Futbolin
Cześć wszystkim;) jestem tu nowa i chciałabym zapytać was o opinię w sprawie kucia.
Otóż, jakieś 10mies. temu kowal założył mojemu koniowi wkładkę ortopedyczną, bo miał on 3 cm różnicy na piętkach w przednich nogach. Mówił przy tym, żebym dużo jeździła (stępowała) po twardym, bo na miękkim podłożu szybciej się ścierają kopyta, a mojemu właśnie nie rosną tak szybko, jak powinny.
Nie był rozkuwany na zimę, bo podobno wszystko by mu się cofnęło. Teraz jednak kowal mówi, że kopyta nadal nie rosną, nie ma poprawy i uważa, że trzeba go rozkuć i jeździć tylko po miękkim podłożu.
Czy ktoś mógłby mi to wytłumaczyć? Co zrobilibyście na moim miejscu?
pozdrawiam
Koń kuty na 4 nie ściera kopyt czy na miękkim, czy na twardym podłożu - chronią go podkowy... Na pewno jeśli chcesz przyspieszyć wzrost - warto rozkuć konia, zapewnić ruch, trawę i odpowiednio suplementować. Cuda potrafi zdziałać preparat biotynowy firmy Orling (www.orling.pl).
Dziękuję wszystkim za pomoc. ale raczej nie będę niczego wysyłać;)
Drodzy forumowicze, mam pytanko, moja piękność wczoraj miała paskudny "wypadek". Została "załadowana" do przyczepy, wpadła w panikę i w rezultacie ścięła prawe zadnie kopyto o odstającą metalową listwę na podłodze przyczepki. Kopyto nie wygląda najgorzej ale ściana jest oderwana (niestety nie mam zdjęcia) praktycznie na całej "długości" (od piętki po pazur) Paskudnie się krew lała ale zatamowałam. I moje pytanie z tej strony: czy istnieje ryzyko ,że klacz dostanie tężca pomimo tego, że zrobiłam jej zastrzyk? Czy to może zacząć ropieć i jak długo może się goić? Wet mówił, że około 3-4 tygoni, nie kazał kopyta niczym owijać, jedynie przemywać rany rywanolem (kobyłka jest w sumie cała poobdzierana). Wet co prawda powiedział co i jak ale chcę się dodatkowo poradzić. Proszę o wszelkie info
Pierwsza sprawa, to taka, że mnie przy tym nie było, dostałam telefon po "zdażeniu". Druga sprawa, tamci ludzie, którzy po konia przyjechali to idioci, koń do przyczepy wszedł, z tym, że kretyni zamykali klapę na hama. Z tego co wiem, koń był przy tym bardzo niespokojny a tamci olali sprawę po czym wyjechali z podwórka w celu "objechania terenu". Koń dostał furii i stało się. Gdybym była z klaczą w przyczepie, jestem przekonana, że nic by się nie stało, mało tego, robiłam jej zastrzyki, ponieważ wet nie dał rady.
jak mozna konia ladowac do przyczepy nie przygotowujac go ? ano można, ona od 2 ponad lat przyczepkę tylko widziała, nie była wprowadzana przez ten czas. I jak można nie przygotować przyczepy do transportu? Ale wracając do mojego wcześniejszego pytania, proszę o wszelkie info, czy i co może się ewentualnie stac? Wolę na zimne dmuchać, chciałabym być przygotowana w razie WU.
Czy ktoś zechciałby udzielić mi jakichś wskazówek? To dla mnie bardzo ważne...
Mysz, za nim napisałaś o wecie czytając Twój post pomyślałam o rywanolu ze względu na to że jest anty bakteryjny i wyciąga gorączkę. A właśnie koń kuleje? Kopyto grzeje? Jeśli jest ok to na razie nic innego nie przychodzi mi do głowy. Nie ma niebezpieczeństwa że kopyto w jakiś sposób zacznie pękać w górę lub się rozejdzie?
Kuleje, ponieważ kopyto jest ścięte, nie może mocniej na nim stanąć. Do tego obite pęciny, prawa noga (ta chora) lekko opuchnięta. Kopyto nie grzeje, właściwie nie wiem czy będzie grzało czy nie. Napewno nie pęknie ani nie pokruszy się, nie jest poszarpane, wygląda jak jedno równe cięcie, nie ma też ogprysków. Strzałka i ogólnie spodnia strona kopyta nie naruszona. Troszkę jeszcze krwawi gdy klacz się bardzo boi. Chodzi powoli ale w miarę normalnie, w sumie z daleka wygląda jak by się tylko podbiła. Sprzątam jej kilka razy i dużo ścielę, kopyto przemywam też kilka razy wodą z mydłem. I jeszcze jedno pytanie, czy może chodzic po padoku czy raczej w stajni? Ona jest chodzącą nerwicą, gdy stoi sama a konie biegają to dostaje wścieklizny. Dziś "dla bezpieczeństwa" była na placu z resztą inaczej mogłaby sobie bólu narobić...
Mysz, za nim dościelasz to wywalaj mokrą słomę i kupska. No tak kuleje bo jest poobijana. Ja bym ją zostawiła w boksie na kilka dni np z kimś się dogadała czy nie zechciał by pomóc i zostawić swojego konia na 2-3 dni wiem że to mordęga ale może pomóc bo jak jest pobudliwa to może sobie zaszkodzić.
To tylko moje zdanie i na prawde to zależy od konia i od weterynarza. Nie chce Ci w głowie mieszać.
Zawsze wywalam do sucha też przez to że klacz jest biała. Co do towarzystwa dla niej, musi być "swój" koń, z hotelowymi nie da rady, siwa i tak patrzy na "swoje kobyły" dlatego wyszła z nimi dzisiaj. Zastanawia mnie jeszcze jedno, czy nie zrobić jej opatrunka na kopyto? Wet powiedział, że nie trzeba, wystarczy, że ma czysto w boksie no ale do umycia nóg i posmarowania ran muszę ją wyprowadzić, piasek zawsze się dostanie...
Moim zdaniem, zdecydowanie założyć opatrunek. Przecież nigdy nie wysprzatamy boksu tak, aby był sterylny. Mamy otwartą ranę, przez którą mogą dostawać się zanieczyszczenia, prowadzące do ropy w kopycie np. Nie wiem, czy ta ściana sie jeszcze trzyma i tylko odstaje, czy w ogóle jej nie ma. Ale tak czy inaczej zawinąć, np. gaza, potem lignina, potem znów gaza i zawinąć szczelnie bandażem, elastyczny lepiej trzyma, ale mniej przepuszcza powietrze. Opatrunek trzeba zmieniać, jeżeli zacznie coś się paprać, to zawinąć powyższy opatrunek w worek foliowy, okręcić taśmą klejącą i wlać do środka rivanol, sporo, jakieś pół litra conajmniej, tak aby było dobrze mokre. Nie wiem, jak to wygląda, trudno tak pisać nie widząc kopyta, ale co do wypuszczania, to ja bym była przeciwna, najwyżej wyprowadzać w ręku na spacer, po betonie, na stępa. No i jeszcze mi jakiś zastrzyk z antybiotykiem przychodzi do głowy. Pozdrawiam,
Ja z moimi "stworami" już przeszłam różne problemy kopytowe
a mogłabys wstawić zdjęcie?
ja raczej nie wypuszczałabym, zbyt duże ryzyko zakażenia, choć w boksie to samo...
Ona jest zaszczepiona na tężec?
wiadomo,że j każda rana niezawinięta-szybciej się goi..
Mysz - nie widząc obrażeń konia za wiele Ci nie doradzimy. Porządny wet na pewno pomoże o wiele lepiej, niż całe stado forumowiczów...
Gaga, Dziś do niej idę to zrobię zdjęcia i koło 21.00 wrzucę.
KarolaJn13, tak, dałam jej zastrzyk przeciwtężcowy około godziny po "zdażeniu".
signi608, Nic nie odstaje, to było jedno równe cięcie, kopyto nie jest poszarpane.
Jednak zrobię jej opatrunek, już wczoraj o tym myślałam. Umyję kopyto dokładnie i zdezynfekuję. Czy rywanol wystarczy czy jeszcze czymś to przemywać?
Mysz, gora raczej nie jest w stanie tego zrozumieć.
Co do tematu również uważam, że zakładanie opatrunku nie zaszkodzi a jedynie lepiej uchroni przed infekcjami. Oczywiście nie na 24 godz, jak tylko możesz to zdejmij jej opatrunek, żeby był lepszy dostęp powietrza. Ale na noc bym zawijała, bo tak jak ktoś już tu napisał obojętne jak bardzo będziesz dbała o czystość boksu to i tak sterylny nie będzie. A co do wypuszczania to lepiej chyba narazie tego nie robić, ale wyprowadzaj ją na spacery
wyprowadzaj ją na spacery i tu się małe schody zaczynają, klacz potrafi wychodzić z boksu i 10 minut (rozgląda się i wącha wszystko jakby szukała tej nieszczęsnej przyczepy), ponad to noga chyba ją boli bardziej bo zaczęła więcej kuleć, mnie się zdaję, że stres jej minął i dlatego. Na dodatek jest apatyczna i jak chodzi to "włóczy" głowę prawie po ziemi. Ogólnie wygląda na otumanioną. A i jeszcze jedno, mogę ją oprowadzać tylko po podwórku, ponieważ wyjście na padok a konkretnie "dołek" jest gliniasty i stoi woda. Nie chcę, żeby się w tym zapadła bo sobie bólu narobi. Ogólnie wet powiedział, żeby nie owijać kopyta ale ja wolę to robić.
Ogólnie wet powiedział, żeby nie owijać kopyta ale ja wolę to robić.
moim skromnym zdaniem nie powinnaś owijać.. powinno wszystko ładnie oddychać, tylko oczywiście trzymać należytą higienę non stop.
Co do opatrunku, nie chodzi mi o uwiązanie nie wiem jakiej wielkiej "buły" tylko właśnie o to, żeby się tam nieczystości wszelkiego rodzaju nie dostały. Już myślałam, żeby tę gazę przymocować taśmą izolacyjną, ponieważ jest bardziej wytrzymała od plastra. Nie wiem tylko jak kobyła zniesie "skwierczenie" odwijanej rolki...
Już myślałam, żeby tę gazę przymocować taśmą izolacyjną, ponieważ jest bardziej wytrzymała od plastra. Nie wiem tylko jak kobyła zniesie "skwierczenie" odwijanej rolki...
to dobry pomysł... jeśli taką galaretkę masz z tej Siwej, to przygotuj sobie wcześniej pewne kawałki taśmy i tylko przyklej do kopyta. możesz też zrobić sobie taki gotowy opatrunek i tylko go przykleić od razu.. nie tam trzymać i doklejać kawałki taśmy po kolei.. o i ważne, by ta gaza nie była cała zaklejona od góry.. tylko po samych bokach..
jeszcze raz powtórzę .. oddychamy, oddychamy.. inaczej będzie ci się babrać
masz te zdjęcia?
Miałam tyle roboty dzisiaj przy koniach, że z tego wszystkiego zapomniałam fotek porobić... ale ze mnie guła... na 100% jutro wrzucę. Idę już lulu bo o 5 wstaję...
Mysz, do zabezpiecenia trudnych miejsc przydaje się bandaż samoprzylepny, taki jak tu:
http://sklep.horses.pl/pr...niebieski-.html
Mysz, co do obecnego zachowania kobyłki to myślę, że dopiero teraz zaczyna ją wszystko boleć. Ja mimo wszystko wyprowadzałabym ją choćby na podwórko. Tak, żeby choć trochę się poruszała, rozruszała obolałe mięśnie.
Miałam zrebaka z przykurczem scięgna. Było to wyrazne a dzieciak kulał. Kowal założył mu dwie przednie podkuwki (otropedyczne) takie wymuszające stawanie na całym kopycie. Dzieciak przez pierwsze tygodnie kulał, nie potrafił chodzic, ba chodzenia sprawiało mu ból. Codziennie robiłam mu okłady na nóżki i smarowałam róznymi specyfikami, rozluzniającymi. Było minęło koni dzis ma 2,5 roku ani sladu po przykurczu.
Dlaczego o tym piszę bo każda zamina czy to konikia który nigdy wczesniej nie nosił podkuwek a nagle musi je nosic czy odwrotnie konika który zawsze nosił podkowy a dzis musi chodzic bosu musi bolec, inaczej układa sie noga inaczej pracują scięgna. Zapytaj weta o jakies wcierki, okłady i moim zdaniem konik powinien chodzic sam sobie krzywdy nie zrobi. Niech łazi gdzie chce, bedzie chciał stac niech stoi będzie się pokładac niech tez mu będzie. To wszystko minie.
signi608 napisał/a:
jeżeli zacznie coś się paprać, to zawinąć powyższy opatrunek w worek foliowy, okręcić taśmą klejącą i wlać do środka rivanol, sporo, jakieś pół litra conajmniej, tak aby było dobrze mokre
taaa.. już spotkałam się z takim przypadkiem takiego leczenia, przez uwaga weta... konia o mało do grobu nie wpędzili..
Artanis, są jednak przypadki, kiedy kopyto trzeba zawinąć w Rivanol, nie robi się tego na nie wiem jak długo, bo rozmiękcza koronkę, tylko np. dwie doby w Rivanolu, dwie w suchym.
Mysz, dobrze, że "Twój" przypadek nie jest aż tak poważny. Plaster bez opatrunku, taki szeroki z rolki, też dobrze trzyma na suchym kopycie. Wygodne są też takie gaziki np. 10 na 10 cm, są w aptekach w większych paczkach. Ja to u siebie używam.
Pozdrawiam, czekamy na zdjęcia
są jednak przypadki, kiedy kopyto trzeba zawinąć w Rivanol,
są, ale powiedz z kąd wiesz, że to ten przypadek? Szczególnie jak wet mówił by nie zaklejać? Przez neta i bez zdjęć, to chyba trudno coś takiego radzić?
Artanis, źle mnie zrozumiałaś. Nigdzie nie napisałam, że właścicielka konia ma w chwili obecnej zawinąć kopyto w rivanol.
Nie ma takiej potrzeby. I bardzo dobrze.
Choroba... ja chyba nigdy tych zdjęć nie porobię... Nie wiem z jakiego powodu ale siwa była dziś bardzo przestraszona, aż mokra i nie chciała wyjść z boksu. Musiało ją coś przerazić bo mnie się z początku bała. Po długich, prawie 2 godzinnych, uspokajających zmaganiach w końcu wyszła dosłownie na chwilkę, po czym rura zpowrotem. Niestety było już ciemnawo, siwa przykleiła się prawą stroną do ściany i zdjęć ni ma...
hmmm, to nieźle z nią masz. No ale co zrobić, taka jest i już.
Dobrze, że dochodzi do siebie
Mysz, napisz jak czuje się Twoja kobyła. Jak teraz wygląda jej kopyto? lepiej już jest?
ktoś może się pokusić na poradę bez oglądania konia, która może źle się skończyć.
Sugeruję nie myśleć za ludzi Mają własne mózgi.