas koń góru.
Sprzedaj go, i kup innego. Najwyraźniej nie jesteś dla niego autorytetem, pewnie jest z natury dość dominujący. Jeśli tak, to trzeba mieć do niego jeszcze bardziej mocny charakter. Zabawy w stylu Monty'ego mogą działać na krótko, jeśli wewnętrznie sama nie będziesz dość silna - koń szybko się w tym połapie, i wróci do starych zachowań. Zresztą zdaje się, że jedna z podstaw tzw. savvy Parellego zakłada, że to człowiek ma się najpierw poczuć pewny siebie. Zamień go na konia, który będzie miał słabszą konstrukcję psychiczną, i łatwiej uzna Cię za dominanta.
coś w tym jest, ale wolała bym jednak z nim spróbować, wtedy będę miała satysfakcje, że do czegoś wspólnie doszlismy...
. Co do tych gier. Nie wiem wgl jak mam się z nim w to "bawić.
http://parelli.pl.tl/7-Gier-.htm
Wojtecki- ona ma go dopiero niecałe 2 miesiące, na to potrzeba czasu.
''to gdy prubóje go odepchnąć do tyłu ( żeby stał za mną i nie wychodził przede mnie ) to prubuje się wspinać ;( robie to delikatnie... i nic... cały czas koń góru.''
Delikatnie... już masz odpowiedz dlaczego jest cały czas góru. On waży 500 kilo a twoje delikatnie ma za przeproszeniem w d*
No właśnie... próbuje... a niech próbuje... ty rób swoje. Cofaj go.
Oczywiście wiadomo że musisz strasznie uważac żeby nie zrobił ci krzywdy
, ale nie możesz się go bać.
Dla mnie takie zachowanie jes karygodne
jak próbuje stanać dęba zrób kółeczko, podnieś glos i znowu cofnij, jak znowu spróbuje znowu zrób kółeczko i cofnij. Kiedyś mu się znudzi i wkońcu wykona twoje polecenie.
Tak z ciekawości- ile masz lat?
W takim wypadku jak jesteś np. na padoku, po prostu machnij rękoma i go odgoń.
postój chwile i poczekaj aż znowu do ciebie podejdzie. Jeżeli znowu tak zrobi, to znowu pogoń. Ty tu rządzisz a on nie ma prawa pokazywać ci swoich fochów.
A ja mam pytanie. Tak czysto teoretyczne.
Skąd pewność, ze koń będzie chciał do nas wrócić, gdy wokół siebie ma inne konie, zachęcająco wyglądające siano/trawę i wiele innych rzeczy, które mogą rozproszyć jego uwagę.
Dlaczego koń będzie chciał do nas wracać?
Pewnie, że nigdy nie mozna mić takiej pewności, ale dużo koni w taki sposób ''próbuje'', ''testuje'' swoich właścicieli.
'' A to ja teraz podejdę i zobaczę co zrobisz''
''Odgoniłas mnie! A co teraz zrobisz ,znowu mnie odgonisz?Czy daszmi coś do jedzenia''
niektóre konie nie będą chciały podejść, a niektóre będą
Nie znam konia, jego charakteru więc trudno coś doradzić. Zawsze można spróbować.
14 lat
Jeszcze raz dziękuję za porady, postaram się wypróbować, mam nadzieje, że z powodzeniem.
Ahh właśnie! i teraz najważniejsze. Jak reagować na takie zachowanie konia? Słyszałam i czytałam o różnych metodach, jedne mówią nie bić, drugie ukarać "klapsem"
I co jest teraz dobrym rozwiazaniem?
Kara- głos, kara-"klaps" ?
Lacosidia, a ode mnie, zaopatrz się w długi palcat lub bat. Jakby zrobiło się niebezpiecznie, aby miec możliwość obrony przed nim.
Zabawy naturalne zabawami, ale koń o tak dominującym charakterze może być naprawdę bezczelny i niebezpieczny, który będziemy go tak nagle próbowali zdominować.
Zacząc warto od małych kroków np. to ogłowie. Albo żeby szedł tym tempem co chcesz a jak nie to zatrzymanie, cofanie albo kółko. W boksie też powinno wszystko odbywac się na twoich warunkach. Ogólnie po prostu zaznaczenie, ze ty tu rządzisz. Jak zacznie na ciebie w ogóle patrzeć i zwracac uwagę, to zacznij wtedy gry. Mam odczucie po tym opisie, że mogłoby to być zbyt niebezpieczne dla osoby w twoim wieku zaczynac od prób mocnej dominacji.
A mzoę tylko opisy brzmią drastyczniej niz wyglądają i przesadzam z tą ostrożnością. Ale jak można kupić dziecku takiego konia
P.S. Jeśli koniecznie chcesz od gier naturalnych, a koń jak piszesz nie zwraca na ciebie uwagi, to weź go na round pen lub malutki wybieg i go zwyczajnie POGANIAJ. I jak zwróci ucho w twoim kierunku lub spojrzy to spokojnie. Bedzie widać, kiedy będzie skłonny do współpracy, zupełnie jakby zmieniał się wyraz pyska(a w istocie to uszy, postawa, itd). Tylko go nie zajedź. Ogoń i poczekaj na reakcję. Jak ma cię w tyłku dalej to jeszcze raz i jeszcze raz, aż zacznie cię widzieć. Nie wiem, czy to dobre, ale ja bym tak zrobiła. I gdy odpuści, to zrobiłabym grę w zaprzyjaźnianie i puściła luzem. A potem np. nastepnego dnia jeszcze raz to samo, ale zakończyć zaprzyjaxnianiem, jeżem i zaprzyjaxnianiem. I na tym etapie się zatrzymać aż opanujesz te 2 gry, patrzenie na ciebie z uwagą i grzeczne prowadzenie.
A gdy metoda poganiania poskutkuje. Koń się mną zaciekawi, będzie oczekiwał co dalej, to co polecasz dalej zrobić?
Dobrym wyjściem bylo by wtedy poklepanie go i odprowadzenie do boku, aby sobie to przemyslał, czy jeszcze czegoś od neigo wymagać?
Lacosidia skąd jesteś?
Po pierwsze - nie bój się go. Jak koń widzi że się boisz to tym bardziej wie że to on żądzi.
A po drugie - musisz mieć dobry refleks. Miałam kiedyś podobny problem [podczas lonżowania koń odwracał się przodem do mnie i stawał dęba próbując mnie uderzyć]. Musisz wyprzedzić jego zamiary i pokazać mu kto tu rządzi gdy tylko będzie myślał o próbie ataku. To widać kiedy zamierza coś zrobić, musisz tylko nauczyć się go "czytać".
Powodzenia życzę
'nie' Dziękuję
oby nam się udało
jutro zdam relacje, jak poszło..
z okolic poznania
Macie jakieś porady?
Poczytaj Diakontową i pracuj z ziemi wg jej wskazówek.
Lacosidia, wypowiem się ze stanowiska człowieka, który miał do czynienia z końmi pt "Mam w D. człowieka" oraz który w końcu sam kupił, konia "tego typu" i dał sobie z nim radę.
Po pierwsze:
Olej zabawy Parellego, join-up Robertsa, jakieś magijne sztyczki pony boya i inne nowo-modne pierrrdoły. One same w sobie nie są złe, ba, KAŻDY dobry trener nimi pracuje, tylko nie do końca w formie zabaw, ale Ty w tej chwili przede wszystkim musisz nauczyć się nie bać tego konia i być bardziej stanowcza, opanowana oraz pewna siebie. Nic a nic nie da Ci join-up, jeśli sama w sobie nie będziesz na tyle pewna siebie. Ba, to może sprowokować konia do ataku wręcz, skoro ewidentnie pokazuje Ci, że jesteś dla niego nikim w zasadzie.
Z resztą, już kilka osób coś takiego powiedziało.
Osobiście radzę Ci przeczytać właśnie książki Kerstin Diacont oraz.... znaleźć kogoś, kto Ci co nieco wyjaśni.... Dobrze, gdyby był to jakiś dorosły człowiek np. starsza i odpowiedzialna koleżanka, instruktorka, trenerka, nie wiem, stajenna.... Ktokolwiek, kto ma głowę na karku i wie jak przywołać takiego konia do porządku bez przemocy, agresji czy niedziałających "sztuczek". Zaznaczam - pisząc "przemoc" i "agresja" mam na myśli osoby czasem uchodzące za "wielkich jeźdźców", które okładają konia batem, karają za byle co, wszystko rozwiązują siłowo, a to dlatego, że same nie są pewne siebie. Czasem trzeba koniowi świsnąć batem, trzeba uderzyć otwartą ręką, trzeba krzyknąć, ale to dopiero w momencie, kiedy robi się niebezpiecznie, kiedy łagodniejsze środku nie skutkują i kiedy koń ewidentnie ma nas w nosie.
Najpiew bym radziła autorce tematu zabrać jakiekolwiek smakołyki [ w ogóle - halo - karmelki? Takie ludzkie? Mam nadzieję, że to tylko nietrafna nazwa dla cukierków dla konia] i nie karmić tymi smakołykami. Co do reszty.... Cóż.... Można by napisać naprawdę bardzo wiele - pytanie tylko czy porady poskutkują tak jak powinny czy wręcz odwrotnie.
dlaczego nie potraktujesz go tak jak on Ciebie?
uważam że nie musisz robić niczego specjalnego jak te zabawy itd
po prostu każdego dnia kiedy zajmujesz się koniem bądź stanowcza, konsekwentna, nie bij ale krzyknij, odepchnij, szarpnij za uwiąz
nie trawię rozpuszczonych koni
nie pozwalać ocierać się o siebie tak że się przewracasz (są inne przedmioty w stajni),
nie dawaj się wiercić, machać nogami, wyprzedzać się, ruszać bez sygnału jak wsiadasz...... itd itp mogłabym tak długo
a teraz od drugiej strony - jak tylko jest dobrze - tak jak oczekujesz - nie rób z tego wielkiego halo, jest dobrze to fajnie, miło i bez zbędnego rozczulania się
ludzie to są konie - nie chomiki albo kotki, oczywiście zdarzają się konie które się przytulają i pieszczochy ale to wyjątki
Dziękuję Wszystkim
nie trawię rozpuszczonych koni
|gadzam się z Tobą, też nie lubie pracować z tego typu końmi, ale ten przypadek wygląda mi bardziej na konia, który dobrze już rozgryzł swoją panią i wie jak ją ładować w balona, choć nie przeczę - rozpuszczonym koniem po części również jest.
Co do metod naturalnych to owszem - stosuję takowe i nie mogę powiedzieć, że są złe, ale dopóki nie widziałam w praktyce jak je stosować to z samej teorii dość ciężko może to iść, a nawet można jeszcze bardziej pogorszyć stosunki ze swoim koniem.
Tak jak tutaj się wypowiadali - praca, stanowczość, konsekwencja, spokój, cierpliwość.
Oczywiście koniec z przysmakami!
nie pozwalać ocierać się o siebie tak że się przewracasz (są inne przedmioty w stajni), Bardzo słuszna uwaga. Ocierając się o nas koń pokazuje nam, że nie ma szacunku do nas. Mówi mniej więcej do nas tak: " pozwalasz mi Cie uderzyć, popchnąć? W takim razie ja jestem przewodnikiem w tym stadzie, skoro mogę Ci pokazać swoją wyższość". Konie myślą na zasadzie przewodników stada i tak dalej. Nie możemy dawać swoim ulubieńcom wchodzić na głowę. Wystarczy podniesć rękę, podniesć głos. Koń powinien zareagować
Też miałam podobny problem, tylko że mój koń gryzł, kopał i nie dawał się dotykać, bo ludzie byli dla niego złem koniecznym i też wszystko miał gdzies:P
Powodzenia i wytrwałości w pracy Nie bój się go, koń czyta Cię jak książkę, wyczuwa każdy lęk
[quote="Vesna]
Po pierwsze:
Olej zabawy Parellego, join-up Robertsa, jakieś magijne sztyczki pony boya i inne nowo-modne pierrrdoły. One same w sobie nie są złe, ba, KAŻDY dobry trener nimi pracuje, tylko nie do końca w formie zabaw, ale Ty w tej chwili przede wszystkim musisz nauczyć się nie bać tego konia i być bardziej stanowcza, opanowana oraz pewna siebie. Nic a nic nie da Ci join-up, jeśli sama w sobie nie będziesz na tyle pewna siebie. Ba, to może sprowokować konia do ataku wręcz, skoro ewidentnie pokazuje Ci, że jesteś dla niego nikim w zasadzie.
Z resztą, już kilka osób coś takiego powiedziało.
[/quote]
I o to chodzi. Metody "naturalne" to nie "mizianie konisiów" i przymilanie się, tylko wywieranie silnej presji psychicznej za pomocą mądrych sztuczek. Jaki strach musi odczuwać koń wyganiany ze stada, albo unieruchamiany za pomocą pęta Rarey'a, żeby tak bardzo przebudować podstawowe mechanizmy jego percepcji - to musi być coś w sile oddziaływania porównywalnego do "syndromu sztokholmskiego" u ofiar porwań! A każda akcja wywołuje reakcję, sprowokujesz konfrontację to będziesz ją miała, chyba że z góry psychicznie twardo zakreślisz granicę, i to tak, żeby koń bał się ją przekroczyć. Metody "naturalne" są jak najbardziej skuteczne - znajoma w ciągu dwóch godzin "wyprostowała" m.in. metodami Monty'ego R. kobyłę, która witała chodzących do boksu kopytami latającymi wokół głowy, i to nie ze strachu, a z wybujałego poczucia siły i kontroli nad swoją kochającą właścicielką. Ale trzeba mieć w sobie "to coś", tę siłę psychiczną, i umieć to przekonująco okazać. Inaczej mocno dominujący koń drażniony linką w lążowniku poleci do Ciebie z kopytami, zamiast ganiać w kółko.
Bellona wydała kiedyś niewielką książeczkę p.t. "Koń - poradnik miłośnika" autorstwa Clare Albinson. Do niedawna była dostępna w ich sklepie internetowym za jakieś 12 złociszy, i może jeszcze tam jest - naprawdę warto to przeczytać, tak na początek przygody z układaniem koni:-)
Tak czytam o wymuszeniu szacunku i pracy z koniem...
Dziewczyno nie oczekuj cudów. Jeśli boisz się swojego wałacha to on nie zacznie się zmieniać z dnia na dzień.
Ja sama miałam kobyłe która zachowywała się bardzo podobnie a to że jestem osobą stanowczą i radzącą sobie przeważnie nawet z trudnymi końmi tego nie zmieniło - Oczywiście nigdy nie odważyła się mi zrobić krzywdy, zaczęła normalnie dawać głowe do ubrania itp. itd. jednak nigdy nie stała się tak jakby... "przyjacielem"
Witam
Po pierwsze chciałam wszystkim podziękować za rady, każdy miał racje.
Obiecywałam, że napisze jak praca, więc:
Znalazłam trenerkę, która obecnie pomaga nam.
Zaczęliśmy prace z ziemi nie od zabaw i joinu itp. tylko od prowadzenia i lonżowania. Osoba, która mi pomaga, jak na razie nie każe się z nim bawić tylko traktować go tak jak ja jestem traktowana ( wchodzi na mnie- kara głos, jak nic nie daje bat- oczywiście nie chodzi mi tu o systematyczne lanie ), na takie wybryki jak stawanie dęba, oczywiście od razu jest kara mocniejsza razem z głosem.
Koń, jak na razie nie wykazuje żadnych mocnych zmian, ale hmm zaczyna być trochę uważniejszy.
Dawniej, kiedy atakował nie zwracał uwagi na moją reakcję, a teraz, kiedy zaatakuje hmmm jakby czeka co ja na to powiem...
Myśle, że to pozytywnie.
Oby tak szło dalej, ale mam jeszcze jedno pytanie, korzystając z okazji.
Czy z czasem on się na te kary batem nie znieczuli?
Owszem wiem, "trenerka Ci powie" itp. ale ja się boje, że czasem nie konsekwentnie zastosując kare znieczule go. co wy na to?
Uważam, że koń się nie znieczuli. Gdy stosuje się progresję, kończąc na najbardziej niemiłym aspekcie (bat - boli, straszy i jest szybki), koń zaczyna reagować na uprzedzenie, a nie na sam bat. Dobre jest wszystko, co koń potraktuje jako karę. Puszka z metalowymi kulkami też nią może być.
Najważniejsza jest nie kara, ale konsekwencja w działaniu. Jak raz nie zareagujesz, zrobisz to nieodpowiednio lub za późno, to robotę praktycznie można zacząć od początku. Trzeba być skutecznym i jasnym dla konia w działaniu - on musi wiedzieć kiedy i za co jest karany w jakikolwiek sposób.
Może warto też pamiętać, że gdy idzie grzecznie, to należy zrobić coś, aby poczuł się "pochwalony" np. spokojnym niskim głosem go pochwalić i podrapać po czole(nie klepać).
Dobrze, że wzięłaś trenerkę do pomocy, to naprawdę dobry pomysł Co do bata, to nie sądzę by się znieczulił - uderzenie bata zawsze będzie na tyle bolesne, by koń na nie reagował; raczej nie odczula się od rzeczy które przynoszą ból, w każdym razie dr. Miller tak twierdził. I bardzo ważna jest ta konsekwencja o której pisała Deya, jeździectwo polega na nieustępliwości a nie na brutalnej szarpaninie; warto też stopniować bodźce, ale właśnie konsekwentnie.
Jak już siądziesz w siodło, i zaczniecie dysksje o tym kto jest na górze a kto na dole, to graj z konikiem w coś, co znajomy nazwał "wchodzeniem mu na głowę", a co jest przedłużeniem przysłowiowego stawiania na pomoce. Przez pierwsze pół jazdy wymagaj ciągłych manewrów - nie muszą być trudne: wolty, zakręty, prostowanie, zmiany tempa i zatrzymania, przejścia. Nie zapominając o częstych nagrodach i karach oczywiście. Ważne by koń był pod presją, i by utrwalały mu one nieustannie w głowie sytuację podporządkowania temu, co płynie od jeźdźca. Warto to później od czasu do czasu aplikować jako sesję przypominającą.
Trzymam kciuki
Co do bata, to nie sądzę by się znieczulił - uderzenie bata zawsze będzie na tyle bolesne, by koń na nie reagował; raczej nie odczula się od rzeczy które przynoszą ból, w każdym razie dr. Miller tak twierdził.
W tej kwestii dr. Miller chyba się jednak pomylił. Mój koń niestety zaczyna być odporny na bacik zarówno z ziemi jak i z siodła.
Z batem jest chyba tak jak z dawaniem łydki... konie się znieczulają (szczególnie widoczne jest to w szkółkach).
Ale teraz wracajac do pierwotnego pytania...
Mój koń ma 4,5 roku, jest wałachem i mimo, że są w stadzie klacze i konie starsze to on rządzi. Na początku naszej pracy nie raz próbował mnie zdominować. Tak jak w twoim wypadku wyrywał nogi przy czyszczeniu, zadzierał głowę przy zakładaniu ogłowia itd...
Aby to zmienić czyściłam mu nogi kilka razy dziennie , konsekwentnie podnosząc tą sama nogę za kazdym razem kiedy ją wyrwał, potem starałam się trzymać ją mocno, nie puszczając aż przestanie się wiercić... kilka razy się na mnie przewrócił Kiedy zrozumiał ze walka nie przyniesie efektów poddał się. Zaczął coraz dłużej trzymać kopyto w górze. Często go nagradzałam...i to poskutkowało.
To była pierwsza rzecz jaką zmieniłam. Potem szło już łatwiej.
W ten sam sposób, czyli konsekwentnie i z nagrodami zaczęłam mu ubierać ogłowie i siodło.
Wcześniej jeszcze uczyłam go chodzić nie depcząc mi po nogach i nie wyprzedzając. Kiedy próbował to robić od razu się zatrzymywałam (jego oczywiście także). I tak do skutku...
Bardzo mi pomogła ksiązka "Jak rozmawiać z koniem. Ale z własnego doświadczenia wiem, że żadna książka nie zastąpi własnych obserwacji i spokojnej systematycznej pracy. Każdy koń jest inny, na jednych w trakcie nauki bardziej działają kary, a na innych nagrody.
Powodzenia
A może mi ktoś podpowiedzieć co zrobić w takim przypadku?:
Przy zakładaniu ogłowia koń zawsze podnosi łeb do góry i wywija górną wargę(robi tak odkad pamiętam nawet jak nie był mój, więc sądzę że tak ma), ale zaraz opuszcza i gdy złapię go za nos i próbuję załozyć ogłowie, to zaczyna się cofać (nie dużo, ale jednak idzie do tyłu te dwa kroki) i "usztywnia" łeb na jednej wysokości, więc żeby naciągnąć nagłówek muszę się trochę namęczyć.
Wędzidło bierze bez problemu, sam pysk otwiera bez specjalnego proszenia.
Czy z czasem on się na te kary batem nie znieczuli?
A gdzie tam:) Kiedy trzeba zastosować karę... to trzeba, trudno. Wierz mi, że się od tego nie znieczuli, szczególnie jeśli już widzisz postępy. Zaufaj trenerce! Życzę wszystkiego dobrego:)
Może i dostał w nos. Nie wiem. Chodził parę lat w szkółce, więc jest to możliwe.
Jakoś nie przekonuje mnie ta druga opcja, bo koń SAM otwiera pysk żeby włożyć mu wędzidło jak już uda mi się go przytrzymać, a na jeździe przychodzi normalnie do ręki. Ja go nie szarpię, nie siłuję się z nim i piszę to z czystym sumieniem, zwłaszcza, ze jeżdżę z trenerką, więc moje ruchy są kontrolowane
A co do bata, to nie potrafię ocenić, wg mnie nigdy go nie nadużywałam. Jak zaczął olewać puknięcia uznałam, że no cóż, konik polski swój charakterek ma i podjęłam "leczenie" problemu.
A no własnie. Gdyby wziąć pod uwagę charakter i uznać to za zwykły bunt "bo tak!", to jak miałabym zareagować na to cofanie?
podczas zakładania ogłowia dawaj kostkę cukru albo marchewkę, ew. wiadro z owsem
jak da sobie nałożyć najpierw znośnie, potem całkowicie normalnie to zawsze pochwal, daj jeszcze coś do żarcia i wytrwale powtarzaj to aż do skutku
Ależ. Konie się znieczulają na ciągłe i stałe "ciśnięcie" łydką, poklepywanie, nieprecyzyjne sygnały, nadużywanie bata i łydki.... KIedy łydki oraz bata używa się z głową i tylko wtedy, kiedy potrzeba, żaden koń się nie "znieczuli"
Dlatego właśnie najbardziej widać to w szkółkach jeździeckich.
Dzięki dressage0, zacznę tak robić
Kayka, ja z zakładaniem mojemu "Potworkowi" też miałam problem. Ale dzięki paru osobom, które się tu ( dziękuję ) wypowiedziały jest coraz lepiej, polecam to co radzili mi, czekać, aż koń sam przyjdzie z głową. Na mojego poskutkowało ( w sumie jeszcze nie w pełni, ale jesteśmy na dobrej drodze, mam nadzieje ) to, że czekałam aż sam spokojnie będzie stał i nie będzie wymachiwał nigdzie głową, jak stał grzecznie i udało mi się bez problemy założyć ogłowie, to podrapałam go i ściągałam.
I jeszcze chciałam podziękować za polecenie książki Kerstin Diacont.